gru 282018
 

Napisałem kiedyś, dawno temu, wiedziony intuicją jedynie, słów kilka dotyczących monety znajdującej się na banknocie 10 zł, czyli tak zwanego denara Mieszka I. Pieniążek ten, dostępny w kilku jedynie egzemplarzach, przechowywany jest pieczołowicie w muzeach, jako jeden z największych skarbów narodowych. Wywołuje poza tym dużo emocji, bo ludzie spierają się o to czy widoczne na nim napisy nie są czasem hebrajskie. Ja trochę czytałem o tej monecie i najciekawsze jest to, że tam przy tych nadgryzionych brzegach, sugerujących iż mincerz dopiero zaczynał w swoim zawodzie, tak jak i samo państwo zaczynało w polityce, jest wyraźny zaryz okręgu wykonany cyrklem. Mędrcy opisujący monetę piszą właśnie w ten sposób – mieli cyrkiel, ale z nożycami było słabo i nie umieli jeszcze okrągłej blaszki wyciąć więc wyszło jak wyszło, ale sami rozumiecie, początki zawsze są trudne. Ten i inne idiotyzmy, którymi karmi się szkolne dzieci są potem pożywką dla produkowanych przez Kurskiego seriali w typie „Korona królów”. Propaganda zaś państwowa, raz ustawiona na tę nutę, nie jest w stanie z niej zejść, albowiem obsługujący gramofon Kurscy, nie usłyszeliby innych nut, a ci co państwem władają przekonani są, że kłamstwa nawet grube uchodzą, by spełniały swoją państwowotwórczą funkcję. To nie jest prawda. Polska propaganda państwowa robiona jest na chama, w myśl zasady – patrzcie, mamy co prawda dziedziczną nędzę, ale za to jakie zaangażowanie i pasja jest w nas. To są idiotyzmy, za które wiele pokoleń płaci krwią, bo macherzy od propagandy się nie cofną, a ludzie Polsce i Polakom wrodzy z największą łatwością wykorzystają ten obsługiwany przez różnych debili mechanizm. Wczoraj Pioter potwierdził inną, moją intuicję, to znaczy napisał, że tak zwany dukat Łokietka jest falsyfikatem. Wszyscy to wiedzą, ze szczególnym wskazaniem na akademików specjalizujących się w numizmatyce, ale nie powiedzą, bo prestiż państwa i blask historii mógłby nieco zblaknąć. Tak jakby to zależało od jednej złotej blaszki zrobionej z austriackiej półkoronówki w Krakowie około roku 1880. Najbardziej oczywiste pytanie jakie trzeba teraz postawić brzmi – ile jest jeszcze tych fejków w podręcznikach i opracowaniach, ile jeszcze tego chciejstwa? Opowiadałem ostatnio w akademii Wnet o św. Stanisławie i powiedziałem między innymi, że dopóki Polacy nie przekopią się przez archiwa weneckie i konstantynoplitańskie cała wczesnopiastowska historia kraju będzie jednym wielkim zmyśleniem, celebrowanym na podstawie dwóch czy trzech tekstów źródłowych. Nikt nie podejmie jednak takiego trudu, albowiem nikomu nie jest t o potrzebne. Lepiej już niech akademia obrabia ten XIX wieczny, wymyślony przez Niemców format, ludzie są przyzwyczajeni, a niespodzianki nie są nikomu potrzebne. Jeszcze by się okazało, że św. Stanisław był dobry, a Łokietek wcale nie był symaptycznym staruszkiem z wąsami, co lubił jabłka. Działania finansowane przez rząd, zmierzające do odnalezienia jak największej ilości dokumentów dotyczących Polski, które na pewno są w różnych archiwach, uważam za jedyny sens istnienia państwowej propagandy. Reszta to 500 plus, seriale i fałszywe monety. Jak ktoś tu wczoraj napisał – poszukiwanie prawdy, to poszukiwanie Boga. Nie można zaś budować niczego na kłamstwie, chyba, że ma się za cel budowę imperium i jest w nas gotowość do ponoszenia kosztów tej budowy, a także mamy na to kredyty. Nie mamy, to jest jasne, a celem polskiej propagandy państwowej, jest skłonienie jak największej ilości ludzi do bezsensowych poświęceń w imię obrony fałszywych dukatów. Tak to widzi prezes Kurski i on nawet nie musi zabierać głosu w tej sprawie, ma to wypisane na twarzy.

