mar 152025
 

Zastanawiałem się po co kręci się tyle filmów i seriali kryminalnych, całkowicie przecież bzdurnych. Okay, już to niby kiedyś wskazałem, służą one do przemycania propagandy obyczajowej, a w Polsce także do drenowania budżetów małych miast z pieniędzy, które są rzekomo przeznaczone na ich promocję. Na co w istocie są one przeznaczone, tego nie wiemy, ale tak się mówi. Kryminały służą też do promowania młodych, niezdolnych aktorek i starych, nie radzących sobie już z zawodem aktorów. Jest jednak jeszcze jedna funkcja tej produkcji, dobrze widoczna, ale niezauważalna. Ludzie oglądający kryminały wierzą, że zgadując kto jest mordercą doskonalą swój umysł i ćwiczą się w spostrzegawczości. Dodam od razu, że ja też oglądam te kryminały, to znaczy na ile mogę, bo zwykle wszelkie zawirowania akcji i jakieś niebezpieczeństwa denerwują mnie bardzo i zamykam oczy, albo wychodzę do łazienki.

Ujmując rzecz syntetycznie filmy i seriale kryminalne służą promowaniu fałszywej skuteczności, czyli takich metod dedukcji, które nie prowadzą do niczego. I nie działają nigdzie. Powodują jedynie paraliż mózgu. Każdy bowiem widzi, że film ma określony budżet, przeważnie bardzo nędzny i do nierównego podziału między bardziej i mniej zasłużone osoby z planu. Przez większość projekcji protagoniści łażą z kąta w kąt, w te i wewte, robią jakieś miny, coś gadają i zastanawiają się, która z pozostałych czterech osób, jakie są na tym planie zatrudnione w charakterze tła, jest mordercą. Wytypowanie takiego mordercy przez widza to prawdopodobieństwo 4:1 czyli wcale spore. No chyba, że scenarzysta wzbił się na wyżyny i opisał tak zwaną zbrodnię z przeszłości. Wtedy jest jasne, że morderca wyskoczy na koniec niczym diabeł z pudełka, a wcześniej pokażą nam go ze dwa razy w jakichś retrospekcjach, z komentarzem komisarza policji, że to na pewno nie on.

Kiedyś funkcjonowało sławne porzekadło filmowe – prawda czasu, prawda ekranu – którym usprawiedliwiano wszelkie manipulacje i kłamstwa pokazywane widzom. Były one jednak wszystkie zgodne z jakąś tam, czytelną bardzo linią propagandy. Dziś przeszliśmy, a raczej powróciliśmy do metod bardziej subtelnych. Do prawdy czasu i prawdy ekranu, dodałbym więc jeszcze prawdę planu i prawdę montażowni. Wtedy dopiero mielibyśmy pełny obraz manipulacji jakie dokonują się przy produkcji filmu.

Ponieważ film jest w istocie prostym odwzorowaniem scen rozgrywających się w życiu, z mniej lub bardziej podkręconą dynamiką – wszystko zależy od budżetu – można, stosując powyżej opisaną metodę – oceniać także wydarzenia z życia codziennego i życia politycznego. Pamiętając, że prócz linearnie biegnącego czasu, mamy też ekran, czyli prezentację, ale gdzieś tam z tyłu siedzi jakiś realizator planu, który to wszystko poustawiał, a w komórce na zapleczu mamy jeszcze zespół montażystów i ich sprzęt. Montaż zaś, o czym powie Wam każdy reżyser, jest zawsze najdroższy w produkcji filmowej.

No to patrzmy, co się dzieje. Znani, polscy aktorzy, tacy jak Karolak i Cezary Pazura, od kilku dni zachwalają szkolenia wojskowe dla wszystkich mężczyzn w Polsce. Karolak nawet wprost powiedział, że w razie wojny pójdzie na front. Czy my mówimy o tych samych aktorach, z których jeden pochodzi z rodziny wojskowej, a drugi opowiadał nam o rosyjskich reżyserach czynnych w Polsce? Tak właśnie. Ktoś powie teraz, żebym się nie czepiał, bo aktor jest do grania, a d…a do czegoś innego. Otóż nie, istnieje hierarchia wynagrodzeń czyli hierarchia planu i jest ona różna niż hierarchia postaci w serialu. Taka Weronika Rosati raczej nie wyjdzie poza granie epizodów związanych z półświatkiem stręczycieli i przestępców. I będzie za to stosownie wynagradzana. Epizody zaś z udziałem dawnych gwiazd i sław, takiej Barbary Streisand na przykład, nigdy nie będą tak samo płacone, nawet jeśli będą krótsze. No i w czasie realizacji, na planie nikt nawet, pardon, nie pierdnie w obecności pani Streisand z obawy, by się ona nie zdenerwowała i nie zerwała kontraktu.

