Jadę na targi. Stoisko 99. Zostawiam Wam fragment wspomnień księdza Wacława Blizińskiego.
Miło i zaszczytnie jest mi odpowiedzieć na zaproszenie władzy duchownej, aby do Was kochana młodzieży duchowna, powiedzieć parę słów. Będzie to nie odczyt – luźna pogadanka. Jak są prawa fizyki, których biegu w niczem zmienić nie możemy, są i kwestie, które załatwione być muszą, bo jeśli z czasem z pamięci wyrzucone zostaną za naszą zgodą, będą dla nas szkodliwymi. Pomiędzy tymi, którym w udziale przypadł zaszczyt apostołowania będzie – i miejsce dla kapłana. Ani Chrystus Pan, ani Apostołowie nie poprzestawali na nauczaniu w synagodze.
I gdyby Chrystus Pan, Ten wielki obrońca słabych wrócił pomiędzy obrońców czy ograniczyłby się jedynie do wykładania wiary, czy stałby z założonymi rękoma i w niczem nie pomógł wobec walk, ucisków przez pogan i rzekł tylko: szatan ich kusił?
Więc nie od rzeczy często mówicie myśląc: przygotować się do pracy społecznej. Bardzo wyraźnie względem pracy społecznej duchowieństwa wypowiada się Ksiądz Arcybiskup Bilczewski: Mojem najgorętszym pragnieniem, aby kapłani wszędzie byli ojcami ludu, starającymi się nie tylko o niebo dla swych parafian, ale także i obfity chleb doczesny i mieli serce pełne miłości dla wszystkiego, co lud obchodzi, co go cieszy i boli. Pragnę, aby w każdej parafii była biblioteka parafialna, a w każdej wsi czytelnia. Pragnę, aby każda parafia miała swoją kasę raiffeisenowską, swoje sklepiki chrześcijańskie i pożyteczne kółka rolnicze.
W innym liście pasterskim czytamy: Od was kochani bracia zależeć będzie, jaki obrót weźmie ta sprawa. Jeżeli zabierzecie się do niej energicznie i mądrze, nie żałując trudu i grosza, powiedzie się z pewnością i nie małe pożytki przyniesie ona dla dobra Boga i Ojczyzny naszej, a najpierwej dla gromady, to jest dla polskiej rodziny. Jeśli przeciwnie nie przyłożycie ręki do tej organizacji, wymawiając się nadmierną pracą, brakiem środków, albo ciemnotą i niechęcią parafian, przyjdą wkrótce wrogowie i przyprowadzą swoją organizację, z którą potem walczyć będzie trudno. Ufam jednak, że nie masz w diecezji ani jednego duszpasterza, któryby tego rozporządzenia nakładającego ścisły obowiązek, nie chciał realizować.
Wszelka prawa myśl nowa musi zawsze spotkać się z mniej lub więcej silną opozycją ze strony zwłaszcza sfer konserwatywnych. Konserwatyzm pewien w Kościele jest konieczny, ale odnosi się on jedynie do praw nie zawsze dogmatycznych, które zmianom ulegać nie mogą, reszta się zmienia i idzie z postępem czasu. Udział księży w pracy społecznej, szkody nie przynosi ani Bogu, ani Kościołowi, ani pasterskim obowiązkom, ponieważ:
Bogu, gdyż we wszystkiem przyświecać będzie idea: omnia ad majorem Dei gloriam,
Kościołowi, gdyż dobro jak się wyżej rzekło prócz duchowych, wymaga jeno innych dróg nawracania,
Nie zrobimy wreszcie szkody i naszym pierwszorzędnym obowiązkom, bo wyznajmy szczerze, czy istotnie kapłan u nas przez cały rok Boży jest tak pochłonięty zajęciami kościelnymi, że absolutnie nie ma czasu myśleć o czem innem? Gdybyśmy odrachowali na korzyść pracy społecznej choć część nie zawsze koniecznych wizyt, część rozrywek, część innych prywatnych domowych, a mniej koniecznych zajęć, już byśmy mieli dosyć czasu, by pomyśleć o tych wszystkich pracach, o których później powiem.
Pewien działacz społeczny słusznie zauważył, że jeśli chcesz, aby coś było dobrze zrobione, idź do takiego, co nigdy nie ma czasu. Poza tem iluż jest takich, co nudzą się całymi dniami, bo stwierdzają nie ma co robić.
Tymczasem jest wiele, bardzo wiele do roboty – za drzwiami plebani cała rola pracy społecznej leży odłogiem i czeka na księdza. Obawa, że praca społeczna może osłabić czy oziębić ducha kapłańskiego jest płonną. Każda praca nawet czysto kościelna nie podejmowana z Bogiem i dla spraw Bożych wyziębi ducha.
Przeciwnie duch żarliwości kapłańskiej najczęściej znajdujemy u tych właśnie, co się zajęli sprawą społeczną, jak zakładaniem ochronek, tworzeniem organizacji itd. I nic dziwnego kapłan, który wszędzie dąży za głosem Ojca św. Piusa XI: interare restuarare omnia in Christo, nie wyziębi ducha, bo to jego czynna miłość raczej podnosi, zapala ducha. Czyż istotnie mamy się przyznawać, że nasza gorliwość ducha ogranicza się na głoszonych z ambon słowach: cierp i zgadzaj się z tem, co jest? Czyż gorliwość nasza kończyć się ma na udzieleniu rozgrzeszania i odprawiania Mszy Świętej. Przenigdy!
