Byli tu wczoraj nasi znajomi i gadaliśmy o tym, o czym się zwykle u nas gada, czyli o sposobach na promocje swojej twórczości. Wszyscy bowiem coś tam robimy rękami i usiłujemy z tym wyjść do ludzi. Temat nasunął się sam, bo mamy nasz konkurs komiksowy, o czym chciałem przypomnieć i różne dyskusje wokół niego. I nie tylko dyskusje. Wczoraj okazało się, że ktoś zapłacił pieniędzmi firmie Krajowy Rejestr Dłużników, żeby sprawdzić czy nie mamy jakichś zobowiązań. To jest niesamowite moim zdaniem. Ciekawe czy ten ktoś potrafi chociaż rysować, czy jedynie wyobrażał sobie jakby to było fajnie wygrać konkurs i przyjść po te pieniądze, a wtedy by się okazało, że ja jednak jestem niewypłacalnym oszustem. No i nasz bohater wyciągnąłby w tym momencie z rękawa szpadę i z okrzykiem „gińcie psy” rzucił się na jurorów. No, ale może chodziło o coś innego, nie o konkurs na komiks.
W związku z tym konkursem na jednym z forów komiksowych doszło do wymiany poglądów na temat nagród i samej realizacji. Ponoć konkurs jest trudny, bo rysownicy nie radzą sobie z tekstem. Muszą wszystko mieć rozpisane na sceny i trzeba nad nimi stać i ich pilnować. Ja w to szczerze mówiąc nie wierzę i myślę, że to jest projekcja scenarzystów, którzy nie potrafią rysować, a chcieliby jakoś w tym świecie komiksowym istnieć. Jeśli rysownik nie radzi sobie z ikonografią, to bardzo przepraszam, ale z czym sobie radzi? Rozumiem, że tekst o bitwie pod Żyrzynem jest trudny dla rysownika, bo chodzi tam również o detal historyczny. Nie można narysować jakichś tam żołnierzy, którzy do siebie strzelają, muszą być to postaci z epoki i to wymaga od artysty pewnych studiów. No, ale też z myślą o tym, by nie było za łatwo ogłaszałem ten konkurs. Uważam bowiem, że trzeba wreszcie skończyć z rysowaniem albumów według scenariusza „Przygody gołej baby w kosmosie”. Ponieważ mam argumenty by swoją wizję narzucić, czekam i milczę, nie biorę udziału w dyskusjach, które kończą się – jak ta cytowana – pytaniem, czy aby nie chcę okraść autorów z prac konkursowych, bo domagam się przeniesienia na mnie praw autorskich. Cóż ja mogę rzec? Wszyscy ogłaszający konkursy domagają się takiego przeniesienia, a nagrody obiecują dużo mniejsze. Niech więc osoba rozsiewająca ten ferment lepiej przestanie, bo może się okazać, że w przeciwieństwie do mnie ona jest na liście w Krajowym Rejestrze Dłużników i co wtedy?
Jakież są te moje argumenty? To rzecz jasna dystrybucja, której nie zapewnia właściwie nikt. Albumy sprzedają się marnie, wynik 300 sprzedanych egzemplarzy to osiągnięcie. Rynek jest zajęty przez produkcję półpornograficzną albo związaną z gender i promocją nowych postaw obyczajowych. Poczciwa goła baba w kosmosie troszkę się zestarzała, ale nadal stanowi główny motyw w twórczości młodych rysowników i mam wrażenie, że nie mogą się oni od niej oderwać ze strachu. Co będzie, panie kochany, co będzie jak przestaniemy rysować naszą gołą babę? Co koledzy o nas pomyślą?
Właśnie, koledzy. Tyrania środowisk to jeden z klasycznych objawów grupowej niedojrzałości emocjonalnej. Dotyczy ona tak asystentów na wydziałach humanistycznych polskich uniwersytetów, jak i rysowników, wśród których za szczyt szczęścia i sukces uchodzi załapanie się na prowadzącego jakieś zajęcia z rysunku w wojewódzkim domu kultury. Tam można wreszcie rozwinąć skrzydła, tam można dopiero pokazać co się potrafi i nakłaść dzieciom do głowy tego wszystkiego, czego człowiek nauczył się przez lata, czyli mówiąc wprost powiedzieć im jak dobrze narysować gołą babę w kosmosie. O niczym innym polscy rysownicy nie marzą, no chyba, że kogoś przeoczyłem. Może pana Gawronkiewicza, który jest autorem albumu 'Esencja” i „Achtung Zelig”. Są to dzieła wybitne i mocne, ale to drugie ma pewien charakterystyczny rys, który wiele nam mówi o rynku komiksów w Polsce i na świecie. Otóż jest to metaforyczna i bardzo rozbudowana historia holocaustu, w której dobrymi duchami, co to ratują Żydów z opresji są partyzanci Armii Ludowej. Ten komiks jest po prostu fantastyczny, jest tak świetnie narysowany, że nie ma w Polsce lepszej pracy. Ona dopiero będzie, ta lepsza praca, jak Tomek skończy rysować album o Mohaczu. To już naprawdę niedługo, aby do lata. Wtedy „Achtung Zelig” zejdzie z top listy.
