lis 192013
 

Ostatnie spotkanie z czytelnikami w Lublinie zacząłem od tego, że wielu współczesnych autorów nie rozumie kim jest ich czytelnik. Bez tego zaś można oczywiście pisać, bo pisać można zawsze, ale nie sposób sprzedawać książek, no chyba, że pisze się przeciwko czytelnikom i ma za sobą olbrzymią machinę promocyjną wspartą mediami elektronicznymi. I schemat ten ogrywany jest na naszych oczach. Ludzie promujący swoje książki w mediach napisali je przeciwko czytelnikowi. Łatwo to stwierdzić naocznie, bo czytelnik treści pisanych po polsku da się zdefiniować kilkoma zdaniami. Charakteryzują go następujące cechy: czyta po polsku, chodził do polskiej szkoły i najprawdopodobniej chodził do kościoła. I to właściwie wszystko. Autorowi nie pozostaje nic innego, jak odkryć treści ciekawe dla takiego człowieka. To jest czynność prosta jedynie z pozoru, a pozór ten markują na naszych oczach autorzy piszący przeciwko czytelnikowi, czyli tacy, którzy owemu czytającemu katolikowi, co skończył polską szkołę chcą powiedzieć, że jest zerem i do niczego się nie nadaje, a także „nasi”, którzy uważają go za durnia i promują treści nie trafiające do jego serca.
Jestem wielce przywiązany do pewnego tytułu, który dawno temu wymyśliłem i który na pewno większość czytelników tego bloga pamięta. Tytuł ten brzmi: „Czego nas uczy Maria Rodziewiczówna”. Uważam, że to jest najlepszy tytuł jaki udało mi się skonstruować. Jak pamiętacie tekst opatrzony tym tytułem wygrał konkurs w kategorii „literatura” ogłoszony niegdyś w salonie24. Zanim do tego doszło były różne przygody, jak to pominięcie mnie w tym konkursie, uporczywe molestowanie administracji przez czytelników, żeby jednak mnie do konkursu włączyć. I w końcu decyzja tejże administracji, że spośród 1000 tekstów, które miałem na koncie ten akurat najbardziej do konkursu się nadaje. Ja to dokładnie pamiętam, bo postawa ówczesnej administracji da się określić w tym przypadku zwrotem „perfidia wieśniacza”. To znaczy oni coś tam rozumieją, coś im świta, ale jak wszystko do końca jeździ nie kumają i próbują rzeczy brać na tak zwany zdrowy chłopski rozumu. Tak się składa, że ja znam osobiście wielu chłopów, a niektórzy z nich są nawet członkami PSL i wśród słów, którymi dałoby się opisać ich rozumy wyraz „zdrowy” akurat nie występuje. No, ale ludzie łatwo podchwytują slogany i nic na to poradzić nie można.
Ja oczywiście ten konkurs wygrałem, na drugim miejscu zaś znalazł się tekst Wolframa o Marlenie Dietrich. I myślę sobie Kochani, że nie jest źle, skoro Maria Rodziewicz wygrywa lekko, bo przewaga głosów była raczej miażdżąca, z Marleną. Przy okazji tego konkursu powstała na naszych oczach pewna konstrukcja, śmiało rzec można nawet narzędzie, którym, jeśli ktoś ma wdzięk i talent oczywiście, może się posłużyć jeszcze nie raz, z równie dużą skutecznością jak ja wtedy. Czego nas uczy Maria Rodziewiczówna? To jest zdanie o ładunku potwornym i niszczącym wszystko co stanie mu na drodze. W dodatku nikt się nie spodziewa co tam jest w środku i jak działa, a więc kiedy wkłada łapy do pudełka, a nie zna tajemnic mechanizmu, może się zdarzyć, że całość wybuchnie. Maria Rodziewiczówna proszę Państwa uczy nas obchodzenia się w własnością nieruchomą, jeśli ktoś jeszcze się tego nie domyślił. I przez to właśnie jej książki są ważne. I przez to właśnie trafiają do serc i umysłów polskiego czytelnika, definiowanego tak jak to zrobiłem kilka linijek wyżej.
Dlaczego inni autorzy nie mogą pisać dla tego czytelnika? Już mówiłem, ale jeszcze powtórzę: bo są wynajęci przez kogoś, kto jest wrogiem tego czytelnika, albo nie orientują się zupełnie kim jest odbiorca produkowanych przez nich treści.
Ta druga grupa autorów przez długi czas łudziła się, że osiągnie sukces, bo ich metoda polegała na kopiowaniu tak zwanych najlepszych wzorów. Z najlepszymi wzorami mili moi jest zaś zupełnie tak samo jak z chłopskich rozumem wśród członków PSL. One na pozór istnieją, ale w rzeczywistości ich nie ma. To jest hologram, albo piramida podtrzymywana przez gigantów, których nie widzimy. Szpiegowska powieść pisana przez autorów brytyjskich i amerykańskich nie istniałaby bez stojących za tymi autorami służb tajnych, jawnych i dwupłciowych, bez doktryny imperialnej, której powieści te służą, bez wroga, którego mają za zadanie zohydzić, bez mediów, bez domów wydawniczych, bez tego całego aparatu, który owe gnioty uwiarygadnia.
