Ze zgrozą przyjąłem wczoraj informację, iż istnieje coś takiego jak narodowy program rozwoju humanistyki, a szefem tegoż jest prof. Włodzimierz Bolecki. Ze zgrozą, albowiem pokątnie, przez szpiegów, dowiedziałem się (wkrótce dowiem się oficjalnie), że drukarnia, w której drukujemy wszystkie książki została postawiona w stan upadłości. Jest to drukarnia PAN we Wrocławiu, a stan upadłości wprowadzony został po to, by firmę sprzedać. Nie znam żadnych szczegółów, ale ponoć chodzi o to, że w PAN-ie uważają iż era druku offsetowego dobiega końca. Teraz będzie się drukować tylko małe nakłady w cyfrze, albo publikować w sieci. I tyle. To jest, mniemam, wyjaśnienie sfingowane, bo jego idiotyzm jest wręcz paraliżujący. Jeśli do tego dodamy informację, którą poczęstował mnie pewien znajomy, a dotyczącą rekrutacji pracowników do PAN uczucie grozy się nasila. Oto nie ma możliwości, by jakiś nieskoligacony ze strukturą specjalista, nawet bardzo dobry i dobrze przygotowany, znalazł tam zatrudnienie, bo oni go w czasie rozmowy kwalifikacyjnej sami zniechęcają. Im zaś jest lepszy tym zniechęcają go bardziej. Z jednej więc strony mamy informację, że w PAN-ie zaprzeczają oczywistościom, a z drugiej, że chronią dostęp do stanowisk. To może oznaczać tylko jedno – przewala się tam taką kasę, że Al Capone dobrze by się zastanowił czy nie wejść czasem w ten interes porzucając domy gry w Chicago. Ta historia o rekrutacji do PAN przypomniała mi anegdotę, którą kiedyś opowiadał mi pewien starszy kolega. Otóż próbował on, jako niedoświadczony bardzo człowiek, skorzystać z usług ulicznej prostytutki. Ta popatrzyła na niego jak na martwego ptaszka i zapytała – i po co ci to synu? Idź lepiej do domu. No i on, zawstydzony, poszedł.
Narodowy program rozwoju humanistyki dopełnia tego obrazu. Cóż to jest ten rozwój humanistyki? To prawdopodobnie takie przeformatowanie dostępu do informacji i zasobów, żeby już nikt z ulicy nie mógł tam zajrzeć i sprawdzić czegokolwiek. Cała zaś komunikacja pomiędzy faryzeuszami, to jest chciałem rzec, naukowcami z PAN, a ciemnym ludem odbywać się będzie na poziomie wysublimowanych powieści historycznych, już to łotrzykowskich, już to jakichś innych, w których zachowanie bohaterów w zadziwiający sposób będzie korespondować z zachowaniem samego autora. I nie dziwi mnie wcale, że profesor Włodzimierz Bolecki wybrał na bohatera swojej powieści, oszusta karcianego. Jak ktoś ma do czynienia z uczonymi humanistami, nie będzie przecież pisał o lotnikach czy nurkach.
W zalinkowanym wczoraj tekście przeczytałem zdanie, że ten cały program będzie ułatwiał zintegrowanie humanistyki polskiej z humanistyką europejską i światową. To znaczy co? Jak wyślę człowieka do Wenecji, żeby wszedł do tamtejszego archiwum i sprawdził co w pergaminach z XI i XII wieku jest o Polsce i Kościele w Polsce, to go wpuszczą? Nie wierzę. Zintegrowanie humanistyki polskiej z europejską i światową, to po prostu cenzura zastosowana wstecz i takie utrwalenie przekazu pompowanego w edukację, by wychować kolejne pokolenie Jorgusiów-konsumentów, karmiących się paszą z telewizora i „mądrych” książek pisanych dla rozrywki mas przez „mądrych” profesorów. Jestem tego pewien. Te książki, czyli mówiąc językiem tutejszym rynek kultury pop, pomyślane zostały jako nagroda dla najdzielniejszych integrystów. Oni dostaną właśnie tę możliwość, że będą mogli, za pieniądze podatnika, bo nie za swoje przecież, bajdurzyć młodszym, o swoich uczuciach, przeczuciach i fascynacjach sztuką i kulturą. W tym czasie wszystko co ma jakąkolwiek wartość zostanie im odjęte. Tak sobie myślę, że przecież kiedy już wszystko zostanie zdigitalizowane i wepchnięte do sieci, nie ma przecież powodu, by jakieś wartościowe druki i książki leżały w bibliotekach w Polsce. Po co? Jeszcze bomba na nie spadnie i się spalą. Niech to lepiej leży gdzie indziej, a przenosiny zorganizuje się w ramach Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki. Że co? Że to jeszcze nie ten etap? I co z tego, etap idzie za etapem i jeden się wkrótce skończy, a drugi zacznie.
