maj 272018
 

Podstawowy problem naszej epoki streszcza się w zdaniu, jak zagospodarować emocje mężczyzn w wymienionym wyżej zakresie. Stałem wczoraj w kościele, bo moje dziecko miało bierzmowanie, a ksiądz biskup mówił o chłopcach, którzy mężnieją. Rozejrzałem się wokoło i pomyślałem, że tak, rzeczywiście, oni mężnieją, a cała reszta dziadzieje. Z wyjątkiem dziewczyn, które bez względu na wszystko starają się utrzymać formę. Co wobec tego robić po zmężnieniu, a przed zdziadzieniem? Odpowiedzi jest kilka, ale generalnie wszyscy wybierają spryt. Trzeba się zachowywać sprytnie, działać tak, żeby było bezpiecznie, ale nie za biednie i robić dobre wrażenie. To mnie, przyznam, zdumiewa, jeśli bowiem dołożymy do tego zestawu różne ambicje, takie jak na przykład zajmowanie stanowiska w sprawach politycznych czy troska o los ojczyzny naszej, oczom naszym ukaże się portret mężczyzny typowego. To znaczy takiego, który zawsze wie co robić i jak się zachować, ale sam tego nie robi, bo to jest:

a. zbyt niebezpiecznie

b. nie akceptowane przez jego środowisko

c. za trudne i zbyt męczące

W tych trzech zakresach działają mężczyźni przed zdziadzieniem i oczekują za tę swoją aktywność oklasków, aplauzu i zainteresowanie dziewczyn. Ponieważ wybór, przynajmniej w tym naszym kościele, jest marny, wszystko to należy się panom w pakiecie. I jest dobrze. No ale nasz blog nie jest świątynią w Adamowiznie, w dzień bierzmowania szesnastolatków. I jak wrzucam tu wywiad z Magdą Ogórek to mam w tym swój cel i wiążą się z tym jakieś plany. Jestem więc zdumiony niektórymi komentarzami, szczególnie tymi, które porównują PGR do programu „W tyle wizji”, albo tymi, które przypominają moje dawne opinie na temat Magdaleny Ogórek. Po to chciałem zrobić ten wywiad, żeby posłuchać co ona myśli o historii Kościoła rzeczywiście, a nie w zakresach dostępnych dziennikarzom telewizyjnym. Dlatego poprosiłem Julka żeby się dobrze przygotował i wypytał ją o te kwestie. Nie udało się, bo pani Magda się wywinęła i opowiedziała o swojej najnowszej książce. Wywiad jednak wyszedł dobry i ciekawy. Nie ma co narzekać. Ja nie będę tej książki ani czytał, ani jej sprzedawał, ale uważam, że PGR to jest miejsce, w którym można porozmawiać z każdym, a co najważniejsze można porozmawiać według zasad i modułów innych niż proponuje to publicystyka telewizyjna. I to jest w tym najważniejsze. Ogłaszam więc, że PGR, to nie jest kibel, ani komórka, w której się wszyscy zamkniemy, a potem wydamy odezwę o niepodległości. Wybijcie to sobie z głowy.

