Wątek ten powtarza się we wszystkich prawie wspomnieniach, w których autorzy opisują postać Józefa Piłsudskiego. Chodzi o jego magnetyzm, o to w jaki sposób uwodził ludzi i jak ich sobie podporządkowywał. Zważywszy na popularność w początkach XX wieku technik psychologicznej manipulacji, hipnozy i innych podobnych satanizmów, sprawa ta wydaje się być niezwykle ciekawa. Tym ciekawsza, że Hipolit Korwin Milewski ( kochamy Cię Hipolicie!) jest jedną z nielicznych osób, która czarowi Piłsudskiego nie uległa. To znaczy, że Hipolit Korwin Milewski nie popadł w ślepe uwielbienie dla niego, anie też nie zaczął go nienawidzić z całej duszy, jak się zdarzało niektórym. Hipolit Piłsudskiego rozpoznał, a następnie ze smutkiem, biorąc po uwagę jego wpływy, zlekceważył. To nie jest byle co moim zdaniem, zwłaszcza jeśli zważymy, że ksiądz Marian Tokarzewski, mimo wszystkich wątpliwości jakie miał wobec Józefa Piłsudskiego, stał bezwzględnie po jego stronie, przeciwko jego własnym współpracownikom. To jest oczywiście efekt tego sławnego magnetyzmu, który spowodował, że ksiądz infułat wpadł w tę samą pułapkę, w którą wpadali niżsi dworacy moskiewscy – car jest dobry, ale rada przy nim, to zbrodniarze. Piłsudski musiał zdawać sobie sprawę z wpływu jaki wywiera, inaczej by go po prostu nie wywierał. A to stawia go w pozycji niewesołej moim zdaniem, jeśli prześledzić uważnie i dokładnie historię XX lecia.
No, ale wróćmy do Hipolita. On się nie dał, a to z tego powodu, że był człowiekiem wychowanym przez starą szkołę racjonalizmu francuskiego, a także był posłem do Dumy rosyjskiej, gdzie naoglądał się różnych rozemocjonowanych świrów próbujących przepchnąć swoje pomysły i zainteresować nimi osoby trzecie. To wszystko wytworzyło w Hipolicie Milewskim naturalną odporność na wszelkie magnetyzmy. O wiele większą niż tak, którą miał w sobie Edward Woyniłłowicz. Przypomnijmy sobie bowiem w jak ciepłych słowach opisywał on Kronenberga i jakie wiązał z nim nadzieję. We wspomnieniach Hipolita ktoś taki jak Julian Kronenberg po prostu nie występuje. Występuje za to Piłsudski oraz rozszyfrowana zostaje jego metoda prowadzenia polityki. Demaskacja ta następuje od razu, w momencie kiedy skierowawszy na Hipolita swoje przenikliwe oczy, Ziuk poruszył kilkakrotnie wąsami. To wystarczyło, żeby Milewski zorientował się kogo ma przed sobą i jakie są rzeczywiste zamiary tego człowieka.
Trzeba się teraz zastanowić nad rolą jaką pełnią wąsy w uwodzeniu tłumów. Uwodzenie kobiet ma tu daleko mniejsze znaczenie, choć pewnie wąsy grają w tym procederze też jakąś rolę. Nie wiem, nie mam wąsów. Wiek XX to wąsy Clemenceau, starego morsa, wąsy Piłsudskiego, wąs Hitlera i wąsy Stalina. Oczywiście, tak się złożyło, to wszystko przypadek i nie ma co nad tym deliberować. Moim zdaniem jest o czym mówić. Trzeba by sprawdzić czy gdzieś, w jakichś przemądrych okultystyczno-psychologiczno-satanistycznych księgach nie jest napisane, że wódz, prorok czy jak ich tam nazwiemy powinien mieć wąsy. Jakie to winny być wąsy i co on musi z nimi robić, żeby wywierać jak najsilniejsze wrażenie i magnetyzować wszystko wokoło. Taka zabawa na niedzielne popołudnie. Stoi to gdzieś czarno na białym, czy nie? A póki co spotkanie Hipolita Milewskiego z Józefem Piłsudskim.
W tym samym miesiącu październiku przyjechał z Paryża znany petersburski inżynier p. Słaboszewicz z wiadomością, że jakoby Rada Najwyższa ma się zająć niebawem ustanowieniem granic wschodnich Rzeczypospolitej, że sprawa nie stoi wyśmienicie i że jest mocniej popierana przez naszych przeciwników niż z naszej strony, i w tym celu prosił wyżej wspomnianego pana Kognowickiego, aby urządził u siebie zebranie bardziej kompetentnych kresowców, na którym, pamiętam, byli prócz mnie p. Stanisław Łopaciński z Inflant polskich, p. Aleksander Meysztowicz, hr. Marian Plater, p. Tomasz Zan z Kowieńszczyzny, p. Stanisław Wańkowicz jednocześnie z ziemi wileńskiej i z mińskiej, i paru innych. Ponieważ brakowało przedstawicieli Wołynia, Podola i Galicji Wschodniej, postanowiono po określeniu życzeń obecnych i dla rozszerzenia i wzmocnienia akcji przenieść ją do Warszawy. Udałem się do niej koło l listopada. Tam przyłączyli się do narad prof. Szymon Askenazy, prof. Kamieniecki (poseł na sejm), Stanisław Horwatt, były członek Rady Państwa, Ignacy Szebeko (tak samo), hr. Leon Łubieński, były członek Dumy Państwowej, Podhorski, inżynier Sużycki i paru innych rzadziej na posiedzenia uczęszczających. Odbyły się dość liczne posiedzenia w mieszkaniu księcia Stanisława Lubomirskiego w pałacu Potockich, na których rozpatrzono i kwestię granic, i metodę dla przeprowadzenia naszych dezyderatów. Co do pierwszych jednogłośnie przyznano, że chociaż teoretycznie i prawnie należałoby się trzymać granic 1772 roku, jednakże w celach większej spoistości wskrzeszonej ojczyzny i aby nie obciążać jej zbytkiem obcych elementów, wypada obecnie domagać się tylko tych ziem, w których polski element jest dostatecznie liczny i silny, żeby stopniowo i pokojowo spodziewać się dobrowolnej asymilacji elementów obcych, tj. domagać się linii, która by od północy ku południowi objęła, jak następuje:
Inflanty polskie czyli powiaty: drysieński, dynaburski, rzeczycki i luczyński, dalej powiaty lepelski, połocki, witebski i siebierski, całą Litwę Kowieńską z uwzględnieniem jej odrębności językowej, zachodnią część byłej guberni mohylewskiej, całą byłą gubernię mińską aż do połączenia Prypeci z Dnieprem, a odtąd ciągnęłaby się brzegiem rzeki Teterów od miasteczka Konstrantynów ku Dniestrowi z włączeniem do Rzeczypospolitej całego Wołynia i trzech do czterech zachodnich powiatów dawnej guberni podolskiej aż do granicy besarabskiej (większości Podola i całej Kijowszczyzny za zgodą pochodzących stamtąd pp. Horwatta i Podhorskiego postanowiono, wyrzec się, aby nie wcielać do Rzeczypospolitej zbyt wielkiej liczby prawosławnych Rusinów).
Co do stosunku tych ziem do rdzennej Polski uważano, że przy takich rozmiarach byłoby ostrożniejsze nie wcielić ich do jedynego Państwa, lecz na pewien czas wskrzesić dawną Unię, ciasną na zewnątrz, luźniejszą wewnątrz, przynajmniej pod względem administracyjnym i ekonomicznym.
W końcu jednogłośnie przyznano, że dotychczasowa postawa jeszcze egzystującego Komitetu Narodowego (było to w czasie ciężkiej choroby, potem dłuższej podróży do Afryki p. R. Dmowskiego) w kwestii naszych Kresów i znane jego tendencje restrykcyjne nie pozwalają powierzyć jemu wyłącznie obrony naszej tezy przed Radą Najwyższą i że Rząd Polski powinien tę obronę powierzyć osobnej nielicznej deputacji.
