lut 242023
 

Będę się starał dziś udowodnić, że las jest niepotrzebny nikomu, a najmniej samym leśnikom. W zasadzie jeśli ktoś potrzebuje lasu, to są to jedynie grzybiarze, ale i oni by się bez niego obeszli, bo wiele grzybów rośnie po prostu po krzakach.

Kiedy byłem w szkole średniej, a jak większość pamięta, było to technikum leśne, musiałem zapamiętać taką oto definicję lasu: las jest to zbiorowisko roślinne o budowę warstwowej, w którym zwarcie rosnące drzewa wraz z innymi organizmami wzajemnie się warunkują i tworzą jednolitą całość. Czy ta definicja obowiązuje, albo kiedykolwiek obowiązywała? Realnie nie. Myślę, że jest to definicja ze sfery pobożnych życzeń, a także z takiego momentu dziejowego, kiedy las utracił swoje istotne znaczenie i stał się wyłącznie problemem, z którym nie wiadomo co zrobić.

Jak wobec tego powinna brzmieć istotna definicja lasu, która oddawałaby jego funkcję najważniejszą? Prosto – las jest to zaplecze odnawialnego materiału służącego do budowy floty. Jeśli kogoś to nie satysfakcjonuje może jeszcze dodać do floty branżę budowlaną oraz huty. Wszystko to jednak jest wtórne wobec najważniejszej potrzeby jaką zaspokajał las – z drewna budowano okręty. I póki je budowano, wszystko było w porządku. Od dawna już jednak nie buduje się drewnianych kadłubów statków i okrętów, a las jest potrzebny wyłącznie branży budowlanej i meblarskiej. Widzimy jednak, że są kraje, gdzie lasu jest mało, bądź nie ma go wcale, a budowlanka kwitnie w najlepsze. Na przykład w Wielkiej Brytanii czy Danii.

Poświęćmy jeszcze chwilę samej definicji. Po cóż ona w ogóle jest? To także proste – jest jedną z kilku definicji, które znajdują się u początku nauki o lesie, czyli zespołu uzasadnień, łatwo dających się wykluczyć i unieważnić, które warunkują istnienie lasu i ludzi, którzy lasem zarządzają.

Nie ma chyba, choć mogę się mylić, księgi, która zatytułowana jest „Dzieje lasu”. Szkoda, bo na przykład „Dzieje klimatu” są napisane i wydane w języku francuskim. Na dzieje lasu się nie natknąłem, a szkoda. Jeśli ktoś coś o nich wie, proszę o sygnał.

My zaś brnijmy dalej. Najdawniejsze pisane po polsku, pamiętnikarskie opisy lasu i gospodarki leśnej, jeśli pominąć Jana Kochanowskiego i jego utwór „Satyr czyli dziki mąż”, pochodzą z XIX wieku. I w zasadzie wszystkie dotyczą dewastacji lasu. Oto w latyfundiach, które są parcelowane w wyniku zmian w skali regionu lub wręcz globu dochodzi do dewastacji wielkich obszarów leśnych, z których niektóre pamiętają Władysława Jagiełłę. O tak zwanej gospodarce leśnej nikt nie myśli. Czy to znaczy, że jej nie było? Była, ale całkowicie podporządkowana gospodarczej funkcji lasu. Ona była także wtedy, kiedy dewastowano lasy z przeznaczeniem na budowę floty. Tyle, że nikt się nią za bardzo nie przejmował, albowiem wycięty las trzeba było odnowić i o niego dbać. I nikt z tego nie robił żadnej filozofii, a o tym czy las będzie czy nie decydował właściciel. Moment dziejowy, o którym tu piszę to czas, w którym dokonuje się nieodwracalna zmiana w lasach. Oto wielcy właściciele, przez cały XIX i kawałek XX wieku starają się ocalić las będący ich własnością. Las ten jest obiektem zainteresowania innych grup, nie myślących bynajmniej o jego definiowaniu i jakichś systematykach, które można by w lesie uprawiać, dla czystej satysfakcji jedynie. Grupy te myślą wyłącznie o tym, by las wyrąbać, natychmiast go sprzedać i z pozyskanymi pieniędzmi udać się do Monte Carlo lub Nowego Jorku. Przodują w tych zamysłach oczywiście kupcy żydowscy i konsorcja przez nich tworzone. Oni nie tylko wykupują za bezcen lasy latyfundystów, ale także zastawiają pułapki na tych, którzy nie rozumieją lasu inaczej, jak tylko poprzez konteksty kulturowe i własność. Myślę, że o tym by definiować las, tak jak to napisałem na początku, nikt jeszcze w XIX wieku nawet nie myślał.

