Pomiędzy wyrazami soft power i wyrazami miękka cenzura można by postawić znak równości. I w jednym i drugim obszarze bowiem stosuje się tę samą metodologię. Chodzi o zablokowanie pewnych treści i poniesienie oraz kolportowanie innych, w celu stworzenia pewnego złudzenia. Konkretnie zaś chodzi o złudzenie mocy. Tym złudzeniem następnie karmi się tłumy i one czują się lepiej lub gorzej, w zależności od tego jaki rodzaj papki zostanie podany. Tu wchodzi oczywiście od razu kwestia jakości przygotowanego produktu czyli ten moment, kiedy miękka cenzura różni się od soft power. Żaden cenzor, nieważne miękki czy twardy nigdy nie dopuściłby do kolportażu takich bredni, jak te, które rozprowadzane są w ramach tej całej soft power. Wszystko dlatego, że cenzor był częścią systemu opresji, a nie systemu entuzjastycznej hucpy dla przedszkolaków. I jako taki musiał się zachowywać odpowiedzialnie i w sposób przewidujący. Cenzor był częścią systemu, który miał jakiś plan na przyszłość, nieważne czy dobry czy zły, ale na pewno zatwierdzony. Ludzie realizujący dziś w Polsce miękką strategię sukcesu nie mają żadnego planu i są święcie przekonani, że cała ta afera wokół kolportażu treści nakręcana jest tylko po to, by oni mogli się zaprezentować z jak najlepszej strony. Jak wygląda ta najlepsza strona możecie sobie zobaczyć tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=USRsTsLDeq0
Jest to próba uświadomienia ludziom, co jest w polityce ważne i co jest ważne dla Polski, a obaj widoczni tu osobnicy są szczerze zaangażowani budowanie dobrobytu i potęgi naszego kraju. Nie wiadomo co powiedzieć. Może trzeba im pokazać stare wydania programu Waltera „Studio 2”, które puszczano na początku lat osiemdziesiątych? W ramach edukacji, przygotowania do zawodu i misji, czy czego tam jeszcze…Czy widoczni na nagraniu ludzie wierzą w skuteczność swoich wystąpień? Przypuszczam, że mają ją w nosie. Nie interesuje ich ona, albowiem chodzi tym osobom wyłącznie o to, by utrzymać się w jakoś na powierzchni zjawisk medialnych i żeby ludzie o nich nie zapomnieli. Reszta zrobi się sama. A jak się nie zrobi, to znaczenia ów fakt wielkiego miał nie będzie. Przy ewentualnej zmianie koniunktur oni i tak się utrzymają, a być może staną się symbolami, w dodatku żywymi jakichś zmian i trendów.
Wobec takiej postawy wszelkie nasze, podnoszone tu wątpliwości i niepokoje, są po prostu śmieszne. Ludzie ci bowiem oczekują od nas szczerej wiary w ich słowa, a właściwie to oczekują zapatrzenia. Nie żadnych polemik, nie dyskusji, a już na pewno nie dyskusji nad formą takich wystąpień. Ten format ma być zaakceptowany, a przez niektórych wielbiony. Dokładnie tak, jak za komuny trzeba było wielbić Trybunę Ludu i wierzyć w Wojciecha Jaruzelskiego. No, ale komuna miała Urbana, kabaret Olgi Lipińskiej, Laskowika i Rewińskiego. Pokażcie mi w PiS jakichś ironistów, którzy potrafiliby żartem skłonić Sasina, by wybrał się na siłownię i zgubił trochę brzucha? PiS idąc od porażki do porażki nie jest w stanie nawet zrozumieć, że w tak zwanych zwykłych ludziach członkowie partii powoli zaczynają wzbudzać wesołość, a może przyjść moment, kiedy wszyscy wyborcy parskną śmiechem ms ich widol. I żadne miesięcznice smoleńskie nie pomogą, nie pomogą też zaklęcia w rodzaju – prezes nie rozumie Internetu. Powtórzę to jeszcze raz – lepiej niech zrozumie, bo to Internet, zupełnie za darmo, obronił PiS i samego prezesa przed falą nieprawdopodobnych szyderstw jakie próbowano wylać na partię i jej kierownika. Ktoś powie, że część wylano. Niewielką, zaledwie. Bo każdy szyderca obecny w sieci, dobrze się zastanowił zanim wszedł w drogę blogerom popierającym PiS. Dziś, kiedy Internet polityczny w zasadzie nie istnieje, a wypowiedzi zwolenników PiS zredukowane zostały do wołania – aj, waj – na twitterze, owo wylewanie zostało dokończone. I to jest wielki pośmiertny triumf Urbana, który wmówił ludziom, że jak będą pokazywać swoje deficyty, które tak dobrze widać na zaprezentowanym nagraniu, albo wskazywać niestosowne lub pełne hipokryzji zachowania przeciwników, to osiągną jakiś efekt.
