gru 102020
 

Pod ostatnimi tekstami znalazłem kilka komentarzy dotyczących tak zwanego pobożnego życia. W dodatku życia, jakie powinni prowadzić mężczyźni. Proszę państwa, powiem wprost, jak się mają sprawy. To jak kto żyje, nie powinno za bardzo nikogo interesować. Jeśli oczywiście utrzymujemy stały kontakt ze spowiednikiem. Tak zwane pobożne życie bowiem, to jest pewna medialna projekcja, która ma porządkować jakiś system. W mojej ocenie chodzi o system dystrybucji informacji, a być może także produktów. Wkrótce się okaże jakich. Ilość bowiem wzorów dobrego życia, jakie podsuwają mężczyznom katolikom media społecznościowe, internetowi guru, jest nieprawdopodobna. Elementy zaś składowe tych propozycji za każdym razem są takie same i tak samo degradują ludzi, do których je zaadresowano. I to jest właśnie niepojęte.

Z czego więc, według medialnych macherów, z których wielu związanych jest z Kościołem, powinno składać się dobre życie mężczyzny katolika? Przede wszystkim, czego ci ludzie nie widzą, ale co rzuca się w oczy, kiedy ich słuchamy, ono powinno być kontrolowane. W założeniu bowiem owe pogadanki i formaty kierowane są do ludzi, którzy żyją źle i muszą coś naprawiać. Kolejnym ważnym momentem jest sprofilowanie hierarchii wartości, a więc najpierw rodzina, a potem przyjemności. Owa hierarchia, jakże przecież słuszna, jest akceptowana przez wszystkich, bo każdy zgodzi się łatwo, że rodzina jest ważniejsza niż piwo i Netfliks. Jest także, przy okazji niejako, całkiem oderwana od realiów. Nikt bowiem nie żyje w ten sposób, że poświęca rodzinę dla piwa i Netfliksa. A jeśli żyje i chodzi do kościoła, to znaczy, że się nie spowiada i potrzebny jest mu przede wszystkim kontakt z proboszczem, a nie konferencja, na której powiedzą mu, jak ma walczyć z diabłem wodzącym go na pokuszenie. Nie to jest jednak najważniejszej. Wszystko o czym napisałem wczoraj i przedwczoraj służy temu, by stworzyć pewien format Polaka katolika. Człowieka, który sobie nie radzi i potrzebuje natychmiastowej reformy swojego życia. Tak, jakby cotygodniowe wizyty w kościele na mszy nie dawały mu dostatecznej inspiracji i nie stymulowały jego zachowań. Jeśli tak jest rzeczywiście, to księża sami powinni jechać na jakąś konferencje, a nie wysyłać tam wiernych, by przechodzili szkolenie pod okiem nie wiadomo przez kogo werbowanych instruktorów. Ma to bowiem bardzo niebezpieczne zabarwienie. Widzimy bowiem, że ludzie, którzy te eventy reklamują, nie są w stanie sami z siebie zrobić niczego i niczym nikogo zainspirować. Mogą tylko przynudzać i szukać obłąkanym wzrokiem kogoś ważniejszego od nich, kto utwierdzi otoczenie w przekonaniu, że oni mają rację i to co mówią jest powszechnie ważne.

To jest katastrofa i degradacja. Tak się nie wychowuje mężczyzn, tak się ich niszczy. Ludzie zaś, którzy opowiadają, że w ten sposób pomagają tym biedakom odkryć ile są warci, sami powinni przejść jakąś terapię.

Czasem miewam tak zwane intuicje i przeczucia, głębsze i płytsze. I nie bez powodu napisałem wczorajszy tekst dedykowany pamięci generała Gorostiety. On pozornie w żaden sposób nie łączy się z tekstem przedwczorajszym, ale w mojej głowie one się łączą ściśle. Tak jak już wspomniałem, wszystkie te zajęcia w męskich podgrupach wyglądają na kreowanie ofiary. Ta zaś, by spełnić swoją funkcję i wywołać zaplanowane reakcje, musi być odpowiednio spreparowana. To znaczy nie powinna mieć świadomości, co się dzieje dookoła, powinna być absolutnie i dogłębnie przekonana o tym, że ma rację i uczestniczy w czymś dobrym i potrzebnym, a także musi być poprzez to uczestnictwo czuć się kimś lepszym.

