gru 222022
 

Każdy, przynajmniej raz w życiu, trafił na jakieś nagranie, gdzie widać było indiańskie tańce Pow Wow. Wykonywane są one w rezerwatach i mają już raczej charakter pokazu dla turystów niż jakiegoś religijnego obrzędu. Chodzi też pewnie o to, by nakręcić koniunkturę na te niesamowite, neonowe stroje i dziwne nakrycia głowy, udające autentyczne indiańskie odzienie z czasów kiedy bizony biegały po prerii. Nie wiemy co mają w głowach ludzie, którzy to oglądają. Pewne jest jedno, bez tych tańców, bez strojów, a także bez ozdób wykonanych z kolorowych koralików, nikt nie uwierzy, że ma do czynienia z prawdziwymi Indianami.

W podobnej sytuacji znajdują się polscy publicyści i tak zwani geostratedzy. Nie są oni w stanie zrozumieć, że prawdziwa geopolityka posługuje się innymi formułami, innym językiem i inną mową ciała, niż to, co oni mogą w tym zakresie zaprezentować. Ta wiedza jednak nie przebija się do świadomościach osób, o których mówię, albowiem ich umysły sformatowane są w inny sposób. Są, jakby to prosto ująć, zrobione pod odbiorcę. To znaczy ludzie tacy jak Bartosiak, Zychowicz i Monika Jaruzelska, przemawiają do swoich wyobrażeń na temat widza. I to jest socjologicznie ciekawe, ale praktycznie żenujące. No i przypomina tańce Pow Wow.

Od wczoraj wszyscy trąbią o wizycie prezydenta Zełenskiego w Waszyngtonie, a niektórzy wyrażają oburzenie, że nie pojechał on tam w garniturze. To by dopiero było, gdyby pojechał. No, ale ludzie rozumują po swojemu i wydaje im się, że mają jeszcze na tyle siły, żeby narzucić innym swoją wizję. Nie mają, bo generalnie jest tak, że narzucanie wizji, o co się notorycznie posądza osoby, wskazywane jako charyzmatyczne, polega na robieniu ustawek. Tak, jak w grze w trzy karty. Pisałem o tym sto razy. Tylko frajerom zdaje się, że na placu znajduje się jeden facet, który przesuwa na stoliku odwrócone wierzchem karty. W rzeczywistości jest ich tam sześciu, a każdy ma do wykonania ściśle określone, ważne dla sukcesu operacji zadania. Nie inaczej jest z charyzmatykami polskiej publicystyki. Oni jednak na naszych oczach przekształcają się w jednego z bohaterów serialu Czterej pancerni i pies. W starego Czereśniaka mianowicie, który nie zwracając uwagi na wojnę toczącą się dookoła i w ogóle na cokolwiek, pytał pułkownika, czy nie widział gdzie na tej wojnie jego siekiery, co mu latoś zginęła.

I w ten sam sposób przebiegają trendy polskiej geopolityki. Jest nawet gorzej, bo przypomina ona już Franka Dolasa, który pokazuje porucznikowi Legii Cudzoziemskiej jak grać w trzy karty, mimo ostrzeżeń sierżanta, że to się źle skończy, bo porucznik jest furiatem i nie rozumie tak zwanych zasad ogólnych, ani tym bardziej żartów.

Monika Jaruzelska nagrywa podcast pod tytułem „Czy możliwy jest sojusz z Chinami”? Oczywiście, że jest możliwy, nie wiemy tylko, kogo sobie Chiny za sojusznika wybiorą. Nie wiem czym teraz zajmuje się Bartosiak, ale ostatnio jak do niego zajrzałem umieścił na profilu zbliżenie twarzy, ewidentnie retuszowane, żeby usta były bardziej karminowe. Być może chciał w ten sposób zareklamować swoją kosmetyczkę? Trudno orzekać…

Od gry w trzy karty, starego Czereśniaka i innych zachowań z pogranicza obłędu lub wymuszeń, postawa naszych geopolityków różni się tym, że stracili oni z oczu cel. A stracili go, albowiem Zełenski pojechał do Bidena. To zaś oznacza, że dyskusje nad tym czy możliwy jest taki czy śmaki sojusz są bezprzedmiotowe. Oni zaś muszą zacząć śpiewać tym samym głosem, co media rządowe, żeby nie znaleźć się – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – na drodze do Wylatowa. Nie wszystkim się uda niestety. I wkrótce będziemy oglądać bardzo widowiskowe kompromitacje. To niestety wiele nie zmieni, albowiem wszelkie publicystyczne charyzmaty to ustawka, jak wspomniałem. I popisujący się nimi ludzie będą usiłowali przeczekać, w nadziei, że coś się może pomiędzy Ukrainą a USA popsuje. Na razie stawiają na Chiny i nową falę pandemii. Ta bowiem może skutecznie odwrócić uwagę publiczności od geopolitycznych kompromitacji. Z Chinami jednak trzeba uważać, bo pandemia z kolej ogranicza ich możliwości jako gracza dorównującego Stanom i niestety na sukces polityczny Chin, który przez naszych baranków wizualizowany jest, jako gospodarcza i militarna inwazja, trzeba będzie poczekać.