Powiedzmy to wprost – cała polska historia doby piastowskiej jest zmyślona, a w dodatku zmyślona tak, by w umyśle przeciętnego konsumenta treści utrwalił się schemat państwa skonfliktowanego z Kościołem. Nierozpozane artefakty uznawane są za dowód na potęgę państwa, a działalność mennicza władców traktowana jest jako żywy przejaw mocy politycznej. A to przecież nie musiało tak być i wystarczy porównać to z sytuacjami z czasów późniejszych. Jeśli ktoś bije dobre pieniądze, to często znaczy, że ponosi koszty operacji polityczych, które jego samego nie powinny interesować, ale jest do tego przymuszony. Jak na przykład Stanisław August, prowadzący działalność menniczą na dużą skalę i wypuszczający do obiegu jakościowo dobre monety, które Prusacy natychmiast ściągali z rynku i przebijali zmeniając w nich zawartość srebra.

W średniowieczu mogło być inaczej, ale w tej kwestii niech się wypowiedzą koledzy lepiej znający te sprawy. Ja sądzę, że jeśli jakiś kacyk wybijać zaczynał monetę, to znaczy, że musiał za coś płacić, srebro zaś dostawał od swojego patrona, który zlecał mu robotę do wykonania, na zajętym przez niego terenie. Mennicę wydzierżawiał oczywiście od razu Żydom, bo niby komu miał zlecić tę robotę. No i trudno mi też uwierzyć, że to ludzie takiego kacyka kontrolowali obieg pieniądza. Musieliby być specjalnie przeszkoleni i rozumieć tekst pisany, w dodatku pisany niewyraźnie. To jest nie do uwierzenia. Kontrolą obiegu pieniądza na zlecenie księcia mogły zajmować się tylko wyspecjalizowane instytucje finansowe, także przysłane tu przez tych co zlecali księciu różne misje polityczne na odległych, ale interesujących ich obszarach. Tak by należało rozpocząć pisanie historii dla dorosłych. To się jednak u nas nigdy nie stanie albowiem my musimy wierzyć, że Łokietek wyemitował sobie złote dukaty, żeby podkreślić swoje znaczenie. W czyich oczach, że spytam? I co z tymi dukatami robił? Pokazywał je w polskim pawilonie na wystawie światowej w Merseburgu? Powoli dochodzę do wniosku, że krakowskie środowisko uczonych humanistów jest organizacją przestępczą, którą należałoby wyaresztować i osadzić w najciemniejszym lochu, bez odrobiny światła. I tak trzymać ich tam póki nie zaczną mówić ludzkim głosem.

Dlaczego tak musi być? Bo polska historia także ma swoich sponsorów, którzy nie chcą by wyglądała inaczej. Jeśli do tego dołożymi zidiocenie i przyrodzone ograniczenia akademików strzegących prawd przedwiecznych, widzimy w jakiej pułapce się znajdujemy. Powtórzę więc co powinno zrobić państwo samodzielne i poważne, w zakresie propagandy. Powinno opłacić duże zespoły badawcze zajmujące się po całym świecie celowym poszukiwaniem archiwaliów – z najdawniejszych epok dotyczących Polski. Być może się mylę, być może wszystko dla niektórych jest jasne i wiadomo już, że nie ma czego szukać, bo to co jest, znajduje się pod kluczem, a reszta społonęła w wojnach wywołanych w obronie denara Mieszka wyrysowanego cyrklem i obciętego nożyczkami do paznokci oraz łokietkowego dukata. No, ale chyba wolno mi postawić taki postulat? Tymbardziej wolno, że pieniądze, które z całą pewnością wystarczyłyby na takie projekty przeznacza się dla Jeana Reno, żeby opowiadał o choince. Przepraszam, ale nawet jeśli błądzę, nie chcę mieć nic wspólnego z tymi historiami i nie chcę, by państwo, którego obywatelem jestem finansowało ten idiotyzmy.

Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl

  23 komentarze do “Oszukana propaganda, oszukane państwo”

  1. Zastanawiam się, na ile bardziej potrzebna jest prawda, a na ile świadomie kreowana legenda.

    Chyba można wyodrębnić sferę prawdy historycznej i sferę kreowanej legendy.

    W pierwszej sferze doskonałym pomysłem jest sprawdzenie rzadkich, egzotycznych źródeł. Państwo jest jednak bierne, przypomina mi się przewodniczka z pałacu w Radziejowicach. Zapytana o popiersie Krasińskiego stojące przy wejściu i przyczynę aresztowania i zagłady w Dachau, spojrzała cielęcymi oczami … Potrafiła co najwyżej deklamować wyuczone zwrotki, banały dotyczące pałacu i Chełmońskiego, którego poszerzona wystawa właśnie się tam odbywała. Zejście z tej wąskiej ścieżki grozi natychmiastowym zatonięciem. I to jest cecha większości państwowych przewodników – od tych najniższych stopniem, rekrutowanych spośród rodziny lub znajomych burmistrza i jego kliki, po ministrów.