Nam trzeba dzisiaj więcej gorliwości, gorliwości czynnej, która wychodzi z zakrystii i idzie w szeroki świat szukać tych dusz, które kazań nie słyszą i do świętych Sakramentów nie uczęszczają. Trzeba dotrzeć i do ludu i szukać nowych środków, skoro często dawne już nie skutkują. Weźmy do serca cała Ewangelię i zawołajmy wielkim głosem: Misererer mei, nie tylko dlatego, że dusze utraciły władzę, ale i dlatego, że tłumy nie mają chleba.. – To nie jest rola, za którą możemy iść lub nie iść, to jest obowiązek, który musimy spełnić.
Obecnie księgarnia „Foto-Mag” mieści się przy Al. KEN 85 lokal 5a w Budynku Galeria Metro Bis. Telefon 22 855 11 35.
Jest to w budynku obok dotychczasowej siedziby, w tej samej odległości i przy tym samym wyjściu ze stacji metra Stokłosy,
W budynku, w którym mieści się m.in. sklep Biedronka, Rossmann, Pizza Hut. Wejście z poziomu ulicy obok baru SUBWAY.
Otwarte poniedziałek-piątek w godzinach: 11-19
W księgarni „Foto-Mag” są już najnowsze pozycje: Szkoła Nawigatorów nr 14 (tzw. „moskiewski”) oraz Wspomnienia ks. Blizińskiego
Zapraszam do księgarni Przy Agorze, do księgarni Tarabuk w Warszawie, do antykwariatu Tradovium w Krakowie i do sklepu Gufuś w Bielsku Białej.
Te słowa nie straciły nic ze swojej aktualności.
Panie Gabrielu, czy z tej przemowy można jedną, czy dwie myśli zaczerpnąć i na najbliższej konferencji podzielić się z klerykami w seminarium w Rydze?
Tak wygląda obecne (około 20-letnie) seminarium duchowne w Wilnie:
http://l24.lt/pl/religia/item/140375-seminarium-duchowne-w-wilnie-zaprasza-kandydatow
I kilka słów o życiu seminarium:
http://l24.lt/pl/religia/item/179797-sw-jozef-patron-wilenskich-klerykow
Kilka słów o historii Wyższego Seminarium Duchownego w Wilnie:
http://rtk.uwb.edu.pl/art/2016.1-14.pdf
Pan Gabriel pewnie skacze miedzy paczkami urzadzajac stoisko,,to niepredko odpowie.
Tekst wystapienia (wygloszonego 1 lutego 1922 r w WSD w Wilnie) jest zamieszczony w aneksie wlasnie wydanych wspomnien ksiedza Blizinskiego, wiec chyba kazdy moze cytowac.
Tworzmy własne organizacje, bo jak nie, przyjdą w to miejsce wrogowie i stworzą organizacje swoje… Święte słowa i jakże aktualne.
” To nie jest rola, za którą możemy iść lub nie iść, to jest obowiązek, który musimy spełnić.”
Amen. Idę sadzić las.Za 120 lat można będzie go wyciąć,a ”obrońcy przyrody”będą mieli się do czego przykuwać…
Dynaq – to jest obowiązek który musimy spełniać.
Dopiero dzisiaj przeczytałam tekst L. Krzywickiego i powiem że takiego steku bzdur odległych od logiki to dawno nie czytałam. Egoizm ludzki i stąd ludzką skłonność do złego, ma zamiar naprawiać socjalizmem czyli czym? Jednym słowem „Krzywicki i jego fantasmagorie”.
Stosuje argumentację, przepitego, nie wykształconego ziomala spod „budki z piwem”.
Jutro strajk nauczycieli, nie będzie lekcji, więc przed południem wskoczymy na targi na zakupy. Czy można płacić kartę, bo ona ułatwia rozmiar zakupów ?
Slowa nic nie stracily na aktualnosci.
Mam wrazenie (jesli jestem w bledzie, prosze mnie poprawic) ze obecnie jest jakis odgorny nakaz, zeby w dzialania „swieckie” ksieza sie nie mieszali. Przegladam te wspomnienia ksiedza i marzy mi sie, zeby dzisiaj tez tak..Mam rodzine na wsi, troche z boku widze, jakakolwiek dzialalnosc spoldzielcza zostala przejeta przez komune, pozniej juz nastaly czasy „kazdy sobie”. Kosciol i wiara ma sie tam niezle, ale nastapil kompletny rozdzial: zycie w Kosciele osobno, zycie gospodarcze (cala organizacja) osobno.
Nie wiem czy jasno mowie o co mi chodzi,. Dzisiaj tak bardzo wszyscy przesiaknieci jestesmy tym, ze „wiara to prywatna sprawa”, ze nie dziwi nas a wrecz wydaje sie pozadane, ze dzialalnosc ksiezy sprowadza sie do przyslowiowej zakrystii.
To już nie jest aktualne, bo wrogowie już przyszli i stworzyli swoje organizacje.
…schronieni pod opiekuńczymi skrzydłami:
https://en.wikipedia.org/wiki/Axel_Springer_SE#/media/File:Front_entrance_to_Axel_Springer_headquarters_in1977_West_Berlin.jpg
Duszpasterstwo jest na pierwszym miejscu i jest ono bardzo rozbudowane, napewno też nie ogranicza się do zakrystii. A zaraz za tym idą różne sprawy gospodarcze, jak remonty, czy budowy, ale też prowadzenie różnych dzieł. W poszczególnych zakonach, zgromadzeniach, czy diecezjach dba się o to, by te wszystkie sprawy były uporządkowane. Współpraca świeckich jest więcej niż tylko mile widziana.