Całe debaty, toczące się wśród zebrań nigdy nie przewyższających tuzina uczestników, nosiły rzadki charakter dojrzałości, spokoju i prawie zawsze jednomyślności. Po przegłosowaniu tylko co wyjaśnionych myśli wytycznych postanowiono streścić je w formie umotywowanego memoriału, który przedstawiony i aprobowany na ostatecznym posiedzeniu tego zebrania byłby złożony w jego imieniu ministrowi spraw zagranicznych (wówczas jeszcze p. Paderewskiemu) i Naczelnikowi Państwa.
Redakcję memoriału powierzono mnie. Po kilku dniach był gotowy, z małymi zmianami przez wszystkich aprobowany, a ponieważ większość członków się rozjeżdżała, wybrano deputację w osobach mojej i p. Horwatta, Słaboszewicza i Sużyckiego. Ledwie potrzebuję dodać, że w tym memoriale nie wyrażałem wyłącznie i absolutnie moich własnych myśli, sądząc co do mnie, że projektowana linia graniczna szła na wschodnich brzegach Dźwiny i Dniepru trochę za daleko, lecz wyrażałem, jak to powinno być, zdanie i postanowienie większości. Nie podaję przy końcu jako aneksu dosłownej treści tego memoriału, bo jak się okazało z tekstu traktatu ryskiego, żadnego wpływu na losy sprawy nie wywarł.
Nim memoriał został zupełnie na czysto przepisany i podpisany, Ministerium p. Paderewskiego upadło. – Nastąpił gabinet p. Skulskiego z p. Patkiem na czele ministerstwa spraw zagranicznych, który wnet po nominacji wyjechał za granicę; dowiedzieliśmy się, że kwestia granic wschodnich obecnie rozstrzygnięta nie będzie (jak wiadomo, została ustalona dopiero w 1923 r.). Wobec tego wszystko straciło na aktualności. Niemniej moi towarzysze znajdowali, że należy kwestię oraz żądania naszej narady zakomunikować Naczelnikowi Państwa, i w tym celu wystarali się dla nas czterech o specjalne przyjęcie. Wybrałem się na nie bez nadziei jakiego praktycznego rezultatu, raczej z ciekawości poznania się z bądź co bądź bardzo niepospolitym człowiekiem. Moi koledzy pp. Horwatt, Słaboszewicz i Sużycki prosili mnie, abym w ich imieniu przemówił. Wolałem wprost prosić Naczelnika Państwa, aby pozwolił mi odczytać mu nasz memoriał. On zaś odrzekł, że nie posiada dość stałej uwagi, żeby podczas czytania nie ulec dystrakcji, i prosił, abym mu słownie wypowiedział nasze poglądy i postulaty, co też zrobiłem, właściwie powtarzając prawie dosłownie treść memoriału, co mnie jako redaktorowi jego było łatwe. Słuchał z uwagą, ani razu mi nie przerywając i podczas mojej co najmniej trzydziestominutowej perory zauważyłem jeden szczegół, który na człowieku zbyt otwartym, jakim jestem, zrobił niekoniecznie dodatnie, wrażenie, mianowicie, że systematycznie unikał wzroku człowieka, który do niego przemawiał, jak gdyby nie chciał mu dać możności wyczytania w jego oczach, wrażenia rozwijającej się mowy. W mojej dość długiej i obfitej karierze oratorskiej zawsze miałem zwyczaj patrzeć prosto w oczy najczęściej dwom czy trzem wybranym słuchaczom, w ich wzroku wyczytywać wrażenie moich słów, aby do nich dodawać potrzebne ingrediencje. Większość aktorów czyni to na scenie jak kucharz, który próbuje palcem gotującą się potrawę i dodaje do niej tę lub ową przyprawę. Gdym skończył, p. Piłsudski zabrał głos i zawiązała się między nim a moimi kolegami dość ożywiona rozmowa, w której oprócz jednego razu czynnego udziału nie brałem. Starannie, unikając wszystkiego, co by mogło wyglądać jako obietnica lub wyjaśnienie swoich postanowień, szczególniej zastanawiał się bystro i jasno nad trudnościami, na jakie napotka urzeczywistnienie naszego programu. Między innymi nawiązując do naszej myśli, że akcja dla ustalenia naszych granic wschodnich, właściwie skierowana obecnie przeciw dzierżącym Rosję w swoim ręku bolszewikom, wymagałaby porozumienia z kontrrewolucyjną akcją rosyjską, którą wówczas prowadził generał Denikin, p. Piłsudski opowiedział nam następny szczegół, który w wielkiej mierze usprawiedliwia go od uczynionego mu później przez prasę berlińską zarzutu, że jakoby w końcu 1919 roku porozumiał się z bolszewikami i odmówił czynnej pomocy polskiego wojska wówczas jeszcze walczącemu Denikinowi. Otóż jakoby p. Piłsudski, słusznie moim zdaniem, nie chcąc kosztem Polski wyciągać kasztanów z ognia dla p. Denikina, żądał, żeby w razie powodzenia obu antybolszewickich wojsk Polska miała zagwarantowane i w zasadzie określone granice wschodnie od strony restaurowanej Rosji. W tym celu były prowadzone z generałem Denikinem formalne, otwarte pertraktacje, przy czym ostateczne wymagania generała Denikina były następne: przyznawał zupełnie niepodległe Państwo Polskie, złożone z byłego Księstwa Poznańskiego, Galicji Zachodniej i byłej Kongresówki – pozostawiając jednak tutaj kwestię Chełmszczyzny „odkrytą”. Co do reszty Kresów, już będących lub mogących podczas operacyj obu wojsk popaść w ręce wojsk polskich, aż do końca wojny z Bolszewią i restauracji prawidłowego rządu rosyjskiego, stan tych wszystkich niegdyś lub nawet w tej chwili polskich terytoriów byłby następny: Polska okupacja wojskowa przy natychmiastowym wprowadzeniu zarządu cywilnego rosyjskiego (polskaja wojennaja okupacja pri niemiedlennom wwiedenii ruskawo grażdańskawo uprawlenia). Co do mnie, rozumiem, że p. Józef Piłsudski na taki program się nie zgodził.
Ciekawym szczegółem tej rozmowy, bo malującym całą umysłowość męża stanu, był następny. Pan Piłsudski mocno nastawał na to, że prosty lud na Kresach właściwie nie jest polskim, żadnego patriotyzmu polskiego odczuwać nie może i trzeba by było wyjaśnić, co Polska tej ludności przyniesie, aby ją do siebie przywiązać i zyskać jej dobrowolne uznanie. Ponieważ na tej myśli zatrzymywał się z niemałym naciskiem, zabrałem głos i powiedziałem mniej więcej: że jeśli pan Naczelnik Państwa pod tym, co Polska przyniesie tym obcoplemieńcom, szczególnie Białorusinom, rozumie, jakieś ideały, porywy uczuciowe, głośne hasła patriotyczne, polityczne, nawet socjalne, religijne itd., jest pewne że ona im właściwie nic nie przyniesie i przynosić im tego nie warto, bo ci ludzie, których (przynajmniej Białorusinów) dobrze znam, są na te wszystkie pobudki ideowe najkompletniej nieczuli. – Ale za to ci ludzie są wielce praktyczni. Doskonale rozumieją, co im jest potrzebne i korzystne. Nie są jeszcze kulturalni, ale potrzebę kultury już głęboko odczuwają i namiętnie do niej dążą. A tu właśnie Polska może im dać dobro dla nich nieocenione, którego ani od Rosji carskiej, ani od niemieckich okupantów, jeszcze bardziej od bolszewików nie doznali, tj. dobrą i praktyczną administrację. W ogóle we wszystkich krajach polityka, formy rządowe itp. interesują często do namiętności tylko sfery inteligentne lub półinteligentne. Lecz administracja interesuje do żywego najskromniejszego pachołka na wsi. On już czuje, że mu są potrzebne najrozmaitsze dogodności życiowe, których ani on sam, ani jego gmina dostarczyć mu nie mogą, lecz tylko państwo. On już potrzebuje i to coraz gwałtowniej dobrych dróg komunikacyjnych, szkół, szpitali, poczt, dobrych sądów, dobrej policji, instytucyj asekuracyjnych, kas oszczędnościowych itd. itd. To wszystko należy nie do dziedziny polityki, ani do form zewnętrznych rządu, ale do administracji. Niech Polska tym ludnościom obcoplemiennym, pozbawionym dotychczas tak polskiego jak i rosyjskiego patriotyzmu, ale potrzebującym i pragnącym we wszystkich kierunkach postępu, przyniesie to, co się nazywa dobrą administracją, to one się do niej prędko przywiążą i będą jej broniły tak, jak chłop i prostak niemiecki, którzy dali Wilhelmowi II wyssać prawie ostatnią kroplę ich krwi i potu nie dlatego, żeby im szło o wielkość domu Hohenzollernów lub o „Deutschland über alles”, ale dlatego, że niemiecka administracja im dostarczyła masy codziennie odczutych korzyści i wygód, bez których nie mogliby się już obejść. Inaczej mówiąc, czuli się akcjonariuszami ogromnego stowarzyszenia, które im dawało dużą dywidendę.