    W sferze legendy należy wykorzystywać wszelkie informacje, nawet jej strzępy, które mogą zamienić się w skuteczny przekaz. Pomijając nasze samopoczucie, ma to znaczenie w każdej, zwłaszcza międzynarodowej relacji. Oczywiście nic nie zastąpi realnej siły i wskaźników, ale…

  2. Legenda musi być dobrze dofinansowana, żeby pełnić swoją funkcję. Nie można zrobić legendy nędznej i płaskiej i oczekiwać, że przyniesie ona sukces

  3. Państwo nasze boi się prawdy historycznej (co świadczy, że „nasza” Niepodległa chodzi cały czas na pasku innych), a roli legendy to już w ogóle nie rozumie. Zatem jak tu mówić o konstruowaniu doktryny Polski?

  4. Bicie własnej monety powinno przynosić korzyści. Pytanie, skąd pochodzi surowiec do jej bicia? Czy jest wyrazem pozytywnego bilansu handlowego lub płatniczego? Sprzedajemy nasze towary i otrzymujemy monety lub kruszec? No ale jeżeli jest to drenaż metalu z danego kraju – to fakt, jest to przerzucanie kosztów. Ale każdy z przypadków musi być po prostu zbadany.

  5. Gabriel, bardzo Cię proszę, jeśli możesz, wrzucaj linki do tekstów które cytujesz/o których wspominasz.
    Np. nie wszyscy którzy Cię czytają znają blog Piotera, ja na przykład nie znałem, dopiero teraz odsłuchuję jego teksty na http://pioter.szkolanawigatorow.pl/, są bardzo ciekawe.

  6. Niestety, ustnym przekazem można co najwyżej uratować strzępy ludowego folkloru!

    Reszta potrzebuje planowego budżetu, pomijam, że przede wszystkim polityki na podstawowym poziomie (casus muzem Polin, muzeum Auschwitz itp, gdzie raczej nie budujemy skutecznej legendy).

    No i wspaniałe tematy leżą odłogiem, choćby Enigma i ośrodek w Pyrach, do którego powinny być kierowane pielgrzymki z całego świata.

    Albo profesor Bryła i słynny most w Maurzycach – niby jest tablica, jest parking, ale np. brakuje iluminacji, większych i liczniejszych znaków drogowych i sam nie wiem czego. W każdym razie zanim się tam zatrzymałem świadomie po raz pierwszy, wiele razy mijałem most obojętnie, mimo, że wiedziałem, że jest to jakiś ważny obiekt. Jednak żaden znak nie podpowiedział mi – musisz się tu zatrzymać, bo warto!

    W Warszawie z kolei zabijana jest legenda Reduty – zachowane miejsce, ze szczątkami żołnierzy, lejem po wybuchu i wciąż łatwymi do wydobycia artefaktami jest wyrywane przez amatorów z rąk developerów przy rachitycznym wsparciu dzielnicy i państwa.

    W obliczu tego na co znajdują się pieniądze, i to w znacznych ilościach, trudno być optymistą.

  7. W Koronie Królów jest scena, gdzie krytykują kuchnię polską, a chwalą węgierską pokazując na stole paprykę. I to jest kwintesencja tego filmu i całej polityki historycznej.

  8. Mój ojcie, z zamiłowania historyk, ogląda ten serial i wyłapuje ciekawe rzeczy. Jest tam ich sporo, można rzec, jeden na drugim. No i aktorzy znani z reklam żabek, loterii i innych takich.

  9. Dokladnie…

    … „nasze panstwo”  nie ma zielonego pojecia o prawdzie historycznej… a ci co wiedza sa nia  PORAZENI  i  PRZERAZENI… bo jak to napisal wyzej Jimmy – „zejscie z tej sciezki grozi zatonieciem”  !!!…

    … ale nawet jesli – chwilowo – te gamonie polityczne nie zejda  to i tak przed zatonieciem sie nie uchronia… to tylko kwestia czasu  !!!

  10. Swietny wpis, Panie Gabrielu…

    … kontynuacja mistrzowskich, wikingowych wpisow Stalagmita… no i ta dyskusja z genialnymi komentarzami Piotera… caly czas jestem pod ogromnym wrazeniem… a w glowie  BURZA  mysli i refleksji.

    Cos  nadzwyczajnego  !!!