Jedynym efektem takich działań będzie reklama tamtych, co zostało udowodnione w jednych, drugich i trzecich wyborach. Ludzie PiS zaś przejęci tym, by nikt poza nimi nie stał się bohaterem mediów, doprowadzili do tego, że najważniejszym i najbardziej rozpoznawalnym bohaterem tych mediów stała się babcia Kasia. A wraz z nią wszyscy uczestnicy marszów ośmiu gwiazdek. Teraz, poprzez emitowane przez YT, „mundorści” próbują tę katastrofę jakoś zatuszować. Jak to wychodzi, wszyscy widzą i komentarz jest zbędny. Metodologia propagandowa Jerzego Urbana oraz techniki operacyjne służb, kreujących wizerunki polityczne wprost z klucza astrologicznego, dostępnego w horoskopach mistrzów krakowskich z przełomu XV i XVI wieku, wywołują w ludziach trwałe przekonanie, że jak będziemy uporczywie bronić szajsu, badziewia i wizualnej oraz merytorycznej nędzy, to prawo i sprawiedliwość wreszcie zatriumfują. Tak nie będzie, a do odwrócenia tego trendu potrzeba kogoś rozumiejącego okoliczności. Najlepiej by był to zespół osób.
Triumf propagandy polega bowiem na tym, że sprzedaje ona fałszywe wtajemniczenia. Imiona ich zaś to „Prawda”, „Wszystko co najważniejsze” i „Strategy and future”. Ludzie ufający w te brednie są przekonani, że misja ich polega na wyzwalaniu słabych na umyśle, ale za to cycatych księżniczek spod władzy okrutnych czarowników, a także ratowaniu biednych kmiotków, którym zagraża smok. Nie dostrzegają przy tym oni żadnych niebezpieczeństw ze strony czarownika i smoka, bo na ich pokonanie dostali gwarancje do dystrybutowa wtajemniczeń. Martwi ich jedynie to, że księżniczka i kmiotkowie odkryją ich przyrodzone braki, których się wszak nie pozbyli, dalej ich one dręczą. Zamaskowali je jedynie udziałem w projektach, które nadają im moc. Nikt im jednak nie powiedział, że jest to moc rzekoma.
Mając przed oczami cały garnitur graczy propagandowych reprezentujących Prawo i Sprawiedliwość, widząc jak ludzie ci przewracają oczami, jak starają się ironizować i demonstrować swoje kompetencje oraz wtajemniczenia, nabieramy całkowitej pewności, że wszystkich tych ludzi trzeba wymienić na nowych. Dobrze jednak wiemy, że to się nie stanie, albowiem wiara prezesa w ich moce sprawcze jest przemożna. Tak to przynajmniej wygląda. I mała jest pociecha, że może on po prostu nie ma kim grać, bo nikomu już nie ufa. Być może też czuje się coraz bardziej bezsilny. No, ale to nie są kwestie, którymi moglibyśmy się interesować my – wyborcy. Bo my – wyborcy – znacznie różnimy się od wyobrażeń jakie na nasz temat mają Sasin z Szafarowiczem.
