Wróciłem wczoraj bardzo zmęczony i w zasadzie miałem nic nie robić, ale włączyłem komputer i zacząłem przeglądać serwisy. Sam nie wiem skąd pojawiło się nagle w mojej głowie hasło – systematyka gatunku ludzkiego. Następnie zaś trzy rzędy w tej systematyce: człowiek stworzenie boże, człowiek stworzenie sponsorów oraz człowiek stworzenie tajniaków. Innych stworzeń chodzących na dwóch nogach na planecie Ziemia nie ma. Bardzo proszę teraz Krzysia, żeby tę moją systematykę przełożył na łacinę.
Teraz sobie przypomniałem – w WP puścili wywiad z pisarzem Żulczykiem, który był podpisany tak mniej więcej, że Żulczyk jest obecnie najzdolniejszym polskim autorem. Wywiad przeprowadzał Marcin Prokop, a wszystko odbywało się w pomieszczeniu wystylizowanym na magazyn browaru. Na ścianie była nawet nazwa browaru – Namysłów. Pomyślałem więc, że oto mamy pisarza stworzonego przez sponsorów. Powołano go do życia spośród wybrańców, stworzonych z kolei wcześniej przez tajniaków, którzy wmówili sobie i innym, że są absolutnie wyjątkowi. Wszystko zaś po to, by dobrać się do budżetów promocyjnych potentatów branży spożywczej. Wywiadu wysłuchałem przy wyłączonej fonii, bo kiedy raz ją włączyłem Prokop pieprzył tak strasznie, że nawet Żulczyk nie mógł tego wytrzymać i gwałtownie machał rękami.
Byłem wczoraj u Michała i coś tam nagrywaliśmy. Na półce stała książka licząca sobie ponad 600 stron i zatytułowana „Kolbe”. Jej autorem jest oczywiście Tomasz Terlikowski. Michał wyznał, że wziął do sklepu jedną, rok temu, i ona tak stoi. Nikogo nie interesuje. Jeszcze gorszy interes zrobił Michał na Sumlińskim, bo wziął aż 9 egzemplarzy i żaden się nie sprzedał. To jest moim zdaniem fantastyczna okoliczność, w sam raz nadająca się do tego, by dokonać jakiejś pogłębionej analizy. O cóż bowiem chodzi tym wszystkim ludziom, którzy z taką mocą próbują przykleić się albo do logo browaru, albo do znanego nazwiska męczennika za wiarę, albo do kontrowersji związanych z ustawą 447? Otóż chodzi o przywłaszczenie sobie charyzmatów. Jednego ci biedni ludkowie nie rozumieją, że każdy charyzmat ma instrukcję obsługi, która nie jest powszechnie zrozumiała, a bywa, że nie jest powszechnie dostępna. Tak już jednak jest, że istoty stworzone przez sponsorów i tajniaków, kiedy zabierają się za przywłaszczanie charyzmatów, nie biorą tej okoliczności pod uwagę. Nie biorą też pod uwagę innej. Otóż charyzmaty się wymydlają. Są jak niebieska kredka i koralik w bajce o Karolci. Nie są ważne na zawsze. Wręcz istnieje taka zależność, że im większy dureń się za nie chwyci tym słabszy uzyska efekt i szybciej zużyje charyzmat. I to jest do okazania naocznie, można ten fakt stwierdzić w sklepie u Michała – Terlikowski i Kolbe, Sumliński i okradanie Polski przez żydów. Dlatego stokroć ważniejsze niż przywłaszczanie charyzmatów jest ich kreowanie. No, ale do tego trzeba być stworzeniem bożym, bo tylko Pan Bóg władny jest dać człowiekowi talent i pracowitość. Sponsorzy i tajniacy tego nie załatwią, nawet jeśli podpiszemy z nimi stosowną umowę. Ona nie będzie niczego gwarantować. Jak wiecie ja mam, tak w ogóle, szczególny stosunek do gwarancji i sam nigdy żadnych nie udzielam. Uważam, że samodzielność jest wartością największą, nie dającą się zamienić na żadne jakości gwarantowane. Zawsze bowiem okazuje się, że są one zrobione z gutaperki, a do tego wiązane sznurkiem.