Naśladowcom zaś owych konstrukcji wydaje się, że to nie są rzeczy ważne, że najistotniejsze jest, by autor miał to „coś”, by przeżył kilka ekstremalnych doświadczeń i je opisał ze swadą. Jak już kiedyż pisałem, ja nienawidzę słowa „swada”, chyba jeszcze bardziej niż zwrotu „zdrowy chłopski rozum”.
No i wczoraj właśnie jeden z takich właśnie, oczekujących na sukces i korzystających z najlepszych wzorów pisarzy ogłosił, że jego kolejna książka znajduje się już w księgarniach. Zebrał niewiele ponad 400 odsłon i 8 komentarzy. Chodzi mi oczywiście o Witolda Gadowskiego, z którego kilka razy szydziłem bezlitośnie na tym blogu, ale czynić tego nadal nie ma zamiaru. Myślę, że powinniśmy wszyscy wesprzeć pana Witolda, bo nie dość, że on się najwyraźniej pogubił z tym swoim pisaniem, nie dość, że podlega jakimś ciśnieniom, bo wydawca jak sądzę karmi się jeszcze dziwaczniejszymi złudzeniami niż sam Witold Gadowski, to jeszcze czytelnicy mu źle doradzają. Szanowny Panie Witoldzie, jeśli mogę Panu coś podpowiedzieć, niech Pan przede wszystkim nie słucha ludzi, którzy wpisują u pana komentarze. Oni są albo niezorientowani, albo nauczeni czytać nie to co trzeba, albo złośliwi. Niech Pan przede wszystkim wyrzuci Sowińca z tego bloga, bo branie serio tego co ten facet pisze to jest nadstawianie policzka do pocałunku śmierci. On Pana zaprowadzi na skraj przepaści, tam zaproponuje Panu drinka, a kiedy Pan zacznie pić, kopnie Pana z całej siły w tyłek i tak to się skończy, cała ta Pańska kariera.
Niech Pan zmieni wydawcę, bo ten podsuwa Panu same złe pomysły. Okładka tej książki jest fatalna, przegadana i jak przypuszczam bardzo droga.
Posługiwanie się Markiem Nowakowskim jako trampoliną to także jest pomyłka. Marek Nowakowski to pisarz środowiskowy, a właściwie nie pisarz a stylista środowiskowy, bo świata, który on opisuje nigdy nie było i nie będzie. Ja wiem, że to jest jedyny literacki autorytet w Waszym środowisku, ale fakt ten oznacza tyle jedynie, że absolutnie nie wolno z jego pomocy korzystać, bo demaskuje się wtedy całe to pożałowania godne ubóstwo, które tam panuje.
Jeśli mogę mieć do Pana prośbę, niech Pan się stara nie opisywać kontaktów z bronią, tak jakby to były intymne kontakty z kobietą. To jest fatalny zwyczaj i on prowadzi wprost do katastrofy. To Panu nie pomoże, to Pana ośmieszy jedynie. Janusz Przymanowski, który miał podobne nawyki, a pisał on także poezję, o czym niewiele osób pamięta, porównywał w wierszach kobietę przed stosunkiem do odbezpieczonego granatu. W końcu dał sobie spokój i zaczął pisać pogodne gawędy na młodzieży. I okazało się, że do tego jest właśnie stworzony. Pan na szczęście jeszcze nie doszedł do takich horrendów, ale widać gołym okiem, że pokusy takie są i ktoś je Panu podsuwa. Ktoś kto musi być Pana wrogiem, bo przecież inaczej interpretować tego zachowania nie można.
Ja wiem, że teraz jest już za późno, by zmieniać charakterystykę głównego bohatera, ale ja zupełnie nie rozumiem, dlaczego Pan, a przed Panem inni autorzy, nadajecie tym swoim postaciom niemieckie nazwiska. Przypuszczam, że stoi za tym nadzieja na druk w językach obcych, w których polskie nazwiska brzmieć mogłoby dziwacznie. Jeśli jest tak jak myślę, to owe chętki dyskwalifikują autora, demaskują jego deficyty, a to jest przecież coś najgorszego na świecie. To jest, że posłużę się tu poetycką manierą Przymanowskiego, wejście bez gaci na teren gdzie kwateruje żeński batalion saperski.
Szanowny Panie Witoldzie, niech Pan pisze nadal, ale niech Pan trochę się zastanowi nad konstrukcją, nad charakterystyką głównego bohatera i wzorami, z których Pan korzysta. Życzę Panu jak najlepiej i obiecuję, że już nigdy nie będę drwił z Pańskich książek. Więcej – ja je będę zachwalał gdzie tylko będę mógł.
Tak więc wszystkim dziś szczerze radzę, idźcie do księgarni, bo tam już czeka na Was nowa powieść Witolda Gadowskiego pod tytułem „Smak wojny”. Okładka jest trochę marna, ale da się przeżyć. W środku zaś mamy samego autora który występuje w tej powieści pod nazwiskiem Brenner. Polecam.

