lis 092018
 

Wielu osobom wydaje się, że popularyzacja równa się wzrostowi sprzedaży druków, zawierających interesujące treści. Ludzie często myślą, że wystarczy zaleźć jakieś ciekawe tematy, owinąć je w papier, powielić i wpuścić w lud, a reszta zrobi się sama. To nie jest prawda, albowiem popularyzacja ma w istocie charakter misterium i już na samym początku zamienia się w jakiś rodzaj nabożeństwa, w którym ujawniają się – sami z siebie lub z mianowania – celebransi oraz wierni. Tych drugich jest rzecz jasna więcej. Tak więc popularyzacja ma więcej wspólnego z quasi religią niż ze sprzedażą. Ona oczywiście służy także sprzedaży, ale to jest jej funkcja wtórna. Mechanizm misteryjny jest ważniejszy. Chodzi o to, żeby podsunąć ludziom do wierzenia treści z obszarów, których istnienia oni nawet nie podejrzewali, a następnie wykorzystać ich wiarę do jakichś celów. Czasem do podniesienia sprzedaży, a czasem do czegoś innego. Kłopot na współczesnym rynku jest taki, że mamy bardzo dużą konkurencję, ale jest to konkurencja pozorna. Jeśli bowiem szło by jedynie o to, by znajdować ciekawe tematy, nasze wydawnictwo plasowałoby się na jednym z pierwszych miejsc w kraju, tak jednak nie jest. Żadne ciekawe tematy, nawet te najbardziej kontrowersyjne, nawet bomba z buraka cukrowego, nie stanowią o niczym, póki nie nada im się charakteru misteriów. Ja tego nie zrobię rzecz jasna, nie po to otaczam się księżmi, żeby produkować jakieś własne parareligijne formaty. Są jednak tacy, którzy się nie zawahają. To jest w tej chwili mój i Wasz także, najważniejszy problem. Wy jednak, jako czytelnicy jesteście w tej komfortowej sytuacji, że zawsze możecie opuścić kwadrat i poszukać szczęścia gdzie indziej. Ja tu zostanę i stąd muszę radzić sobie na tym niełatwym rynku najskuteczniej jak potrafię.

