gru 292022
 

Dziś tekst będzie o sprawach, które nas tu nic a nic nie obchodzą, ale jednak potrafią wywołać zdziwienie. Wielu ludzi wie kim jest Krzysztof Stanowski i co to jest kanał sportowy. Ja sam wspominałem o tym programie kilka razy. Oto wczoraj przez twitter przewaliła się fala ekscytacji w związku z postawą pana Stanowskiego wobec pewnego zdarzenia. Przed kilkoma dniami media podały, że zmarł znany starszym z nas piłkarz Andrzej Iwan. Człowiek nie stary jeszcze, ledwie sześćdziesięcioletni, którego pamiętamy z mistrzostw świata w Hiszpanii, w roku 1982, ale nie z gry, a poprzez fakt, że doznał tam dość poważnej kontuzji. Słabo interesuję się piłką nożną, a krajową to już w zasadzie wcale, nie wiedziałem więc czym zajmuje się pan Iwan i jakie są jego współczesne losy. I nagle przez media przeleciała ta wiadomość o śmierci. Ja jestem już w tym wieku, że jak słyszę o czyimś odejściu, to szukam informacji o przyczynie. I tutaj także szukałem, ale niczego nie udało mi się znaleźć. Dopiero następnego dnia na twitterze pojawił się, powielany przez oburzonych użytkowników, wpis Krzysztofa Stanowskiego, w którym wyznał on, że Andrzej Iwan popełnił samobójstwo, a wcześniej mu o tym szeroko opowiadał. Stanowski zaś słuchał z uwagą, ale nie mówił nic rodzinie Andrzeja Iwana, żeby ich nie niepokoić. Dopiero po śmierci piłkarza wyznał to publicznie i pozwolił kolportować. To jest doprawdy niezwykłe. Wcześniej mogliśmy tu lekko śmieszkować z początków kariery pana Stanowskiego, który jako 14 latek zaczął „pracować” w Przeglądzie sportowym, a potem zrobił karierę i stał się dziś czynnikiem opiniotwórczym w mediach społecznościowych. Dziś jakoś na śmieszkowanie nie mam ochoty. Myślę sobie za to, co to za środowisko, ten świat sportu, w którym sześćdziesięcioletni mężczyzna, doświadczony i poważny, zwierza się młodszemu o 30 lat szczylowi ze swoich planów samobójczych? Jak ci wszyscy ludzie mają ustawione życiowe kompasy? Nie chce mi się bowiem wierzyć, że to jest jakiś wyjątek. Mam wrażenie, że zawodnicy, byli zawodnicy i to bez względu na dyscyplinę, są całkowicie odcięci od normalnego życia. Być może przez to, że zasmakowali sławy i teraz jedynym sposobem i jedynym kanałem komunikacji z otoczeniem są dla nich media. No i formuły przez te media promowane. Oczywiście nie można wykluczyć, że obaj panowie byli po prostu dobrymi kumplami, a ten starszy przy kielichu zwierzał się młodszemu ze swoich poważnych planów. No, ale wtedy ten młodszy powinien trzymać gębę na kłódkę, a nie podnosić sobie klikalność skacząc po trumnie swojego kolegi.

Na szczęście nie należę do świata sportu. Nie mogę jednak ukryć zdziwienia po przeczytaniu tego, co z dużą nonszalancją, napisał na swoim twitterze Stanowski. Przeprosin chyba się nie doczekamy, a należą się one nie tylko rodzinie zmarłego, ale także wszystkim, którzy na ten jego kanał kiedykolwiek zajrzeli. Są bowiem sprawy, które powinny znajdować się poza strefą, gdzie zastosowanie znajduje ironia czy różne emocjonalne popisy.