W XX wieku na czoło organizacji zainteresowanych wyrąbywaniem lasów w Polsce wysuwa się inna organizacja, które detronizuje konsorcja żydowskie. Jest to armia niemiecka. Współcześni leśnicy już trochę zapomnieli jak wyglądała gospodarka leśna w Polsce w czasie pierwszej i drugiej okupacji niemieckiej. Warto by było moim zdaniem, by sobie te wiadomości odświeżyli w ramach powtórzenia wiedzy z przedmiotu użytkowanie lasu.

Panuje bowiem powszechne złudzenie, że wszystko płynie, jak powiedział Heraklit z Efezu i rzeczy nigdy nie pozostają takimi jakimi są. Przypomnę, że ten Heraklit, jak zachorował na puchlinę wodną, kazał zakopać się w gnojówce, bo mu się zdawało, że ta woda zeń wyjdzie. No i umarł leżąc w tych oparach siarkowodoru. Nie należy się więc za bardzo przywiązywać do jego definicji. Podobnie jak nie należy przywiązywać się do definicji lasu z podręcznika hodowli lasu. W życiu i działalności człowieka są pewne stałe, które możemy nazwać tradycjami. Niemiecka tradycja gospodarowania w polskich lasach polega na ich dewastacji. I ten cel się nie zmienia, a przekształceniu ulegają jedynie metody. Nie inaczej będzie i tym razem.

Do czego służyła i służy nadal tak zwana nauka o lesie? Do uzasadnienia dokonanej w początkach XX wieku zmiany w strukturze własności lasu. To znaczy własność prywatna lasu stała się fikcją w wyniku rewolucji, a pozostawiona w lesie administracja, której początek dali latyfundyści, musiała na zlecenie państwa, które lasy przejęło, jakoś uzasadnić swoje istnienie. I nie zdegradować się przy tym do roli psiarczyków. Polegało to na rozbudowywaniu w nieskończoność praktycznego poradnika leśnika, obowiązującego w latyfundiach, a nawet w lasach państwowych przed wojną. Tak stworzono naukę o lesie, a moim zdaniem jej funkcja ma wyłącznie charakter kulturowy. To znaczy ma umotywować istnienie i podnieść znaczenie i aspiracje administracji lasów. Jest jednak pułapką.

Wszyscy wiemy, co czym była własność państwowa w systemie gospodarki nakazowo rozdzielczej. To było permanentne złodziejstwo. W tym złodziejstwie uczestniczyli wszyscy ludzie administrujący lasami przez całą komunę. Las bowiem nie był traktowany jako zbiorowisko roślinne o budowie warstwowej, ale jako zaplecze surowca dla odbudowującego się kraju. Oczywiście, było wielu leśników, którzy wierzyli w to, że nauka o lesie to rodzaj nowej nobilitacji, który stawia ich na równi z dawnymi latyfundystami. Przekonanie to przybierało różne formy, bardziej lub mniej poważne. W każdym razie uporczywe trzymanie się go, wyrobiło leśnikom markę, która dawała im pewien rodzaj gwarancji społecznych. To znaczy mało kto nie lubi leśników. Prace jednak na tym, by ich znienawidzono trwają w najlepsze. Najciekawsze jest to, że leśnicy nie mogą się cofnąć. To znaczy nie mogą redefiniować swojej funkcji ani samego lasu. Stoją na gruncie nauki, która przekształciła się – z udziałem wielu leśników – w jakiegoś potwora. W rewolucję, pożerającą własne dzieci. Las nie jest zbiorowiskiem roślinnym o budowie warstwowej, albowiem takie ujęcie kwestii odejmuje obszarom leśnym wszystkie konteksty kulturowe i cywilizacyjne. Stawia cały problem na gruncie biologii, która dziś zamieniła się w ekologię, czyli naukę rewolucyjną. Ekologowie zaś pożrą już za chwilę leśników, ku radości wielu z nich. Definiując się bowiem w sposób tu opisany, leśnicy sami składają się na ofiarę różnym, wymyślonym przez ekologów, pogańskim bóstwom.