Gdyby chodziło o ciekawe tematy, w niedługim czasie wszystkie obszary eksploatacji treści byłby wyjałowione. A nie są. Nie są albowiem popularyzatorzy, pomijając ich przyrodzone ograniczenia i wrośnięty w mózg idiotyzm, czekają na pozwolenie. Czekają na sygnał – czy już można. I tak wydawnictwo Replika, dopiero teraz zdecydowało się wznowić wspomnienia Urke Nachalnika, kiedy ja już sprzedaję drugi nakład. Zychowicz to reklamuje jako nowość, bo mu powiedzieli, że wolno. Myślę, że sytuacja na rynku treści przypomina nieco sytuację na sawannie kiedy spacerowały po niej pierwsze hominidy. Jedne nie zauważały drugich, albowiem konkurencja w dostępie do pokarmu była za duża, a podobieństwo gatunków zbyt uderzające, by po prostu zacząć się nawzajem eksterminować. Nie ulega jednak wątpliwości, że konkurencja rynkowa doprowadzi do tego w końcu, że jedni zaczną zjadać drugich i nie będzie mowy o tym, by cokolwiek sprzedać, dopóki w maksymalnie brutalny sposób nie zaatakuje się tego podobnego, tego co ma podobne treści, a jednakowoż trochę różne. Myślę, że wszyscy w głębi serca zdają sobie z tego sprawę i dlatego uciekają czym prędzej w misteria, o których piszę wyżej i nadają swoim publikacjom tyle rozpoznawalnych dla publiczności cech ile tylko zdołają. Trudno powiedzieć ile wydawnictw prawicowych ma dziś w szyldzie hasło – tylko prawda jest ciekawa. Myślę, że sporo, trudno powiedzieć ile wydawnictw zabiera się właśnie za defasonowanie rocznicy odzyskania niepodległości, ale myślę, że sporo. I w zasadzie czekać należy już tylko na jedno – aż ktoś im wszystkim zaproponuje patronat i zorganizuje kanał dystrybucji. Za odpowiednią prowizję rzecz jasna. Kto to będzie? Możemy się tylko domyślać. Ja zawrę w tym tekście pewne sugestie. Mam oto w ręku trzy tomy felietonów Wiecha, którymi bawię się od jakiegoś czasu. Będę o nich pisał od jutra. Powiem Wam tylko, że w pewnym momencie czytając jedną z historyjek o mało nie zleciałem ze stołka. Doszedłem bowiem do momentu, w którym na arenę dziejów wkroczyła organizacja o nazwie Obóz Wielkiej Palestyny, zwalczająca rzecz jasna chasydów w imię postępu. No, ale o Wiechu będzie jutro. Jakie ja mam wyjście z tej kossssmicznej sytuacji, która musi się w mojej ocenie zakończyć patronatem kogoś kto porządkowanie rynków ma we krwi? Otóż ja wprowadzam zasadę popularyzacji poprzez zaniechanie. To jest mechanizm zrozumiały dla wszystkich tych, którzy kiedyś przekonali się, jak skuteczny bywa podryw przez zaniechanie. Nie mówię, że zawsze, ale często. Na czym polega popularyzacja przez zaniechanie? Na odizolowaniu się od rynku i kontroli treści emitowanych przez naszą organizację, które na ten rynek będą docierać. Polega także na tym by tak modyfikować promowane przez nas treści, by nikt się nie mógł za cholerę połapać po co to wszystko. Można to nazwać poszerzaniem rynku, ale nie jest ów manewr tym w istocie, albowiem o żadnym rynku nie może być mowy. Od 8 grudnia, czyli od pierwszej konferencji LUL, która odbędzie się w Tłokini pod Kaliszem, wszystko, mam nadzieję, będzie już inne. Niczego nie udostępnimy za darmo i nikogo nie będziemy kokietować naszą produkcją. Wszystko zaś dlatego, że w mojej ocenie zbliża się czas konsolidacji rynku i wyrzucania zeń tych, którzy nie dysponują stosownymi uwierzytelnieniami, czy jeśli wolicie – stosownymi szatami liturgicznymi potrzebnymi do odprawiania prawicowych misteriów. To nie jest ucieczka. Jeśli ktoś tak myśli, niech sobie przyłoży coś chłodnego do czoła. W przyszły wtorek jestem umówiony na wywiad z prof. dr hab. Łukaszem Święcickim, kierownikiem II kliniki psychiatrycznej przy Sobieskiego w Warszawie. Będę z nim rozmawiał o jego książkach, a także o możliwościach wydawania kolejnych publikacji pana profesora w naszym wydawnictwie. Będę z nim także rozmawiał o możliwości uczestniczenia w którejś z kolejnych sesji naszego latającego uniwersytetu. Cały czas trwają prace nad przygotowaniem do druku książki ekscelencji księdza biskupa Jana Kopca. Cały czas trwają prace nad tłumaczeniem biografii św. Ludwika, a od przyszłego miesiąca zabieramy się za tłumaczenie kolejnego tomu francuskiej publicystyki Hipolita Milewskiego. Od dziś też, tak postanowiłem, zaczynam przygotowania do II sesji LUL, nie mogę czekać. Bez względu na to, czy pierwsza okaże się sukcesem czy nie. Przypominam, że przez moje gapiostwo zmniejszyłem objętość sali w Tłokini z 300 na 200 osób, a przez to przedłużam termin zapisów do 20 listopada.

Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl gdzie opowiadam o nowym tomie Baśni socjalistycznej.

  22 komentarze do “Popularyzacja przez zaniechanie”

  1. Młodzież spaceruje, robi zakupy w pasażu Wiecha – Wiecheckiego, ale nie wie kto to jest.  Myślałam do dziś, że czas Walerego Wątróbki dawno minął, aż tu w Pańskim tekście przypomnienie Wiecha,  tego gawędziarza, specjalizującego się w „warsiaskiej gwarze” .

