Ludzie, nawet bardzo młodzi, często żywią się taką oto nostalgią – kiedyś, dawniej, na przykład przez II wojną światową, było lepiej. Coraz mniej słyszy się tych głosów, ale one jeszcze powracają. Czy zastanawiamy się dlaczego było lepiej? Główna odpowiedź brzmieć będzie – bo socjalizm nie zaistniał jeszcze w praktyce. I to będzie część prawdy. Inna odpowiedź może być taka – bo kobiety były prawdziwymi kobietami, a mężczyźni prawdziwymi mężczyznami. I to też będzie jakiś kawałek prawdy. Moim zdaniem najważniejsza część tej odpowiedzi, która – przyznacie – z istoty musi być złożona, brzmi – bo wtedy ludzie naprawdę zdolni i naprawdę zdeterminowani mogli realizować naprawdę swoje aspiracje. Ktoś może w tym momencie parsknąć śmiechem i powiedzieć – prześladowano robotników! Nie było toalet w mieszkaniach! Chłopi mieli ciężko! W Polsce na pewno, ale nie mówimy o szczególnym przypadku zmarnowania szansy na życie w wolności, jakim była II RP, ale o świecie, w którym ludzie byli naprawdę potrzebni, również władzy.
Popatrzcie na przypadek feldmarszałka Paulusa, tego spod Stalingradu, któremu niepotrzebnie i bez zrozumienia dodaje się von przed nazwiskiem. Paulus nie był wcale szlachcicem, ale synem drobnego i raczej ubogiego urzędnika. Rozumiał jednak czym są Niemcy i był świadom, jak można w Niemczech zrobić karierę. Kwestię tę rozważył, jak się zdaje, jeszcze w bardzo młodym wieku. Postawił sobie dwa priorytety – chciał dobrze wyglądać i służyć w elitarnych jednostkach wojskowych. Z marynarką wojenną mu nie wyszło, ale prezencję miał dobrą i zawsze zachowywał się wzorowo. Miał maniery i potrafił prowadzić niezobowiązujące rozmowy o niczym, co bardzo podobało się paniom. Próbował studiować prawo, ale ostatecznie został żołnierzem i zrobił wielką karierę. Ożenił się z rumuńską arystokratką, jako człowiek bardzo młody, bo ledwie dwudziestodwuletni. Potem zaś rozpoczął wspinaczkę po szczeblach kariery sztabowej. Brał oczywiście udział w I wojnie światowej i, jak to zwykle bywa ze zdolnymi oficerami, na coś tam zasłużył. No, ale w zasadzie Paulus był sztabowcem.
Teraz zróbmy małą dygresję i wskażmy na pewien rozdźwięk życiowej drodze Paulusa. Co innego bowiem jego ambicje i jego sposób realizacji zamierzeń, a co innego ambicje jego dowódców, w tym samego Hitlera. Nie mam pojęcia co zdecydowało o tym, że Paulus, nazywany od młodości lordem, człowiek przywiązujący wagę do wyglądu i prezencji, kwintesencja niemieckiej kultury sztabowej, został wysłany na nadwołżańskie stepy, w celach innych niż inspekcja walczących tam oddziałów. Czy stara, pruska soldateska, widząc jak przebiega kariera przybysza z Hesji, postanowiła go wmanewrować w okoliczności, w których z pewnością nie czuł się dobrze, czy może Hitler był na tyle labilny, że nie rozumiał, jak istotne jest dopasowanie do działań wojennych dowódcy z odpowiednim nastawieniem i charakterem.
Niemcy, jak wiemy, są krajem, gdzie kwitnie kult pozorów. Pieniądze są istotne, choć w rzeczywistości, władza nie bierze się tam z pieniądza, ale z determinacji. Przede wszystkim zaś z zewnątrz. Niemcy, jeszcze bardziej niż Polacy ulegają różnym kokieteriom, głównie związanym z tą właśnie władzą i pieniędzmi. Niemcy łatwo wpadają w zastawione na nich polityczne pułapki i nie potrafią się wycofać w odpowiednim momencie. Tak było w przypadku Hitlera, ale nie było tak w przypadku Paulusa. Ten bowiem, postawiony w okolicznościach, w których wielu mniej dystyngowanych niż on oficerów załamałoby się nerwowo, wybrnął ze swojej sytuacji, najlepiej jak umiał – zmienił stronę.