Szczesc Boze na te prace…
… a tych „obroncow” natychmiast odciac od wszelkich funduszy… a jesli juz chca „bronic” to moze… w Gujanie… albo nieco blizej w Rumunii za te dewastacje lasow poczyniona przez IKEA’e i austryjackie korpo…
… a z Polski ta banda terrorystow „ekologicznych” WON !
Także na Łotwie trafiają się księża społecznicy. Jeden z nich wiele lat temu zajął się pomocą uzależnionym, po czym utworzył z nich wspólnotę, do której też dołączają nowi, a także różni współpracownicy. Mieszkają w dużym obszernym dworze z kaplicą, obok budowany jest kościółek, są budynki gospodarcze, dużo ziemi, produkcja żywności, miejsce na rekolekcje dla innych grup, zaangażowanie w szkołę z internatem i nie wiem, co jeszcze, bo rzadko go widzę.
Kapłan jest trochę jak leśnik: musi dbać o ludzi silnych wiarą w górnym piętrze tak, by nie przerodzili się w rozpieracze, pogodzić je z dolnym piętrem, a przede wszystkim stwarzać najlepsze warunki dla nalotu, by nie przepadł. Pracy i służby na pokolenia.
Na nkogo w pracy dla dobra bliźnich naszych nie można liczyć, poza sobą samym. To trochę tajemnicze sedno odczytu Księdza Wacłwa jest dziś tak samo ukryte, jak wtedy. Jak to się dzieje, dlaczego ono nadal jest ukryte, gdzie są przełożeni księży, pracujących w parafiach, z nami i dla nas? Dlaczego nie reagują, są przecież mądrzy i doświadczeni współpracownicy Biskupa, czynni w Jego oficjalacie, dlaczego oni nie rozumieją tego, co zawiera wileński odczyt ks. Wacława Blizińskiego i nic nie robią w stronę przejęcia, nic nie robią w kierunku przejmowania przez nas sklepów, banków i magazynów, oraz ich straży zbrojnej — to również jest ważna, kto wie, czy nie najważniejsza rola lokalnej społeczności to jest właśnie dzielność w straży owoców pracy i obrona domostw, troskliwa obrona słabszych ludzi, ale także zaopatrzenia, czyli zbrojna straż, doglądająca zebranych plonów i składów dóbr doczesnych*).
Nie ma. Tak jak wtedy, gdy pewnie nikt ze słuchaczczów ks. Blizińskiego nie pofatygował się wdrożyć Jego profetycznych słów w życie, tak samo dziś nie ma żadnego organizowania katolickiej przedsiębiorczości: naszych sklepów, naszych banków, naszych ubezpieczalni wzajemnych, naszych straży przy kościele, wreszcie naszej łączności (tak!) i naszej wytwórczości PRĄDU, energii łatwej w przesyłaniu na dowolne odległości — na pewno łatwej w przesyłaniu od domu do domu i od zakładu przemysłowego do zakładu — w danej parafii. Albo pomiędzy parafiami, ale to już by stanowiło następny szczebel samoorganizacji; nie wybiegajmy tam, zanim na pierwszy szczebel drabiny nie wejdziemy. A nie wejdziemy, nawet na ten pierwszy, bo parafia się nie organizuje: ani tam swego sklepu, ani własnego banku, ani własnego ubezpieczenia — jest pod Krakowem jedna jedyna straż ogniowa zakonna. Jedna. Straży zbrojnej nie ma nigdzie. Ditto przedsiębiorstw, zmieniających oblicze parafii na lepsze, a wymienionych już solidnie wyżej, więc nie trzeba powtarzać. Mówi Ksiądz Wacław:
Wiemy, z historii, gdzie odzew Jego słuchaczy był pozytywny i na ile pozytywny był. Nawet nie chcę tego wprost napisać. Musimy sobie uświadomić to, że na wieży prawie każdego kościoła wisi dzisiaj aparatura podsłuchowa telefonii komórkowej, pilnująca posłuszeństwa pddanych, zaczarowanych tym, że „mamy internet”. No, mamy. Wyłączalny, mamy. Swojego nie posiadamy. Swojej łączności, swojej energii, swojej bankowości — tak też jest z każdym następnym tak zwanym osiągnięciem kultury i cywilizacji, którego faktycznie nie mamy, nie posiadamy, nie władamy nim. Możemy zostać odcięci od zasilania… W dowolnej chwili. Przez tych na górze. Choć sami za tę infrastrukturę zbudowaliśmy, to oni odetną ją, kiedy zechcą, bo oni nią władają – przejęli ją dla własnych celów; dla nadmiernych zysków i dla nagiej, najbrutalniejszej władzy nad ludźmi.
A wystarczy posłuchać Ks. Wacława Blizińskiego i zacząć myśleć nad swoją, nad własną, nad najlepiej zorganizowaną bo między swemi, infrastrukturą cywilizacyjną, jaka dzisiaj jest, niestety, w całości obca, nie nasza, drąca z nas skórę (znowu podwyżka tego i owego, prąd podnieśli, że ojej, telefon tyle kosztuje, ajaj, opłaty za śmieci mafia o 400% podniosła, za ubezpieczenie płać, a ile na kredyt idzie co miesiąc, za… i tak dalej.) byle szybciej obedrzeć z gotówki każdego związanego umową. Co przeszkadza, by samemu — nareszcie! — zacząć przejmować właśnie te sprawy, dziedziny gospodarowania, gdzie najtrudniej. Rozsądek nakazuje, by przejąć cywilizację na siebie. Zdrowy, chłopski rozum. Żadnego czekania, że „oni dadzą” – zebrać sie, pod przewodem sprawnego umysłowo organizatora, robić cywilizację między swemi. Polska mówi jednym językiem – to fenomen, bo nie istnieje na świecie drugie takie państwo, które jest, jak Polska, homogeniczne lingwistycznie w stu procentach – więc problemów z dogadaniem się nie będzie. A że pijacy piją, a że złośliwi niszczą? W Liskach też pili i niszczyli, a jednak dzieło Księdza powstało. Dopiero hitlerowcy i socjaliści zniszczyli Liski. Organizacja Księdza Wacława nie przeżyła hitleryzmu i socjalizmu i już jej faktycznie nie ma, nie ma banku liskowian, ani ubezpieczenia, ani straży, ani elektrowni, ani telefonii, ani żadnej innej zdobyczy cywilizacji nie ma w rękach społeczności. To są tam, jak i gdziekolwiek indziej w Polsce, centralne franczyzy, centralne instytucje, scentralizowane organizacje, które trzymają Liskowian za gardło.