    W mieście ludzi wykształconych, z dużych miast, światłych Europejczyków, nowoczesnych, odrzucających tradycję, chyba w większości (vide wybory prezydenckie Warszawy) należących do KOD – ziarstwa, uważającego się za gremium kosmopolityczne, przypominanie Warszawy przedwojennej i gwary lokalsów może nie być udane. Element w większości  „słoikowy” uzna to za cofanie się w procesie wyrywania się z tradycji.

  2. …ale niema wydawnictwa co by w szyldzie miało hasło:

    Historia Polski napisana na nowo

  3. Doktor Jan Przybyl pytal na egzaminie studentow (historii kultury albo filozofii) o definicje prawdy i wiekszosc nie potrafila nic sensownego powiedziec na ten temat. Stwierdzenie, ze „tylko prawda jest ciekawa” nalezy do kategorii absurdu. Prawda jest nudna do wyrzygania (nauki scisle), czasem trudna (Ewangelia), niekiedy przerazajaca (ksiega apokalipsy). 500-stronicowy opasly podrecznik do matematyki zawiera prawde od pierwszego do ostatniego zdania i bedzie to dla wiekszosci populacji najbardziej nudna ksiazka na swiecie.
    1.      1) Ciekawosc wzbudza sie przez stwierdzenie, ze „my wiemy cos, czego wy nie wiecie” – wowczas znajomosc prawdy jest bardzo pozadana,
    2.     2) Tylko prawda ma wartosc. Nikt nie lubi byc oszukiwanym i nie placi za falszywe informacje
    ERGO:
    Mozna zaryzykowac stwierdzenie, ze „prawda to pieniadz”.
    W calym swoim zyciu nigdy nie spotkalem sie z faktem, ktory by mnie zaskoczyl lub olsnil swoja niezwykloscia. Cala rzeczywistosc, jesli sie ja pozna i zrozumie, nie jest w ogole interesujaca sama w sobie.
    Czlowiek ma w sobie poped do poznawania i rozumienia zjawisk, ale samo zaspokojenie ciekawosci nie wyczerpuje sensu istnienia tego popedu, a poza tym stwarza tez wiele niebezpieczenstw (dlatego przez dlugi czas nie tlumaczono Biblii, Talmudu, a Koranu podobno az do lat 1980-tych i na przyklad kobietom dawniej nie wolno bylo umiec czytac).
    Dzisiaj w Deutschland Rundfunk mloda zydowka mieszkajaca w Berlinie z okazji rocznicy „nocy krysztalowej” w 1938 r. powiedziala, ze w zasadzie tylko zydzi (pisani z malej litery), ktorzy przybyli w okresie Oswiecenia z Francji do Berlina maja monopol na swobode myslenia, a reszta musi myslec zgodnie z zatwierdzona madroscia etapu. Wszelkie nowosci ze swiata powinny byc wylapane i przefiltrowane przez medrcow zydowskich i w tym celu tworzy sie takie kosmopolityczne wielkie miasta, jak Berlin i tylko w takich miastach zydzi czuja sie „u siebie”, tzn. czuja sie bezpiecznie, poniewaz ich ciekawosc prawdy jest na biezaco zaspokajana i moga kontrolowac oficjalny rynek  tresci.

  4. Historia starozytnosci zostala w okresie 1850 – 1940 na niemieckich uniwersytetach napisana i zinterpretowana calkowicie na nowo przynajmniej 4 razy. Spory miedzy poszczegolnymi szkolami historycznymi byly zasadnicze i bardzo burzliwe. Polska nauka w tym czasie byla wtorna i ani troche nie dorownywala osiagnieciom nauki niemieckiej w tych dziedzinach, dlatego do dzisiaj na Zachodzie przyjmuje sie (na zasadzie co wolno wojewodzie…), ze Polska powinna sluchac, a nie interpretowac, natomiast pisanie historii wciaz na nowo jest (albo bylo) standardowym zajeciem w krajach o rozwinietym zyciu naukowym i kulturalnym. Samodzielnosc myslenia powoduje wzburzenie przede wszystkim w srodowiskach zydowskich, ktore przyznaja sobie monopol na madrosc oraz w krajach przyznajacych sobie prawo przywodztwa w swiecie, okreslajacych siebie jako „najbardzej rozwiniete i cywilizowane” i posiadajacych srodki przymusu, ktorych moga uzyc.

