Próbowałem obejrzeć film pod tytułem „Dziennik nimfomanki”. Może tytuł był ciut inny, nie pamiętam dokładnie, bo rozeźliłem się już w piątej minucie filmu i wyłączyłem. Bardzo razi mnie nieprawdopodobieństwo sytuacji i relacji emocjonalnych oraz psychologicznych w filmach. A dziś w zasadzie nie ma innych filmów niż rażąco nieprawdopodobne z emocjonalnego i psychologicznego punktu widzenia. Z tego też powodu nie lubiłem nigdy filmów SF, gdzie relacje między ludźmi, a także między ludźmi i kosmitami oraz pomiędzy kosmitami a innymi kosmitami sprowadzone są do poziomu piaskownicy. Zabieg ten stosuje się po to, by zwiększyć ilość widzów. Wiadomo, że proste relacje zrozumie każdy, a trochę bardziej skomplikowane tylko niektórzy. Ja tu wczoraj opisałem jedną z najbardziej skomplikowanych relacji pomiędzy ludźmi jaką zdarzyło mi się widzieć. Mam na myśli relację pomiędzy panem Ziajko, salową, a panem Droździelem. W zasadzie można by na temat tej relacji napisać nowelkę, niezwykle dynamiczną i ciekawą, a może także scenariusz filmowy. No, ale nikt się za to nie weźmie, bo niby jak i po co, skoro do nakręcenia są takie gnioty jak ten cały „Dziennik nimfomanki”. Generalnie w tym filmie chodzi o to, że średnio atrakcyjna pani, z którą mogą się utożsamić wszystkie szare myszy z redakcji GW, może i może…Jej chłopak czuje się z tego powodu źle i ma wyraźnie słabszy nastrój. Całe szczęście ona zna jeszcze innych chłopaków. Z jednym z nich, wielkim Arabem, umawia się w mieszkaniu na szczycie wieżowca, całkowicie oszklonym. Robią tam ten cały seks, do tego w wannie, a ona w pewnym momencie wylewa mu na łeb szampana z butelki. No, kurczę…która kobieta lekkomyślnie wyleje Arabowi na łeb szampana? W dodatku z wielkiej butelki, za którą sama wcześniej zapłaciła? Co innego wylać do zlewu wódkę, jak się przyszło do domu nieco wcześniej, a tam impreza na całego z szacownym małżonkiem, albo partnerem życiowym w roli głównej. Wtedy sprawy są jasne i klarowne, wódka do zlewu, sałatka z pomidorów do kosza na śmieci, śledzie do kibla. We wszystkich tych czynnościach widzimy prawdziwe emocje, które uwalniają się z niespotykaną siłą. A tam szampan na głowę….nie mogłem tego znieść i wyłączyłem.
