cze 012022
 

I znowu zdaje mi się, że taki tytuł już był, ale mogę się mylić. No nic, musicie mi to wybaczyć, nie robię się coraz młodszy. Dziś będzie trochę o technikach dziennikarskich. Najprostsza i najczęściej stosowana technika dziennikarska to znane tu już wszystkim – idziem i widziem. Od tego wszyscy zaczynają, a wielu na tym kończy. Nie będę ujawniał nazwisk, bo każdy je dobrze zna. Trochę bardziej zaawansowaną techniką dziennikarską jest dzielenie włosa na czworo, czyli publiczne omawianie kwestii nie interesujących nikogo poza samymi dyskutantami. Najgłębsze jednak wtajemniczenia dotyczą formuł zaprzeczających. Cóż to jest? Chodzi o to, by zaprzeczać logice, doświadczeniom potocznym, iść w zaparte i udawać, że posiadło się wiedzę dostępną nielicznym. Do takich występów nie przeznacza się zwykłych dziennikarzy, jakichś gryzipiórków, ale ludzi takich jak Lisicki. Napisał on ostatnio na twitterze, że Orban jest politykiem dbającym o interes Węgier i o swoich obywateli. To jest tak kuriozalne, że w zasadzie można zastygnąć w zdumieniu, ale ludzie są do takich numerów przyzwyczajeni, albowiem jest to technika dziennikarska szeroko stosowana przez wszystkich rozpoznawalnych tuzów naszej publicystycznej sceny. Zaskoczeniem może być co najwyżej bezczelność stosującego ją autora, w tym wypadku redaktora Lisickiego. O co mu chodzi? Moim zdaniem ujawnił się on jako moskiewski propagandysta, który – wierząc święcie, że przemawia do głupszych od siebie – usiłuje budować z Ziemkiewiczem tak zwany dyskurs. To znaczy jeden gada o niebie, a drugi o chlebie, ale chodzi o to, by publiczność odniosła wrażenie, że ogląda dialog Sokratesa z Platonem. Osią ich sporu, by ocalić Lisickiego należałoby przyjąć, że fikcyjną, jest Ukraina. Wszyscy jednak wiemy, że chodzi nie o spór żaden, ale o to, by poróżnić Polaków w kwestii ukraińskiej i wskazać im serie całe fałszywych alternatyw. Do tego jeszcze należy to koniecznie uczynić z wielką dozą pogardy dla inteligencji Polaków. Stąd właśnie mamy takie wypowiedzi redaktora Lisickiego, który mówi, że Orban działa dla o obywateli. W rzeczywistości zaś mówi, że Morawiecki nie dba o nas, bo Ukraińców traktuje lepiej. Komunikat Lisickiego jest więc w istocie komunikatem Roli i Olszańskiego, ale przeznaczonym dla aspirujących inteligentów. Jest to, wyprodukowana w Moskwie whiskey zabarwiona bejcą, przez co nabrała pożądanego koloru. I większość konsumentów treści uważa, że to nic złego. W końcu chodzi o dwugłos, dialog, dochodzenie do prawdy i inne, podobne sprawy.

Nie wiem czy zauważyliście, ale temat Ukrainy ma te same właściwości co Jarosław Kaczyński. To znaczy trwale dzieli ludzi, którzy w innych obszarach potrafią się porozumieć. Wynika to z pewnego bardzo głębokiego uzależnienia, wyrastającego na frustracjach. Sporo Polaków potrzebuje mieć wokół siebie kogoś, kim mogliby bezpiecznie pogardzać i kogo mogliby nienawidzić. Padło na Ukraińców z wielu bardzo powodów. Padło też na Rosjan, ale Rosjanie wytworzyli różne zabezpieczenia, od strachu począwszy na tak zwanej kulturę, którą się niektórzy fascynują skończywszy. Istotne jednak jest to, że ci co nienawidzą Ukraińców przeważnie fascynują się Rosjanami, a co za tym idzie nie można traktować tej całej nienawiści i postaw z nią związanych serio, ale jako funkcje propagandy. I choćby ktoś składał uroczyste przysięgi, a nawet podpisywał krwią listy, zaklinając się, że on kocha Moskwę i literaturę rosyjską  naprawdę, nie ma to żadnego znaczenia. Jego emocje nie mają znaczenia, albowiem relacje moskiewsko-ukraińskie służą wyłącznie do polaryzacji Polaków. Próby zaś wyjaśniania czegokolwiek w tych relacjach przeradzają się w jakieś żenujące spektakle. Można być tylko po jednej albo po drugiej stronie. I nie jest to wina ani zasługa Ukraińców, nie jest to też wina i zasługa Polaków. Odpowiedzialni za ten stan są wyłącznie Rosjanie i ich wielofunkcyjna, choć bardzo prymitywna, polityka propagandowa, której efekty musimy oglądać codziennie w wypowiedziach naszych największych, dziennikarskich erudytów.

