Na twitterze pojawiają się ostatnio takie oto wrzutki.
https://twitter.com/mich_kozlowski/status/1315143419551985664?s=19
Dotyczą one, jak wszyscy widzą, kariery wojskowej Jana Pietrzaka. Dla wielu osób mogą być one zaskoczeniem, ale przecież od dawna wszyscy przytomni ludzie wiedzieli, że Pietrzak jest z wojska, sam o tym wszak opowiadał. Dla jednych jest to demaskacja, a dla innych, co widać w komentarzach, dowód na to, że Jan Pietrzak przeszedł na dobrą stronę mocy. A nie dość, że przeszedł, to jeszcze przeciągnął ze sobą całą państwową telewizję, która pokazywała go w latach osiemdziesiątych, w każdą niedzielę, w tak zwanym prime time. Nie będę tu oceniał ludzkich szajb, chciałem tylko zwrócić uwagę na pojęcie, które się w tych dokumentach pojawia, to znaczy na propagandę specjalną. Czym jest propaganda specjalna dokładnie nie wiemy, ale możemy zgadywać. Ja myślę, że chodzi po prostu o manifestowanie sprzeciwu wobec władzy, w taki sposób, by nie doszło do zamanifestowania sprzeciwu rzeczywistego. Niektórzy nazywają to wentylem bezpieczeństwa. Jak zwał tak zwał, ale ja sądzę, że to wyjaśnienie nie wyczerpuje tematu, nawet go nie za bardzo definiuje. Propaganda specjalna bowiem może być dwojaka – wewnętrzna i zewnętrzna. Można z góry założyć, że cała polska kultura, od czasów Mikołaja Reja i Jana Kochanowskiego, to zewnętrzna propaganda specjalna, którą Polacy przysposobili, całkiem bez zrozumienia jej rzeczywistych intencji, dla własnych potrzeb emocjonalnych. Kłopot polega na tym, że owa propaganda żadnych potrzeb emocjonalnych i duchowych nie zaspokaja, przeciwnie w każdym kolejnym pokoleniu wywołuje szyderstwo. Ono zaś wynika z tego, że młodzi ludzie intuicyjnie wyczuwają fałsz w tych tekstach i nie chcą mieć z nimi nic wspólnego. Natychmiast też są oskarżani o brak wrażliwości, uczuć wyższych, patriotyzmu czy czego tam. Jest jeszcze gorzej, bo propaganda specjalna ciśnięta nachalnie przez całe pokolenia spotyka się z reakcją która przybiera formy takie jak proza Gombrowicza. I to uznawane jest także za dziedzictwo kulturalne Polaków, choć nie jest nawet zgrywą. Jest jakimś tam śladem intuicji, która nie prowadzi nas ani do prawdy, ani do wyzwolenia, albowiem autorzy tych kontrpropagandowych tekstów są za bardzo uwikłani w różne bzdury. Poza tym odpowiedzi na dręczące ich wątpliwości szukają w innych tekstach propagandy specjalnej, albo w sobie, ufając, że może psychologia, albo filozofia da im jakąś odpowiedź. To wszystko jest kokieteria i próba zwrócenia na siebie uwagi, za pomocą hasła – widzicie, widzicie, ta wasza rzekoma kultura się do niczego nie nadaje. Ona rzeczywiście się nie nadaje, ale spór pomiędzy Słowackim a Gombrowiczem jest także całkowitą fikcją. Toczy się bowiem o kwestie z zakresu propagandy specjalnej. Tej zaś nikt nie przyswaja i nie powinien tego robić.
Kiedy tylko przeczytałem o tej propagandzie specjalnej przypomniały mi się dwie sprawy. Pierwsza dotyczy Łysiaka i legend jakimi obrosły jego bibliofilskie zbiory. Ponoć pan Łysiak posiada pierwsze wydanie Trenów Jana Kochanowskiego. I to jest ten skarb największy. Nie wiem co powiedzieć. Można by zapytać czy jest tam może dedykacja dla księcia Albrechta Pruskiego? Tego jednak Waldemar Łysiak, chory na Polskę, zapewne nie zrozumie. Przypomniał mi się także tom esejów Miłosza zatytułowany Ziemia Ulro. Powołując się na Blake’a Svedenborga, Mickiewicza, Gombrowicza i jeszcze kogoś Miłosz próbuje zmierzyć się z największymi problemami epoki. To jest oczywiście bełkot, który nie wytrzymał próby czasu. Osoby zaś, które wymieniłem są po prostu propagandystami do spraw specjalnych, w dodatku zmanipulowanymi, albowiem nie byli oni świadomi istotnego sensu swoich działań.
