cze 142021
 

To mnie zastanawia i kieruje myślą moją ku Tomaszowi Sakiewiczowi, autorowi książek dla dzieci. Mam nadzieję, że nie on będzie faworytem izraelskich polityków w Polsce, po odejściu prezesa. Do tego, że cała polityka izraelska robiona jest przez wojskowych już zdążyliśmy się przyzwyczaić. Bo niby przez kogo ma być robiona, jak wszyscy idą tam do wojska? A do tego jest to wojsko prawdziwe, to znaczy gotowe do zabijania zaraz po zerwaniu ze snu. Jak pewnie wszyscy już zauważyli zmienił się premier w sojuszniczym mocarstwie, a fakt ten został opatrzony komentarzem przez Bartosza Węglarczyka. Ja, przyznam, nie potrafię zrozumieć o co chodzi Węglarczykowi kiedy zabiera się za pisanie. Kilka razy próbowałem czytać jego teksty i za każdym razem odnosiłem to samo wrażenie – jest to człowiek, który stara się pozostać w jakiejś strefie widzialności, ale nie wiadomo kto dokładnie ma go tam dostrzec. Z całą pewnością nie chodzi o polityków izraelskich, bo oni patrzą w inną stronę. Węglarczyk w swoim felietonie dla Onetu, przewiduje, że nowy premier to koniec panoszenia się prawicy w Europie i na świecie. To jest bardzo ciekawe, albowiem pisze nam też Węglarczyk, bez specjalnych ogródek, że zmiana ta oznacza ograniczenie wolności wyrażania poglądów i większy zamordyzm. No i on się z tego cieszy, bo wreszcie Kaczyński z Orbanem dostaną po rogach. Zastanawiam się, co musiałoby się stać, żeby skłonić Węglarczyka do jakiejś głębszej refleksji? Sam nie wiem…może Magda Ogórek musiałaby wystąpić jako pogodynka? W dodatku bez biustonosza?

Na palcach jednej ręki mogę policzyć swoje teksty dotyczące polityków Izraela i w ogóle sytuacji w tym kraju, nie wiem czy kiedykolwiek, cokolwiek interesowało by mnie mniej. Raz jeden rozgorzała tu dyskusja o żonie Benjamina Netanjahu, pani dość ekstrawaganckiej i mającej swojskie, jeśli na rzecz spojrzeć od strony pewnego stylu wychowania, ale jednak szokujące nawyki. Patrzę na tego nowego premiera, na pana Naftali Bennetta i obstawiam w ciemno, że zatęsknimy jeszcze wszyscy za żoną Benka. Za tym, jak zbierała butelki po imprezach, żeby je zanieść do skupu i innymi wyczynami. Widać bowiem, że nowy premier jest człowiekiem serio i on by zaniósł do skupu nie tylko pozbierane butelki, ale jeszcze kapsle. Urodził się nowy premier w roku 1972, a więc cała jego wyobraźnia ukształtowana jest przez media i wojsko, w którym dosłużył się stopnia majora. Węglarczyk zaś informuje nas wprost, że nowy premier, z którym rozmawiał przy okazji ustawy i IPN, w 2018 roku uważa, że Polacy ponoszą odpowiedzialność za część zbrodni Holocaustu. I tu dochodzimy do rzeczy najważniejszej. Pan premier – rocznik 1972, Węglarczyk – rocznik 1971, Gabriel Maciejewski – rocznik 1969, wszyscy ci ludzie wypowiadają opinie na temat serii wydarzeń, których nie byli świadkami. Wszyscy ci ludzie mają jakieś pojęcie o prawie i odpowiedzialności, pan premier ma zapewne znacznie większe pojęcie na ten temat niż dwóch pozostałych osobników. No, ale tylko jeden z wymienionych uważa, że odpowiedzialność zbiorowa nie istnieje. Tylko jeden z wymienionych uważa, że państwo, które udawało Polskę po roku 1945 nie wzięło na siebie odpowiedzialności za owe domniemane zbrodnie. Ludzie zaś, których się o te zbrodnie oskarża nie żyją już od dawna, a do tego nie mieli po wojnie ani jednej okazji, by choć stanąć przy jakimś charyzmacie władzy. Prezes Kaczyński zaś nazywany jest wręcz sojusznikiem Benjamina Netanjahu. Skąd więc pomysł, że Polska jest odpowiedzialna za część zbrodni Holocaustu? Może mi to jakiś biegły w prawie wyjaśni?

