gru 292019
 

Nie znajduję ani jednego powodu, żeby czytać prozę Marii Nurowskiej, jednak jej ostatnie występy spowodowały, że zajrzałem do wiki, żeby sprawdzić co tam jest w tej biografii. Trzeba przyznać, że jest ona dość skromna, ale najważniejsze charyzmaty wybite są boldem: dziadek arystokrata, ojciec legionista, a matka w AK. Sama bohaterka wczorajszych newsów urodziła się na jakimś zadupiu pod Augustowem i trudno dociec jakimi drogami jej ojciec, który pewnie też stamtąd pochodzi, trafił do legionów. No, ale nie takie rzeczy się zdarzały, więc nie ma się co czepiać. O Marii Nurowskiej usłyszałem po raz pierwszy w roku 1990, kiedy to kupiłem sobie miesięcznik „Literatura”, bardzo fatalne wydawnictwo, i próbowałem czytać jej powieść pod tytułem „Hiszpańskie oczy”. Nie pamiętam ani jednego szczegółu, poza jakimś mgławicowym wrażeniem, że była to suma aspiracji autorki do lepszego świata i próba wmówienia wszystkim dookoła, że ona z takiego właśnie świata pochodzi. Rok 1990, to była pewna kulminacja. Drukowało się wtedy masę prawdziwych i fikcyjnych tekstów o przeżyciach Polaków na wschodzie. Ludzie lecieli do księgarń i każdą taką brednię przyjmowali jak pismo objawione. No i pani Maria wypłynęła na tej fali. Żadnej wielkiej kariery nie zrobiła, jak pamiętamy, ale była przez cały czas obecna w życiu, jakby to rzec, literackim. To znaczy, w wymiarze praktycznym, że co jakiś czas pokazywano ją w telewizji i ona coś tam pierniczyła, przeważnie bez sensu.

Postawa Marii Nurowskiej każe się nam zastanowić po co w ogóle są pisarze, a także związki pisarzy. W Polsce mamy chyba dwa, o ile dobrze rozpoznaję sytuację. To znaczy ZLP i SPP. W mojej ocenie obydwie organizacje mają za zadanie zarządzać nieruchomościami, w których mieszczą się ich siedziby oddziałowe i centralne, a władze tych związków co jakiś czas mają, pardon, „dawać głos” na zadany temat. Zajrzałem na strony obydwu organizacji i nie znalazłem tam ani jednego nazwiska autora, który byłby czynny na rynku. Są tam tylko ludzie mediów, pracownicy prowincjonalnych uczelni, którzy wydają jakieś tomiki wierszy i nierozpoznane krawężniki, z organizacji mundurowych. Ci ostatni wychodzą z założenia, jak większość trepów, że cały świat został stworzony po to tylko, by oni mogli odbierać emeryturę i różne gratyfikacje za zasiadanie w gremiach i komisjach. Tak to wygląda i nie chce być inaczej.

Od dawna już widać, że organizacje zrzeszające literatów to fikcja, która nie ma ani jednego punktu stycznego z rynkiem. No może poza tym, że gwiazdy rynkowe też muszą „dawać głos” w sprawach palących i domagających się komentarza. To znaczy przy okazji świąt Bożego Narodzenia, ogłoszenia sondaży prezydenckich, czy w innych jakichś jeszcze momentach.