Podczas tej mówki, wypowiedzianej nie bez swady, na koniec zostałem uszczęśliwiony prostym i ciekawym spojrzeniem wielkiego człowieka, skierowanym wprost w moje oczy; a w jego własnych czytałem jasno: o czym ten stary dziad durzy mi głowę? Wszak ja jestem przede wszystkim politykiem. Polityka polega na rozmaitych zręcznych manewrach, jednych zjednać, drugich obałamucić, trzecim stołka postawić, przede wszystkim zorganizować sobie samemu jak najliczniejszy i najwierniejszy orszak zwolenników, wznosić się w sławę i robić „bajeczną karierę”. A tu mi opowiadają o jakichś drogach, szkołach, szpitalach, kasach itp. gminnych przedmiotach. Od tego są u mnie urzędnicy, którzy dadzą sobie radę, jak potrafią.
Podczas powrotu jeden z moich towarzyszy, p. Sużycki, zapytał mnie, jakie wynoszę wrażenie z naszej rozmowy i z samego p. Piłsudskiego. Odpowiedziałem: co do rozmowy, to mniej więcej się domyślam tego, czego w kwestii naszych granic Naczelnik Państwa się obawia, mniej czego się spodziewa, ale o tym, co zamierza zrobić, nie mam najmniejszego pojęcia; o ile sam je ma, to oczywiście nie chce, żebyśmy się tego domyślali. Co zaś do człowieka, nic o nim panu nie powiem, bo rzadko w życiu spotkałem tak nieprzenikliwego.
Rzeczywiście toczących się już wówczas umów z Petlurą, katem ziemiaństwa polskiego, projektowanej ekspedycji na Kijów i jej następstw nikt się jeszcze nie domyślał, nawet podobno wśród odpowiedzialnego rządu.
Muszę przyznać, że jednego przeze mnie prawie oczekiwanego wrażenia nie doznałem. Pan Józef Piłsudski już wówczas dowiódł, że posiada ten zespół zalet i wad, u nas Polaków bardzo rzadki, który stanowi tzw. przewodników ludzi (conducteurs, d‘hommes). Do nich zaliczano jego wielki urok osobisty, ten częsty dar wybitnych awanturników, np. Napoleona III, Cezarego Borgia i innych mniej udanych, choćby krótkotrwałego meteora, jakim był generał Boulanger; dzięki niemu ci ludzie umieją do siebie przywiązać na wieki niemal wszystkich tych, którzy mieli z nimi styczność osobistą. Że pan Piłsudski ten urok posiada, dowodzi choćby przykład śp. księcia Stanisława Radziwiłła, z którym właśnie wówczas codziennie się spotykałem i często rozmawiałem na obiedzie w Klubie Myśliwskim. Póki „nadczłowieka” osobiście nie poznał, jako rdzenny konserwatysta oburzał się, że Polska mogła postawić na czele państwa znanego powszechnie socjalistę. W jesieni 1919 roku widywałem go w Wilnie, gdzie jako oficer łącznikowy z bawiącymi w Wilnie cudzoziemskimi oficerami, przemieszkiwał w pałacu generał-gubernatorskim. Po kilkudniowym pobycie w czasie inauguracji uniwersytetu Naczelnik Państwa wziął go z sobą do Warszawy jako adiutanta i już koło Nowego Roku zacny i kochany, choć niedaleko widzący Stanisław Radziwiłł nie dopuszczał innego porównania swojego szefa jak z Napoleonem: Cezara uważał za niewystarczającego, a za Hannibala wprost się oburzał. Przyznam się, że tego wrażenia zupełnie nie wyniosłem czy dlatego, że sam bohater nie raczył względem nas, chwilowych gości, ekspensować swego magnetyzmu, czy też dlatego, że jestem na podobne wrażenia bardziej odporny.
W sklepie FOTO MAG zostały następujące numery Szkoły nawigatorów
SN 2 – 22
SN 3 – 29
SN 4 – 17
SN 5 – 39
SN 6 – brak
SN 7 – 7
SN 8 – 17
SN 9 – 16
SN 10 – 13
SN 11 – 18
SN 12 – 31
SN 13 – 35
SN S – 6
A tutaj proszę – zajawka nowej edycji Bytomskich Targów Książki „Rozetta”.
https://www.youtube.com/watch?v=W-ijzjo1XjE
Przypominam także, że w sprzedaży mamy już II tom wspomnień Hipolita Korwin Milewskiego
Teraz ogłoszenia
Nasze książki, prócz Tarabuka, księgarni Przy Agorze i sklepu FOTO MAG dostępne będą w księgarni przy ul. Wiejskiej 14 w Warszawie, a także w antykwariacie Tradovium w Krakowie przy ul. Nuszkiewicza 3 lok.3/III oraz w księgarni Odkrywcy w Łodzi przy ul. Narutowicza 46. Komiksy zaś są cały czas do kupienia w sklepie przy ul przy ul. Przybyszewskiego 71 , także w Krakowie. Zostawiam Wam także link do elektronicznego indeksu naszych publikacji, który stworzył dla nas Pan Marek Natusiewicz. Prace są już ukończone i w indeksie są wszystkie nazwiska z naszych publikacji. Oto link:
http://www.natusiewicz.pl/coryllus/
Wszystkim serdecznie dziękuję za wsparcie naszego projektu komiksowego, który mam nadzieję, zostanie wydany już jesienią tego roku. Będzie to wielki album poświęcony spaleniu Rzymu w roku 1527. Do tej pory udało się nam zebrać ponad połowę środków potrzebnych na produkcję. Dziękuję wszystkim jeszcze raz za poświęcenie i wsparcie naszej sprawy.
Mam nadzieję, że do marca uda nam się zebrać całość. Oto numer konta
41 1140 2004 0000 3202 7656 6218
i adres pay pala gabrielmaciejewski@wp.pl
Wszystkich tradycyjnie zapraszam na stronę www.coryllus.pl
Na papug.pl dałem taki tekst
http://papug.pl/lowcy-ksiezy/
No tak, dziś też chcemy żeby państwo funkcjonowało tak, abyśmy się czuli „’akcjonariuszami” dobrze zarządzanej organizacji.
Ale jednak (vide afery) niektórzy nie chcą sprawnego państwa, chcą traktować państwo jak padlinę do rozszarpania … szkoda.
U Woyniłłowicza, Jałowieckiego, Milewskiego obserwujemy odpowiedzialność za otoczenie, które ma się przerodzić w niepodległe, silne , sprawne państwo. . W transformacji , która jest od II RP dłuższa o 7 lat nie obserwujemy odpowiedzialności za państwo, a raczej jego tego państwa destrukcję.
