lip 252024
 

Nie wiem czy ktoś już podjął się zdefiniowania powyższych pojęć, ale mam wrażenie, że nie. Nikt nie wie, co to są sprawy i obowiązki polskie. Zwykle jednak mają one wymiar symboliczny i praktyczny, to znaczy, że są charyzmatem, ale jednocześnie służą do młotkowania przeciwników ideowych i politycznych. Zwykle chodzi o to w tych starciach, czy do spraw polskich włączamy Żydów czy nie. Bo jeśli włączamy to, niejako automatycznie, stają się oni najwybitniejszymi specjalistami od owych spraw i obowiązków, a także szkolą innych w tych zakresach. I to dobrze widać było i nadal jest na przykładzie rodziny Michników. Pani Helena nauczyła nas czym jest historia, a Pan Adam poprawił po niej robotę i nauczył nas czym jest honor i cywilizacja. W potyczkach o to, kto będzie lepszym Polakiem, lewica ma zdecydowaną przewagę, a to wynika z tego, o czym każdy polski inteligent, czyli człowiek bezwolny i pozbawiony wyobraźni, wie i co powtarza jak mantrę. Chodzi mi o ten sławny marsz przez instytucje. Lewica zdobyła świat poprzez zajęcie wszystkich jego kluczowych urządzeń. Na przykład nagrody Nobla. Przez to może tą nagrodą obdarowywać kogo chce, na przykład grafomanki z Polski nie mające pojęcia literalnie o niczym. Służą one potem za autorytety w sporach o to, kto jest lepszym Polakiem – Żyd, czy może Łemko? Celowo nie piszę Ukrainiec, bo Ukrainiec nie może być Polakiem, jak wszyscy wiedzą i od tego w ogóle zaczyna on swoją ziemską egzystencję. Jedno jest pewne – dobrym Polakiem nie może być ten, co ma matkę i ojca z Polski. Tacy są bowiem najgorsi, trzymają się siebie nawzajem, nie oglądają się na obcych i nie rozumieją niczego poza własnymi sprawami. Tych Łemków to może by jeszcze jakoś zrozumieli, szczególnie jak mają lub mieli nawyk jeżdżenia w Bieszczady czy Beskidy Wschodnie, ale Żydów nie rozumieją ni cholery. I to jest ich wina, a nie tych drugich.

Mamy więc pierwszą konkluzję – sprawy i obowiązki polskie nie są i nie mogą być rozumiane przez Polaków. One mogą być pojęte tylko przez ludzi, którzy wśród swoich przodków mają „innistranców”. I mogą też być ciągle pouczani na okoliczność tego niezrozumienia. Szczególnie, że nie mają przeważnie żadnego wpływu na instytucje.