Zastanowić się wypada, czy ten głos oni dają na rozkaz, czy też może są już tak wyszkoleni, że kłapią paszczą sami z siebie, bez wyraźnych poleceń. Przypuszczam, że ta druga opcja jest bliższa prawdy, a przekonała mnie o tym Maria Nurowska właśnie, która powiedziała, że wolała Polskę pod okupacją rosyjską, bo była wtedy biedniejsza co prawda, ale za to ubogacona duchowo. Powiem wprost – spośród plag dotykających ziemię i rodzaj ludzki wymieniłem tu już organistów nie posiadających słuchu i kokieteryjnych mężczyzn. Możemy teraz do tego dodać jeszcze aspirujące staruszki, przekonane o tym, że mają talent. Nie wiem dlaczego tak jest, ale manifestacja aspiracji zawsze łączy się z kłamstwem. Dla wszystkich bowiem jest jasne, że Maria Nurowska nie ma pojęcia co to jest prawdziwa bieda, a to jej ubogacenie duchowe wiąże się po prostu w powtórzeniem kilku zalegendowanych komunałów, dotyczących życia w komunizmie i relacji pomiędzy aparatem organizującym tak zwaną kulturę a widzem. Celowo piszę – aparatem tworzącym kulturę, bo to był aparat. Wszyscy wiemy, że „Dziady” Dejmka to nie była żadna manifestacja niezależności, sprawa jest stara, przebrzmiała i roztrząsanie jej dzisiaj nie ma sensu. Wszystko o czym mówi Nurowska to są fetysze, podobne do tych nowych, ekologicznych, tyle że stare i zetlałe. Powołują się na nie beneficjenci systemu próbujący uchodzić za niezależnych myślicieli i mentorów od kultury. To się odradza w kolejnych pokoleniach, ale problem jest taki, że bez państwowego finansowania nie ma szans na przeżycie. Dlatego właśnie rzuca się to towarzycho łapczywie na te struktury organizacyjne, na te niby stowarzyszenia pisarskie, gdzie siedzą ludzie nie mający o pisaniu zielonego pojęcia. Powstaje dzięki temu rzeczywistość roztrojona, bo nawet nie rozdwojona, z którą czytelnik nie radzi sobie w ogóle. Ludzie prostoduszni i naiwni wierzą bowiem, że autorzy, to taka grupa, wybrańców żyjąca w zgodzie i jakiejś tam komitywie, która dla dobra i uciechy czytelnika wymyśla jakieś ciekawe historie. Nikt nie kojarzy działalności literackiej z propagandą państwową ani też z propagandą antypaństwową, bo i tym się przecież czynni w Polsce pisarze zajmują. Oni jednak mają pozycję wyjątkowo uprzywilejowaną, bo tak się sprawy mają, że państwo nasze musi dbać o swoich wrogów ideologicznych, hołubić ich i dopieszczać różnymi dotacjami. I nie ma mowy, żeby ktokolwiek zagroził ich pozycji, bo podniesie się na całą Polskę wrzask, że opresyjni siepacze PiS krępują wolne słowo. Można co najwyżej z takiej Nurowskiej trochę poszydzić, ale już stwierdzić wprost, że to jest istota wystrugana z kolby od kałasza, której brak talentu, to nie. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego organizacja taka jak PiS odpuszcza sobie te związki literatów i po prostu ich nie przejmie, obsadzając swoimi ludźmi. To naprawdę nie jest trudne. Zamiast tego wypuszcza się na masowe połowy wyborców z pomocą kapitana żeglugi śródlądowej Zenka Martyniuka. Okay, to ma sens, ale nie zmienia faktu, że w wiadomościach polemizują z Nurowską, zamiast postawić ją do kąta i skazać na ostracyzm. Traktowanie serio autorki tak słabej, to jest nobilitacja całkiem nie zasłużona. No, ale widocznie taka jest polityka kulturalna obecnego rządu. Być może pani Nurowska to jakaś dawna znajoma ministra Glińskiego? Któż to może wiedzieć? Jasne jest tylko to, że nie ma mowy, by wyraźnie odciąć się od takich „tfurcuf” i oni będą co jakiś czas dawać o sobie znać. Podkreślając rzecz jasna walory własne i walory swojej twórczości, czyli robiąc sobie reklamę za zupełną darmochę. To z kolei każe nam zastanowić się, dlaczego ten system naczyń połączonych, a że są to naczynia połączone, przecież widać, musi funkcjonować? Ja nie rozumiem dlaczego. Może Wy znajdziecie odpowiedź na to pytanie.

  24 komentarze do “Pisarze i poeci z rozdzielnika”

  1.  W reklamie ważne tylko aby nazwiska nie przekręcali ☺

  2. a co pani Maria tak skrzętnie  ukrywa to arystokratyczne nazwisko dziadków, czy to arystokraci rosyjscy czy niemieccy? a zresztą kogo to dzisiaj obchodzi ?
    Starsze kuzynki opowiadały natomiast o Piotrze Nurowskim, że w czasie akademickim i później kreowany był w tym środowisku na amanta, wszystkim studentkom się podobał i wszystkie się w nim podkochiwały, może to była prawda a może robiona legenda. (warszawskie środowisko akademickie)
     

  3. Maria Nurowska jako autorytet jest mi bliżej nieznana 

  4. W Bukowinie od rana do wieczora jest właścicielką pensjonatu „Dom pod Smokami”, a wieczorem zamienia się w pisarkę. Tę umiejętność transformacji wyssała z mlekiem matki. Googlać, googlać ☺

  5. może to jest tak, że po katastrofie smoleńskiej to aż patriarcha Cyryl był angażowany do wskazania kierunku naszego polskiego myślenia, a teraz wystarczy pisarka, żeby przekonać nas  do  wypowiedzi  czołowego polityka rosyjskiego o polskim sprawstwie w II WŚ 

  6. Jeżeli z Homla to albo  Rumiancew albo  Paskiewicz.
    Przodek albo carski feldmarszałek  albo carski feldmarszałek ☺

  7. Okazuje się jednak, dla pisarki dobrze,  że ani z Homla ani arystokrata. Dziadek to Aleksander Rudziejewski ze wsi  Sutkowa z guberni Homelskiej tylko ☺

  8. Na koniec nie mogą się powstrzymać aby nie napisać:
    Maria Nurowska pochodzi z takiej samej arystokracji co Bronisław Komorowski ☺

  9. Paskiewicz, sprawdzałam. 
     
     