Powtórzę raz jeszcze – bądźcie łagodni jak gołębie i przebiegli jak węże – tak oznajmia Pismo. Nie jest tam napisane – bądźcie łagodni jak gołębie i głupi jak gołębie. Do tego zaś namawiają nas wszyscy ci, którzy chcą podnieść poziom samoświadomości i odpowiedzialności mężczyzn w Kościele. Tak, jakby on był jakoś szczególnie zaniżony, albo jakbyśmy potrzebowali jakiejś terapii dodatkowej, bez której wspólnota i rodziny się rozlecą.

To jest pułapka, która służy sprofilowaniu nowej, sfanatyzowanej grupy, tym razem nie młodzieżowej, ale dojrzałej, a przynajmniej w teorii dojrzałej, którą będzie można manipulować, wysyłając ją w różne miejsca.

Nawet jeśli nie spełnią się moje najczarniejsze przypuszczenia, to znaczy ludzie ci nie zostaną wypuszczeni bez żadnej ochrony i przygotowania na ulicę, po to by spotkać tam bardzo dobrze przygotowane do akcji lewicowe bojówki i wykonać kilka spektakularnych wyczynów, które następnie obiegną wszystkie media, nawet jeśli nie dojdzie do tego, to powstanie pewien schemat operacyjny.

Nikogo nie interesuje bowiem, jak naprawdę żyją katolickie rodziny. A one żyją w sposób skrajnie zindywidualizowany ale dla osób próbujących oglądać je z jakiejś perspektywy, zwyczajny. W opisywanym przedsięwzięciu jednak chodzi o to, by wykreować medialny wizerunek polskiej rodziny, która żyje według pewnych, nie akceptowanych przez resztę społeczeństwa zasad. Najsłabszym zaś jej elementem jest zdegenerowany ojciec, nie nadążający za zmieniającą się rzeczywistością. Ojciec, którego bez przerwy trzeba reformować. No i wzmacniać dla jego dobra, co oczywiste.

Organizatorzy omawianych tu eventów są albo nieskończenie naiwni, albo kieruje nimi ktoś bardzo sprytny. Czym zaś kończy się kreowanie wizerunku mężczyzny katolika i kobiety katoliczki, mogliśmy wielokrotnie oglądać w czasie demonstracji pod pałacem prezydenckim w czasie rządów Komorowskiego. Tam się zawsze pojawiał jakiś prowokator lub prowokatorka, ubrani jak amisze, w wystylizowane jakieś ciuchy wyciągnięte z garderoby teatralnej. Ludkowie ci opowiadali ze łzami w oczach, jak bardzo kochają Polskę i Matkę Najświetszą, a także jak bardzo cierpią, kiedy nie czują się rozumiani. Na koniec okazywało się, że to podstawieni tajniacy, częściowo zaburzeni. W tym kierunku zmierzają szkolenia dla mężczyzn, co mają być bardziej odpowiedzialnymi katolikami. W tym i żadnym innym. Będę się przy tym upierał, albowiem nigdy nie spotkałem nieodpowiedzialnego katolika, który przeżywałby dylematy typu – pomoc dziecku w lekcjach czy piwo? To jest format medialny adresowany do kretynów. Względnie do ludzi, którzy się nudzą i nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem. Może niech zaczną biegać, albo chodzić na siłownię, to im dobrze zrobi.

Nie możemy pozwolić na to, by osadzono nas w takich rolach. Nie możemy tym bardziej im więcej uśmiechniętych i dobrotliwych księży się przy tym kręci.

  16 komentarzy do “Pobożne życie a media”

  1. Goryllus, czy już udowodniłeś, że Patlewicz splagiatował pracę Krzysztofa Kaczmarskiego? Pytam bo z tego co wiem to doktor ją chwali. Wychodzi że wygłupiłeś się ze swoimi tekstami o złodziejach.