Teraz rzecz najważniejsza. W czym się manifestuje ów spryt tak charakterystyczny dla facetów przed zdziadzieniem? Otóż wielu wydaje się, że korzystając z gotowych, podsuwanych przez nieznane im osoby i organizacje schematów działań, mogą osiągnąć sukces. I tak prawica musi być najbardziej prawicowa, żeby wreszcie pokazać całej reszcie co to jest prawdziwa ortodoksja, następnie zaś zwyciężyć. Tak bowiem podpowiada to ludziom logika. Musimy pędzić ku skrajności, bo tam jest prawda najprawdziwsza i sukces. Otóż nie, tam jest tylko sprytnie zastawiona pułapka, o czym biedni ludzie szykujący się do zdziadzienia nie wiedzą. W tym obłędzie zaś korzystać należy z narzędzi, które leżą wokoło, wystarczy je tylko podnieść. Nie wierzyłem i nie wierzę w szczerość intencji Pani Magdy i jej wydawcy, uważam, że książka ta, mam na myśli tę najnowszą, to taki propagandowy pomysł na wzmocnienie przekazu dotyczącego odszkodowań, jakie chcemy rzekomo odzyskać od Niemiec. Nie wiem kto wpadł na ten pomysł i kto to Magdalenie Ogórek zlecił, ale wygląda to jak robota Świrskiego. Do produkcji literatury popularnej i sensacyjnej potrzebni są fachowcy z dużym doświadczeniem. Nie amatorzy z niewielkich ośrodków akademickich, tacy jak Magdalena Ogórek. To jest pomyłka. Nie największa rzecz jasna, bo największą jest to, że komuś w głowie postała myśl, iż użycie narzędzia takiego jak książka sensacyjna, wzmocni zainteresowanie tymi odszkodowaniami. Taka książka, to jest skomplikowane i poważne narzędzie, które działa, ale wyłącznie na rynku. Ten zaś powinien być głęboki, żywy i posiadać kilkanaście segmentów, a także muszą na nim funkcjonować postaci, gwarantujące autentyczność tego rynku. Na to żaden decydent „przed zdziadzieniem” nie pozwoli, bo on wie, że można to zrobić prościej, taniej, sprytniej i też będzie dobrze. Nie będzie. My zaś nie będziemy z tego szydzić, a przynajmniej ja nie zamierzam szydzić z Magdaleny Ogórek, ani z tego pomysłu. Zamierzam szydzić z tych, którzy takie wice chcą realizować nie mając pojęcia o tym, do czego to rzeczywiście służy. To jest łowienie ryb w pozycji siedzącej, na komodzie. Ktoś słyszał, że jak się wrzuci do wody żyłkę przyczepioną do patyka, a na żyłce będzie ten dziwny lekki przedmiot, w dwóch albo trzech kolorach, i haczyk, to złapie się na to ryba. To jest clou tego sprytu. I tak jest ze wszystkim. Z promocją Polski za pomocą łódki, z łukiem triumfalnym i paroma jeszcze innymi rzeczami. Ludzie w Polsce mają poważne problemy do rozwiązania, a panowie „przed zdziadzieniem” wynajmują Magdę, dają jej do ręki najpierw budżet, potem robią z tego książkę i puszczają w lud. Okay, my to rozumiemy, udostępniamy pani Magdalenie swój portal i prosimy grzecznie, żeby o swojej książce opowiedziała. Chcemy jednak także, by opowiedziała o innych książkach. Znajdujemy się bowiem w posiadaniu unikalnej zupełnie wiedzy na temat reakcji ludzi na promowane treści i dobrze wiemy, że tamte książki są stokroć ważniejsze niż ta cała „Lista Wachtera”. Tego zaś „przed zdziadzieniem” nie można pojąć, bo spryt przeszkadza i przemożna chęć wykazania się błyskotliwą inteligencją. My tutaj nie mamy tego przymusu, przeciwnie, na wielu nagraniach linkowanych tutaj wczoraj przez Toyaha, widać wyraźnie nasz brak profesjonalizmu, niezdecydowanie malujące się na twarzach, a niektórzy powiedzieliby by nawet, że wyglądamy głupkowato. I ja się z tym zgadzam, tak rzeczywiście momentami wyglądamy, ale to nie ma żadnego znaczenia. W PGR nie chodzi bowiem o to, by wypromować mnie, Toyaha czy Julka. Chodzi o to, by wypromować Andrzeja Gliwę, powiedzieć coś niekonwencjonalnego o książkach pani Magdy, a także by zaprezentować tam poglądy hiszpańskich lojalistów na kwestię secesji Katalonii, co mam nadzieję, niebawem zobaczymy. Sylwia i Magda nagrają dziś materiał o tym właśnie. Musimy im kibicować, bo to ich pierwsze nagranie, a mam nadzieję, że będą także inne.

I teraz kolejna ważna kwestia. Przychodzą na nasze stoisko targowe panowie starsi ode mnie i oni lubią się pośmiać z tych moich uwag na temat dziadzienia, z taką sugestią jednakowoż, żebym się może za mocno nie stawiał, bo też zdziadzieję. Chcę więc niniejszym ich uspokoić, a także przeprosić. Nie o biologicznie dziadzienie mi chodzi. I to mam nadzieję jest zrozumiałe. Można zdziadzieć mając 24 lata, a można zostać mężczyzną w sile wieku mając lat 80. Znam takich paru. To co tu opisałem jest odzwierciedleniem pewnej intelektualnej tendencji, dominującej w męskiej populacji dziś, a także dominującej wczoraj. Mam nadzieję, że nie będzie ona dominować jutro. Tren ten jest narzucany odgórnie, przez różnych „zasłużonych, którym się należy”, a także przez polityków, którym się zdaje, że prowadzą politykę taką jak Francja w początkach XX wieku, tylko na odwrót – z Kościołem. To nie jest prawda. Bo Clemenceau, który mając lat 80 i kilka, tę politykę prowadził był młodzieńcem pełnym wigoru. Czego w żaden sposób nie da się powiedzieć o Mateuszu Morawieckim. Mam więc prośbę do czytelników tego bloga i naszych wydawnictw. Nie dziadziejcie mili Panowie, a jeśli już bardzo chcecie, to w domu, bardzo o to proszę, w domu, nie tutaj.

Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl i do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl gdzie mamy nową książkę – Okraina królestwa Polskiego. Krach koncepcji Międzymorza.

