Zacząłem się wczoraj zastanawiać od jakiego momentu rewolucja ma całkowite gwarancje sukcesu. Co do tego bowiem, że takowe posiada nikt nie ma chyba wątpliwości. Toczy się wojna czyli targi i w pewnym momencie ktoś woła – deal! Tamci mają wygrać, my to gwarantujemy. I rzeczywiście właściwi ludzie wygrywają. Ktoś może zgłosić protest i powiedzieć, że nie każda rewolucja ma gwarancję. Ja się z tym nie zgodzę, ale wprowadzę takie oto rozróżnienie – rewolucja bez gwarancji sukcesu nosi nazwę powstania. Rewolucjoniści zaś prawdziwi, to znaczy tacy, którzy chcą sukces osiągnąć, przede wszystkim zabiegają o gwarancje. Celem w takim razie kontrrewolucji musi być odsunięcie od nich tych gwarancji, bo to jest klucz. Nie może być tym celem gromadzenie armii w stepie, a następnie wymarsz w nieznanym kierunku w poszukiwaniu wroga. To jest droga na zatracenie. Gdyby kontrrewolucja rosyjska była poważna, przede wszystkim zamordowałaby Trockiego, a następnie wysłała kogoś do Nowego Jorku w celu negocjacji z Wall Street takiej zmiany ustroju w kraju, która ocaliłaby jak najwięcej z odchodzącej w przeszłość epoki. Czy to było w ogóle możliwe? Nie wiem, ale zakładam, że tak, bo dewastacja także generuje koszty, a nikt nie lubi przepłacać. Nieracjonalne zachowanie się kontrrewolucji spowodowało umocnienie gwarancji dla Lenina i Trockiego, a takie gwarancje – jeśli zostaną raz wydane – nie mogą być już cofnięte.
Rewolucja francuska zyskała gwarancję sukcesu w momencie zamordowania króla. Skąd się wziął pomysł, by ściąć króla nie muszę nikomu tłumaczyć. Żadne kontynentalne, pałacowe czy wojenne rewolucje nie posunęły się do tego, żeby publicznie mordować pomazańca. Żadne poza jedną, ale ta nie była kontynentalna. Fryderyk II grzecznie poczekał aż jego papa odłoży łyżkę, a zamordowanie Piotra, męża Katarzyny II, przebiegło po cichu i do dziś nikt nie wie, jak go tam dokładnie pozbawiono życia. W Londynie zaś, w połowie XVII wieku zrobili pokazówkę, a potem przerobili ją na towar eksportowy i element niezbędny do uzyskania gwarancji sukcesu rewolucji. Zamach na pomazańca, jest wyraźnym sygnałem, że rewolucja na pewno zwycięży i nic już nie będzie takie jak dawniej. Można zadać pytanie, a dlaczego restauracja monarchii we Francji nastąpiła tak późno i dlaczego zaraz wybuchła nowa rewolucja? Restauracja monarchii w Anglii została sfinansowana przez Wenecjan i to się nie podobało nikomu. Była to jedna z ostatnich, wielkich weneckich inwestycji. Restauracja nigdy nie została nazwana kontrrewolucją, bo ona też miała gwarancje, a jak to ustaliliśmy wczoraj, kontra takowych posiadać nie może i nie powinna. Jak pamiętamy inwestycja wenecka została zastopowana przez ofertę z Amsterdamu i fuzję, jaka się dokonała pomiędzy Londynem, a Amsterdamem. I tu ważna kwestia, czyli kwestia propagandowa. Żadna militarna inwestycja banków nie może być przedstawiona w propagandzie inaczej, jak triumf racji słusznych i triumf sprawiedliwości, a także wolności. Nie inaczej było i jest nadal w przypadku agresji Wilhelma III Orańskiego na Anglię. Agresji poprzedzonej gwałtowną i krótką rewolucją, którą zakończyła w Niderlandach okres „prawdziwej wolności”. O tej rewolucji nie słyszeliśmy wiele, a to ze względu na jej pokazowe okrucieństwo. I to także jest ważna kwestia – pomazańcowi, który przeszkadza w uzyskaniu gwarancji bankowych, można odrąbać głowę. To jest maksymalna opcja na skali okrucieństwa. Demokratycznie wybranym przedstawicielom władzy, którzy blokują fuzję banków, można odrąbać wszystko po kolei, potem ich wykastrować, wypatroszyć i powiesić jak ubite wieprze na drewnianym rusztowaniu. Tak jak to się stało z braćmi de Witt, którzy długo opierali się rewolucji firmowanej przez Wilhelma III Orańskiego. Mała dygresja – dlaczego oni mogli tak skutecznie i długo wywierać presję i dlaczego potraktowano ich tak okrutnie? To była