Nie wiem czy pamiętacie taką prawidłowość – za komuny w każdej księgarni leżała niezliczona ilość książek przygodowych i podróżniczych, z dwoma wiodącymi seriami, jedną o Tomku Wilmowskim, a drugą o Samochodziku. Nie można było za to znaleźć tam żadnych książek przygodowych o polskich powstaniach, choć przecież były to antycarskie powstania. Ja miałem w domu jedną książkę o powstaniu, ale węgierskim, nazywała się „Trójkolorowa kokarda” i przeczytałem ją raz. Nigdy więcej po nią nie sięgnąłem, bo była jak flaki z olejem. W bibliotece były naukowe książki po Powstaniu Styczniowym i takie z rycinami wyobrażającymi żołnierzy walczących po obydwu stronach. Wydano je jednak dawno, gdzieś w okolicach dnia moich narodzin. Tematy egzotyczne eksploatowano głęboko. Myślę, że podobnie było za okupacji niemieckiej, bo w szkole naszej, w pracowni historycznej leżało pismo szkolne z tamtych czasów – Ster. Można było do niego zajrzeć i ja zajrzałem. Znalazłem tam opowiadanie o dzielnym Indianinie, który płynął łodzią po rzece i miał jakieś przygody. Już kiedyś o tym chyba pisałem.
Jedną z pierwszych informacji egzotycznych, jaką zaabsorbowałem była ta dotycząca powstania sipajów w Indiach. Miałem wrażenie, że w każdej powieści przygodowej jest przynajmniej wzmianka na ten temat. A w moim ulubionym tomie przygód Tomka Wilmowskiego – Tomek na tropach yeti – cała książka w zasadzie jest temu poświęcona. Potem był jeszcze radziecki serial na podstawie książki Verne’a „20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi”, gdzie kapitan Nemo był Hindusem, jednym z przywódców tego powstania. A miał być, jak pamiętamy, Polakiem, jednym z przywódców Powstania Styczniowego. To jest aż nadto poszlak by łączyć jedno powstanie z drugim i doszukiwać się jakichś ukrytych związków. Dokładnie tak, jak to kiedyś zrobiliśmy z Hemingwayem, który był najczęściej wydawanym w krajach komuny amerykańskim autorem. Potem zaś okazało się, że był to agent KGB, który sam się zgłosił do kapowania na swoich. Potem go jednak zwolnili, bo się nie nadawał. Pamiętam, jak napisałem o tym tekst, jeszcze w salonie24 i przyszło z sześciu chyba oburzonych. Później okazało się, że to prawda i wszyscy czmychnęli.
Nie może być inaczej, Powstanie Sipajów musiało mieć związek z Powstaniem Styczniowym, a wskazują na to poszlaki i zainteresowanie Rosji tymi wypadkami oraz propagowanie ich historii na zajętych przez siebie terenach. Pierwsza, zaciekawiająca dzieci, informacja dotyczącej tego powstania dotyczy bezpośrednich przyczyn jego wybuchu, czyli naboi do karabinów. Były one w roku 1857 jeszcze papierowe, a karabiny, które miała na wyposażeniu Kompania Wschodnioindyjska były ładowane od lufy. Żołnierz odgryzał papierowy ładunek, sypał proch do lufy, ładował do niej okrągłą, ołowianą kulę i przybijał papierem. Potem przykładał broń do ramienia i strzelał. Kłopot był w tym, że papier, aby nie zamókł w monsunowym klimacie nasączano tłuszczem – wołowym i świńskim. To bardzo denerwowało żołnierzy tubylczych, albowiem ci z nich, którzy byli Hindusami uznawali bydło rogate za świętość, a muzułmanie nie jadali świniny, bo była nieczysta. Pamiętam, że kiedy byłem dzieckiem wiadomość na robiła na mnie ogromne wrażenie i powtarzając ją kolegom czułem się niemal, jak jakiś współczesny analityk konfliktów globalnych. I nie zastanawiałem się nad tym choćby, że ktoś musiał osobiście za dostawy tych naboi do poszczególnych jednostek odpowiadać. Żołnierzy tubylczych w Indiach była masa, a Brytyjczyków garstka, nawet kluczowe stanowiska kierownicze nie były zawsze przez nich obsadzone. Kompania odznaczała się wielką dyskrecją, a Hindusi służyli jej wiernie. Walczyli przecież po jej stronie w czasie wojen z sułtanem Tipu i w czasie wojen z Marathami. No więc na czym polegał problem? Ponoć jednak nie na tych nabojach, ale na próbach zmuszenia miejscowych do służby poza granicami Indii, co miało by ich zdegradować do kasty pariasów. Poza granicami Indii to znaczy gdzie? Może w Azji Środkowej, gdzie właśnie pomyślnie rozwijały się rosyjskie ofensywy? Tak tylko gdybam. Jak wiecie nie ma za dużo książek o tych wojnach Rosji w środkowej Azji, choć były one krwawe i ciągnęły się latami. No więc mamy dwie przyczyny wybuchu wojny w Indiach w roku 1857 – tłuszcz oraz groźbę skierowania miejscowych do walki za granicą.