Włączyłem inny film. Nosił on tytuł „Służąca” i był na tyle zaskakujący na samym już początku, że jakoś zniosłem jego późniejsze płycizny. Może przyszło mi to łatwiej, bo w piątej minucie pokazali, zamiast szampana wylewanego na ogolony, arabski łeb, rezydencję japońskiego magnata łączącą harmonijnie styl brytyjskiej posiadłości wiejskiej z tradycyjną architekturą Japonii. To mnie zastanowiło i postanowiłem wysiedzieć czekając aż pojawią się inne brytyjskie wątki. Krytycy ekscytują się tym filmem, bo narracja prowadzona jest z trzech punktów i za każdym razem, jak w starych filmach Kurosawy widzimy coś innego, choć pozornie widzimy to samo. Krytycy nazywają to dziś wpływami Tarantino, ale my wiemy, że to nie jest żaden Tarantino. To jest stary japoński numer silnie zakotwiczony w tradycji. Z grubsza chodzi o to, że dwie dziewczyny, jedna Koreanka, a druga Japonka są sobie przeznaczone. Zły los jednak piętrzy przeszkody na drodze do szczęścia. Koreanka jest biedna, pochodzi z nizin społecznych, a do tego należy do gangu złodziei, jej matka została powieszona za wielokrotne kradzieże. Japonka zaś jest arystokratką mieszkającą w tej rezydencji, o której napisałem wyżej, tą zaś zarządza jej wuj, stary zboczeniec. Mnie nie bawią te rzekomo orientalne subtelności, jakie w obfitości wylewają się z ekranu, powiem więc wprost o co chodzi. Wuj zboczeniec jest Koreańczykiem, który aspiruje do kultury i arystokracji japońskiej. Żeni się z Japonką, która ma małą siostrzenicę, właścicielkę ogromnego majątku. Wciąga ją w swój haniebny proceder, polegający na kolekcjonowaniu sprośnych książek i deprawowaniu dzieci. Jego żona, jak nadmieniłem ciotka jednej z głównych bohaterek, czyta na specjalnych seansach fragmenty tych książek, zgromadzonym w bibliotece żółtym zboczeńcom w smokingach. Wszyscy są niezwykle podnieceni. Ona zaś jest ubrana w tradycyjny, japoński strój. Młoda japońska arystokratka przygotowywana jest do tej samej roli i od dzieciństwa odczytuje na głos fragmenty dzieł takich jak na przykład „Rozpustne ekspedientki ze sklepu z bielizną”. To jest oczywiście gwałt na psychice dziecka, które dorasta w atmosferze nieprawdopodobnego napięcia. Sprawy się komplikują kiedy wuj zboczeniec postanawia pozbyć się ciotki i ożenić się z dojrzałą już jej siostrzenicą. Ciotkę znajdują powieszoną na gałęzi egzotycznej wiśni, a na scenę, to znaczy na ekran wkracza druga bohaterka, Koreanka, która ma być służącą młodej Japonki. Przysyła ją tam sprytny oszust, również Koreańczyk, również udający Japończyka, w dodatku arystokratę. On chce przechytrzyć wszystkich. Chce uwieść Japonkę, ożenić się z nią, a potem sprzedać jej majątek, wsadzić ją do wariatkowa i uciec w siną dal, odpalając dolę za pomoc małej Koreance. Wszystko jednak się komplikuje, bo dziewczyny się w sobie zakochują i intryga przybiera niespodziewany obrót. To nie jest ważne z naszego tutaj punktu widzenia, choć wielu ludzi może się tymi perypetiami interesować. Ważna jest hierarchia kultur. Oto najniżej stoją Koreańczycy, złodzieje i kombinatorzy z slumsów, drobni bandyci, zdeprawowani poszukiwacze szczęście uwieszeni u sprzączki od sandała wielkich, japońskich panów. Zdecydowanie wyżej mamy Japończyków, to jest rodowa arystokracja, główny oszust udaje hrabiego, ale nam coś tu nie sztymuje, bo hrabia to tytuł europejski. Jest więc jeszcze piętro wyższe w tej hierarchii, którego my nie widzimy, ale o którym co jakiś czas ktoś wspomina. I tak główny oszust, którego spotka zasłużona kara, mówi w pewnym momencie swojej japońskiej żonie, że kiedy pracował jako tak zwany „pan” czyli doglądał dziwek w burdelu, postanowił całą swoją pensję przeznaczyć na drogą kolację w dobrej restauracji. Spotkał tam przedstawicieli rodowej arystokracji brytyjskiej, którzy oczywiście go rozpoznali, bo regularnie w tym burdelu bywali. Myślał, że go przepędzą i zdemaskują przed obsługą, ale nie. Oni go poznali i szczerze mu pogratulowali, zrozumieli bowiem, że on aspiruje do bycia jednym z nich. Pytania istotne brzmią: co przedstawiciele brytyjskiej, rodowej arystokracji robili w Korei przed rokiem 1914, kto projektował rezydencję koreańskiego parweniusza udającego japońskiego szlachcica udatnie łączącą styl brytyjskiej posiadłości wiejskiej z tradycyjną architekturą Japonii i w jakich latach trwała jej budowa? Można jeszcze zapytać jaka była istotna rola Koreańczyków udających Japończyków, bo przecież nie chodziło tylko o przejmowanie majątków bogatych, młodych i naiwnych arystokratek.
