sie 012022
 

Dziś rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego, a jutro rocznica powstania tego bloga. To oczywiście przypadek, bo mogłem trzynaście lat temu zacząć pisać pierwszą notkę w zupełnie innym terminie. No, ale zacząłem akurat 2 sierpnia. Daleko żeśmy zaszli powiem Wam, tak daleko, że przeczytałem dziś oficjalnie na twitterze informację, że blogi od dawna są martwe. I to mnie, przyznam zdumiało. Blogi są martwe…Powiedział to człowiek, który uważa, że Zychowicz z Bartosiakiem robią krecią robotę i przez to niebawem też zostaną unieważnieni. To niezwykły wręcz przykład obłąkania. Jak wiemy jest inaczej. Ludzie widzą to, co im się podsuwa i co ma gwarancję, a ta musi jeszcze powodować polepszenie samopoczucia odbiorcy. Blogi straciły na znaczeniu, bo przestały być potrzebne politykom PiS i tyle. Być może nigdy już nie zaczną być im potrzebne, ale jak patrzę na wysiłki dziennikarzy wracających z wojny, którzy uporczywie próbują uczynić swój przekaz atrakcyjnym, a wychodzi im jak zawsze, jestem dziwnie spokojny o los blogów.

Człowiek bowiem jest bezradny wobec słowa. Chodzi wyłącznie o to, by umieć tego słowa użyć. Mało kto to potrafi. Współcześni odbiorcy treści uwierzą we wszystko i wszystko będą adorować, a także robić promocję każdemu szajsowi, ale w to, że ktoś im spreparował historię systemowo i od początku nie uwierzą nigdy. Żeby to pojąć należałoby przeczytać, albo chociaż skojarzyć jakąś tam ilość trudnych tekstów, nie mówię, że od razu wielką. Te zaś dotyczą czasów dawniejszych słabo rozpoznawalnych przez czytelnika, nawet takiego, który uważa się za wyrobionego. Jeśli do tego zestawu dołożymy jeszcze przemożną chęć zabłyśnięcia na różnych forach, zostaje nam do analizy ubożuchne spektrum zjawisk składające się w zasadzie z samych wydarzeń wpływających na dzisiejszą politykę. W takim spektrum każda siła mącąca w tej polityce może ustawić batalion swoich agentów, niektórych z tytułami, a innych tylko obdarzonych bezczelnością i oni zorganizują taką poważną dyskusję, że wszyscy będą całkowicie i ostatecznie usatysfakcjonowani. I to się dzieje na naszych oczach. Próba oderwania ludzi od tego młyna jest za każdym skazana na porażkę.

O tym, by przekonać kogoś, że cała nasza historia, jak ją mamy od czasów Lelewela została wywrócona na nice i przekręcona przez Niemców, nie może być nawet mowy. Wszystkie niemieckie fejki wyprodukowane w XIX i XX wieku w cesarskich uniwersytetach obydwu niemieckich monarchii, funkcjonują dalej w najlepsze. I nikomu nie przeszkadza, że interpretacje faktów są koślawe, nic do niczego nie pasuje, a odpowiedzialność dziejowa spoczywa wyłącznie na Polakach. Każdy bowiem jest zainteresowany wyłącznie możliwością wyjęzyczenia się na temat Powstania Warszawskiego. Instytucje państwowe nie wznawiają ważnych książek na temat tego wydarzenia, nie ma dyskusji o tych książkach, albowiem wszyscy chcą grzać emocje na marszu. Okay, ja jestem za tym, żeby marsz się odbył, pamiętajcie jednak, że będzie to prowokacja zorganizowana przez Trzaskowskiego. I nie zmieni ona niczego w podstawach naszej, sprokurowanej przez Niemców i uzupełnionej przez sowietów historii. Dalej będziemy wierzyć w to, że człowiek podpisujący swoje utwory nazwiskiem Adrian Brandenburczyk, albo wręcz Albrecht Brandenburczyk był ojcem poezji polskiej, a do tego wyrażał w tej poezji troskę o stan państwa. Taką samą, jaką dziś wyraża Sylwia Spurek. Dalej będziemy wierzyć w to, że jesteśmy stokroć mądrzejsi od ludzi żyjących w dawnych czasach, bo oni koncentrowali swoją uwagę wokół spraw takich jak poezja i bardzo słabe paszkwile polityczne, a także wokół spokojnego życia na wsi. To są wizje dla kretynów, podobnie jak wszystkie patriotyczne projekcje, podsuwane są do wierzenia ludziom dojrzałym. Instynkt każe im odsuwać się od tego chłamu, ale nie ma alternatywy. Ja to piszę ze spokojem, albowiem do wydania książek o Powstaniu i bohaterskich kobietach z konspiracji nie są mi potrzebne zgody urzędów i ministerstw, ani też płynące stamtąd dotacje. Wszystko to zależy tylko od mojej woli. Tak więc, sądzę, moja legitymacja, która pozwala się wypowiadać w takich kwestiach, jest ciągle ważna.

