sie 292019
 

Przez to gadanie o malarzach i pieniądzach zacząłem dziwnie patrzeć na największe nawet świętości. Wczoraj i przedwczoraj zagłębiłem się znów w znakomitych wspomnieniach Jana Skotnickiego, które podczas poprzedniej lektury wydały mi się tylko ciekawe i zabawne. Jeśli oczywiście pominąć szczegółowy opis zamachu na Narutowicza, który Skotnicki obserwował z bliska. Opis ten jest straszliwy i demaskatorski, część jego opublikowana zostanie w III tomie socjalizmu. Nie mogę niestety wydać tych wspomnień, albowiem prawa autorskie dziedziczy wnuczka autora, która pracuje w Gazecie Wyborczej.

Kiedy zacząłem to czytać ponownie, włosy podniosły mi się na głowie. Generalnie Jan Skotnicki skupia się na opisach życia bohemy artystycznej Krakowa i Zakopanego, poświęca temu aż trzy rozdziały. Jego opis pierwszych lat wolnej Polski i funkcjonowania ministerstwa kultury, to jest także coś wstrząsającego. Mnie jednak najbardziej zaskoczyły teraz te fragmenty dotyczące artystów. Wyobraźcie sobie, że Paderewski miał sobowtóra, a jakby tego było mało sobowtór ów celowo podkreślał podobieństwo przez charakteryzację. Był to jeden z krakowskich malarzy, którego koledzy – kiedy Paderewski przybył do Krakowa – często z mistrzem mylili. Sobowtór miał zresztą taką ksywkę – Paderewski. Był on trochę wyższy niż pianista. Skotnicki pisze, że sobowtór w Krakowie bywał okazyjnie, bo zimę spędzał we Florencji, a lato gdzieś poza miastem. Pokazywał się jednak na plantach i był rozpoznawalny. Jeśli ktoś jeździ co roku na całą zimę do Florencji, to znaczy, że ma wolne środki i prawdopodobnie nie utrzymuje się ze sprzedaży obrazów. Najciekawsze jednak jest to, jak nazywał się ten sobowtór Paderewskiego. Otóż, proszę wycieczki, pan ów miał na nazwisko Fleiszman. Nic bliższego o nim nie znalazłem, a miejsce gdzie się teraz znajduje mi to uniemożliwia, albowiem internet rwie się bez przerwy. Jak wiemy, obecność sobowtóra jednego z ojców ojczyzny, który w dodatku ma ugruntowaną opinię naiwniaka i frajera, nie może być przypadkowa, szczególnie jeśli ten sobowtór ma na nazwisko Fleiszman. Jan Skotnicki, nic bliższego nam o nim nie pisze, podaje tylko kilka śmiesznych anegdotek, na zasadzie qui pro quo. Ciekawe jednak rzeczy pisze o Paderewskim. Otóż Paderewski wspomógł sporym groszem, określane jako faszystowskie, pismo „Dwa grosze”, był to dziennik, który rozchodził się w milionowych nakładach. Dwugroszówka była zwalczana przez PPS, przez komunistów, przez żydów, przez wszystkich właściwie, poza zatabaczoną, polską prawicą, która Dwugroszówką się narkotyzowała. Tak się składa, że jak miałem okazję czytać wiele tekstów z Dwugroszówki i mogłem je porównać, na przykład, z tekstami z Robotnika. To jest, proszę wycieczki, budujący przykład uczciwości dziennikarskiej. Mam na myśli pismo Dwa grosze. Przykład niespotykany już nigdzie, któremu nie dorówna żadne wydawnictwo publicystyczne z przeszłości i przyszłości. Jak doszedłem do momentu, kiedy po jakichś zajściach zakończonych rozprawą nożową na skalę dzielnicy, reporter Dwugroszówki, stoi przez całą noc pod szpitalem i spisuje zeznania wszystkich poszkodowanych, żeby napisać bezstronny artykuł, to mało się ze wzruszenia nie rozpłakałem. Pismo Dwa grosze, przynajmniej te numery, które przeczytałem, nie zniżyło się do chamskiego szkalowania przeciwników politycznych, podczas gdy Robotnik, był w zasadzie cały wypełniony takimi inwektywami. No i dlatego właśnie nazywane jest faszystowską gadzinówką, a Robotnik jest oceniany jako postępowe wcielenie dziennikarskiej uczciwości.

