cze 012021
 

Na historii sztuki w Warszawie, większość czasu spędza się nad zagadnieniami dotyczącymi tak zwanej epoki Stanisława Augusta, czyli nad czymś, czego nie było, a także poświęca się ów czas tak zwanym ideom oświecenia. Na styku tych obszarów znajduje się jeden ważny punkt, o którym na żadnych studiach humanistycznych, podejrzewam że nawet na tych dotyczących kultury żydowskiej w Polsce, nie mówi się ani słowa. Ten punkt ma imię i nazwisko. To Salomon Majmon.

Nie znam filozoficznych prac Majmona i mało mnie one interesują. Wczorajszy wieczór spędziłem jednak na czytaniu jego autobiografii, którą miałem zamiar wydać, ale ponieważ jest ona w wikisource nie ma to sensu. Wydano ją zresztą w poprawionej wersji, w roku 2007, w fatalnej okładce, tak jak to zwykle robią Żydzi, kiedy edytują pisma swoich myślicieli, którymi chcą się pochwalić. Oprawiają je w pudełko po butach, na okładkę wstawiają jakieś przypadkowe, nic nie znaczące zdjęcie, robią mały nakład, a potem przychodzą na targi książki pod zamek, stają przy moim stoisku i wielce zdziwieni mówią – wydał pan Schipera? Naprawdę? I to w twardej oprawie?! Wierzyć się nie chce! Po czym kręcąc głową odchodzą, bo nie może im się między uszami pomieścić, że jakiś frajer inwestuje swoje własne pieniądze, po to by przypominać pisma nikogo dziś nie interesującego żydowskiego ekonomisty, który w żaden sposób nie nadaje się do uprawiania współczesnej propagandy.

Autobiografii Majomona nie wydam, bo po każdym wpisie na jej temat sześciu troli będzie umieszczać linki do wikisource i wołać – za darmo, tam jest za darmo, nie kupujcie u niego!

Kim był Salomon Majmon? Dla mnie przede wszystkim wybitnym autorem ironistą. Poza tym człowiekiem, który wyrwał się z piekła, jakim było życie w ortodoksyjnej społeczności i to piekło opisał. Salomon widział swoją szansę na uniwersytecie, a ponieważ był człowiekiem niezwykle inteligentnym – jako dziecko sześcioletnie skonstruował sobie model sfery niebieskiej z wiklinowych patyków – uciekł do Królewca i tam biedując w nieludzkich warunkach studiował. Jego droga intelektualna prowadziła od studiów nad talmudem, przez ruch chasydzki i pisma Majmonidesa, wprost ko Kanta. Ktoś powie, że to nie jest postać z naszej bajki. Aha – Salomon dedykował swoje pisma Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu, królowi Polski. Uczynił to jeszcze w roku 1789, zanim wszystko się zawaliło. Nie wiemy czy liczył na protekcję, czy może miał inne jakieś widoki albo zlecenia. W każdym razie jest Salomon jednym z najwybitniejszych autorów doby Oświecenia, jacy przewinęli się przez ziemie polskie. Pisał po niemiecku, a jego autobiografia została przetłumaczona na polski w początkach XX wieku przez Leo Belmonta. To też ciekawa postać, szczególnie w kontekstach, które tu omawiamy ciągle, czyli popkulturowych. Pan Leon przetłumaczył pisma Salomona, a uczynił to z licznymi błędami. I tak one wyglądają w tych zasobach wiki, ale daje się je czytać. Są to rzeczy wstrząsające. Nie doszedłem jeszcze do momentu, kiedy Salomon zaczyna studiować Majmonidesa, a to wydaje się być najistotniejsze. Jego przygody w dzieciństwie i opisy wyczynów księcia Karola Radziwiłła, u którego jego ojciec był dzierżawcą, dają jednak wystarczający obraz możliwości Salomona. To jest mistrz, nie ma co do tego dwóch zdań. Szkoda, że jego autobiografia nigdy nie trafi do żadnego kanonu lektur. Oto kilka próbek.

