sie 102022
 

Taktyczny i komunikacyjny błąd, którym jesteśmy deprawowani przez naszych własnych polityków i publicystów polega na tym, że każą nam oni wierzyć w moc symboli. Uważają, że jak uda im się poruszyć czułe struny w duszy narodu, albo choćby tylko jego części, to przełoży się to na jakieś wymierne efekty, przynajmniej w głosowaniach wyborczych.

Nie, żebym się chwalił, ale na poruszaniu czułych strun trochę się znam. I wiem, że żaden polski publicysta, patriotyczny czy nie patriotyczny nie ma o tym pojęcia. A jeśli już chce coś poruszać, to głównie w swojej duszy, po to, by następnie dręczyć tym innych jakichś ludzi, nie rozumiejących czego on od nich chce. Ćwiczyliśmy to wielokrotnie, my autorzy internetowi, którzy łatwo, choć nie powiem, że bez wysiłku, potrafiliśmy gromadzić wokół siebie publiczność. Kończyło się to zawsze w ten sam sposób. Teren, na którym staliśmy był grodzony, otaczany parkanem, a potem udawano, że nas nie ma. Na zewnątrz, chwilowo ogłaszano, że program polegający na poruszaniu czułych strun w duszy narodu jest zawieszony na kołku i teraz będzie się mówić wyłącznie o konkretach. Po tygodniu, dwóch, kiedy wszyscy już rzygali konkretami, maestro wyznaczony do kierowania tymi zawodami ogłaszał znów, że należy poruszać jakieś struny w czyjejś duszy. Po czym rozpoczynał się ten sam festiwal nieudacznictwa. Najlepszym przykładem takiej polityki jest obecny salon24, gdzie jeden redaktor lansuje się na jedzeniu i sam siebie ogłasza ironistą, (a także rzeczy robi się zawsze po to, by ochronić się przed szyderstwami), drugi zajmuje się tłumaczeniem ludziom przepisów ruchu drogowego, a trzeci w zasadzie nie wiadomo czym. Jesteśmy więc w fazie konkretów zdroworozsądkowych, które mają ściągnąć na ten salon24 czytelników zainteresowanych taką właśnie treścią. Wczoraj naczelny przeprowadził wywiad z Mają Staśko. Niezwykłe doprawdy…kiedy poseł Mikke tam zagości? Bo już kiedyś był, za Jankego, i zażądał, żeby mu przenieść na ten salon wszystkie kliknięcia z jego własnego bloga. Musiał mieć pewność, że będzie miał najwięcej odsłon. To jest, pardon, mentalność kurwiarza, który nawet jak mu się nie chce, to musi. No, ale wracajmy do naszych spraw. Poruszanie czułych strun w duszy nie zmienia niczego poza sytuacją tego, który się takiej sztuki wyuczył. Jeśli ktoś w ten sposób usiłuje wpływać na masy, ten się po prostu kompromituje. Poza tym nie ma tylu czułych strun, których dźwięk rozpoznają wszyscy, a na tych najbardziej rozpoznawalnych wisi tyle osób, że cudem można nazwać fakt iż one się jeszcze nie zerwały.

Dziennikarze jeżdżący na Ukrainę śpiewają z miejscowymi żołnierzami duszoczypatielne pieśni, publicyści i politycy, wzorem Wałęsy, ogłaszają swoje przywiązanie do Maryi, matki Jezusa, Hołownia płacze na widok konstytucji, a w Miechowie postawili pomnik kasztanki, kobyłki Józefa Piłsudskiego. Tyle, że mały. O taki https://twitter.com/pi11310562/status/1556995145505116164/photo/1

Artysta zaś tłumaczy, że kobyłka jest mała, a on celowo ją zmniejszył, żeby zwiększyć zainteresowanie dzieci historią. Zapomniałem dodać na samym początku, że ludzie pragnący poruszać czułe struny w duszach bliźnich, uważają jednocześnie tych bliźnich za niedorozwiniętych. I taki przykład mamy właśnie tutaj. Oto miasto nie miało pieniędzy na postawienie normalnego pomnika – tak sądzę – wymyśli więc radni pomnik kasztanki bez Piłsudskiego na grzbiecie. A jak się okazało, że i na to zabranie, zrobili pomnik małej kasztanki, tłumacząc, że dzieciom się będzie podobało. No i zapewne zainteresowanie historią ojczystą wzrośnie. To jest myślenie magiczne, którego celem jest uzupełnienie różnych braków. Głównie w głowach, ale także w budżetach. Jest to, za każdym razem, także przemożna chęć zachowania i utrzymania swoich pozycji w różnych hierarchiach, które mają dostęp do budżetu. I nieważne czy rzecz dotyczy rady miasta Miechowa czy salonu24.