No, ale wracajmy do naszej dyskusji. Nie ma sensu reformować lokalnego rynku, który jest zepsuty i trzyma się na fałszywych hierarchiach. Konkurs na komiks ogłosiłem po to, by powiedzieć „sprawdzam”. Sprawdzam, czy poza tymi co tworzą wciąż od nowa i konserwują towotem gołą babę, są w Polsce jeszcze jacyś inni rysownicy. Jestem przekonany, że są. To się okaże już niebawem, okaże się także na ile odważni są ci z rysowników, którzy tkwią w rozbudowanych dziś hierarchiach opartych o budżety domów kultury i innych instytucji państwowych, oszukując się, że robią tam kariery.
Oczywiste jest, że po ogłoszeniu wyników konkursu chciałbym podpisać ze zwycięzcami umowy na narysowanie całego albumu według mojego scenariusza. Przeznaczymy na to cały rok, od czerwca 2014 do maja przyszłego roku. Album zaś, o ile powstanie, będzie przeze mnie dystrybuowany, autor zaś rysunków będzie miał udział w zyskach. Nie chodzi mi bowiem o to, by pozbawić rysowników praw do ich pracy, tylko by mogli oni te prawa zachować. Nie oblepię się przecież tymi komiksami i nie będę chodził tak po mieście, konkurs jest po to, by powstały albumy według „Baśni jak niedźwiedź”, który mógłbym sprzedawać przez jakiś czas. Po jego upływie autor rysunków jest ich właścicielem i może sobie z nimi robić co chce.
Podkreślam jednak po raz kolejny, że interesuje mnie bardzo wysoka jakość, nie chodzi mi bowiem o sukces polegający na tym, że będę się użerał z hurtowniami przy Kolejowej w Warszawie, które płacą z półrocznym opóźnieniem. Chodzi o to, by komiksy te, o ile będą wysokiej jakości ukazały się od razu w języku angielskim. A jeśli będzie na to budżet, którego na razie nie ma, to także w hiszpańskim. Uważam, że nie ma sensu przepychać się na lokalnym rynku, gdzie najpoważniejszymi graczami są instytucje państwowe dysponujące budżetami z pieniędzy publicznych, które nawet nie potrafią sprzedać swoich produktów. Nie to jest bowiem ich celem, ale całkowicie źle rozumiana promocja treści patriotycznych.
Wracając do jakości: nie ma sprzedaży bez jakości. Po prostu. Kiedy byłem ostatnio w hurtowni na Kolejowej zauważyłem tam spory stos komiksów, tak jak już napisałem, większość do produkcje zagraniczne plus Gawronkiewicz i jego Zelig. Z produkcji określanej mianem patriotycznej był tam tylko jeden album dotyczący poznańskiego czerwca. To jest bardzo słaby album. To są po prostu szkice, które ktoś zebrał razem i dał do nich jakieś podpisy. Nie o to chodzi. Nie chodzi o to, by jakością w albumie był realistyczny wizerunek pierwszego sekretarza Gierka. A do tego sprowadza się idea tego albumu. Nie jest łatwo jak widzicie i liczę się z tym, że do konkursu nie zgłosi się nikt. No, ale może nie będzie tak źle. Może ktoś się jednak skusi, w końcu kiedy gazownia ogłasza jakiś konkurs to daje jedną nagrodę w wysokości 6 tysięcy. Tu zaś mamy trzy pierwsze, trzy drugie i trzy trzecie nagrody. Jak się komuś nie chce schylić, bo nie warto, niech dalej rysuje gołą babę w kosmosie. Powodzenia.
Ponieważ intensywnie zbieramy pieniądze na nagrody, które są dość poważne, umieściłem w sklepie kilka nowych tytułów, są to albumy z archiwalnymi zdjęciami, dość szczególne o tematyce raczej mało spopularyzowanej. Opisy znajdziecie przy zdjęciach okładek. Zysk z ich sprzedaży przeznaczamy w całości na nagrody konkursowe.