Po mundialu większość widzów oglądających tę imprezę, ma dosyć polskiej piłki i wszystkiego, co jest z nią związane. Ludzie chcą jednoznacznych i wyrazistych sukcesów w sporcie, a nie takich, które wymagają uzasadnienia na piśmie, albo są wyszydzane przez znawców w rodzaju Stanowskiego. Zamiast tego widz otrzymuje co jakiś czas pakiet informacji, z którego wynika, że polski sport, o którym da się mówić wyłącznie źle, zmierza w kierunku serii psychodram. Bo to nakręca klikalność ludziom, którzy z mówienia o sporcie żyją. I ten moment jest najbardziej fascynujący. W czasie mundialu obserwowałem kilka razy zgromadzonych w studio znawców, którzy byli mniej więcej w wieku Stanowskiego, albo nawet nieco młodsi. W tych momentach kiedy ich widziałem, żaden nie potrafił przewidzieć wyniku meczu, ani nawet zwycięstwa drużyny, która w ostateczności wygrała. Po prostu żaden. I przypomniał mi się wtedy ten film, który nam tu kiedyś polecił Andrzej Tryk. O trenerze słabej drużyny baseball, bez budżetu na zawodników. Pan ten postawił na specjalizację i wśród niechcianych, wyrzuconych na margines i uznawanych za nierokujących graczy, znalazł specjalistów od wykonywania poszczególnych elementów gry. Nikt nie wierzył w jego metodę, ale ona się sprawdziła. Z końca tabeli doszedł ze swoim zespołem na początek. A tam już czekali na niego potentaci z pieniędzmi, którzy mu wyjaśnili, żeby przestał, wziął forsę i zajął się rodziną. Oczywiście baseball to nie piłka nożna, gdzie każdy zawodnik musi być wszechstronny. Nie o to mi chodzi. Sport jest rodzajem wiedzy tajemnej i nieprzekazywalnej werbalnie. Sukcesy w sporcie osiągają ci, którzy własne, niełatwe doświadczenia z boiska czy hali potrafią przecisnąć przez zwoje mózgowe i zamienić je w metodę. Ta metoda, kiedy o niej opowiadać, jest po prostu niezrozumiała dla ludzi takich jak Stanowski i wszyscy polscy komentatorzy sportowi razem wzięci. Więcej – ona wywołałaby śmiech. W końcu kto się ma znać na sporcie, jak nie ludzie którzy go komentują? To oni żyją z tego, że ich doświadczenia w gadaniu przekładane są potem na decyzje kibiców, którzy obstawiają zakłady. Jacyś trenerzy, którzy z ułamków wrażeń, obserwacji zawodników, ich potencjałów nie dostrzeganych przez innych próbują zbudować sukces, to są jakieś bajania o żelaznym wilku. Kibice zaś nie powinni się nastawiać na żaden sukces drużyny narodowej, ale na analizowanie osobistych perypetii jej zawodników. To bowiem jest esencja współczesnego sportu. Taka metoda ponadto pasuje działaczom, którzy też nie muszą się nad niczym zastanawiać, poza jednym – na kogo zwalić odpowiedzialność za porażkę. Na razie zwalili ją na Michniewicza, choć ta porażka, którą skład narodowy zaliczył na mundialu, to podobno sukces, bo tak właśnie miało być – wyszliśmy z grupy. Nie mam zamiaru oceniać trenera Michniewicza, albowiem nie mam do tego stosownych narzędzi. Mam jednak, nasilające się stale wrażenie, że wszyscy ludzie zajmujący się w Polsce sportem także ich nie mają. Ich największym pragnieniem zaś, jest by zjawił się wreszcie ktoś, kto coś wymyśli i sprawi, że drużyna narodowa zacznie strzelać bramki. Taki ktoś się nie zjawi, to jasne, albowiem w drużynie narodowej chodzi o to, by występowali tam ludzie z pewnego rozdania, którzy jakoś tam grają w piłkę. No i Lewandowski, na którego też można zwalić odpowiedzialność, jak na trenera. W końcu jest najlepszym piłkarzem na świecie. Do tego zestawu koniecznie dodać trzeba jakiegoś zagranicznego zawodnika, kupionego gdzieś daleko, który wywoła w umysłach i sercach kibiców złudzenie i nadzieję, że może być lepiej. Potem można już tylko liczyć zyski z reklam. Dla niezadowolonych z takiego stanu rzeczy, Stanowski otworzy kanał psychoterapii dla kibiców i sportowców, który w istocie będzie pułapką emocjonalną. Każdy kto się tam pojawi ze swoimi problemami, zostanie następnie zdemaskowany i udupiony, za życia lub po śmierci. I tak się to będzie kręcić, albowiem nie ma żadnej siły, która by wszystkim ludziom zainteresowanym trwaniem tego układu wyjaśniła, najlepiej za pomocą kopniaka poniżej krzyża, że to czym żyją, jest wtórne i nie interesuje widza. Ma być triumf. Oczywiście wiem, że to się nigdy nie stanie, albowiem politycy też uważają, że droga do sukcesu w sporcie wiedzie przez transfery i zwalanie odpowiedzialności. I nikt z nich nie wskaże, że tak naprawdę ten dół w którym się znajduje polska piłka został wykopany rękami ludzi niszczących dobrych, obiecujących zawodników, którzy mogliby grać w reprezentacji.

To moja opinia, a jak wiemy ja nie znam się na sporcie nawet w połowie tak dobrze jak Stanowski.