Na koniec filmu dowiedziałem się, że powstał on na motywach powieście brytyjskiej pisarki Sarah Waters, ta zaś ma doktorat z literatury w zakresie gay and lesbian historical fiction. Czy to nie jest niezwykłe? Doktorat w zakresie gay and lesbian historical fiction?! Ja tu o Arabach i szampanie w wannie, a tam robią tak niezwykłe doktoraty i nikt się niczemu nie dziwi. Książka pani Waters nosi tytuł „Złodziejka”, a jej akcja rozgrywa się w wiktoriańskiej Anglii. Pan reżyser jednak, którego dossier nie badałem, (zostawiam to Wam), postanowił przenieść rzecz do Korei i dał nam, mniemam, że mimowolnie, kilka ciekawy tropów do prześledzenia.
Oczywiście, pani Waters to jedna z wielu kretynek, które z całą pewnością nie zawahałby się wylać chłopu na głowę butelki szampana. Ona tu nawet była w Polsce z dziesięć lat temu, a spotkanie z nią prowadziła sama Kazimiera Szczuka. Bo też i kto miał je prowadzić. Książki pani Waters nie są warte splunięcia, ale może zastanówmy się nad czymś innym. Oto lewica, przepoczwarzając się kilka razy, odbywa od drugiej połowy XIX wieku długi marsz poprzez ośrodki edukacji i propagandy, odnosząc po drodze same sukces. Używa przy tym narzędzi nędznych i płaskich jak butelka szampana wylana na arabską głowę, ale nikomu to nie przeszkadza, choć wszyscy widzą, że skala nieprawdopodobieństw psychologiczno emocjonalnych zwartych w tych dziełach już dawno przekroczyła wszelkie granice. Wszyscy to widzą, ale nikt nie protestuje. Mało tego, tak zwana prawicowa reakcja, może jedynie w sposób mniej znacznie udatny i o wiele bardziej ciężki, jedynie naśladować metody lewicy. Bez zrozumienia tychże, a także bez zrozumienia sytuacji własnej. Wczoraj, w dużo już spokojniejszych okolicznościach, tłumaczyłem babci, dlaczego książki wydawane w Polsce są nędzne i nie mogą zrobić sukcesu za granicą. Jeśli ktoś jest polskim pisarzem, a udaje pisarza norweskiego, czy jakiegoś innego, czyni to, mimowolnie jak mniemam, po to, by podnieść notowania tego kogo udaje. Tak samo jest z tymi aspiracjami koreańsko-japońskimi w filmie „Służąca”. Istotnym momentem jest podniesienie znaczenia i nadanie dodatkowej mocy, a także – nie obcyndalajmy się przecież – złożenie hołdu tym ludziom, których się udaje. A kogo oni wszyscy chcą udawać, to my tutaj już dobrze wiemy. Myślę, że tu tkwi istotny mechanizm, propaganda lewicowa nigdy nie osiągnęłaby tego sukcesu, który ma, gdyby nie jej sojusz z brytyjską arystokracją rodową, lub z tymi, którzy aktualnie za takich chcą uchodzić. Bez tego tajnego porozumienia szlag by trafił wszystkie zakresy gay and lesbian historical fiction