Nie pozbędziemy się tych ludzi, to jasne, albowiem ich zadaniem jest usunięcie z przestrzeni dyskursu wszystkiego, co nie jest firmowane przez ich patronów. To jest cel główny i temu podporządkowane są inne, mniejsze cele, takie jak zdobycie władzy czy podrywanie dziewczyn. Taki cel może być osiągnięty, albowiem gawędy geostrategiczne służą szarpaniu emocji. Te zaś są opisane i zdefiniowane w różnych podręcznikach do manipulacji tłumem. No, ale ta manipulacja także jest ustawką, podobnie jak i te podręczniki. W dodatku na znacznie większą skalę niż sobie to wyobrażają analitycy z cygarem i kawką w malutkiej filiżance. Żeby się do tej koniunktury podpiąć nie wystarczy wymienianie ciągle tych samych nazwisk i sugerowanie, że zgrane już dawno schematy polityczne za chwilę się zmaterializują. Tak więc pozostaje im szarpanie strun najgrubszych, czyli wskazywanie własnych cierpień jako głównego powodu politycznej aktywności. I takie obrazki przemknęły ostatnio przez sieć, jednakowoż nie uczyniły nikomu żadnej szkody.

Jeśli sytuacja będzie rozwijać się nadal w tak dobrym kierunku, to geopolityka internetowa będzie musiała przejść znaczne przeobrażenia. I pewnie nawet gdzieniegdzie już widać taką tendencję. Skoro bowiem Rosja  Chiny zawiodły, albo zawodzą, trzeba poszukać sojusznika większego. Tym zaś może być jedynie Izrael, albo kosmici. I to są dwie drogi, które otwierają się przed najwybitniejszymi umysłami naszej epoki. Kto, którą z nich wybierze, okaże się niebawem. Choć nie jest wykluczone, że wszyscy razem, ramię w ramię pomaszerują do Wylatowa.

Trzeba jeszcze na koniec wspomnieć o stronie przeciwnej, która także zwalcza obecny rząd, ale nie z pozycji geopolitycznych, a kulturowych. Od wczoraj w sieci kolportowane jest jakieś przemówienie Marii Seweryn, na temat kondycji współczesnej Polski. Puszczam to sobie bez głosu, albowiem tak jest lepiej. Ludzie tacy, jak pani Maria, są w trochę lepszej sytuacji, a to ze względu na fakt reprezentowania tu kultury europejskiej, która do Polski zawsze docierała za pośrednictwem Niemiec. Z tego zaś co możemy oglądać w TV i w sieci, Niemcom został już tylko jeden poważny sojusznik, jeśli oczywiście nie liczyć polskich aktorów trzecioplanowych.  Tym sojusznikiem są polskie sądy. I tu robi się rzeczywiście poważniej, na ile jednak jest groźnie, nie możemy orzec w tej chwili. To się okaże niebawem.

  4 komentarze do “Tańce Pow Wow w polskiej publicystyce”

  1. nasi tańczą i jak zaklinają ogień to przychodzi deszcz , jak chcą deszczu mają ogień. Tajemnica tańcu szamana tkwi w tym , że przed tańcem trzeba wiedzieć co się wytańczy. Nasi geo-cwaniaczko-politycy nie wiedzą co chcą wytańczyć

  2. Dzień dobry. Ja jednak obstawiam opcję z Wylatowem. Pamiętać bowiem trzeba, że ci o których mowa to głupki wynajęte przez cyników. A to źle wróży – dla głupków oczywiście. A dla nas? też nie najlepiej, przychodzi bowiem na myśl pointa strego żartu; „…zostaw, te się już nassały.” A tu już widać na horyzoncie nowy zaciąg głupków nie mniejszych, ale jeszcze bez porządnych samochodów, mieszkań, reprezentacyjnych dziewczyn,… a że to wszystko niestety na nasz koszt – to też i trudno się jakoś cieszyć. Jakby powiedział Pawlak – „po co nam szukać nowego wroga, jak tu jest pod bokiem swój i znajomy… ?

  3. Jaruzelska chce sojuszu z Chinami, to już tam za dobrze pod kopułą nie ma chyba… Kto jej tych dyrdymałów naopowiadał Pitoń czy Bartosiak, a może Warzecha? Skoro to światowy kapitał wpuścił Chiny na swoich warunkach do taniej produkcji na rynki zachodnie. Biedne Chiny zyskały technologię, rynki zbytu, podróże w celach edukacyjnych, know how i jakiś oddech wobec ciężkiej komuny Mao. Kto oddaje super zabawki, cuda techniki, zaawansowane towary za tzw. pusty dolar z dodruku czy amerykańskie obligacje, to znaczy, że to Chiny weszły na warunkach banków wielkiego kapitału, a nie odwrotnie. Bardziej liczyłbym nie ile Chiny mają piechoty i czy są w sojuszu z Rosją ale ile mają np. lotniskowców. Szanghaj to największy port świata, ale nadal Chiny nie są hegemonem.

  4. A czy idzie na wojnę z udziałeęm Chin? Moim zdaniem idzie:

    „Od początku roku Pekin pozbywał się długu USA. Od końca lutego do końca września Chiny sprzedały amerykańskie obligacje skarbowe za co najmniej 121 miliardów dolarów. Ta sprzedaż nasiliła się mniej więcej w czasie, gdy Rosja najechała Ukrainę.”

    „Od początku roku lawina kupowania złota znacznie przewyższa jakikolwiek 12-miesięczny okres od 1967 roku. Powiedzieć, że jest to jedynie efekt wysokiej inflacji, to sporo za mało. Można to zinterpretować również, jak wyraz rosnącej nieufności do dolara i … ambicji juana.”

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.