Epizody grane przez Karolaka i Pazurę mają więc znaczenie tylko dla tych, którzy wierzą, że córka ministra Rosatiego zrobiła karierę w Hollywood. Takich ludzi jest większość. Ich wyobraźnia stymulowana jest nie tylko przez aktorów, ale także przez osoby, które w dobrej i złej wierze wskazują, że to co przedstawiają aktorzy nie musi, choć może, być tak do końca szczere. Czyli przez różnych demaskatorów odsłaniających przed nami prawdę ekranu. I publiczność reaguje wtedy tak – aha, to takie buty? Mamy już koniec tego całego NATO, bo Portugalia nie chce kupować samolotów F 35! Teraz wszystko jasne! No to trzeba budować inne sojusze.

Uwiarygodnieniem prawdy ekranu zajmują się, prócz analityków i odkrywców prawdziwej prawdy, także wysocy urzędnicy poważnych organizacji. Mark Rutte powiedział ostatnio, że trzeba dać szansę Rosji. Przez to właśnie chyba ta Portugalia zrezygnowała  zakupu odrzutowców bojowych, żeby nie płoszyć Putina. I po to, by stworzyć sympatyczniejszą atmosferę do negocjacji.

Tak, jak napisałem wczoraj, politycy różnych opcji i kanapowych partyjek, ujawniający się przy okazji wyborów i swoimi osobami te wybory demaskujący, biją na alarm. Wojna za progiem! Zarepetuj broń i w serce wroga mierz! Dudni już krok milionów stóp i takie tam duperele.

Przekaz ten jest kierowany do wytrawnych widzów seriali kryminalnych, którzy już w trzeciej minucie pierwszego odcinka wiedzą kto zabił. Takich się przecież nie da oszukać.

Dziwna w tym wszystkim wydaje się tylko postawa pisowskich mediów, gdzie jak dawniej zaprasza się Ikonowicza i Senyszynową, Magda Ogórek, jak dawniej, ma tam swoje demaskatorskie, ujawniające całą prawdę, programy. Wszyscy bawią się wesoło i czekają, aż Trump odwoła Tuska ze stanowiska i przekaże władzę na powrót PiS-owi. Oni też wierzą, że odkryli kto zabił, a do tego jeszcze wierzą, że za odkrycie to tylko oni mogą dostać nagrodę. Nikt więcej. Dlaczego? Bo najbardziej się starali.

I teraz uwaga, prawda planu może być rozwarstwiona na prawdę bliskiego planu, którą realizuje Bartosiak i prawdę dalekiego planu, którą realizuje nie wiadomo kto. Jesteśmy teraz przy prawdzie dalekiego planu i widzimy, że misja Karola Nawrockiego jest w zasadzie porzucona. Jest niczym wobec przekonania pisowskich mediów, że to oni zgarną wszystkie wziątki. I to jest niezwykłe, a przecież jeszcze nie dotoczyliśmy się do drzwi montażowni.

Kampania Karola Nawrockiego sformatowana została, całkiem niepostrzeżenie, w identyczny sposób, jak brazylijskiej seriale lat osiemdziesiątych. Kampania Mentzena zaś nabiera walorów slapstickowych, bo realizator planu doszedł do wniosku, że nie słowa się liczą, a dynamika przekazu. I to jest metoda znana nam z kina niemego. Na koniec zawsze wszyscy obecni na planie obrzucali się jajkami i tortami. I to najbardziej cieszyło dzieci. Dziś dzieci chodzą na głosowanie, bo to jest ich nowa zabawa, podsunięta im przez reżysera całkiem niedawno. Nie alienują się już i nie szpanują głęboką wrażliwością. I, jak inni, usiłują się wypowiadać wiążąco w kwestii – kto zabił – choć nie odkrywają tego tak wcześniej, jak wytrawni widzowie seriali kryminalnych.