Wracajmy jednak do Paderewskiego. Mistrz bardzo się wystraszył, że po wsparciu Dwugroszówki, żydzi zechcą urządzić na niego zamach. Lękał się tak okropnie, że poprosił dwie szwagierki Skotnickiego, by – podczas koncertu w Łodzi – szły po obu jego stronach, kiedy wchodził na salę koncertową. Teść zaś Skotnickiego zamykał ten pochód. W takiej osłonie Paderewski czuł się bezpiecznie. To jest koniec żartu według Skotnickiego, ale według mnie, jest to dopiero początek. Jan Skotnicki ożenił się bowiem z córką jednego z najbogatszych, żydowskich fabrykantów z Łodzi, a na ten koncert przyszła wyłącznie żydowska plutokracja, która wiwatowała na cześć mistrza. No, a potem Paderewski został premierem prawicowego rządu i chciał ratować Polskę jak umiał. Powyższe anegdotki są ilustracją jego politycznych możliwości i umiejętności.

Malarz Chełmoński był, podobnie jak brat Albert wielkim wrogiem jezuitów. Na samo wspomnienie braci w czarnych habitach, dostawał szału i gotów był dokonywać różnych horrendów. Kiedy umarł, Skotnicki, wraz z jakimś kolegą zmarłego udał się do Ojrzanowa pod Grodziskiem Mazowieckim na pogrzeb. Ten Ojrzanów dzisiaj to właściwie Żelechów, a Chełmoński ma pomnik w samym Grodzisku przy dworcu. W czasie tego pogrzebu wydarzyło się coś niezwykłego. Zamknięta trumna stała przed ołtarzem, żałobnicy płakali, a dziewczęta wyciągały na chórze wysokie i smutne pienia. Przy trumnie stali miejscowi chłopcy w strojach strażackich. I nagle zatrąbiło auto, wprawiając wszystkich w konsternację, albowiem pogrzeb miał być podniosły, patriotyczny, chłopsko-szlachecki. Auto zatrąbiło po raz drugi, a potem do świątyni wpadł jegomość w rozwianym płaszczu. Nie zdjąwszy nakrycia głowy coś szepnął stojącym przy trumnie chłopakom, a ci zdjęli ją z katafalku, postawili na ziemi i otworzyli. Jegomość, wyjął nie wiadomo skąd aparat fotograficzny i zaczął robić zdjęcia zmarłemu. Wprawił tym we wściekłość zgromadzonych, którzy rzucili się doń z pięściami. On się jednak nie przejął, powiedział, że nazywa się Fuks, jego zakład fotograficzny mieści się tam i tam, a martwi malarze o światowej sławie to znakomity materiał dla prasy. Po tych słowach wybiegł z kościoła, na odjezdne zatrąbił klaksonem i odjechał. Nie mnie oceniać ten wypadek, ale przeczytawszy tę historię miałem wrażenie, że pan Fuks przyszedł tam po swoje. Nie są mi znane szczegółowe okoliczności zbankrutowania Chełmońskiego w Paryżu i jego osadzenia się w Kuklówce, ale zachowanie pana Fuksa, może mieć z tymi okolicznościami coś wspólnego.