Nic odkrywczego, ale tak to się w minionym, transformowanym 27- leciu działo, szkoda tych zmarnowanych lat…
Wielka własność, a potem wielcy właściciele zostali zlikwidowani po to właśnie, by obniżyć koszta przekupstwa polityków lokalnych. Przekupienie takiego Radziwiłła to było dla Francuzów w XVII wieku jakieś tam wyzwanie. Przekupienie Petru, czy innego Bieleckiego, no, któregoś z tych fajansiarzy, to jest czapka śliwek i dwa machy sporta.
Świetny tekst, bardzo Panu dziękuję. Kolejny dowód, że w naszym kraju już od dawna na odpowiedzialnych stanowiskach są ludzie, którzy nie mają pojęcia o niczym, a sensowni ludzie, którzy się na czymś znają są odsuwani na boczny tor. I tak jest w prawie każdej dziedzinie życia, nie tylko w polityce. A wspomniany urok osobisty to rzecz bardzo zwodnicza, na ludziach którzy go posiadają można się nieźle przejechać.
Bo to byli dobrzy gospodarze. Wszyscy złodzieje chcą się pozbyć gospodarza, bo może psami poszczuć.
Zob. co napisała dziś p. Bogna Janke…
Wąsy u nas były mniej więcej tym samym co u innych pejsy, które po przemieszaniu kultur jak podejrzewam przeszły w baki (XIX w. i bum w latach 70 XX w.).
A to kilka linków, aby wyrobić sobie opinię:
http://czasgentlemanow.pl/2012/05/zarosnieta-historia-polski
http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,rzeczpospolita?zobacz/sarmackie-fryzury-pierwszych-dekad-xvii-wieku
Jeśli chodzi zaś o symbolikę pogańską, to już nie będę tu linkował, ale jej ślady można znaleźć w sennikach.
Stalagmit – „nie mają pojęcia o niczym” – oni maja pojęcie, na jeden temat jak (Wańkowiczowskie) złapać państwo, które jest dla nich tłustą krową za wymiona a reszcie społeczeństwa przekazać ogon krowi i to co tam się spod tego ogona wyłania.
Czekam cierpliwie (po wczorajszej audycji w RM) na uchwalenie przez sejm obowiązku ujawniania majątków lekarzy a to w celu uporządkowania kolejnych spraw dotyczących zawodu pielęgniarskiego i dotyczących naszej opieki zdrowotnej.
Widziałem. Napisała – i tak wygraliśmy, choć przegraliśmy, fejsbuk zwiększył klikalność, choć realnie zmniejszył i my teraz – to znaczy oni – wrócimy do starego po nowemu.
No właśnie, ujęła Pani sprawę dużo lepiej i wnikliwiej ode mnie.
Ja nie wiem, czy inne czasy, czy co ale ja nie wierzę w żaden magnetyzm. Jakoś jestem przekonany, że to taka figura literacko-retoryczna. Nie wierzę, że ktokolwiek na prawdę czuł ten magnetyzm, myślę że to jak, ze współczesną sztuką „widzi Pan te emocje autora? Tak proszę Pani widzę widzę!”. Na pewno każdy miał jakiś tam powód, żeby tak pisać na pewno Marszałek miał jakieś talenta w relacjach między ludzkich. Ale magnetyzm jakoś do mnie nie przemawia…
czyli stali już nad przepaścią, ale teraz zrobili krok naprzód
Dawno temu pracowałem dla firmy sprzedającej kasy fiskalne. Zorganizowaliśmy pokaz automatów sprzedających bilety, wtedy nowość jakaś. W Warszawie w ZDM na Żelaznej. Salka nieduża, no bo kogo to może zainteresować, pokaz slajdów, jakieś opowiadanie. Stawili się wszyscy pracownicy, no wszyscy, sekretarki, cieć co pilnował drzwi je zamknął i też był. Byłem zdziwiony. Okazało się że wszyscy byli kupieni przez różne firmy aby pilnowali co się w temacie dzieje. Wszyscy, jak jeden mąż i jedna dziwka. Może jak jeden alfons i jedna dziwka.
Jeszcze nie przeczytałem wspomnień pana Hipolita ale chciałem dodać, że takie same wąsy jak Piłsudski miał też Fryderyk Nietzsche. Wygląda na to, że taka była wtedy moda, albo obaj panowie uczęszczali do tych samych szkół uwodzenia tłumów.
Raczej to drugie
Nie wiedzieli, że to przepaść. Nie wiedzieli. Woyniłłowicz jak długo miał nadzieję? Mojej babci nie mieściło się to w głowie, ze można odebrać własność, myślała że to jest możliwe ale za rzeką, gdzieś tam…
Andrzej Jałowiecki który skonał w Auszwicu (syn Mieczysława), też zapewne miał nadzieję, że po II WŚ będzie szacunek dla własności, zapewne ani on , ani córki Dowbór – Muśnickiego , ani wielu, wielu innych nie marzyli o rozwiązaniach zastosowanych w PRL – u.
Nno ale ktoś gdzieś ustalił, że mamy być kasjerami w biedronie, pielęgniarkami u lekarzy (nie lekarzami) , montowaczami aut, obsugiwaczami xeroxu w palestrze, ale nie palestrą itd.
tak właśnie, obniżyć koszty przekupstwa. Tak się zastanawiam, czym pomachano ministrowi Jurgielowi, że w sierpniu 2016 roku odmówił wstrzymania wykonania decyzji o zwrocie 43 działek położonych na terenie Woli o łącznej powierzchni 45 tys. m 2, o który toczy spór z miastem spółka Ryszarda Krauze, która kupiła wystąpiła z roszczeniami do tego terenu na podstawie akcji firmy Zakłady Ogrodnicze C. Ulrich, które to akcje odkupiła od poprzednich właścicieli. Są to tereny wzdłuż Górczewskiej, znacjonalizowane dekretem Bieruta. Krauze reaktywował tę przedwojenną spółkę. Dziwnie to przypomina akcję Boussac’a dotyczącą przejęcia Zakładów Żyrardowskich. A my chcemy sprawnej administracji.
sorry, która wystąpiła z roszczeniami do tego terenu na podstawie akcji firmy Zakłady Ogrodnicze C. Ulrich, które to akcje odkupiła od poprzednich właścicieli. Są to tereny wzdłuż Górczewskiej, znacjonalizowane dekretem Bieruta. Krauze reaktywował tę przedwojenną spółkę. Dziwnie to przypomina akcję Boussac’a dotyczącą przejęcia Zakładów Żyrardowskich. A my chcemy sprawnej administracji.
i nie ma żadnego dziennikarz śledczego, który pójdzie do archiwum i prześledzi sprawozdania z walnych zebrań, bilanse, zadłużenie, hipoteki, oraz współcześnie wpisy w KRS, gdzie Krauze wyprawia z tą spółką różne hocki-klocki.
jak Komorowski zgolił wąsy to przegrał…
Czym skończyło się dla adiutanta Piłsudskiego, księcia Stanisława Radziwiłła to zauroczenie, czy tam uleganie magnetyzmowi Naczelnika…
Czym pomachano całej klasie politycznej, z JK na czele, że nie chcą zwrócić Polakom ziemi?
Coś z tymi wąsami jest na rzeczy, bo doskonale pamiętam plakaty z Wałkiem, stylizowane na Piłsudskiego /taki pomieszany profil Wałka i Piłsudskiego/ podczas ówczesnych wyborów prezydenckich. Przecież wówczas sądziliśmy, że to wszystko prawda /z tymi wyborami Wałka/, ale ten plakat budził jednak niesmak. Jako ewidentne nadużycie. Dzisiaj można mówić – że ewidentna manipulacja. Ale dopiero dzisiaj.
Tak pozbył się własnego juju
http://bi.gazeta.pl/im/83/d0/11/z18679683V,Portret-nieznanego-mezczyzny-z-Wasem–II-polowa-XX.jpg
Jakoś okropnie go zamordowano tego Stanisława, prawda?
Widać nic się nie zmieniło po dobrej zmianie.