No, ale nie dzieje Fryderyka Paulusa są istotnym tematem mojej dzisiejszej notki, a możliwości robienia kariery. Paulus dobrze rozpoznał świat pozorów, jakimi były Niemcy przed II wojną światową i zagrał na tych pozorach koncertowo. Nie był jednak też jedynym przypadkiem niezwykłej kariery tamtych czasów. I nie mówię tu o karierach wojskowych, bo te są stosunkowo najłatwiejsze do rozwinięcia. Często wystarczy się po prostu nie bać i dużo ryzykować. A jak jeszcze ktoś przypomina lorda, to ho, ho…Niezwykłe były kariery artystów, na przykład. Dlaczego? Bo byli oni komuś potrzebni i ta potrzeba była nagląca. To zaś oznacza, że świat przedwojenny był dynamiczny, grał na ciągłą zmianę. Władza zaś, i nie mam tu na myśli jedynie Hitlera, otaczała się ludźmi, którzy kreowali okoliczności i potrafili nimi kierować. Bo tacy byli właśnie potrzebni.
Jak wyglądają kariery dzisiaj? Tego nie muszę Wam chyba mówić. Szczególnie w Polsce, która od roku 1918, prowadzi zabójczą politykę wewnętrzną, nie rozumiejąc, iż świat ciągle gra na zmianę. Władza w Polsce zaś jest zachowawcza, a jej przedstawiciele uważają, że ani okoliczności ani oni sami nie zmieniają się wcale. Więcej – nikt nie jest w stanie opisać cykli koniunkturalno-narracyjnych związanych z tym co nazywamy komunikacją, wszyscy wierzą, że nic się nie zmienia. No to może my spróbujmy. Rzeczy idą tak – jedna frakcja powojennej komuny, skoncentrowana wokół aparatu bezpieczeństwa odcina resztę od informacji i bombarduje ją wyzwiskami, deprecjonuje jej rolę w kraju, ale jednocześnie nie zrywa z nią kontaktów, albowiem świadoma jest, że kraj nasz nie jest samotną wyspą na oceanie i nie można, póki co, dokonać masowej rzezi. Strona przeciwna trwa w stuporze, bo nie wie co zrobić. Po pierwsze jest sparaliżowana tym, że jedyne media jakie posiada są trzymane przez agentów przeciwnika. Po drugie jej priorytetem jest utrzymanie lojalności wewnętrznej opartej na bezwładzie. Czyli – im mniej robimy tym lepiej, bo się nie zapadamy w bagno. Jak zawsze w takich sytuacjach, a także w innych, okoliczności zmienia technologia. Ponieważ żyjemy w wieku informacji, a nie jak Paulus w wieku krwi i żelaza, technologią, która zmienia okoliczności jest technologia przesyłu informacji. Czyli, w naszym przypadku, Internet. No, ale sam Internet niewiele zmienia, należy jeszcze używać go w odpowiedni sposób. I ten sposób wynaleźli wrogowie „naszych” . Nasi zaś to ta część powojennych socjalistów, którzy nie byli związani z aparatem bezpieczeństwa. A z kim lub z czym byli związani? Poseł Braun powiedziałby, że z masonerią. Ja zaś odpowiem prosto – nie wiem. Wiem tylko, że nie było i nie ma wśród nich kogoś takiego, jak Paulus. Strona przeciwna zaś szybko zorientowała się, na czym polegają moce Internetu, a także po nowemu rozumianej telewizji i wstawiła tam Palikota. Ten rozwinął skrzydła, czy co on tam miał na plecach, ale nie przewidział, jak również i jego przyjaciele, że świat gra na zmianę. I to poważną. 10 kwietnia 2010 było kolejne rozdanie i ono się ułożyło tak, jak wszyscy wiemy. Okoliczność ta nie zmieniła niczego w naszym życiu publicznym. Poza tym, że ujawniło się wielu zdeterminowanych ludzi, którzy przebili swoimi manierami i znajomością Internetu Palikota i zmarginalizowali go całkowicie. Koszt zwycięstwa był duży, a ono samo rozciągnęło się w czasie. Jak zostało wykorzystane? Mniej więcej tak samo, jak obecność Paulusa pod Stalingradem. „Nasi” pozwolili się okrążyć, wróciliśmy, po ośmiu latach, do sytuacji z roku 2005 i czekamy, aż kolejna rewolucja technologiczna unieważni okoliczności w jakich tkwimy. Bo władza, na którą głosujemy, nie rozumie nawet po co miałaby je zmieniać. Na najgorsze odcinki frontu zaś nie wysyła już ludzi takich jak Paulus, który przynajmniej wiedział, do czego służą mapy na froncie, ale ludzi takich jak Matyszkowicz, który wystraszył się ochroniarzy i jednego grubego mecenasa.