Na tem miejscu winienem coś nadmienić o charakterze szkół żydowskich. Szkoła jest zazwyczaj małą dymną izbą, w której dzieci siadają częścią na ławkach, po części wprost na gołej ziemi. Nauczyciel w brudnej koszuli siedzi na stole, trzymając między nogami miskę, w której wielką Herkulesową maczugą trze tabakę, równocześnie komenderując swoim regimentem. Podbelfrzy ćwiczą po kątach swoich poddanych i panują nad nimi tak samo despotycznie, jak nauczyciel naczelny. Ze śniadań, wieczerzy i t. d., które dzieciom śle się do szkoły, zatrzymują ci panowie lwią część dla siebie; ba, nieraz biedni malcy nie otrzymują nic ze swego jadła, a jednak nie mogą się na to użalić, jeżeli nie chcą narazić się na zemstę tych tyranów. Tu więzione są dzieci od ranka do wieczora i nie mają zupełnie godzin wolnych, prócz piątku i w czasie nowiu jednego popołudnia.
Co się tyczy studjów, to przynajmniej z czytaniem hebrajskiego pisma idzie jeszcze dość porządnie. Natomiast z samą nauką języka hebrajskiego dzieją się poprostu dziwy. Gramatyki nie wykłada się w szkole zupełnie; ta winna być wyuczoną ex usu, z przekładów pisma świętego, mniej więcej tak, jak każdy prostak poznaje nader niedokładnie gramatykę macierzystego języka w użyciu. Niema też słownika mowy hebrajskiej. Rozpoczyna się naukę odrazu od wyjaśniania biblii; a ponieważ ta dzieli się na tyle rozdziałów, ile jest tygodni w roku (ażeby księgi Mojżesza, które odczytują się w synagodze każdej soboty, mogły być odczytane w ciągu jednego roku) — tedy każdego tygodnia wyjaśnia się po kilka wersetów, poczynając od należnego do tego tygodnia rozdziału — oczywista, ze wszystkiemi możliwemi błędami gramatycznemi. A inaczej dziać się nie może; bowiem język hebrajski musi być wyjaśniany przez mowę macierzystą; zaś żydowsko–polski djalekt matczyny sam jest pełen błędów i nieprawidłowości gramatycznych, co musi odbić się piętnem na wykładanej przezeń mowie hebrajskiej. Uczeń nabiera na tej drodze równie słabej znajomości języka, jak i pojęcia o treści Biblii.

Salomon trafił do tej szkoły jako siedmiolatek. Kiedy miał lat jedenaście uważany był już za młodzieńca obiecującego, to znaczy cytującego i komentującego talmud. Oto fragment dotyczący tego w jaki sposób typowano właściwych kandydatów na mężów.

Studja talmudyczne stanowią centr uwagi mojego plemienia, gdy chodzi o wykierowanie kogoś na uczonego. Bogactwo, zalety cielesne i talenty wszelkiego rodzaju mają wprawdzie pewną wartość w oczach żydów i są w pewnej mierze cenione; wszalako nic z tego nie może iść w porównanie z godnością dobrego talmudysty. Ten ostatni może pretendować do wszelkich urzędów i honorów w gminie. Jeżeli zjawia się na jakiemś zebraniu, — jakikolwiek byłby jego wiek i stan, wszystko stoi przed nim z czcią najwyższą i ustępuje mu najszanowniejsze miejsce. Jest on doradcą sumienia, prawodawcą i sędzią zwykłego człowieka. Kto takiego uczonego nie napotyka z poważaniem, — przeklęty jest, wedle słów talmudu, na wieki wieków. Człowiek przeciętny nie powinien przedsięwziąć najdrobniejszej czynności, jeżeli sprzeciwia się ona wyrokowi takiego uczonego. Obyczaje religijne, potrawy dozwolone i zakazane, małżeństwo i rozwód — wszystko to określanem bywa nie tylko przez nagromadzone już w olbrzymiej ilości prawa rabiniczne, ale nadto przez specjalne decyzje rabinów, którzy potrafią pojedyńcze wypadki wyprowadzać z zasad ogólnych. Bogaty kupiec, dzierżawca lub fachowiec, który ma córkę, używa wszystkich sposobów, aby dostać za zięcia dobrego talmudystę. Ten ostatni może być krzywy, schorzały, nieświadomy pod każdym innym względem — ta jego zaleta rozstrzyga o wszystkiem. Przyszły teść takiego feniksa musi zaraz przy zaręczynach wypłacić jego rodzicom według umowy pewną summę; oraz prócz wyznaczonego dla córki posagu zobowiązany jest dawać jej i jej mężowi przez sześć do ośmiu lat całkowite otrzymanie — t. j. jadło, odzież i lokal; przez cały ten czas pieniądze posagowe oddaje się na procent, a uczony zięć ciągnie swoje studja dalej na koszt teścia. Po upływie tego czasu otrzymuje pieniądze do ręki i albo wstępuje na jakiś urząd naukowy, albo pędzi żywot cały w stanie uczonego próżniactwa. W obu wypadkach żona obejmuje zarząd nad domem i interesami, ciesząc się, iż za wszystkie swoje trudy dzieli poniekąd sławę swego męża i błogosławieństwo jego przyszłego życia.
Studjowanie talmudu odbywa się podobnież bez żadnych reguł, jak studjowanie biblii. Język talmudu jest zlepkiem wschodnich języków i djalektów; ba, spotykają się tu nieraz słowa z greckiego i z łaciny. Nie ma żadnego słownika, w którym napotykane w talmudzie wyrażenia i zwroty można byłoby odnaleźć; a co gorsza, niewiadomo nawet, (ponieważ niema w tej mierze ugody), jak wyrazy, które nie są często hebrajskimi, czytać należy. Zatem mowę talmudu, zarówno jak biblijną, poznaje się tylko w praktyce z częstego tłomaczenia; a to stanowi pierwszy stopień w studjach nad talmudem.