Dlaczego propaganda specjalna w ogóle działa? Albowiem każda kolejna władza ją wykorzystuje, a to z tego względu, że nie ma ani siły, ani chęci, by jakoś inaczej uporządkować komunikację na zarządzanym przez siebie obszarze. To jest zbyt duży wysiłek, a korzystanie z memów propagandy specjalnej, utrwalonej przez dekady funkcjonowania świeckiej edukacji jest wygodne. Słowacki wielkim poetą był, Gombrowicz był wielkim prześmiewcą, choć w jego tekstach nie można się doszukać ani jednego śmiesznego żartu. A Jan Pietrzak to znany bard opozycji demokratycznej, walczącej z komuną. To wszystko tworzy schemat komunikacji, którym posługiwano się za komuny i później, na wszystkich w zasadzie poziomach. Już o tym pisałem, ale jeszcze przypomnę. Trafiłem kiedyś, ze 20 lat temu na taką imprezę, na której po lewej mojej stronie siedział pogrobowy syn generała Grzegorza Korczyńskiego, a po prawej Antoni Starowieyski, syn Franciszka. I tylko ja byłem tam obcy. Oni zaś, próbowali nad moją głową, w najlepszej komitywie zaaranżować jakąś dyskusję z użyciem maniery i narzędzi propagandy specjalnej. To zresztą, ta metoda, zawsze demaskowała warszawskie środowisko. Oni jednak o tym nie wiedzieli, bo uważali, że nikt tego nie czyta. Było na odwrót.
Sprawy mają się więc tak. Nie ma żadnej komunikacji, która porządkowałaby relacje pomiędzy narodem a władzą. Mam na myśli taką komunikację, która zapewniłaby władzy trwanie dłuższe niż dwie kadencje. Każda bowiem władza, w sytuacji, jaką mamy, wykłada się po jednej, dwóch kadencjach, albowiem nie jest w stanie porozumieć się z wyborcami. I tak samo będzie z PiS-em, albowiem język, którego używają to powielana bez zrozumienia specjalna propaganda. I ona się demaskuje na każdym w zasadzie kroku. Mili państwo, jeśli chcecie porządkować sprawy związane z covidem i stworzyć specjalną propagandę antycovidową, żeby ułatwić sobie rządzenie, to na litość, nie stawiajcie na czele tego ruchu Macieja Pawlickiego, bo on jest gorszy niż Pietrzak. Oczywiście masa ludzi poleci w tę stronę i demonstracyjnie wyrażać będzie sprzeciw przeciwko szczepionkom, maseczkom, propagandzie i temu podobnym rzeczom. Niech jednak te osoby nie mają potem do nikogo pretensji, jeśli zostaną wykorzystane, wręcz wyrolowane. Ja ostrzegałem.
Jak wobec tego powinna wyglądać komunikacja, które rokuje i daje szanse nie tylko postkomuszej władzy przebranej w jakieś patriotyczne draperie, ale nam wszystkim? Będę się powtarzał, ale czasem trzeba. Taką komunikację stworzył przy użyciu ludzi, którzy potem zostali świętymi papież Innocenty III. Było to dawno, ale warto sobie o tym coś poczytać. Cała wściekłość, jaka skumulowała się wobec teokracji obejmującej cały chrześcijański świat zasadzała się na tym, że wrogowie papieża nie rozumieli ani swojej misji, ani praw według których powinni postępować, ani nawet tego skąd się biorą pieniądze. Nie rozumieli niczego, albowiem byli w ziemi Ulro, poza globalnym systemem komunikacji. Powróćmy teraz do czasów współczesnych. Komunikacja globalna istnieje, ale zasadza się na utajnieniu pewnych informacji i dopuszczaniu do nich wybrańców. A jak ktoś został wybrany, to już nie wróci w poprzednie miejsce i może tylko słuchać. Nie mówi własnym tekstem, nie rozwija myśli, nie drąży tematów, nie docieka. On tylko bełkoce. I to jest właśnie nasz największy problem, ludzie, którzy powołując się na przykłady z przeszłości, oparte na grze propagandy specjalnej bełkocą i domagają się zrozumienia. Jeśli go nie otrzymują wpadają we wściekłość. Nic jednak nie mogą zrobić, zostają odsunięci przez swoich patronów od komunikacji niejawnej, którzy uznali, że nie dorośli oni do zadania, które im powierzono. Na dziś to tyle, dziękuję.