Niestety bez zmiany strategii, głębokiej zmiany, się nie obejdzie. Na razie jednak widoków na zmianę nie ma, a powód tego jest prosty. Głównymi wrogami PiS nie jest Tusk i cała jego ferajna, bo gdyby tak było, nikt by tych ludzi nie pokazywał 24 godziny na dobę i nie dopisywałby pod ich wizerunkami różnych komentarzy. Tymi wrogami jesteśmy my, bo nam się nie podobają treści prezentowane przez prominentnych członków partii na serwisie YT. Jak tak w ogóle można? Czy towarzysze z Mysiej o tym wiedzą?
Na tym kończę na dziś. Przypominam o spotkaniu w Kielcach 28 czerwca, które rozpoczyna się o 18.00, a odbędzie się w willi Hueta. Trzeba się na nie zapisać.
No, a na koniec, jak co dzień porcja tytułów ściągniętych z rynku
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/bunt-duszy-polskiej/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kultura-arabska-mity-literatura-polityka/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ziemianie-wobec-wojny/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kryzys-i-destrukcja-szkice-o-protestanckiej-reformacji/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/polska-rosja-niemcy-od-xvi-do-xxi-wieku-grzegorz-kucharczyk/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/elita-wladzy-miasta-malborka-w-sredniowieczu/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/misja-benedykta-makraia-1412-1413/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/prusy-piec-wiekow-grzegorz-kucharczyk/
Sceneria „super” jak z grobowca.
Że też ciągle musisz mieć rację 😉
Któregoś dnia specjalnie dla ciebie fiknę jakiegoś kozła
Dzień dobry. Ja też nie mogę się oprzeć wrażeniu, że obecna ekipa na tak zwanej „naszej stronie” zwyczajnie się przeżyła i musi odejść. Przy całej mojej sympatii a bardziej współczuciu dla Prezesa uważam, że nadaje się on dziś już tylko na symbol. Gdybym miał jakieś 30 lat mniej zaproponowałbym Go na sztandar nowej organizacji, trawestującej hasło pewnego sprytnego polityka czasów minionych; „można coś zrobić dla Prezesa, ale z Prezesem – nic”. Ponieważ jest nas tu całkiem sporo, statystyka zaś rządzi jak wiadomo, nie wierzę, że ja jeden wpadam na taki pomysły. No ale – nic takiego się nie dzieje. A to dla mnie wyraźna wskazówka, że Mysia, Rakowiecka, Rondo de Gaulle’a i inne warszawskie ulice pracują po dawnemu.
albo jak z krematorium
Skoro już padł wątek formy (odnośnie treści, to proponuję litościwe milczenie, tym bardziej, że Pan Coryllus już właściwie wszystko napisał i nie ma za bardzo czego dodawać).
Jak zauważył Pan Coryllus ten program to świetny materiał poglądowy odnośnie rozmiaru kryzysu. Ale po kolei. Po pierwsze, tło jest rzeczywiście jak krypta/krematorium (te wymowne świeczki nad głową Jacka Sasina). Całości zniszczeń tła dopełnia ta srebrna paprotka w czarnym wazonie (do kompletu brakuje tylko srebrnej szarfy z napisem „Ostatnie pożegnanie” lub podobnym). Nad głową Pana Oskara Szafarowicza widnieje jakieś białe pudełko do złudzenia przypominające takie na chusteczki. Zastanówmy się, ambitny młodzieniec, stary wyga polityczny oraz paczka chusteczek. Aż strach pomyśleć jakie memy powstaną z tego w Internecie, zwłaszcza, że Naczelnik Państwa zeznał na komisji śledczej, że ostatnio zaczytuje się w wątkach ezoterycznych Arystotelesa (Ech, ten Konserwatyzm Ezoteryczny Wielomskiego…) Stolik ma być zagadką dla widza: dlaczego zostały nim zastawione jakieś tajemnicze drzwi ? Do całości „pasują” dwa wąskie białe fotele oraz puste półki sugerujące stosunek do czytelnictwa obu Panów. To niech się Pan Oskar Szafarowicz (z tego co piszą w internecie młody PiS-owski PR-owiec od Twiterra) zdecyduje: albo przyjmuje wystrój nowoczesny, albo sili się na „wiktoriańską” bibliotekę/wystój klubowy, taki pod popijanie whisky albo burbona – ale wtedy to książki na półkach i raczej brązowe, ciężkie fotele. Ponadto jak zaprasza się takiego tęgiego gościa jak Pan Jacek Sasin to nie wypada sadzać go na optycznie małym i wąskim fotelu, gdyż wychodzi efekt jak na załączonym obrazku.