A za starych czasów było git:
http://www.rp.pl/artykul/727823-Politycy-napisli-prawo-dla-Krauzego-.html
Bardzo przepraszam ale jak to się „nie mieściło w głowie”? W pierwszym tomie Milewskiego jest opisany cały szereg sposobów i działań, których chwytała się władza autorytarna aby wydziedziczyć i obrać z własności polskich ziemian. To samo we wspomnieniach ks. Tokarzewskiego. O działaniach Hakaty czy działaniach w Galicji, po rabacji, nie zapominając.
P.S. Drogi Coryllusie, jestem w połowie Milewskiego i po holenderskiej SN i mam poczucie, że cała moja wiedza historyczna, jak do tej pory sądziłem – znaczna, poszła się wietrzyć.
Sądzę, że przekupienie takiego Petru to kwestia jednego kwitu wyciągniętego z archiwum. Uderzający jest rozrzut planowanych granic wschodnich między ziemiaństwem a Endecją i Piłsudskim. I potrafili sami się ograniczyć gdy uznali że w wschodnim Podolu za dużo Rusinów. Szacunek dla Milewskiego za przejrzenie Piłsudskiego z marszu.
I co ja mam powiedzieć? A Jacek pisze teraz tekst o Piotrze I. A co ja zamierzam wydać w lutym a potem w marcu, to nawet nie chcę mówić….
Bolszewicy darli mu lampasy ze skóry nóg i w ramiona wbijali gwoździe jako gwiazdki oficerskie. Przed zamordowaniem. Stanisław został pochowany w Nieświeżu. Piłsudski odznaczył księcia – to znaczy – jego sarkofag – Krzyżem Virtuti Militari podczas zjazdu ziemiaństwa w Nieświeżu.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Pi%C5%82sudski_Nie%C5%9Bwie%C5%BC.jpg
A mi moją niezbyt znaczną wiedzę historyczną Gabriel pomógł mi uporządkować. Ale pamięć ma jak słoń, co tam jak słoń, jak Słonisko:)
znaczy, że te faktyczne ośrodki władzy realnej nie zostały ruszone, a my oglądamy cały czas marionetki. Ziemia jest trzymana dla swoich. Nazwisko pana Krauzego znamy. Pytanie, czy on tak sam z siebie jest przenikliwym biznesmenem, czy jeszcze ma za sobą oficera prowadzącego? Przecież to tak wygląda, jakby Polską rządziło kilkadziesiąt rodzin i przy dziewięciu bodajże tajnych służbach o różnych fajnych nazwach, nikt się nie pokusił o zrobienie grafu powiązań szemranych biznesmenów z szemranymi urzędnikami, sędziami, prokuratorami, notariatami, prawnikami. To wszystko jest na wyciągnięcie ręki, tylko trzeba chcieć. Albo musi być wola polityczna.
My to sobie możemy chcieć, ale za co i kiedy to nas nie stać. A dające obcym prawo do interwencji w Polsce można zmienić jednym podpisem i nic to nie kosztuje. Nie da się. Czy w sensie aktu czy w sensie potencji?
Ewa, taka „wola polityczna” w progu anihiluje klasę polityczną. Do gołej ziemi. I ta klasa polityczna o tym wie. Doskonale wie.
Dance macabre nad POLSKĄ własnością jest tu odpowiedzią na wszystko w zasadzie. Reszta to „elektryczne samochody” i ochrona żółwia morskiego. W ekoraju w Brazylii.
Jeszcze o magnetyzmie Naczelnika.
Hipolit miał ponad 70 lat, gdy spotkał się z Piłsudskim w sprawie granicy wschodniej. Przeto był zbyt doświadczonym i mądrym człowiekiem, by nabrać się na te wąsy.
„(…)że jeśli pan Naczelnik Państwa pod tym, co Polska przyniesie tym obcoplemieńcom, szczególnie Białorusinom, rozumie, jakieś ideały, porywy uczuciowe, głośne hasła patriotyczne, polityczne, nawet socjalne, religijne itd., jest pewne że ona im właściwie nic nie przyniesie i przynosić im tego nie warto, bo ci ludzie, których (przynajmniej Białorusinów) dobrze znam, są na te wszystkie pobudki ideowe najkompletniej nieczuli. – Ale za to ci ludzie są wielce praktyczni. Doskonale rozumieją, co im jest potrzebne i korzystne. Nie są jeszcze kulturalni, ale potrzebę kultury już głęboko odczuwają i namiętnie do niej dążą. A tu właśnie Polska może im dać dobro dla nich nieocenione, którego ani od Rosji carskiej, ani od niemieckich okupantów, jeszcze bardziej od bolszewików nie doznali, tj. dobrą i praktyczną administrację. W ogóle we wszystkich krajach polityka, formy rządowe itp. interesują często do namiętności tylko sfery inteligentne lub półinteligentne. Lecz administracja interesuje do żywego najskromniejszego pachołka na wsi. On już czuje, że mu są potrzebne najrozmaitsze dogodności życiowe, których ani on sam, ani jego gmina dostarczyć mu nie mogą, lecz tylko państwo. On już potrzebuje i to coraz gwałtowniej dobrych dróg komunikacyjnych, szkół, szpitali, poczt, dobrych sądów, dobrej policji, instytucyj asekuracyjnych, kas oszczędnościowych itd. itd. To wszystko należy nie do dziedziny polityki, ani do form zewnętrznych rządu, ale do administracji.” takie motto nad wejściem do MSW 🙂
„o czym ten stary dziad durzy mi głowę? Wszak ja jestem przede wszystkim politykiem. ”
I tu jest chyba wszystko na temat systemów demokratycznych i tego co nam przyniosły. To raczej nie przypadek, że tacy ludzie jak Woyniłłowicz, Milewski czy podobni do nich – jak ci, którzy ustalili opisane tu memorandum dot. wschodniej granicy Polski – nie doszli do najwyższych kręgów władzy. Bo są odporni na magnetyzm albo trudno ich przekupić (czyli na poważnie jedno pewnie i to samo). I to samo jest dzisiaj.
Podtrzymuję moją metaforę Hipolit „Szalony Koń” (Korwin-Milewski). Szkoda tylko że nie miał tych paru tysięcy Lakotów za sobą. Jest szansa że poprowadziłby zwycięską szarżę najpierw w Dumie potem w Radzie Najwyższej i Sejmie. To był ich, naszych Lakotów kresowych, deficyt, elita bez wojowników.
Gdzieniegdzie są plotki, że np.Krakowem rządzi kilkanaście rodzin, a Łodzią siedem. Obstawiają wszystkie opcje polityczne i można im naskoczyć. O innych miastach nie wiem ale pewnie jest analogicznie. Wola polityczna może się objawić jedynie w ujawnieniu majątków przez prokuratorów, sędziów, lekarzy, naczelników urzędów, prezesów spółek SP i spółek miejskich, gminnych itp.
Wspomnienia HKM powinny być lekturą szkolną w liceum. Ciekawe, czy udałoby się zorganizować akcję wnioskowania do ministerstwa. Niech odmówią.
Są badania, że wąsy zwiększają atrakcyjność seksualną męskiej twarzy. I mnóstwo badań, że brodę odbieramy jako wyższy status i większą agresję jej właściciela.
Czyli Familia, na dodatek wzbogacona doświadczeniem zbankrutowania 18wiecznych depozytów historycznej Familii i wydudkania przez tajną władzę, która zatem nie roi sobie jak Zamoyscy i Czartoryscy, że nasza Ojczyzna oddana im będzie całkowicie pod ich zarząd, Familia która zatem godzi się na funkcję kapo, bardzo wygodną, bo z wakacjami na wysopach Hulagula w pakiecie.
W innych miastach podobnie. Ale nie to jest problemem. Kłopot jest w tym, że to mało komu przeszkadza i niewielu chciałoby zmienić. Dostać się do tej puli, tak, ale zmieniać? Po co?