Teraz kolejny fragment linkowanego wczoraj artykułu:
Jak wyjaśnia w liście prof. Bolecki, moduł Dziedzictwo narodowe ma pozwolić nie tylko na dokończenie – rozpoczętych lub zarzuconych – wieloletnich projektów dokumentacyjnych, ale przede wszystkim zainicjować nowe, ambitne, wieloletnie projekty badawczo-dokumentacyjno-edytorskie. „Chodzi nam o projekty, których perspektywa realizacji wymaga co najmniej 5 lat, a ich budżet przekracza 500 tys. zł. Szczegółowe warunki konkursów będą w najbliższych tygodniach przedmiotem prac Rady i zostaną udostępnione na stronach Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w późniejszym terminie” – napisał prof. Bolecki.
Szkoda, że profesor nie wyjaśnia dlaczego te projekty zostały rozpoczęte, a następnie zarzucone i czy wśród nich są może jakieś projekty wykopaliskowe na terenach obejmujących średniowieczne i późniejsze centra gospodarczo-handlowe. Obawiam się, że nie ma tam niczego takiego, za to są inne rzeczy o wiele bardziej inspirujące humanistów.
Ktoś powie, że się czepiam, bo chodzi przecież o to, by umożliwić publikację wartościowych dla Polaków treści. Proszę Państwa, od siedmiu lat zajmuję się publikowaniem różnych treści. Nie twierdzę, że wszystkie są wartościowe dla Polaków, ale wiele z tego co wydałem na pewno jest. Żeby publikować ważne treści, potrzebne jest osobiste zaangażowanie badaczy w prace, a to znaczy także ich dobre wynagradzanie. Nie zaś system dystrybuowania pieniędzy w taki sposób, by powstały jak największe koszta. Do tego bowiem zmierza ten cały Narodowy Program Rozwoju Humanistyki. Chodzi o podnoszenie kosztów produkcji rzeczy oczywistych i podstawowych. To jest właśnie jeden z mechanizmów formatowania. Wydajemy pieniądze na opracowanie na przykład korespondencji Witolda Gombrowicza, albo Ludwika Krzywickiego, albo kogokolwiek, nie ważne, a następnie czynimy z tego sanktuarium, w którym modlą się o pracę i powodzenie przy kolejnych swoich publikacjach młodzi humaniści. Potem robimy z tego pop kulturową papkę w stylu tego całego „Chacka”.
Jest rzecz jasna jeszcze jeden aspekt całej sprawy – owa integracja z humanistyką europejską i światową (ciekawe co to jest humanistyka światowa?) zdradza, że cała ta robota wykonywana jest na zlecenie. I chodzi w niej dokładnie o to, by nikt nie szczekał osobnym głosem, a wszyscy czynili to razem, jednocząc się w zgodnym ujadaniu. I nie mówcie mi, że będzie inaczej.
Na dziś to tyle
Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl
A propos PAN i pisowskiej „dekomunizacji”:
https://nczas.com/2018/10/31/pis-poszedl-na-uklad-z-ubeckimi-kapusiami-z-polskiej-akademii-nauk-ruszyla-dekomunizacja-na-uczelniach-ale-dobra-zmiana-zrobila-wyjatek/
Witam Panie Gabrielu, dokładnie takie samo odczucie miałem wczoraj kiedy tam zaglądałem. Kolejny etap formatowania walcem już jest w toku. I ewidentnie jest to robota na zlecenie. Tam jest jeszcze ciekawy wątek niedofinansowania i prośba o podpowiadanie tematów, bo nie wiedzą biedactwa od czego zacząć. Jedyne czego są pewni, to tego że ktoś zapewnił im miejsce przy paśniku. Pewnie z tego się bierze ta selekcja kadr. Bo nie o względy merytoryczne tu chodzi.
