cze 262025
 

Sięgnąłem sobie ostatnio po jedną ze stojących rzędem na półce książek Gore’a Vidala. A trzeba Wam wiedzieć, że żadnej z nich nie doczytałem nigdy do końca, tak są okropne. Wystarczy jednak przerzucić kilka kartek każdej, by człowiek poczuł się zainspirowany i zasiadł do pisania. No właśnie, wziąłem do ręki książkę „Waszyngton”, która opowiada o końcu drugiej kadencji Roosvelta i początku trzeciej, wojennej. Jest to historia nie o samym Roosvelcie, ale o jego przeciwnikach republikanach, którzy zablokowali Nowy Ład. Nie wiem, jak się potoczy dalej, bo nie mam na razie czasu jej czytać, ale na pierwszych stronach opisane są sprawy wagi kluczowej, czyli to co odbywa się w domach senatorów. I to jest przedstawione naprawdę ładnie od strony plastycznej. To znaczy mamy ambitnych młodzieńców, wrażliwe, ale brzydkie dziewczyny. Dorastających chłopców zakochanych w swoich starszych siostrach, ale także bezczelnych lobbystów, wiernych, czarnych służących i cały ten koloryt. Aha, są jeszcze zwariowane matki, bez nich cała ta historia nie miałaby sensu. No i senatorowie, starzy, zgorzkniali, liczący na to, że starość jednemu z nich przyniesie prezydenturę. Wystarczy tylko utrącić tego łobuza Roosvelta. Jedno tych ludzi łączy – są autentyczni, a Gore opisuje po prostu środowisko, z którego wyrósł. Mnie ten opis przekonał, ale uczciwie powiem, że nie wiem co będzie dalej. W tym fragmencie, który przeczytałem, wszystkie pragnienia opisanych osób są prawdziwe i żadna z nich nie zachowuje się tak, jakby zleciała z Marsa. Można powiedzieć, że polityka amerykańska roku 1937 ma charakter endemiczny i wyrasta z gleby, nasiąkniętej krwią unionistów i konfederatów. Co podkreślone jest wizjami, jakie ukazują się przed oczami duszy jednego z bohaterów, kiedy przyjeżdża on na pole pierwszej bitwy pod Bull Run. Jednego w tych opisach nie ma – ingerencji zewnętrznej, choć jak wiemy ona jest zawsze. Nie w takich książkach jednak, które poprzez opisy stanów lękowych, marzeń, uwzniośleń i degrengolady starają się przedstawić wielkość Ameryki. Do opisu ingerencji państw obcych w politykę amerykańską służą inne książki. Z całkiem innego segmentu i na pewno nie może być ich autorem ktoś taki jak Vidal – człowiek ze środka systemu. To są zadania dla autorów innego rodzaju.

No, a jak jest u nas? Wszyscy mniej więcej wiemy. Widać przede wszystkim ingerencję państw obcych, a bezczelni lobbyści, opisani przez Vidala, zarumieniliby się jak te młode, brzydkie, ale wrażliwe dziewczyny, na widok amantów ich ładniejszych koleżanek, kiedy spotkaliby jakiegoś lobbystę z polskiego sejmu.

Polityka to wynik aspiracji ludzi wyrastających nie z lokalnej gleby, ale z nawiezionego tu w 1945 roku gruzu i odpadów radioaktywnych. Stąd dusze większości polityków mają charakter potworny i są zniekształcone tak, jak ciała dzieci urodzonych w strefie napromieniowania, która powstała, jak pamiętamy już po ostatniej, czwartej kadencji Rossvelta.

