sty 062021
 

Autorzy książek dzielą się w zasadzie na satanistów i frajerów. My należymy do tej drugiej grupy, a satanistów finansuje państwo. Zanim rozwinę ten wątek opiszę pewne zjawisko, którego być może nie dostrzegacie, a ja je widzę, bo klikam w fejsbukowe filmiki, które zmieniają się za każdym kliknięciem. Prócz obróbki metali w chińskich i indyjskich hutach, albo Wietnamczyków łowiących gigantyczne gurami na krewetkę w jakimś parszywym dole, pokazują tam czasem Wojciecha Manna i profesora Bralczyka. Tak normalnie, jak powiedziałem – Chińczyk, huta, dziwki z miasta Pattaya wystające na ulicach, Bralczyk, łowienie sumów, Wojciech Man. Kolejność jest przypadkowa, ale kanał ma dobrą oglądalność i jakoś trzeba było załatwić, żeby się Bralczyk z Manem tak znaleźli. O czym oni mówią? O upadku języka polskiego, jego degradacji i dewastacji, z której to język nasz już się nie podniesie. Szczególnie Man, który wygląda jak stara kobieta z półświatka, zawodzi w tych rejestrach bardzo głośno. Język psują oczywiście politycy nieodpowiedzialnych partii, którzy niszczą komunikację między ludźmi. Widziałem kilka razy Mana w akcji, w różnych programach telewizyjnych, i myślę, że jest to ostatni człowiek, który powinien zabierać głos w sprawie dewastacji języka i komunikacji. Tak nadętego buca bowiem, bez krzty empatii, nie było w mediach polskich od czasów Macieja Szczepańskiego, albo i dawniej. Bralczyk zaś tradycyjnie, pieprzy trzy po trzy i przyjmuje hołdy od studentek, które będą potem dręczyć uczniów, jak już te studia ukończą, zniechęcając ich na całe życie do języka polskiego.

Na tym samym kanale pokazują też inne filmy. Ja ich nie oglądam, ale czasem jeden czy drugi kliknę. To są kabarety i tak zwany stand up. Ani Man ani Bralczyk nie wspominają ani słowem o tym, że instytucje te, a są to już od dawna instytucje, dewastują język. A dewastują. W dodatku czynią to na polecenie jakiejś władzy. Nie wiemy jakiej, być może naszej, a być może jakiejś innej. Kabaret, co jest udowodnione ponad wszelką wątpliwość, podobnie jak poezja służy wzmocnieniu cenzury i ograniczeniu komunikacji władza – lud do form, które trzymają ten lud w ryzach. Służy też do transferowania propagandy. I to widać w każdym w zasadzie występie. Pisałem już o tym tyle razy, że nie chce mi się powtarzać. W kabarecie jednak próbują zachować jakieś pozory. Ja ich w zasadzie rozumiem, jeśli ktoś nie umie śpiewać, nie potrafi pokazać żadnej uczciwej sztuki, nawet w karty grać nie potrafi, a jedyną jego umiejętnością jest opowiadanie kawałów i pisanie białych wierszy, musi iść na służbę. Tam zaś powiedzą mu, że ma opowiadać na scenie żarty o księżach chodzących po kolędzie no i o dupie Maryni. To zresztą przychodzi samo, bo ludzie w masie z innych rzeczy się nie śmieją. Tak już po prostu jest. Rozumiem, że kabaret da się jeszcze jakoś obronić. Ale, że polski stand up nie niepokoi profesora Bralczyka i Wojciecha Mana, to się dziwię. To jest, przeniesiony na scenę, podrasowany nieco, monolog pijanego pod sklepem. Tak z grubsza. On się odwołuje do emocji i myśli, których normalny człowiek nie ma, ale mają je ludzie wychowani przez kabarety, emitowane nieprzerwanie już dwadzieścia pięć lat. Sprawdziłem – Michał Wójcik skończy w tym roku pięć dych. Stand up nie jest bowiem żadną sztuką, jest kolejnym etapem dewastacji języka i dewastacji komunikacji pomiędzy ludźmi w Polsce. Ja wiem, że można o tym zrobić numer kabaretowy i jeszcze mrugnąć do publiczności, że tak naprawdę, tak naprawdę, ale tak naprawdę serio…to liczy się tylko prof. Bralczyk i to co on powie w filmie wyemitowanym między łowieniem wielkich na noga jazgarzy i renowacją chłodnicy w ulicznym warsztacie w Bombaju. Myślę nawet, że wielu artystów kabaretowych zdaje sobie sprawę, w jakiej znajdują się pułapce. I widzą też, że nie ma z niej wyjścia. Stand up jest tańszy, bardziej agresywny, łatwiejszy w promocji, a do tego standuperem można pogardzać. On nic nie zrobi, nie będzie się odwoływał, nie będzie się rzucał jak wesz na grzebieniu, a taki kabareciarz, szczególnie jak coś zarobił, może się postawić i menedżerowi i sponsorowi.