Włodzimierz Tetmajer jak wiemy ożenił się z Anną Mikołajczyk z Bronowic Małych pod Krakowem. W tych Bronowicach były dobra klasztorne, franciszkańskie, należał do nich dworek, który w okolicznościach nie do końca jasnych przeszedł nad własność pana Włodzimierza. Niektórzy twierdzą, że odkupił go on od mnichów, a inni, że od chłopów, którym go wcześniej mnisi sprzedali. Pan Włodzimierz był szczerze zakochany w swojej żonie, o czym świadczyć może gromada dzieci, jakie biegały po panawłodzimierzowym podwórku. Jak wiemy z Jadwigą Mikołajczykówną ożenił się Lucjan Rydel, który był postacią operetkową, całkiem przez chłopów nie szanowaną. O ile Tetmajer był poważny i jego zaangażowanie się w sprawy wsi można określić słowem „szczere”, o tyle Rydel chciał chyba skupić na sobie uwagę publiczności, a ożenek w Krakowie – według opisów ówczesnych – mógłby być dla niego pułapką, nie szczęściem. Wybrał więc wieś i rodzinę Mikołajczyków. To jest dziwne, bo trzecia siostra Mikołajczykówna – Marysia, miała wyjść za mąż także za inteligenta, za malarza Ludwika de Laveux. Ten jednak umarł na gruźlicę. To nie koniec jednak. O Marysię zaczął się starać inny malarz – Tadeusz Noskowski. Nie było go jednak stać na ożenek, bo zarabiał mało i miał na utrzymaniu starą matkę. Kurde blaszka, co to jest za mania, żeby wszyscy chcieli się żenić akurat w Bronowicach i akurat w jednej tylko rodzinie, gdzie panny były całkiem nieposażne? Czym to może zalatywać? Będę okropny, wiem, ale moim zdaniem to pachnie formatowaniem rynku na obrazy o tematyce chłopskiej. Obrazy te miały wpisać się w jakąś, kreowaną przez ojca Jana Skotnickiego koniunkturę połączoną na sztywno z polityką za pomocą pana Fleiszmana, sobowtóra Paderewskiego, a uwiecznianą na fotografiach przez pana Fuksa. Nie tylko bowiem Tetmajer miał pracownię w Bronowicach, miał ją tam także sam Jan Skotnicki, który przyjeżdżał do tej wsi z żoną. Ja wiem, że moje hipotezy mogą wydawać się dziwaczne, ze nikt tego w ten sposób nie ujmuje, ale w życiu nie uwierzę, że żydowski przemysłowiec wydał córkę za zubożałego szlachcica, wywodzącego się z socjalizującej rodziny o chłopomańskiej tradycji, w dodatku z Bobrownik, gdzie wokoło są same sztetle z Ireną, czyli z dzisiejszym Dęblinem na czele, szlachcica, który postanowił zostać malarzem. W konsekwencji jednak zrobił karierę w polityce. Może nie tak wielką, ale jednak.

Opisy tak zwanej braci malarskiej, która gromadziła się w dworku Tetmajerów, żywo przypominają to, o czym pisał kolega betacool, w odniesieniu do Rzeczpospolitej Babińskiej. Pomysły zaś zgromadzonych na politykę i przyszłość Polski są tak realistyczne i tak bliskie urzeczywistnienia, jak pomysł lotu na księżyc w starej pralce Frani. I żaden z nich nie pomyślał nawet o tym, że może być częścią jakiego większego projektu.

Na dziś to tyle.

Zapraszam tam gdzie zwykle, ale tekstu nie kopiuję, bo okropnie chodzi komputer

  11 komentarzy do “Sobowtór Paderewskiego, fotograf Fuks i zagadki historyczne a także artystyczne”

  1. no właśnie moda jest gdzieś ustalana i co do fasonu i co do koloru i to moda na wszystko na malarstwo i chłopomanię też… Jakieś drogi prowadzą do Bronowic…

    teraz chyba modne są meble z Ikei a w malarstwie jest moda na coś takiego czego nazwać nie umiem, a ubrania nosi się w kolorze pudrowy róż …

