Myślę, że nie będzie ani odrobiny przesady w stwierdzeniu, że pisarze to największa swołocz jaka chodzi po ziemi. Stało się tak wskutek tego, że wymarli dziennikarze, a gatunki, które po nich pozostały – pisarze i publicyści – dzierżą teraz palmę pierwszeństwa na bardzo brutalnym rynku treści. O ile do dziennikarzy, którzy – nie kłammy – byli najgorsi, można było mieć jeszcze jakiś sentyment, o tyle dla pisarzy i publicystów zostaje jedynie pogarda.
W większości pisarze są oszustami, którym ktoś zaoferował jakąś robotę propagandową. Oni zaś – i to jest włączone do pakietu usług – mają podejmować działania polegające na zrobieniu wokół jego misji takiego dymu, żeby nikt się nie zorientował o co chodzi. Pisarze czynią to z zapałem, albowiem są dobrze opłacani. Ci oczywiście, którzy gotowi są do wszelkiej podłości i kłamstw. Żeby ukryć swoją podłą rolę, pisarze zwykle odgrywają wrażliwców, czułych na cudzą krzywdę. Jeśli zaś idzie im to opornie, bo nie mają opanowanych umiejętności aktorskich, wtedy chlają. Potem zaszywają sobie esperal i o tym opowiadają, potem on się wymydla i oni znowu zaczynają chlać, żeby pokazać jacy są niezwykli. W naszych czasach numer z chlaniem zrobił się już trochę nudnawy, o czym przekonał się Jerzy Pilch na własnej skórze, a więc pisarze sięgają po inne metody.
Prześledziliśmy tu sobie ostatnio dzieje kilku autorów, którzy zajmowali się kreacją tak zwanych alternatywnych światów, w tym bowiem widzieli swoją misję. Owe światy były zwykle jakimiś kompletnie absurdalnymi wizjami polskiej historii, które miały podnieść na duchu młodzież i przekonać ją, że Polacy to jednak nie jest taka ostatnia mierzwa, która zawsze przegrywa, ale stać nas na wiele. Wizje te, z punktu widzenia praktycznego i z punktu widzenia deklarowanej misji, są nieskuteczne i szkodliwe. Wszystko bowiem co odwraca uwagę ludzi od świata realnego i przykuwa ją do jakichś fikcji jest szkodliwe. I niech nikt nie próbuje zasłaniać się argumentem, że to taka rozrywka, bo są to przecież cholerne nudy.
Pisarz nigdy nie mówi prawdy. On ją jedynie zapowiada wołając – Oooooo, zaraz powiem jak było naprawdę – po czym zaczyna łgać jak naoczny świadek. Najlepszym przykładem takiej strategii jest Stefan Żeromski i jego kariera. Teoretycznie ktoś kłamiący tak bezczelnie nie powinien się uchować, a jednak….Żeromski został wieszczem, ulubionym pisarzem Piłsudskiego, choć w jego książkach nie ma ani słowa prawdy o życiu ludzi w epoce, którą opisywał. Dlaczego więc tak się stało? Ponieważ Stefan miał od samego początku możnych sponsorów, a ci mieli poważny plan, chcieli wprowadzić w życie wizje lansowane przez Stefana. I wprowadzili. Dlatego właśnie należy uważać na pisarzy wizjonerów, szczególnie zaś tych, którzy głoszą pochwałę pracy. Oni są najgorsi. Przygotowują bowiem grunt pod obozy koncentracyjne i wywłaszczenia. Tak było i tak będzie zawsze.
Mamy więc dwa gatunki pisarzy wizjonerów – tych, którzy zmieniają przeszłość i tych, którzy chcą zmienić przyszłość. Ci pierwsi maja oszukać młodzież i przygotować ją na skrajne poświęcenia, zakończone zwykle śmiercią w męczarniach, ci drudzy zaś mają przygotować do ciężkiej pracy bez wynagrodzenia tych, którym ani w głowie jest umierać, za to zrobili sobie fetysz z tak zwanego spokojnego życia. I dla tego fetyszu gotowi są poświęcić wszystko. To znaczy własność i rodzinę, tych, którzy nie zamierzają żyć dla świętego spokoju, ale chcą tworzyć coś naprawdę, w świecie realnym.
Prócz pisarzy są jeszcze publicyści. Oni się dzielą tak, jak scena polityczna – na prawicowych, umiarkowanych i lewicowych. Nie ma co ustalać, którzy są najgorsi, bo wszyscy są siebie warci. Prawicowi publicyści i w ogóle prawicowi działacze wymyśleni zostali wyłącznie po to, by stworzyć dobre tło dla pisarzy wizjonerów zmieniających przyszłość oraz dla publicystów lewicowych, którzy im pomagają. Innej funkcji w świecie realnym prawica nie ma, a im jest bardziej kontrowersyjna i agresywna tym nie ma jej bardziej. Prawicowym publicystom pomagają ze wszystkich sił pisarze zajmujący się defasonowaniem przeszłości. Jeśli zaś idzie o sponsoring rzecz odbywa się zwykle w taki oto sposób – koszta zmian, tak w przeszłości, jak i w przyszłości ponoszą wyłącznie czytelnicy wymienionych tu osób, oraz – jeśli się w porę nie zorientują o co chodzi – oni sami.
Jest jeszcze trzeci gatunek publicystów, to tak zwani umiarkowani, którzy marzą o tym, by brać udział w poważnych debatach i dyskutować o poważnej polityce, a przy tym mieć zagwarantowane całkowite bezpieczeństwo. Ci są najgłupsi. Mimo, że ze wszystkich sił starają się zrobić wrażenie odmienne. Zajrzałem wczoraj na salon24 i uśmiechnąłem się szeroko. Oto Igor Janke otrzymał wreszcie to, o co tyle lat walczył z blogerami zaśmiecającymi jego platformę swoimi niepoważnymi, nie mieszczącymi się w żadnej istotnej narracji tekstami. Ma wreszcie to czego chciał, czyli poważną dyskusję polityczną na bardzo poważne tematy. Nawet Marek Budzisz, którego pamiętam jeszcze z Życia prowadzonego przez Wołka założył sobie tam bloga i pisze coś o grupie Wałdajskiej rozświetlając mroki niewiedzy swoimi światłymi uwagami. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Mamy poważną politykę w salonie, mamy poważną dyskusję o kulturze i trochę umiarkowanie dozowanej niezdrowej sensacji. O to szło i wreszcie, po tylu latach jest sukces. Opłacało się.