W jedenastym roku życia Samuel został ożeniony z córką karczmarki Rysi, a kiedy miał lat czternaście urodził mu się pierwszy syn. Kiedyś zdarzyło się, że do karczmy jego teściowej, zajechał z całym orszakiem książkę Karol Radziwiłł „Panie kochanku”. Jak to czytałem wczoraj o mało nie zleciałem ze stołka.

Pewnego razu zachciało mu się odbyć spacer do miejscowości M… odległej od jego rezydencji coś o 4 mile. I tu musiała mu, jak zwykle, towarzyszyć cała świta, cały dwór. O poranku oznaczonego dnia wyruszyła procesja. Naprzód szła cała jego armia, w szeregach i korpusach, w pełnym szyku bojowym: konnica, artylerja, piechota i t. d., dalej szła gwardja przyboczna i strzelcy, rekrutowani z ochotników zpośród ubogiej szlachty; dalej następowały wozy kuchenne, na których nie zapomniano umieścić butli węgierskiego wina; tuż za niemi szła muzyka janczarska, oraz inne kapele; wreszcie jechał powóz książęcy, za którym maszerowali satrapi pańscy. Tak ich nazywam, gdyż pochodu tego nie mogę z niczem innem porównać, jak chyba z pochodem Darjusza, idącego wojną przeciw Aleksandrowi. Już pod wieczór Jego Książęca Mość (nie powiadam: we własnej dostojnej Osobie, gdyż wino węgierskie pozbawiło go całkiem świadomości, na której osobowość się opiera) — przybył do mojej karczmy na końcu przedmieścia K…, należącego do rezydencyi N. Wniesiono go do domu i rzucono na brudne nierozesłane łóżko mej teściowej w pełnem przybraniu, tak jak był, w butach z ostrogami.
Jak było we zwyczaju, ja musiałem czmychnąć. Ale moje amazonki — mam tu na myśli teściowę i żonę — zaufane w swojej odwadze, pozostały same w domu. Przez całą noc hałasowano. W tej samej izbie, gdzie książę spoczywał, rąbano drwa, gotowano i smażono. Wiedziano bowiem, że gdy książę spał, mogła go zbudzić chyba tylko trąba Sądu Ostatecznego.
Dobudzono go się nazajutrz rano. Obejrzał się i nie wiedział, czy ma własnym oczom wierzyć, iż znajduje się w nędznej szynkowni nierozebrany w brudnem łożu, na którem mrowiły się pluskwy. Jego kamerdynerzy, paziowie i murzyni oczekiwali rozkazu; zapytał, jak się tu znalazł, na co zameldowano mu, że Jego Książęca Mość wczoraj wyprawił się w podróż do M…, w tem miejscu jednak użył wytchnienia; natomiast świta wyprzedziła go tymczasem i już zapewnie obozuje w M.
Podróż księcia do M… została natychmiast zaniechana i całe wojsko odwołane; wróciło też ono do rezydencyi w zwykłym uroczystym porządku. Księciu jednak podobało się zarządzić ogromną ucztę obiadową w mojej gospodzie. Wszyscy cudzoziemcy, którzy znajdowali się naówczas w mieście, otrzymali zaproszenie. Jedzono ze złotych serwisów — i niepodobna wyobrazić sobie dostatecznie kontrastu pomiędzy zbytkiem Azjatyckim i nędzą Lapońską, które panowały równocześnie pod jednym dachem.
W nędznej karczmie, której ściany sczerniały, jak węgiel, od dymu i sadzy, której belki podparte były niekształtnemi krągłemi klocami z drzewa, której okna zaopatrzone były resztkami rozbitych marnych szyb i wązkiemi patykami świerkowemi, oblepionemi papierem, — w tym dom u siedzieli książęta na brudnych ławach, przy jeszcze brudniejszym stole, i nakazywali podawać sobie najwyszukańsze potrawy i najwspanialsze wina w złotych misach i puharach.
Przed obiadem przechadzał się książę z innymi obecnymi panami przed gospodą i przypadkiem ujrzał moją żonę. Znajdowała się ona wonczas w rozkwicie swej młodości, a jakkolwiek dziś jestem z nią rozwiedziony, muszę jej oddać tę sprawiedliwość i przyznać, że (oczywiście pomijając wszystko, co gust i sztuka przynosi ku podniesieniu wdzięków, a o czem u mojej żony mowy być nie mogło) była ona pięknością pierwszej klasy. Rzecz jasna, że musiała wpaść w oko księciu R… Zwrócił się do swoich towarzyszy: „prawdziwie, to ładna i młoda kobietka! należy jej tylko włożyć świeżą koszulę“. Było to zwykłe jego hasło, które miało ten sam sens, co rzucenie chustki w Wielkiego Sułtana. Gdy słowa te usłyszeli panowie, zatroskali się o cześć mojej żony i dali jej znak, aby umknęła coprędzej. Na ich skinienie wymknęła się ona pocichutku i znalazła się het, za górami.