Węglarczyk kończy swój felieton tym, że nowy premier jest jednak szansą dla Polski, bo można się z nim porozumieć na jakiejś, nie wiadomo dokładnie, jak to u Węglarczyka, jakiej płaszczyźnie. Co to może oznaczać? Trudno mi się o tym pisze, bo – powtarzam – nie znajduję w tych sprawach niczego ciekawego. Poza oczywiście zastanawiającą wielce ilości pisarzy w bezpośredniej bliskości sfer rządzących w Izraelu. Nowy premier należy do partii Żydowski dom, ta partia ma koalicjanta, a to znaczy, że musi się dzielić władzą. No więc pan Bennett będzie premierem tylko do 2023 roku, a potem zastąpi go kto inny. Pisarz, scenarzysta, autor książek dla dzieci, muzyki do filmów, żołnierz i artysta w jednym Ja’ir Lapid. Moim zdaniem wygląda ów człowiek groźniej, jednak wolałbym się już porozumiewać z nim niż z Bennettem. Wśród partyjnych kolegów pana Lapida znajduje się człowiek nazwiskiem Gabi Aszkenazi. Z wojska wyszedł jako generał porucznik. On nie jest pisarzem, ale w jego otoczeniu, wśród kolegów z internatu, znajduje się aż dwóch pisarzy. Jakby tego było mało pisarzem jest też brat Benjamina Netanjahu, ale on jest też lekarzem, więc pisanie to w jego przypadku raczej hobby. Nowa koalicja ma więc w swoim składzie kilku autorów, którzy mają ugruntowaną pozycję na rynku, a na zapleczu partii tłoczy się tych pisarzy spory tłumek. Cóż to może oznaczać? Że promowanie treści związanych z Izraelem na światowych rynkach jest ważnym obszarem strategicznym, którego nie dzierżawi się byle komu. I nawet jeśli pan Aszkenazi nie potrafi wystukać sensownego zdania na klawiaturze, ma do pomocy dwóch kolegów z internatu, którzy coś za niego chętnie naskrobią. W nowej koalicji jest także inny generał. On nic nie pisze, za to jego życiorys obfituje w niezwykłe zwroty akcji. Nazywa się ów człowiek Beni Ganc i z tego co zdążyłem się zorientować, jego główną cechą jest nieumiejętność podejmowania decyzji i narażanie podwładnych na śmierć. Jest też, jak mniemam, zaufanym człowiekiem USA w Izraelu. To jest ciekawe połączenie, które może, choć nie musi, wróżyć rychły koniec nowej koalicji (piszę normalnie jak Węglarczyk). Wszyscy przywódcy nowego ugrupowania już przynajmniej raz się ze sobą pokłócili, wszyscy piastowali wysokie funkcje w strukturach wojskowych, a my nie wiemy co to dokładnie oznacza w Izraelu. To znaczy nie wiemy, który reprezentuje Chińczyków, a który Moskwę, bo kto jest człowiekiem demokratów, napisałem wyżej – generał nie potrafiący podjąć decyzji. Może się, wobec tych wszystkich zapętleń, okazać, że nasz ulubiony izraelski polityk Benek i jego wspaniała żona, powrócą niebawem i słonko znów zaświeci nad muzeum Polin i całą okolicą.

  19 komentarzy do “Podejrzanie dużo pisarzy jest wśród polityków Izraela”

  1. bez wódki nie razbieriosz – trzeba poczekać, może coś się wykrystalizuje – z tego co w tekście zawarte, to tylko cierpliwość może to wszystko uratować

    może jakiś bajkowy dżin z lampy bajkowego Abrama /no bo nie Alladyna/

  2. Oryginalny Alladyn był Chińczykiem, tak tylko przypominam

  3. Pan Węglarczyk pisze, że Izrael potrzebuje sojuszników w Europie. Ja też nie wiem o co mu chodzi, bo przecież Izrael tych sojuszników ma. Cała Europa kocha i szanuje Izrael. Walczy z antysemityzmem … o co mu też się rozchodzi? Pisze jakieś kłamstwa w sprawie tej słynnej naszej ustawy , ale ludzie pokroju pana redaktora mieli największe zasługi w sprawie zakłamywania prawdy na temat tej ustawy i zgrzytów na linii Izrael – Polska i jeszcze w tym swoim felietonie te bzdury powtarza. Jak chce się Polsce przysłużyć, niech sprostuje te kłamstwa i wytłumaczy w Izraelu jak ich wprowadził w błąd.