Ktoś powie, że przecież są jeszcze pisarze rozrywkowi, którzy nie zajmują się polityką, historią i socjologią. No tak, ale z pisarzami rozrywkowymi jest jak z pornografią, to znaczy musi być eskalacja rozrywek, bo klient nudzi się szybko. Okazuje się także, że uroda gwiazd w pornobiznesie ma drugorzędne znaczenie, podobnie jak uroda tekstu w literaturze rozrywkowej. Przekonuje się o tym powoli pani Cherezińska, a za chwilę przekonają się inni. Szczytem osiągniętym w dziedzinie rozrywki literackiej jest ten pan, który zamordował kolegę, bo tamten rzekomo spał z jego żoną, następnie utopił zwłoki w Odrze, a potem napisał o tym książkę. Liczył biedaczek na wielką i kontrowersyjną karierę, bo mu się zdawało, że rynek treści to preria, po której hasają bizony i Indianie, a jak się pojawi tam ktoś nowy i jeszcze do tego kontrowersyjny, to wszyscy zwracają na niego uwagę. Na rynku treści wiele rzeczy jest zaplanowanych i trzeba dobrze przemyśleć swój debiut, żeby planistów zaskoczyć naprawdę. Jeśli ktoś morduje kolegę, to dla tych ludzi jest po prostu śmieszny i nie znajdą oni chwili czasu, by się pochylić nad jego prozą. Jak głupi jest to pomysł przekona się za chwilę Kasia Adamik, która nakręciła film na podstawie tej prozy i uważa, że odniesie sukces, bo to takie kontrowersje. Nie odniesie, bo nie może odnieść, nie zostało to bowiem zaplanowane. Kasia zaś kręci swój film po to, by uciec od ważnej prawdy – parowóz, który przez wiele lat prowadziła jej matka zjeżdża na bocznicę. I to jest niestety nieodwołalne.
Literatura rozrywkowa mija się dziś z przypisaną jej funkcją. Tą zaś jest zwykle jakiś rodzaj deprawacji. Mamy teraz czas budzenia umysłów i serc, wszyscy podnoszą się z miejsc i zapalają w ciemnościach swoje zapalniczki. Czekają na jakiegoś Żeromskiego, jeśli nie lepiej…Tak to mniej więcej wygląda, a na salon zajrzyjcie, bo warto.
Zapraszam do księgarni Przy Agorze, do księgarni Tarabuk w Warszawie, do sklepu FOTO MAG, do antykwariatu Tradovium w Krakowie i do sklepu Gufuś w Bielsku Białej.
Przypominam, że mamy już nowy numer Szkoły nawigatorów, przypominam także o naszym indeksie zawierającym biogramy osób występujących w moich książkach
Istotne pytanie: jak definiujemy sukces? Obiektywne/racjonalne kryteria nie maja zastosowania, bo formacja ideowa, z ktorej wywodza sie pani Adamik i jej mamusia, posluguje sie glownie rozbujanymi emocjami odwolujacymi sie do psychologicznych problemow typu kompleks nizszosci wobec 'Europy’. Faktyczne zdobycie rynku, przyciagniecie widzow etc ich nie interesuja – kryterium powodzenia jest przyklejenie sie do pieniedzy podatnikow (za posrednictwem grantow z min kultury, dotacji etc). I z przykroscia nalezy stwierdzic, ze idzie im to bardzo dobrze – zwlaszcza, ze caly czas jada wariacjami wokol tematu antysemityzmu. Nosny temat z moznymi sponsorami, lans w mediach (albo popierajacy ideowo, albo krzyczacy przeciw – tak czy siak, naglosnienie jest) – i ruch w interesie jest.
Oczywiscie identyczny opis mozna zastosowac do 'odbrazowiaczy’ w rodzaju Zychowicza – zaczalem od Holland jako przykladu, bo irytuje mnie od duzo dluzszego czasu (mniej wiecej od liceum, kiedy zagoniono nas z cala klasa na 'Europa, Europa’).
tak jak wczoraj napisał ktoś o Smarzowskim – no skąd on wie że na „TO” są pieniądze ?. No Kasia A. wie, bo w kolejnym pokoleniu to się już wszystko wie i wszystkich zna i zawsze ma się sukces, nawet jak nikt filmu nie obejrzy, to i tak zarobek jest.
Tak się zastanwaiam czy to stwierdzenie
wszystkich onieśmieliło i dlatego jest tak mało komentarzy? 😀
Aż, dużo z siebie słów wyrzucasz, chyba. Jak nie wiesz co to jest sukces i komercjalizacja suksesu to zaglądnij do TOYAH-a ładnie dziś o tym napisał.
Prawdopodobnie. Trochę nieswojo się czuję, bo nigdy nie nazywałem siebie pisarzem, zawsze autorem. Funkcja zaś pisarza była tu wielokrotnie demaskowana.
W Polsce nie może być żadnego sukcesu. Wszystko co kojarzy się z wyróżnieniem, nawet atak szaleńca i proste kopnięcie w tyłek musi być przypisane do ludzi wybranych i opłaconych. Bo to jest w pakiecie promocyjnym. Żadna merytoryczna jakość nie ma znaczenia. Dziś od rana wisi news o tym, że ktoś próbował napaść Magdę Ogórek w kościele.