  10. „Poproszę okazać legitymacje!…”

  11. Sprawdź lepiej tatusia legionistę; tylko porządnie ☺

  12. Czyżby obława augustowska była kamieniem węgielnym tej wielkiej kariery literackiej wystruganej z kolby pulimiota?

  13. Biez wodki nie razbieriosz  😉
     

  14. System naczyń połączonych musi funkcjonować ,ponieważ takie są prawa fizyki, a żadne z naczyń nie chciałoby zadzierać z fizyką. Rozłączyć się natomiast nie mogą, ponieważ są systemem. Ja więc postawilbym pytanie inne, niż Gospodarz: co sprawia ,że wciąż nas to dziwi? I drugie: czy nasi bliscy i my odczujemy w jakiś wyraźny, zamaszysty sposób moment, w którym przestanie nas to dziwić? 

  15. … przez dwa lata, jak opowiada, leżała zwinięta w kłębek na kanapie i była żywym trupem? Bo padła ofiarą człowieka o łagodnych oczach, ale pozbawionego serca.[młodszego o 14 lat]. Dowiedziałam się, że kiedyś Zofia Nałkowska kochała się w jego dziadku, to było dla mnie rekomendacją.
    jeśli mam obce korzenie, to francusko-białoruskie.
    … Ma w sobie coś z Nałkowskiej, nie tylko dlatego, że interesują ją „domy kobiet”, a mężczyźni są tylko tłem. Może to zachwyt nad sobą?
    Domy starych kobiet bez Nobla

  16. Na zadnym portalu prawicowym nie napisza Coryllus miazdzy Marie Nurowska,  bo te naczynia polaczone siegaja o wiele dalej.  Tylko nieliczni maja monopol na miazdzenie. 

  17. ależ to mściwe babsko ta Rygier – Nałkowska , tyle zwrotek a ona ciągle z tym sztyletem 

  18. w rodzinie była plotka że w Grodnie miał miejsce jej  romans z Kostką – Biernackim, ale  to na pewno były ohydne szkale (to po pierwsze), a po drugie to mogła być warta grzechu

  19. Polska była w XIX wieku bogatsza zarówno pod względem materialnym, jak i kulturalnym (duchowym). Karoń powiada, że bogactwo wypracowane w XIX wieku utrzymuje nas do dzisiaj i ma rację. Zabory były okazją głownie do tego, żeby pozbawić Polaków zasobów materialnych, natomiast rzeczywiście wówczas warunki do rozwoju albo przynajmniej do stagnacji kulturowej Polaków były o niebo lepsze, niż w okresie od 1914 roku (1918) aż po dzień dzisiejszy. Duchowość rosyjska to z naszego punktu widzenia są gusła plus może muzyka. Może to imponować buszmenom, nam raczej nie. Zresztą, warto zapytać Ukraińców pracujących w Polsce i puścić ich wypowiedzi na you tube i powiedzieć, że jest taka pisarka Maria Nurowska, która twierdzi, że duchowość rosyjska jest lepsza, fajniejsza od duchowości i kultury polskiej. Te odpowiedzi łącznie z przekleństwami należy upublicznić, ale Coryllus musiałby znaleźć odważnego, który to zrobi, bo przecież sam nie może ryzykować. „Ukraińcy o poglądach Nurowskiej”.

  20. Wziąć jakiegoś łysego karka, który chce błysnąć, żeby porozmawiał z kim trzeba i potem puścić w jakimś popularnym komunikatorze tekst: Ukraińcy uważają panią za (…) co pani na to? Przecież to nie jest trudne.

  21. wg prof. Ewy Thompson , Dostojewskiego i inną literaturę rosyjską można zrozumieć dopiero kiedy się dokładnie rozpozna zjawisko jurodiwych, bez tego ani rusz, nie będę pisać co o jurodiwych mówi pani profesor polecam jej wykład  na yt .
    nurowska w oparach środków wyskokowych i oparach absurdu coś tam pisze, ale kto by się wprowadzał w opary dla literatury kiedy rano trzeba wstać do pracy.  Nurowska JEST W WIEKU EMERYTALNYM NIECH SOBIE GRUNTUJE CO CHCE NAWET LITERATURĘ JURODIWYCH a że wyraxnie działa na zlecenie… no cóz może emerytura nie wysoka .  sorry za czcionkę 

  22. Nie martw się o jej finanse. Nurowska jest obecnie konkurencyjną business women.
    Jako emerytka składek na ZUS nie płaci ☺
     

  23. jeśli jest zamożna a podejrzanie się wygłupia, no to jest na czyjejś smyczy, bo po co by głupoty mówiła , pisała. i czarownicę z siebie robiła  

  24. Dałam się nabrać. W recenzji książki ” wnuczka arystokraty, właściciela pałacu w Homlu”. Dziadek wedłu samej pisarki nazywał się Aleksander Rudziejewski. 

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.