  4. Dzień dobry. Po mojemu to, jak zwykle, jest ciekawe kto tam jest człowiekiem Korony. Skoro Stany inwestują w Niemcy dla stworzenia przeciwwagi dla byłej metropolii, ci z kolei ewidentnie w świat islamu (od Fryderyka II…), to Londyn musiał ten Izrael powołać do życia, zupełnie jak Polskę w osiemnastym, czyli na swoich warunkach. Być może diaspora z Ameryki okazała się tak silna, że przejęła ten projekt, ale mi się nie chce wierzyć, żeby Brytole to odpuścili. Pozwalają raczej wujom Samom to finansować, ale oddać kontrolę – wątpię. Ruscy, wiadomo, nie liczą się, Chińczycy pewnie by chcieli tam mieszać, ale nie wiem czy mają dość kompetencji. No i są jeszcze bardziej rozpoznawalni niż Żydzi, więc konspira idzie im trudniej…

  5. No właśnie, sami sojusznicy Izraela wokół.

  6. Londyn doinwestuje albo Moskwę, albo Kijów, wszystko zależy od wyboru Niemców. Anglicy zrobią na odwrót. To my się nie liczymy

  7. Nas nie ma… Niemcy chyba się nie łudzą i grają z Arabami, tak sądzę. A zaangażowanie Londynu na Ukrainie i Białorusi wskazuje, że coś tu chcą zmontować i ten Izrael im się przyda. Jeśli nie będzie ostentacyjnie postponował tubylców, jak ta pani.

  8. Prezydent Duda ma dobre kontakty z prezydentem Xi. Biden nie zyskał od G7, poparcia w sprawie Chin. Jesteśmy… pod warunkiem, że nie będziemy szukać egzotycznych sojuszy według rad Węglarczyka i na dokładkę przez pośredników.

    Seria złośliwości ze strony Baćki i Rosji wskazuje, że coś im nie poszło.

  9. Jemu płacą za wykrzywianie, a nie za prostowanie 🙂

  10. Ale co on nas tak szantażuje i nagania w jednym kierunku?  Polska nie jest im do niczego potrzebna, mają Liebermana w rządzie, to się będą z Putinem przyjaźnić i tyle.

  11. Jakby to powiedzieć … Pekin zaakceptował wersję nie tyrana ale „pierwszego-między-równymi”. W efekcie Moskwa akceptuje rolę nr 2 na świecie, a USA, które właśnie traciło Europę (brak poparcia dla zamknięcia North Stream 2) jest numerem 3 <a wkrótce lokalnym mocarstwem na poziomie Indii>.

    Bibli Netanyahu nie będzie premierem Izraela, on był premierem w czasie potęgi USA. Aktualny premier jest premierem zmiany kierunku. A może nawet ofiarą złożoną na ołtarzu przypodobania się Pekinowi.

  12. Pan prezydent Duda ma ograniczone kontakty z Erdoganem.

    Xi to naprawdę nie ta liga.

    Co do złośliwości Putina … a czemu nie ma być złośliwy? W Europie wygrał wszystko.

  13. Co do złośliwości Putina … a czemu nie ma być złośliwy? W Europie wygrał wszystko.as

  14. Muszę więcej czytać wieszczów, teraz skumałam, że Węglarczyk to jest  ksywka od karbonara/karbonariusza

  15. Wodę na Krymie też?  Gdzie się nie pojawią wojsko, czołgi, rakiety i pustynia. Ale co kto lubi.

  16. Wieszczowie to proroki. A skoro wspomniałem o prorokach, to dokładam proroczą ilustrację z młodym karbonariuszem. Na cokole umieściłem innego miłośnika ludu, który urodził się nieco później, ale w proroctwach czas odgrywa rolę drugorzędną – liczą się wizje.

  17. Weglarczyk jest pośmiewiskiem wśród dziennikarzy na tweeterze. To wręcz Jachira zurnalistyki. Nie wiem czy z powodu ociężałości umysłowej czy wiejskiego sprytu w sprawie bieżących wydarzeń zawsze zabiera głos gdy już wszyscy przed nim to zrobili. Potrafi tez upierać się jak osioł przy jakichs dawno zdemontowanych bzdurach. Szkoda czasu na gamonia.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.