Mamy więc pewien obszar kokieterii medialnej, który łatwo może zamienić się w obszar opresji. Władza, którą reprezentują artyści estradowi, każe nam się uśmiechać, teraz już z najgłupszych żartów i bluzgów, które składają się na polski stand up. Te występy spreparowane są w opozycji do kogoś, ale do końca nie wiadomo kim jest ten ktoś. Wyobraźmy sobie, że to jest jedno ramię takiego chińskiego wysięgnika, który zgarnia różne śmieci i wrzuca je do machiny przerabiającej je na drobno posiekany złom.

Drugim ramieniem są aktorzy zawodowi. Wczoraj Olgierd Łukaszewicz oznajmił, że już się zaszczepił pisowską szczepionką i teraz ludzie uważają go za zgniłą elitę. Tak powiedział – zgniłą elitę. Rozumiem więc, że świat artystów stoi w opozycji do jakiejś nie-elity, którą wskazują palcem Man z Bralczykiem. No, ale widzimy, że artyści stoją w kupie – Łukaszewicz, Janda, kabareciarze i stand up, który przeklina jak pluton ruskiego wojska pozbawiony gorzałki przez atakiem na bagnety. Ci ludzie reprezentują kulturę. Kto w takim razie jest barbarią? No chyba tacy frajerzy, jak my, czyli ten mityczny, chory z nienawiści internet. Z faktu, że teraz wszyscy jesteśmy w internecie, wymienione osoby nie wyciągają żadnych wniosków. Nie rozumieją, że ich pozycja została zrównana z pozycją krewetek zakładanych na haczyk przez wietnamskiego wędkarza. I moim zdaniem to dobrze.

O ile na estradzie zachowane są jeszcze jakieś pozory, których utrzymaniem zajmują się Man z Bralczykiem, o tyle w książkach żadnych granic nie ma. Oglądałem sobie wczoraj różne oferty i wnioski wyciągnąłem następujące: segmenty rynkowe to pułapka. One niczego nie sprzedają, a kolejni autorzy kryminałów służą tylko do konserwacji rur, przez które płynie ten cały propagandowy szlam. Są przepychaczami ułatwiającymi przepływ komunikatów zgniatających mózgi. Niektórzy działają w systemie finansowanym przez państwo, zwanym edukacją. Coś mnie wczoraj podkusiło i zajrzałem na allegro, żeby sprawdzić po ile chadzają teraz książki Szczygielskiego, partnera Tomasza Raczka, a być może już kogoś innego, bo ten świat zmienia się przecież bardzo dynamicznie. Cena jak cena, nie przekracza nigdy 30 zł za egzemplarz, czyli w tym lansowanym przez nich obłędzie, druk sprzedawany w tej cenie ma trafić do mas, w dodatku młodocianych. O wiele ciekawsze są okładki i tytuły. Sami sobie sprawdźcie. Szczygielski to deprawator i reprezentant taniego bardzo satanizmu, jego książki są lekturami szkolnymi, ale nikomu to nie spędza snu z powiek, bo chodzi przecież o dobrą zabawę. Mnie zmroził jeden tytuł – Tuczarnia motyli. Możecie mi nie wierzyć, albo wierzyć trochę, możecie uważać, że książki Szczygielskiego to świetna zabawa, ale ja i tak pozostanę przy swoim. To jest zaprzeczenie misji, którą rzekomo podejmuje nasze i każde inne państwo w Europie, to znaczy podnoszenia jakości komunikacji i wychowania nieletnich obywateli. To jest wyraz jakiegoś animalistycznego kultu, który Szczygielski sam sobie wymyślił, dostał nań gwarancje dystrybucyjne i teraz nie ma mowy, by jakiś urzędnik za to odpowiedział. Albowiem zwrócenie uwagi na ten szlam, będzie natychmiast okrzyknięte prześladowaniem mniejszości. Tak, tak wiem, jestem frajerem…to pewne, ale cyrografu nie podpiszę. Mowy nie ma.