  20 komentarzy do “Standardy moralności”

  1. Dzień dobry. Ja też się nie znam, ale Mistrzostwa oglądałem i – muszę przyznać – kilka meczów sprawiło mi przyjemność. Taką, powiedzmy, estetyczną, co potwierdza fakt, że wciągnęła się także moja żona i – jak to kobiety – zapalała się bardzo, kiedy już się zaangażowała, co tylko powiększało moja frajdę. Niestety, rzadko miało to związek z reprezentacją Polski. Jednak – skoro piłka może być atrakcyjna, można i należy o niej mówić, tak jak o Kossaku, Kiepurze i innych „Laskach z Polski”… I znowu znajduje tu zastosowanie zasada uniwersalna dotycząca robienia propagandy, nie jest bowiem piłka nożna niczym innym. No chyba, że gra grupa dzieciaków po szkole na jakimś ustronnym placu wylanym asfaltem, jak to bywało w moich czasach, albo porośniętym trawą, jak koś miał więcej szczęścia. Im zaś dalej od tego placu, tym mniej w tym sportu a więcej pieniędzy i polityki. I tak chyba musi być, skoro pisano o tym już komentując Igrzyska Olimpijskie, te starożytne… Dlaczego zatem w takiej Argentynie, Chorwacji czy nawet Francji może ta cała piłka jakoś funkcjonować, a nas nie? Można to analizować, jak ktoś ma czas i ochotę, ja przejdę do konkluzji; bo u nas nic nie działa. Żyjemy w atrapie państwa i wszystko to, po czym się państwa w świecie poznaje – u nas jest atrapą. Łącznie z obywatelami RP, którzy są atrapami Polaków. Nie jest to miłe, ale tylko spoglądając prawdzie w oczy będziemy mogli cokolwiek zmienić.

  2. cała tajemnica tkwi w „albowiem w drużynie narodowej chodzi o to, by występowali tam ludzie z pewnego rozdania, którzy jakoś tam grają w piłkę” , to kładzie wszystko. Dopóki grający w drużynie narodowej nie będą wypruwać z siebie na boisku wszystko ,żeby się dostać do reprezentacji , to nie nie będzie żadnej drużyny. Oni wiedzą , że pojadą, poudawają grę, wrócą i nic się nie zmieni poza stanami ich kont, może bardziej ich managerów. Tak jest od powojny.

  3. – i po co niby mieliby coś z siebie wypruwać? Zagraniczni piłkarze grają dobrze – bo za dobre pieniądze. Jak grają lepiej – to dostają więcej. Nasi – nie mają szans na prawdziwe pieniądze, nie ma więc prawdziwej piłki. A oni wiedzą, że i tak muszą istnieć, bo są pretekstem do wyciągania kasy z różnych budżetów, żywienia działaczy z rodzinami, finansowania partii politycznych, itp, itd. A piłka nożna? A kogo to obchodzi?!

  4. Panowie, naprawdę nie ma większych zmartwień?

  5. Za komuny dzieci partyjnych dygnitarzy szły do sportu, kultury i mediów , bo lekkie pieniądze, sława i aktoreczki. Muł w tych miejscach to Spuścizna czyli Stanowski z Mazurkiem więc nie domagajmy się  Standardów. Co innego sami sportowcy, tutaj trzeba mieć talent i zapieprzać i z polskimi sportowcami wcale nie jest tak źle. Dotyczy to również piłki nożnej , mamy bardzo dobrze rozwijającą się ligę i zdolnych piłkarzy. Za miesiąc ruszają rozgrywki, już nie mogę się doczekać , tylko pamiętajcie aby wyłączyć fonię w telewizorze.

  6. Przez sport można spojrzeć na państwo.

    Kluby za komuny były obstawione przez odpowiednich ludzi, jak w zasadzie wszystkie instytucje, i tak zostało.

    To bagienko nie wyschło, tylko fermentuje.

    Kiedyś ktoś uzasadniał, że sukcesy sportowe za Gierka zapewniła forsa i jest to prawda. Sterydy kredytowe na jakiś czas podziałały. Potem usiadło i usiadło wszystko. Mafijno weglowodorowa forsa na zachodzie nie przekłada się na rzeczową, systematyczną pracę klubową w Polsce. Tutaj trwa fermentacja.

    Komuna sbecką proweniencją zatruła większość etosów. Niektóre instytucje czy kluby powoli się z tego oczyszczają, ale to wciąż jest regeneracja. Minie dużo czasu jak przez bagienko przebije się normalny sport, samorząd, muzea itd…

  7. Przesłałem Pana tekst do kolegów ze szkolnych ław. Kumple z boiska lat 80′ odpisali, że zna się Pan na polskiej piłce.