I nie tylko Liskowian. Bo nie słuchaliśmy się Księdza Blizińskiego. Wspomnienia Księdza są do kupienia obok, w Księgarni Coryllusa, wydane przez Klinikę Języka. Uzupełnijcie je myślowo przy czytaniu, proszę, o łączność, nie na darmo nazwaną „komórkową” (cell telephony) a właściwie parafialną (parochial telephony) bo tak funkcjonuje bezprzewodowa łączność. Nie, to nie żart, naprawdę tak ta telefonia funkcjonuje — obecny jej kształt, molochy tel-ko, to perwersja funkcjonowania parafialnej łączności bezprzewodowej. Dalej, uzupełnijcie wspomnienia ks. Blizińskiego o dystrybucję energii elektrycznej w parafiach, energii wytwarzanej w tzw. Blokowych (zblokowanych – to termin fachowy) Generatorach, napędzanych dowolnym paliwem, zaczynającym się od trocin i gazu gnilnego, aż po paliwo nuklearne. Kto nie czyta bez dostosowania wspomnień do współczesności, ten w ogóle nie czyta. Proszę więc myśleć przy czytaniu Blizińskiego i to myśleć bez udawania! Myśleć nad realizacją tu i teraz, nie udawać radości z lektury, lecz od razu robić plany organizacji przedsiębiorstw, wymienionych u Blizińskiego owszem — ale także i łącznościowych, ale i także energetycznych, nie w Fantazjolandii, ale tu i teraz, w parafii, we własnym, homogenicznym językowo środowisku. Klinika Języka pokazuje drogę.
*) Przekuć miecze na lemiesze? Nigdy w życiu.
Jest takie powiedzenie „które społeczeństwo przekuło swe miecze na lemiesze, to od tej chwili rodzi dzieci, sieje, zbiera i pracuje już nie dla siebie, lecz już tylko dla tych, którzy swe miecze zachowali, którzy swe miecze naostrzyli i którzy ćwiczeniem wprawili się w ich użyciu”. Ono jest trafne.
„Nam trzeba dzisiaj więcej gorliwości, gorliwości czynnej, która wychodzi z zakrystii i idzie w szeroki świat szukać tych dusz, które kazań nie słyszą i do świętych Sakramentów nie uczęszczają.”
W kwietniu 1914 roku ksiądz uruchomił w Liskowie w Szkole Hodowlano-Mleczarskiej pierwszy trzymiesięczny kurs hodowlany dla słuchaczy spoza swojej miejscowości. To już było przedsięwzięcie ponad lokalne. Szkoda, że wybuchła I wojna światowa.
Mam nadzieję, że link się otworzy.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1750762034950897&set=a.284718378221944.89026.100000513527990&type=3&theater
Szczęść Boże księdzu w pracy i oby zdrowie dopisało, a najlepiej by poprawiało się — jak u Księdza Wacława, który w Liskach wydobrzał i okrzepł zdrowotnie. To cud, to znak, to wskazanie dla nas. Wysiłek dla dobra bliźnich przeznaczony nas samych uzdrawia.
To, prosze Ojca, wiem i widze. Oprocz pracy duszpasterskiej, przewaznie z duzym rozmachem (chwala Panu i ksiezom za to). Kosciol przeciez dba najbardziej o pomoc najbiedniejszym. W Krakowie troche sie naogladalam, chocby na przykladzie Dziela Pomocy im sw.Ojca Pio przy klasztorze Kapucynow. Przyklady mozna by mnozyc.
Chodzilo mi bardziej o bezposrednia dzialalnosc w przedsiewzieciach gospodarczych w stylu ks.Blizinskiego. Czytajac historie wsi, w ktorej do dzisiaj mieszka jedna czesc rodziny mojej mamy, wiem ze na wschodzie (teren Galicji Zachodniej) rowniez to ksieza od poczatku XX wieku mieli swoj ogromny wklad w rozwoj spoldzielczosci. Dzisiaj jest zupelnie inaczej. Ciekawa bylam tylko czy ze strony hierarchii jest jakies przeciwwskazanie do takiej dzialalnosci, czy wynika to tylko z przepisow panstwowych zniechecajacych, czy ja wrecz uniemozliwiajacych. Pamietam glosne prychanie („to nie ksiadz, to biznesmen”) srodowisk „inteligencko-katolickich” na jakiekolwiek wspomnienie planowanej dzialalnosci gospodarczej ojca Rydzyka.