Dziś mamy kolejną tragedię, z którą tamci radzą sobie już znacznie lepiej niż ze Smoleńskiem, albowiem wyciągają wnioski z okoliczności i wiedzą, że świat gra na zmianę. Mają też świadomość, że to co się dzieje dziś w Polsce, może za chwilę nie mieć żadnego znaczenia. Słowa zaś tego czy innego prokuratora i oburzenie z nimi związane, nikogo nie obejdą.
Czy „nasi” w ogóle nie rozumieją, jak działa ten świat? Czy nie widzą zmiany? Widzą i nawet w nią wierzą. Ma ją jednak zainicjować ktoś inny, nie oni. Czy zainicjuje? Tego nie wiemy, choć wiara w to jest powszechna. Skutkuje ona jednak tym, że ludzie kreowani na władzę lokalną, czyli Karol Nawrocki pozbawiani są charyzmatów. Czyni się go, poprzez samo tylko sprofilowanie opisu okoliczności, bezwolną kukłą, która wygłasza nie adekwatne do zmieniających się okoliczności formuły. Zwycięstwo zaś, ma nadejść z innej strony. I ma zagwarantować, że u nas, panie kochany, nic się nie zmieni. Być może doczekamy nawet czasów, kiedy Matyszkowicz powróci na stanowisko prezesa telewizji, albo znów będzie prowadził w tej telewizji program „Chuligan literacki”. Trochę żartuję, a trochę nie. Można bowiem rzec, że się czepiam i każdy, nawet najgłupszy poseł PiS rozumie, że władza w Polsce ma charakter namiestniczy. No, ale tego narodowi nie możecie powiedzieć, więc zachowajcie jakieś pozory. Nie odzierajcie Karola Nawrockiego z powagi i sprawczości, zdejmijcie mu bokserskie rękawice i choć spróbujcie udawać, że go szanujecie. Taki postulat na początek. Może wtedy uda się wygrać te wybory nie z powodu, że tamci są głupsi i się zagapili, i nie z powodu, że zrozpaczeni ludzie znów musieli wybierać mniejsze zło, ale dlatego, że wszyscy gramy na zmianę i każdemu zmiana ta ma przynieść korzyści.
Na koniec słowo o istocie zmian. Ktoś może powiedzieć, że mylę się całkowicie, bo Internet pełen jest doniesień o mogącej wybuchnąć wojnie i wszyscy się do niej przygotowują, a na pewno chęć takich przygotowań deklarują. No i tu tkwi problem i istota niezrozumienia. Paulus świadom zapewne tego, że armia niemiecka nie jest armią malowaną, ale będzie walczyć naprawdę, rozpoczął karierę w tej armii udając lorda i żeniąc się z arystokratką. Nasi współcześni piewcy przygotowań wojennych, udają rangersów, a na pewno chcą skłonić do tego swoją publiczność. Sami zaś przygotowują plecaki ucieczkowe. Nie kumając zupełnie, że ten cały plecak to jakiś sprzedażowy format, który ma komuś przynieść marne jakieś zyski.
I znów można mi zarzucić, że nie rozumiem, bo Paulus źle zainwestował i w końcu marnie skończył. Moim zdaniem nikt nie zainwestował tak dobrze jak Paulus. Źle zainwestował Hitler. Gdyby posłał pod Stalingrad jakiegoś Rommla czy kogoś o podobnej konstrukcji psychicznej, sprawy potoczyłyby się inaczej. Paulusa zaś powinien pozostawić przy jednym stoliku ze Speerem i pozwolić im działać. Wtedy wojna toczyłaby się pewnie ze trzy lata dłużej i nikt nie mógłby zgadnąć, jak by się skończyła.
Główny problem przywódców politycznych polega, mam wrażenie, na tym, że nie wychodzą oni naprzeciw okolicznościom. No, ale jak jest naprawdę okaże się wkrótce.
Choć może znów się mylę? Magda Ogórek zaczęła w błyskotliwym stylu prowadzić swój nowy program – „Teoria spiskowa”. I zaprasza tam ludzi kultury, także tych najsławniejszych. Na przykład lidera zespołu Bayer Full.