  21 komentarzy do “Po zmężnieniu, przed zdziadzieniem…”

  1. Kapitalna uwaga, jak to sakramenty dzieci pokazują proces starzenia się rodziców. Przy chrzcie smukli, ładnie ostrzyżeni, mamy modnie wyczesane, te 9- 10 lat później przy I Komunii swoich dzieci – rodzice już ciężsi o te 10 kg, czas bierzmowania czyli 16 lat później, to mamusie dzięki rynkowi kosmetycznemu ratują się jak mogą a ojcowie (łysienie , siwienie) w widoczny sposób się starzeją.

  2. 🙂 dokładnie tak, sam to widzę po sobie.

  3.  …portret mężczyzny typowego. To znaczy takiego, który zawsze wie co robić i jak się zachować, ale sam tego nie robi, bo to jest:

    a. zbyt niebezpiecznie

    b. nie akceptowane przez jego środowisko

    Pyszne :)))

    c. za trudne i zbyt męczące

  4. Znaczy – te wszystkie trzy punkty. Jeno maszyna się zbiesiła i zapisała „Pyszne :)))” pod p. b..

  5. Ja już zdziadziałem, a mam 22 lata, trzeba się wziąć w garść :d

  6. Kapitalny wpis…

    … i kapitalna refleksja po tym bierzmowaniu syna.  Ten  SPRYT… to jest to, Panie Gabrielu… jak wiekszosc z nas marzy o tym  sprycie – to naprawde glowa mala  !!!… a to jest naprawde droga na zatracenie.

    O tej dziuni Ogorkowej to pisac juz nie bede, bo nie ma ani o czym ani o kim… mam nadzieje, ze to byl tylko  JEDNORAZOWY eksperyment… a PGR jest kolejnym, cudownym Pana projektem… niezwykle  potrzebnym i uzytecznym.

  7. Trochę nie na temat informacja, ale może przydać się Gospodarzowi – w jadalni Trinity College w Cambridge pozasłaniali historyczne portrety zasłużonych dla college’u i powiesili tam nowe – współczesne – kobiet z uniwersytetu. Postęp pożera własne dzieci.

  8. Dzięki Bogu zdziadzienie jest procesem odwracalnym.

  9. Pierwsze słyszę. Hormony i enzymy się regenerują, prostata wykrzywia, stawy uruchamiają, mózg prężnieje?

  10. Zapewniam, że tak! Wystarczy 2 godziny ciężkiego treningu dziennie 5/6 razy w tygodniu (crossfit, kettelballs, skakanka i koniecznie: sztuki walki – wszystko co omija gry zespołowe szerokim łukiem). Tak nas Bóg stworzył, że nasz organizm potrafi się sam regenerować byle to na nim wymusić. Stawy się same naoliwią i naprawią, ciśnienie samo będzie się regulować, cukier spadnie do normy, hormony i enzymy popłyną strumieniem. Gorzej z prostatą, zwłaszcza, że nie sprzyja jej wstrzemięźliwość i nie palenie tytoniu. Ale i na to są sposoby. No i trzeba przejść na racjonalną dietę góralską MZ – miej zryć.

  11. Albo na koń, panowie. Na koń! W siodle nie ma mowy o zdziadzieniu i wszystko ładzia jak najbardziej. No chiiiiba, że jest grucha ergo – solidna gleba.

  12. Zdziadziałam i dwa dni mi zabrało zastanawianie się nad celem jaki przyświecał Magdzie Ogórek, żeby napisać tą książkę. A czy to nie jest przekierowanie naszego zainteresowania ze sprawy „berlinka Kunst” na sprawy jakiejś rodziny co rabowała w Polsce. Jedna rodzina rabowała?   W Wiki nic nie ma o tym, coś tam jest po angielsku że Gierek oddał/zwrócił/ sprezentował (?) Honeckerowi partytury Mozarta. Co z „berlinką” ?

  13. Czytałem niskonakładową książkę „Wygnanie z Arkadii”. Wspomnienia potomka podciechanowskich ziemian, w czasie wojny około 10 lat.

    Ziemiańska rodzina na czas wojny przeniesiona do jakiejś rządcówki. W majątku pojawia się niemiecki administrator. Wobec właścicieli zachowuje się w miarę przyzwoicie, tzn. nie wysyła ich w pole. Pod koniec wojny ten „przyzwoity” Niemiec ładuje na furmanki wszystko co było wartościowe we dworze – meble, sztućce, obrazy itp. i wywozi na pociąg do Niemiec.

    Autor wspomnień po latach, w latach 70-tych, próbuje skontaktować się z synem tego administratora. W celach czysto wspomnieniowych, jednak kontakt zostaje przez Niemca ucięty. Jak wnioskuje autor – z obawy przed roszczeniami.

    I jeszcze historyjka z Guzowa, podsochaczewskiej posiadłości Sobańskich, smakowitego pałacyku w pięknym parku, którą odkupili od państwa za 120 tysięcy w 1996.