Toczyła się tu u nas kiedyś dyskusja na temat narodu politycznego i narodu etnicznego i wszyscy się zgodzili, że Polacy to naród polityczny. Lewica zaś kiwa ze zrozumieniem głową i mówi – tak, ale jak wykluczymy tych, co nie mają przodków mieszańców. Tylko wtedy Polacy będą narodem politycznym. Prawica na to nic nie odpowiada, bo w ogóle nie rozumie takich kwestii, albowiem zajęta jest rozmaitymi ekscytacjami związanymi z postawieniem w Domostawie pomnika upamiętniającego ofiary wołyńskie. I tylko to ją interesuje. A jakieś tam narody polityczne czy inne, wcale. Poza tym nie ma owa prawica wiele do powiedzenia, albowiem nie przeszła triumfalnie przez instytucje, a to znaczy że nie ma władzy instytucjonalnej. Czyli nic nie znaczy. Jest popychadłem. I w zasadzie służy tylko jako przykład wykluczenia, złego smaku i postaw niegodnych. I jeszcze znajduje w tym upodobanie, z czego wszyscy szydzą. Na razie łagodnie. Tacy jak my zaś patrzą na to i mówią – ludzie, wykluczenie Polaków etnicznych z rozmów o Polsce kładzie kres istnieniu narodu. Nawet ich degradacja do roli sapiącego z nienawiści bydła już czyni krok w tę stronę i to krok milowy. Dlaczego nikt tego nie widzi? Może dlatego, że na prawicy nie ma żadnych noblistów? Sprawy zaś i obowiązki polskie sprowadzane są do wyrażania ekscytacji w momentach przez kogoś zaplanowanych? Ja mam wręcz takie wrażenie, że jakakolwiek aktywność poza gadaniem i tupaniem jest tu niemile widziana, albowiem burzy raz ustalony porządek. Przede wszystkim zaś ambarasuje lewicę, która przecież, poprzez swój marsz, przez instytucje, wykupiła sobie pakiet przywilejów, z których nie zrezygnuje nigdy. To zaś oznacza, że przed prawicą nie ma innej drogi, jak kreacja nowego porządku w dostępnych zakresach, albo krwawa kontrrewolucja. Ja osobiście byłbym za kreacją, ale tu się robi problem, co począć z prawem? Jak uczy Ewangelia, prawo należy do Boga, a nie do ministra Bodnara i tego się trzymajmy. Kreacje na prawicy są jednak niemożliwe, albowiem jej przywódcy święcie wierzą nie tylko w prawo i sprawiedliwość, ale także w siebie nawzajem, choć nic póki co nie wskazuje na to, by przypisane im były jakieś moce. Skądś jednak mają te swoje legitymacje? No skąd? Jeśli lewica posiada władzę instytucjonalną, to ona wręcza legitymacje i instrukcje kto i jak ma się zachowywać. No i mamy drugą konkluzję – wobec takiego stanu rzeczy, należałoby się całkowicie wyłączyć spod wpływu tych instrukcji i pozostając w obszarze całkowitego legalizmu, co jeszcze nie jest przecież trudne, zafundować lewicy takie formy komunikacji i stworzyć takie okoliczności, z których owa lewica, mogłaby jedynie wyjść z pustymi rękami, niczego nie kradnąc. Nawet żadnego słowa, które mogłoby następnie posłużyć do budowania jakichś lewicowych hagad. Takie rzeczy są możliwe, ale odbierają one rację bytu prawicowym guru, którzy posiadając całkowicie lewicowe legitymacje są przekonani, że – niczym Mojżesz – prowadzą naród do Ziemi Obiecanej. Wobec niemożności grania na własnych zasadach, które po prostu nie zostały stworzone i wdrożone, bo cała rozgrywka polityczna w Polsce odbywa się na zasadach, które przyjęła i akceptuje lewica, sądzę że – jak powiada poeta Kaczmarski – prowadzą oni ten naród raczej „nad umowną krawędź przepaści”. Nie rozumieją jednak tego, sądząc, że kolejne starcie z lewicą przyniesie sukces nie tylko całej prawicy, rozumianej jako formacja ideowa, ale też da satysfakcję im samym. To jest chyba najwyższy stopień zakłamania jaki zaobserwowałem, albowiem ci sami ludzie potrafią „uczenie” rozprawiać o przewagach lewicy i jej marszu przez instytucje.

Jakby mało było tego bezwładu i kantów, tego niezrozumienia absolutnie niczego wokoło, widzimy, że lewica przystępuje nie tyle do przejmowania co do demontażu instytucji państwa. Najlepszym przykładem jest postawa lewicowych instytucji, zwanych dla niepoznaki organizacjami pozarządowymi wobec straży granicznej wykonującej swoje obowiązki. Instytucja państwowa, reprezentująca naród polityczny złożony z Polaków, w większości jednak etnicznie nie przemieszanych z żadnym innym plemieniem, jest demontowana przez organizację finansowaną z zewnątrz, mającą wrogie zamiary i zasłaniającą się ideologią. Po co, jak myślicie? Wszyscy znają odpowiedź na to pytanie, ale wszyscy, na razie, uśmiechają się głupkowato. Ja, jak widzicie staram się być poważny. Na dziś to tyle.