Na stronie www.coryllus.pl mamy nowe obrazy Agnieszki Słodkowskiej, ze słynnej już serii „japończyków” mamy też cztery portrety bohaterów naszego komiksu o bitwie pod Mohaczem. Można tam także kupić poradnik „100 smakołyków dla alergików” autorstwa Patrycji Wnorowskiej, żony naszego kolegi Juliusza. No i oczywiście inne książki i kwartalniki. Jeśli zaś ktoś nie lubi kupować przez internet może wybrać się do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, albo do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 33, lub do księgarni „Latarnik” w Częstochowie przy Łódzkiej 8. Nasze książki można także kupić w księgarni „Przy Agorze” mieszczącej się przy ulicy o tej samej nazwie pod numerem 11a. No i jeszcze jedna księgarnia ma nasze książki. Księgarnia Radia Wnet, która mieści się na parterze budynku, przy ulicy Koszykowej 8.
I tak masz lepiej niż autorzy podręczników szkolnych którym państwo Tuska promuje monopol „darmowego” podręcznika 😉
Panie Coryllusie, bardzo chetnie dolaczymy sie do budowania nagrody konkursowej. Chcemy jednak zrobic zakup zlozony, aby oplaty przesylki za kilka pozycji byly niskie. Lepiej kupowac pozycje z panskiej ksiegatrni, niz zasilac pochopnie Poczte Polska oplatami za przesylki do Kanady. Czekamy na kolejny numer kwartalnika: Nawigator. Kiedy przewiduje Pan, ze bedzie gotowy do kupna? Z duzym szacunkiem dla panskiej pracy klaniamy sie z Toronto.
Kwartalnik będzie w drugiej połowie marca. Nie wiem tylko jak można przesłać książki do Kanady, żeby było tanio, poczta jest w sumie najtańsza.
Tanio oczywiscie nie bedzie, ale kilka egzemplarzy efektywnie obniza koszty przesylki pojedynczej ksiazki. Ja nie narzekam. I jeszcze raz dziekuje.
W internecie są takie gotowce , które można sobie wydrukować i pokolorować wg życzenia . To są takie dziewczyny z rozwianym włosem , ubrane moze skąpo , ale jednak …
I młodzi chłopcy o artystycznych tęsknotach zamiast sami coś wypracować korzystają z gotowca .
Potem juz się im żadne talenty nie rozwiną .
Gawronkiewicz ma pazur ale sprzedał duszę Gazowni .Wydaje teraz jakieś swoje prace zbiorcze które świadczą o zmarnowanym talencie.To jest tak jakby mu Żakowski pisał scenariusze.A dowcipy Ogórek.Wiadomo co wyjdzie.Za to IPN robi serię komiksów które rysuje tandem Wyrzykowski i Zajączkowski .Są coraz lepsze.
Jak z dystrybucją, że tak zażartuję…?
Wyżej padły pewne uwagi dotyczące Poczty Polskiej. Jestem akurat na etapie nawrócenia na państwową Pocztę Polską. Uważam, że powinna należeć do grupy instytucji najwyższego zaufania, taki podstawowy kościec naszego państwa. Poczta Polska nie jest dobrze zarządzana, ale pamiętajmy, że w tej i innych tego typu instytucjach wciąż pracują ludzie tamtej epoki. Dla nich zbiorowa egzekucja pocztowców gdzieś pod Gdańskiem czy w lesie na kresach to miła melodia, a bieżące rozkręcanie mechanizmów naszej państwowości to chleb powszedni. Nie mówiąc o ludziach tej epoki, chociaż właściwie to jedna grupa.
Pocztę Powoli rozwalają, jakieś plany giełdowe itd.. ktoś rzucił myśl, że również dlatego, że organizacja pocztowa może w kryzysie finansowym stworzyć bazę dla stworzenia „nowego pieniądza”. Czyli konkurencja do banków kontrolujących Polskę.
Może to jest bez większego znaczenia, ale zachęcam wszystkich do kupowania i żądania na pocztach ŁADNYCH ZNACZKÓW. A zdarzają się fajne serie. Była np. z Tytusem, z Guciem i Cezarem itd..
Nie jestem filatelistą, ale lubię nakleić ładny znaczek. Niestety wróciły paskudne znaczki typu A, B itd…
W ogóle uważam, że urząd pocztowy, zwłaszcza w małych miejscowościach, o wielorakich zadaniach, jak posterunek policji czy stacja kolejowa, powinny być symbolem obecności organizacji państwa.
Kiedyś uważałem inaczej, zwłaszcza kolej mnie wkurzała, ale ona przecież jest demontowana na takiej samej zasadzie.