  11. Nie jestem pewien, czy państwo boi się prawdy historycznej (może i tak jest w rzeczywistości), ale jestem przekonany o bylejakości kadry urzędniczej (zarządzającej?) państwa, jak i kadry naukowej(w swoich masach, rodzynki są zawsze). Pieniądze bierze się za pozorowana pracę, a nie za konkret, a tu trzeba by się napracować, od nowa! Czego my żądamy?

  12. Ale co się temu dziwić?

    Skoro jest się jedynie zarządcą bantustanu to jak można krzewić pamięć o przebiegłych, zapobiegliwych książętach, królach i biskupach. Przecież ta świadomość boli, bo w przeciwieństwie do ludzi czynu z tamtych czasów ci są w stanie jedynie zaciągnąć kolejny kredyt u Niemca albo Żyda – przetransferować dług z jednej kredytówki na nową.

    To nie jest na rękę ani tym pożal się Boże politykom i ministrom ale i obecnym hierarchom kościelnym zażywającym świętego spokoju pod konkordatowym parasolem.

    Dopóki nie polecą głowy jak głowa Zborowskiego to koniunktura na obóz zdrady i zaprzaństwa będzie trwał w najlepsze.

  13. Ja sie dziwie i nie dziwie…

    … sytuacja dzisiejsza jest bardzo powazna, wiekszosc z nas juz albo za niedlugo zda sobie sprawe z tego zaklamania i obludy w jakiej jestesmy…

    … prawde napisawszy,  jako pojedynczy obywatel to nie mam na to glowy co sie dzieje, do czego doprowadzono i nadal doprowadza sie… bo przeciez ten burdel nie dzieje sie sam z siebie, „ktos”  nim dyryguje i zarzadza  !!!

    I masz absolutna racje dopoki nie poleca glowy… wazne i wielkie… to  ten CYRK  zdrady i zaprzanstwa bedzie trwal nadal… tak wiec te zlodziejskie, zaprzane od dziesiecioleci lby  musza zaczac leciec, nie ma innego wyjscia… i nie ma co straszyc spoleczenstwa „szalonym albo nieobliczalnym” Putinem czy innym Koreanczykiem…

    … ja czekam juz tylko na te lecace ze stolkow  PUSTE  LBY  !!!

  14. By zapobiec szkodom, jakie państwo i ludność ponosiła z powodu zasypania kraju fałszywą monetą, zwołał król Jagiełło w listopadzie 1422 roku zjazd baronów, szlachty i delegatów miast do Niepołomic celem narady nad środkami zapobiegawczymi……….

    Kupiec poznański Jerzy Merkel był tym fałszerzem monet, którzy sami trudnili się biciem fałszywej monety, a więc podlegał karze smierci przez spalenie na stosie.

    A kiedy przyłapali Żyda Fetera na gorącym uczynku puszczania w obieg fałszywej monety to go z wymyślonym ceremoniałem na sosie spalono.

    Ponoć Długosz ubolewał nad zbyt słabym zapobieganiu zalewowi kraju fałszywą monetą:

    lecz nawet znaczniejsi doradcy królewscy i rycerze powiększali swe majątki tą podłą drogą, bezwstydnie i bez bojaźni bożej i ludzkiej…

  15. Nie zapisało mi się to, że Jerzy Merkel miał krakowski obrońców i poręczycieli w związku z czym uniknął kary. Udało mu się w końcu uciec.

  16. Pierwsze cztery ilustracje pochodzą z amerykańskiego ilustrowanego magazynu z roku 1859, gdzie umieszczono wiele przykładów z kolekcji amerykańskich. Pierwsza ilustracja to najwcześniejszy wizerunek postaci Brytanii. Pochodzi z miedzianej monety rzymskiej. Druga, to przedmioty używane w Brytanii zamiast monet. Trzecia i czwarta, to średniowieczne bicie monet. Piąta ilustracja pochodzi z historycznej książki o życiu w Londynie i przedstawia londyńskiego fałszerza monet. Ostatnia ilustracja to satyra Thomasa Rowlandsona (1756-1827) „Świętowanie w Tyburn”. Tyburn to londyński plac egzekucji, który gromadził tłumy. Trzy razy egzekucjom przyglądała się „wyzwolona feministka” Barbara Spencer, dopóki nie trafiła tam 5 lipca 1721 za fałszowanie monet. Została potraktowana łagodnie, jeśli nie liczyć kamieni, którymi obrzucił ją tłum, bo przed spaleniem została uduszona. Dzisiejszy Tyburn to luksusowa londyńska dzielnica Marylebone, która nie przynosi chwały historykom pielęgnującym legendę, że karę śmierci stosowano jedynie za zdradę stanu. Spencer była oczywiście skazana za zdradę stanu. A księża katoliccy? Polecam Tyburn w wiki po polsku.