Lasy są wycinane głównie do spalenia. I to gdzie! Nie u ludzi, w dobrze zastosowanym miejscu, do ogrzewania domu. Bynajmniej. Palą polskim i palą importowanym drewnem na rusztach kotłów w… elektrowniach. Łajdacy. A poza tym, coś jeszcze odkryli robotnicy, tam zatrudnieni. Nie tylko spalanie napromieniowanych odpadów, jakie idą do wyduchania kominem z polskiej elektrowni, już od dawna, w „dozowanych ilościach”, by zanadto szybko to powolne podnoszenie napromieniowania Polski nikomu posiadającemu czułą aparaturę pomiarową, śledzącą skażenia radioaktywne, żadnej zagranicznej niezależnej instytucji a więc umieszczonej poza Polską, nie podpadło. Kreatywna utylizacja odpadów promieniotwórczych na szkodę Polaków, zwłaszcza najmłodszych, dzieci. A najwięcej elektrowni jest gdzie? Na Śląsku. Zachodni wiatr niesie dym i ów pył promieniotwórczy na wschód, do Dąbrowy, do Olkusza, Trzebini, na Kraków…
Coś jeszcze przychodzi razem z dziwną mieszaniną drewna i niby-to-węgla, importowaną z Ukrainy, a puszczaną z wagonu na ruszt paleniska „jak leci” czyli bez sortowania. Inny rodzaj odpadów. Gruz dwiesto – towar numer dwieście. Między drewnem jadą na ruszt szczątki ludzkie. To prawda. Tylko — co mają wtedy, gdy to zobaczą, robotnicy zmianowi zrobić?
„A że pijacy piją, a że złośliwi niszczą? W Liskach też pili i niszczyli, a jednak dzieło Księdza powstało. Dopiero hitlerowcy i socjaliści zniszczyli Liski. Organizacja Księdza Wacława nie przeżyła hitleryzmu i socjalizmu i już jej faktycznie nie ma, nie ma banku liskowian, ani ubezpieczenia, ani straży, ani elektrowni, ani telefonii, ani żadnej innej zdobyczy cywilizacji nie ma w rękach społeczności.”
Tez sobie nad tym rozmyslalam. Mysle jednak, ze na te 20-30 lat, warto bylo. Chodzilo o godnosc ludzka, prace, poczucie odpowiedzialnosci, przynaleznosci do wspolnoty i zycia codziennego na lepszym poziomie. Oczywiscie wszystko to z Kosciolem i przy Kosciele. Jesli cos takiego jest w grze, to zawsze warto, chocby nie wiem jakie kataklizmy przepowiadano.
P.S. W Liskowie, nie w Liskach
„Kto nie czyta bez dostosowania wspomnień do współczesności, ten w ogóle nie czyta. Proszę więc myśleć przy czytaniu Blizińskiego i to myśleć bez udawania! Myśleć nad realizacją tu i teraz, nie udawać radości z lektury, lecz od razu robić plany organizacji przedsiębiorstw, wymienionych u Blizińskiego owszem — ale także i łącznościowych, ale i także energetycznych, nie w Fantazjolandii, ale tu i teraz, w parafii, we własnym, homogenicznym językowo środowisku. Klinika Języka pokazuje drogę.”
Jako czlowiek kompletnie pozbawiony talentow z dziedziny ekonomii i przedsiebiorczosci, moge zajac sie na razie edukacja i rozpowszechnianiem materialow:)
„życie w Kościele osobno, życie gospodarcze (… ) osobno”. A to wszystko dlatego, że życie gospodarcze zawsze wiąże się z polityką…. a wciąż na okrągło się mówi by kościół do polityki się nie wtrącał. Księża niektorzy się boją, co niektorzy na kazaniach wyjaśniają jedynie Słowa Ewangelii i czytań, nawet przykładow z życia obecnego nie podając. A nóż widelec podciągnie to ktoś pod politykę. Chociaż inni, ktorzy działają też się znajdą. Jeśli mają dar organizacyjny. Jesli mają wsparcie parafian. Tylko to wsparcie, nieraz badzo trudno znaleźć. Odwieczny brak czasu zaiteresowaniu się pomocą. Ksiądz- dobry organizator da radę, jeśli tego talentu nie zaprzepaści.
Komuna jednak straszne rzeczy nam w umyslach porobila. A od tego bierze sie niemoc.
Kiedy slysze o „nie mieszaniu sie w polityke” ( ja to rozszerzam zawsze na jakakolwiek dzialalnosc spoleczna) zawsze przychodzi mi automatycznie na mysl instrukcja jakiej ponoc udzielala Brystigierowa swoim funkcjonariuszom:
„(…) należy wytworzyć taki system nacisków i terroru, aby przedstawiciele inteligencji nie ważyli się być czynni politycznie.”
I to sie dosc dobrze udalo przeprowadzic. Czasami zlosci mnie jak bardzo tutaj te niemoc niektorzy dyskutanci eksponuja. Wszystko wiedza, wszystkie mechanizmy przejrzeli, ale na tym poprzestajemy.
Bóg zapłać! Jeśli gdzieś jestem posyłany, to wiem, że mogę liczyć na Pana Boga, a potem (odpowiednio daleko) na siebie – podobnie napisał Pan w jednym z komentarzy. Święty Franciszek w swojej Regule nakazuje braciom pracować własnymi rękami, a kiedy zabraknie na życie, to udać się „do stołu Pańskiego”. A w jednym z Napomnień przestrzega przed lenistwem.
Niestety, już paręnaście lat jestem na Łotwie, więc tego prawnego aspektu w Polsce nie znam.