Powtórzę – drukowana autobiografia Salomona jest nie do zdobycia. Cały tekst w wiki jest tutaj

https://pl.wikisource.org/wiki/Autobiografia_Salomona_Majmona/Cz%C4%99%C5%9B%C4%87_pierwsza/Ca%C5%82o%C5%9B%C4%87

Na koniec mogę rzec tylko, że tak zwane wolne zasoby i łatwy dostęp do treści to po prostu inna nazwa cenzury. Gdyby nie przypadek – uniwersytet w Toruniu wydał pisma estetyczne Majmona, które trzeba będzie przeczytać, bo jak ktoś dedykuje swoją pracę Stanisławowi Augustowi, to sprawy te są raczej poważne – nigdy byśmy nie zwrócili na Salomona uwagi. A będziemy jeszcze do niego wracać, nie raz.

  10 komentarzy do “Salomon Majmon”

  1. Dzień dobry. Nie ma tego złego, Panie Gabrielu, teraz zatem przeczytamy i wyciągniemy swoje wnioski. Zawszeć to lepiej, niż ścigać się z jakimiś Himmelblauami, albo jakimiś palaczami książek. Oni na ogół są szybsi i w efekcie czyta się potem rzeczy w odpisach, nie wiadomo przez kogo zrobionych i z jaką intencją. Trolle i tak będą się wyjęzyczać, przywykł Pan wszak do tego, a na dobrą sprawę można ich wykorzystać dla siebie, jak taką forpocztę czy innych „biegunów”, którzy wskazują co kupić i czytać. Sam człowiek tego nie wymyśli, życie jest za krótkie a dobrych przewodników mało.

  2. Żydzi nie mieli lekko w Wielkim Księstwie Litewskim.

  3. „zwane wolne zasoby i łatwy dostęp do treści to po prostu inna nazwa cenzury”

    Dokładnie. Tak samo Amazon wykończyła książki elektroniczne – nikt ich nie wydaje, bo nie da się na nich zarobić.

    Tak, Google, F**k, Instagram itd itp to operacje wywiadu USA opłacane z budżetu państwowego. A że od 1970 CIA = „Deep State”…

  4. To sie czyta lepiej, niz „Nad Niemnem”. Niech Pan wydaje!

  5. ten numer z obrabiania uczniaków z ich śniadań ma w talmudycznej szkole dłuuugą historię, bo ile lat później Urke Nachalnikow też był tak samo obrabiany z mamusinego śniadania w swojej  szkole talmudycznej, a do szkoły chodził na początku xx wieku.

  6. ciekawe kiedy ludzie w swojej masie sobie zakarbują, że takie wychowanie to jedyna droga aby z człowieka wydobyć wszystko co najlepsze.  Że wszystko co stoi w sprzeczności z takim podejściem j/w opisane, jest ZAWSZE drogą w przeciwnym kierunku. Jak można być tak ograniczonym, żeby po tylu tysiącach lat nadal tego nie rozumieć i nabierać się na plewy wychowania bezstresowego… Szkoda nawet słowa uronić z kimś kto tego nie rozumie.

  7. Jest na YT taki kanał w którym kanadyjski Żyd pyta o różne sprawy przechodniów na ulicach Izraela i Jerozolimy. Pewnego razu pytał ortodoksów o sens nauki angielskiego, matematyki i takich tam… Jakiś student że szkoly talmudycznej stwierdził że szkoda na to czasu. A z czego się utrzymujesz? -padlo pytanie. A żona bardzo dobrze zarabia w branży IT. Byłem zdziwiony, ale teraz, po fragmencie od Majmona wszystko jasne.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.