Patrzę więc na to wszystko spokojnie, albowiem wiem, że te kreacje nie przetrwają najlżejszego nawet podmuchu, zostaną spłukane przez strumień wody w klozecie i pies z kulawą nogą nie będzie o nich pamiętał. Nawet jeśli sponsorzy albo struktury tajne załatwią wymienionym najlepsze miejsca startowe, dołożą do tego najlepszy sprzęt i przekupią sędziego. To nie ma znaczenia, albowiem przez brak zrozumienia instrukcji obsługi charyzmatu, okaże się, że uczestnicy zawodów, zamiast biec ile sił do przodu, zaczną grać w zośkę, albo w kapsle. A Terlikowski wręcz pobiegnie tyłem, w drugą stronę, albo nawet w poprzek stadionu, bo uzna, że tak właśnie trzeba. On tak zresztą już robi i wszyscy to widzą. Nie inaczej jest z osobami mającymi status publicznych, którzy zaczynali od rynku książki. Z takim na przykład Hołownią Szymonem, który jednym ruchem – angażując na swojego doradcę faceta w mundurze nazwiskiem Różański – rozsmarował się po monitorze z drugiej jego strony. Trep Różański, który mówi, że Polska przypomina Syrię, będzie wsparciem dla Szymonka. I wierzcie mi, że działanie charyzmatów jest obosieczne, nie ma więc znaczenia, że jest on z tych Różańskich-Borejszów, czy z jakichś innych. To kwestia symboliki, a także jej oddziaływania. Można z tego zrobić atut, a można się pogrążyć. I ja teraz chciałem napisać słowo o robieniu atutów. Pewnie już o tym wspominałem, ale jeszcze powtórzę. Powtarzanie utrwala wiedzę.
Oto garść przykładów ogólnych i takich bardziej szczegółowych. Japonia jest miejscem, gdzie nie występują w zasadzie złoża wysokogatunkowej stali. Jednym zaś z symboli Japonii jest ostry jak brzytwa miecz, wykonany w specjalnej technologii, która owiana jest tajemnicą. Miecz, którym można rozczepić człowieka od pachwin po pachy. Co by w takiej sytuacji zrobił Terlikowski? Gdyby go postawić wobec niemożności obrony, a jednocześnie wobec konieczności obrony, na którą potrzeba naprawdę wysokich technologii? Zapewne wskoczyłby do morza, albo zadzwonił do sponsora z prośbą o nowy zestaw charyzmatów, bo z tego co ma nie da się wyprodukować czołgu, ani działa samobieżnego. No właśnie. A Japończycy zrobili coś innego i za to ich lubimy.
Teraz przykład z dziedziny szeroko rozumianego PR. Na królewskiej chorągwi Francji widoczne były złote lilie. Te lilie to w istocie co innego – zwykłe, żółte kosaćce porastające brzegi i zakola Sekwany. Normalny, bagienny chwast, którego pełno jest wszędzie. I w zasadzie można na to nie zwracać uwagi, albo domagać się od sponsorów lub tajniaków czegoś lepszego. Czegoś ze złota, albo wysokogatunkowej stali, na przykład wycinków z gazet opisujących misję ojca Kolbe podanych w wygodnej do przepisania formie. Można jednak z tego śmiecia zrobić swój własny charyzmat, którego nie odbierze nam nikt, no chyba, że przyjdzie rewolucja.
Teraz przykład szczegółowy. Kiedy Churchill został po raz pierwszy premierem, prasa zaczęła go wyśmiewać, że chodzi w za małym meloniku. Gazety szydziły z Winstona nielitościwie i publikowały rysunki ze śmiesznym grubasem i jego malutkim kapelutkiem. W odpowiedzi Churchill kupił sobie jeszcze mniejszy melonik i wkładał go ostentacyjnie, kiedy opuszczał gabinet przy Downing Street. Co by w takiej sytuacji zrobił Sumliński? Poszedł do sklepu po kapelusz Panama jak sądzę. I obstalował do tego garnitur w kolorze piasku pustyni.
I tak się to kręci. Nie zwracajmy na nich uwagi, czekajmy, aż powywracają się o własne nogi. Dostałem dziś złożony III tom Baśni socjalistycznej. Muszę go jeszcze przejrzeć, powiedzieć Tomkowi co ma rysować i uzgodnić z Jarkiem co będzie we wklejce. Mam nadzieję, że uda się go wydrukować na konferencję w Kazimierzu. Bądźmy dobrej myśli.
Wkrotce wszystko sie wyjasni i te zagadki, dokad zmierza ludzki gatunek rowniez.
Masoneria to dzihad. Podobienstwa sa tak uderzajace, ze oba zjawiska musza byc jednego autorstwa i z jednego ducha. Czytajac o islamie i o masonerii dochodzimy do wniosku, ze wlasciwie czytamy o tym samym. Dotyczy to oczywiscie dzialan masonerii az do przedostatniego stopnia (ilosc stopni jest rozna w roznych odlamach masonerii), a co jest na najwyzszym stopniu? Czy myslicie, ze celem i przeznaczeniem dwoch miliardow muzulmanow wrzeszczacych i biegajacych w koszulach nocnych wokol kamienia jest wieczny pokoj? Albo czy celem w Europie i w Ameryce Polnocnej miliarda ateistow niszczacych przyrode, wrzeszczacych i biegajacych po sklepach jest pokoj na Ziemi? Nie sadze.