Wróćmy jeszcze na chwilę do tego tłuszczu. Ponoć Kompania nie traktowała serio miejscowych zwyczajów. Tak piszą w wiki. W tej samej wiki piszą, że urzędnicy kompani osiągnęli tak znaczące sukcesy w Indiach, bo prawie wszyscy znali miejscowe języki i do swojej misji w tym kraju przygotowywali się bardzo starannie. To znaczy, że kompania, aby osiągać swoje cele kształciła ludzi nastawionych na maksymalizację zysków przy minimalnych stratach. Nie mogła więc zachowywać się tak, by drażnić, jakąś głupotą typu tłuszcz w papierowych ładunkach, setki tysięcy zatrudnianych przez siebie żołnierzy. To z kolei oznacza, że musiał istnieć spisek, po pierwsze wśród Sipajów, po drugie wśród urzędników Kompanii niższego szczebla. Dokładnie taki sam, jakim potem okazała się być piątka z Cambridge. Tyle, że na skalę lokalną i w wymiarach o wiele bardziej morderczych. Powstanie Sipajów bowiem pociągnęło wiele krwawych ofiar wśród białych urzędników Kompanii i było wręcz wymierzone w nich.
Dwa lata trwały dzikie zupełnie walki w Bengalu i całych północnych Indiach, zakończone klęską Sipajów, którzy poza gwałtownym buntem, nie mieli dla mieszkańców Indii żadnej oferty, ani politycznej ani ekonomicznej. Taką ofertę zaś miała Korona, która podeszła do kwestii powstania bardzo poważnie. Najważniejszą bowiem konsekwencją Powstania była likwidacja Kompanii i przejęcie jej aktywów przez Koronę. Oznaczało to wprost uszczelnienie systemu kolonialnego w Indiach. Można było bowiem przekupić, albo zblatować w inny sposób urzędnika Kompanii, ale urzędnika Korony już nie. Ryzykował on bowiem głową, hańbą i konfiskatą wszystkiego. Jak pamiętamy bowiem Brytyjczycy nie bawią się w kwestiach zdrady w żadne subtelności. Minimalizują też ryzyko. Po Powstaniu zredukowano więc znacznie liczbę miejscowych żołnierzy służących Koronie i powiększono kontyngent europejski. Podzielono też Indie na pół wielkim żywopłotem.
Powstanie Sipajów stało się narodową legendą Indii i jest dziś eksploatowane przez kinematografię tego kraju.
Co z Powstaniem Styczniowym? Nic. Mechanizm jego wywołania był identyczny i nosił znamiona odpłacenia Rosji pięknym za nadobne. Po latach zaś Machulski nakręcił jeden film poświęcony tym wydarzeniom, którego głównym bohaterem był rosyjski oficer grany przez młodego Pazurę. Film, dodajmy, był beznadziejny. I nie mówcie mi o filmie „Wierna rzeka”, bo tam chodziło dokładnie o to samo – o pokazanie, że rosyjscy oficerowie są szlachetni i piękni. W serialu „Noce i dnie” zaś, Powstanie to klęska, a jedyny pokazywany tam powstaniec to szalony wuj Klemens.