  17. Zadałeś pracownikowi pytanie o sytuację z II WŚ. Spotkało mnie coś podobnego. W drugi dzień Świąt zwiedzam Wawel i dodatkową wystawę na 100 lecie Niepodległości, gdzie zgromadzono fotki Morelowskiego, Dunikowskiego i innych panów planujących reaktywację Wawelu po wyjściu żołnierzy austriackich. No więc np. Dunikowski zobowiązuje się odtworzyć sufit z głowami wawelskimi, rzeźbi je i rzeźbi, tworzy znakomite twarze …

    Potem wybucha II WŚ, zapewne jest powrót żołnierzy austriackich i rzeźbiarz Ksawery Dunikowski jest w Auszwicu i ma numer 774. Ale tej wiadomości, o tym co spotkało rzeźbiarza w  czasach okupacji, już nie na żadnym fotogramie, a przecież znakomicie wpisywało by się poinformowanie zwiedzających o losie rzeźbiarza, który niestety ale był obywatelem państwa skazanego na zagładę. Dobrze że rzeźbiarz przeżył tą obozową przygodę.

  18. Nebrasko, nie można przedstawiać przodków Niemców w złym świetle a przede wszystkim zwiedzającym. Deutsche Bank tak samo skupuje obligacje skarbu państwa III RP jak i Wall Street.

    Władze nie mogą strzelać sobie w stopę najwyżej mogą potykać się o własne nogi.

  19. no i chyba się potykają o te własne nogi, ale czy wyobrażasz sobie sytuacje odwrotną że rzeźbiarz niemiecki byłby w polskim obozie itd. itd. itd.

    Na Wawelu,  na tej pamiątkowej wystawie była jeszcze świetna fotka z wystawy sztuki europejskiej w Berlinie w 1937 roku, z Dunikowskim w roli głównej. A za dwa lata już organizatorzy wystawy berlińskiej przyszli na nasze ziemie  jak do siebie ….

  20. Dokładnie tak, takie myślenie wpisuje się w postępowanie włodarzy Bydgoszczy, przecież Niemców odwiedzających Bydgoszcz, musi strasznie razić pomnik na Starym Rynku, był jeszcze tzw. szaniec z nazwami miejscowości, w których dokonywali zbrodni, niestety owa budowla została przeniesiona. Pomnik upamiętniający ofiary zbrodni w ogóle, ale szczególnie tych rozstrzelanych w tym miejscu, też próbują co chwilę wyeksmitować, jak na razie nieskutecznie.

  21. Szczerze mówiąc nie podejrzewałem, że jest aż tak, ale chyba masz rację. To jest głupota i serwilizm, zwłaszcza, że większość Niemców nie zdaje sobie sprawy ze skali zbrodni na Polakach. Co najwyżej postrzegają je jako zwykłe, przypadkowe straty wojenne.

    Jeżeli sami zrezygnujemy z pamięci, a przede wszystkim z celowego rozgrywania tej hekatomby, zapomnianego holocaustu, jak napisał prof.Lucas, wytrącimy sobie z ręki potężne i potrzebne narzędzie.

    W Bydgoszczy, w miejscach strasznej, okrutnej martyrologii, obok historycznego opisu z listą imienną ofiar, powinno znajdować się rzetelne pod względem prawnym wyliczenie strat – oszacowanie finansowe strat ludzkich i materialnych. Przyczynek do wyceny wartości strat ludzkich położył tu Walther vel Alfred, miał całkowitą rację. Przy czym wycena człowieka to oprócz wyceny inwestycji w jego wychowanie i wykształcenie powinna być wycena subiektywna cierpienia jego i jego rodziny.

    Tablice z takimi szacunkami otwierałyby oczy przyjeżdżającym Niemcom, ale też polskim lemingom, którym wydaje się, że historia już się skończyła ….

  22. Niemcy byli doskonale przygotowani. Precyzyjne informacje, logistyka…

    Wiemy, że nadal są dobrze zorganizowani, wszelkie informacje dotyczące np. utraconych na rzecz Polski ziem gromadzą w przepastnych i supernowoczesnych archiwach. STawiam tezę, że przechowują tam nawet kurz z opuszczonych mieszkań…

    Jak wygląda symetryczna archiwizacja w Polsce, dotycząca dawnych obszarów Rzeczpospolitej, która przez kilkaset lat stanowiła legalne, pokojowo wybudowane i zagospodarowane państwo? Śmiem twierdzić, że słabo….

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.