wrz 022022
 

Umknął mi niestety moment, kiedy to Władysław Pasikowski został reżyserem patriotycznym. Zorientowałem się dopiero wczoraj, podczas oglądania filmu zatytułowanego „Kurier”, który jest całkowicie zmyśloną opowieścią o misji Jana Nowaka Jeziorańskiego. Już na samym początku napisali – reżyseria Władysław Pasikowski. Potem zaś było jeszcze lepiej. To znaczy podczas napisów końcowych, bo sam film jest kolejną aspirującą biedą. W napisach końcowych ujawniło się, że scenariusz napisali Ołdakowski z Gawinem, a jedną z głównych ról zagrała córka Jacka Kaczmarskiego. Pieniądze zaś na realizację wyłożył Orlen i grupa Energa, no i Muzeum Powstania rzecz oczywista. Co w tym jest dziwnego? To co zawsze – że po tak zwanej „naszej” stronie nie ma zdrowego odruchu, który by nakazywał ludziom mającym dostęp do budżetów pozostawanie w cieniu. Oni muszą gwiazdorzyć i taki Ołdakowski musiał być na liście płac jako scenarzysta, jakby mu było mało dyrektorowania w Muzeum. Z obawy jednak, że ich nazwiska nie pociągną tematu jak należy, a ich scenariusz zostanie przez mało doświadczonego reżysera zrealizowany tak, że nie będzie gdzie oczu podziać, wynajęli sobie Pasikowskiego. I tak reżyser filmów gloryfikujących funkcjonariuszy SB, stał się reżyserem obrazu patriotycznego, w którym zawarte zostały wszystkie wizje związane z okupacją, jakie Ołdakowski z Gawinem pieścili w swojej wyobraźni do chwili, gdy pierwszy raz, jeszcze na studiach, postanowili zostać twórcami. Nie wyszło im co prawda i uznali, że lepiej być działaczem i urzędnikiem niż artystą, ale kiedy już zrobili kariery, mogli sobie zafundować funkcję scenarzysty.

Łatwiej oczywiście opowiedzieć czego w tym filmie nie ma, niż wskazać co tam jest. Podobnie zresztą sprawy mają się z innymi tego rodzaju produkcjami czyli tym całym „Czasem honoru” i „Wojennymi dziewczynami”. W każdym z tych obrazów mamy ładne dziewczyny, które okazują się być bohaterkami lub zdrajczyniami. U Pasikowskiego, Ołdakowskiego i Gawina, mamy córkę Kaczmarskiego, która bohatersko stawia się Niemcom i jakąś nieznaną blondynę, która okazuje się być szpiegiem. Kurier z Londynu zostaje wysłany do Warszawy dwusilnikową Dakotą, samolot ląduje na łące pod Tarnowem, a potem Nowak wraz z jeszcze jednym panem, przedzierają się wśród niebezpieczeństw do Warszawy. Po drodze spotykają całą masę malowniczych typów. Leśnika – volksdeutscha, który ciągnie za sobą rower przez krzaki po to tylko, by strzelić z dubeltówki do partyzantów siedzących na furmance, konduktora, który zamienia się na ubrania z kurierem, przez co ten ostatni nie zostaje aresztowany, innego volksdeutscha, tym razem dobrego, który udaje, że tego nie widzi i wiele, wiele innych, autentycznych postaci, wyciągniętych wprost z przepastnej wyobraźni dyrektora Ołdakowskiego i jego kolegi Dariusza Gawina. Wszystkie one tworzą materię filmu, który będzie teraz narzędziem patriotycznej edukacji przez co najmniej dekadę. A wyprodukowano go w roku 2019.

Najlepsza jest jednak niemiecka agentka. Nowak poznaje ją w Londynie, w sytuacji aranżowanej przez innych agentów niemieckich, którzy udają amerykańskich oficerów. Doris, bo tak ma na imię dziewczyna, nosi holenderskie nazwisko, ale ma szwedzki paszport. Kurier latający do Warszawy, próbuje skonsumować tę znajomość, ale to się średnio udaje. Raz nie może, bo łamie sobie rękę, a drugi raz znów nie może bo spotyka gen. Sikorskiego i ten wysyła go do kraju przez Brindisi. Resztę już mniej więcej znamy – Dakota z dwoma silnikami, Tarnów, partyzanci, volksdeutsche, a w Warszawie znów ta cała Doris, którą tam przewieźli z Londynu Niemcy, żeby mogła rozpoznać swojego niedoszłego chłopaka. On jej w Londynie naopowiadał historii o kościele św. Krzyża i figurze Jezusa, a ona, zjawiwszy się w Warszawie, natychmiast postanowiła odnaleźć ten kościół, przypuszczając – ach ten instynkt szpiega – że może go tam spotkać. Jej działania asekurowane są przez dwóch niemieckich oficerów, którzy niestety nie okazują się tak sprytni jak kurier z Londynu. Cóż tu rzec? Myślę, że film ten jest odpowiedzią na nurtujące nas pytanie, dlaczego dyrektor Ołdakowski nie wziął do swojego sklepiku książki majora Sujkowskiego. Tej drugiej zaś – o kobietach w konspiracji – pewnie nawet nie dotknął. Jeśli ktoś kreśli takie scenariusze, czego można się po nim spodziewać? Czego można się spodziewać po ludziach, którzy z kobiet pracujących w konspiracji robią jakieś tajemnicze żółwie ninja i dorabiają im motywacje korporacyjnych szczurzyc, pogłębionych psychologicznie narzędziami wprost z amerykańskich poradników?