Poruszymy tu jeszcze jedną kwestię, bardzo praktyczną, a od definicji leśnych odległą. Chodzi o pieniądze. Co jakiś czas media donoszą o jakichś horrendach będących udziałem leśników. Kiedy się temu przyglądamy bliżej, wybuchamy szczerym śmiechem, bo te niby przekręty, których dopuszczają się leśnicy, są w istocie komiczne, jeśli porównać je z aferą łapówkarską w PE czy nawet jakimiś mniejszymi wybrykami. Jednak to one są wskazywane i to nimi oburzają się różne kuce i wariatki, uważające, że las to zbiorowisko roślinne o budowie warstwowej. Ktoś tam sobie kupił dom za 11 tysięcy na jakimś zadupiu, a w rzeczywistości dom ten wart był 150 tysięcy… też mi coś. Albo ostatnio – nadleśniczy w Szczecinku zrobił w budynku nad jeziorem apartament z sauną, a gazownia opisała to tak, jakby już sprowadził tam cztery dziewczyny z Bali i urządził orgię z udziałem wyróżniających się w pracy leśniczych i podleśniczych. O czym to świadczy? O tym, przede wszystkim, że pozycja leśników przeszkadza postępowym mediom. A także o tym, że wielu leśników uważa iż media te są ich sprzymierzeńcami na drodze ku jeszcze lepszemu jutru, w którym zatriumfuje prawdziwie naukowa gospodarka leśna. Jest jeszcze jedna kwestia – opisane tu sprawy wskazują, że w lasach państwowych istnieje siatka oddanych sprawie mediów donosicieli, którzy z każdą bzdurą lecą do razu do gazet, bo im się wydaje, że w ten sposób robią coś dobrego. Tymczasem kręcą powróz na własną szyję, są idiotami nie rozumiejącymi co się wokół nich dzieje. Pewnie nawet im nie płacą za te donosy, ale oni – pożyteczni idioci – oddają się tej pasji w najlepsze.

Przypomnijmy więc raz jeszcze czym był las przez tysiące lat – był magazynem odnawialnego materiału służącego do budowy floty. Ktoś powie, że to spowodowało rabunkową gospodarkę w lesie i ogołocenie wielkich obszarów z drzew. To prawda. Ale właśnie ta okoliczność wpłynęła w decydujący sposób na wzrost znaczenia ludzi, zajmujących się lasem w krajach, które były położone daleko od mórz. Kłopot zaczął się wtedy, kiedy ludzie ci zaczęli opisywać i definiować sami siebie. A dziś, zajmują się wyłącznie tym. Tyle, że nie definiują się już wobec lasu, rozumianego tak, jak napisałem na początku, ale definiują się wobec mediów, które przejęły rolę faktycznego gospodarza obszarów leśnych, posługując się w terenie ekologami, jako swoimi administratorami.

Dziś las nie jest już zapleczem dla budowy floty. Czym więc jest? Kartą przetargową w rozgrywkach politycznych, które nieuchronnie zmierzają do całkowitej dewastacji tego lasu. Tyle, że nie zostanie to dokonane przez armię niemiecką. Choć Niemcy będą mieli w tym decydujący udział. Dewastacji lasu dokonają sami leśnicy, w nadziei, że będą go mogli potem odnawiać i dalej pielęgnować, przy akceptacji mediów. To jest poważna aberracja i wielkie złudzenie. No, ale wszystko płynie, jak powiedział Heraklit z Efezu, człowiek zaś, który pracuje w lesie, jak mało kto zdaje sobie sprawę, że on sam jest tylko epizodem w życiu otaczających go drzew. Nie przejmuje się więc aż tak bardzo tym, co przyniesie przyszłość. My jednak wierzymy, że on się przejmuje. Bo tylko nam: grzybiarzom, rowerzystom, spacerowiczom, fotografom przyrody i ptakolubom amatorom, potrzebny jest dziś las naprawdę. Ufamy więc, jak głupki, że leśnicy go ocalą dla przyszłych pokoleń.

  25 komentarzy do “Po co komu las?”

  1. Dzień dobry. Ja dodałbym do tej listy ufających głupków jeszcze spadkobierców legalnych właścicieli tych lasów. Las jest bowiem majątkiem nieruchomym i swoboda dysponowania nim przez właściciela oraz niezbywalność jego praw jest jednym z przejawów wolności w danym kraju. Jako że cały przekaz jest w sferze pop – podsumuję to niedokładnym cytatem z bardzo starego angielskiego filmu. Oto w roku 1914, tuż przed wybuchem wojny w Wielkiej Brytanii rozpoczęto planowe przygotowania logistyczne. Trzeba było zewidencjonować zasoby. W tym celów do wszystkich lasów, prywatnych, a jakże, wysłano królewskich rachmistrzów z zadaniem policzenia drzew. Jeden w właścicieli zareagował tymi słowami; „Wielka Brytania upadła. Każdy może wejść do mojego lasu i liczyć moje drzewa…”