No tak, ale z drugiej strony, cienka jest granica pomiędzy pisarzem i autorem 😉
U nas jest gruba. Myślałem, że to jasne. Żaden z naszych projektów nie nosi znamion sensacji ani nie zalicza się do wymienionych w tekście kategorii. Czołowy projekt nazywa się Baśń jak niedźwiedź. Nikt by w życiu nie dał złotówki na takie coś, gdybym się oczywiście gdzieś o tę złotówkę zwrócił. A działa, prawda….
Ja trochę zepsuję kilku tu zgromadzonym osobom przygodę ze „Wspomnieniami starego księgarza” Ludwika Fiszera, do kupna których tu wczoraj zachęcałem.
Twój blog jest tak potężny, że kształtuje już koniunktury na rynku antykwarycznym. Bo wszystkie egzemplarze z allegro zniknęły w kilka godzin.
Ale ja nie o tym….
Otóż Leon Fiszer, był nieprawdopodobnie energicznym człowiekiem i księgarzem z powołania. Jako młody człowiek zwiedził Niemcy, Francję i Anglię. Ale zwiedził te kraje z dokładnością przemysłowego szpiega. Nie ma tam w książce nic o zabytkach i urokach zwiedzanych okolic, ale są najróżniejsze szczegóły o rynku wydawniczym, księgarski i hurtowym.
Po powrocie jako 21-latek !!!! zostaje Fiszer właścicielem ogromnego składu księgarskiego. Ciekawych anegdot jest mnóstwo, zwłaszcza jeśli chodzi o wodzie za nos rosyjskiej cenzury. Ale dziś nie o tym…
Bo Fiszera ma tę charakterystyczną cechę, którą Ty dziś wymieniłeś. Wpływa na przeszłość, szmuglując zakazaną literaturę patriotyczną (Mickiewicz, Słowacki) i wpływa na przyszłość handlując spod lady literaturą socjalistyczną.
Największą farsą jest efekt końcowy tej działalności. Po II wojnie kończy eksmitowany z lokalilu do lokaliku, Sprzedaje książki pod chmurką. Wstawiennictwo Tuwima pomaga na chwilę. Na kilka miesięcy trafia do dużego lokalu na Marszałkowskiej, ale i tu eksmisja.
Ostatnie zdanie jest takie:
Odtąd pracuję w zespole antykwariatów Stołecznej Ekspozytury ” Domu Książki „.
Takie są właśnie nie do końca oczekiwane efekty walki o przyszłość. Kończy się z gołą dupą na ulicy. Ale za to ma się możliwość zostania pisarzem i wydania książki w 5250 egzemplarzowym nakładzie. Dodajmy książki, o której nikt by już dziś nie pamiętał, gdyby nie pewien mało postępowy , reakcyjny wręcz blog.
Miłej lektury życzę, tym którzy wczoraj dali się namówić.
Przeczytalem, kolejny dobry tekst T. Ja sie z przeslaniem zgadzam – jak czlowiek chce zobaczyc autentyczna Sztuke, to szerokim lukiem nalezy omijac telewizje i 'talent show’. Od biedy rozumiem obecnosc w jury takich imprez producentow: jak facet wypromowal odnoszace sukcesy grupy pop typu boysband to mozna nie lubic takiej muzyki, ale fachowosci w ocenie co sie sprzeda odmowic mu nie mozna. Ale Wojewodzki, ktorego modus operandi to odreagowywanie jakichs straszliwych kompleksow? Gorniak, ktora nagrala dwa przeboje dwadziescia lat temu a od tamtej pory widac ja w pleciugach? Patrycja Markowska, o ktorej wiem tylko tyle ze ma znanego ojca? O pare rzeczy moze chodzic ludziom organizujacym takie spedy, ale z cala pewnoscia nie o promocje talentu poprzez rozsadne kryteria oceny.
Toyah skupil sie na samej sztuce (i psuciu jakosci na rynku przez ludzi chaltury), a ja duzo krotszej formie zirytowalem sie na kradziez, dla ktorej przykrywka sa wypociny obu pan Holland.
Prawda!
Howgh!
Ja kupiłem ostatni egzemplarz
Był taki człowiek, co to od nikogo pieniędzy nie brał. Pisał co chciał, gdzie chciał i kiedy chciał. A pisał – proszę się samodzielnie przekonać – najlepiej. I to o czem?! O tym jak było naprawdę. Czy to o przedwojniu, czy to o „świętej” AK, czy to o bolszewizowaniu Kościoła. Za to siedział w swoim grajdole w Monachium a jego towarzyszka życia podnosiła oczka w pończochach, żeby było za co żyć. Właściwie, wszystko co napisał jest dalej aktualne ale najbardziej to, co widać w Kościele …
http://facet.interia.pl/historia/news-kastrat-na-polskim-tronie-czy-mieszkowi-ii-naprawde-zmiazdzo,nId,2378706
.
A Janicki zawsze jedno zadanie realizuje, chyba mu lepiej idzie niż Chrezińskiej.
To do wczorajszej rozmowy, Ale dopiero dziś widzę w necie.
A do funkcji pisarza też pasuje
.
No pani Szechter bardzo skutecznie pracuje nad tym, zeby nastepne pokolenie w ogole nie wiedzialy, kim by JM. Ciekawe, czy podobna idea – czy po prostu glupota i pazernosc – przyswiecaja rodzinie Niemena: jesli ktos chce kupic chocby 'Enigmatic’ (o rzeczach mniej popularnych juz nawet nie mowie), to albo winyl, albo antykwariaty / eBay za jakies chore pieniadze.
Pierwszy kupowany przez kogoś wczoraj, był z pięć razy tańszy niż Twój.
Ale zapewniam Cię, że nie przepłaciłeś, bo każdy sprzedawany w necie, będzie od dziś pięciokrotnie droższy, niż ten kupiony przez Ciebie.