Jak co dzień, proszę tych, którzy mogą pomóc i mają taką wolę, o wsparcie mojej zrzutki

https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

 

No i jak co dzień mam kilka ciekawych książek w zanadrzu.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/parafie-i-wspolnoty-zakonne-archidiecezji-przemyskiej-xiv-xxi-w/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/nagrobki-i-inne-formy-upamietnienia-polskich-wladcow-i-ich-rodzin-we-francji-od-xiv-do-xviii-wieku/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/autentycznosc-bozego-grobu-w-jerozolimie-badania-historiograficzne-archeologiczno-architektoniczne-i-udokumentowane-w-zabytkach-i-x-w/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/karol-estreicher-spowiedz-zycia-mojego/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/delficki-trojnog-sentencje-delfickie/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zydzi-w-europejskiej-czesci-cesarstwa-rzymskiego/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/27564/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/lowcy-skarbow-jak-ojcowie-archeologii-rozkradali-bogactwa-orientu/

  6 komentarzy do “Sprawy polskie i takież obowiązki”

  1. Sprawy polskie i takież obowiązki to stosunek do własnej ojczyzny.
    A ojczyzna to trzy rzeczy wspólne:
    – wspólna mowa
    – wspólna ziemia
    – wspólna pamięć 😉

  2. No właśnie z tą wspólną pamięcią jest coraz gorzej

  3. Dzień dobry. Pełna zgoda. A wszystko dlatego, że lewica istnieje, a prawica – nie. Bo tak chce sponsor czyli City. Wyeksterminował on prawicę razem z jej bazą spoleczną i z obawy, że mogłaby się odrodzić ustawił tu fantomy udające prawicę. Wniosek z tego jednak jest optymistyczny; skoro utrzymuje tu ten show, to znaczy, że czegoś się jednak boi. Ciekawe czego…

  4. Jak zwykle dająca do myślenia analiza. W jednym linku umieścił Pan książkę „Łowcy skarbów…”, której opis świetnie pasuje właśnie do tej prawicy legitymizowanej przez ludzi, którzy pociągają za sznurki – z jednej strony wydaje się, że są Prometeuszami, z drugiej złodziejami, oszustami i falsyfikatorami rzeczywistości. Niestety, czołowi działacze, kiedy z nimi rozmawiam albo są debilami /wiedzą tylko jak podejść pod pomnik złożyć kwiaty/ albo są dyzmami powtarzającymi frazy oficera prowadzącego.
    Skarb uratowany – skarb zrabowany
    Niemieccy archeolodzy wyruszali do Imperium Osmańskiego w poszukiwaniu unikatowych artefaktów. Mieli ocalić historię przed zapomnieniem i wydrzeć piaskom pustyni starożytne skarby. Zamiast jednak je ocalić – rozkradli.
    Ołtarz pergamoński, brama targowa z Miletu, skarb Priama, popiersie Nefretete – to tylko ułamek bezcennego dziedzictwa, które znalazło się w niemieckich rękach.
    Historia wypraw archeologicznych to historia rabunku. To historia przemocy i rozboju, intryg i awantur. Siły pieniądza i braku skrupułów. Kim byli ojcowie archeologii, którzy kierowali wyprawami? Nobliwymi naukowcami? Ukrytymi szpiegami? A może zwykłymi łowcami skarbów, którzy pożądali jedynie złota upadłych cywilizacji?

  5. Żyjemy, od stuleci, w złym miejscu. Jesteśmy przez to ważni, w tym

    sensie, że nie można nas zostawić w spokoju.

    Gdyby nie dominacja USA, bylibyśmy zgnieceni jak orzeszek, wcześniej czy później, w skrajnym przypadku idąc drogą Serbów Łużyckich. Tak czy inaczej stoimy na skrzyżowaniu dróg prowadzących do mniejszej lub większej wasalizacji lub anihilacji.

    My, według prof.Nowaka, jeden z trzech najbardziej zintegrowanych historycznie narodów europejskich.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.