kara za skuteczność. Bracia de Witt mieli po swojej stronie flotę, a czym była flota w XVIII wieku każdy łatwo sobie wyobrazi jeśli porówna ile armat mogła zgromadzić w polu i wlec za sobą nawet spora armia, a jaką siłą ognia dysponowała flota. Karol Gustaw, który asekurował wyprawę Rakoczego na Litwę, miał ze sobą dwanaście armat. Kiedy rok wcześniej Michiel de Ruyter wraz ze swoją eskadrą podpłynął do Gdańska, żeby wytłumaczyć Szwedom iż popełniają poważny błąd próbując wkroczyć do miasta i je obrabować, ilość armat na okrętach przekraczała 1000, słownie – tysiąc. Jedna salwa z obydwu burt każdej jednostki zmiotłaby z powierzchni ziemi miasto i wszystkich znajdujących się w nim mieszkańców, łącznie ze Szwedami, ich końmi, kochankami, psami i kurczętami w klatkach. Nikt nie zaryzykował. Nikt także, a w grę wchodzili król Anglii, król Francji i przyszły król Anglii Wilhelm III, nie chciał ryzykować starcia z flotą, wierną braciom de Witt. Nikt też nie chciał udzielić gwarancji na taką operację. Kiedy więc, małymi krokami doprowadzono do kryzysu i osłabiono pozycję strażników „prawdziwej wolności”, należało ten sukces czymś przypieczętować. I należało wyraźnie pokazać, że gwarancje już są, że rewolucja zwyciężyła.
Wracajmy jednak do Francji. Dlaczego restauracja nie nastąpiła od razu po zakończeniu rewolucji? Ponieważ armia nie była wierna królowi, a banki fuggerowskie, które udzieliły gwarancji nowemu porządkowi stawiały na armię właśnie – czyli na Bonapartego. Istotne pytanie brzmi w mojej ocenie tak – dlaczego Bonapartego nie zamordowano w tak widowiskowy sposób jak braci de Witt? Myślę, że kluczem i odpowiedzią są amerykańskie inwestycje tej rodziny, szczególnie Józefa Bonaprate. To hipoteza, ale ktoś musiał uzyskać gwarancje na życie Napoleona, a potem te gwarancje były przedłużane, aż do momentu kiedy okazało się, że już są niepotrzebne. Nie wiem czyje pieniądze stały za restauracją monarchii we Francji, ale były za słabe, żeby utrzymać władzę pomazańców. Republika odniosła triumf, a dziś zajęła się likwidacją same siebie.
Rewolucja rosyjska także zyskała gwarancje dopiero po zamordowaniu cara i jego rodziny, o czym przez wiele dekad nie wolno było w ogóle mówić. Nie wiem czy ktoś jeszcze to pamięta, ale warto przypomnieć, że nie można było pisać i mówić o tej zbrodni, tak jak nie można było pisać i mówić o Katyniu. Jeśli więc dziś ktoś uważa, że Putin to jest jakaś restauracja legalnej władzy w Rosji, ten chyba oszalał. Putin usiłuje zyskać gwarancje na swoją ekonomiczną rewolucję, która zmieni stosunki w Rosji, tak, by udało się ocalić to, co jest i wprowadzić tyle zmian, by banki były zadowolone. Jeśli on tę autostradę przez Syberię chce zbudować sam, to znaczy, że nie rozumie nowych czasów. Starych zresztą także nie.
Popatrzmy jeszcze na jedną rewolucję, która w mojej ocenie powinna być udziałem Polaków, ale nie jest. Mam na myśli rewolucję węgierską, której wszyscy kibicujemy. Nie wiem do jakiego momentu będzie to miało sens, ale na razie ma. Orban, bardzo przytomnie, przeniósł politykę do rzeczywistości ekonomicznej, a nie geograficznej, historycznej czy propagandowej. On robi propagandę, ale jest ona dyskretna. Nikt bowiem z sąsiadów Węgier, wliczając w to Polskę, nie zgodzi się na reaktywację Wielkich Węgier. To mrzonki. Węgrzy jednak tego chcą i Orban o tym wie. Konstruuje więc pakiet ofert, na które będzie chciał uzyskać gwarancje. Od kogo i na jakich warunkach tego jeszcze nie wiemy. Musimy jednak pamiętać, że bez uzyskania gwarancji rewolucja nie będzie prawdziwą rewolucją i nie odniesie sukcesu. Warto się zastanowić kto może stracić na rewolucji węgierskiej i czy Orban jest spokojny o własne życie. Jeśli bowiem jego projekty się nie powiodą, przeciwnicy polityczni na Węgrzech, którzy – w razie jego klęski – na pewno dostaną od kogoś gwarancje, mogą być bardzo brutalni.