I dodam, że dotyczy to większości rynków w tzw. wolnych zawodach gdzie wytwarza się treści do zrozumienia a nie produkt do konsumpcji. Drogi nasz kolega SOWINIEC zapytany kiedyś o swoje stawki rzucił 600-800 PLN za „iluś tam znakowy artykuł”, którego popełnienie zajmuje 2-3 godziny. Pani ArGut-owa miała stawkę 3 razy niższą i dodatkowo musiała dodać risercz gdyż większość materiałów w jej branży działa na amerykańskich wytycznych a ona pisze na rynek polski. Ma nieznane w branży nazwisko nie ma presji na „szkło” i takie tam oczywistości, wpływające na to, że zaproponowana stawka jest taka jaka jest.
No ale do puenty. Kto i za jakie stawki mógłby wynająć tak sprawnego autora jak Ty na stanowisku pisarza. Jakie interesowały by Cię tematy ? Czy wolałbyś pracować dla jawnych / tajnych organizacji ? No i czy taka Twoja aktywność miała by sens i na jak długo ?
Dlatego jego książki są nadal drogie jak skurczybyk.
Nie miałaby sensu, albowiem autor musi być wiarygodny, inaczej nie działa. Cała para tych pisarzy idzie w ten gwizdek – żeby uzyskać wiarygodność. Nic więcej się nie liczy. Temu służy neopogaństwo i odbrązawianie historii oraz inne chwyty. Żeby ludzie uwierzyli, że to naprawdę. Co ja miałbym tam robić i dla kogo pracować? Już byłem na etatach, podnosiłem klikalność słabych witryn i robiłem inne cuda. Na koniec zawsze się okazywało, że mimo tych osiągnięć nie nadaję się…za słaby jestem.
Mnie natomiast ciekawi jedno. Czy kupili to Twoi czytelnicy, czy może stoi już za tym jakiś sprytny antykwariusz.
Myślę, że czytelnicy. Antykwariusze tak nie działają.
Nie wiem co bardziej bulwersuje, że ktoś napadł, czy iż ona była w kościele?
Nikt nie wynajmie Gabriela. ,,ich,, rynek szuka kogoś o innym charakterze. Oni się znają
.
Ani jedno, ani drugie: pani Ogorek jest teraz 'nasza’, wiec w kosciele byc musi – a z zaklocaniem mszy lewactwo poczyna sobie coraz zuchwalej od paru lat. Balonem probnym byli pajace przebrani za motyle podczas procesji Bozego Ciala, potem zachwyty nad Pussy Riot robiacymi w Rosji obore na oltarzu (ich proces przeciez przedstawiano jako przesladowania w wykonaniu zimnego czekisty) i dymem w Notre Dame (bodajze proaborcjonisci). Okno Overtona: rozbuchane lewactwo sprawdza, jak daleko moze sie bezkarnie posunac a ze nie napotykaja na zdecydowany opor (z wyjatkiem PR w Rosji) …
Śpiewa ,,bo,, córka. Może pilnuje własnego interesu? Słuchałam jej wywiadu w tskim gazwybowym radio
.
To się przecież nie wyklucza, przeciwnie. ..promocja po prostu …pełną gębą
.
Byłbym zapomniał. Jutro i pojutrze stoimy na targach książki prawicowej w bibliotece rolniczej koło kościoła św. Anny
Specjalisci od spiewu i mas: trzeba powiedziec, ze choc stoja po stronie zla, sa ekipa pierwszorzednych fachowcow. Obstawiaja wszystkie aspekty i nie pozostawiaja niczego przypadkowi. Michalkiewicz czesto pisze o takim podejsciu ze polega na tym 'żeby bez względu na to, kto wygra wybory, były one wygrane’.
Stany bombardują Syrię, a nas rozgrzewa Ogórek?;)
Jak miałem 18 lata Stany bombardowały Libię, jestem uodporniony. Czym mam się podniecać? Czy ja tu startuję w konkursie na najbardziej wiarygodnego eksperta w zakresie polityki USA na Bliskim Wschodzie?
Waga wydarzeń. Przy okazji można (który to raz?) przypomnieć rolę koncernu Hearsta w roznieceniu ognia wojny amerykańsko-hiszpańskiej.
A co do dr Ogórek, jest konsekwentna w dążeniu do uzyskania przytulnej posady budżetowej. I tak niepostrzeżenie kręci się przy miseczce z konfiturami, że i feministki i niepokorni mają dla niej tylko aplauz.
Napisano, ze o ataku u przedzili Rosjan, żeby zabrali z bazy kilku swoich żołnierzy.
Zbliżają się rozmowy….taka podgatowka po prostu.
.
Michalkiewicz ma rację. Tyle ze z fachowcami u nich trochę słabiej.
My tu mamy ofertę Gabriela. …zobaczmy.
.
I msze zorganizowane przez Pana Wawrzyńca
.
A skąd Ty to wiesz ? Autorytety 🙂 szczególnie te kapitalistyczne piszą, ze wszystko jest kwestią ceny ?!?
Z mojego doświadczenia korporacyjnego, kto raz wysprzęglił się z korporacyjnego kieratu nigdy do niego nie wróci, dobrowolnie. Ale praca na zlecenie to jak „przewalanie budżetu” … TOYAH raz napisał, że się zatrudnił w „głównym nurcie” o i jakie halo było 🙂
Józef Mackiewicz…też pisał o starej Rzeczpospolitej,może z innej perspektywy jak pamiętniki ziemian,ale to ta sama cywilizacja.
taka stawkę [na czarno] dostaje referendarz za pisanie uzasadnień do wyroków za sędziego;- tez pisarz
no i co z tego? trawa nie jest już zielona?
chyba nie zasnę, tak się przejąłem losem Ameryki
co najwyżej zostanie wynajęte coś do likwidacji Gabriela, a nie sam Gabriel
A kto te drewniana dziunie by napadal???