  2. Jasne, ja zawsze się wygłupiam. Wy zaś wymądrzajcie się dalej towarzyszu, nie przeszkadzajcie sobie

  3. Dzień dobry. Ja myślę, że to się łączy także z innym ulubionym Pana (i moim…) motywem, a mianowicie z własnością. Siły zła wykorzystują jeszcze jedną okoliczność i tak tworzą swój tzw. target. Są to mianowicie ludzie, którzy nie zostali ukształtowani przez własność. Ona nie musi być wielka, ale jest konieczna do ukształtowania człowieka odpowiedzialnego i odpornego na manipulacje. Bo własność i dbałość o nią, w horyzoncie pokoleń, tworzy z miejsca hierarchię wartości. Zajmuje w niej odpowiednio wysokie miejsce, wraz z dbałością o potomstwo, a więc i żonę i resztę rodziny, kształtuje postawę wobec pracy i dochodów, czasu wolnego i wszystkiego w zasadzie. U nas jest jeszcze tak, że te wszystkie rzeczy ustawia na miejscach nauka Kościoła, więc i ona się załapie. Niestety, zarówno Pan jak i nasi biedni księża adresujecie swój przekaz w największej części do ludzi, dla których własność to bajka o żelaznym wilku. Wychowani w kwaterunkowych mieszkaniach zbudowanych na odebranej przemocą ziemi mają oportunizm wżarty w mózg i podświadomie pragną nawet być manipulowanymi przez najróżniejszych szamanów, byle tylko nie musieć myśleć samodzielnie. Jak do niech trafić? Ja nie wiem, trzeba być bardzo zdolnym kaznodzieją. Być może wizja sądu ostatecznego i perspektywa zdania rachunku z jednostkowych, osobistych uczynków mogłaby być użyteczna…

  4. Ma pan absolutną rację. Muszą znajdować facetów z problemami. To tańsze niż werbunek Ukraińców. Ale oczywiście mokrą robotę wykonają profesjonaliści, na tle naszych sfilmowanych gamoni. Technologia majdanu jest znana. A wskaźniki niezadowolenia przekroczą próg wraz z kryzysem, czyli na wiosnę. Ewentualnie wcześniej , jeśli bezkrólewie się przedłuży. Jak powiedziała pani kanclerz to najpoważniejsza sytuacja od czasów drugiej wojny światowej, chyba na inny temat, ale nie wiadomo do końca.

  5. Zgoda, na pewno to jest pewien rodzaj werbunku. On moim zdaniem dzieje się na dość szeroką skalę, czego jeszcze księżą chyba nie dostrzegają. Moim zdaniem pielgrzymki młodzieżowe przed covid były jedną z ciekawszych możliwości dla tego typu cwaniaków by wyłapywać ludzi podatnych na emocjonalne manipulacje (neofici, samotni, ludzie naiwni etc.). No i wszyscy ci katoliccy celebryci profilujący dyskusję o kościele w PL i podążający za nimi internetowi katolicy (to chyba jedna z większych pokus  dla człowieka XXI wieku, by swoją wiarę i proboszcza przenieść do sieci).

  6. A jak Pan widzi Wojowników Maryi? Czy też ich szykują jako mięso armatnie?

  7. Niech Pan da spokój, dobrze…wojownicy Maryi…

  8. To ten sam schemat, którym posługiwano się już od XVI wieku opisując „upadek” szlachty, ignorując przy tym zupełnie fakt, że Rzeczpospolita jest właśnie prawdziwą potęgą, a szlachta trzyma się dobrze. Kto był winny rozbiorów, wiadomo, „upadła” szlachta i do dzisiaj taka argumentacja ma się dobrze. To ojcowie rodzin będą w przyszłości odpowiedzialni za ich „postmodernistyczny upadek” i nikt nie mrugnie okiem skoro wiadomo, że od dawna próbowano ich na dobrą drogę nawrócić ale nie dało rady. Prawdziwi sprawcy będą schowani za solidnym parawanem, a winnych można będzie odpowiednio „rozliczać”.