Paris, ale to wymaga żmudnej i trudnej pracy od podstaw przy jasno formułowanych celach;- samo WON nie wystarcza
”Lasy są wycinane głównie do spalenia” Kategorycznie nie.Do elektrowni wysyłamy powiązane w pęczki gałęzie ze zrębów.Wcześniej z tych gałęzi ludność okoliczna wybiera,za symboliczną opłatą co grubsze kawałki na opał dla siebie.Cała reszta drewna jest ekspediowana do firm,tartaków etc.
Fachowy język…pozdrawiam.
Ciekawe że żaden obrońca przyrody nie przyszedł ,ot tak,spontanicznie, sadzić las…
Przepraszam off topic ale Różowa Pantera znowu wymiata.
i to jak!!!
Chciałem kiedyś zostać leśnikiem.
Dziś robiąc zakupy ogrodnicze odkryłam postać ojca Stefana Franczaka ogrodnika i hodowcy liliowców i powojników.
http://www.clematis.com.pl/pl/informacje-o-roslinach/wiecej-informacji/brat-stefan-franczak-pl/554-brat-stefan-franczak-i-jego-powojniki-pl
Niestety liliowce ojca Franczaka są trudno dostępne w sklepach internetowych.
http://www.liliowce.net.pl/galeria/category/5-odmiany-polskie
Nie wiem czy jest nakaz, ale widać na przykładzie ks. Rydzyka, jakie wycie się podnosi, gdy kapłan próbuje zająć się działalnością gospodarczą. To jest najgorsze przestępstwo w oczach lewactwa.
Nie wiem czy jest nakaz, ale widać na przykładzie ks. Rydzyka, jakie wycie się podnosi, gdy kapłan próbuje zająć się działalnością gospodarczą. To jest najgorsze przestępstwo w oczach lewactwa.
A ja fizykiem…
A więc słowa Brystigierowej wdrożone. /13.34/
Spalanie drewna… nawet importowanego w polskich elektrowniach na Slasku… to rzeczywiscie – dla mnie – pewne NOVUM. Do tej pory sadzilam, ze jest to wegiel… zwlaszcza polski – moze gorszej jakosci, ale jednak nasz polski wegiel… ewentualnie koks i mial, moze jeszcze jakies brykiety…
… no ale, ze to drewno… i jeszcze do tego „kreatywnie wzbogacane” odpadami promieniotworczymi – to naprawde – PIERWSZE SLYSZE !!!
I jeszcze te transporty „z opalem” z Ukrainy… z ta dziwna mieszanina drewna i niby-to-wegla… to naprawde niesamowite !!!
Nie do wiary…!!!
Qwerty, trzeba ich tych pasozytow i wyjatkowych SZKODNIKOW natychmiast odciac od pieniedzy… i gnojami sie nie przejmowac… gonic to dziadostwo i tyle… tak jak robia to we Francji!
Poseł Ksiądz Bliziński w Sejmie Ustawodawczym 1919 w obronie życia, mienia, honoru i pracy polskiego narodu.
Pewnie calych lasow nie wycina sie do spalenia, tylko byc moze do spalenia ida rozne resztki i odpady, o ktorych Pan wspomina… dobrze, ze okoliczna ludnosc moze sobie u Pana kupic troche takiego opalu… niemniej jednak wycinka lasow jest masowa.
Ze sie powtorze, ale juz ze 3 lata temu znajomej corka, ktora wrocila z 2-letniego kontraktu w Brazylii opowiadala, ze Amazonka jest juz prawie zdewastowana… moze jej zostalo ze 30%… moze ciutenke wiecej… tam w Brazylii dzieje sie katastrofa o ktorej u nas w Europie nic sie nie mowi… i o czym wielu z nas nie ma zielonego pojecia… tam sa juz obozy pracy z uprawami GMO… tylko GMO… i miliony ton chemii… nawozow i srodkow ochrony Roslin…
… drugi dramat dzieje sie w Rumunii, w Transylwanii… skala wycinki… i tym samym skala dewastacji srodowiska naturalnego po prostu poraza przecietnego czlowieka.
Jasne
A to bylby nawet, prosze Pana… dobry sposob „zaprosic” tych „obroncow” do sadzenia lasu… wczesniej – z odpowiednim wyprzedzeniem – wyslac im stosowne zaproszenia do prac ochronnych… jesli taki eko-terrorysta nie skorzysta z zaproszenia… no to „do widzenia” z nim w przyszlosci… te ich „praktyki” i zachowania… jakies chore wizje sa po prostu niedopuszczalne… i taka ich destrukcyjna dzialalnosc trzeba stanowczo ukrocic.
Juz ide czytac !!!
Wystarczy wejść na Baranią Górę od schroniska na Przysłopie, gdzie po drodze rosną 200-letnie jodły, a po minięciu szczytu zejdzie się w stronę Węgierskiej Górki to po lesie ami śladu.
Mój szef na początku lat 80-tych twierdził, że w górach drzewa szpilkowe cierpią z powodu zanieczyszczeń gazowych, co powoduje uszkodzenie mrozoodporności igieł i uszkodzenia pochodzenia fotochemicznego, a w konsekwencji pogorszenie kondycji drzew, co w końcu skończy się takim wypadaniem iglastych drzew jak w Karkonoszach. Niestety nie przebił się z tym do odpowiednich ludzi, a kiedy zaczęło się tak dziać w Beskidzie Śląski to było już za późno. Ściągali drwali z Rumunii i wycinali las, który z racji martwoty nie szumiał, a grzechotał. Niesamowity widok. To sytuacja sprzed 6 lat. Jak to wygląda teraz to nie wiem, bo nie byłem tam od tego czasu. Z innych miejsc wiadomo, że odbudowanie drzewostanu to nie łatwa sprawa, bo zniknięcie lasu zakłóca retencję wody, gleba łatwiej ulega erozji i bardzo trudno odtworzyć to co zniszczyliśmy.