Odnośnie Pana Jacka Sasina: Pan Doland Tusk występował w podobnym stroju na konwencjach wyborczych i ma podobną sylwetkę. Aczkolwiek Pan Donald Tusk wtedy stał na scenie, ruszał się i przemawiał, wobec czego wyglądało a’la David Cameron i Tony Blair. Następnym razem (zwłaszcza do takiego tła) trzeba odcierpieć, założyć marynarkę, krawat oraz kamizelkę w stylu Winstona Churchilla, z tego samego powodu, dla którego śp. premier rządu Jego Królewskiej Mości ją zakładał.
Odnośnie Pana Oskara Szafarowicza: do takiego wywiadu trzyczęściowy garnitur w kroju brytyjskim lub ametykańskim, a nie coś co zapewne miało być warszawską odmianą stylu „old money”. Poza tym skoro Pan Jacek Sasin – jako gość – nie przyszedł aż tak casual’owo to te chinosy były absolutnie nie na miejscu. Dziwić może fakt, że ktoś kto ma ambicje być spin-doktorem (zapewne) oraz prowadzić wywiady na takim tle nie jest w stanie dobrać stroju własnego do wystroju i kontekstu rozmowy. Zalecane dla Pana Oskara Szafarowicza doszkolić się poważnie z etykiety stroju (tzw. dress code) poprzez: obejrzenie kilku programów „Polski Punkt Widzenia” w TV Trwam (by wiedzieć co robić), oraz kilku programów „Jedziemy” w TV Republika z panem red. Michałem Rachoniem oraz kilku programów „Salonik Polityczny” z Panem red. Rafałem Ziemkiewiczem (by wiedzieć czego nie robić !!!). A poza tym, przy takiej chudej sylwetce należy pamiętać, żeby się nie rozkraczać do publiczności – jeżeli już ktoś decyduje się na takie ułożenie nóg, to lepiej żeby noga „wykroczna” była od strony kamery.
Konkluzja: jeżeli prowadzi się tego typu programy, to forma nie może odwracać uwagi od treści. Dorosły mężczyzna wie, że jego strój to określony komunikat dla otoczenia. Tutaj stroje kompletnie nie pasują do wystroju wnętrza (nawet takiego !) oraz – co wazniejsze – jedno i drugie całkowicie nie tworzy harmonii z formą oraz treścią samej rozmowy. (kontrast kolorów pominę litościwym milczeniem).
To typowy przykład braku szacunku dla widzów i plucie im w twarz. Pogarda nie tylko dla etykiety, ale i savior vivre’u skrajnie jawna. Krótko: polski konserwatyzm w pigułce. To typowy dla postępowej lewicy dekonstruktywizm kulturowy, a tutaj podobno Panowie mają ambicję być „konserwatywni”; pokazanie elektoratowi, że PiS niczym nie różni się od swoim przeciwników politycznych – po prostu Trockizm kulturowy.
Obejrzałam kilka minut i zrezygnowałam. Szkoda czasu na takie drętwe rozmowy. To już lepsze są satyryczne programy na YT o politykach opcji rządzącej, chociaż i one w pewnym momencie się przejedzą – jeżeli będą tylko walić w jeden bęben. Brakuje lekkich dowcipnych programów o ludziach obecnej opozycji, które ocieplałyby ich wizerunek.
Ależ wynalazł Pan mnóstwo potknięć :-). Połowy nie zarejestrowałam, dla mnie najważniejsza była taka jakby drętwa mowa, która też mówi wiele o lekceważeniu widza. No ale Sasin nie jest osobą kreatywną, raczej wykonawczą, więc wiele po nim się spodziewałam. Może faktycznie forma tu ma odwracać uwagę od treści, ubogiej.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.