Weglarczyk juz nie musi… wiec… pozostaje tylko Warzecha… kierowca babowca !!!
to jest odpowiedź na wcześniejszą precyzję rosyjskiej rakiety wystrzelonej z Krymu; teraz jest po równo – każdy pokazał, że potrafi: szybko, dokładnie i wg planu
ból głowy ja napadł i tyle, to kwestia uogolnień
:P.
Wiem
.
Coś w tym guście.
.
A Rosjanie zwlekają na Bałtyk swój ,,złom,, atomowy. ..okręt podwodny zabytkowy itp..
.
Szczesc Boze na ten wyjatkowy weekend dla Pana i Pana Krzysztofa,
tak po prawdzie to co robią Rosjanie to niewiele instytucji ma o tym pojęcie, ostatnie napięcia Moskwa-Berlin były pointowane zdjęciami podwieszanych bomb do samolotow z baz koło Królewca a napisy na bombach 'na berlin’ i jak ci Niemcy płakali, że tyle lat po wojnie a ci Rosjanie to tylko na Berlin
Grzeja piane od samego wczesnego rana…
… tylko tvn moglby stawac w szranki z bfm tv… albo Sakiewicz… ale juz kandydatka na prezydenta Nathalie Artheau… wylala „kubel zimnej wody” na te wsciekla merdialnie francuska i troche sie uspokoily… z grzaniem tej „ustawki”… do wieczora jeszcze sie to wyciszy… bo jutro juz weekend… no i zapowiadaja wspaniala pogode… wiec Franki nie beda ogladac telewizora.
Ograne stereotypy, ale można grać dalej
.
Nie zgadzam się że wszyscy pisarze. „Sceny z życia smoków” też są ucieczką w fantazję, a są śliczne. Dzieci mają prawo do fantazjowania i do czytania takich książek
I z tego „uprzedzenia” Marine jest w ogromnym szoku !!! I biedna nie wiedziala co powiedziec… jak te „sytuacje” skomenowac do mediow… normalnie ja zatkalo, ze… „o ataku” poinformowano Rosjan !!!… a co niech Syryjczycy gina… merdia beda sprawe „grzac”… Soros pierwszy juz sie rwie… „do pomocy”… Hollande z Makrela… czekaja na reakcje „miedzynarodowej opinii publicznej”… na ten… ustawiony i werezyserowany przez PARANOIKOW „atak”!
Oooo tak…
… bol glowy to te sierote napewno napada… od tego – jak tu dostac sie do KORYTA… napewno spedza jej to sen z powiek… sztucznych zreszta!
Ja położyłbym akcent na współcześni, ale prawdę mówiąc również poprzednikom niczego w tym względzie nie brakowało
U mnie w rodzinie już drugie pokolenie „zaczytuje” tę książkę;-))). Teraz oglądając dość energicznie kapitalne, dowcipne ilustracje. Boję się, że dla trzeciego pokolenia już nie starczy tej przyjemności. Bo jedynym mankamentem tej książki są miękkie okładki i łatwy do podarcia, chyba tzw. kwaśny papier. Nowe wydanie by się przydało.
Trump musi się uwiarygodnić.
Wystrzelono ponoć 49 „tomahawków”, a koszt samych tych pocisków rakietowych to jakieś 50 mln USD.
Ciekawe, czy został w tej „wybombionej” bazie lotniczej bodaj jeden sprawny samolot pozostawiony do zniszczenia.
Ups… Okazuje się, że nowe wydanie było w 2014: http://www.dvdmax.pl/sceny-z-zycia-smokow-tw-beata-krupska-ksiAZka,art367557 . Ale ilustracje już nie takie, jak w tym (pierwszym) wydaniu: http://allegro.pl/b-krupska-sceny-z-zycia-smokow-wyd-i-stan-bdb-i6070614857.html
A teraz Fronda wydała, ale nie wiem z jakimi ilustracjami
Straty w ludziach są chyba w takiej pobliskiej wsi
.
Ale przedtem to byly straty niesluszne, tyranskie i chemiczne, a teraz cywile zostali zabici z pozycji demokratycznych, cywilizowanych i dopuszczalnych – a gdyby prezydentem byla Hillary to jeszcze bylyby to bomby feministyczne… Ale niestety na tym niedoskonalym swiecie nie mozna miec wszystkiego.
Nie, pomyliłem się. Fronda wydała Gar’Ingawi wyspa szczęśliwa Małgorzaty Borkowskiej OSB. Jej też nie podejrzewam o niecne intencje
Dzięki Beacie Krupskiej i smokom moi mali nie odmawiali zupy ogórkowej. 🙂
Numer z „która godzina” jest zabawny dla dzieci i dla czytających dorosłych, a Makrauchenia przesypiająca ewolucję to już tylko dla dorosłych. Najbardziej zaskoczyło mnie, że takie coś to nie imię własne, a faktycznie wymarłe zwierzę.
Ale chyba nie z termosu ta zupa;-)? No i poprawne pytanie brzmi: „która gadzina…?”
Żaba Monika w kołnierzyku z haftem richelieu i pryszczami też jest słodka. Wspaniała książka. Chyba jedna z ostatnich współczesnych produkcji, co się dla dzieci nadają. I wiersze Danuty Wawiłow, np. o Kałużystach.
Ale cena w tym drugim linku powalająca.Ponad 100 zł za smoki???
Tylko tego specyficznego dla smoków humoru pewnie brakuje.
Tak jest:))
.
Danuta Wawilow rzadzi – moj starszy syn peka ze smiechu za kazdym razem, jak czytamy 'Babcie i pudla’.
Ah, Wawiłow!
Bardzo ją kochałysmy..
.
Tak, bo to jest dorosła książka dla młodzieży. Dziwna fantazja i wzruszająca.