Skoro więc mamy taką demaskację, nie możemy teraz już spokojnie patrzeć na tych, którzy bez żenady żenią nam tak zwane style życia pięknych i bogatych, a także biedniejszych trochę, ale bardzo wrażliwych, niosących w sobie głęboką i piękną tradycję. Musimy to odrzucić, bo inaczej będzie po nas. Co z tego rozumieją ludzie zajmujący się dysponowaniem budżetów na propagandę zwaną inaczej kulturą. Powiem wprost – gówno. A rzecz rozwinę jutro w specjalnym tekście. Spłycę teraz na koniec wszystkie może dzisiejsze rozważania i rzeknę to, co już kilka razy mówiłem – jeśli mamy przeciwnika, którego chcemy pokonać, nie możemy do walki używać tych samych narzędzi, których on używa, tyle że gorzej, słabiej i bardziej nieudolnie. Jeśli ktoś to czyni, oznacza ów fakt tyle, że jest wynajętym koreańskim oszustem służącym do poniesienia znaczenia arystokracji rodowej, bynajmniej nie japońskiej, i nic ponadto. Do zmiany jednak opisanych tu przyzwyczajeń oraz do zmiany gustów a także nawyków publiczności potrzebni są artyści prawdziwi. W istnienie takich jednak nikt z dysponentów pieniędzy polskiego podatnika nie uwierzy, albowiem zapatrzony jest ów człeczyna w dobre zagraniczne wzory. I gdyby tylko mógł przeznaczyłby swoją pensję, w całości, na wizytę w drogiej restauracji, gdzie bywa rodowa, arystokracja brytyjska, lub ci, którzy się aktualnie za nią podają.
Zbliża się koniec roku, a ja muszę opróżnić magazyn. Postanowiłem więc, że zrobimy późną, grudniową promocję i przecenimy stare numery nawigatorów do 10 zł za egzemplarz. Do tego poziomu obniżmy też cenę „Straży przedniej” księdza Mariana Tokarzewskiego. Uwaga, numer 3 nawigatora nie jest już dostępny. Trzeba było się spieszyć.
„jeśli mamy przeciwnika, którego chcemy pokonać, nie możemy do walki używać tych samych narzędzi, których on używa, tyle że gorzej, słabiej i bardziej nieudolnie.”
pewnei że pisałeś, ale nie werbalizowałeś wprost.
Nawet nie wiecie, jak ostateczny przeciwnik się śmieje, kiedy wychowani na pseudorycerskich filmach i książkach, na widok komucha idącego na nas z kijem, porzucamy karabin i sięgamy po kij, aby było sprawiedliwie.
a wtedy komuch wyciąga zza pazuchy rewolwer i pali prosto w łeb.
wiem
Polecam książkę „argonauci Dalekiej Północy”. Cały cichy don też czytałem.
dzisiaj radiowa dwójka
transmitowała nabożeństwo
u Adwentystów Dnia Siódmego
w Jaworznie
Nadziei życzę w Moc Bożą, Panie Gabrielu, bo ja widzę Dawida, z procą naprzeciw potężnego Filistyna, mnie fisis jego nie imponuje i nie grzeje, wal Pan między oczy…
Ciekawe, że w wersji brytyjskiej powieść ma tytuł „Złodziejka” a w wersji filmowej „Służąca”. Brytole się nie obcyndalają się nigdy bo zawsze czują się białymi sahibami. To ta reszta ma mieć kompleksy.
Inna sprawa to osadzenie filmu w relacjach koreańsko – japońskich. Od najazdu na Koreę Toyotomi Hideyoshiego w XVII w Koreańczycy są zawsze „gorszego sortu” (ci mieszkający w Japonii). To zawsze była klasa pół niewolników, służby, prostytutek. I koreańskie kompleksy przetrwały do dziś będąc, nota bene, motorem napędowym koreańskiej gospodarki i polityki. O wiele ważniejszym od podziału na dwa państwa. Te kompleksy pozwalają akceptować bez większych zastrzeżeń, że są amerykańską kolonią (bo Japonia też jest), która lepiej sobie radzi. Może to jest jakaś opcja do pomyślenia dla Polski? W końcu Niemcy też są amerykańską kolonią.
