Przeczytałem wczoraj niektóre komentarze na temat książki o czerwcu polskim i niektórych z autorów tych komentarzy od razu usunąłem z bloga. Dziś wyjaśnię dlaczego. Nie po to, by się tłumaczyć, ale po to, by ostrzec następnych. Wszyscy w zasadzie konsumenci informacji dzisiaj przyzwyczajeni są do tego, że autorzy ich kokietują i starają się za wszelką cenę zwrócić na siebie ich uwagę, bo za tym idzie klikalność, popularność, a niekiedy pieniądze. W sferze polityki i propagandy, takie zachowania są oczywiście widoczne, ale prowadzą one na manowce, z których nie ma powrotu. No chyba, że ktoś ma znajomego z dobrym ciągnikiem i ten znajomy go z tych bagnisk wyciągnie. Sposoby kokietowania Polaków i zwabiania ich do miejsc, z których nie ma wyjścia znał już Josef Goebbels. Kiedy jego czas minął były one udoskonalane i przechodziły różne koleje, by w końcu zastygnąć w tej o to liście tematów i problemów: kiełbasa, żydzi, odnowa Kościoła, w duchu dowolnym, rezerwa federalna, własność. Tę ostatnią umieściłem na końcu, bo mało kto z kokietujących publiczność emitentów treści dochodzi do tych rejestrów. Zwykle kończy się na żydach, a jak ktoś jest wyjątkowo subtelny to zagaja o reformach w Kościele. Rezerwą federalną zajmują się niszowe grupy pasjonatów. Treści, które kierowane są do Polaków, poprzez niełatwą naszą przeszłość, z góry już naznaczone są piętnem prowokacji. A im bardziej autentyczne i prawdziwe się wydają tym większe prawdopodobieństwo, że są tym właśnie – prowokacją. W najlepszym zaś razie próbą zasłonięcia intencji nieszczerych. Ja tylko przypomnę w tym miejscu o transparencie trzymanym prze gromadę starszych pań w Szczecinie, na powitanie Andrzeja Dudy. Było na nim napisane – błogosławione niech będzie łono, które cię wydało i piersi, które ssałeś. To jest ten właśnie sposób wyrażania myśli, który, choć wielokrotnie skompromitowany, ciągle jest używany jako prowokacja, bo ciągle wielu ludzi się na to łapie. Jak wiecie ja nie składam tu żadnych deklaracji religijnych, nie należę do żadnych stowarzyszeń przykościelnych, nie domagam się od Kościoła niczego właściwie, ponadto co i tak jest jego misją. Z wielkim więc zdziwieniem witam zawsze wszelkie deklaracje osób publicznych lub za takowe pragnących uchodzić, dotyczące obrzędów, misji, rytuałów i liturgii. To mnie zdumiewa, albowiem mam 99,9 procent pewności, że deklaracje te skierowane są do publiczności o wyostrzonej wrażliwości religijnej i mają na niej zrobić stosowne wrażenie. Mogę się oczywiście mylić, ale takie są moje odczucia. I stąd na przykład kiedy przeczytałem na stronie PFN, w charakterystyce jej wiceprezesa, że:
Jest jednym z pomysłodawców odnowienia tradycji Misterium Męki Pańskiej w Górze Kalwarii. Przez trzy lata pełnił funkcję wicesuperiora Bractwa Misterium Męki Pańskiej w Górze Kalwarii.
Pomyślałem – być może kogoś to oburzy, ale niech tam – że szykuje się współczesna, katolicka, odmiana tańca ducha w Górze Kalwarii i aż strach pomyśleć, kto w tym misterium miałby odegrać pierwszy rolę Zbawiciela. Ta tendencja – ku organizowaniu przez świeckich obrzędów religijnych o charakterze lekko drastycznym, ale w gruncie rzeczy wodewilowym – jest dobrze rozpoznana jak mniemam i efekt jaki wywołują takie deklaracje także jest dobrze opisany. Stąd częste dosyć zastosowanie tych narzędzi w autopromocji. Podobnie jest z żydami, ale dotyczy to z kolei tych osób, które, jak mawiają niektórzy – idą na czołówkę. To jest rzecz jasna niepoważne, bo o żadnej czołówce nigdy mowy nie ma. I teraz – skoro mamy takie piękne porównanie – do tańca ducha, indiańskiego obrzędu łączącego tradycję chrześcijańską z dawnymi wierzeniami, obrzędu, którego efektem była drastyczna redukcja populacji Indian Lakota, na wzgórzu Wounded knee, a następnie podział Wielkiego Rezerwatu Siuksów nad Missouri, pozostaje jeszcze ustalić, kto wobec rozmaitych, autentycznych jak nie wiem co wrażeń religijnych, serwowanych z różnych stron ludziom w Polsce, jest negocjatorem warunków naszego przejścia do rezerwatu? W mojej ocenie jest to Jonny Daniels. Sierżant Daniels przyjechał tu do nas dokładnie tak samo jak dawno temu Tom Jeffrods zjawił się w Górach Smoczych, by