  9. A wskaźniki niezadowolenia przekroczą próg wraz z kryzysem, czyli na wiosnę. Ewentualnie wcześniej

    Rozumiem, że chodzi o wiosnę A.D. 2021? A jak ten kryzys ma wyglądać – bo samo słowo jest dość pojemne. Pytam, bo jak traktujemy się tutaj poważnie to piszmy o tym na czym jednak się znamy i co jest sprawdzalne. Tak aby była jakaś wartość dodana, a nie zaspokojony wewnętrzna potrzeba napisania czegokolwiek. A to, że wiosna 2021 przyjdzie to wszyscy wiemy i będzie wtedy możliwość szybkiej weryfikacji.

    Na przykład independenttrader.pl np. wieszczą, że będzie kryzys od co najmniej 2012 roku!

  10. Lockdawn raczej musi wywołać kryzys. Bo gospodarki się kurczą. A niepokoje społeczne już są i u nas i we Francji i w Niemczech. Małe i średnie przedsiębiorstwa będą się miały gorzej, to raczej pewne. A więc rynek pracy się nie zwiększy. Ludzie też nie bardzo pragną jakiś dziwnych szczepionek. Sytuacja nie jest normalna. To jasne chyba. A majdany się robiło i tu i tam z różnych powodów, nieznanych ani Panu ani mnie. Nie były to akcje samorzutne. Bezmienow tłumaczy jak się to robi. U nas są już dwa szczepy, ideologię już mają. Broń się znajdzie. Wszystko według podręcznika. Znajomość giełdy i bankowości, którą zapewne pan ma, tłumaczy technikalia, ale nie sam proces, który się toczy, wbrew nam.

  11. Ma Pan rację, tylko własność to przeważnie ten głupszy brat co został na wiosce albo prywaciarz , robota 12 godz na dobę  bez wczasów i koncertów .

  12. ONZ (agenda 2030) od lat chce zmniejszyć dochody bialych do poziomu reszty. I o to chodzi.

    Zaaplikowanie bialym „szczepionki” gwarantującej bezpłodność to bonus.

  13. A gdzież to K. Kaczmarski chwali „dzieło” Patlewicza? Jakiś link może? Bo tak się jakoś dziwnie składa, że niemal wszystkie dokumenty z pracy dra Kaczmarskiego znalazły się też w książce Patlewicza, tyle że wnioski tego pierwszego idą w kierunku komunistycznej prowokacji (b. dobrze udokumentowane!), skutecznie zastosowanej kilkanaście miesięcy później w Kielcach, tymczasem Patlewicz (prowokator?) zmienia wektor i dyskontuje wszystko w kierunku mordu rytualnego! Nie mówiąc o tym, że oficjalnie powołuje się na dra Kaczmarskiego 7 razy, w sprawach mało istotnych, w tym 3 razy zarzucając mu albo (drobne!) nieścisłości, albo brak jakiejś informacji, która wyszła na jaw 9 lat po publikacji książki pracownika IPN. „Zapomina” tylko Patlewicz, że historię nieszczęsnej Broni i wszystko, co się z jej śmiercią wiąże, wydobył na światło dzienne właśnie Krzysztof Kaczmarski, a Patlewicz, jak hiena, przyszedł pożywić się padliną po 11 latach. Zrobił nawet samodzielnie zdjęcie grobu dziewczynki na rzeszowskim cmentarzu i wrzucił wiele nieczytelnych fotokopii dokumentów, które K. Kaczmarski przepisał, aby dało się je odczytać, podając na ich temat ścisłe informacje bibliograficzno – archiwalne, co ułatwiło Patlewiczowi robotę. Pytanie na czyje zlecenie napisał książkę akurat z taką wymową treści?

  14. Słuchałem wieczornej audycji w tokfm. Było o biciu kobiet przez polskich mężczyzn. Kiedy słuchałem, zadzwonił 5 osób. 3 młode bite kobiety( elokwentne intelektualistki) które zapewne poznały swych mężczyzn na wiekogodzinnych gadkać o naprawianiu świata, a które po mielone kupują w garmaźerce.

    Pierwszy zadzwonił jednak młody mężczyzna,  który się nie dziwi biciu kobiet, bo Polacy to pijacy złodzieje i zwierzęta. Ostatni, starszy facet zadzwonił z pomysłem, aby księga na kazania mówili, aby nie bić kobiet.

    Czy trzeba to komentować?

    C

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.