Czasem, kiedy sprawy się rozkręcą, cały ten festiwal nazywany bywa polityką historyczną. I to jest naprawdę katastrofa. Prawdziwa polityka historyczna to nasze zachowanie tu i teraz, bez oglądania się na nikogo i na nic. Tylko z naszej własnej postawy mogą wyniknąć w przyszłości jakieś korzyści bądź straty dla nas i całego kraju. Reszta to didaskalia. Tymczasem polityka historyczna w Polsce rozumiana jest inaczej nieco. Jest to zestaw gadżetów, które mają oderwać myśli człowiecze od spraw istotnych, a skierować je ku takim, które rozmiękczają mózg i czynią go niezdatnym do użytku, jak na przykład ten pomnik konika. Polityka historyczna może być także rodzajem komunikacji, a także osią sporu w narodzie. Ja wolałbym to drugie, szczerze mówiąc, o ile nie byłby to spór pomiędzy zwolennikami Piłsudskiego i Dmowskiego. Na czym polega ta komunikacja? No na tym, że patronem wszystkich, polskich przedsięwzięć wojskowych jest Tadeusz Kościuszko, nieudaczny oficer artylerii i mason. Postać ta jest jednak zrozumiała dla Amerykanów, a więc pozostanie tam gdzie jest dziś i nie ma szans na jej detronizację. Nie ma też mowy, by patronem polskich sił zbrojnych uczynić któregoś z hetmanów. Jeśli nie Żółkiewskiego, to może chociaż Czarnieckiego. To są postaci dla większości ludzi niezrozumiałe, pozbawione treści symbolicznej. Czy obecność Kościuszki we wszystkich w zasadzie polskich jednostkach wojskowych jest szkodliwa? W zasadzie nie, jeśli współcześnie postawy żołnierzy i oficerów będą się znacząco różnić od jego postaw i wyborów. Jest on tylko sposobem na propagandowe połączenie misji polskich i amerykańskich.

Na koniec słowo o tym, jak wygląda polityka historyczna w Niemczech. Patrząc po pomnikach i innych artefaktach związanych z przeszłością Niemiec, można wywnioskować, że chodzi o nadanie jednego komunikatu – jesteśmy narodem romantycznych poetów i nikomu nie zagrażamy. My dziś możemy dodać jeszcze – nie dość, że poetów, to także aferzystów. Uważajmy jednak na to czy Niemcy nie zaczną stawiać u siebie jakichś nowych pomników, z całkiem zapomnianymi do tej pory nazwiskami na cokołach. I nie mówię, że od razu postawią pomnik Wilhelma II, bo tego bym się akurat nie obawiał. Już bardziej uważałbym na Winckelmanna, który na razie ma pomnik w swoim rodzinnym mieście.

Bardzo dziękuję wszystkim za pomoc w wynajęciu mieszkania dla mamy Julii i córek – Władysławy i Ani, w ekspresowym tempie zebraliśmy kwotę potrzebną na półroczny czynsz. W ciągu kolejnych dwóch miesięcy, musiałem się na to zgodzić, nie było wyjścia, musimy zebrać pieniądze na kolejne pół roku. W międzyczasie przyjedzie tu tata, zacznie pracować i z pomocą Bożą, oraz pań z PCPR i MOPS, odłoży sobie forsę na kolejny rok życia w Polsce.

Jeszcze raz wszystkim dziękuję. Oto link do całego koncertu Władysławy w Ojrzanowie. Przewrażliwionych krytyków informuję, że był to pierwszy publiczny występ Władysławy Rakowskiej, która w dodatku była tego dnia w ciężkiej niedyspozycji, uniemożliwiającej w zasadzie śpiewanie. No, ale jakoś to wyszło, mamy wszystko zarejestrowane i możemy sobie powiedzieć, że zrobiliśmy wszyscy dobry uczynek, pomagając dziewczynie w karierze i studiach. https://www.youtube.com/watch?v=W-Y88HfC5KM&t=9s

Aha, okazało się wczoraj, że karty Polaka wyrabia się teraz przez urzędy wojewódzkie. Jest z tym jakiś kłopot i zamieszanie. Jeśli ktoś ma jakieś informacje na temat tych procedur, będę wdzięczny za udostępnienie, bo nie mam czasu szukać tego teraz. Oboje dziadkowie Władysławy to Polacy – babcia Władysława Rakowska i dziadek Henryk Rakowski. Babcia jest w dodatku z domu Halinowska. Kłopot jest ten tylko, że wnuczka dopiero uczy się polskiego. No, ale jakoś damy radę.

