lut 122025
 

Spróbujcie przejrzeć kiedyś, to co się kiedyś nazywało półkami księgarskimi, a co od dawna nie istnieje. Mam na myśli ofertę topowych internetowych sklepów sprzedających książki. Te bowiem istnieją i istnieć będą, albowiem słowo wydrukowane ma znacznie większą wagę, niż to napisane w Internecie, nawet jeśli poparte jest autorytetem jakiegoś profesora. Gadać bowiem może każdy, wydać książkę, czyli zainwestować w nią i zorganizować sprzedaż, mogą tylko nieliczni. Stąd książka, rozumiana jako charyzmat istnieć będzie jeszcze długo, może się trochę zmieni, ale istnieć będzie na pewno. Wracajmy do „półek księgarskich” uginają się one pod ciężarem tak zwanych historii alternatywnych. To jest coś naprawdę niezwykłego. Normalna historia nie jest w żaden sposób opisana i istnieją całe organizacje, które pilnują, by nigdy nie była opisana, a autorzy, najczęściej młodzi zabierają się za scenariusze alternatywne. Wobec czego alternatywne? Wobec tej fikcji, która już jest w obiegu, a którą mnożą wariaci czynni w sieci, albo zwolennicy starożytnych kosmitów. Wczoraj natknąłem się na wpis jakiegoś zbulwersowanego miłośnika historii, który znalazł w książce Georgesa Duby, autora nudnej jak flaki pracy „Czasy katedr”, zdanie sugerujące, że św. Dominik brał udział w krucjacie Montforta i tam zajmował się osobiście mordowaniem katarów. Cytuję z pamięci to zdanie – lepiej nie wiedzieć co Dominik robił w czasie krucjaty. No i w odniesieniu do tej jakże podstępnej formuły, autor komentarza czy też wpisu, domaga się wyjaśnienia czy Dominik Guzman był mordercą czy nie. Przypominam – mówimy o początku XIII wieku. Mamy wiek XXI, lata dwudzieste. I oto ktoś bardzo przejęty martwi się, że święty Kościoła mógł skalać sobie ręce krwią niewinnych. Bo mu ktoś wcześniej powiedział, że to byli niewinni, a on w to uwierzył i szuka teraz potwierdzenia dla swojej wiary. A gdzie ma szukać, jeśli nie w książkach sławnych badaczy, pochodzących w dodatku z kraju, w którym realizowana była misja św. Dominika? Książka „Czasy katedr” ukazała się po raz pierwszy w Polsce w latach osiemdziesiątych. Jak na tamte okoliczności miała bardzo zachęcający wygląd. Na okładce był romański kapitel kolumny dzielącej nawy kościoła. W środku zaś treść wydrukowana na nędznym papierze. Kupiłem to sobie będąc w szkole średniej. I nigdy nie przeczytałem. Myślę, że słusznie postąpiłem, zważywszy na niepokoje dręczące dzisiaj użytkowników Internetu, którego Georeges Duby nie potrafił sobie pewnie nawet wyobrazić.

Dlaczego w ogóle powstają historie alternatywne? Wczoraj doznałem olśnienia. Powstają one, albowiem jest powszechne przyzwolenie na taką produkcję, a ludzie – wchodząc w pewien wiek – przestają rozumieć cokolwiek i domagają się tylko stymulowania swoich szaleństw. Te zaś hodowali przez lata, w zaciszu swoich małych mieszkanek i domków. Jak doszło do wspomnianego olśnienia? Oto na stronie coryllus.pl jakiś komentator, który wcześniej nie wpisywał tam niczego, wiem to bo musiałem zatwierdzić komentarz, umieścił takie oto słowa.

A tak właściwie to o co chodzi w tym powyższym artykule ? Na pocieszenie pozostaje zapowiedź wprowadzenia podatku katastralnego (od wartości nieruchomości) i to się dzieje tutaj, a nie w dawnych wiekach (jakby przeszłość miała jakiekolwiek znaczenie – nie ważne co było, ważne co ludzie myślą, że było). A co będzie, to wystarczy wejść na kanał YouTube Kancelarii Premiera i obejrzeć film pt. „NA ŻYWO | „Polska. Rok przełomu” – wydarzenie z udziałem premiera Donalda Tuska”. (opublikowany jakieś 5,5 godziny temu). Dobrze, że nie mam włosów, bo pewnie bym osiwiał… (a jak ktoś jest młody i nie posiada PRL-owskiej zdolności do czytania między wierszami, to niech pójdzie do kogoś starszego, żeby mu wytłumaczył).

Przecież oni są jak bolszewicy i naziści. Mówią Wam wprost, co zrobią a Wy się tutaj jakiegoś drugiego dna doszukujecie.

Pan ten, jak widzimy domaga się przede wszystkim tego, by uwaga skupiona była na nim. Potem zaś pisze zdanie – – nie ważne co było, ważne co ludzie myślą, że było.

Dla mnie – przyznam – jest to spory szok. Człowiek martwiący się tym, czy go nie zabiją katastrem, uważa, że ważne jest to co ludzie myślą, że było. I do głowy mu nie wpadnie, że po wprowadzeniu katastru, media będą pisać wyłącznie o tym, jak zbawienny wpływ wywiera on na gospodarkę. Ważne jest przecież to, co ludzie myślą, że było. Ja pamiętam takich geniuszy, którzy twierdzili, że wczoraj to już historia. Przejmować się zaś należy tylko dniem dzisiejszym.

Spróbujmy się zastanowić nad tym co ludzie myślą o przeszłości. W duchu takim, jaki unosi się nad komentarzem tego nieszczęśnika. Co ludzie myślą, że było? Myślą, że Kaczyński zamordował brata samolotem i gnębił niewinnych urzędników i funkcjonariuszy próbując zwalić na nich winę.