Są tańsze, ale najwyżej o połowę. W końcu to prawie zabytek;-)
O! To dla mnie odkrycie, że makrauchenie naprawdę istniały. Ta ze Smoków nawet podobna: https://pl.wikipedia.org/wiki/Makrauchenia
i Konrad
Trollujemy notkę, ale tylko trochę. Bo o dobrych książkach dla dzieci mówimy. I pisarzach, których wewnętrzny świat jest jasny i bezpieczny dla istot niewinnych po uzewnętrznieniu/zamknięciu w dziele literackim. Może nam Gospodarz wybaczy te komentarze.
O pisarzach.
Trudno nie wspomnieć na marginesie, co ,,za oknem, , czyli Ci amerykanie. ..
.
Pisanie dla dzieci jest jedną z najważniejszych spraw.
.
Książka Beaty Krupskiej nie poddaje się ocenom Gospodarza, co stanowi o jej wyjątkowości i niemożności zaklasyfikowania do żadnej z grup. Wiele lat temu polecił mi kolega dla małych wtedy dzieci, mocno zachwalając. Format nieporęczny, miękka okładka, żółty gazetowy papier i wydawnictwo zdaje się TVP budziły wątpliwości. Ale wystarczyło zacząć czytać, a dzieciaki dosłownie zgłupiały na punkcie smoków. Niektóre fragmenty były czytane kilkukrotnie. Kończąc można powiedzieć, że Beata Krupska doskonale wiedziała jak trafić do dzieci.
No wlasnie to jest odrebny temat, ktory mnie ostatnio – z wiadomych „mamowych” wzgledow – bardzo pochlania. Dobrze byloby zrobic mocne rozgraniczenie, i zeby tu wybrzmialo (dzieki!), ze sa pisarze troche z dala od wydawniczo -zleceniowo-propagandowego nurtu, piszacy dobre i jasne ksiazki dla dzieci, z dyskretnie wplecionym dydaktyzmem. A jak trzeba to i mniej dyskretnie.
Troszke trollujemy, ale nie do konca – zgadzam sie (i tez mam nadzieje na wyrozumialosc 🙂 Ksiazki Krupskiej czy Wawilow to jest przyklad jakosci, ktora broni sie nawet wydana na marnym papierze i nieszczegolnie promowana. Watek oglupiania ludzi poprzez rozmycie kryteriow jakosci, zeby nie mogli odroznic perel od szmelcu, to czesty temat na tym blogu – wiemy wszyscy jakie sa przejawy tego podejscia, wiec dobrze czasem wspomniec tez o pozytywnych kontrprzykladach.
all
Jakiś czas temu trwała u Coryllusa na S24, a więc chyba i tutaj, giełda tytułów i autorów do polecenia dzieciom. Może czas ją przypomnieć, a nawet rozwinąć? Jeśli Gospodarz nie będzie miał nic przeciwko temu, oczywiście.
Tak mysle tez, ze pomagaja dwie rzeczy:
1. domyslni czytelnicy to dzieci, wiec duzo bardziej trzeba sie postarac (np. dlatego, ze dziecku nie da sie zamknac ust przytloczeniem madrze brzmiacymi slowami, ktore tak naprawde nic nie znacza)
2. w konktescie dzisiejszego wpisu: Coryllus pisze o 'wizjonerach’ – ani Krupska ani Wawilow (takie jest przynajmniej moje wrazenie) nie mialy ambicji naprawy swiata, roztoczenia wizji nowego ustroju czy wglebiania sie w meandry. Nie oglaszaly wielkich ambicji, po prostu pisaly dla dzieci tak, zeby dac im i rozrywke, i troszke dydaktyki, a wszystko napisane jezykiem cudownie pomagajacym rozwoj lingwistyczny dzieciaka. W tym ich sila.
Jesli Gospodarzowi pasuje taka opcja, ja jestem entuzjastycznie za i chetnie doloze swoje trzy grosze.
A czy teraz są prawdziwi pisarze czy też w tej lawinie mułu w każdej księgarni nie można ich znaleźć? Nie ma krytyki, jedyną wskazówką jest omijanie pozycji promowanych przez krytyków
Są jeszcze publicyści przedwojenni i ja prawdę mówiąc wole do nich wracać. Ostatnimi czasy trafiłem na książkę pisarza – publicysty Józefa Rogosza z końca XIX w. Piekło galicyjskie, póki co jestem po I rozdziale, a jest w nim przedstawiony obraz życia prostego chłopa rusina po uwłaszczeniu z okolic Drohobycza i Borysławia i jego kontaktów z innymi mieszkańcami, także żydami, przed tym jak przyjechało dwóch panów, których interesowały czarne kałuże pojawiające się na polach chłopów oraz po tym jak wyglądał kontakt tej samej ludności żydowskiej z chłopami po tym jak zaczęły masowo pojawiać się szyby naftowe i jak zaczęła napływać masowo ludność żydowska do stopnia że rusini stali się mniejszością. Pan Rogosz opisał też kontakt chłopa z bankiem, z ubezpieczonym kredytem, z pośrednikiem kredytowym i na końcu jak został pozbawiony wszystkiego i został zmuszony do pracy w charakterze robotnika w jednej z kopalń kompani francuskiej. Wszystko w formie opowiadania, które zbyt daleko moim zdaniem nie odbiega od dzisiejszej rzeczywistości.
Mozna, ale trzeba sie naszukac. Dosc pomocny jest fakt, ze namnozylo sie ksiegarni wysylkowych i wiele z nich walczac o klienta wprowadza zachety, np. publikacje fragmentow na stronie. Nie jest to idealne, ale moze sluzyc jako wstepny filtr do selekcji.
Detale – jesli Gospodarz da imprimatur na wymiane sugestii lekturowych 🙂
Fragmenty pana Rogosza będą w II tomie Baśni socjalistycznej, więc jeśli możesz nie uprzedzaj faktów
To jest najlepsza i konieczna wskazowka:) Omijac szeroko reklamowanych.