Politycy polscy nie mają żadnych wizji. Na pewno nie mają wizji przeszłości, takich jak amerykański senator, którego ojciec – żołnierz Konfederacji sypał szańce na polu pod Bull Run. Jeśli chodzi o przyszłość, ich wizje mają charakter schematów z rozdzielnika, oni sami zaś w nie wierzą w nie absolutnie, bo do polityki przyszli, by realizować swoje własne cele, a dostali się tam po drabinie skonstruowanej przez agentów obcych. Wszystko zaś co jest treścią polityki opisaną w książce Vidala uważają za przekaz dla frajerów i gawiedzi. Ta zaś musi być karmiona czymś, co wywołuje emocje. Kwestie finansowe, kwestie kariery w organizacjach międzynarodowych, są poza zasięgiem wzroku wyborcy i tam powinny pozostać, albowiem tylko one są poważne. Reszta to bujdy. Część z nich musi być ciągle powtarzana, jak na przykład gawędy o mieszkaniach dla młodych, bo inaczej cały system się rozsypie. Cała polska polityka polega więc na tym, by nauczyć się kilku zaklęć i powtarzać je, nieważne że bez zrozumienia, w odpowiednich momentach. A jak się komuś coś popieprzy? Oj tam, oj tam, to się to przykryje jakimś skandalem, od czego są w końcu media społecznościowe.

Polityka w Polsce nie jest endemiczna, podkreślmy to jeszcze raz, to schemat zaimplementowany i sztuczny, którego istnienie ma jednak swoje konsekwencje. Przede wszystkim ludzie starają się coś z tego schematu zrozumieć. Niektórzy wierzą, że są tacy, jak sugerują media i politycy, choć to jest wyrazista nieprawda. Inni próbują dorosnąć czy też doskoczyć do schematu, co nie może się udać w żaden sposób, bo jest to fikcja gwałcąca wszelką wrażliwość i zasady logiki. Najważniejsza tego faktu konsekwencja wygląda tak, jak to możemy obserwować dzisiaj – najmniejszy kryzys rozwala wszystko. O ile w opisach Vidala do kryzysu doprowadzają naprawdę poważne napięcia, o tyle u nas wywoływany jest on jakimś idiotycznym wpisem pół pijanego gościa na portalu X. Potem już sunie fala. Wszystko zamienia się w kabaret, a ludzie, którzy realizować muszą schemat wskazany wyżej, uczestniczą w tym z całą powagą. I należy im raczej współczuć, bo nie mają gdzie uciec. Nie pochodzą z żadnych środowisk, które dałyby im ochronę. Nie mają gdzie uciec. Mogą tylko kłamać publicznie licząc na to, że odpowiednio duża grupa ludzi się na to nabierze.

Wczoraj rozpoczął się odwrót ze ścieżki obłąkania, bo Giertych powiedział w oczy Olejnikowej, że wybory skręcili „bracia kamraci”, kilkanaście tysięcy osób wysłanych przez Olszańskiego do obwodowych komisji wyborczych dokonało masowych fałszerstw. Niestety i na szczęście, nie można uciec tak po prostu od tej narracji. Bo taka właśnie jest specyfika polskiej polityki. Nie ma w niej sentymentów związanych z przeszłymi wojnami kształtującymi naród i jego siłę. Jest tylko obłąkanie.  Każda kolejna wojna bowiem dzieliła Polaków, a nie ich integrowała. I konsekwencje tego są głębokie. I bynajmniej nie tragiczne. Takie mogłyby być przy konflikcie, jak mawia mój ulubiony filozof, kinetycznym. Te głębokie konsekwencje to demaskacja obłąkania, pustki, aspiracji i złodziejstwa. Nic więcej tam nie ma. No, ale coś powinno być? Powinno, ale się nie pojawi, bo cały garnitur polskich polityków, z wyjątkiem może endemicznej Beaty Szydło, ukształtowany jest przez opisane tu okoliczności. Do mnie zaś dotarło wczoraj jaki oni wszyscy wymyślili sposób na zaradzenie tej, jakże ciężkiej, bolączce. Oto wspomniany tu wczoraj Stanowski zaprosił do studia tego jakiegoś rapera, co rymował o Petrarce osiadającym na laurach. I gapił się w niego jak sroka w gnat. Potem zaś ogłosił, że wszystkie partie będą miały o niego cykliczne programy, które mają być ich promocją. I wszyscy przyjęli to entuzjastycznie. Jako pierwsza partia zgłosił się oczywiście PiS. Jak zgaduję mechanizm jest taki – ludzi gromadzący wokół swoich wygłupów masową publiczność będą stanowić zaplecze wyborcze i ideologiczne dla partii. Wystarczy garść nieskomplikowanych deklaracji i takich samych komunikatów, a scena rapowa i inne sceny zostaną trwale połączone z polityką. Raperzy będą nadawać o swoich wyborach, a sondażownie liczyć głosy, które oni przez te wrzaski zdobyli. I wreszcie będzie prawdziwie endemiczne, autentyczne środowisko, z którego wyrosną młode pokolenia uświadomionych politycznie i ideologicznie Polaków.

