kw. 152020
 

W listach do żony i przyjaciół, zebranych w dwóch wielkich tomach, które na allegro chodzą po 10 zł, Wojciech Kossak pisze:

Na szczęście te secesjonisty głupie, dla których każdy historyczny obraz jest wstrętnym i antimoderne, „bo tego nie można było widzieć”, wynieśli się obrażeni na cesarza, że ich nie cierpi jako rewolucjonistów i ich obrazów, bo prawie zawsze paskudne, albo wykonaniem, albo treścią. Wynieśli się na osobną wystawę secesjonistów i tam będą dopiero imponować swoją symbolistyką. Nie ma już w jury tego podłego Żyda, intryganta Libermanna, który tak przeciwko mnie przeszłego roku głosował, nie ma wielu innych de la Fronde, którzy na złość cesarzowi byli przeciwko mnie.

Dla niezorientowanych – cesarz, to oczywiście Wilhelm II, a podły Żyd to Max Libermann czołowy przedstawiciel realizmu i impresjonizmu w malarstwie niemieckim, współzałożyciel secesji berlińskiej.

Zanim zajrzymy do biogramu pana Libermanna możemy już teraz, na podstawie tego krótkiego cytatu wskazać czemu służą tak zwane zmiany stylu w sztuce. Otóż one są potrzebne to tego, by przesunąć budżety przeznaczone na propagandę do innych niż dotychczasowo z nich korzystające grup. I zawsze, to jest istotne, owe zmiany, poprzedzają, o dekadę, albo dwie, zmianę władzy. Uważam, że ten mechanizm był powszechnie obowiązujący, ale już nie jest. Za łatwo moglibyśmy prognozować rewolucje. Sztuka stała się jednym ze stymulatorów rynku i służy spekulacji. Nie można już nic z niej wywróżyć. Kiedyś było inaczej, a postać pana Libermanna, nas w tym przekonaniu utwierdza. Nie po to się zakłada secesję, realizm i impresjonizm w Niemczech, żeby latać z paletą po bagnach, albo malować jakieś, pardon, brudne dziwki w powyginanych pozach. Czyni się to po to, by zagospodarować budżety ministerialne.

Teraz biogram. Zacznijmy od dziadka sławnego malarza. Był on właścicielem fabryki włókienniczej. Cóż za niespodzianka! Ojciec zaczynał jako fabrykant tkanin, ale skończył jako bankier. Bracia poszli, jak to się mawia czasem, w naukę. Jeden był chemikiem, a drugi historykiem.

Ja chciałem zwrócić uwagę na jedną tylko kwestię. Wojciech Kossak malował portret cesarza Wilhelma. W zasadzie nie wiadomo dlaczego nie określany jako impresjonistyczny. Malował też wiele obrazów na zamówienie cesarza, obrazów przedstawiających wielkość militarną Prus i Niemiec. Konteksty i forma tych dzieł były zwykle tak dynamiczne, że toczyły się wokół nich długie dyskusje, polemiki, wypowiadali się znawcy, dyletanci, dworacy, oficerowie, damy dworu, w zasadzie wszyscy. Z tego co zdążyłem się zorientować, być może podchodzę do rzeczy zbyt powierzchownie, o obrazach Libermanna wypowiadał się zwykle sam Libermann. I nikt poza nim. Moglibyśmy deklaracje pana Libermanna, dotyczące malarstwa i jego misji, polegającej na rejestrowaniu życia tu i teraz w dynamicznych formach, potraktować serio, gdyby był on kimś takim jak Pissarro. Biednym Żydem, gdzieś z prowincji, który sam z siebie, albo namówiony przez jakiegoś pośrednika, zaczął malować, korzystając z koniunktury nakręconej przez cesarza Napoleona najpierw, a potem przez rząd republikański. Koniunktury, której prekursorem był Manet, syn urzędnika ministerialnego, na co rzecz jasna, nie warto zwracać uwagi, bo po co? No, ale pan Libermann, nie był jak Pissarro. Łączył w sobie wszystkie funkcje, które na gruncie francuskim były rozdzielone. Był malarzem, urzędnikiem, pośrednikiem handlowym i mecenasem. Nie sposób przypuścić, by stało się to przypadkiem. Pan Libermann dobrze sobie zapewne wszystko obliczył i skalkulował. No i mając świadomość, że nie może zrobić tego co Francuzi, którzy wpuścili do siebie inwestorów amerykańskich i w oparciu o ich pieniądze kręcili lody sprzedając tysiące zapaćkanych płócien z niewyobrażalnym przebiciem, postanowił zrobić skok na kasę państwową. Wykorzystując rzecz jasna swoje rzeczywiste, bo przecież nie oszukane umiejętności, a także pozycję ojca. Czy odniósł sukces? Ba. Oczywiście, że tak, a dowodem na to jest ten obraz.