Tak jak codziennie, proszę wszystkich, którzy mogą i chcą o pomoc

Link do zrzutki jest tutaj:

 

https://zrzutka.pl/g6kscy

 

Jeśli ktoś chce pomóc, ale nie podoba mu się zrzutka, niech wpłaci pieniądze na konto Władysławy z dopiskiem, że to na wynajem mieszkania. Proszę nic nie wpłacać na moje konto, na które zbieraliśmy fundusze poprzednio.

 

Władysława Rakowska

98 1020 1055 0000 9902 0529 0566

 

 

Aha, w Grodzisku Mazowieckim, przy deptaku była do niedawna sławna szkoła nauczająca angielskiego – The Tree House – prowadzona przez naszych znajomych – Sarę i Patricka. Właśnie ją zamknęli i wyjeżdżają. Na budynku szkoły widzi taki banner podświetlany. Jest do wzięcia za niewielką sumę, ale trzeba po niego przyjechać i go sobie zdjąć. Jakby ktoś miał ochotę służę namiarami na właścicieli.

  11 komentarzy do “Problem kasztanki czyli myślenie magiczne”

  1. Dzień dobry. Mógłby powstać klub ludzi, którzy kiedyś mieszkali na Kościuszki. Ulica taka była w każdym mieście i zwykle była najdłuższa. Lansowano go w owych czasach – miał widać do czegoś służyć. Pewnie do zasypywania pamięci o Żółkiewskim i Czarnieckim. Ja się w sumie zgadzam, że te dzisiejsze postawy są ważniejsze, że trzeba dawać świadectwo swoim życiem i tak dalej. Męczy mnie tylko ta świadomość, że tyle pięknych, budujących postaw i czynów z przeszłości zostało zapomnianych, zasypanych przez adherentów Kościuszki i Krzeczkowskiego (K&K – dobre, nie?), a wynagrodzony sarnią nogą polityk historyczny ustawił nam paradygmaty na setki lat. Może my coś źle robimy jednak…?

  2. Robimy dobrze, mamy właściwą postawę

  3. z nazwiskiem hetmana Czarnieckiego jesteśmy otrzaskani , bo jest w hymnie ..

    a czeredka z pisf nie pochyli się nad żadną propozycją historycznego filmu przypominającego/przybliżającego epokę  husarii

  4. ten posążek to chyba źrebię co jeszcze przy matce powinno biegać, no nie wiem o co chodzi, bo jakoś powagi sytuacji nie widzę

    parodia jakaś czy co …

  5. Nie jest źle, konik podobny do konika, a mógł nie być. Mogli postawi dwa druty wbite w kupkę kamieni i podpisać: ślady po Kasztance.

  6. Winckelmann już raz przysłużył się Europie. Teraz mógłby stać się także jedynym z patronów LGTB. A pomnik Wilhelma II stoi w Poznaniu, Centrum Kultury Zamek

  7. Cóż, w Miechowie jest pomnik kasztanki, a w Warszawie pomnik Tysiąclecia Jazdy Polskiej. Ciekawe czy to ten sam artysta wymyślił.

  8. To wygląda jak pomniczek Karino – tego z serialu w TV 🙂

  9. Zgadza się. A czy to ważne co artysta wyrzeźbi? Publika musi mieć trochę wyobraźni. Każdy zobaczy co zechce. Ja widzę słonia, tego z opowiadania Mrożka.

  10. zajrzałam do zajawki filmowej o tym Kościuszce, no to Braciak jest niezły, nadaje się do tej roli bo  nos ma perkaty, jest niski, no i co najważniejsze to dobry aktor, nie zniszczy postaci no w końcu ważnej dla dwóch kontynentów   i dla kilka państw dla Białorusi /Merecz/, dla Polski /Kraków/, dla USA gdzie bez zastanowienia oddał darczyńcom sprezentowany mu /chyba/ Longajlend, no i tam gdzie na starość mieszkał – Szwajcaria

  11. Nie lepszy byłby Koziołek Matołek? Dla dzieci? Też już postać historyczna i mniejszych gabarytów.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.