Pozdrawiam z KUL-u i z NURT-u (Nauczycielski Uniwersytet Radiowo-Telewizyjno-Youtubowy) z fan-clubu doktora Krajskiego!
Wywalam stąd pana
Teraz niszczy sie charyzmaty przy uzyciu dronow (jak ktos ma kase i lubi gry komputerowe), a jak nie ma kasy, to aktywistki z Ukrainy pokazuja cycki, osmieszaja i desakralizuja. Polacy kompromituja sie i eliminuja sami nawzajem.
Repetitio est mater studiorum ☺
Absens carens ☺
Człowiek jako:
stworzenie Boże – wypromowany przez sponsorów – wykreowany przez tajniaków jako słup który zasłania intrygi tychże
pomyślałam sobie o proponowanym podziale władzy że jest albo święta albo tajna i
miałam zupełnie nieuprawnione skojarzenie z polityczną stroną naszego życia:
– władzę prezydenta – wybiera 6 mln wyborców
– władzę sejmu – wybiera 8 mln wyborców
– władzę sądowniczą wybiera ???????
nawet na niepoważną posłankę Jachirę zagłosowało ileś tam osób
A kto z nas głosował na Gersdorff ?
Terlikowski to poczta węgierska zadaniowana. Jak dobrze być ekumenistą z żyrantem św. Maksymilianem. Ciekawe czy w tej jego książce jest coś o tym,(jeśli możecie sprawdzić, bo nie będę tego kupował) dlaczego postulatorem beatyfikacji był biskup Nagasaki a nie miejsca np. Niepokalanowa czy Auschwitz lub prowincjał franciszkanów.
Ja z kolei pomyslalam…
… o wladzy jako swietej albo tajnej… innej nie ma !!!
À le klasyfikacja czlowieka jako SB, WpS albo WpT do zaslaniania intryg tychze – doskonala.
Terlikowski i Czaczkowska oddelegowani na odcinek ….”mieszania” w naszych głowach…
Najpierw oboje byli skierowani do zmarginalizowania bp Wielgusa, czym wbili się w naszą pamięć jako ludzie nieuczciwi, manipulatorzy, działający na zlecenie (niby odkryli TW”Greya”). Teraz kiedy się okazało że to nie tak z tym Greyem, to ta dwójka autorska uderza z drugiej strony. Każde z nich wybrało sobie do opisania ważną postać z KK. Oboje stali się autorami książek: o Bł. M. Kolbe, (Terlikowski) i o Prymasie Wyszyńskim (Czaczkowska). Oba nakłady książek zalegają, bo potencjalni nabywcy (czyli my) są zdystansowani do tej manipulatorskiej dwójki autorów, nie ufamy im.
Może właśnie o to idzie … Jest napisane, nikt nie kupuje, nie czyta, znaczy się brak zainteresowania tą tematyką…
Dzieci Boże – zasponsorowane – wykonujące robotę (dla kogo?)
Nie, Nabrasko…
… te „zasponsorowane” MATOLY i DEBILE doskonale zdaja sobie sprawe, ze ta ich „robota” zda sie psu na bude, ale kasa na ich konta plynie szerokim strumieniem – i TYLKO ten fakt ich interesuje.
Faktem, ze ich GNIOTY nie interesuja nikogo albo, ze zalegaja w magazynach, albo potem ida na PRZEMIAL powinien zainteresowac sie NIK… a potem PROKURATOR !!!…
… przede wszystkim ich „sponsorem”… skad „sponsor” ma kase… i czy jest to kasa publiczna !!!
no tak jest jak piszesz, ale poza tym, że robota psu na budę, to i tzw spalenie tematu. Temat już jest „zabetonowany” w tym sensie, że „wydawca wie: książka była, nikogo nie interesowała”. W tej sytuacji mało które wydawnictwo zaryzykuje , długo nikt nie podejmie decyzji o opisaniu i wydaniu książki o postaciach takich jak np. M.Kolbe czy Wyszyński.
> są one zrobione z gutaperki…
Sponsorowane kalosze szczęścia
„Uważam, że samodzielność jest wartością największą, nie dającą się zamienić na żadne jakości gwarantowane. Zawsze bowiem okazuje się, że są one zrobione z gutaperki, a do tego wiązane sznurkiem.”