Niedawno dopiero napotkalam w sieci na wyklady-konferencje pisarki dla dzieci, polonistki, pani Malgorzaty Nawrockiej. Jest sporo filmow na YT wiec nie bede o tym sie rozpisywac. Interesuje ja szczegolnie literatura dla dzieci, a zwlaszcza nachalna promocja okultyzmu.
A troche w nawiazaniu do notki, ciekawy wyklad o glownych grzechach wspolczesnej literatury:
https://www.youtube.com/watch?v=BmR9JnYjwXI&t=227s
Szukam i znajduję, że jego córką była Zofia Rogoszówna, ta od Sroczka kaszkę warzyła, czy od Dzieci pana majstra.
Uzyskać wiarygodność i siłę przekazu można i tak:
http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,75330,Lepiej-bys-tam-umarl
Samo zdjęcie z okładki warte tysiąc słów 😉
Tak, to jest wiarygodność stuprocentowa
Szczepek ma stanowczo za krotka brode i fryz taki malo wojowniczy, ale za to jaki wyraz facjaty- jest moc….Straszne.
Tak, z taką okładką ma się pewność. Szkoda że inne w błąd mogą wprowadzić:)
Ach, te zacięte miny prawdziwych mężczyzn, te oczy, które ciskają gromy. A w środku między innymi pojękiwania na to, że niedobrzy Polaczkowie krytykują islam, religię pokoju, przy czym pokój ów równa się zbrojnemu wzięciu za mordę.
Phi, zdjęcie mocno pozowane. Zabawne to kojarzenie książki obu panów w pakiecie z tzw. bestsellerem i jeszcze zaoszczędza się około 30 zeta.
b ładnie… az mnie zatkało
„A teraz przed państwem główna walka wieczoru turnieju Nike 2018. Przed nami wojownik Szczepan „Twardziel” Twardoch z którym zmierzy się niepokonany na wojewódzkich matach Remigiusz „Ove” Mróz! Przypomnijmy, że zawodnicy walczą w tej nietypowej formule o główną nagrodę Gazety Wyborczej i sieci dyskontów Biedronka. Takiej gali jeszcze w tym ktaju nie było! Przygotujmy się na wielkie grzmoty!”
Tam jest wszystko pozowane poza walką w ringu a i ta czasem wygląda średnio. Szczepan uznał, że nazwisko zobowiązuje a fotki z Mercedesem to jednak nie wszystko.
Tytuł sugeruje że tam będzie o ciężkim życiu prawdziwych mężczyzn bo islam to twarde prawo ale prawo a u nas to nie wiadomo o co chodzi. Władza robi co chce i takie tam…
Bo należy przebierać w księgarniach jak w ulęgałkach.
Bo według sponsorów tego interesu mamy obowiązek przyjąć islam i cieszyć się z tego tytułu. Ale to my mamy prawdę Ewangelii, islam należy do szatana, a wyznawcy islamu tworzą zbiór haniebnych sekt, nawet jeśli w sensie subiektywnym mogą być mili, uczynni i grzeczni.
Księgarze sprzedają książki a antykwariusze ukrywają treści. Dobrze że Gabriel ma swoich agentów bo sam by nie dał rady wyszukać tego co jest na wierzchu, jak liście w lecie. A potem się spod tej góry liści wygrzebuje aby coś nowego napisać.
Popatrzyła jeszcze na dzisiejszy tytuł,
..
te ich światy. .:(…wewnętrzne, to zaraźliwe bardzo ? Może lepiej nie zaglądać? :))
.
np.:
„Bajka o carze Sałtanie, o jego synu, sławnym i potężnym bohaterze, księciu Gwidonie Sałtanowiczu i o pięknej księżniczce Łabędzicy” (inna wersja tytułu: Baśń o królu Sałtanie, o jego synu, słynnym i potężnym bohaterze Gwidonie, i o pięknej królewnie Łabędziu);
Tytuł skrócony: Bajka o carze Sałtanie.
Rosyjska baśń wierszowana autorstwa Aleksandra Puszkina, napisana w 1831 roku,
a wydana rok później. Na język polski była tłumaczona przez trzech autorów: w 1924 roku – przez Bolesława Londyńskiego, w 1951 roku – przez Jana Brzechwę oraz w 2010 roku – przez Andrzeja Lewandowskiego.
A w treści baśni nawet cienia poprawności politycznej. Oczywiście mam na uwadze tylko wersję oryginalną i dwie pierwsze polskie edycje.
Bo redakcyjne opracowania starych tekstów robione po 2000 roku uważam za „skażone”. Zwłaszcza te zaadresowane do dzieci i młodzieży.
Wcale, że NIE ! Autor się nie liczy, liczą się treści. Treści trzeba unieważnić a z autora zrobić „pijaka i złodzieja„. No i napisałbyś konkretnie o tych stawkach pisarzy sądowych …
A pan Stanisław tak sobie śmieszkuje w temacie:
„Ale właściciele stajni byliby złymi gospodarzami, gdyby stawiali tylko na jedną klacz, nawet tak obiecującą, jak Autoressa. Toteż wschodzącą gwiazdą starozakonnych wyścigów okazał się pan Zygmunt Miłoszewski, młodszy od pani Tokarczuk o całe 14 lat, więc jest szansa, że pobiega dłużej, kiedy już zarządzający stajnią pisarzy i artystów odprzedadzą Laureatkę do rzeźni, ma się rozumieć – rytualnej. Pan Miłoszewski karierę pisarską rozpoczynał od kryminałów, ale zorientował się, że prawdziwy cymes kryje się w literaturze ambitniejszej – w tym mianowicie, by chłostać „katolickie i klerykalne wymysły”, które zaowocowały „pogromami”, nawet „już po holokauście”. Najwyraźniej pan Miłoszewski już się zorientował, w którym żłobie jest siano, a w którym owies, więc wróżę mu wielką karierę – oczywiście według kolejności – a pani Tokarczuk w kolejce do Nobla zdążyła stanąć wcześniej.”