Jeśli tak jest, to dziś największym propagandzistą operującym wrzutkami i manipulacją jest PiS.
Czyżby przychodziło otrzeźwienie i ludzie nagle zaczynali rozumieć że największą tragedią polskiej prawicy jest partia która podaje się za prawicową a prawicową nie jest, ale jest jak PPS. Jak pisał coryllus w Soc. i Śmierci dawny PPS reprezentował interesy międzynarodowe, tak samo jest z PiS czego (i to jest jazda że hej) coryllus teraz nie powie o PiS i ciągle uparcie twierdzi że Duda i PiS jest bo „realizują programy”. Kumacie? Bo ja nie. Jak się coś demaskuje w historii i ta historia się powtarza, to czemu ją odmiennie oceniać. Gdzie konsekwencja?
Pan Janek, oprócz różnych żarcików i piosenek, był także pomysłodawcą takiego plakatu z lat 70 „50 LAT CYRKU RADZIECKIEGO” ☺
Dzień dobry. No tak to właśnie jest Panie Gabrielu. Tworzy się wirtualną rzeczywistość po to żeby zasłonić nią tą prawdziwą i zaangażować publiczność w wymyślone alternatywy polaryzujące społeczeństwo, a w istocie będące zaaranżowanym spektaklem. I – jak widzimy – dzieje się to od bardzo dawna. Ja nie mam takiej wiedzy historycznej jak Pan, ale mam trochę własnych doświadczeń. Pamiętam dobrze, jak chłonęliśmy każde słowo panów Pietrzaka, Wolskiego, Fedorowicza i innych „bardów opozycyjnych”, których późniejsze działania pokazały na ile rzeczywiście wyrazicielami głosu ludu udręczonego. Ale wtedy byli, bo ich do tego wynajęto, ale my, naiwni odbiorcy tego nie rozumieliśmy. Dziś patrzymy na nich inaczej, ale to dlatego, że człowiek żyjący zawsze znajdzie okazję do autodemaskacji. Co innego z autorytetami z epok dawniejszych. Tych się odlewa w brązie i każe oddawać im cześć a dowody rzeczowe i relacje z ich istotnej działalności skrzętnie ukrywa. I chyba nie ma na to innej rady, jak tylko spisywać to, co udało się ustalić, wydawać w książkach i liczyć na to, że ktoś je przeczyta i zrozumie. Człowiek bowiem z jednej strony lubi sobie ułatwić życie – postawić w domu jakiś ołtarzyk, a to Marszałka, a to Jagiellonów i „być po właściwej stronie”. Oni na to liczą. Ale jest też, choć śladowa potrzeba odkrycia prawdy, która budzi się przez odkrywanie wewnętrznych niespójności nieprawdy. Ta bowiem – jako dzieło szatańskie – nie może być doskonała. Ma gdzieś jakaś skazę, którą trzeba znaleźć i uderzyć w nią tak, że cała misterna konstrukcja się rozleci. To wymaga czasu, wysiłku i zaskakuje czasem boleśnie samego poszukiwacza, ale to lepsze od udawania przed samym sobą, że wszystko jest w porządku…
Nie mam do pana słów.
Wygrał konkurs znaczy…
Oczywiście, że lepsze
PiS czyli Państwo i Socjalizm i wszystko jasne.
„Zedrze On na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarz wszystkich ludów” (Izajasz).