Czy ktoś rozumie, że tak nie będzie? Że to kolejna odsłona halucynacji? Nie przypuszczam, bo głównym motorem napędowym każdego posła w sejmie jest pragnienie ukrycia własnych ograniczeń. To zaś oznacza, że musi się on otaczać głupszymi od siebie i taką usługę właśnie wprowadził do swojej oferty pan Stanowski. Tak sądzę.

Bardzo dziękuję za uwagę. Miłego dnia. Przypominam, że promocja Nawigatorów trwa do wtorku, a dziś jeszcze wygrzebałem coś z magazynu, bo sprzątam.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/z-kronik-klasztoru-i-kosciola-o-o-bernardynow-w-zaslawiu/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/krucjata-dziecieca/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sledztwo-w-sprawie-sw-andrzeja-boboli/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/proces-eligiusza-niewiadomskiego/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-43-specjalny/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-numer-specjalny-protestancki/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/emmanuel-malynski-nowa-polska-reforma-agrarna-przeciwko-wlasnosci-prywatnej/

Postaw kawę autorowi! 10 zł 20 zł 30 zł

  14 komentarzy do “Polityka nowego wzoru”

  1. Dzień dobry. Ha, to jest dość egzotyczne porównanie, ale ok, polityka jest wszędzie, tak jak rynek, o czym tu kiedyś było. Ja lubię takie zestawienia, bo można nimi niejako niewprost i elegancko dokopać tym zaimplementowanym. I słusznie. Polityka w Polsce różni się od tej w Stanach tym, czym nomenklatura od establishmentu. Tam mamy do czynienia z chaotycznym, ale jednak rozwojem – od czasów purytanów powiedzmy. U nas jest systematyczny regres. I nic tu nie zmienia tak zwany „upadek komuny” – cokolwiek bowiem w Polsce jest w miarę w porządku – to tylko rozpędem i siłą bezwładu, kraj nasz bowiem trwał dość długo i mógł zostawić różne pokłady w ludziach, nawet tych ogłupianych przez system od stu z górą lat. No ale ten rozpęd się skończy kiedyś, a przeciwnik ma coraz to nowe środki do promowania idiotyzmu. Czy można się przed tym bronić? Ja wierzę, że tak. Ale każdy musi to wymyślić sam. To jest właśnie prawdziwa wolność, którą pono tak kochamy…

  2. To prawda, jesteśmy sami, bo nasi politycy wymyślają wyłącznie konkurencyjne rodzaje idiotyzmu

  3. Rzadza nami kanalie. Najlepsze uniwersytety w USA takie, jak Yale, ksztalca autokratow, o czym przekonal nas Stanley Milgram, a wiec musi istniec nieformalna i skuteczna kontrola, poniewaz:

    „Po przeprowadzeniu badań w Stanach Zjednoczonych Milgram stwierdził jednak: Znalazłem tu (w Ameryce) tyle posłuszeństwa, że wcale już nie było powodu jechać do Niemiec”

    Na szczescie w polityce licza sie wplywy i jest to gra zespolowa a nie indywidualna. Wplyw na politykow maja ci, ktorzy „odpalili” Gienka Vidala, o czym mozna poczytac w wikipedii.