Na koniec coś absolutnie ekstra – link do zeskanowanej rozmowy pomiędzy Żakowskim a Gadaczem. Obaj należą do zgniłej elity, obaj robią w kulturze, obaj załatwili sobie szczepionkę, a w tygodniku Polityka, demonstrują swoje widowiskowe bardzo wyrzuty sumienia i porównują całą sytuację do Auschwitz i holocaustu. Nie wiadomo co właściwie powiedzieć. Może tak – dla aktorów, profesorów i Żakowskiego szczepionek na pewno wystarczy. Z kabareciarzy to może dostanie to Górski, Wójciki i Kołaczkowska, jak się mocno pokręci. No, a stand up, mimo swoich niewątpliwych zasług dla szerzenia kultury języka polskiego, w całości pójdzie do Bakutilu.

 

https://www.facebook.com/photo?fbid=3756488644402460&set=pcb.3756488797735778

  12 komentarzy do “Sataniści vs frajerzy czyli bój śmiertelny o język polski”

  1. „monolog pijanego pod sklepem” – o przepraszam, monolog pijanego, to w porównaniu z tym co serwują w tych monologach, to wyżyny kultury. Pijaczki nigdy tak nisko nie upadły. 

  2. To fakt. Na pewno nie na Rycicach

  3. Jasne, zawsze się kłaniają, jak się komuś jakieś brzydkie słowo wyrwie, zaraz przepraszają.

  4. Nie tylko nie upadają, a prezentują zbiorową mądrość,  esencjonalny wyciąg z rzeczywistości, tylko brać pełnymi kielichami.

  5. Celebryci idealnie się podłożyli, albo idealnie weszli w pułapkę bo może to pułapka zastawiona jako kolejna medialna przykrywka. Teraz zamiast mówić o podwyżkach, bankructwach firm i niewydolności służby zdrowia lud ma to co lubi najbardziej czyli debatę o mało znaczącej rzeczy dla interesów kraju.

    Chyba nikt nie zrozumie, że opriop tematu PR i narracji jest coś ważniejszego. Piękne 3 tomy socjalistyczne aż się proszą o porównanie z obecnymi czasami bo PPSem naszych czasów jest PiS zwany mylnie prawicą, no ale co w tym kraju prawicą nie bylo, wszakże w 90 latach nawet Michnika tak zwano. Zresztą sam Morawiecki powiedział że te dziedzictwo ppsowskie jest im bliskie. Warto też wspomnieć o jego koncepcji wychodzenia z kryzysu w kształcie litery K gdzie jak to powiedział otwartym tekstem zyskają miedzynarmiędz korporacje. Rząd tworzy ład pod większe ich wpływy. Ale przecież to głupoty, bo paru celebrytow zaszczepilo się poza kolejnoscia i od kilku dni nie ma ważniejszego tematu w kraju gdzie wg sondażu najmniej ludzi w UE chce się szczepić. Nie pamiętam czy tonRepnin czy Igelstrom w jednym z raportów do Katarzyny pisał „Kraj który się tak rzadzi szykuje sobie upadek”. Ja bym to sparafrazował: „Naród który tak daje się wodzic przez polityków szykuje sobie upadek”.

  6. kabareciarze z natury rzeczy sprzedajne dusze, ile razy w tekstach rozweselających było o politykach, mam książkę Piłudski w karykaturze, no moiściewi jak można obśmiać , można pada tylko pytanie (ile płacą?) .