  2. Dziś prywatny właściciel nie ma nic do gadania. Wszystko zależy od leśniczego

  3. – a kto dzisiaj ma coś do gadania…? Chyba tam, gdzie ogłaszają niepodległość :]

  4. A ja myślałem, że leśnicy traktują las jak wielki magazyn z deskami? Dlatego jeszcze do niedawna robili wielkie oczy jak ktoś proponował zmiany dotyczące biwakowania w lesie, rozpalania ogniska. Jak to spać w lesie? Chyba chory? Ale w ostatnich latach Lasy Państwowe trochę wyszły frontem do ludzi i wprowadziły pozytywne zmiany. Tak czy siak już wolę żeby lasem się zajmowali leśnicy niż Wajrak itp. Las to duża kasa, zawsze będzie wokół niego szum. A jak występują nieprawidłowości to należy je zwalczać, a nie zamiatać pod dywan, przenosić na inną leśniczówkę, bo wiadomo jak to się skończy w przypadku instytucji pod ostrzałem.

  5. Czyli co pan proponuje? Masowe rozstrzeliwania niegospodarnych leśników?

  6. Lepszą kontrolę nad Lasami Państwowymi, bo trochę żyją własnym życiem, można się pokusić o stwierdzenie, że nie do końca wypełniają wszystkie przydzielone im zadania. Są przecież raporty NIK na ten temat. Głównie chodzi tu o ochronę przyrody, wywalczyć w LP objęcie jakiegoś terenu ochroną to karkołomne zajęcie. Dostają apopleksji jak ktoś proponuje wyłączenie jakiegoś obszaru z wycinki. Parki narodowe w Polsce już nie powstają. Osuszają tereny żeby łatwiej pozyskiwać drewno, a wobec zagrożenia suszą trudno nazwać to pozytywnym działaniem. Zgoda na biwakowanie w lesie na wyznaczonych przez LP obszarach to były lata próśb. Złego leśnika wystarczyłoby zwolnić z pracy, obejdzie się bez rozstrzeliwania. Zresztą największym problemem jest raczej centrala, a nie szeregowi leśnicy. Żeby się kiedyś nie okazało, że LP swoimi działaniami doprowadziły do takiego stanu, że ludzie machną ręką na prywatyzację tych lasów.

  7. Mało panu terenów chronionych w lesie? Poza tym decyzji co do eksploatacji powierzchni nie podejmuje się z dnia na dzień.

  8. Naukowcy zbadali że las więcej produkuje CO2 niż pochłania , znaczy się wyciąć szkodnika.

  9. Las to nie tylko drzewa.

    Jak siedzisz pod chałupą w upalny sierpień to stawiasz parasolkę, z myślą że na jesień posadzisz sobie  malutki lasek- jedną lipkę, świerka, jodełkę, gruszkę, wisienkę  czy cusik podobnego, bo za parę latek będziesz miał cień, osłonę przed wiatrem, drozda który umili czas przy grilku.

    Więcej lipek, klonów, grusz, jabłoni na miedzy „hektarowców” zasłoni przed zrywaniem dachów z budynków.

    Wysyłają statki w kosmos, budują jakieś miejsca dla przyszłych pokoleń, sadzą potrzebne rośliny do życia gdzieś tam wysoko, a zapominają o głupiej pszczółce.

    Wszystko wyrośnie, tylko co dalej ? NIE TYLKO LAS, ROŚLINA, OWOC …  bez reszty to tylko pustynia, czy zielona, żółta, szara ….. tylko pustynia ……

  10. Ile co produkuje człowiek?

    Wyciąć szkodnika?

  11. Lodowce się topią i utoniemy, to z jedna grupa naukowców, druga: morza się cofają, odsłaniają wybrzeża o kilkanaście metrów rocznie. Coś tu chyba nie gra. Bez CO2 nie ma życia na ziemi, to chyba nauka z czwartej klasy szkoły podstawowej?

  12. Przypomniało mi się. Gasili pożary, by „ocalić” sekwoje. I co się okazało?  Żadna sekwoja nie wykiełkuje bez przejścia przez pożar ( chodzi o nasiona).

  13. Las jest potrzebny i tyle.  Leśnicy też są potrzebni nawet jeśli któryś czasem zapije albo co innego, nieważne. Nikt nie proponuje likwidacji służby zdrowia bo jakiś lekarz na dyżurze był pijany. Nikt nie proponuje likwidacji biurokracji bo ktoś wziął łapówkę. Problemem jest, moim zdaniem,  obojętność ” albo może bardziej właściwie, niska wrażliwość opinii społecznej” na takie akcje ukierunkowane na rabunek gigantycznego majątku. Problemem jest też mała aktywność samych leśników, a także myśliwych w obronie tego majątku. Irytująca niemożność.