Jaka to jest zasada? Dwa lata temu na stacji na Podhalu, w pobliżu jednego z największych kurortów w Poslce, wybudowanej za Gierka, z ładnych granitów, zakurzonej i ogólnie zasyfionej, nieoświetlonej, jej kierownik spełniał jednocześnie funkcje zawiadowcy, kasjera, zwrotniczego i sprzątacza i po ca 25 latach pracy zarabiał ca 1500 zł.. Bardzo kulturalny, miły i cierpliwy człowiek. I to jest prawdziwa twarz „sukcesu” Polski… Rozgadałem się…
Dystrybucja IPN jest słaba .Komiksy raczej są dostępne tylko w sklepach nastawionych na komiks.Czyli ktoś kto na nie nie poluje raczej nawet się o nich nie dowie.
Były znaczki z Tytusem ???
Były. Wszyscy trzej byli w tej serii.
Wrzucisz w google hasło tytus znaczek i masz.
Było masę pięknych znaczków i całych serii . Jako dziecko miałam to jakoś przez Tatę zaprenumerowane , i dostawałam komplety . Niestety już dorosła w jakiejś sytuacji trudnej sprzedałam te piękne serie . Zostały mi tylko pojedyncze stemplowane znaczki , wyblakłe bo przez długi czas źle przechowywane . Ale i tak widać urodę wielu 🙂
Co z tą jakością w związku z tym?
jakość nie ma przełożenia na ilość .To mi wygląda tak: że jest kilku pasjonatów którzy coś próbują zrobic .I dobrze .Ale nie idą za ciosem i nie dodrukowują jak towar zejdzie .Tak jakby im nie zależało na zysku.Albo jest blokada systemu kolportażu .Wiadomo wydaje IPN ,więc mogą to sieci po cichu bojkotować .Nie widziałem tych komiksów np ani w EMPIKU ani w innych księgarniach gdzie są kąciki komiksowe.A jeśli chodzi o jakość to kreska jest podobna do kreski p.Tomka
czyl b dobra.Komiks to nie tylko kreska .To dobry scenariusz i kreska .Jak film tylko zatrzymany w kadrze.Dlatego Gawronkiewiczowi nic się nie udaje.Widzi Pan ,podobał się Panu Zelig.Od strony kreski tak .Ale scenariusz to chała i tyle .Proszę go zwyczajnie przeczytać .Ten komiks był wydany bodajże 10 albo 12 lat temu i Pan go dzisiaj widzi w hurtowni .On tam leży od 10 lat . Wszyscy się pewnie boją go zmielić bo Wyborcza może dostać szału i rzucą się temu hurtownikowi do gardła .Będzie leżał w osobnym kąciku jeszcze ze 20 lat aż go myszy zjedzą jak tego biednego Popiela.
Dzięki.Wrzuciłem ,zobaczyłem i muszę go mieć .Chociaż mogli wybrać ładniejszy rysunek.Np z VIII księgi .
Rozkład stopniowy osnowy naszego państwa.
Teraz zabierają się na całego za Pocztę Polską. Kiedyś listonosz to był ktoś, książeczka PKO to pewność i możliwość wybrania pieniędzy w jakiejś dziurze. Telefonię właściwie już odebrano, a pozostałych posiadaczy telefonów stacjonarnych zmuszają do wypowiadania umowy uporczywymi reklamami lub propozycjami uczestnictwa w badaniach bezpłatnych lub spotkaniach promujących niezbyt potrzebne produkty. Pamiętam jak poseł mniejszości niemieckiej Kroll d. Król skarżył się w prasie, że na skutek przetargu nowoczesną centralę w Opolu będzie instalował SAMSUNG, a według niego powinien robić to Siemens.
Od kilku lat rozkłada się PKP, co niektórych zniecierpliwionych tam panującym bałaganem popycha do artykułowania złotych myśli w rodzaju: „a niech to rozpirzą i kupi to Niemiec, a wtedy wszystko będzie chodzić jak w zegarku. Jeden z drugim zapomina, że przed wojna można było regulować zegarki według pociągów i nie dokonał tego żaden Niemiec a polski kolejarz.
Wyznaczone dziedziny gospodarki i pewne służby powinny być polskie i tylko polskie, bo w przypadku jakiegokolwiek konfliktu będziemy bezbronni.
A tak na koniec to symbolem powszechnego miru był mundur, czy to wojskowy. kolejarski, pocztowy czy górniczy. Były jeszcze mundurki. 😉
To prawda ze przed wojna koleje polskie byly super ale tych Polakow ktorzy je stworzyli juz dawno nie ma. Teraz sa ludzie wychowani w komunizmie, obsiedli te rozpadajace sie koleje w 200 czy 300 spolkach I zeruja jak na padlinie, nie dbajac o sprzet, tory czy obsluge.