negocjować z Cochisem, wodzem Apaczów warunki przejścia do rezerwatu. Tom Jeffords był zwiadowcą armii USA i dobrze znał Indian, o ile pamiętam ożenił się nawet z Indianką. No, jasne, Jonny Daniels nie ożeni się nigdy z Polką, ale do wigwamu Cochise’a został wpuszczony i złożył mnóstwo deklaracji dotyczących swojego ciepłego i przyjaznego nastawienia dla Apaczów. A będzie jeszcze lepiej. I teraz kolejna ważna sprawa, jeśli ktoś sądzi, że fragmentaryzacja tych narracji zmienia w jakikolwiek cel ich zastosowania ten jest w błędzie. One mogą być lekko komplikowane, upraszczane na powrót, można je dzielić pomiędzy nowych ludzi i z powrotem łączyć, można nasycać je dodatkowymi elementami, by wywołały większe wrażenie, a opisanie ich wszystkich po kolei ma sprawiać wrażenie różnorodności opinii. Opinii, z których wszystkie jak jedna utrzymane są w tak lubianych przez Polaków rejestrach. No, ale nie zmienia to faktu, że celem tego wszystkiego jest wynegocjowanie jak najkorzystniejszych warunków naszego przejścia do rezerwatu. Historia Indian uczy, że nie ma z tej sytuacji dobrego wyjścia. Rezerwat oznacza degradację i zagładę za tydzień, a walka oznacza degradację i zagładę natychmiast. Jest jeszcze jedno wyjście – można słuchać opisanych tu gawęd i domagać się, by było ich więcej, więcej i jeszcze więcej. Jak ta pani, która swego czasu, po projekcji filmu „Smoleńsk” w Klubie Ronina, powiedziała, że ten film na zawsze zapisze się w historii, jako wybitne dzieło dokumentujące polskie męczeństwo. O to dokładnie chodzi, o danie ludziom możliwości wygłaszania takich idiotyzmów. To daje im bowiem największą przyjemność i czyni całkowicie bezbronnymi i bezwolnymi. My zaś tutaj szukamy czwartego wyjścia. To się nie obejdzie bez dość drastycznego uszczegółowienia narracji, tak głębokiego, by ani wiceprezes PFN, ani Jonny Daniels nic z tego nie mogli zrozumieć. Jeśli więc słucham, że nowa wydana przez nas książka jest niezrozumiała, bo zawiera zbyt dużo cytatów łacińskich, nie mogę zareagować inaczej, jak tylko usunięciem wygłaszającego takie opinie. Nie mogę inaczej, bo on się przyzwyczaił do tego, że ma w ofercie komplementy Toma Jeffordsa serwowane na zmianę z propozycją reformy obrzędów religijnych, plus do tego film Smoleńsk. I za nic z tego nie zrezygnuje, bo to wymaga odeń zajęcia jakiegoś stanowiska. On zaś nie jest do tego przyzwyczajony i oczekuje rozwiązań łatwych, takich jak taniec ducha propagowany wśród Indian Lakota pod koniec XIX wieku. A nie dość, że łatwych to jeszcze umożliwiających grupową ekscytację. Książki, które wydajemy nie gwarantują takich przeżyć i stoją od nich w odległości nie dającej się łatwo pokonać. Na szczęście. Książka o czerwcu polskim jest książką trudną, książką do studiowania, a nie do lekkiego czytania. Stąd też jej niski nakład i stosunkowo wysoka cena. Kolejna książka z serii Biblioteka Gospodarczej Historii Polski też taka będzie. Już trwają nad nią pracę. Jeśli ktoś liczy więc na to, że ja tu zaproponuję coś z ciekawych obrzędów religijnych, albo zaatakuję sierżanta Danielsa i dam tym samym powód do wkroczenia wojska w Góry Smocze, ten się srodze zawiedzie. Wydawało mi się, że to jest od dawna jasne. I teraz kolejna ważna rzecz – po co w ogóle Cochise negocjuje z Tomem? Podejrzewam, że za wszelką cenę chce przetrwać. Jeśli nie w rzeczywistości to w pamięci swojego ludu. No, ale byli tacy, co nie negocjowali, a także przetrwali w pamięci, na przykład Geronimo….
I z tą wesołą refleksją Was zostawiam.
Przypominam, że na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl trwa promocja książek i czasopism. Baśń czeska i amerykańska po 10 zł, Baśń III po 15, tak samo Łowcy księży oraz Straż przednia. Nawigatory także po 10, ale ubywa ich w zastraszającym tempie, więc trzeba się spieszyć. Budowa jachtów po 35, Berecci, Irlandzki majdan i Kroniki klasztoru w Zasławiu po 10. Sanctum regnum po 30 zł. Na tej samej stronie dostępny już jest nowy komiks Tomka Bereźnickiego zatytułowany „Kościuszko. Cena wolności”.
Cochise przynajmniej wiedział co robi i na co liczy. Jego lud niekoniecznie. Geronimo wiedział i jego ludzie wiedzieli.
Bycie ludem Cochisa to twardy kawałek mokasyna.