    Tyle tematów wokoło, np. totalna opozycja w parlamencie UE też jest na swój sposób kabaretem… tak jak charatanie w gałę (parodia posiedzeń rządu premiera Tuska), tak samo można sparodiować totalnych w UE,  można sparodiować vegan co to w skórzanych butach chodzą nawet w mróz . Czy futurologiczny kabaret jak w 2050 roku przy mrozie (-) 15 C, rodzina kombinuje ogrzewanie mieszkania, czy Panna Grecia co jak meteor przeleciała przez świat, czy raczej zrobiła „marsz przez instytucje” i zanegowała ogrzewanie węglem  też dobrym tematem do sarkazmu, ale komedianci trzymają się tematyki związanej z ks. proboszczem. Bezpieczna to tematyka i widownia bilety kupi i samorząd dofinansuje i grzecznie się zaśmieje i obrażane środowisko nie poleci do sądu.  Albowiem sędzia wytłumaczy obrażonemu środowisku że chcą założyć kajdany gdy tymczasem społeczeństwo chce się -tylko- pośmiać.

  7. w latach PRL kiedy się jechało do Krynicy Morskiej, to przejeżdżając przez pewne miasto „zalatywało” obornikiem, kierowca PeKaeSu tłumaczył że „to wieje z tuczarni” – może stamtąd pochodzi autor „Tuczarnia motyli” i tak mu zostało… , albo przebywał tam na wakacjach

  8. Ja myślę, że z tuczarni z której się ów autor wywodzi zalatywało perfumami firmy Koty 🙂

  9. Mann z Bralczykiem pewnie się na protestantów szykują, przynajmniej na tych w mojej okolicy. Ostatni kwiatek to „gdy Bóg z nami, kto przeciwko nam”, które jakoby jest tożsame z „Bóg z nami, kto przeciwko nam” i świadczy o katolickiej pysze. (Porobiło się tak, że już nie tylko języka trzeba uczyć.)

  10. O Bralczykach chodzących po kolędzie (dorzuciłem ilustrację językową)  i genialnych stand-upach po wódce i bez

    Mógłbym zostać Bralczykiem, bo ortografia książek, które pochłaniałem, nie miała dla mnie tajemnic, ale na szkolnej olimpiadzie jakiś jego kumpel załatwił mnie G*eg*ółką. Cały czas bałem się o „ponieważ” i „Poniewarz”, bo reklama cukiernika na Grójeckiej mieszała mi w głowie. Wiele lat później moja wnuczka droczy się ze mną o wymowę „włączać” i „włanczać”, bo ten sympatyczny celebryta ubzdurał sobie, że będzie Polaków uczył wymowy. Nie słyszałem, by wtrącał się do dziennikarskiego dna językowego, ale zdziwiłbym się, gdyby ten obornik nie był z jego stajni. Mam nadzieję, że nie przeprowadzi ustawy, by dzieci wychodziły na pole (krakowskie) a nie na dwór (moje kresowe).

    A co do stand-upów na siedząco po wódce, to nie znam lepszego niż Pszoniaka w niewielkim gronie w londyńskim Ognisku. Mam wrażenie, że przyjaciele aktorzy go zapomnieli, a „dobra zmiana” ma mu za złe różne słowa po pijaku.

    A bez wódki? Kilka miesięcy temu obejrzałem w telewizji włoskiej godzinny stand-up historyczny. To nie była małpa na wybiegu. To był artysta, który z pamięci i na luzie rzucał wydarzenia, miejsca i ludzi. Publiczność słuchała w oniemieniu. Gdyby w Polsce był taki artysta (piękne dziewczyny odpadają, bo zabierają zbyt wiele uwagi), to potrzebowałby tekstu Coryllusa.

    Na koniec mała mądrość z wczorajszego włoskiego programu historycznego: „Ciemne średniowiecze to wszystko, co wydarzyło się przed nami, albo to co mówi nasz adwersarz”.

  11. tak, adwersarz nigdy nie ma racji i nie da się z nim dyskutować, negocjować bo  jego propozycje/pomysły są ze średniowiecza (czyli stare i nieważne)

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.