Nie chodzi o to, że próbuję się podpierać Panem Bogiem w celu dotarcia do właściwych źródeł. Zastanawiam się tylko, czy przedmiotowa zasłona puchnie z biegiem lat, czy tam stuleci (jak mi się wydaje); czy też jej grubość jest wciąż taka sama, a każde pokolenie odkrywa ją na nowo i na nowo dziwi się jej obrzydliwej grubości?
Wysiłki, by zedrzeć ją z twarzy o własnych siłach przypominają wysiłki tonącego, który nie umie pływać; są tak samo chaotyczne i śmieszne – dla tych, co stoją z boku. Ja myślę jednak, że taka walka jest najpiękniejsza – bez szans na sukces, czysta manifestacja życia i nadziei.
tradicjon i knecht
– jedno wyjście głosować na Spureek i Millera Leszka – jedno jest córka politruka z kielc a drugie jest z żyrardowa nawet sekretarzem choć 'bywszym”
bo przy nich – to wszystko jest jasne –
aha jeszcze jest wyjście czyli konfederacja – popatrzcie w wiki co piszą o rodzinach konfederatów,
no bo chyba wielopłciowi to nie do rządzenia, są czymś innym zajęci.
Wychodzi na to, że jedynym prawicowcem jest G. Braun, bo jest monarchistą.
Dla mnie walka bez szans na sukces jest raczej tragiczna, nie piękna. Oczywiście, człowiek często błędnie te swoje szanse ocenia. Panem Bogiem wręcz trzeba się podpierać, to jest przecież Jego oferta od stworzenia świata. Byle „nie nadaremno”. Nam się teraz wydaje, że żyjemy w epoce kłamstwa, ale ja myślę, że tak było zawsze. Pokonać wroga w polu to zawsze jest kłopot. A okłamać go tak, że sam sobie krzywdę zrobi – kusząca alternatywa i od dawna wykorzystywana.
Oczywiście powinienem napisać: pozornie bez szans na sukces; albo: bez szans na widzialny, oszałamiający, robiący wrażenie sukces.
a Bosak ? też monarchista bo mam brak wiedzy , bo drużyna pod tą samą flagą
Napisać coś czy nie.
Lubi Pani sprowadzać wszystko do absurdu? Tu chodzi o konkretne poglądy które potem przejawiają się w decyzjach politycznych i stanie Polski. Lepiej żyć w przyjemnych złudzeniach? Proszę bardzo.
Dziwna logika – Pietrzak to ikona PiS, w tekście jest krytyka narracji pisowskiej, a zaraz się komentarze skupią na tym, że jak nie PiS to kto, no bo Konfederacja to przecież… itd.
Porażka. Nie myślimy konkretnymi sprawami tylko logiką naparzanki medialnej. Dlatego nic z tego nie będzie.
Oczywiście, a jak zamienimy PiS na konfederację, to będzie świetnie. Niech pan może ochłonie, co. Panowie Mentzen i Berkowitz już dali swoje popisy odnośnie komunikacji z wyborcami i jak dla mnie wystarczy
Wiedziałem, że zaraz mi Konfederacją ktoś wyjedzie. Już spokój z tym by był. Zostawmy te przedwyborcze dyskusje. Mi po prostu chodzi o prawdę i konkretne sprawy, o zdrowy rozsądek. Jak ktoś coś robi dobrze to chwalę, źle ganię.
Kurcze, niech Pan sam powie jedną rzecz, czy nie dostrzega Pan PPS w PiS. Tylko tyle. Tak czy nie?
Konfederację Korwinowirus toczy ☺
Mistrzowska propaganda specjalna
Na rogatywkach kultury
Najlepiej taktykę PiS ujął Witold Gadowski: Kaczyński co jakiś czas rzuca ludziom marchewkę i za nią gonimy. NP. WSI, Smoleńsk, LGTB, konwencja stambulska. Oprócz wrzutek medialnych i rozpalania emocji nic z tym nie robi konkretnie. Jedna marchewka się znudzi i zaraz opinii publicznej rzuca kolejną i znów gonimy jak te głupki a konkretnych działań brak.
Bosak – narodowy demokrata.
„Propaganda specjalna” – intencje propagandystów są takie jakie są, z reguły wredne, ale co z tym zrobią odbiorcy, to już zupełnie inna bajka.