    Moj ulubiony ostatnio aktor „endemiczny”, litewsko – tatarskiego pochodzenia:

    https://static1.srcdn.com/wordpress/wp-content/uploads/2020/05/death-wish.jpg

    Nawrocki tez wyglada na takiego, ale obawiam sie, ze wplywowi zrobia z niego poslusznego pajacyka.

  4. Po kilku ostatnich tekstach to dobre prawidłowe podsumowanie naszej sytuacji.

    Dlatego warto o świcie wyjść do ogrodu i spokojnie słuchać budzącego się dnia. Nie wiemy ile dni nam zostało i szkoda ich na złe emocje, wywoływane przez lokalnych pseudo polityków.

  5. Casus Zandberga pokazał, iż mówienie w kampanii wyborczej o mieszkaniach dla młodych i podobnych istotnych sprawach, przyniosło mu dużo głosów. Absolutnie pominął temat aborcji. Panny niemądre miały ten temat na sztandarach i miały pretensje do niego, że milczy. Pierwsza tura pokazała kto dostał dużo głosów.

    Był to bardzo realistyczny sondaż.

  6. Endemiczna Beata Szydło … – potrafi postawić się Prezesowi; ma „cogliones”. Sposób w jaki wymieniono Ją na Morawera to był skandal.

    A spiżowa zasada Stalina ” … ważne kto liczy głosy” trwa per saecula …

  7. Mielismy szanse na zaistnienie w nastajaszczym, amerykanskim establishmencie, bo byl taki okres, gdy Hollywood mial zajoba i zapotrzebowanie na wyraziste postacie ze Wschodu. Niestety, Raymond Liebling narobil takiego smrodu ciagnacego sie od zachodniego do wschodniego wybrzeza, ze wykopano nas z salonu. Przy okazji Marek Hlasko w Los Angeles zepchnal Krzysztofa Komede ze skarpy, co zakonczylo sie jego smiercia. Hlasko niedlugo potem popelnil samobojstwo. Po nim Stachura.

    Nie wierze w to, ze swiat spiskuje przeciwko nam. Starzy polonusi w Niemczech mowia, ze jak Polak Polakowi na emigracji nie zaszkodzi, to juz mu pomoze.

  8. To się pisze cojones a czyta cohones

  9. Liczba mnoga po wlosku – i coglioni albo po hiszpansku – cojones.

    „avere i coglioni” (o anche „avere le palle” o gli „attributi”)

     

    Becia Kusinska – Szydlo. No coz, zamezne kobiety i wolni mezczyzni, jak bracia Kaczynscy oraz duchowni zyjacy w celibacie sa potwornie niebezpieczni, bo nie ulegaja wplywom. Mezczyzna poswieci wszystko dla rodziny, natomiast kobieta poswieci rodzine dla siebie i swoich przekonan, wiec jest dobrze, jesli polityk jest sam, a polityczki zamezne i dzieciate. Nie bylo na nia sily.

  10. – miałem na myśli establishment, czyli tych, którzy rządzą, nie piniaty usiłujące zarobić parę groszy w Hollywood.

  11. Jaruzelski zrobil dobre wrazenie na Rockefellerze.

  12. Acha, juz wiem – pan ma na mysli cos takiego?:

    https://youtu.be/5yq8ATNB2gg?si=SUA2qydaF6OjnMDa

  13. Polityka polska może nieźle rozbawić. Mecenas wyskoczył z tezą iż wybory sfałszowali kamraci Olszańskiego. Zandberg, chyba mój ulubiony ostatnio, wskazał że mecenas wszedł w rolę Macierewicza. Wtórowała mu w tym wdzięcznie posłanka Żukowska.

    Któryś poseł PiS wystosował do mecenasa ofertę, by skoro już i tak prawo pęka od naginania, nie zdecydować pospołu o całkowitym przeliczeniu głosów. Warunek taki oto: jeśli nie znajdzie się anomalii większych niż typowe, mecenas zrezygnuje z mandatu… oraz immunitetu.

    Jak tu się nie śmiać.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.