W czwartek zaś, w Poznaniu, Grzegorz Braun i ja znowu będziemy gadać o tym czy polską historię trzeba pisać od nowa. Początek o 19.00, miejsce akcji Akademia Lubrańskiego.

  24 komentarze do “Szkoła loserów”

  1. Jak Pan tak pisze o psuciu rynku i odstręczaniu czytelnika to przypomina mi się opis inteligencji bezmózgowej w książce Hoimara von Ditfurta bodajże ,,Na początku był wodór,,.Otóż opisuje on jakąś gąsienicę która nagryza ogonki pięciu kolejnych liści .Liście więdną i skręcają się w rulonik .Ale że nie są odgryzione od gałęzi to tworzą pięć kolejnych ruloników .Gąsienica tworzy szósty rulonik do złudzenia podobny do tych liści .Zwija się w kokon i przepoczwarcza.Nadlatuje ptak który jest głodny i chciałby coś zjeść i akurat ma smaka na tę gąsienicę .Ale stuka dziobem -pusto ,następny rulonik pusto i tak kolejno aż z reguły nie wytrzymuje bo jak pisze Ditfurth ,,ogarnia ją frustracja,,i odlatuje a gąsienica się przepoczwarcza dalej.Polski czytelnik jest jak ten ptak .Zachęcili go reklamą i kupuje jedną książkę .Np Pilcha .Nie da się go czytać to bierze Jelinek dalej nie da się tego czytać to wspomnienia jakiegoś homoseksualisty i tu oprócz tego że tego się nie da czytać to jeszcze chce się wymiotować i ,,ogarnia go frustracja,, .Przerzuca się na inne media czyli filmy ,gry ,internet i w końcu telewizję i tu go mają .Chyba o to chodzi.Czytelnictwo pada .

  2. Gdyby poprzestał na dziennikarzeniu „śledczym” i na zlecenie odpowiednich organów wpuszczał otrzymane informacje do II obiegu dostawałby nagrody, a potem zasłużenie jakąś synekurkę PR w sympatycznej instytucji albo instytucie… Szumliński powiedział kiedyś całą prawdę o dziennikarstwie śledczym.
    Niestety Ego rozpiera ! I naraża na śmieszność.
    Ale robota wykonana. Lepiej lub gorzej ale wykonana.