Ludzie myślą, że PiS okradł Polskę, a Obajtek zawyżył celowo ceny paliwa na stacjach Orlen. Myślą też, że socjalizm był najlepszym ustrojem, bo siedząc przed telewizorem ludzie mogli słuchać samych dobrych wiadomości i nikt ich nie straszył podatkami. A jak się zdarzyły nieprzewidziane przerwy w pracy dużych zakładów, to zawsze jakiś miły ekspert wyjaśnił, że to przez sabotaż wrogów.

Ci sami ludzie wierzą, że Wałęsa obalił komunizm. I uważają go za szczerego demokratę. Wierzą też w znacznie gorsze rzeczy, którymi autor tego komentarza się przejmuje, ale z niewiadomych przyczyn ich nie wymienia. Czepia się tylko tych wydarzeń, które ja opisałem w tekście zatytułowanym „Czy istnieje nadrzeczywistość”. Dlaczego? Bo przeszkadzają one jego biednemu rozumkowi, przeszkadza też sam fakt, że ktoś do nich powraca. Nie tak się bowiem umawialiśmy towarzysze. Oj nie tak… Pamiętam sytuacje z podwórka, kiedy ktoś chciał do zabawy wprowadzić jakieś nowe, ciekawe formaty. Zawsze wiązało się to z grupowym ostracyzmem, albowiem naruszało najświętsze, podwórkowe hierarchie. I ci, co dotychczas byli wodzirejami, musieli się liczyć z detronizacją. Bo dzieci łatwo przekonują się do nowości i chętnie bawią się ciekawszymi zabawkami.

Nasz komentator zaś, jak przypuszczam, nie jest zwykłym, łysym dziadem, wsłuchującym się w głosy płynące z Internetu, ale człowiekiem, który bywa aktywny na forach po to właśnie, byśmy czasem nie zajęli się czymś, co z jego punktu widzenia zaburza dotychczasową zabawę.

Mamy więc z jednej strony oceanu wyspę, na której rządzą fobie dotyczące świętych sprzed tysiąca niemal lat, którzy mogli – o zgrozo – skalać ręce krwią niewinnych. Z drugiej zaś strony wody zaś teren, gdzie lud żyje w amnezji, a partia, codziennie proponuje wszystkim to samo, jakże atrakcyjne, rozdanie w pokerka. Żeby się, wiecie, nie nudzić.

Co jest na oceanie, który tak malowniczo tu opisałem? Tony śmiecia. Historie o puszczających się z kim popadnie księżniczkach, o księżach mordujących spłodzone z nimi dzieci. O Piłsudskim, co dożył końca lat trzydziestych i pokonał Hitlera. O fikcyjnych sukcesach i zdradach. O dynamicznym rozwoju Polski, która rządzi światem i paktuje z Chinami. Itp., itd…

Po co to wszystko powstaje? Żeby ukryć prawdę i żeby ułatwić kolportaż rewelacji dotyczących dnia dzisiejszego. Tych wiecie o Wałęsie, dobrym Owsiaku, demokracji i złym smoku katastrze, który pożera siedzących przed monitorem dziadków. Ale to nie wszystko są inne jeszcze powody produkcji tego szajsu – chodzi też bowiem o to, by utrzymać ludzi w bezradności i doprowadzić ich w końcu do klęski osobistej. Co to znaczy? No do takiej sytuacji, że nic po nich nie zostanie. Bo przeszłości przecież nie ma, a wczoraj to już historia.

No to ja mogę Was zapewnić, że książki na pewno zostaną. Nawet jeśli obłąkany pomysł digitalizowania wszystkiego zatriumfuje i uczyni je bytami wirtualnymi. Nikt nigdy nie zdoła zniszczyć wszystkich egzemplarzy, bo zawsze znajdzie się jakiś człowiek, który będzie ich bronił. Najpewniej w złej intencji, po to, by przekonać wszystkich, że jest wybrańcem, który rozumie co tam jest w środku napisane. Nie ma to jednak znaczenia, bo z zupełności wystarczy, by zachować pamięć.

No właśnie. A my mamy same fajne książki. Wczoraj, na przykład, wznowiłem to:

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/pamietniki-wloscianina-jan-slomka/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/edward-woynillowicz-wspomnienia-1847-1928-czesc-pierwsza/

No i mamy nowość „Żywot św. Dominika”

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zywot-sw-dominika/

Bardzo też proszę wszystkich o pomoc i wsparcie naszej zrzutki. Finiszujemy, ale jeszcze trochę brakuje.

https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

 

 

 

  Jedna odpowiedź do “Przerażająca ilość historii alternatywnych”

  1. Dzień dobry. Niewątpliwie tak jest, odkąd wyliczono, że stada łysych dziadów siedzących przed monitorami są tańsze niż brygady cenzorów z Mysiej. Efekt – porównywalny a mniej wydatków i zachodu. I jeszcze monitory sami sobie kupią. W czasach, gdy słuchano „Wolnej Europy” istniały specjalne nadajniki – zagłuszacze – które nadawały wycie na tej samej fali – żeby nie było nic słychać. Dzisiaj są historie alternatywne. Tak samo jak złotouści internetowi kandydaci na prezydenta. Wiadomo, że celem ich działań jest zwycięstwo lewactwa. I stamtąd muszą im nogi wyrastać, nie ma innej możliwości. A książki oczywiście zostaną. Inna będzie ich funkcja, ale będą – służyły do nobilitacji a może nawet i tezauryzacji – jeśli wykonane starannie i z cennych materiałów. I będzie to – znowu jak w średniowieczu – możliwość przemycania różnych nieprawomyślnych idei, z różną intencją oczywiście – ale zawsze to coś…

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.