https://en.wikipedia.org/wiki/Max_Liebermann#/media/File:Liebermann_portret_van_Paul_von_Hindenburg.jpg

To jest nie kto inny, ale prezydent Paul von Hindenburg. I można rzecz jasna twierdzić, że zmiana kryteriów oceny i mody w sztuce, nie ma i nie miała nigdy żadnego związku ze zmianą władzy, ale przymusu nie ma. Ja wolę się przychylić do opinii, że taki związek istnieje, a zorganizowane grupy ludzi, posiadające pewne umiejętności, które w dodatku kształtują zbiorową wyobraźnię, są jak posłańcy z innego wymiaru. Pojawiają się zawsze wtedy kiedy władza przeżywa swoje największe triumfy i domaga się od artystów by przedstawiali je w takim duchu, w jakim ona chce to wiedzieć. Kiedy Kossak namalował bitwę pod Zorndorf, obraz, który przyćmił wszystkie batalistyki wiszące na ścianach w cesarstwie, cesarz był bardzo zadowolony. Oto ten obraz

https://www.porta-polonica.de/pl/atlas-miejsc-pami%C4%99ci/wojciech-kossak-bitwa-pod-zorndorf-1758-1899#lg=1&slide=0

Jego jedyną wadą, jeśli przyjąć kryteria „głupich secesjonistów”, jest to, że nie rozgrywa się współcześnie. Gdyby Kossak namalował w ten sposób bójkę uliczną przed fabryką w sobotni wieczór, okrzyknięty zostałby geniuszem. A to dlatego, że tak naprawdę wszystkie gawędy o tak zwanych wartościach artystycznych, warsztacie i manierze, służą jednemu celowi – odwróceniu uwagi od treści dzieła, która ma znaczenie i walor najważniejszy. Jeśli ktoś nie wierzy, niech spojrzy na Hindenburga raz jeszcze. Treść dzieła zaś, to przekaz zepchnięty do podświadomości, który ma jednak znaczenie, szczególnie wtedy kiedy władza triumfuje. W chwilach takiego triumfu właśnie przed jej przedstawicielami zjawia się gromadka smutnych panów w pelerynach i domaga uznania dla swoich, póki co dziwacznych, dzieł. Zlekceważenie ich jest poważnym błędem. Zrozumiał to Napoleon III, ale nie zrozumiał tego Wilhelm II. A nie dość, że nie zrozumiał, to jeszcze w imię źle rozumianego programu politycznego, pozbył się Kossaka, a raczej pozbyto się tego Kossaka za niego. To jest ciekawa kwestia, jak na tle wydarzeń wrześnieńskich i zjazdu w Malborku, nieznane siły doprowadziły do tego, by malarz obraził się na cesarza, a cesarz na malarza. Choć obaj rozumieli się znakomicie i wielokrotnie pokonywali różne przeszkody wynikające z niełatwej przecież sytuacji w jakiej się obaj znaleźli. Kossak malował – z wyjątkiem Zorndorf – triumfy pruskie tak, by nie wyglądały za bardzo na triumfy, a cesarz udawał, że tego nie widzi. Interesowała go bowiem maniera i forma. Tego w żaden sposób nie można było powiedzieć o Libermannie, który gadał wyłącznie o kwestiach formalnych, a zmierzał wprost ku portretowi Hindenburga. Zaczynał zaś, jak to zwykle z żydowskimi malarzami bywa, od takich dzieł jak to

https://en.wikipedia.org/wiki/Max_Liebermann#/media/File:Liebermann_Jesus_1879_det.jpg

To jest dzieło zatytułowane Jezus w świątyni, ale ci dwaj faceci nie wyglądają wcale na żydowskich kapłanów. To są, mogę się mylić, przedstawiciele berlińskiej akademii sztuki, którzy nie potrafią zrozumieć, że nadchodzi nowe. Nie twierdzę, że wszystkie obrazy Libermanna to rebusy, ale nie wierzę ani w ten realizm, ani w impresjonizm, ani nawet w secesję. Wierzę w to, że Max bardzo chciał być Kossakiem u boku innej, niemieckiej władzy. To mu się nie udało, albowiem co innego było grane. Ci zaś, którzy wykupili obrazy francuskich pacykarzy i przewieźli je za ocean, mieli wobec Niemiec i kotłujących się tam sił, inne plany.