  5. Będąc w lecie w Warszawie postanowiłam udać się do sanktuarium Matki Boskiej na Siekierkach, w którym nigdy wcześniej nie byłam.  Na ulicy Rakowieckiej wsiadłam do prawie pustego autobusu. Koło mnie siedział dziadek z ośmioletnim wnukiem. Dziadek powiedział do wnuka: „Jedziem na Siekierki”.  Tak mi się miło zrobiło słysząc te charakterystyczne dla gwary warszawskiej wyrażenie. W kosciele też miałam wrażenie przeniesienia się w czasie. Mężczyźni mieli białe koszule i wysłużone marynarki.  Widać było że ludzie dużo bardziej przywiązują tu wagę do godnego stroju w kościele. Z drugiej strony widać było, że dysponują skromniejszym budżetem od przeciętnego mieszkańca Śródmieścia. Miałam wrażenie, że tu zachowali się jeszcze prawdziwi warszawiacy. Sam kościół mimo, że nowowybudowany jest bardzo piękny. Bardzo polcam wszystkim to miejsce.

  6. Koscioly budowano a klasztory zakladano czesto w miejscach szczegolnie dzikich i barbarzynskich (poganskich). Roznica cywilizacyjna miedzy centrum handlowym Sadyba Best Mall (kino 3-D), a ogrodkami dzialkowymi na Siekierkach to sa jakies dwa stulecia. Osobiscie bylem swiadkiem scen przerazajacych na dzialkach, tym niemniej uczciwie przyznaje, ze w kazdej okolicy, gdzie stoi kosciol, potrzeba znacznie mniej patroli policyjnych, niz zwykle. Estakada Trasy Siekierkowskiej omija wyniosle opisywane miejsca i przejezdzajacy nia ludzie nawet nie zdaja sobie sprawy z istnienia tej enklawy.

  7. OK, rozumiem, tylko jak jakis dran powie, ze Polacy chca pisac historie na nowo, to korzystajac z pewnej ogolnej wiedzy i znajomosci prawdy trzeba jasno odpowiedziec, ze mamy prawo na nowo spojrzec i opisac kazda historie. Tytul nagrania tej rozmowy na YT jest sluszny i jest celowo przekorny (prowokacyjny). Ja daje tylko dodatkowy argument do debat (pyskowek), ktorym mozna zamknac gebe zwolennikom raz napisanej i przyklepanej wersji historii przeznaczonej dla tubylcow.

  8. OiStwierdzenie prawda to pieniądz jest głupie a nie ryzykowne. Jezus Chrystus mówi o sobie że jest prawdą. Bóg i mamona to antypody. Prowokujesz czy jesteś wewnętrznie niepoukładany?

  9. W zasadzie w XIX wieku kazdy ambitny niemiecki student filozofii czy mlody pisarz mial miedzy wierszami swoich dziel napisane: historia swiata/filozofii/historii/ludzkosci/sztuki napisana na nowo i byl to standard, a w Polsce musimy sie z tego tlumaczyc.

  10. Prowokuje albo niedouczony. Każdy (no, może trochę przesadzam) wie, kto i w jakim kontekście stworzył maksymę „Jedynie prawda jest ciekawa”

  11. Ale nie każdy może wie, że właścicielką praw autorskich tego hasła jest Nina Kirsztot-Szechter-Karsov (wydawnictwo Kontra)

  12. Ziarno prawdy w wypowiedzi Walthera o prawdzie i pieniądzu bym znalazł. Z tą modyfikacją, że raczej chodzi o informację lub wiedzę niż o prawdę jako taką. Informacja i wiedza mogą, ale nie muszą być nośnikami prawdy. Natomiast są ludzie i organizacje gotowe płacić grube pieniądze za informacje i wiedzę. I nie mam na myśli wyłącznie wywiadów. Przykład całkiem prozaiczny: podręczniki uniwersyteckie w mojej okolicy nie schodzą poniżej 100 dolarów/szt. A w takim np. podręczniku antropologii uznanego autorytetu ani słowa o religii, bez której człowieka można sobie ustawiać do woli. Informacja droga, prawdy brak.