  3. Dokładnie o to chodzi. Oni w tym uczestniczą, ale przecież nie powiedzą sobie stojąc przed lustrem, że są do niczego, bo pisać każdy wszak może…

  4. Niech sobie pisze, ale może do reklamy niech kogoś wynajmie.

  5. Tu nie chodzi o tych „pisarzy kompanijnych”, co sie zalapali na etat, tylko o czytelnika, ktory jest „zrobiony” dwa razy. Pierwszy raz na kilkadziesiat zlotych, a drugi raz, ze mu sie „matryca szlamem zapelnia”. O ile strate kilkudziesieciu zlotych mozna jeszcze jakos odrobic, to ze szlamem sprawa ma sie calkiem inaczej. On zostaje i wymaga calej serii zabiegow higienicznych. Jesli natomiast ma sie z nim do czynienia od poczatku, od czasow szkolnych, gdzie przedstawiany jest jako zloto, to sie to traktuje jak naturalne srodowisko. Zdziwienie przychodzi troche pozniej, jak trzeba samodzielnie w tym blocie poplywac, zwlaszcza bez wyznaczonego precyzyjnie kierunku. Na nauke plywania bywa wtedy zwykle juz za pozno i przestaje sie zwracac uwage na rozne drobne rzeczy, ktore nijak do siebie nie przystaja, typu – dzialalnosc Stanislawa Lema w ruchu oporu, gdzie podczas II wojny „Próbował się (on) również włączyć w propagandową akcję N skierowaną do żołnierzy niemieckich, jednak jego znajomość języka niemieckiego nie okazała się wystarczająco biegła.” A pare zdan nizej wikipedia podaje, ze „Był poliglotą: znał łacinę, niemiecki, francuski, angielski, ukraiński i rosyjski”, itd, itp. i ze pisanie o „plastikowych bialych krzeslach” w sposob „szczegolnie wrazliwy” to jest droga do zainkasowania 200 tysiecy zlotych.
    Wchodzilem regularnie na „niezalezna.pl”, uznajac ze jest to informacyjna alternatywa do produkcji Agory, ale odkad sie okazalo, ze wolne slowo i tutaj jest konfekcjonowane i koncesjonowane pojawila sie u mnie fizjologiczna niechec do tego co tam smaza. Te wszystkie propagandowe produkcje, na ktore rozni magicy maja przepis, z czasem staja sie historia i tak sa pozniej przedstawiane. Jako historia. Za pare lat pisarz i podroznik Cejrowski bedzie mial w zyciorysie „chwalebna karte”, gdzie stajac w „obronie chrzescijanskich wartosci” zostal pozwany przez „kampanie przeciw homofobii”…itd, itp…

  6. żeby być tłumaczonym na niemiecki nie wystarczą niemieckie nazwiska , trzeba więcej i to daje Stasiuk np … myślę że to idealny przykład

    valser opisał oje obserwacje jeśli chodzi o ,, szlam ,, to świetne słowo …i dobrze opisany mechanizm

    prowadziłam ostatnio rozmowę z koleżanką mieszkającą daleko od Krakowa , pytała co to za afera z Klatą… potem się pożaliła że jej radość z przywrócenia Teatru Telewizji była przedwczesna … zasiadła przed telewizorem i dość szybko wyłączyła …. Jednak na youtube jest filmik z momentu zerwania klatowego spektaklu …. Grupa oburzonych wychodzi a większość sali zostaje i kalaszcze aktorom na zachętę , aby grali dalej …. U nich ten szlam już się utrwalił

  7. On już ma chwalebną kartę, ubecy wyprowadzili go z matury i złamali mu rękę w śledztwie. Przez to właśnie nie zdawał tej matury i musiał mieć egzamin indywidualny.

  8. U tych co wyszli utrwalił się inny rodzaj szlamu.

  9. tak , jasne , u tych co wyszli utrwalił się inny rodzaj szlamu … dlatego czasem ręce opadają…..
    Ja unikam inwektyw , ale…. mówi mi kiedyś pewna BABA , jak to pięknie zginąć za ojczyznę … mam takie ofiary w rodzinie i ta IDIOTKA chciała być miła dla mnie …. Ja na to że lepiej dla ojczyzny spróbować zabić wroga .. a zginąć to już w ostateczności … ONA się na mnie prawie obraziła że ja tak niepatriotycznie / u niej nikt nic nie poświęcił / tu się prosi t.zw. polski przecinek na k….. bo słów brak