Do czego podobna jest rewolucja węgierska? Moim zdaniem do polityki Fryderyka Wielkiego. Małe państwo z wielkimi aspiracjami bez możliwości wysuwania dających się zrealizować roszczeń, zabiera się za realizację projektu na pozór fantastycznego i uzyskuje na to gwarancje. Projekt więc musi być zrealizowany. Ciekawe co z tego wyjdzie. Jasne jest, że Orban nie wywoła wojny o Górne Węgry ani o Siedmiogród, ale on nie musi jej wywoływać, bo jego polityka nie jest polityką roszczeniową tylko ofertową. To zaś co proponuje ma przynosić korzyści, a nie ruinę. Na dziś to tyle, muszę pozałatwiać trochę spraw.
Zapraszam do naszej księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl gdzie do końca wakacji Baśń socjalistyczna kosztuje po 35 zł za tom. Zapraszam także na portal www.prawygornyrog.pl
Może strategie Rosji (te od zawsze) można by zrozumieć poprzez wykład prof. Ewy Thompson pt „Zrozumiec Rosję” (na YT). Pani prof. mówi o społeczności 'jurodiwych”, jest tam uwaga czy Dugin nie jest kimś takim jak dawniej by li „jurodiwi”, stąd może pewne decyzje, które dla Rosjan są oczywiste, dla nas pozostają nie zrozumiałe, żeby nie powiedzieć dziwaczne.
Dziwaczny był dla mnie Dostojewski i zrozumiałam jego dawno przeze mnie czytane treści po tym wykładzie pani profesor. Trzeba tego wykładu wysłuchać, żeby zrozumieć jak głęboko oddziaływał szamanizm na życie Rosjan i jak głęboko tkwi w ich świadomości.
Takie dwa obrazki:
Na SN wspomniał Chlor, że może rewolucja ma coś wspólnego z obietnicą obniżenia kosztów pracy i tak mi się skojarzyło że rzeczywiście rewolucja mocno obniżyła koszty pracy na ziemi rosyjskiej a taka na przykład inwestycja jak budowa kanału białomorskiego to chyba realizowana była jako inwestycja prawie za darmo, jedynie koszty społeczne były wysokie ale ich nie brano pod uwagę.
Jeszcze mi się przypomniała wypowiedź Ewy Kubicy (Eski) kiedy opowiadała o swoim albumie o kapliczkach na Śląsku wspomniała, że górnik szedł do pracy zjadłszy na śniadanie „wodzionkę”, wygląda na to, że koszty utrzymania górnika dla pruskiego właściciela kopalni też nie były wysokie. A w zeszłym roku zwiedzałam kopalnię ołowiu w Tarnowskich górach i pokazywano pokłady gdzie pracowali chłopcy, no to za ile pracowali 12 – 14 chłopcy i jak długo żyli ?.
Koszty społeczne przerzucono na tubylców a dochody z obniżenia kosztów pracy przejmowali ci co mieli te dochody przejąć. Może taki był sens tych rewolucyjnych zmian.
Drogi Coryllusie, powrócę do tego co napisałem kilka dni temu a na co Ty zwracałeś uwagę pisząc o Śląsku, o możliwości restytucji w naszym regionie CK Monarchii. Działania Orbana to może być forpoczta próby restauracji CK Monarchii. I z tych kierunków mogą iść gwarancje. Wielkie Węgry to przecież była część CK Monarchii z ogromną autonomią i wpływami. A na sam projekt łatwo mogą przystać i Czechy i Słowacja. Siedmiogród i pn Serbię też się odzyska. Same Węgry niewiele mogą, to musi być ten szerszy projekt, w którym Wiedeń, w stosownym czasie, jak dżin z butelki, się objawi.
obrazek do takiej interpretacji genezy rewolucji i jej kontry, że najważniejsze sprawy dzieją się za kulisami:
Na salonie 24, był taki tekst wawela 24, autor analizował 4 pytania Feliksa Konecznego zdziwionego tym, że kiedy alianci mieli pomóc ogarniętym wojną ziemiom polskim to nic im się nie udawało, albo w ostatniej chwili plany pomocy jakoś nie wiadomo dlaczego zostawały udaremnione. Prof. stwierdził, że pomoc dla Polski ciągle nie udana może ma doprowadzić do takiej sytuacji: „…wtedy gdy okaże się że będzie Polska lecz … bez Polaków”.
Wawel 24, tytuł chyba taki (?) : prof. Koneczny „’O niewidzialnej antypolskiej ręce ” i komentatorzy.