Naprawde, coś w tym magnetyzmie musi być. Ks. Tokarzewski ostatecznie dopiero po przewrocie majowym stracił nadzieje co do Piłsudskiego. E. Woyniłłowicz był bardziej sceptyczny, ale zaczął zrzucać odpowiedzialność na otoczenie. Tak sobie myślałem, że to może nam łatwiej jest z perspektywy czasu wysnuć prawidłowe oceny, ale jak widać byli współcześni którzy nigdy nie mieli złudzeń co do Marszałka.
W końcu musze kupić też drugi tom wspomnień Hipolita i od razu dwa tomy przeczytam.
Fe-no-me-nal-ny !!!
Ja nie myślałem 🙂
bolek nie zgolił i co?
pytanie retoryczne:
czy w opisywanych czasach istnieli oficerowie prowadzący? należący do frakcji rozbrojowych
bowiem trudno to jakoś wykluczyć
Owszem… tekst Gospodarza baaardzo swietny… pana komentarz rownie trafny… nic dodac nic ujac…
… moze tylko to, ze moim zdaniem… taki zwierz jak „urok osobisty” u doroslych ludzi NIE ISTNIEJE… moze za wyjatkiem malych dzieci, ktore – z reguly – sa urocze.
Wąsy Hipolita kontra wąsy Ziuka…
Słynne były też wąsy Herkulesa Poirot:-)
Panie Parasolnikow…
… Jaki znowu magnetyzm??? Panie Parasolnikow – mnie to po tekstach Gospodarza wychodzi, ze ten caly Pilsudski… to mial takie „talenta” w relacjach miedzyludzkich… zwlaszcza z kobitkami… jak nie przymierzajac dzisiejszy francuski pajac „mesje Hollande”…
… ten tez ma „relacje”… ten wieeelki francuski „marz stanu” !
To sie elegancko… dziwkarz… nazywa albo dosadniej… kur***rz !
Fakt, zarost określa charakter i jakoś od razu definiuje mężczyznę. Jak makijaż kobietę. Wasy, albo brodę od razu widać, nie można przejść wobec ich istnienia zupełnie niedostrzegajac. Ile to żeśmy nawyrzekaly na brodę Brauna. A jak Braun sobie zmieniał fryzury, nie obchodziło.
https://youtu.be/6CNjzShCygw ok 3 min Bali bej. Ten ma wąsy.
„Ciamajdan” się wykopyrtnął, zatem także „Janke’si” odtrąbili odwrót.
Do następnej okazji.
Złudzenia są zawsze w proporcji do oczekiwań związanych z myśleniem życzeniowym.
Czyli charakteryzuje je zindywidualizowany wymiar (zasięg).
o takim zwrocie, kiedy, komu i „za ile” decyduje właściciel lombardu do którego wstawiono całe państwo, a nie żaden tutejszy rząd czy parlament.
wie, i dlatego wmusili w nas taką a nie inną konstytucję. A ja bym chciała mieć konstytucję na wzór szwajcarskiej, w której nawet są zapisy dotyczące wysokości stawek podatkowych, które można ruszyć tylko w referendum. To jest konstytucja klasy średniej, z która u nas jest niszczona konsekwentnie od 70 lat. Haniu! Choć masz udokumentowaną własność przez nie wiem ile pokoleń, to Jurgiel Ci nie zwróci ziemi, a Krauzemu – rodem z Polservisu (wywiad wojskowy) i owszem.
Władza jest afrodyzjakiem dla kobiet. A co za ziółko z Ziuka, okazywało się w praniu. Chociaż właściwie przecież do tej pory facet jest kryty.
Przeciez caly narod polski wie… kto-zacz KTOS… i nie ma co glupa rznac.
Przyjechali do Polski na tankach ze wschodu… potem ich zastapily „stare kiejkuty”… potem PSL-POpaprancy… a teraz polowa Sejmu, Senatu i „dobrej zmiany” to… kontynuatorzy… ciagle CI SAMI… ich nastepcy… wnuki… nawet prawnuki…
… wystarczy na WIKI poczytac… kto moze w archiwach pogrzebac i posprawdzac, porownac, pokojarzyc… te relacje… te machinacje… te falszerstwa… te zalgane kombinacje…
… jedna rodzinka sprzedawczykow i zdrajcow… od Rotschyld’a i Trockiego!
można zrobić petycje, i zobaczyć rezultat
A Gabriel twierdzi że chodzi o pieniądze, a nie o kobiety. Pieniądze dają władzę, choć czasami siła też ją daje. Albo wąsy:) Ale tak naprawdę to chodzi o dziewczyny do wzięcia, a ta władza i pieniądze są tylko po to. Tak gdybam tylko, bo ja mam jedną od 40 lat, a na inne to tylko patrzę:) A Gabriel też ma tylko jedną, a na inne to nawet mu spojrzeć nie wolno:) No to pisze o pieniądzach, dobrze pisze
dobra i praktyczna państwowa administracja – to jest także zawołanie na dziś, w tle dobre i sprawne i praktyczne sądownictwo – czyli dobre i praktyczne Państwo [przez duże P] a nie zbiór hołoty jako ersatz administracji i sądownictwa; te pamiętniki winny być w kanonie lektur od szkoły średniej poprzez przymus lektury dla absolwentów wyższych uczelni
Wąsiki Wołodyjowskiego, wąsy Salwadora Dali, Husajna.
Nadmieniam, że Wałęsa nednak kiedyś zgolił wąsy, „żeby się równo opalić w Dubaju”.
2016r. na 10 petycji skierowanych do Premier, Prezydent, etc ani jeden adresat nie udzielił odpowiedzi [norma ustawowa w RP to iluzja i opium dla mas] żyjemy nie w państwie lecz w obszarze władzy nadawanej i udawanej
rzeczywistość jest dużo bardziej bardziej przerażająca; od środka to jest gorzej niż w gangach na Manhatanie [koloryt narodowościowy i polityczny]
Pewnie że o pieniądze, ale o poczucie władzy także. Samiec alfa.
No nie ma… Sakiewicz zajety z „oblakana” sfetru i ta jego osatnia dziunia… Kania „przesladowana” walczy z Dochnalem… Gmyz w Berlinie robi… Swirski ze swoja deta reduta tez sie nie wychyla…
… coby dotacji im nie urwali… bo inaczej zdechnie ta banda skonczona „przyjacieli” Polakow i Polski… Gargasowa zajeta nie tym co trzeba, nawet sie ten TCHORZ juz nie wychyla ze strachu…
… Gadowski „rambo z Balkan” az do Torunia i „Naszego Dziennika” zawital… coby raczyc publike swoimi tanimi pierdami… dr Kuzmiuk tez sprawa sie nie zajmie tylko gledzi w kolko Macieju te swoje „urojenia” o rozwoju gospodarczym…
… wszystkich zlodziei i lobuzow merdialno-politycznych po prostu… WCIELO !
>rzadko w życiu spotkałem tak nieprzenikliwego…
Cesarska maska
o to to. Podsuwają nam plotki z magla, do rangi problemów państwowych awansuje jakiś romans, a z tyłu po cichutku, po malutku ogałacają nas z naszej ziemi i majątku. Swoją drogę taką analizę prawną przedwojennej spółki powinni zrobić prawnicy Ministerstwa Rolnictwa, za to dostają naszą kasę.
A jak, ktoś chce szurać, to się go postraszy, jakiś wypadek, albo zniszczone biuro, przebite opony w samochodzie. To tak, żeby nikt nie zapomniał skąd mu nogi wyrastają.
Wypadku posła Rafała Wojcikowskiego nikt nawet nie zamierza wyjaśniać. A było by co. I w tym przypadku, Putin nie musiałby oddawać wraku.