Prosze o link, bo znowu trudno mi tam trafic.
Wypalanie żelazem polskiego „imperializmu”, to do dziś oczko w głowie naszych zachodnich przyjaciół.
Aha, jak ktoś ma jeszcze obawy przed nabyciem Wspomnień ks. Blizińskiego, to potwierdzam że trudno się oderwać od czytania.
http://rozowypanther.blogspot.com/
”wycinka lasow jest masowa” Nie w Polsce.Wycinamy 60% rocznego przyrostu masy,lasu przybywa.
„Współspalanie” to się nazywa… Ekologia proszę Pani
Dziekuje! 🙂 Juz teraz wpisujac w google – szybko jest wynik.. Jeszcze niedawno pokazywalo wszystkie rozowe pantery rozsiane po swiecie, a nasza trudno bylo znalezc.
Yves Rocher, globalna tak jak tylko globalna być można, przysyła klientom oferty, składające się z wielu karteczek, katalogów plus koperta. Co najmniej jedna przesyłka miesięcznie. Przy tym przechwalaja się, że chronią lasy. Żebym się nie pomyliła, ale chyba zobowiązują się do posadzenia imponującej liczby 5 mln drzew rocznie. Na całym świecie. 🙂 Warunkiem jest jednak zrzeczenie się przez klientke gratisu. Albo gratis, albo drzewko. Ja tam wolę gratis. A DYNAQ w zamian posadzi 10 drzew. W Polsce. 🙂
W norweskiej fachowej książce „Porąb i spal”, czytałem, że maksymalnie Norwegia rąbała też koło 60 – 70%, ale uznali, że to jednak ryzykowne, lepiej 30-40%.
Strasznie to wszystko jest zabawne. Trzy lata temu ci sami, co łzy rzęsiste dzisiaj leja nad utrata każdego drzewka, pisali tak (uwaga! portal lisi:)):
http://natemat.pl/95473,oszczedzasz-papier-wiewiorka-i-tak-straci-swoj-dom#
Wszystko co jest, pochodzi od Boga. Człowiek, rodzina, państwo. Ks. prof. Tadeusz Guz 15.03.2017 r.
https://youtu.be/Jnr1eOMaTsw 30 min
U góry strony blogu Coryllusa jest zakładka: Polecane strony, a tam na pierwszym miejscu „wisi” Pantera;-)))
No patrzajta, a ja ślepa byłam:)
Kompletnie im odbiło z tymi wiewiórkami. To takie urocze zwierzątko, że można ludzi łapać na hasło „Ratuj wiewiórki”. Ja to bym chociaż była trochę usprawiedliwiona, bo w przedszkolu, miałam znaczek wiewiórki. Na moim worku z kapciami była wiewiórka ruda barwą kłuta.
http://www.p3.edu.gorzow.pl/files/p3/fckeditor/wiewiórkaa_4.jpg
Zdziecinnieli lub zeswirowali. Ci ulegają propagandzie wiewiorkowej.
Ale ciekawa jestem, czy przeczytala Pani tamten artykul z 2014 roku z natemat,pl Pouczajace. Zdanie podsumowujace : „Jaki ma więc to sens? Tylko jeden. Ekolodzy uwielbiają nam robić wodę z mózgu.” to wrecz bluznierstwo. Dzisiaj juz by tak nie napisali:))) Wystarczy spojrzec na wysyp ich artykulow o strasznym Szyszce.
Dzisiaj by tak nie napisali, bo jest inna mądrość etapu. Ale ten artykuł to też był tylko przebłysk słonka. Pokazali że wiedzą, że z tym segregowaniem śmieci to tylko takie jaja, dla naiwnych idiotów. Że sami w to nie wierzą. To był pewnie jeden artykuł, albo jeden z niewielu, ogólnie propaganda jest taka, że żywe istotki, z wyłączeniem ludzi, trzeba chronić i „walczyć z klimatem”.
A! I na drukowaniu ktoś musi zarobić i na produkcji papieru też.
Tylko dziekowac Panu Bogu, ze u nas do takiej dewastacji nie doszlo… i licze mocno, ze nie dojdzie… ale ja widzialam w telewizorze reportaz jak IKEA i jeszcze jakas korpo transportowa z Austrii zdewastowaly lasy w rumunskich Karpatach. To byly „lotnicze” zdjecia z dronow… wrazenie… porazajace i piorunujace!
Cos potwornego… IKEI i tej firmie austryjackiej wytoczony juz jest proces sadowy… i juz zostalo powiedziane, ze obydwie te korpo… padna! Nie przetrzymaja kosztow procesu i odszkodowania.
Ratujmy wiewiórki są takie śliczne. Niech zarabiają w sex shopach. I opodatkować.
https://youtu.be/Ucl-iPJc5C4
Tak… calom gembom !
Ciekawe czy ktos/cos… rejestruje i sprawdza te „dymy” z elektrowni? Co to wlasciwie jest? Te normy i „derektyfy lunijne”… w temacie… tego trucia?
Bo jak pamietam… to jeszcze pare lat temu za spalenie we wlasnym piecu plastykowej butelki po oleju… gmina mojej mamy robila afere… takie ekologiczne buce tam w gminie byli, ze nawet tego „zabraniali”… ale moja mama i reszta sasiadow… wszyscy za koleja… do dzisiaj takie rozne male plastyki spalaja w swoich piecach.