Dziś na twitterze, minister Szeremietiew odsłonił kolejną fazę dyskusji na temat Powstania, twierdząc, że Churchill chciał otworzyć drugi front na Bałkanach, ale Stalin i Roosvelt się nie zgodzili. Jeśli ktoś mi wskażę dokumenty potwierdzające tę tezę, chętnie się z nimi zapoznam, ale na razie mamy tylko odręcznie rysowaną mapkę ze strzałką. Ta zaś niczego nie zmienia, otwiera jeszcze jeden front w całkiem idiotycznej dyskusji o szansach Powstania i motywach dowódców. Niemcy, do których powinniśmy adresować swój przekaz mają to wszystko w nosie, jeśli nie gdzie indziej. Niektórzy z nich wiedzą, że szansa na to, by napisać nam jeszcze raz, na nowo historię, prędko się nie powtórzy, bo za bardzo sobie nagrabili. Działają w innych sektorach. Piszą jednak tę historię ludzie przez Niemców wynajęci, a poprzednia jej wersja obowiązuje nadal i nadal drukujemy ją w podręcznikach. Trudno więc oczekiwać, że ośrodki zajmujące się w Niemczech kreowaniem propagandy, będą traktowały nas serio. Możemy oczywiście liczyć na to, że pycha, stanie się przyczyną klęski propagandowej i gospodarczej Niemiec, bo takie objawy już widać, ale to niczego nie zmieni w przestrzeni komunikacyjnej.

Na tle tak ustawionych priorytetów zastanówcie się czym jest bajanie o Wielkiej Lechii? Celową i konsekwentną próbą wykolejenia jakichkolwiek innych redakcji napisanej przez Niemców historii Europy Środkowej. Miłośnicy Wielkiej Lechii są jak uczestnicy ruchów charyzmatycznych. Kopną w zadek bliźniego swego, albowiem on im zakłóca osobistą relację ze stwórcą, którą gwarantuje im z kolei udział w ruchu charyzmatycznym. Przeskalowanie emocji gwarantuje, że nikt nie będzie zajmował się prawdziwymi problemami, prawdziwym cierpieniem, pochodzeniem propagandowych fejków i poszukiwaniem źródeł. Bo emocje towarzyszące kontemplacji fałszów są zbyt ekscytujące. W podobny sposób można opisać – na innym obszarze rzecz jasna – ruchy znane jako LGBT. Jasne jest, że nie są to żadne wytrychy otwierające drogę do osobistej wolności, ale zestaw narzędzi politycznej opresji służący najpierw do nicowania mózgów, potem do zbierania kompromatów, a następnie do wywierania nacisków. Nie chodzi bowiem o tych fajansiarzy co demonstrują na ulicach poprzebierani w kobiece ubrania, ale o tych, którzy uważają, że mają coś do ukrycia i siedzą w kluczowych dla działania państwa i innych organizacji strukturach. Teraz zaś uważają, że przychodzi do nich wolność. To jest obłęd i metoda. LGBT bowiem było zawsze i zawsze było zorganizowane w ten sam sposób. Tylko my o tym nie wiemy, albowiem nie dysponujemy żadnymi narzędziami poznania prawdy. Możemy sobie tylko wybrać mniej lub bardziej prawdopodobne fałsze, te zaś muszą być systemowo zubożone i składać się z kilku zaledwie elementów, albowiem różne niepotrzebne szczegóły uniemożliwiają obrabianym propagandowo grupom poznanie prawdy. I z tą smutną konstatacją rozpoczniemy czternasty rok naszej działalności, która ponoć już dawno umarła i nie ma żadnego znaczenia.