Ciekawe, ciekawe… Sojusze TAK, ale ze świadomością, że jeśli okaże się, że zrobione z taniej gutaperki, to wtedy trzeba wyciągnąć własnego kałacha lub coś nowszego. Z tych słów rządzący powinni się uczyć, co zrobić, by być podmiotem w polityce światowej: zacząć od elementarnych podstaw bezpieczeństwa: zakupu kilkuset tysięcy niezawodnych, prostych w obsłudze karabinów maszynowych i od przeszkolenia w ich obsłudze 10 mln mężczyzn w tym kraju, zdolnych trafić ze 100 m do celu … + miotacze koktajli Mołotowa – wtedy nikt tu nie wjedzie, no chyba że atomem, ale na to nawet wariat się nie odważy bez konsultacji z przełożonymi. Oczywiście nie trzeba dawać ludziom od razu broni do ręki, niech bezpieczna czeka w lokalnym magazynie, raz na kilka lat odkurzana w celach szkoleniowych, i odstrasza ewentualnego agresora. I wtedy – przykładem Szwajcarii – można zacząć prowadzić podmiotową politykę. Armia każdego świata trzy razy się zastanowi, nim zaatakuje tak doposażony kraj. Bo nawet gdyby koniec końców agresor miał wygrać, to nie będzie to warte daniny własnej krwi żołnierzy. To powinno być pierwsze zadanie rządzących po 89 r., gdyby wtedy faktycznie doszło do odzyskania niepodległości. I taki oddolny „konkretny patriotyzm” (pocisk, celownik, spust, cel) trzeba w każdym pokoleniu na nowo utrwalać, powtarzać, krzewić, niczym abecadło. To wystarczy za jakiekolwiek inne wychowanie patriotyczne. Radość z trafienia w czarny środek w połączeniu z elementarną lekcją historii (a niechby i „Czterej Pancerni”) wystarczą. „Obrona terytorialna” Macierewicza na pewno ma jakiś sens, ale przecież to tylko 24000 żołnierzy, promil tych, którzy potencjalnie są w stanie trafić w cel, gdyby trzeba było. A w Konstytucji można (a nawet należy) zapisywać neutralność, pacyfizm i inne pustosłowie dla językoznawców… taka polityka mi się marzy.
Zawłaszczanie charyzmatów zaczęło się u nas w roku 80., z chwilą przypięcia sobie Matki Boskiej do klapy marynarki Lecha i wzięcia przezeń do ręki długopisu z papieżem. Starczyło na dość długo… nawet na prezydenturę. Ale potem był zjazd w trybie przyśpieszonym, nawet ksiądz Cybula i Kaczyńscy w roli doradców nie byli w stanie pomóc. I tak dziw, że tak daleko to zajechało… widać tak silna była moc tego symbolu.
No tak…
… ale tez nie do konca jestem przekonana, czy to juz jest takie absolutne „spalenie tematu” czy tez „zabetonowanie”. Jestem pewna, ze nie tylko ja, ale bardzo liczna rzesza Polakow zaczyna coraz baczniej zwracac uwage na prezentowane tresci, ale takze na wydawcow, autorow tudziez innych prezentatorow tych tresci… wiem ja i widza to zapewne liczni inni czytelnicy, ze np. Terlikowski-dziczka to KRETYN systemowy, z 4 dzieci na karku, ze on dla paru groszy dusze diablu zaprzedal… ze krotko piszac to skonczony hipokryta i jego PIERDY omija sie szerokim lukiem… o tej calej Czaczkowskiej nawet nie bede wspominac.
Narod coraz bardziej przekonuje sie kto-zacz te wszystkie blazny polityczno-merdialne, co to warcholstwo soba reprezentuja… takze to tzw. spalenie tematu czy zabetonowanie nalezy wziac w nawias !!!
Znajomy był kiedyś po autografy po spotkaniu Sumlińskiego. Miał ze sobą stos książek. Wrzucił książki na biurko, Sumliński podniósł wzrok i popatrzył na mojego kolegę jak na debila. Dziwne to było. No chyba, że można to wytłumaczyć zmęczeniem.
Książka Czaczkowskiej o Wyszyńskim dobrze pasuje do powyższych opinii – opisuje głownie jego kontakty ze środowiskami liberalnymi, jakby on nic innego nie robił. Ale jej książka o Faustynie już nie ma tego odchylenia.
oczywiście, trzeba książki obojga (Czaczkowskiej i Terlikowskiego) omijać ( jak doradza Paryżanka), ale tak swoją drogą, zastanawiam się dlaczego opisując działalność, Świętej Faustyny nie dopuściła się manipulowania faktami z życia tej świętej?
Może sobie Czaczkowska wyznacza takie „Poletko Pana Boga”. Na przykład życiorysem osoby świętej nie manipuluje (bo to jakby „poletko Pana Boga”), a w drugim przypadku to dopuszcza się manipulacji …?? no nie wiem .
Może dlatego, że Faustyna nie komunikowała się z różowymi tzn. nie była przez nich atakowana za życia. Niestety lekturę Czaczkowskiej zacząłem od Faustyny.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.