A co z rewolucja amerykańska,kto dał jej gwarancję?
Albo rewolucji w Chinach?
Czy Lech Kaczynski stracil gwarancje i kto je cofnal?
Przed rewolucją konieczna jest demonizacja przeciwnika, najlepiej rękoma paszkwilanckich dziennikarzy, którzy mają za zadanie wyzwolić w ludziach bestie a w kobietach Furie. Rewolucja francuska dała przykład wielu pokoleniom pismaków i intelektualistów bez zahamowań moralnych. Choć zadała królowi i królowej śmierć w sposób cywilizowany i darowała życie ich dzieciom, w odróżnieniu od rewolucji bolszewickiej, to jednak kalumnie rzucane na Marię Antoninę, a zwłaszcza publiczne oskarżenie o kazirodztwo przekroczyły wszelkie cywilizowane normy.
Maria Antonina
koszty dworu francuskiego musiały być ogromne, Richelieu będąc ministrem skarbu wysłał królewny (córki Marii Leszczyńskiej) do klasztoru Saint Denis, bo sfinansowanie dworu dla wszystkich dzieci królewskich przekraczało dochody . Zapewne koszty rosły po każdej koronacji i Antoinette zdaje się to potwierdzać. Film S. Coppoli bardzo pięknie pokazuje ówczesną kulturę materialną dworu francuskiego. W książce „Lisy w winnicy” Antoinette bez zrozumienia sytuacji politycznej zachwyca się powstałym na kontynencie amerykańskim nowym demokratycznym państwem , zachwyca się Franklinem, generałem La Fayettem i nic nie rozumie co to jest rewolucja mimo wyjaśnień męża.
Kontrewolucja rosyjska (biali) powinni wysłać kogoś do Warszawy, a nie do Nowego Jorku i zagwarantować Polsce niepodległość. Mieliśmy wtedy dosyć siły aby im pomóc i nawet Trocki by nie pomógł. Ale nie chcieli, to skończyli na organizacji wyścigu karaluchów w Paryżu. Coryllus ma racje. Powinni postarać się o gwarancje, ale w Warszawie i dać własne.
Francuska pomoc od roku 1775 dla rewolucji amerykańskiej w postaci materialnej i finansowej była decydująca dla pokonania Brytyjczyków. To dzięki niej Francja zadłużyła się na 1 miliard liwrów.
mogłoby się udać, ale Rosjanom się to w głowach nie mieściło, żebyśmy się wybili na niepodległość, wszystko tylko nie nasza niepodległość, był jakiś mentalny problem w rosyjskich głowach,
Rewolucja trwa teraz i po północy też będzie trwać i jest tak pewna jak podatki od pracy .To jest jej gwarantowana oferta .
Może się czepiam niuansów ale flota holenderska czy jakakolwiek inna w XVII w. nie miała możliwości oddania strzałów jednocześnie z obu burt, a to z tej prostej przyczyny, że nie było na pokładach miejsca na obsługę wszystkich dział. Druga kwestia flota nie składała się tylko i wyłącznie z okrętów liniowych, czyli tych najlepiej uzbrojonych i najbardziej sprawnych bojowo. Trzecia kwestia jeżeli mówimy o wyposażeniu okrętu w działa to było ich na nim kilka rodzajów o różnym zasięgu i zastosowaniu, a dział dalekiego zasięgu było najmniej (tanie nie były) i do tego mogły się znajdować tylko na dolnych pokładach (ten był jeden albo maksymalnie dwa). Czwarta kwestia to zasięg działa, który w najlepszym razie przekraczał 600-800 m przy dobrym wietrze. Piąta kwestia to skuteczność ostrzału (m.in. celność i skutki jakie wyrządza), która była delikatnie mówiąc słaba. Szósta kwestia to, iż Gdańsk i jego port znajdowały się wewnątrz lądu i aby do niego dotrzeć i skutecznie ostrzelać trzeba było wpłynął do Wisły, a po drodze zmierzyć się z twierdzą Wisłoujście, a to powodowało, iż nie wszystkie okręty mogły na raz wpłynąć i przyjąć odpowiedni szyk, a dodatkowo były narażone na ostrzał z lądu.
Zatem możliwość zniszczenia Gdańska przez flotę holenderską jest mało prawdopodobna, tak samo jak siła ognia floty holenderskiej, i każdej innej floty w XVII w. Szwedzi w tamtym okresie też mieli dobrą marynarkę i jakoś nie udało im się zrównać z ziemią Gdańska. Flota holenderska miała raczej za zadanie zdjęcie blokady portu, aby handel mógł dalej przebiegać bez większych zakłóceń.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.