Niebawem kolejna rocznica, która prawie zbiegnie się z zaprzysiężeniem prezydenta Trumpa. Uważajmy więc, o czym tam gadają ze sobą wiatry świszczące z bezlistnych gałęziach, żebyśmy się znów nie obudzili w niewłaściwym czasie i w niewłaściwym miejscu.
Na dziś to tyle.
Jeszcze ogłoszenia
Bardzo wszystkich proszę o pomoc dla Saszy i Ani
https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification
Mam też trochę książek do sprzedania
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/w-dialogu-i-zwarciu/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/episkopat-plocki-w-latach-1075-2022/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szew-za-igla/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/magia-wojny-wojna-magii-w-swiecie-dawnych-slowian/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/bieszczadzkie-lwy-1914-1915-tom-ii/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/bron-strzelecka-powstania-styczniowego/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/misja-benedykta-makraia-1412-1413/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/lasy-gor-i-pogorza-izerskiego-waldemar-bena/
Dzień dobry. Cóż, muszę przyznać, „przeniewierstwa” Anglików, samych siebie nazywających „Brytyjczykami” (nazwy się zużywają, vide „tysiącletnia rzesza”, z EU będzie tak samo) – to mój konik. Oczywiście nie znałem żadnych szczegółów tego powstania Sipajów, co do styczniowego, to też w sumie niewiele wiem poza obiegowymi półlegendarnymi przekazami. ale nie mam żadnych wątpliwości, że cała ta misterna może i nawet intryga została uknuta w Londynie i przez Anglików przeprowadzona. Rosja – jak wiemy dzięki Klinice Języka jest angielską kolonią od Iwana IV a epizody w stylu Wielkiej Gry są tylko podpuszczaniem okrzepłych rosyjskich elit do wybrania kursu kolizyjnego z jawną polityką Korony, w efekcie czego następują różne reorganizacje kadrowe i ekonomiczne, z tzw. rewolucją październikową włącznie. W Indiach – nie inaczej. Lokalne struktury okrzepły i zapewne różne głupstwa zaczęły im chodzić po głowie. No to się je wycięło, tak samo jak te ruskie i zastąpiło nowymi – głodnymi i lojalnymi – do następnego razu. Wrogiem bowiem Anglii jest pokój i stabilizacja. Bo w takich warunkach ludzie zaczynają myśleć i zadawać sobie dziwne pytania. A odpowiedzi mogą być City bardzo nie na rękę…
Myślę, że wtedy elity petersburskie okrzepły i zaczęło im, pardon, z dupy parować. Ktoś musiał obniżyć to ciśnienie, a powstanie Sipajów poprzedziła jeszcze wojna krymska
„Nie można było za to znaleźć tam żadnych książek przygodowych o polskich powstaniach” : prócz Tomka i Samochodzika była jeszcze westernowa seria Wiesława Wernica, i tam w 1 epizodzie występuje emigrant były powstaniec. Jak mnie pamięć nie myli to chyba też jakaś scena retrospekcyjna z powstania styczniowego była. Ale jaki to tytuł po 40 latach nie pomnę. A poza tym też nic nie kojarzę. Ale chyba ogólnie brakuje powieści przygodowych osadzonych w polskiej historii (po Sienkiewiczu i Łozińskim). Były za PRLu 2 pisarki: Rudnicka i jakaś pani na M czy N, które pisały o starożytności. Ta pani N. to od „Uczniów Spartakusa” chyba, a p. Rudnicka napisała jeszcze o okupacji „Polną ścieżką” bodajże i „Chłopców ze starówki”. O ile czegoś nie pomerdałem, memoria fragilis est…
Niedawno za to mój ulubiony grafoman, czyli p. Pilipiuk popełnił powieść przygodową o powstaniu styczniowym. Jest to siódmy tom cyklu Oko Jelenia pt. „Sowie zwierciadło”.