  14 komentarzy do “Prawda i propaganda”

  1. Dzień dobry. „informacje o mojej śmierci okazały się mocno przesadzone” – pisał kiedyś jeden amerykański wesołek i aż chciałoby się zacząć od czegoś wesołego, bo ogólnie jest poważnie, niestety… Jesteśmy krajem podbitym – sam Pan kiedyś, jakże słusznie, napisał, a całe to przedstawienie z niepodległością, wolnością słowa i innych takich ma służyć tylko redukcji kosztów okupacji, rosnących z uwagi na rozwój technologii, którego, póki co, nikt nie jest w mocy zablokować. Generuje się zatem szum informacyjny po to, by przewagą masy przygnieść słowa istotnie wolne, ale marginalizowane i wyśmiewane. Maskuje się także to, kto istotnie nas okupuje i co z tego ma. Cui bono? – pytał jeden trzeźwy Rzymianin i ja myślę, że do takich podstaw trzeba wrócić. Zacisnąć zęby, zatkać nos, żeby się odciąć od tego śmiecia pływającego po powierzchni i zanurkować głęboko, głęboko, tam, gdzie może trochę czystej wody się jeszcze znajdzie. Nie każdy wytrzyma ciśnienie, ale to też korzyść, nie będzie tam bowiem „żywiołków drobniejszego płazu” – a to już jest jakaś korzyść. Nurkujemy 🙂

  2. Czekam na raport o stratach.  Gdyby to ode mnie zależało w Muzeum Powstania Warszawskiego byłaby ogromna sala poświęcona opisowi totalnej kradzieży, zaczęłabym od tych skradzionych pierzyn. Myślę, że to jest ta część strat, która przemawia do wyobraźni Niemców.

  3. kiedyś w KARCIE, były cytowane kawałki listów niemieckich żołnierzy do żon /poczta przechwycona przy wykolejeniu pociągów/ to były także wyliczenia zdobyczne dot kalesonów, koszul i marynarek …

    takie zuchy

  4. było to jak na wykładach podsumowywał profesor, odnosząc się co prawda do nacjonalizacji gospodarki  … cudze dobro przechwycone w locie ….

  5. nie miej złudzeń wszędzie są saki, pułapki itp

  6. Klimat jest, bo podobne zdobycze gromadzi obecnie armia rosyjska…

  7. poprzednia odsłona

    rasa panów obejmowała we władanie  … także kalesony i marynarki …

    obecne odsłona

    rasa gospodarnych  nie nacjonalistów niesie wyzwolenie od nacjonalizmu  i przy okazji zbiera porzucone fanty , żeby się nie zmarnowały

  8. Jedni i drudzy złodzieje, podobne wyobrażenie o moralności i uczciwości.

  9. wg  /niegdysiejszego/ fachowca od zarządzania, czyli Petera Druckera jeśli się  na poważnie podejmuje decyzję o założeniu firmy to należy brać pod uwagę 20 – letni horyzont działania, zatem w przypadku rynku blogerskiego , pańska działalność w tym obszarze dowodzi że poważnie Pan podszedł do tego biznesu

    A ci blogerzy którzy się wykruszyli, … no to coś zlekceważyli, gdzieś przecenili jakieś siły na jakieś zamiary ….  .

  10. Strasznie mnie irytuje postawa Polaków do symboli narodowych, kraju i siebie nawzajem. Śpiewanie hymnu, czy to przy świętach państwowych czy wydarzeniach sportowych, przypomina odpytywanie nieprzygotowanego ucznia w podstawówce. Kupienie ładnej koszulki czy stroju z symbolami narodowymi jest w PL niemożliwe. Wszędzie dominuje czerń, krew i „chwała bohaterą” .  Kraj, mimo że ładny to jednak zaściankowy i wieśniacki, a ludzie… cuż lepiej się nie przyznawać z jakiego kraju pochodzę.

    Myślę, że trzeba zacząć od tych małych rzeczy. Posprzątać pokój:) powiesić obrazek- może być święty albo z orzełkiem- powiedzieć dzień dobry sąsiadowi i zapytać go czy wszytko ok?, uśmiechnąć się do siebie i pomyśleć, że jednak życie może być piękne. Ciszmy się że mamy te cholerną kulawą Polskę i starajmy się żeby była lepsza.

    Czy Polacy w ogóle wiedzą po co nam ten kraj? Niemcy są jednak lepiej zorganizowani, może by nam pomogli się urządzić?

  11. Niemcy urządzają właśnie swój kraj, a przy okazji chcą nas też urządzić. Na początek chcą nas zagonić do strefy euro, bo stoją przed problemem bankructwo strefy euro czy tylko Włoch. Zakoszenie naszego złota, bardzo by się przydało do poprawy sytuacji.

  12. Ależ Niemcy bardzo chcą nam pomóc się urządzić .Na początek chcą nam wcisnąć parę milionów islamskich byczków.

  13. ” Jesteśmy krajem podbitym”-…

    No tak,jesteśmy dalej pod zaborami,tylko inaczej.Przed 1918,nic nie mieliśmy do gadania ale była własność,dzisiaj kastrują nas z własności.A kto,podobno kapitał i korporacje nie mają narodowości,to ciekawe gdzie mają centrale… 

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.