  8. Trener Górski to ten sam kapitan Górski co skazał Fieldorfa-Nila na śmierć. I to jest tajemnicą jego skuteczności. I sukcesów w latach 70tych też.

  9. Normal
    0

    21

    false
    false
    false

    PL
    X-NONE
    X-NONE

    /* Style Definitions */
    table.MsoNormalTable
    {mso-style-name:Standardowy;
    mso-tstyle-rowband-size:0;
    mso-tstyle-colband-size:0;
    mso-style-noshow:yes;
    mso-style-priority:99;
    mso-style-parent:””;
    mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
    mso-para-margin-top:0cm;
    mso-para-margin-right:0cm;
    mso-para-margin-bottom:8.0pt;
    mso-para-margin-left:0cm;
    line-height:107%;
    mso-pagination:widow-orphan;
    font-size:11.0pt;
    font-family:”Calibri”,sans-serif;
    mso-ascii-font-family:Calibri;
    mso-ascii-theme-font:minor-latin;
    mso-hansi-font-family:Calibri;
    mso-hansi-theme-font:minor-latin;
    mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
    mso-bidi-theme-font:minor-bidi;
    mso-fareast-language:EN-US;}

    Przeczytałem posty Stanowskiego i nie umiem tego ocenić tak jednoznacznie. Problem alkoholowy i myśli/próby samobójcze Iwana były znane opinii publicznej, zostały wcześniej opisane w jego biografii. Nie jest łatwo być powiernikiem trosk osoby z takimi problemami i jeszcze zachować się „jak trzeba”. Nie zazdroszczę i nie oceniam. Odszedł tak jak chciał, RIP.

    Tata mojego kolegi był alkoholikiem. Mając 9 lat nie bardzo umiałem zrozumieć dlaczego Krzysiek ukrywa siniaki na twarzy i mówi, że się przewrócił. Jak mieliśmy po 16 lat, zadzwonił do mnie i powiedział, że ojciec nie żyje – zapił się na śmierć. Nie wiedziałem co powiedzieć, bo cieszyć się nie wypada, a do płaczu nie ma powodu.

    Mój dziadek od strony ojca też był alkoholikiem, nie znałem faceta. Dożył szczęśliwej starości, ale swoich wnuków nie chciał oglądać. Nie mam mu tego za złe, może to nawet lepiej. Wiem natomiast jakim był ojcem dla swoich dzieci.

    Myślę, że alkoholicy potrafią być czarujący, dowcipni, elokwentni i świetnie dotrzymywać towarzystwa do ostatniej kropli alkoholu. Rodzina ma inną perspektywę.

    A sport to jedna z najpiękniejszych rzeczy na świecie. Tak na poziome amatorskim, jak i profesjonalnym. Po prostu wytwarza prawdziwe emocje, dodaje energii i chęci do życia. Iwan też to wiedział, niestety na drugiej szali było butelka z alkoholem.

    Pozdrawiam.

  10. Nie wiem czy można zrobić gorszą rzecz dla alkoholika niż poświęcanie czasu i uwagi jego alkoholizmowi. No, ale pan Stanowski jest w sumie młody, wiele spraw przed nim

  11. Nie patrzymy na sport przez politykę i bardzo źle czynimy. Ja sobie ostatnio uświadomiłem, że mistrzostwa świata w Hiszpanii odbyły się ledwie siedem lat po śmierci Franco. Czyli, że zaplanowane musiałby być tuż po jego zgonie

  12. Komentujący sport są najgorsi. Ciekawe ile karier złamali

  13. Ależ wypruwają, ale to nie ma znaczenia. Dlaczego Łukasz Podolski nie grał w polskiej reprezentacji, choć chciał?

  14. Bo u nas piłka nie jest dla kibiców, tylko dla koneserów futbolu

  15. Pletą artyści ludowi jeśli już, proszę pana. Niemniej jednak, po powtórnym sprawdzeniu faktów okazuje się, że nazwiska są zbieżne, daty urodzenia Kazimierza Górskiego ze śledztwa i Kazimierza Górskiego od piłki nożnej już nie. Obecnie pojawiło się więcej publikacji na temat procesu gen. Fieldorfa-Nila, więc czuję się w obowiązku poinformować, że występuje tylko zbieżność nazwisk. Więcej szczegółów można pozyskać samemu kwerendami w Internecie i w archiwach.  https://www.google.com/search?client=firefox-b-d&q=porucznik+Kazimierz+G%C3%B3rski+Fieldorf+Nil

  16. Dlatego musiałem odszczekać. Ale zanim się dowiedziałem, że to zbieżność nazwisk, kac był koszmarny.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.