  10. No wlasnie… podroznik C. ma juz „chwalebna karte” wiec po co mu teraz jakas sadowa szarpanina o tecze? Chyba, ze ta „chwalebna karta” dziala tak jak polroczny wyrok wiezienia u mlodego Stasiuka… po odsiadce pisze „mury Hebronu” i rozpoczyna sie kariera pisarska…
    Te lamanie rak, odsiadki po dezercji to wygladaja raczej na „rytualy inincjacyjne” (Coryllus o tym pisal kiedys), po ktorych dostaje sie za glebokiej komuny paszport na wyjazd do Meksyku, z ktorego sie wielokrotnie wraca, nabiera sie poliglotycznych umiejetnosci (ktore jednak nie starczylyby nawet zeby zostac recepcjonista w jakims lepszym hotelu, albo konduktorem w Szwajcarii, ale za to pisarzem czy podroznikiem to owszem) i ma sie tlumaczone ksiazki na kilkanascie jezykow. Szlam ma jedna ceche, ktorej nie widac, zwlaszcza jak sie go jakas farba pokryje. Szlam smierdzi.

  11. z pewnych powodów weszłam wczoraj na stronę internetową takiego stowarzyszenia kombarantów RAFu musiał kogoś znaleźć…. okazuje się , że oni nie podają informacji że ten i ten był w niemieckiej niewoli …. Jasne , że to jest w archiwum , bo ci co przeżyli po powrocie składali dokładne relacje co i jak …. Ale na oficjalnej stronie tego nie ma … A ja mam z innych źródeł konkretne nazwiska i losy ludzi , pilotów …To jest Imperium Brytyjskie … Ich żołnierze po prostu nie dostawali się do niewoli a jeśli już to sprzedaje się to tak jak ,,most na rzece Kwai,, No proszę jak mi się tu życie zazębiło z literaturą w służbie Imperium …

  12. Fajnie byłoby gdyby wpisy miały tytuł, wtedy możnaby je adresować do konkretnych wypowiedzi innych komentujacych. Takie tam 🙂

  13. Widziałem kiedyś film z Shonnem Connery, siedział w więzieniu za dezercję. Oni też czasem coś takiego pokazują.

  14. Pogadam z administratorem. Nic nie jest doskonałe

  15. A jak Szanownemu Panu podoba się okładka tej książki, która zaczyna się tak:

    Od powstania i upadku systemu nazistowskiego faszyzm uważa się za zjawisko skrajnie prawicowe. A gdzie obecnie szukać PRAWDZIWYCH faszystów?

    W lewicowym faszyzmie.

    Faszyzm zrodził się na lewicy.

    Do współczesnych spadkobierców tej dyktatorskiej doktryny należą dziennik „New York Times” (klon Gazety Wyborczej), hollywoodzcy liberałowie „sztuki” oraz Partia Demokratyczna i jej oddziały zagraniczne.

    http://www.amazon.co.uk/Liberal-Fascism-History-Mussolini-Politics/dp/0141039507
    /ref=tag_stp_s2_edpp_url

  16. Wie pan co? Faszyzm, sraszyzm, to jest jakiś stary kapeć, który oni nam podrzucają, żebyśmy o tym dyskutowali. Moim zdaniem nie trzeba się tym przejmować. To jest ich problem.

  17. Ma Pan rację !

    Znowu się nabrałem. Cholera. W jak cwany sposób konstruują dyskurs. Może mają zestaw 100 szablonów „zdań”.

    —-
    Pytanie 1: Dlaczego ichni Lot (ten co opowiadał, że „żona mi zniknęła bo stała się słupem soli”) wędrując po (nie żadnej tam pustyni tylko po) najbardziej ożywionej strasie handlowej ówczesnego świata (Egipt – Anatolia – Eufrat) jako miejsce do zamieszkania spośród dziesiątków miast wybrał akurat Sodomę, o której było wszystkim wiadomo, że rządzą w niej sodomici?

    Pytanie 2: A gdy zjawił się wysłannik sił wyższych, by go stamtąd to jest Sodomy po kilku latach ewakuować bo siły wyższe zaplanowały spalenie Sodomy, to Lot się siłą opierał („Kiedy zaś on zwlekał, mężowie ci chwycili go”) i został wyprowadzony z Sodomy rządzoną przed sodomitów i którą wybrał sobie jako swoją siłą ziemię wybraną?

    Pytanie 3: Z którą ze swoich córek w stanie upojenia alkoholowego spłodził przodków króla Dawida? Córki miał dwie i z każdą z nich płodził po pijaku dzieci. Ale tylko od jednej z nich pochodził król Dawid. Przecież to nie złośliwi goje napisali, ale oni sami to napisali ze wszystkim szczegółami.