W jednej, jakże skromnej książeczce, zatytułowanej „Sylwetki” jest więcej prawdy o konspiracji i tworzących ją kobietach niż we wszystkich wspomnianych tu produkcjach telewizyjnych. Nikt jednak nie nakręci na jej podstawie ani jednego odcinka żadnego serialu. Bo rzeczy, które tam opisano są po prostu nie do uwierzenia. Choć mają przecież wszystkie certyfikaty autentyczności. Tyle tylko, że ta autentyczność nie podoba się ludziom decydującym o historycznej i patriotycznej edukacji. Nikt bowiem nie uwierzy w to, że można samemu zarazić się cholerą, żeby wypróbować skuteczność preparatów, którymi następnie miano infekować niemieckich żołnierzy. Nikt nie uwierzy w banalność zdrady, pociągającej za sobą dziesiątki męczeńskich śmierci. Nikt nie zniesie opisu rozstrzeliwań kobiet wyciąganych nago z izolatek na Pawiaku i wleczonych w ruiny getta. To są sprawy pozostające daleko poza malowniczymi ogrodami wyobraźni panów dyrektorów muzeów i fundacji, którzy tworząc, muszą przede wszystkim zaspokoić własne jakieś, trwające wiele już lat deficyty. I w tym pomaga im pan Władeczek Pasikowski, autorytet niekwestionowany i wielkość pierwszej klasy. Można się nim pochwalić kolegom na trzepaku i tym co siedzą w piaskownicy i każdy z całą pewnością zrozumie, że oto zrealizowano rzecz naprawdę wybitną.

Zwróćcie uwagę, że mamy tu do czynienia z ludźmi w moim wieku, dojrzałymi, którzy powinni mieć świadomość swoich ograniczeń i charakterystyczną dla istot dojrzałych pewność, że są na właściwym miejscu. I oni tego nie mają. Pomyślcie teraz, co będzie jak za realizację wszystkich ważnych misji propagandowych wezmą się młodsi. To dopiero będzie dramat. Ci przynajmniej rozumieją ograniczenia dystrybucyjne, wiedzą, że takiego filmu jak ten cały „Kurier” nie da się pokazać nigdzie poza telewizją polską, a i to po znajomości. Ci, którzy przyjdą po nich nie będą tego rozumieli. No, ale może to i lepiej, może przyjdzie na nich jakieś otrzeźwienie. No chyba, że wszystkie te brednie zweryfikuje samo życie. To znaczy działania ruskich na Ukrainie, tchnące samą wojenną autentycznością i reakcja Niemców na wyliczoną sumę odszkodowań, która z pewnością ujawni prawdziwe intencje ich polityki wobec nas.

Jeśli ktoś chce pomóc Władysławie, tutaj jest numer jej konta

Władysława Rakowska

98 1020 1055 0000 9902 0529 0566

Pogrzeb jej mamy Julii odbędzie się w poniedziałek. Msza święta o 11.00 w kościele Przemienienia Pańskiego w Łąkach, w Grodzisku Mazowieckim. Pochówek na nowym cmentarzu we wsi Szczęsne, po mszy.

  6 komentarzy do “Patriotyczny program Władysława Pasikowskiego czyli film wychowujący prawdziwych Polaków”

  1. Córka Kaczmarskiego jest dzieciobójczynią – w jednymi wywiadów mówiła o swoich aborcjach.

    A reparacje – całkiem niedawno w Najwyższym Czasie był wywiad z prawnikiem analizującym te zagadnienia, w którym szacował on straty znacznie wyżej, jeśli dobrze zrozumiałem, dodawał potencjalne cywilne roszczenia. I obawiam się, że miał rację.

  2. tekst Kondrata do Pazury w 'Psach’ na wysypisku wciąż jest aktualny / scena zaprzedania duszy sbka żwirskiego samemu diabłu wcielonemu w Grossa w knajpie przy wódce jest warta oskara / film nie był o gloryfikacji sbków tylko o tym jak się urządzają w PL po 89 i jak do tego urządzania doszło

    Niemcownia zakończyła spłacanie reparacji wojennych Brytyjczykom za p i e r w s z ą WŚ  w 2010 roku …   PL ma kwestię swoich reparacji konsultować z izraelskimi kancelariami i prawnikami …  nie wiem czy jeszcze trzeba cokolwiek tłumaczyć …  na razie widzę 2 pieczenie na jednym ogniu, ale to dopiero początek imho. pzdr.

  3. mnie się najbardziej podobało że kurier nie umiał jeździć na rowerze.

    /pierwsze sceny po wylądowaniu na polskiej ziemi  tej dwusilnikowej Dakoty/

  4. Jimmy, ale z tą dzieciobójczyną to żarty, prawda? Porównaj sobie np. historię Katarzyny z Sosnowca do Kaczmarskiej to może zobaczysz różnice. Poziom twojego odklejenia od rzeczywistości jest porównywalny z Ogi Ugonoh i jej pojęciem o kolonializmie i rasizmie.

    A może te odszkodowania to już jedyny ratunek dla gospodarki? Plan B Pisiorów.

  5. To jest właśnie ich sukces, że uzyskali taki poziom świadomości w kwestii zabijania.

    I zobacz – mała prowokacja, a nożyce się odezwą.

  6. To usunięcie KILKU ciąż nie jest dzieciobójstwem ?Kto tu jest odklejony od rzeczywistości ?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.