Pomówmy teraz o kwestii wynagrodzeń. Jak myślicie? Ile trzeba zapłacić pracownikowi naukowemu dość znanej uczelni ekonomicznej, by ten, przebrawszy się za kogoś kim nie jest, ogłosił swój start w wyborach prezydenckich, a następnie – wbrew oczywistym faktom – głosił iż te wybory wygra? To jest źle postawione pytanie, podpuszczam Was. Właściwe będzie takie – jak bardzo trzeba go zdeprawować, żeby sam wpadł na taki pomysł i zrobił to za darmo i z przekonaniem? Wystarczy kilka razy obsadzić go w roli eksperta. No i pokazać w telewizji. To jest tańsze niż wynajmowanie zawodowego aktora, jakiegoś, na przykład, Zapały, do odgrywania takich scen. Ponoć Bartoszewicz już zebrał podpisy i głosi, że na pewno przejdzie do drugiej tury. W tym czasie Stanowski, który z wyborów zrobił sobie żarty, za co odpowie w piekle, skarży się iż prawo jest tak skonstruowane, że on, pan i władca emocji przetrąconych czterdziestolatków, nie potrafi zgromadzić odpowiedniej liczby tych podpisów. Może powinien przestawić się jak Mentzen, na format slapstickowy? A nie z gwałtownie usuniętych z planu głównego panów w wieku wcześnie zaawansowanym, czynić jakieś gremia proroków? Taki pomysł na początek. Niech któryś na wizji kopnie w zadek Miśka Koterskiego, atmosfera ożywi się od razu a i zbieranie podpisów pójdzie łatwiej.

Przypomnę – ciągle jeszcze nie zajrzeliśmy do montażowni. Naszym oczom jednak ujawniła się – cóż za zaskoczenie! – jeszcze jedna prawda, prawda czasu nielinearnego. W czym się ona manifestuje? Filmy już  dawno nie są robione dla publiczności. No chyba, że trzeba kogoś nowego umieścić w hierarchii pierwszego planu. One są produkowane dla aktorów i tylko po to, by dać tym aktorom możliwość dożycia na planie do wieku, kiedy już nie będą nadawać się do niczego. Jestem o tym przekonany, bo ostatnio obejrzałem taki serial, w którym Jodi Foster, pani będąca w wieku, w którym wielu już z życiem się pożegnało, uprawiała ostry seks siedząc na konsoli pod lustrem. Jej partnerem był jakiś starszy pan, dobrze już zasapany i chyba w pewnych momentach grany przez dublera. Całość zaś, ciągnąca się nieprzytomnie długo, jak podejrzewam, przed wyemitowaniem, przeszła przez montażownię. Ja tu nikomu nie bronię, żeby nie było. Niech sobie Jodi Foster uprawia ostry seks z kim chce i gdzie chce. Uważam jednak, że pokazywanie tego w serialu jest niepotrzebną dosłownością. A może potrzebną?

Może się bowiem okazać, że główny reżyser wpadł na pomysł, że należy poczynić oszczędności w montażowni. To zaś może się odbyć tylko z zastosowaniem przekazu dosłownego, w który będziemy zmuszeni uwierzyć. Bo jeśli nie, zmuszą nas do oglądania Sakiewicza w zespoleniu miłosnym z Magdą Ogórek, w programie „Miłość ci wszystko wybaczy”. I znajdą się chętni, powiem Wam. Może się także zdarzyć tak, że będziemy się musieli pożegnać z aluzjami, a planem okaże się nasze życie, wszyscy zaś wymienieni tu osobnicy będą widzami. Oby do tego nie doszło.