Tak mi się wydaje , że nie ma . Piszę bardzo powoli historię rodziny . Patrzę na kolejne osoby ,,przedwojenne ,, . Nawet trudno pisać , choc powoli zbiera się materiał . Brak słów do zrozumiałego przedstawienia jacy byli ci ludzie . Czytałam kilka fragmentów moim młodym członkom rodziny . Owszem klimat łapią . Ale potem ida w ten aktualnie funkcjonujący świat …. i wsiąkają w niego .
Z okazji dzisiejszego święta Żołnierzy Niezłomnych tak sobie myślę , że tamci dawni Polacy , byli niezłomni , nie tylko żołnierze ….
Nie widzę jak im wytłumaczyć to coś , co przepadło w czasach komunizmu .
Żal .
Dobrze ze Pani to pisze.Może kiedyś młodzi to zrozumieją.Mój znajomy był raz w Irlandii.W pubie zobaczył zdjęcia obdartych bosych dzieci.Zapytał właściciela pubu ,stojącego za barem,o te zdjęcia i tamtem mu odpowiedział że to jego ojciec i on sam sprzed kilkudziesięciu lat.Byli biedni .Bardzo biedni i teraz jak doszli do czegoś ,powiesili sobie te zdjęcia żeby im przypominały z czego wyszli .Są dumni że osiągnęli to co mają .Tak sobie myślę że my nawet takich zdjęć nie mamy.Zostały nam wspomnienia.Trzeba je ocalić .Za wszelką cenę.
Dlatego nasi okupanci, działający metodycznie i perspektywicznie, mordowali między innymi wszystkie służby mundurowe, wiedzieli w co uderzać. I można powiedzieć, że odnieśli sukces.
Znaczki. Do tej pory pamiętam zachwyt nad ta seria. Szczególnie podobała mi się zagłówka z rozwiniętym spinakerem za 40 gr.
http://www.interfil.com.pl/index.php?action=detail&produkt=20270
Wystarczy odwiedzić w Warszawie Pocztę Główną śmierdzi stęchlizną i brudno – no przygotowują do zaorania.
Koresponendcja zostawiana przez „nowego listonosza” polega np w podwarszawskiej miejscowości na tym, że do sklepu monopolowego wstawiany jest worek z datą, kiedy się przychodzi po odbiór zawiadomeinia Pan sprzedwaca gmera w worku aż znajdzie nie bierze pokwitowania że wydał przesyłkę i resztę wyjętych listów i zawiadomień wrzuca chaotycznie z powrotem do worka . Żadnej ewidencji przesyłek.
Pozostawiam Waszej wyobraźni sytuację skutków np „utraty terminu” do działania w obronie swoich praw, czy terminu ” na odwołanie”, albo złożenie „skargi”, albo „dopuszczenie do uczestnictwa przy podziale mieszkania czy działki po zmarłej babci ” czy złożenie zastrzeżenia na waszym mieniu przez nieznanego Wam wierzyciela, i utraty w ten sposób prawa do tego co się należy.
A jeśli za taki wyeliminowaniem z winy „nowego listonosza” idzie komornik to gdzie mieszkać do czasu odkręcenia sprawy, gdzie szukać tej działki po 3 latach procesu? Spróbujcie takie sprawy w sądzie odkręcać to jest dopiero martyrologia. Krzywda społeczna z rozwalania Urzędu zaufania publicznego jakim jest Poczta Polska jest dużo większa, wystarczy pogadać z pracownikami sądownictwa.
Dziękuję za zwrócenie uwagi na taki aspekt skutków nieprawidłowego działania poczty.
Sprawa miała miejsce jeszcze w czasie prawidłowego funkcjonowania procesu powiadamiania stron przez sąd (czyli via Poczta polska) . W jednym z „Ekspresów reporterów” prezentowano reportaż (okolice Lublina) , w którym komorniczka przez „pomyłkę” zajęła działkę nie związaną z majątkiem upadłej, firmy, właściciel działki kiedy się dowiedział wytoczył proces wobec p komornik. Ileś to trwało to całe postępowanie,…… w efekcie zasądzono na jego rzecz odszkodowanie w wysokości 5o tys zł, obciążono go kosztami postępowania w wys 35 tys zł, więc człowiekowi obrabowanemu z działki o wartości 180 tys zł zostało 15 tys zł. w majestacie prawa.
A jeśli nałożymy na tego rodzaju pomyłki komornicze – chaos w zakresie zawiadomień sądowych …..
……… to ………..
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.