Atrakcyjność seksualna status i agresja powiada Pan,
Właśnie mi wpadło zdjęcie Marcinkiewicza, ja tu nie widzę nic z w/w
http://wiadomosci.wp.pl/kat,140554,title,Marcinkiewicz-odpowiada-na-zarzuty-Isabel,wid,18687990,wiadomosc.html
Sam zresztą miał niezłe:)
Cha, cha! Napisałam do Kossobor, a teraz dopiero zobaczyłam, ze i Ty podobnie:)
Po lekturze Milewskiego widać, że ten cały konflikt Dmowski – Piłsudzki został nadęty i zmyślony przez historyków. Obaj chcieli granicy z bolszewikami przebiegającej możliwie blisko Warszawy, być może z trochę rożnych powodów. Dmowski dążył do Polski malutkiej, ale „rasowo czystej”, zaś Piłsudskiemu towarzysze radzieccy byli jakoś bliżsi ideowo niż polscy ziemianie.
Sadze, ze niczym nie pomachano Pani Kossobor… i wypadaloby tez skonczyc z ta legenda „dogaworow” politycznych. JK i cala ta zasrana klasa polityczna zdaje sobie sprawe jak ten „samograj zlodziejski” dziala… dzis tylko ta zasrana klasa zbiera owoce swojego nieudacznictwa, niemoctwa i nieprawdopodobnego zlodziejstwa… fundujac nam system niewolniczy…i zycie w obozach pracy…
… ze 2 lata temu u Ronina JK powiedzial… ze wchodzi w gre zwrot ziemi Polakom… ale rozpeta sie pieklo… i kto za to zaplaci… i pewnie wyszlo im taniej brnac w to BAGNO… Sakiewicz, Karnowscy i reszta tych niemot merdialnych… wymyslila sobie „strugac” narracje i robic „tlo” dla Polaczkow… a dalej to w rzeczywistosci „krecic lody” tak jak to juz drzewniej w ich zaklamanej tradycji bywalo…
… czyli „strugac”… katastrofy jak np. w Smolensku… majdany ukrainskie… zamahy na demokracje… ewentualnie zagrozenie emigrantami albo Putinem… etc… czyli ciagle klamac, klamac i jeszcze raz klamac… i z perfidia, bezkarnie jatrzyc i knuc.
To jest właśnie najważniejsze. Dyskutujemy o ustawce i zdaje się nam, że to konflikt dziejowy
Normal
0
21
false
false
false
EN-US
X-NONE
X-NONE
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:”Table Normal”;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:”Calibri”,sans-serif;}
Piłsudski vs Milewski jak Sakiewicz vs Gilowska
Magazynier – a gdyby iść Twoim tropem i zauważyć, że w 1939 roku, te kilka tysięcy Dakotów, było, wydawali się niebezpieczni i dlatego zginęli w Katyniu, zginęli za waleczność, którą wykazali w I WŚ.
Myślę że ich się bardzo obawiano. Zastosowanie takiego rozwiązania, negującego cywilizacyjne obyczaje, to właśnie wyraz obawy.
Tacy, zawsze będą stali na przeszkodzie procesu „tworzenia nowego, (np. bolszewickiego) człowieka”
Papruja.
Jest już drugi Hipolit w księgarni „Przy Agorze”? Pytam ze względu na poślizg w druku i chęć pilnego nabycia.
Pozdrawiam
Paris – powiedz że używasz skrótów myślowych i że zdajesz sobie sprawę z tego że wyżej nerek się nie skacze, że w życiu nawet sprzątając dom obowiązują ograniczenia i że na naszym rynku politycznym procesom sprzątania jeszcze towarzyszą różni sprawcy nieznani itd. nie chce mi się rozwijać.
Inaczej ( nie będę rozwijać) – powiedz że tęsknisz za powrotem Platformy , albo marzysz o Razem- ie albo ZLew- ie. Tak ?
A i jeszcze jedno. Gratuluję dywersyfikacji notek. Tej z papuga na Salonie nie ma. Bardzo mnie to cieszy.
Pozdrawiam
Jeszcze nie, jutro wyślę
Na papugu będą inne notki
Co do Piłsudskiego
Ryszard Świętek
Lodowa ściana
Sekrety polityki Józefa Piłsudskiego 1904-1918
http://niniwa22.cba.pl/lodowa_sciana_1.htm
jest tego trochę do czytania
polecam
Trzeba być bardzo ostrożnym jeśli idzie o tę publikację, tym bardziej, że wydawnictwo to zniknęło tak nagle jak się pojawiło, a Lodowa ściana jest ich jednymi dziełem.
To jest bardzo ciekawa historia tego Stanisława Wilhelma Radziwiłła adiutanta Piłsudskiego:
http://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/stanislaw-wilhelm-radziwill
Dziękuję za nową postać i pozdrawiam
trzeba przyjrzeć sie centralnej komisji egzaminacyjnej od której zależy czy będziemy lekarzami albo palestrą. To pilniejsze niż likwidacja gimnazjów
„A tu właśnie Polska może im dać dobro dla nich nieocenione, którego ani od Rosji carskiej, ani od niemieckich okupantów, jeszcze bardziej od bolszewików nie doznali, tj. dobrą i praktyczną administrację.”
Wiec zalatywalo juz wtedy od Pilsudskiego wyraznie etatyzmem. Tym ktorym przesiaknieta byla II Rzeczpospolita.
A Traktat Ryski zostawil na pastwe bolszewikow tych wszystkich nie zlikwidowanych jeszcze i nie wywlaszczonych przez powstania i rewolucje wlascicieli ziemskich.
Inna sprawa ze sytuacja na wschodzie byla piekielnie skomplikowana. Wybor miedzy Denikinem i innymi a bolszewikami byl jak miedzy dzuma a cholera.
Jedno pytanie: wyobrażasz sobie, że po likwidacji boleszwików Rotszyld poparłby Denikina? To jest moim zdaniem nie do pojęcia.
Widocznie przeczytał wyniki tego badania: http://dx.doi.org/10.1016/j.evolhumbehav.2013.02.003
Nie ma żadnej centralnej komisji dla lekarzy.
ale jest centralna komisja dla maturzystów
Czyli pani Janke uprawia swoista dialektyke.
Jak w tym tekscie piosenki Jana Kaczmarka:
„no a przyczyna jakzez banalna i Kryska o tym dokladnie wie
ze no niestety nie jest zbyt ladna
lecz za to zgrabna tez jednak nie”
I Bohun miał wąsy;) wąsy są męskie, dlatego geje je lubią 😉
Barber, N. Journal of Nonverbal Behavior (2001) 25: 261.
A to tak. Głupota, powinien wrócić egzamin wstępny na kierunki z „numerus clausus”.
ale jest NIL
powinien wrócić egzamin wstępny. Tak
Zależy, o którym zwrocie ziemi mówimy. Jeżeli wejdzie w życie ustawa o przekształceniu wieczystego użytkowania we własność to będzie rewolucja i ważna zmiana. Dziś płaci się państwu lub miastu za niby własność. Nawet jeśli będzie się nadal płacić te same opłaty to staniemy się wreszcie właścicielami. Jest to jedna z kilku spraw, w których kibicuję PiSowi. Tak jak kibicowałem by weszły nieopodatkowane darowizny i spadki w najbliższej rodzinie, podatek zryczałtowany od najmów czy obniżka stawek rentowej w swoim czasie – usunięte przez PO. Takie czysto przyziemne argumenty 🙂
sędzia, prokurator, ława przysięgłych, i kat w jednej osobie z twarzą rotszylda – po przeprowadzeniu długiego procesu- wygłasza wyrok: kara śmierci! po chwili jednak uśmiecha się rozbrajająco i rzecze: żartowaaałem
Niewolnik zapewne ładnie by to narysował
Absolutnie niemożliwe, ponieważ aby do gruntu wypalić bolszewików, trzeba równocześnie do gruntu wypalić Rotszyldów i całą ideologię synagogi szatana. Stanie się to dopiero w wyniku kary ognia spadającego z nieba.
i to jest ważniejsze niż likwidacja gimnazjów.
Dla mnie nie jest… i ciagle oceniam ludzi po tym jacy sa w zyciu… co osiagneli… i szczegolnie z wielka ostroznoscia podchodze do tych… magnetyzujacych czy z tzw. urokiem czy czarem osobistym… po prostu na takich ludzi od razu, niejako z automatu zapala mi sie w glowie… czerwona lampka… i to niezaleznie od tego jakie funkcje piastuja albo czy to kobieta czy mezczyzna… moja reakcja jest zawsze jedna… oho, uwaga!