    Pytanie 4: Czy wie Pan, że nazwę, tytuł rozdziału o tym wszystkim czyli „Występek córek Lota” został nadany po setkach lat przez tłumaczących to gojów, którym włosy stawały dęba na taki starożytny postęp u bratanka Abrahama, który to bratanek czyli Lot najpierw wybrał Sodomę gdyż była rządzona przez sodomitów (niczym innym nie różniła się od innych miast), potem zaś po byciu zmuszonym siłą do jej opuszczenia załatwił żonę (bajka dal naiwnych o „słupie soli”) a potem na haju posuwał postępowo własne córki, od których potem pochodzili ichni królowie ?

  18. Profesor Ewa Thompson stwierdzila calkiem slusznie ze na skutek zaborow i kolonizacji Europy Srodkowej (ale chodzi glownie o Polske), literatura polska czy ogolnie z tego regionu nie moze sie przebic do swiadomosci ludzi z Europy zachodniej I Ameryki. Przyklad Milosza, poety wielkiego formatu to za malo, dla Amerykanow literature ze wschodu to Tolstoj I Dostojewski cz Bulhakow. Lata zaborow zrobily swoje.No i bariera jezykowa. Polska, jak napisala pani Thompson wciaz czeka na swoja wielka powiesc.

  19. Wie pan co? Mogę panu tylko polecić lekturę gazet codziennych. To wycisza, naprawdę.

  20. Literatura jest uzupełnieniem doktryny imperialnej. Ma przekonać innych, że w imperium żyje się jak w bajce, a jak coś nawet nie sztymuje to jest przynajmniej ciekawie i nieźle płacą.

  21. Zgadzam sie co doktryny imperialnej. Czytalem niedawno czyjs artykul, jakiegos czlowieka ktory na poczatku lat 90-ych byl w dyplomacji I pewien Anglik z ambasady powiedzial mu:” Gdybysmy my Anglicy mieli taka pasjonujaca historie, szczegolnie najnowsza, jak Polacy to na flimach I ksiazkach zarabialibysmy miliardy”. A u nas powstaje tak mierny obraz jak „Bitwa warszawska” Hoffmana. Chociaz dobrze ze ze w ogole powstal I nawet zostal pokazany w UK.

  22. No właśnie źle, że powstał. Co pan opowiada? Nie umiemy wypiekać pierników to ulepmy je z gó…a i udawajmy, że to jest to samo? Może nikt się nie pozna? To właśnie najgorsze u nas, takie gadanie…za chwilę Pasikowski nakręci film o Pileckim, a wszyscy powiedzą, że co prawda są tam same kłamstwa, ale dobrze, że film powstał…To się nazywa zawłaszczanie tematów, wie pan…?

  23. Nie trzeba sie az tak denerwowac, od tego tylko wrzodow przybywa. Kiedy powiedzialem o filmie Hoffmana mierny, mialem na mysli poziom artystyczny, scenariusz, marna obsade (Olbrychski jako Pilsudski to dno a Linda w ogole juz sie nie powinien pokazywac na ekranie), slabe sceny batalistyczne I nie pomogla tutaj nawet 3D technika.
    Polecam Ryszarda Filipskiego w roli Pilsudskiego w filmie „Zamach Stanu”. Film zrobiony w czasie pierwszej Solidarnosci, Filipski wspaniale zagral.

    A co do zawlaszczania tematow to troche masz racji, szczegolnie to widac po filmie Wajdy „Katyn” ktory to film jest lzawym kiczem I gniotem I rzeczywiscie utrudni komukolwiek innemu zrobienie tego tematu, bo I po co? Przeciez sam mistrz Wajda juz zrobil.

    pozdrawiam

  24. Napisalem o filmie Hoffmana „dobrze ze w ogole powstal” dlatego ze przypomnial zachodowi czego dokonali Polacy w 1920, ocalili po prostu Europe i swiat. A w filmie nie wiem po co rozbudowany dosc mocno watek romansowy, mozna bylo sie bardziej skupic na perfidii bolszewikow I na tym jak na przyklad zwiazki zawodowe z podpuszczenia komunistycznych agentow utrudnialy przez dokerow niemieckich I angielskich dostawy broni dla Polski.
    Pilsudski juz w latach 20-ych mawial ze „zachod jest parszywienki” i mial racje.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.