@połowy_dalekomorskie
31 grudnia 2017 o 11:06
Patrzę na całą dzisiejszą ramówkę PRIIPR i jakoś nie widzę? Można prosić o szczegóły bo pomyślę, że to dezinformacja.
00:00
Nokturn
02:00
Fantazja polska
07:00
Poranek Dwójki
07:30
Lumen – światło wiary i kultury
09:30
Tematy przewodnie
10:00
Sylwestrowe wariacje
11:45
Zagadkowy kwadrans
12:00
Ten cały musical
13:00
Niedzielnik muzyczny
15:00
Złote czasy radia
17:00
Zapraszamy do Oazy
17:30
Koncert Sylwestrowy
19:30
Sylwester na Karaibach
22:00
Wieczór płytowy
Ciężko to czytać. Słów dużo, treści mało, jakieś takie grafomańskie (sorry). Może odpoczynek by się przydał.
Tobie z pewnością Stefan. Już jedziesz na wczasy z biletem w jedną stronę
To jest najgorszy rodzaj pułapki, w który można wpaść. Nasz sąsiad, w stosunku do którego mamy kompleksy jest niewolnikiem, to i my możemy być niewolnikiem u tego samego pana – bo niby w ten sposób stajemy się mu równi. Tylko, że tamten stoi wyżej w hierarchii – służba domowa, zarządca folwarku, a my do pracy na roli i w kamieniołomach.
oni każdej niedzieli nadają jakąś transmisję
w Boże Narodzenie – Mariawici
w niedzielę przed – Ewangelicy augsburscy
włączyłam po 8,830
coś w rodzaju kazania na rocznicę ich powstania
w 1927
zgasiłam
może nie nabożeństwo tylko spotkanie?
kobieta zachęcała do składki na fundację
dla niepełnosprawnych umysłowo
szkoda, że zgasiłam
teraz jest musical
może ten Lumen?
czyli – nie wprost
świetne
po 8,30 oczywiście
retransmisję koncertu
G. Savala poprzedzono informacją
że jest za Katalonią, przeciw Madrytowi
zawsze jest coś kształcącego nasze elity
słuchając dwójki
nie dziwię się
wypowiedziom
ludzi aspirujących
konkurs z literatury
a nagroda książkowa dzisiaj
przykładów wiele
Lumen – Komenski?
czy dlatego?
Wszystkiego najlepszego w 2018 roku. Oby magazyny sie opróżniały i kasa spływała na kolejne projekty.
http://www.luteranie.pl/strona_glowna/luteranie_w_radiu_i_telewizji.html
Kiedyś napisałem w komentarzu, że pozostanie mi już prawdopodobnie tylko pustkowie Szkocji, by przezyc z moja skomplikowana az nazbyt natura ☺. I w tej Szkocji się na jakiś czas znalazłem i jestem pod wrażeniem takim, ze mam nadzieje starczy mi wrażeń na dłuższy czas. Najważniejsze, co odczułem, że tam jest jednak inaczej. Oczywiście śmiech na sali się odezwie, tak wielkie to odkrycie jest. A gdy jadąc z zachodu na wschód z Dumfries Galloway do Newcastle przez Scottish Borders i gdy trochę z zaskoczenia zobaczyłem tablicę England, poczułem lekki ścisk w gardle.
Palikot odchodzi z polityki, w Iranie szykuje się nowy majdan, by wprowadzić demokrację w stylu amerykańskim, czyli Korona Brytyjska w nowym wydaniu, a w Polsce mamy tego Macrona, pardon, Morawieckiego, bez perspektyw na cokolwiek, chyba że na odejście z polityki tegoż za następne dwadzieścia pięć lat, ale – patrz casus Michnika – wcale to nie jest pewne.