YR to chyba na ksiezycu „hroni” te lasy… a juz Francja to MISTRZEM SWIATA jest w bezmyslnym uzywaniu papieru… i zwlaszcza teraz kiedy Hollande „na biegu” wprowadzil im… i neoliberalizm… i cyfryzacje… i automatyzm biurwokratyczny !
Teraz to sie dopiero zaczyna jazda z papierem we Francji… zdewastuja lasy gdzie tylko beda mogli… nawet na Javie, Borneo i Sumatrze sa juz lasy wyciete na produkcje roznych papierowych opakowan… M’Donalds… Pizza Hut… i reszta im podobnej szaranczy korporacyjnej dewastuje lasy w Azji.
No właśnie 🙂 Przecież zamiast marnować prąd i papier na bazgrolenie taniej propagandy mogliby pójść się powiesić na najbliższym drzewie… zanim je do cna wytną.
Tym sposobem wilk byłby syty (przyroda by się tak nie męczyła) i owca cała (daliby świadectwo że sami wierzą w to co piszą)
A ja tam na zadne wiewiorki juz sie nie nabieram… i to juz od dziecka…
… w 4 albo 5 klasie moglam byc jak bylam z siostra w sanatorium w Rabce, tak chyba ze 3 miesiace… prawie cala zime. Pamietam ten nasz pobyt do dzisiaj… przepiekne, osniezone gory i prawie codzienne wypady na sanki… mowie Ci Rozalio – to byla bajka dla mnie i siostry… sniegu bylo po pas… czysciutko, bielutko… cudnie !
Bardzo czesto tez po szkole… bo przy tym naszym sanatorium byla szkola… chodzilismy do parku miejskiego na spacery gdzie bylo pelno wiewiorek… tamte z Rabki, z parku byly piekne, duze, grube… takie wypasione… i mialy przepiekne puszyste, duze kity… szczegolnie pieknie wygladaly w sloncu – bo az lsnily… naprawde widok wyjatkowy.
I oczywiscie, te wiewiorki byly prawie oswojone, podchodzily i z naszych dzieciecych rak braly co tylko w nich bylo… orzechy, zoledzie, ciastka, sucha jarzebina… i zaraz zmykaly… i zdarzylo sie, ze jednego chlopaka wiewiorka „przyatakowala”… i nie pamietam juz czy ugryzla, czy podrapala… w kazdym razie reka zaczela go bolec i puchnac… skonczylo sie to dla niego pobytem w szpitalu, a u nas w szkole za 2 czy 3 dni po tym zdarzeniu pojawil sie lesnik-weterynarz z pogadanka zebysmy bardzo uwazali na te wiewiorki… ze bywaja agresywne, wredne… i potrafia ugryzc, podrapac… albo skoczyc na glowe… i ogolnie zebysmy na nie bardzo uwazali… no i najwazniejsze, ze wiewiorki nosza w sobie zarazki wscieklizny i w razie co, grozi to bolesnymi szczepieniami. Ta pogadanka zawsze mi sie przypomina jak spotykam na swojej drodze… wiewiorke… tak wiec dla mnie wiewiorka zawsze kojarzy sie… z Rabka… tym zadrapanym chlopakiem… z tym panem lesnikiem i jego pogadanka.
Ja też miałam wcześnie taką lekcję w parku w Łazienkach. Ostrzeżenie o zagrożeniu wscieklizna. Wystarczyło mi tylko opowiedzieć, obyło się bez przykładów naocznych. Wolę utrzymywać bezpieczny dystans ze zwierzętami. Podziwiać z daleka. Nigdy nie bałam się kotów, koni… z zachowaniem rozsądku, lubię też psy, ale ostrożnie… nie pcham się do głaskania każdego.
Na pewno są na świecie ludzie, którzy potrafią bardziej ode mnie uwielbiac zwierzątka.
Jak sie zwierzecia nie zna to lepiej trzymac sie na odleglosc… oduczylam sie tez glaskania cudzych pieskow… raz mnie dziabnal sasiadki pekinczyk… i „prawie” dziabnal ratlerek. Takie male „slodkie” psiurki sa naprawde wredne… a pekinczyk byl szczepiony… ale i tak reka goila mi sie chyba ze 2 tygodnie…
… a wiewiorka osobiscie mnie przyatakowala kilkanascie lat temu na cmentarzu brodnowskim… jak sie wybralam na grob do tesciow… no po prostu biegla za mna, taka mala nedza z wyliniala kita, bo to w sierpniu bylo… no i mowie do niej zeby nie biegla za mna i zeby sie odczepila bo nic dla niej nie mam… a ona do mnie doleciala i mnie pac lapa w szpilke…
… no jak sie nie wnerwilam… zatkalo mnie… krzycze do niej ty cholero jedna… dobrze, ze przechodzila jakas starsza pani i zlapala za witke z chodnika i w te ruda malpe… i przegonila ja na drzewo. Pani powiedziala, ze one tu czesto tak „atakuja” jak sie im cos nie da… na drugi raz juz zawsze cos dla nich bralam do torebki… bo one sa tam juz caly rok, o kazdej porze.
Terrorystka, rekieterka. 🙂 Bez okupu nie puszczają… słodkie wiewiórki.
A małych piesków to nie lubię, po zwykle są cięte i głośne. Oczywiście nie każdy, ale przeważnie im mniejszy, tym bardziej szczeka. Kiedyś narobiłam sobie obciachu, kiedy uciekalam przed ratlerkiem. Miały dzieciaki z sąsiedztwa ubaw, ale wiadomo, że jak się człowiek boi, to pies jest bardziej agresywny. Dopiero jak miałam swojego pieska, to udało mi się pokonać lęk przed psami.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.