Zastanawiam się po co wydali „Kronosa”, bo przecież nie tylko o kasę szło… Głowiński strasznie się zdenerwował : „(…) czymś absolutnie nie do przyjęcia jest kampania reklamowa wokół tej książki, która wprowadza w błąd często nieuświadomionego czytelnika.” A wygibasy jakie czynią uczone głowy, by czytelnika uśwadomić, to naprawdę coś niesamowitego.
Przeleciałem przez wiki z ciekawości. Poza Sośnierzem i Korwinem brak odchyleń od normy (chociaż to już normą staje się). Można bardziej sprecyzować? Wszak po owocach ich poznacie.
Nie wszystko, ale niech tam…
To prawda, jest najpiękniejsza. I wyzwalająca
Prawicowiec, to nie jest dobre określenie
Proszę pisać
Ale my tu gadamy o czym innym, a oni w sejmie o czym innym. Zdrowy rozsądek nie jest pojęciem politycznym
Nazwisko jako pointa bezcenne
To durnie
Zabawa w stylu wróg i kontrolowany opozycjonista. Ciekawi mnie, czy istnieje w ogóle jakaś szansa na inny model zarządzania. Rozmontowywanie tego schematu chyba nie jest w ogóle możliwe. Dzieci w szkole powinny mieć pewną ilość zadanej lektury do przyswojenia, zaś ludzie dorośli rozrywkę, która pozwoli im się odstresować, także w sposób kulturalny. Komunikacja między obywatelami/poddanymi chyba (nie jestem tego pewien) nie powinna przekazywać samych prawdziwych informacji, bo ludzie tej sieci powiązań by nie zrozumieli i chyba na zasadzie dysonansu poznawczego odrzucili.
W kwestii dysonansu zauważyłem np. że na kanale „wRealu” red. Roli kiedy w marcu/kwietniu robiono audycje różnego typu dotyczące zarazy, od jej zabójczego charakteru po jej nieistnienie, to wielu ludzi ich krytykowało, że nic z tego przekazu nie wynika. A coś czuję, że widzowie tego kanału to tacy trochę pars pro toto naszego pracwicowego grajdołka.
Ja sobie tak myślę, że takie pierwsze wydanie Trenów, nawet bez dedykacji dla księcia Albrechta to musi sporo kosztować.
Ja sobie tak myślę dalej, że jak sporo kosztuję to sporo musiało się wydać. Więc jeżeli się sporo wydało to musiało się sporo mieć.
A jeżeli się sporo miało w PRL-u to człowiek musiał być…….badylarzem 🙂
„Treny” dedykował J. Kochanowski Orszuli. Mówcie sobie co chcecie, dla mnie to wielka poezja.
proszę sobie zajrzeć do sn do wczorajszego tekstu o hodowli trolli w rosji , zdecyduje pan po lekturze z kim trzymać i która formacja bezpieczniejsza, a która po prostu agenturalna
Geniusz propagandy raz jeszcze. Do mojego komentarza dodałem resztę Borejszy. Nie muszę dodawać, że zdjęcie dotyczy innego bohatera.
Jak dziś salutuje prawica?
Ziemkiewicz, Łysiak, Pietrzak, Krasnodębski , Łęski, Pawlicki, bracia Karnowscy, Sakiewicz,
Braun, Ogórek, itd,itp. – są wg Szanownego Autora do d…py. To kto nam został .
nic nie zdziwiło w tych tekstach wiki?
@Borys a kombinuje jak tutejszy ☺
Oj, wstawianie kozy, to częsty myk. Zawsze skuteczny…
Czyli jak?
Droga Pani ale ja tu nie mówię o poezji, a o wartości materialnej.
Byłam grzeczna, ale skoro tak… nigdy nie należy zazdrościć nikomu pieniędzy i sukcesu, bo to czysty bolszewizm. Cieszę się, że Łysiak kupił pierwsze wydanie „Trenów”. To prawdziwy skarb.