I to nie tylko dlatego, ze dosc duzo widzialam czy ciekawych ludzi poznalam czy spotkalam w zyciu… ale przede wszystkim, ze w surowych warunkach wzrastalam, wsrod ludzi baaardzo pracowitych i bogobojnych… w mojej najblizszej rodzinie… odkad pamietam nigdy nie bylo takiego przyzwolenia na cwaniactwo, zaklamanie i kur***wo jakie teraz, hula w Ojczyznie… nigdy.
No tak… rzeczywiscie jest kryty… i w panstwie… i w kosciele tez… moze dowody zaklamania do naszych „jelit” jeszcze nie dotarly… moze nie maja czasu sie zapoznac tak zajeci sa tymi knowaniami i ukladami wlasnymi, bo przeciez nie polskimi… a moze „jelity” go kryja z obawy o nas samych… moze boja sie, ze „prawda” o nich nas zabije?
Nie ma na świecie kogoś takiego jak geje. Homoseksualizm tak zwany należy do sfery, w której mieszczą się ewolucjonizm darwinowski czy neodarwinowski, feminizm i globcio. Są za to ludzie pokąsani przez diabła.
A kto sie ma tymi petycjami zajmowac jak do kancelarii PBS przyjmowana jest „szafiarka blogowa” maria@lula.pereira – zona Samuela Pereira od Sakiewicza… chyba jeszcze w Kurwipublice… i to sa KADRY „dobrej zmiany” !
i tam centralna komisja robi ”porządek” z ”niedouczonymi” lekarzami
Zdecydowanie.
Taki gang na Manhatanie w porownaniu np. do dzisiejszej biurwokracji francuskiej to po prostu… pikus.
Wielu ludzi nie ma nawet swiadomosci co to za BAGNO… ale jest inernet gdzie mozna to wszystko sprawdzic… co to za ludzie… i jakiej proweniencji… i jakiej kondlity!
nil to za późno. Dziś selekcja kto może, a kto nie może być lekarzem jest wcześniej . Na szczeblu matury
Takie same kur****ie ploty serwuja we Francji w merdiach… zreszta z tego samego SZAMBA… juz tam „kiejkuty” maja kontakty z roznymi kostkami gebertami… dzieki Panu Bogu – na nasze szczescie – swiat zrobil sie bardzo maly i widac jak na dloni KTO za te sznureczki pociaga… KTO struga nam te narracje… i KTO nam wmawia co jest wazne.
Masoneria walczy w Polsce i to ostro… tu ciagle walkuja Penelope i Francois Fillon’a… nazywaja to nawet „czarnym tygodniem” Filon’a. W merdiach tak go krytykuja jak by chcieli a nie mogli… tutaj jest sprawa znacznie mocniej zawiklana… bo liczne tuzy dziennikarskie sa bylymi lub obecnymi zonami bylych lub obecnych politykow… ewentualnie ich 2-mi czy 3-mi zonami, kochankami, konkubinami… i kim tylko chcemy… to samo tyczy polswiatka artystycznego i cwelebrytow…
… vide casus Hollande… najpierw z partnerka Sygolene Royal… na poczatku kadencji prezydenckiej „przygoda” z dziennikarka Valerie… 3 lata temu „przygoda” z aktorka Julie Gayet… dzis „wolny elektron”… do wziecia…
… do tego francuski „marz stanu”, „prezydet” Francji… jeden z „pszywutcuf” w UE !
Swietne!
À le moze Rosja egzystencjonalnie zagraza temu!
powiedziałbym, że ”trochę” wcześniej, niż matury /przynajmniej, jeżeli chodzi o przyszłych lekarzy ”dobrze rokujących”, a reszta? – wystarczy, że będą potrafili odpowiedni specyfik wypisać na odpowiedniej recepcie /nie po to rencami kopaczki skrócili studia medyczne o kilkaset godzin /coś koło tysiąca/, a jak się który w ”wiedzy” opuści to wtedy właśnie centralna w nil wszystko naprawi
Ziobro w wywiadzie na temat przejmowania gruntów warszawskich mówi – „”W niektórych sprawach pojawiali się np. kuratorzy z Karaibów, albo kuratorzy osób, które miały po 120 czy 140 lat. Byli tu traktowani jako poważni, wiarygodni przedstawiciele rzekomych właścicieli. Urzędnicy miejscy pod nadzorem prezydent Gronkiewicz-Waltz wydawali tego typu ludziom, którzy powoływali się na dziwne pełnomocnictwa, warte miliony nieruchomości” „
Cyt.: „Czym pomachano całej klasie politycznej, z JK na czele, że nie chcą zwrócić Polakom ziemi?”.
Gdy Szymon Perski na jesieni 2007 r. mówił w Budapeszcie, że: „Wykupujemy Polskę…”, to chyba wiedział co mówi? To był człowiek poważny i poważany, więc trudno go posądzać o rzucanie słów na wiatr, blagę, udawanie. W jaki sposób ów wykup się odbywał i odbywa można się domyślić widząc rosnącą kwotę zadłużenia publicznego III RP.
Wniosek może być taki, że do ziemi której władza nie chciała i nie chce oddać Polakom nie mają oni już żadnych praw, co więcej, nie ma ich już samo państwo polskie. Pozostawione zostało tylko czasowe prawo użytkowania.
Są, są. Od homoseksualistów odróżniają się tym, że noszą wąsy 😉 I to oni są ew.pokąsani. Zwykły homoseksualista może nie być. Przynajmniej dopóki swej dewiacji nie uprawia czynnie.
Fragmencik ks. Piotra Glasa o małżeństwie homoseksualnym jako sakramencie satanistów:
https://www.youtube.com/watch?v=xEHGoEWakbY
Bez wątpienia, dla mnie jest to praca zbiorowa;
A ile jest książek nie komentowanych w cale;
Na przykład, obecne dwa tomy Pawła Zyzaka – Efekt Domina
Oczywiście, że mówił poważnie. Oficjalnie podawane zadłużenie zagraniczne (wg NBP) wynosi ponad 300mld Euro, przy całkowitej wartości rocznego eksportu poniżej 200mld i corocznym negatywnym bilansie „od zawsze”. Już dawno nie jesteśmy właścicielami Polski. Powinniśmy się jednak cieszyć, że właścicielami okazują się mimo wszystko Polacy…
Oni do tego lombardu wyjeżdżają z nagła i in corpore. A niektórzy pojedynczo, jeno z małżonką.
Mam tę świadomość, no ale i nóż w zębach. Taka „karma”, jak mówią.
Ale zaciekawiłaś mnie konstytucją szwajcarską, może przydałby się, nawet krótki, artykuł do SN? Byłby pożyteczny, sądzę.
Nooo , to jest wiadomość EXTRA! 🙁
Znaczy: cała nagość, całą dobę…
I tacy dwaj zdecydowali o życiu i mieniu wspaniałych Polaków, a my tym dwom mamy ustawicznie klaskać. To zmiana skali wartości, która zatruła cały ciąg dalszy. W efekcie anihilowała tę najpiękniejszą, polską warstwę i aktualnie mamy hofmanów /tych już mieliśmy/, misiewiczów, grzesiów, rysiów czy jak im tam. W każdym razie – wszyscy „na pensjach”, nikt – za swoje w poczuciu oczywistego obowiązku wobec Ojczyzny, jak kazał duch tej warstwy.
Jak człowiek uświadomi sobie, że Maurycy Zamoyski finansował ze swoich pieniędzy ten cały polski Paryż w końcu I wojny…
To jedna z głównych przyczyn niedopuszczania do restytucji polskich majątków ziemskich i odtworzenia warstwy ziemiańskiej – niezależność finansowa w polityce. W pale się to politykom współczesnym nie może zmieścić. W każdym razie w Polsce.