Pamiętajcie o konferencji i zaglądajcie do naszej księgarni
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/udzial-w-12-konferencji-lul/
Znałem generała który prezencję miał dobrą oraz zawsze zachowywał się wzorowo i wzorcowym krokiem defiladowym do-maszerował do sztabu generalnego 😉
Dzień dobry. Cóż, ta Hesja to ciekawy kraj… Nie jest ani Nadrenią, ani Saksonią, o Bawarii nie wspomnę. Ale jakoś tam prosperuje, ten Frankfurt nad menem – to tam. I dlatego jak się pokaże jakiś niegłupi Niemiec – to pewnie z Hesji. Nawet z perspektywy ubogiego urzędniczego syna widać było już wtedy, kto rządzi światem, w tym – Niemcami, kto zainstalował tam Hitlera i kumpli i do czego to zmierza. No, ale widzieć i wiedzieć to zawsze jest za mało. Nie można było tak po prostu przyjść i powiedzieć; „Dear Sirs,…” Nikt nie gadałby z jakimś Paulusem. Co innego, kiedy zrobił sobie emploi zgodne ze standardami Centrali, pokazał, że radzi sobie w zbudowanej przez nią strukturze i że jest… do ewentualnego wykorzystania. Nie wiedział wszystkiego. Tego mianowicie, że Centrala stosuje do rekrutacji zasady, jakie my mogliśmy obserwować widząc oficerów LWP. No, ale u nas zawsze wszystko występowało w formach jaskrawszych. Powinniśmy przeto nie mieć żadnych złudzeń. A mamy…
Jednak …Paulus dawał żywność ludności w oblężonym Stalingradzie (o co Goering miał pretensję) – więc można by Mu dać to „von” …
A Gfm Ewald von Kleist na powojennym procesie w CCCP usłyszał m.in. zarzut, że: „swoim łagodnym traktowaniem ludności cywilnej na podległych mu obszarach osłabiał jej przywiązanie do Kraju Rad” …
Piękna kariera
Nie wiem skąd się one biorą, ale fakt jest faktem
Dlatego trzeba było potem tyle filmów o bestialstwie niemieckim kręcić. Nie mówię, że go nie było, ale jeden von Kleist mógł osłabić przywiązanie…a co by było gdyby trafiło się dwóch?
Brytyjczycy usztywnili w 1939 politykę Józefa Becka, a przez niego relacje Polska -Brytania (udało się). Tego samego myku próbował Hitler, mianując gen. Paulusa marszałkiem polnym; nie udało się. Racja, nie daje się Keitla, Jodla, Paulusa – w oko cyklonu. Podobnym lamusem sztabowym był Eisenhower, nie nadawał się na Pattona. Dwight Eisenhower sprawdzał się jako szef sztabu MacArtuhra póki MacArthur wygrywał. Po wojnie Eisenhower – wybrany na Prezydenta USA, i tu musiał walczyć po raz pierwszy samodzielnie, i wszyscy odkryli że był słabym człowiekiem. Gdyby Paulus ze Speerem zarządzali zapleczem, wojna przedłużyła by się 2-3 lata, to … . Niemcy Hitlera, mieli już od 1941 wybudowane schrony kolejowe-przeciwatomowe dwa w Konewce i Jeleniu koło Spały, i dwa na podkarpaciu w górze Żar koło Strzyżowa i w Stępinie/Cieszyni koło Frysztaka. W Torgau nad Łabą (niedaleko Berlina) – ośrodek budowy broni atomowej (reaktor, laboratoria), we Wrocławiu były (i są) wybudowane (odlane z betonu) dwa cyklotrony do produkcji mas podkrytycznych, W Świdnicy koło Zielonej Góry – kolejne dwa cyklotrony, uważane powszechnie za naziemne schrony p/lot dla miasta. W Stępinie Hitler był tylko raz, przyjechał tam z kumplem Benito Mussolini pociągiem Amerika (są zdjęcia), miał powiedzieć – jeszcze w Wilczym Szańcu: niech Świat mi wybaczy to, co jestem zmuszony uczynić. Na pewno Niemcy nie przegraliby wojny. Doszło by do rokowań i podziału Świata. W tamtym czasie tylko Hitler miał rakietę V2 do przenoszenia głowic. Alianci gonili w piętkę by Hitler nie zdążył.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.