  18 komentarzy do “Sztuka i władza”

  1. no tak, po namalowaniu „Racławic”, Fałat zaproponował mu malowanie w Berlinie, malowano „Berezynę” na zamówienie panów: Potocki, Wodzicki, Homolacz . Projekt „Berezyna” to: paka dokumentów z austriackiego ministerstwa wojny, podział pracy taki, że  Kossak kompozycję figuralną a Fałat pejzaż, wybór drugiego dnia bitwy, pokazanie legii polskiej i całego korpusu piątego (polskiego – 40 tys żołnierzy) jak osłaniając odwrót Wielkiej Armii leje korpus  Cziczagowa. Admirał Cziczagow  za to zdymisjonowany.

  2. Berezyna  – 4 wielkie płótna w formacie 300 x 120 cm, każde odpowiada jednej stronie świata, scena batalistyczna namalowana na podstawie archiwów austriackich – no jednym słowem dla każdego widać rozmach i talent wykonawców

    no  tak, ale

    przecież tego Kossak nie widział, czyli

    – płaskie, nieduże  portretowe malarstwo dużo lepsze bo malujący widzi model

    – a poza tym może jeszcze jeden taki („Łódzki) argument –  tyle płótna co zużyto na panoramę ” Berezyna” można było na przykład sprzedać z zyskiem  itd.

     

    Ten zarzut, że Kossak  „nie widział” skojarzył mi się ze słowami  „Błogosławieni co nie widzieli a uwierzyli”

  3. Podły intrygant – stary synonim ☺

  4. Opisy organizacji pracy są najbardziej inspirujące

  5. Problem ciągle pozostaje, bo co by nie powiedzieć to „w świecie”  nie jest ładne co jest ładne, ale ładne jest to co „widzi” i podyktuje  Liebermann.

    Moja daleka powinowata ma w domu obraz składający się z samych kropek i podobno te kropki namalował światowej sławy amerykański malarz, goszczący w Kielcach na przełomie lat 1999/2000.  Powinowata dofinansowała w imieniu jakiejś instytucji pobyt tego malarza.

    Co światowej sławy malarz miał za interes w Kielcach ???

    Wracając do tego „kropkowanego” dzieła, co jest w posiadaniu dalekiej krewnej trzymane jest na posag.

  6. Frederic William Wile wydał w roku 1913 w Londynie biografie 31 osobistości wokół Kajzera, które budowały nowe Niemcy. Nie ma wśród nich Kossaka. Za to jest Liebermann w rewolucyjnym nastroju.

  7. Cóż  pragnienie ponad  możliwości malarskie…

    Najgorzej jak ktoś myśli że  jest większy niż jest. Patrz: minister Dzikowski bredzi że epidemia potrwa 1,5 roku, najpierw mówi że maski nic nie dają a po 4 dniach wprowadza obowiązek ich noszenia.

  8. Szumowski tel. zmienia ale wali zakazano trochę na oślep jak dzik. Gada o tym że spokój  będzie jak wszystkich Polaków zaszczepia.  Ludzie

  9. pewnie jest Siemens, ale na pewno są zamożni krewni Karola Marxa

  10. Georg von Siemens pojawia się przy Deutsche Bank, ale po roku 1901 to Arthur von Gwinner zajmuje miejsce w kręgu Kajzera. Natomiast firma Siemens & Halske ustąpiła miejsce A.E.G. (Allgemeine Electricitats Gesellschaft), a miejsce w kręgu kajzera zajął jej założyciel Emil Rathenau.

  11. O intuicjach, plastyce i cenach

    Redaktorzy od sztuki w wiki nie dostrzegli związku Liebermanna z Milletem. Mój wpis o kartoflanej sztuce połączył te postacie intuicyjnie, ale w książce o kręgu kajzera znalazłem później rozdział zatytułowany: Max Liebermann: Niemiecki Millet. Sprawdziłem ceny dzieł Liebermanna na aukcjach w roku 1927. Nie narzekałbym, ale daleko do Milleta a ponadto nie były to pieniądze do jego kieszeni. Nic więc dziwnego, że walczył z Picassem twierdząc, że kubizm to nie malarstwo ale plastyka.

  12. Czyli wprost wskazano kierunek. Libermann chciał zrobić ten sam przekręt, który republika zrobiła z Milletem, ale cysorz miał Kossaka, a w Niemcach nie było republiki. Trzeba było zmienić styl…Jakie to jest jednak proste

  13. „Kartofel jako taki a jeśli taki to jaki i dlaczego ? ” taki tytuł wystawy proponuję.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.