    We wrześniu 1939 w tej posiadłości odbywa się impreza z okazji kapitulacji Warszawy.

    Właściciele zostają wyeksmitowani, samoloty przywożą niemieckie piwo, w jednej z sal odbywa się bankiet. Niemieccy oficerowie w czasie bankietu wycinają z tapicerek foteli wszywane, haftowane insygnia herbowe oraz sikają do szuflad mebli w sali bankietowej. W imprezie uczestniczył Adolf i podobno na koniec wysmażył do właścicieli pisemne przeprosiny za zachowanie niemieckiej armii.

    W naszej historii są tysiące2 epizodów, barwnych jak gotowe scenariusze, nikt ich nie podejmuje, myślę, hołdując zasadzie, że „nie nada”.

    Podjęcie takich wątków, ukazujących prawdziwą dramaturgię wydarzeń i relacji, będzie jednym z sygnałów naszej pełnej suwerenności i siły.

  14. Sikali niemieccy oficerowie do szuflad komód w polskich dworach, zgodnie z przekonaniem że ta niemiecka kultura to ta najdoskonalsza w Europie i wsamraźna do naśladowania. Ciekawe ilu z nich potem sikało już tylko w tajdze.

    A co do scenariuszy, no przecież sam minister powiedział powołując się na ostatnie dziełko filmowe Małgoni Sumowskiej, że filmy mają być głupie. No to jak głupie, to nie mogą traktować o poważnych sprawach jak rabunek cudzego mienia.

  15. no jednak nie mogę wyjść z kulturowego osłupienia: oficerowie  niemieccy znaczy się ubermensche w garniturach od Hugo Bossa, tak banalnie obchodzili swoje zwycięstwo, że kwitowali je sikaniem do szuflad w polskich  meblach.  Myślę że kiedy im na Syberii sik  w locie zamarzał to mieli chwilę na refleksję , że właściwie zasłużyli na tę zmianę warunków bytowania. Mieli szanse przypomnieć sobie, że nie ma takiego frajera co by nie znalazł silniejszego od siebie.

  16. O tak…

    … duzo  pracy i tym samym wysilku fizycznego… i wszystko  SAMO SIE  wyreguluje  !!!

  17. I owszem…

    … ale bez tej choloty z Ogorkowa na czele  !!!

  18. Kult sprytu – na co dzień widać go na drogach. Sprytni chełpią się przed innymi, że są dziesięć metrów z przodu. Jednocześnie są całkowicie pozbawieni wstydu. Sprytni w samochodzie robią to, czego na pieszo raczej by nie zrobili (może się mylę, rzadko chodzę pieszo). Ciekawe że nie widać tego sprytu u kierowców za granicą. Jakoś to ich nie kręci.

    Nawet podczas mszy widać sprytnych – to ci, którzy łokciem torują sobie drogę do Komunii.

  19. Nooo…

    … niech by tylko poprobowali  rodacy byc sprytnymi za granica… i nie koniecznie tylko na drodze… niejeden rodak juz sie  przekonal czym to pachnie… nb. bolesnie i bez litosci.

  20. Mi wydaje się, że Gospodarzowi chodziło o męską impotencję w działaniu. To jest niejako efekt emancypacji kobiet i tego, że wielu mężczyzn może żerować na swoich kobietach wypracowując jedynie 50%+ rodzinnego dochodu. Część mężczyzn nie czuje się z tym dobrze, ale wydaje mi się większa część na domiar złego różnych programów CośTam+ przechodzi z tym do porządku dziennego i jak Waldek Kiepski głupawo chichocząc otwiera browara, kiedy żona dźwiga pełne torby zakupów. To też spowodowało, że nowe pokolenia są konformistyczne, a wielu mężów to bardzo sprytne trutnie, a wyemancypowane żony bardzo doceniają, że mają u takich posłuch. A że facet więcej czasu spędza w domu to więc siłą rzeczy: „A man is king of his castle till the queen arrives home”

    Bardzo dobrze widać to też po pokoleniach miejskich na Zachodzie – hipsterach. Facet to jest taki dziewczyny koleżka do pogadania, do kina, do restauracji i żeby gdzieś tam jeszcze połazić. Jest popyt na takich „mężczyzn” i podaż to zaspokaja.

    Dlatego według mnie Rzym upadnie i nie dojdzie do jego odrodzenia. Poziom trudności wzrasta a katolicy będą poddawani jeszcze większym próbom ogniowym w tych Czasach Ostatecznych.

    Nie jestem też przekonany w szczerość środowisk kibicowskich jako tych ostatnich odważnych rycerzy naszych czasów. Z tego co podejrzewam to środowisko to przeżarte jest handlarzami narkotyków różnego szczebla.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.