Humaniści i socjaliści. Prowadził ślepy, kulawego.
Jakoś zgrywa mi się to z wczorajszą wypowiedzią Angeli, o tym że powinniśmy przygotować się na rezygnację z państw narodowych.
No cisną szerokim frontem jak widać.
Jeżeli chodzi o archiwum w Wenecji to (wiem z pierwszej ręki) warto wybrać się tam gdy z góry nam wiadomo, który wolumen albo dokument nas interesuje. Wolumen albo dokument lecz nie tematyka, czas bowiem odmierza tam zegar, którego wahadło porusza się w tygodniowych cyklach.
Najpierw ustawa co której ciało dydaktyczne mocno zaprotestowało, następnie rozprządzenie Ministerstwa ( kto jest Ministrem ?) a w rozporządzeniach PUNKTOZA, której miało nie być. Nie drukujesz na Zach, nie będzie punktów i jesteś nie ważny jako rozwijający się naukowiec. Czyj tekst wydrukują na Zach ? Czy analizę źródeł historycznych jakichś historii łotrzykowskich, no nie. Wydrukują analizę gender. Historycy po wejściu w życie rozporządzenia stają się balastem uczelni. Cała władza w ręce rektora. W rozporządzeniach ministerstwa nie ma miejsca dla tego co było sercem humanistyki. Dla starszych stażem fachowców roczne umowy.
Za analizę źródeł historycznych ZERO punktów, nikt nie napisze powieści łotrzykowskiej czy historycznej bo z czego będzie żył?
Rektor z szerokimi kompetencjami, niezagrożonymi żadnym głosowaniem, nie będzie utrzymywał pracowników nie przynoszących punktów.
Czyli fundujemy kolejny narodowy paśnik pt.: my chwalimy waszych, wy chwalicie naszych
No i „kanalizujemy” kierunek działania uczelni.
Druk offsetowy na razie ma większą rozdzielczość niż cyfrowy, ale jest droższy i mniej praktyczny. Czytelnik nie zauważa różnicy w obrazie. Najnowsze maszyny drukarskie to cyfrowo-offsetowe bardzo dobre. Wydawnictwo, które wie, po co istnieje, bez maszyny drukarskiej jest niekompletne /nieekonomiczne/. Z notki PAN-u wynika, że ma dużo pieniędzy do wydania na offset, który wcale nie wychodzi z użycia /p.Coryllus/ albo planuje druk cyfrowy i ośmiorniczki.
ps. Lepiej coś robić, niż czekać na Godota.
Pozostaje bibuła lub tapeta
Pan rozumie w ogóle o czym czyta?
Ale my nie wiemy dokładnie czego szukamy. Czy jest może dostępny jakiś katalog zbiorów? Do pobrania z sieci?
Dokladnie tak !!!
To co sie dzieje nie dzieje sie samo z siebie… to czuc i widac jak na dloni. Te slowa Angeli… ta „korekta” w SN…
… nawet ten dety protest „zoltych kamizelek” jest NA ZLECENIE tej szarlatanerii w brukselce…
… a tymczasem zlodziejstwu na stolcach i przy zlobie NIE DZIEJE SIE KRZYWDA !!!
Tak jest rownanie walcem… bo juz pSZygotowana jest FEDERACJA Lunijna… CETA i inne temu podobne wynalazki dla „naszego dobra” !!!
Ręczne i nożne maszyny drukarskie pochodzą z muzeum druku w bliskim mi uroczym podlaskim miasteczku. Zastosowanie roweru do napędu jest, jak sądzę, innowacją własną kustosza. Plafon też pochodzi z tego muzeum. Jego symbolika – miecz skrzyżowany z gałązką, korona, książka i trupia czaszka – nie jest dla mnie jasna. Pasowała mi do instrukcji domowego/rewolucyjnego hektografu z prasy amerykańskiej z roku 1891.
Tapeta zamiast książek, to już nowy wynalazek, zgodny z duchem czasu.
Jeśli ktoś ogląda ilustrację na mało czytelnym ekranie to informuję, że składniki potrzebne do hektografu to: gliceryna, żelatyna i tusz.
Zapytam o katalog.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.