Czasem lubię wziąć do sklepu coś, co w żaden sposób nie jest oczywiste, jeśli nie postawi się przy tym jakiegoś komentarza. I to właśnie dziś czynię. Uwagi, które tu zamieszczam dotyczyć będą postaci księcia Adama Czartoryskiego, o którym plotkowano, że był synem Repnina. Nie wiadomo dokładnie, jak było, ale fakt pozostaje faktem, jego wybory polityczne, opowiedzenie się pod stronie Bonapartego i porzucenie służby u cara, nie wpłynęły znacząco na jego los. To znaczy, że prócz szczerej sympatii, jaką darzył go Aleksander I, prócz wspólnoty i wynikającej z niej atencji, jaką tworzyła arystokracja było coś jeszcze, co nie pozwoliło carowi na zwykłe oddalenie Czartoryskiego, nie mówiąc już o ukaraniu go, za bądź co bądź, zdradę stanu. Czy było to pokrewieństwo z Repninem? Być może, ale mogło to być także coś innego. Car Aleksander, człowiek dziwny i zagadkowy, nie mógł traktować lekko sytuacji i nastrojów panujących na ziemiach włączonych do cesarstwa po rozbiorach. A co za tym idzie musiał prowadzić politykę delikatną i podstępną, w odróżnieniu od jego młodszego brata, który prowadził później politykę siłową. Obydwaj skorzystali na tym mało, albowiem Rosja w globalnych planach nie miała nigdy pełnić tej funkcji, do której aspirowała.
Czartoryski, jeszcze przed swoim odstąpieniem, został mianowany kuratorem wileńskim. My zaś słysząc to, widzimy już celę Konrada i młodego Mickiewicza, który przecież nie wstąpił jeszcze w progi uniwersytetu w tym czasie. Co innego jest interesujące, mianowicie to, w jaki sposób Kołłątaj, który przecież nie jest żadną siłą w tej materii ocenia pracę księcia, jego samego i kogo promuje na jego następcę. Tak właśnie, Hugo Kołłątaj, człowiek pozbawiony możliwości decyzyjnych tasuje karty i w listach do Czackiego jego wskazuje, jako człowieka, który powinien zająć się organizacją oświaty na Litwie. Czacki zostaje w końcu mianowany, ale wizytatorem wołyńskim i organizuje szkolnictwo na Ukrainie. Szkolnictwo, do którego wzdychamy dziś i które czcimy. Kołłątaj zaś surowo oceniający księcia Adama, nie ma także krzty litości dla metod, jakimi prowadzi on swoją misję. On – najważniejszy człowiek w KEN – pozbawiony jest całkowicie złudzeń. Dlaczego? Sugestia jest taka – reformy oświaty nie służą oświacie, one służą temu, by w zaraniu likwidować spiski przeciwko władzy i utrzymywać wśród młodzieży stałe wrzenie, po to, by wykrywać nawet te organizacje, które jeszcze nie powstały, a zostały dopiero pomyślane, bo nawet nie zaplanowane. My potem, nieświadomi tych wszystkich zależności, oddajemy hołd i cześć prominentnym członkom tych organizacji i czytamy ich pisma. Powinniśmy zaś czytać listy Kołłątaja do Czackiego i pilnie śledzić poczynania tego ostatniego.
Czartoryski, jak pamiętamy, został zmuszony do dymisji, a jego miejsce zajął senator Nowosilcow, który funkcje oświaty streścił w słowach, demaskujących cały państwowy uniwersytet en masse i wszystkie jego odmiany:
przedmiotem zainteresowania władz jest wykorzenienie spisku, rzeczywistego bądź domniemanego….
W państwie carów i święci by spiskowali…
No właśnie chyba nie…spisek to wynalazek dworu i jako taki musiał być rozprzestrzeniony na szerokich obszarach imperium, w żywiole najbardziej na to podatnym. I do tego właśnie służył „nowoczesny” system edukacji, a także postaci wybitnych spiskowców, myślicieli i poetów
no ale spisek destabilizował jakiś obszar państwa (działał przeciwko władzy) – no więc jak to zgrać ?
Chyba że celem „wymyślonego spisku” było eliminowanie jednostek dających się podpuszczać do działań spiskowych, wywrotowych. Spisek służył swoistej „higienie” społeczeństwa w państwie, czyli był programowym pretekstem usuwanie zaistniałych spiskowców z życia społecznego przez karę śmierci, zesłania, więzienia . Taka perwersja polityczna.
No właśnie tak, a nie można narzucać spisku bez kontrolowanego, państwowego systemu edukacji
A. Czartoryski nie spiskował, był zwolennikiem monarchii. Jeśli już musiał spiskować to na rzecz starego porządku, którego wrogiem był Kołłątaj. Pewnie się mylę…
„Wszystkie spiski na ojczyznę w języku francuskim się knowały” – Pamiątki Soplicy, Henryk Rzewuski. I drugi cytat stamtąd, dłuższy, ale o reformie oświaty: „Kiedy to my nie znali tego przebrzydłego zagranicznego rozumu, konfederacja barska sześć lat się trzymała. Bo kiedy marszałek jeneralny ogłosił pospolite ruszenie, szlachcic nie brał na rozum, czy to się uda lub nie, ale słuchał powinności, nie oglądał się na majątek ani na żonę i dzieci: siadał na konia i tam ruszał, gdzie prawo krajowe iść kazało. A kiedy nastała Konstytucja 3 maja, za którą każdy z nas był gotów dać się umęczyć, że bardzo oświeceni ludzie rządzili, ani pomyślili ogłaszać pospolitego ruszenia: „To stara ustawa – mówili – trzeba naśladować ukształcone ludy i tylko wojsku poruczyć obronę narodu.” Toteż po kilku tygodniach wszystko się skończyło. Oj, lepszy nam był Alwar niż Towarzystwo Ksiąg Elementarnych.”
Metternich był podobnego zdania, wyjątek robił dla Powstania Listopadowego i to jest bardzo dziwne.
Pamiętnik podlaskirgo szlachcica, którego zakup i lekturę polecam w sklepie Kliniki, pokazuje że szlachta nie była głupia i doskonale orientowała się w politycznych machlojkach, patrz to co pisał o grze mocarstw w dobie powst. styczniowego.
Święte Przymierze zostało podpisane przez wszystkich monarchów w Europie, oprócz Jerzego III i papieża. Aleksander chciał budować Królestwo Boże na Ziemi. Europa miała być federacją państw żyjących w pokoju. Co tam sobie o tym myśleli inni i jak postanowili to wykorzystać, to już inna opowieść. Obywateli nikt nie pytał o zdanie, a ci chcieli wolności i praw politycznych, wiele narodów własnych państw. Polacy na pewno nie podzielali wizji państw rozbiorowych i ich popleczników.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.