  14. Historię lasu przedstawia opowieść o Gilgameszu i jego koledze Enkidu. Wybrali się do Libanu po drewno. A las w Lubanie to flota, ty Fenicja. Polską parafrazą tej opowieści jest poemat Leśmiana Dwaj Macieje. Nie wiem czy Leśmian powiedział tam coś o flocie, czyli forsie. Jak wiadomo był notariuszem. Niejedną opowieść więc zasłyszał, być może przytoczył

  15. Bez lasu nie powstałby żaden z tych szklanych wieżowców w Warszawie, ponieważ drewno w budownictwie to przede wszystkim sklejka do szalunków systemowych. Nie ma żelbetu bez drewna.

    Stal budowlana zawiera węgiel z węgla kamiennego, który powstaje z roślin, a te rośliny powstają z powietrza, ponieważ na początku węgiel jako CO2 jest w powietrzu w postaci gazowej.

    Węgiel kamienny to zagęszczone powietrze.

    Dlatego powietrze jest ciężkie, 1 metr sześcienny waży 1,2 kg ponieważ zawiera węgiel.

    Las jest formą występowania węgla.

    Dotyczy to także lasów podwodnych powstających z CO2 rozpuszczonego w wodzie.

    Nie dowiemy się o tym w szkole (że na przykład, jak zamkniemy kopalnie węgla, to nie będzie samochodów, bo nie będzie stali).

  16. Bez węgla nie byłoby stalowych kadłubów statków. Coryllus dobrze napisał, że las to flota, w tym również wycieczkowce.

  17. Bardzo chciałbym się dowiedzieć, gdzie na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat osuszono teren, aby łatwiej pozyskiwać drewno?

  18. W tysiącach albo i więcej miejsc. LP utrzymują rowy melioracyjne, konserwują je, pogłębiają, żeby ciężarówki i harwestery mogły jeździć. Ale są pewne pozytywne zmiany, w niektórych miejscach powstają przegrody, ludzie działają, a LP nie są do końca głuche na apele ekologów. W niektórych miejscach prace melioracyjne są też niezbędne.

  19. Najwięcej lasu zżera papier.

  20. Sam pan jeździsz na wycieczki. Za pieniądze WSI SPOKOJNEJ. Proponuję Donieck. Natan Lubowicki prowadzi biuro podróży. Prigozyn to druga przygoda i szansa.

  21. Jak to jest, że jakiego tematu się Pan nie tknie, zamienia go Pan w złoto? To się chyba nazywa talent…

  22. Bardzo ważny tekst, proszę pisać o lasach. O nasadzeniach, o pielegnacji sadzonek. Pan te sprawy bardzo dobrze zna a my chętni czytać. Ekscytujące były dla mnie sprawy rozpoznawania gatunku sosny po wyglądzie nasion albo rozpoznawanie drzew po korze. Pisał pan kiedyś o wycinaniu sierpem chwastów zagłuszających sadzonki dębów, jodeł…itd . Parę dni temu opowiadano mi jak to się robi w Kanadzie. Pomysł, żeby napisać historię lasów polskich genialny. Dziękuję.

  23. Las to źródło życia i dom.

    Opał, jedzenie, materiał i budulec.

    Najlepszy resort i spa pod słońcem 🙂

  24. ze swojego doświadczenia w użytkowaniu lasu chłopskiego (mam kilka takich działek), to korzystam praktycznie co sezon. Ścinam tak zwane suszki na opał, lub od czasu do czasu wiozę co ładniejsze sztuki do tartaku, wtedy leśnik przyjeżdża i przybija cyfry do drzewa, cechuje. Doświadczenia mam tylko pozytywne, jednak las państwowy, to inna sprawa…. Leśnicy to ludzie kulturalni, przyjeżdżają na czas, nie robią problemów, znam samych miłych ludzi. Na ścinanie drzew przy posesji potrzebna jest zgoda starostwa, teraz są jakieś dodatkowe ograniczenia, bieganie po urzędach za głupim krzakiem na podwórku, kompletnie bez sensu, skoro las i tak odradza się co jakiś czas w miejscach gdzie go wcześniej nie było, np. pole na którym uprawiano przez lata wiklinę, kilka lat nieużytkowane zamienia się w las.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.