Papież Innocenty III gospodarz Soboru Laterańskiego IV „W skład grupy polskich ojców soborowych weszli ponadto: biskup krakowski Wincenty Kadłubek, biskup włocławski Barth, biskup wrocławski Wawrzyniec i ordynariusz lubuski również Wawrzyniec[3]. Biskupi po powrocie do Polski wcielali w życie reformy gregoriańskie, dotyczące dyscypliny kościelnej oraz uwolnienia Kościoła spod władzy świeckiej.” Na allegro jest co najmniej 8 różnych książek bezpośrednio traktujących o papieżu Innocentym III. Wszystkie anglojęzyczne. Po polsku nie ma i chyba nie było
Szanowna Pani ależ ja nic nikomu nie zazdroszczę, ale znam realia PRL-U i tak się czasami zastanawiam skąd pewni ludzie, mieli środki na kupno białych kruków, czy wyjazdu za granicę i to nie do demoludów.
A teraz idę pozapier..lac w fabryce, bo nie wiadomi czy jakiś nowy Łysiak nie ma ochoty nabyć jakiegoś pierwszego wydania.
A zakazywanie zazdroszczenia to dopiero jest bolszewizm 🙂
Za komuny było inaczej, niż się teraz w pewnych kręgach, zwłaszcza młodzieżowych, uważa.
Były trzy legalne źródła zamożności:
– dolary przywożone zza granicy (np. lekarz, inżynier, student, góral itp) miały nieprawdopodobną siłę przebicia, przy czym możliwość wyjazdu np. w latach 70-tych miał prawie każdy i to chyba bez wizy – ludzie jeździli na saksy np do Szwecji, Finlandii, nawet chyba bez wizy, po powrocie musieli oddać paszport; jak zwykle ludzie prężni z tego korzystali, opowiadał mi znajomy, że zarobił w tym czasie w Szwecji 3000 dolarów, co mu pozwoliło przez wiele lat wspierać finansowo rodzinę, użył nawet sformułowania „dobrobyt na lata”; w latach 80-tych był problem z paszportami i wyjazdami, potrzebne były zaproszenia itp, ale opowiadał mi teraz ktoś, że zaproszenie kupował od Niemców za pośrednictwem Polaków – więc jak zwykle ludzie prężni radzili sobie, a inni żyją mitami, że radzili sobie tylko TW co jest rażącym obskuranckim uproszczeniem; bliska osoba zarabiała na kontraktach morskich i jak twierdziła, przez całe lata 80-te za 50 dolarów miesięcznie zapewniała utrzymanie willi i rodziny; relatywnie tanie w dolarach były nieruchomości, antyki itp np treny
– tzw prywatna inicjatywa, do której zaliczali się np. taksówkarze; przeciętny taksówkarz podobno w tamtych latach bez problemu budował dom po domu; sporo było byłych ludzi służb w tej grupie (prywatnej inicjatywy), ale każdy mógł jakieś warsztaty prowadzić, a niektórzy osiągali olbrzymie dochody, np. na produkcji kechupu czy czegokolwiek; pokazywał mi ktoś maszynę, która pracowała w latach 80-tych – nazwał ją „drukarką pieniędzy” – taki był zbyt, a pracując przy niej jako młody inżynier, nie właściciel, jeździł na weekendowe zakupy do Europy Zachodniej
– czerwona burżuazja – czyli wysokie stanowiska, osiedla budowane przez wojsko, przydziały mieszkań dla rodziny, dzieci itd, asygnaty na samochody, dostęp do kontraktów, żeby zassać dolarki ….
Reszta to szara i czarna strefa, te wszystkie powyższe punkty były legalne, np. wystarczyło wywiesić ogłoszenie „kupię wizę do Berlina Zachodniego” i po udanej transakcji jechać, obrócić 10 razy i kupić treny i jakiegoś Malczewskiego do pary.
Ciekawy punkt widzenia. Słowackiego nie poznałem ale Gombrowicz w swej twórczości faktycznie wydawał mi się walczyć raczej z jakimiś tworami, a nie nagim życiem.
Ciekawe też jest to, że my również w relacjach rodzinno przyjacielskich możemy się zwekslować na to poruszanie się po tych oparach życiopodobnych, zamiast budować wspólnotę.
Wiem, bo wydziałem na własne oczy 🙂
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.