  2. Zarowno sztuka w calosci, jak i ludzkie emocje zwiazane np. z pogrzebami nie sa formatowane bezmyslnie, lecz w scisle okreslonym celu – nie finansowym. Madame Helena Blavatsky w sekretnej doktrynie pisze, ze najwazniejsze jest byc na czele przemian i nie dac sie z tej pozycji usunac. Sztuka, chocby budzila nasze najgorsze estetyczne odczucia, posiada te racjonalna funkcje, ze pokazuje ignorantom, sceptykom, prostaczkom, jak bedzie wygladal swiat z wyprzedzeniem okolo piecdziesieciu lat. Smieci, druty, krew, fekalia, symbole smierci, obraz zniszczenia i brzydoty obecne w tzw. sztuce nowoczesnej nie tylko ma bulwersowac, ale wtajemniczeni wiedza, ze tak bedzie wygladal nasz swiat i ze to nastapi. W Biblii napisano, ze wszystko bedzie wczesniej jasno okazane przed oczami ludu, a nikt nie bedzie widzial ani rozumial znakow. Formalny upadek sztuki poprzedza upadek swiata, ktory nas otacza.
    Poplakalem sie czytajac nekrolog sp. Piotra Staraka, tragicznie zaginionego w dniu 18 sierpnia. Byl to bardzo dobry czlowiek, jednakowoz szlag mnie trafia, gdy czytam, ze rodzina prosi o nieskladanie kondolencji, lecz o wplacanie pieniedzy na wskazane fundacje. Jedna z tych fundacji to przedszkole dla chorych dzieci w Sierpcu, notabene mieszczace sie przy ul. Paderewskiego, a druga fundacja zajmuje sie porzuconymi zwierzetami i zbiera pieniadze m. in. na siano dla koni (sic!) W normalnym gospodarstwie sa stosowane odwieczne zasady obchodzenia sie z chorymi i starymi zwierzetami, a siana jest nadmiar i nie ma potrzeby przy pomocy internetu i zarejestrowanych w KRS fundacji zbierania srodkow finansowych od obcych ludzi, zeby wrzucic to czy tamto „koniu” do zloba. Jako normalnemu czlowiekowi mi to sie w glowie nie miesci, co oni wyrabiaja. Jeszcze gorzej bylo w przypadku pochowku pana Adamowicza, gdy wdowa zazyczyla sobie wplaty pieniedzy na fundacje promujace rownosc i tolerancje, ale bron Boze, aby nie okazywac zaloby w sposob tradycyjny! Kiedys, na spotkaniu w siedzibie Gazety Wyborczej na Czerskiej prezes zarzadu poprosil nas, tzn. publicznosc, zeby po wykladzie nie okazywac indywidualnych emocji i nie zadawac prowadzacemu subiektywnych pytan. Wszystko to sluzy dewastowaniu naszych emocji oraz promowaniu falszywego milosierdzia i falszywych uczuc (milosci do zwierzat, milosci do chorych dzieci, u ktorych wystepuje autyzm na skutek szczepien, ale o przyczynach chorob nie wolno mowic, tylko nalezy wspierac finansowo osrodki terapii i wlascicieli wytworni lekow).
    Zarzadzanie tematami w sztuce i ogolnie – emocjami – odbywa sie od bardzo dawna i nie zdajemy sobie z tego sprawy. Od nas wymaga sie jedynie, abysmy finansowali te przedsiewziecia i podporzadkowali swoje emocje autorytetom.

  3. zakaz indywidualnych emocji,   bo przy omawianiu tychże jeszcze wyjdzie na jaw ich geneza, czyli z jakich problemów się emocje biorą (np. rozżalenie rodziców którzy oddając dziecko do przedszkola w wieku 3 lat musieli je poddać szczepieniom, których to szczepień mózg dziecka nazwijmy to .. nie wytrzymał).

    Fałszywe zapobieganie epidemiom, fałszywe miłosierdzie i fałszywi formatorzy…  – ale rynek zawsze taki jaki ma być, korzystny dla biznesu

  4. Szkola frankfurcka rozwinela swoje skrzydla w latach 1930-tych, tymczasem jej obrazuburcze idee w dziedzinie obyczajowosci, ktore zebral i oglosil Wilhelm Reich zostaly zwizualizowane w sztuce malarskiej juz w drugiej polowie XIX wieku. Eugène Delacroix (Eugeniusz „od krzyza”, syn czlonka rzadu rewolucyjnego) powiazal wprost idee rewolucji z seksem na swoim slynnym plotnie. Inaczej moglby powiedziec – wolnosc to seks. Tworczosc malarska Delacroix to byla ostra pornografia, jak na tamte czasy. Jestem pewien, ze minister Glinski czulby sie zobligowany do zakupu dziel Delacroix, gdyby ktos zlozyl mu taka propozycje, a nastepnie modlilby sie dyskretnie w sali ekspozycyjnej na kolanach do tych golych bab. Gustu i smaku Francuzow przeciez nikt nie osmieli sie poddac w watpliwosc. Jeden z najbogatszych ludzi przelomu XIX i XX wieku, Friedrich Alfred Krupp zostal posadzony przez wloska prase o bezecenstwa i deprawowanie mlodych chlopcow na wyspie Capri (w Neapolu miala powstac duza fabryka Kruppa, co bardzo nie podobalo sie Anglikom). Jak bylo naprawde, nie wiem, ale jest faktem, ze nasze elity narodowe przed I wojna swiatowa, jak i elity panstwowe przed II wojna robily wszystko, by pod wzgledem dekadencji i rozpasania obyczajowego nie odstawac od wzorcow zachodnich. Moda na intrygujaca gorszycielke salonow, Tamare Lempicka trwa do dzisiaj, a posiadanie jej obrazow ma dowodzic najwyzszego wyrafinowania. Dobrze, ze wybuchla wojna w 1939 roku, bo bylibysmy swiadkami skandali i wydarzen kompromitujacych naszych bohaterow i tworcow niepodleglosci i to niezaleznie od intencji i prowadzenia sie wyzej wymienionych. Boleslaw Wieniawa-Dlugoszowski mial przyprawiona przez prase i literature gebe rozpustnika niezaleznie od tego, czy przypisywane mu czyny mialy miejsce, czy tez nie. Wiarygodnosci faktow prasowych i literackich nikt nie weryfikowal.
    Jak po upalnym dniu musi nastapic burza, tak upadek obyczajow poprzedza cierpienia i dopust Bozy w postaci wojen. To dzieje sie niejako automatycznie, dlatego niektorzy powatpiewaja w Boga osobowego, upatrujac jego istnienia wylacznie w prawach natury, bo opisane wydarzenia powtarzaja sie z zadziwiajaca regularnoscia, ale moim zdaniem ktos celowo wywoluje te cykle historyczne.