 

Jak co dzień zachęcam Was do przeglądania naszej oferty. Jest tego warta.

https://basnjakniedzwiedz.pl/

 

I jeszcze jedno – jeśli ktoś uzna, że śmiesznie będzie wpisać tu żart księdza Tischnera o gównoprawdzie, wyleci natychmiast

Przypominam też, że na konferencję zapisujemy się do końca marca

Udział w XII Konferencji „Latającego Uniwersytetu Leszczynowego”

Postaw kawę autorowi! 10 zł 20 zł 30 zł

  13 komentarzy do “Prawda czasu, prawda ekranu, prawda planu i najważniejsza – prawda montażowni”

  1. Brawo tekst, brawo autor

    of topic

    tylko w sprawie montażu filmowego, oto  definicja: „montaż to jest sklejenie dwóch ujęć”

    pani Halina Prugar – Ketling  polska montażystka filmowa o największych, profesjonalnych dokonaniach w tym zakresie, cytując powyżej podaną definicję montażu,mówi że nie jest to prawdą… zmontowała ponad 100 filmów, no  takie było zaufanie polskich reżyserów do jej talentu,

    taka plotka biega po stolicy, że filmy Wajdy nie byłyby takie dobre gdyby nie talent montażowy p. Haliny, ale ona sama mówiła,  że ten reżyser pozostawiał jej pełną swobodę w  pracy nad filmem,

    a co do zamarkowanych w tekście montażów politycznych, to chyba wchodzimy na grunt intryg , manipulacji itp

  2. A c Wajda miał zrobić? Reżyser jest mianowańcem propagandystą, który ma zadbać o ideową wymowę filmu. I dobrać sobie profesjonalistów do współpracy, żeby wyszło to wiarygodnie. Ja też się nigdy nie wtrącam do pracy grafików. Tylko idioci tak robią

  3. Nie należy czytać kryminałów wydanych po roku 2000, ani grubszych niż 200-250 stron.

    Z seriali krimi: niektóre odcinki „Columbo”. – Z filmów: głównie dokumentalne …

    A te szkolenia mogłyby również uwzględniać zasady czytania treści pisanych grażdanką

    (na wsjakij słuczaj).

  4. myśle, że pan Stanowski jest wynajęty do ośmieszenia wyborów, wiecie rozumiecie jak wygra nasz to ten Stano taki piękny happening miał , ale jak wygra ich to ten Stano miał racje to wszystko farsa

  5. Samolot F-35 jest fatalnym technicznie bublem -to o Portugalii

    Judi Foster jest lesbijka to apropos ostrego sexu ze starszym facetem

  6. Zastanawiałem się jak to było możliwe, że Jerzy Hoffman firmował rzeczywiście bardzo mocny Potop i, słaby według  mnie, Ogniem i mieczem. I doszedłem do wniosku, że przy Potopie miał wybitny zespół niemal w każdym zakresie, a przy Ogniem i mieczem odwrotnie.

    Film w ogóle jest zabawą ruchomym obrazem, chwilami tylko może przypominać rzeczywistość, prawie zawsze jest jej dowolną transformacją. A nasz jego odbiór, w żaden sposób nienormatywny, absolutnie subiektywny, jest jedyną miarą, przypominającą subiektywne emocje w gabinecie luster 😉

  7. reżyser Hofman był wywieziony w czasie „wywózek’ i legenda głosi że miał ze sobą Trylogię i tylko ta proza  przez kilka lat łączyła go z sielskim i anielskim krajem dzieciństwa i podobno tęskniąc za tym krajem, przyrzekł sobie że jak będzie możliwość (wojna nie trwa wiecznie) to coś zrobi z czytaną fabułą  … i zrobił

  8. „Karolak i Cezary Pazura, od kilku dni zachwalają szkolenia wojskowe dla wszystkich mężczyzn w Polsce” – a wojskowe komisje lekarskie właśnie teraz przyznają kat. A niepełnosprawnym chłopakom. Tzn. tym z niepełnosprawnością w st. lekkim. Którzy za PRL-u dostawali D „niezdolny do służby w czasie pokoju”. Tak jakby ktoś szykował dużą ilość mięsa armatniego…

  9. A propos kryminałów – niedawno czytałem świetnie napisany i z niezwykle oryginalnym pomysłem: „Za progiem grobu” Andrzeja Ziemiańskiego, po prostu rozwala system i powyższe refleksje PT Gospodarza nie mają doń zastosowania.

  10. a co reżyser miał zrobić?

    nic, tylko skorzystać z profesjonalizmu osoby utalentowanej

    i tak zreobił

  11. Ale dlaczego udało mu się zrobić dobry Potop, a Ogniem i mieczem był gniotem?

  12. nie wiem, może brak kasy, może polityka, moze naciski personalne  .. ?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.