A ja znalazłem się wreszcie w Lindesfarm
jeszcze trochę i będą transmitować „nabożeństwo” Chojeckiego z Kowalskim
Wszelkiej pomyślności w Nowym Roku !
jestem socjopatyczna sknera i skorzystałem z przeceny na SN
Młody Koreańczyk wygrał ostatni Konkurs Chopinowski. Japończycy nie dorastali mu do pięt. Nie mówiąc o Brytolach czy Niemcach,
Co tydzień nabożeństwa innych kościołów chrześcijańskich. Bardzo lubię. Moja rodzina to katole, mariawici i prawosławni.
Jordi Savalla. Mistrz.
Champagne & lingerie
Mistrz
bardzo go cenię
przed retransmisją koncertu
nasze polskie radio
bardzo mocno podkreślało jego wypowiedzi prokatalońsko – antymadryckie
piszę o polityce ukrytej w kulturze
nie o Mistrzach
relacjomuję
ktoś wyżej zarzucił mi
że ta informacja to prowokacja
i że mam udowodnić
czy państwo tutaj
macie dobrze w głowie wszyscy?
obrażać się na fakty?
czy lepiej je znać?
szczęśliwego nowego roku 🙂
Wszystkim życzę dobrego Nowego Roku!
Być może tym koniem jesteśmy my, Koreańczycy, bo my pracowici i wyprzedzamy myśli naszego pracodawcy.
Panthero! Powiedz do kogo należy Samsung, LG, Kia i Hyundai?!
Wszystkiego najlepszego Gospodarzowi i odwiedzającym
Wszystkiego najlepszego na nowy rok 2018 – Gospodarzowi i wszystkim Czytelnikom i Komentatorom. No i Administracji oczywiście.
nie przychodź tu !
Zycze naszemu gospodarzowi i wszystkim komentujacym na tym blogu szczesliwego nowego roku 2018. Oby byl lepszy od 2017 i gorszy od 2019.
Naszemu Gospodarzowi i Wszystkim trzeźwo myślącym Czytelnikom pomyślności w Nowym Roku !!!!
Szczęśliwego Nowego Roku 1918plus100
Niech nam wszystkim Pan Bóg błogosławi,
szczęśliwego Nowego Roku!
To chyba już się położę, ciszej jest.
.
Dobrego Nowego Roku!
stefku, bardzo mi ciebie żal, że tak się poświęcasz i bezinteresownie dbasz o wysoką jakość merytoryczną i literacką gospodarza. Masz dzięki internetowi tyle możliwości trolowania, a przychodzisz akurat tutaj, zamiast wyżywać się na parszystowskich stronach Potyliki czy G Aborczego. Szkoda, że już nic więcej nie napiszesz, shalom ! 😀
wracając do pop-„kultury”, w South Park właśnie nazwano Kaczyńskiego „niedorozwiniętym karłem”,
http://www.antyradio.pl/Film/Seriale/Jaroslaw-Kaczynski-nazwany-polskim-karlem-w-nowym-odcinku-South-Park-18364
stefany trzymają poziom..
I po balu. Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim.
https://youtu.be/dQUQNjx-Sh0 ok. 3 min
A jakby nam czegoś w Nowym Roku bardzo brakowało, można braki przewartosciowac.
Czebole , cytując docenta wiki to południowokoreańskie koncerny powstałe w latach 70-tych z małych firm. Popierane przez władze wojskowe i działające w ramach planowania gospodarczego i ekspansji gospodarczej państwa. Największe czebole to: Daewoo (przejęło w Lublinie produkcję samochodów dostawczych – i zniszczyło ją), Hyunday, Lucky Goldstar (LG), Samsung. Współpracowały też z przemysłem japońskim, co oznacza, że wykorzystywały te same nieuczciwe praktyki handlowe w eksporcie (podwójne faktury, korumpowanie urzędników w państwach importerach, blokowanie importu wysokimi cłami). W Polsce czebole koreańskie – zlikwidowały w całości przemysł tekstylny i produkcję włókien – korumpując kolejne rządy III RP i zalewając milionami ton materiałów z poliestru – polski rynek. Wystarczy sprawdzić „podróże gospodarcze premierów III RP do Korei Płd”, to dowiemy się, KTO „uczestniczył w sukcesie koreańskiego poliestru w III RP”.