„Pisarze to największa swołocz na ziemi”
A aktorzy? W porównaniu z literatami, malarzami, rzeźbiarzami czy muzykami są chyba najbardziej zależni od zleceniodawców, a więc najbardziej sprzedajni. Bo czy jest sens grać jakąś rolę bez zamówienia?:)
Widziałem ową książkę i miałęm sporo radości 🙂 Wiarygodność nawet 200 % tylko jako kto ? Milicjanta, albo doglądacza, naganiacza a może nawet integratora siły i emocji co to ma fajną furkę i wie do kogo zadzwonić jak chce mieć wsparcie.
> Tak to mniej więcej wygląda, a na salon zajrzyjcie, bo warto.
Treściwie, konkretnie. To lubię.
A Salon24? Dawniej nie było praktycznie dnia, bym tam nie zerknął. Teraz już tylko, gdy sobie przypomnę. Szkoda mimo wszystko.
Otóż to…
Chodzi już tylko o ustalenie kto zostanie naszym (wspólnym) sukinsynem po Asadzie
> Czołowy projekt nazywa się Baśń jak niedźwiedź
Żona ostatnio czekała na jedno z dzieci i nieznany jej facet czytał pierwszy tom Twojej Baśni. Szkoda, że to nie byłem ja. Nie darowałbym sobie, musiałbym go zagadać.
To nie byle jakie smoki… Rysunki z pierwszego wydania są moim zdaniem najbliższe klimatowi tej książeczki i myśli przewodniej.
Pisał o tym niedawno gospodarz… To naprawdę ważne i zapada w pamięć. Posiadanie takiego dziełka sztuki to podwójna satysfakcja. Stąd książka zawsze będzie ważna i warto się przykładać nie tylko do treści ale i do wizualizacji.
Tu pozwolę sobie na refleksję/życzenie… Może kiedyś gospodarz wyda „najlepsze kawałki” w twardej i zilustrowane
Zgadza się… http://www.fronda.pl/a/slynny-egzorcysta-o-amorth-panstwo-islamskie-to-szatan-jestesmy-w-dniach-ostatnich,56779.html…mimo,że zródło niesypatyczne.
To jest „pozycja” (najtrafniejsze moim zdaniem słowo) dla tych którzy nie wiedzą co to jest męskość… I dla tych którzy myślą że chodzi o brodę i „testosteron”, ale mają większe ambicje jak farba do włosów, tudzież przeszczep z d… u doktorka Goj(ź)dźa. Takie operacje i kuracje to nie są tanie rzeczy, ale zbyt banalne… Książka za to jest tańsza a na dodatek niebanalna… BądźTwardochJakChalidov
Trafiony – zatopiony !
I przez wiele ostatnich lat robi „ustawki”… struga „fakty”… i przy merdialnej „narracji” dyma cale narody… i ciagle ci sami sami „aktorzy” i marionetki polityczne biora w tych „zawodach” udzial…
… ciagle ci sami wywoluja te BURDY… a potem… ci sami naprawiaja… odbudowuja zniszczenia… pomagaja biednym cywilom – oczywiscie za nasze pieniadze – jak chociazby wczorajsza USTAWKA z bombardowaniem w Syrii…
… ze 2 godziny temu Hilarzyca… calkowicie poparla decyzje swojego „rywala”… czyli Trumpa, w ostatnich wyborach prezydenckich… rodzinka politycznych „muppet”ow” jest bardzo zgodna… no i byc moze lada moment pojawi sie jakies info, ze w tym samym czasie… zona Bashar’a przebywala w Paryzu… i robila zakupy w jakichs renomowanych butikach… a CARITAS wzywa wspolnote miedzynarodowa do okazania pomocy poszkodowanym Syryjczykom.
Paris,… Soros już chyba odwinal kite?!
Nie trawię „Scen z życia smoków”. I dzieci też tego nie znosiły. Jednowymiarowe, bezsensowne nie wiadomo co. Dosłownie widać, jak z pustką w głowie autorka grzebiąc nerwowo po literaturze doszywa kolejne elementy.
Zastanawia mnie natomiast fama, jaką dorobiono temu gniotowi.
To dziadzisko jeszcze zipie… chociaz on to juz tylko „slup” jest… w tym „biznesie pomocowym” to juz jego potomstwo miacha… a pierdyknal w kalendarz – Rokefeler.
To po co dzieciom kazałaś to czytać, skoro nie znosiły?
Po prostu Kowalewski cudownie to przeczytał. Czekałam na każdy odcinek. Bez Kowalewskiego książka przeszłaby bez echa. Moją ulubioną książką było „Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa”, no… też bez sensu, ale mnie się bardzo podobało.
A nie pamiętam że Kowalewski to czytał. Moje dzieci, te starsze, już same czytały
Dzieci są molami książkowymi. „Sceny z życia smoków” dostała córka od przyjaciół. Przeczytała i nie wzbudziło to jej zachwytu. No to też przeczytałam. I też nie wzbudziło to mego zachwytu.
Dzieci są różne, jedne są molami książkowymi a inne wcale nie czytają. Mojej żonie przez grzeczność mówię że każde z innej matki:)
Tak, widzę jaką książka ma klakę, jakie ceny osiąga. I to wszystko na podstawie tzw. reklamy szeptanej. Jedna baba drugiej babie…
„Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa” – odkąd mamy w necie portal „rym.do” można bez trudu zrymować wszystko z wszystkim.
Może przestały czytać po entuzjastycznie im podetkniętych „Scenach z życia smoków”. Ja bym przestała;)
Niczego im entuzjastycznie nie podtykałem, no może kaszkę gdy były małe:) Jedna baba drugiej babie to jest ta promocja którą popieram. A recenzja w gazowni albo u naszych to jest ta promocja którą omijam. Zresztą- o gustach się nie dyskutuje
Ciekawe czy z tego portalu korzystała autorka smoków, no bo Tuwim i Brzechwa to chyba na potęgę:)