  13. Wiech „Śmiech śmiechem” w czasach dzieciństwa czytana przeze mnie. Mnie najbardziej zapadł w pamięć felieton o budowie prysznica. Prowizorka i tzw. wiązanie sznurkiem poziom mistrzowski.

  14. OT: czy wywiad z Coryllusem w Polonii Christiana, to początek dłuższej współpracy?

  15. nie tylko „jedziem” ale nawet „jadziem na Belany… „, i inne różne sentymentalne wspomnienia z rozmów  przechodniów po ulicach Warszawy.  Wiechecki, była to w latach powojennych warsiaska nostalgia, za przedwojniem, gdzie przedsiębiorczość małych sklepików i straganów wyznaczała poziom życia większości praskich mieszkańców. Te ich pyskówki, te maniery, te zasady . Było minęło.

  16. przecież Gabryś jest na tym spotkaniu młodszy o jakieś 5 lat, to dość znane i leciwe nagranie, zaraz też powtórnie przesłucham tego co mówią prelegenci.

  17. https://www.youtube.com/watch?v=jBKKWFiaghM

    https://www.youtube.com/watch?v=K7dPJsnCJbU

    Można przyjść na zajęcia muzyczne na Plac Hallera, ale ja bym się kazał zawieźć dorożkarzowi tam, gdzie „śpią dorożki” np. na Targówek Fabryczny na jakąś imprezę.

  18. Średniowieczne misteria chrześcijańskie

    Ilustracja o wspólnej chrześcijańskiej moralności teatru i kościoła pochodzi z amerykańskiej gazety z roku 1914 i przedstawia misterium przed katedrą Notre Dame w Paryżu na początku 16. wieku , gdzie po lewej stronie zobrazowane jest niebo a po prawej piekło. W Anglii podobne przedstawienia wędrowały po rynkach różnych miasteczek, a Henryk VII z dworem podróżował dla takiego misterium specjalnie z Londynu do Coventry.

    Encyklopedia średniowiecznej Francji z roku 1995 podaje, że Karol VI wydał w roku 1402 patent dla Confrérie de la Passion dla odgrywania  misterres,  tant  de  saincts  comme  de sainctes, et mesmement [le] misterre le la Passion, a w roku 1548 Parlement  de  Paris zakazał grania mystères  sacrés lecz dozwolił mystères profanes.

    Angielska książka z roku 1860 przypomina, że misteria Profane dla uczczenia bożków mają starą tradycję przedchrześcijańską, wywodzącą się z Egiptu, a słowo Mystery wywodzi się z hebrajskiego mistar (ukrywać). Misteria eleuzyjskie zostały zakazane przez cesarza Teodozjusza w roku 389.

  19. A ja pamiętam z tych lektur sposób na zdezawuowanie przeciwnika, brzmi to wg mej pamięci tak, cytuję: „Ty śmondaku drutem kolczastym bez trase Wu – Zet w te i nazad ganiany”

  20. Dla zainteresowanych sugeruję w wiki po polsku ubogą notkę Misterium męki Pańskiej i bogatą informacyjnie angielską Passion Play. Misteria pasyjne związane są z Wielkanocą a angielskie Mystery Plays odnoszą się do Bożego Ciała.

    W angielskiej książce Lutheranism, Anti-judaism and Bach’s St.John Passion (Michael Marissen, Oxford University Press 1998) można znaleźć informację, że Luter i jego poplecznicy zakazali misteriów pasyjnych, ale do dziś przetrwały one w katolickich terytoriach niemieckich, takich jak Obermmergau.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.