Serdecznie pozdrawiam w Nowym Roku w rytm walca wiedeńskiego granego przez Wiedeńskich Filharmoników.
Właśnie zaczęli nad pięknym, modrym Dunajem
Gospodarzowi tego nadzwyczajnego bloga, wszystkim Komentatorom, Czytelnikom z zyczeniami do siego roku 2018, zdrowia, wszelkiej pomyslnosci… oraz kolejnego roku wspanialych felietonow, zywych, pasjonujacych i niezapomnianych dyskusji blogowych wokol nich !!!
Ty jesteś kochana!
Ja tylko chciałem podkreślić twoje zdolności dochodzeniowe nie oczekując odzewu. A ty jak mróweczka, podniosłaś i tę kłodę…
Tam, na tym półwyspie koreańskim jest ogólnie ciekawa i rozwojowa sytuacja wg strzępków medialnych, jakie się nam zapodaje.
Ja przebywam nad Dunajem 😉 i studiuję jego barwy.
Wszystkiego dobrego!
Tak jak pisałem już wcześniej Japonia, Korea Południowa i zapewne też Tajwan są pod przemożnym wpływem zachodniego systemu lichwiarskiej międzynarodówki, ktoś inny powiedział że amerykańskich kolonii.
Czkający z długu system finansowy z rozpaczy wpadł na pomysł odciążania tego glinianego kolosa rotacyjnie tzn. stosując „quantitative easing” w sekwencji Frankfurt -> Londyn -> Nowy Jork -> Tokio -> Frankfurt i tak w kółko. Nie na długo im się to zda.
Jak już pisałem kiedyś cała żydowska freudowsko-bernaysowska patologia z USA i Europy po II WŚ prędzej czy później wlała się do Japonii, stąd też m.in. oprócz światowego rynku samochodowego Japonia konkuruje z resztą zboczonego świata na rynkach pornograficznych. A od ostatnich paru lat amerykańskie i europejskie gwiazdy porno jeżdżą na gościnne występy do Japonii zaspokajać lokalne zapotrzebowanie, taka wymiana.
W Ameryce znowu coraz więcej filmów podkreślających niedolę dzisiejszego Amerykanina tonącego w długach za sprawą tego co również dzieje się w Polsce tzn. 15 filii banków w małym miasteczku + bogata oferta pożyczek i chwilówek. Podejrzewam bańka ta pęknie i amerykańskie lichwiarstwo szuka wyjścia ewakuacyjnego, możliwe, że wracają do macierzy tzn. do Londynu a Brexit ma im to umożliwić. Obecnie w co drugim uważanym za lepszy „hollywoodzkim” filmie nie mogą obejść się bez przedstawiania wydarzeń bohaterów w Londynie, to już jest wręcz nagminne.
„…Podejrzewam bańka ta pęknie i amerykańskie lichwiarstwo szuka wyjścia ewakuacyjnego, możliwe, że wracają do macierzy tzn. do Londynu a Brexit ma im to umożliwić. …” – niewykluczone. Prawdopodobnie, używając „skosnookich judaistów”, chcieli oprząść rakowatą pajeczyną Chiny, ale coś im to nie bardzo idzie, więc kombinują z Koreą i, prawdopodobnie, z odgrzanym tzw. Miedzymorzem. Korea i Miedzymorze prawdopodobnie zostały wybrane na nowych „żywicieli”. Międzymorze ustawia City na kursie kolizyjnym z Cesarstwem Narodu Niemieckiego, stąd buńczuczne popierdywania PiS’u pod adresem Niemiec (taka chałturak dla burka-obszczymurka…)
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.