  5. Zrobilo sie tak rodzinnie, wspomnieniowo, jak na stypie. Najblizszy 1 listopada zapowiada sie wyjatkowo smutny, bo w tym roku odeszli: Pawel Adamowicz, Jeffrey Epstein, Brunon Kwiecien, Piotr Starak (na forach nazywany tez wodnym taksowkarzem, Star-Trekiem, biedna wdowa wylala lzy, z ktorych kazda jest warta milion), Dawid Kostecki, grotolazi z Jaskini Snieznej, czlonkowie wycieczki na Giewont, wielu znanych i mniej znanych, o ktorych warto pamietac. Ostatnio widzialem w sklepie Media Expert w promocji telewizory o przekatnej chyba poltora metra, ale ekran to byl cienki, jak szyba w oknie i jak postawic na tym kwiatka albo urne z prochami? Oni chyba w ogole nie mysla.

  6. Jeszcze Wałęsie marzy się wojna domowa i morze trupów.

  7. Znalazłam informację, że w początku wieku malarze polscy w Monachium wystawiali obrazy w galerii”Fleischmann”. Być może ten malarz-sobowtór był jakimś wysłannikiem do znajdowania malarzy na terenie Polski. taka sieć galerii „Fleischmann” istnieje w Niemczech do dziś.

    Warto przeczytać w tym artykule fragment o obrazie, od którego zaczęła się kariera  Alfreda Wierusz-Kowalskiego. pt. „Powrót kwestarza”, a przede wszystkim obraz zobaczyć. Propaganda z grubej rusznicy:

    https://niezlasztuka.net/o-sztuce/alfred-wierusz-kowalski-opowiesc-o-zyciu-i-malarstwie/

  8. Obluda…

    … i zaklamanie do potegi n-tej  !!!

    Po prostu –  OMIJAJMY  FUNDACJE  SZEROKIM  LUKIEM…  ZERO  grosza  na tych wszystkich pasozytow zyjacych  z  „fundacji” oraz  falszywego i zlodziejskiego  „milosierdzia”  !!!

  9. Starak dobry człowiek? Popłakał się Pan? naprawdę? Dziwne ja tylko pomyślałem – Pan Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy. Co do wpłacania datków na fundacje – każdy żyje i umiera jak lubi – nie ma przymusu żyć zgodnie z Dekalogiem w wierze katolickiej co jak wiadomo od lat jest delikatnie mówiąc w wyższych finansowych sferach normą. Zycie z zgodzie z zasadami wiary – nawet na pokaz odchodzi do lamusa – co moim zdaniem pokazuje tylko bezradność KK. Kiedyś nawet komuchy miały katolicki pogrzeb poprzedzony na wszelki wypadek spowiedzią…

  10.  

    >albowiem internet rwie się bez przerwy…

    „…za rok, dwa ludzie zapomną, jak wyglądały Bronowice z czasów Wyspiańskiego. Może to i lepiej…”

    Za kilkadziesiąt lat ludzie zapomną jak wyglądały internet i kanalizacja w Warszawie. Może to i lepiej…

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.