Od wczoraj twitter żyje tym, że Terlikowski, który ciągle uważany jest za prawicowego dziennikarza i katolika, zgodził się wziąć udział w imprezie Trzaskowskiego, tym całym Campusie. On sam zaś pisze, że przystał na to, albowiem w Polsce za mało jest gotowości do dialogu. To jest doprawdy niezwykłe. Chodzi bowiem Terlikowskiemu o tak zwany „dialog ponad bańkami”, w których gromadzą się wielbiciele tych samych wartości, czyli, żeby certyfikowane przez ośrodki propagandy osoby rozmawiały ze sobą na tematy, które ich różnią rzekomo. Nie wiem czy wszyscy za mną nadążają. Oni nie prowadzą ze sobą żadnego dialogu, albowiem wiedzą, że to jest przedstawienie, na którym mogą tylko stracić. Decyzja zaś Terlikowskiego jest decyzją związaną z honorarium w gotówce, a nie z dialogiem. On sam zaś jest towarem na sprzedaż, można go wylicytować. Oczywiście obawy, że przestanie być takim towarem zapewne ma, ale łagodzi je właśnie poprzez kontrowersje, wynikające z decyzji takich jak ta ostatnia. Nie pierwszy już raz bowiem przez sieć przelewa się fala oburzenia oczadziałych kompletnie ludzi, którym się zdawało, że wystarczy przeczytać jakiś tekst, albo wysłuchać pogadanki, by zorientować się, jak jest naprawdę. Dziwią się oni postawie Terlikowskiego, albowiem jego deklaracje traktowali serio. Podobnie jest i było z Lisickim, który bez specjalnych zahamowani robi z ludzi idiotów, a oni otwierają usta w zdziwieniu, że tak w ogóle można.

Bogna Janke, osoba osobiście odpowiedzialna za zdewastowanie salonu24 i uczynienie z niego pośmiewiska, podała dziś informację, że odchodzi z kancelarii prezydenta i rusza ku nowym zadaniom. Aż się boję pytać co to za zadania. W swoim wpisie bowiem napisała, że udało jej się doprowadzić do pośmiertnego odznaczenia zasłużonego dziennikarza – Zientary i innego, całkiem żywego – Kaźmierczaka, który sprawę Zientary bada do dziś. Drugą zasługą tej pani miała być przygotowywana z udziałem najwybitniejszych polskich dziennikarzy, debata o roli mediów w Polsce. Całe szczęście wybuchła wojna i debatę przełożono, choć pani Bogna przygotowała ją koncepcyjnie. Nawet nie pytam kim są owi „najwybitniejsi polscy dziennikarze”. Sami możemy się domyślić. Jak na osobę ambitną i śmiałą, a także nie bojącą się wyzwań – w końcu zniszczenie salonu to jednak wyczyn – jakoś dziwnie mało tych sukcesów. Unosi się nad nimi smętny duch zamordowanego Zientary, który dawno, dawno temu uwierzył, że dziennikarstwo to rzeczywiście czwarta władza i chciał to swoje przekonanie sprawdzić w praktyce. Okazało się jednak, że się pomylił. Dziś o nim i o misji dziennikarzy orzekać mają ludzie, którzy na jedno skinienie, za dwa złote i pięćdziesiąt groszy, dadzą się kopnąć, pardon, w dupę.

  7 komentarzy do “Panowie dziennikarzowie”

  1. W rozmowie Sommer-Piton obaj panowie zachwalaja Basn jak Niedziedz tom I . Chodzi o ks. Sanguszko. Glowa do gory! Bedzie dobrze. Pozdrawiam

  2. Na Twitterze profesor A.W. pisze: Jaszczur wyszedł. Na YouTube Sommer reklamuje spowiedź Jaszczura. Spektakl trwa. Ale nie sądzę, aby każdy chciał występować w nim w roli kopnietego w d. za 2,50.  Do tego trzeba mieć twarz molestowanego Pierrota

  3. Jasne, obudzili się 12 lat po napisaniu tego tekstu

  4. A kogo obchodzi spowiedź Jaszczura?

  5. Dzisiaj byłem u fryzjerski, która powiedziała, że poprzedni klient powiedział, że przeszkadza mu, że obcina go ukrainka.

    Kobieta Polka, nawet nie była w życiu na Ukrainie a jakiś nakręcony przez tych propagandystów chłop wszędzie się Ukraińców doszukuje.

  6. Terlikowski będzie uprawiał dialog na Campusie? W jakim celu? Chyba nie pozwolą mu przeprowadzić rzetelnej analizy poglądów, faktów itp? Zakładając, że mógłby nieco zamieszać w szarej masie uczestników? Ale chyba nie po to go zapraszają? Będzie pewnie kontrastem lub utrwalaczem opozycji?

    Na pewnych poziomach debata jest niedozwolona, na innych niemożliwa. W pierwszym wypadku nie pozwolą na nią beneficjenci i strażnicy układu. W drugim – zaindukowane trwale, absolutnie nieprzyswajajace jakichkolwiek argumentów mózgi.

  7. Debata jest niemożliwa. W zasadzie moi wszyscy anty-PiSowscy znajomi zachowują się jak oczadziali. Absolutnie nie docierają żadne argumenty i fakty. Nie ma wyważania, jest obsesja, wściekłość, chorobliwa nienawiść. A nie jestem bezwarunkowym miłośnikiem PiSu, bo z takimi też trudno gadać.

    Np idzie atak na PiS , że część Lotosu ma być sprzedana MOLowi, czyli Węgrom, czyli Putinowi. Nie ma kontrfaktu, że ekipa Tuska w zasadzie nie wykluczała sprzedaży Lotosu wprost Rosji. I pomijając Rosję – sprzedaż Lotosu przez PO, czyli w zasadzie quasimonopolu, oznaczała rezygnację z regularnych dochodów do budżetu rzędu kilku setek milionów czy nawet około miliarda rocznie (do sprawdzenia). Komuś na szczęście udało się to zatrzymać. Natomiast obecna fuzja Lotosu i Orlenu nie podoba mi się, choćby z tego powodu, że Lotos miał zawsze gwarantowanej jakości paliwo. Z Orlenem miałem bardzo nieprzyjemne przygody.

    I tak po kolei.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.