Od wszystkich wodzów i wojowników można coś po kawałeczku uszczknąć. Mnie najbardziej odpowiada postępowanie Szalonego Konia (Tashunka Witko), który nie chciał oglądać potęgi Waszyngtonu. To by go przytłoczyło. Dlatego omijam tych wszystkich, którzy straszą potęgą, czy to Izraela, Rosji, czy USA, czy też Unii. Nie ma też co patrzeć na budowle ich świeckiej religii, parlamenty i inne muzea. Jakby nam mieli coś zrobić, to już by zrobili. Jedyne co trzeba, to zdążyć upolować tyle bizonów, aby nie trzeba było w zimie prosić ich o jedzenie.
Tylko ze dookola nas malo Indian. Populacja sklada sie z osobnikow, ktorzy czasem opowiedza o emocjach zwiazanych z trauma z dziecinstwa, kiedy to mamusia dostala histerii na widok kupy bizona (i ulepionej z niej figurki), ale glownie siedza, popelniaja grzech onana przed obrazkiem z tomahawkiem i miedla bezustannie jakas mantre w stylu „hanbazdradazdradahanba”
czy to że mało
ma nas unieruchomić?
Mi to bardziej przypomina lemury z „Madagaskaru”: „Oni chcą zabrać nasze kobiety, i nasze metale szlachetne!”.
„książka jest niezrozumiała, bo zawiera zbyt dużo cytatów łacińskich” – jest przecież wiele innych książek lekkich łatwych i przyjemnych w dotyku i oprawie. Krytyka typu: Panie, ta książka by szła jak woda gdyby nie ta łacina, gdyby nie ta okładka,… jest doprawdy zdumiewająca.
Jonny Daniels to jeden z najbardziej wpływowych Żydów świata. I wielki przyjaciel Polski. Tak mówili w TVPiS, i to w głównych wiadomościach. Nikt nas nie pokona! 🙂
Corrylusie, dlaczego nie korzystasz z dotacji przy wydawaniu takich pozycji jak ta o czerwcu albo o wołach? Pewnie już tłumaczyłeś ale jakoś nie mogę sobie przypomnieć.
czy ktoś już
powiedział
sprawdzam? 🙂
Jako i u nas.
Zwłaszcza, że my tu, jak raz łacinę zasadniczo wszyscy znamy.
właśnie zakupiłem, jak dojdzie, przeczytam będę mógł się wypowiedzieć dokładniej – poza tym nie ma tu żadnego przymusu – prawda?
„Treści, które kierowane są do Polaków, poprzez niełatwą naszą przeszłość, z góry już naznaczone są piętnem prowokacji. A im bardziej autentyczne i prawdziwe się wydają tym większe prawdopodobieństwo, że są tym właśnie – prowokacją. W najlepszym zaś razie próbą zasłonięcia intencji nieszczerych.”
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
kiedyś pisał pan:
Wszędzie go pełno, aż boję się otworzyć lodówkę!
Podpisał i skierował do TK…
“że celem tego wszystkiego jest wynegocjowanie jak najkorzystniejszych warunków naszego przejścia do rezerwatu. Historia Indian uczy, że nie ma z tej sytuacji dobrego wyjścia.”
to nie zupelnie tak. Indianie w Kanadzie mimo ze sa zdegradowani to gdy ida do sadu procesowac sie z rzadzem federalny to sprawa konczy sie “polubownie” federalni wiedza ze przegraja w sadzie. Tak a propos Indianie mieszkajacy w Brytyjskiej Kolumbi wzyskaly pelen status obywatelski ze wszystkimi “przywilejami” w roku 1968 , tak , tak nie mq w tym pomylki. Gdy uczciwy okupant przychodzi to zabieza wlasnosc i nie prosi o zgode. Ma to jedna ta prawna niewygode ze od samego poczatku jest niewazne. Dlatego tak wazna jest kooperacja ofiary poprzez wyrazenie zgody, tego listka figowego do przykrycia chamskiej grabiezy.
Ostatnio zdarzało mi się czytając ten blog, że spotykałem odzywki jak w komentarzach na jakimś onecie. Także ja bym pewnie wywalił jeszcze więcej i wcześniej. Kiedyś się czasem dziwiłem, teraz zaczynam rozumieć, dlaczego oczyszczał Pan tyle razy blog od razu, często nie dając drugiej szansy.
Co do refleksji to ona w ogóle nie jest wesoła, a analogia do Indian i negocjowanie warunków „przejścia do rezerwatu” aż wzdryga człowieka. Mam nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie.
Co do książki i jej pozycjonowania OK rozumiem, ma to sens i uzasadnienie. Choć sam czytając fragmenty też miałem podobne myśli „Nie znam łaciny, to nawet jakbym chciał mogę połowy nie zrozumieć”. Pozostaje pytanie (zupełnie szczere bez podtekstów), dla kogo jest ta książka, bo osób gotowych do jej przyswojenia z biegu może być zbyt niewielu. Czy tylko dla naukowców, czy też dla ludzi chcących po prostu wiedzieć? I jak ewentualnie ktoś kto chce, ale jeszcze nie jest w stanie tego zrobić, może się do skutecznego przeczytania takiego wydawnictwa przygotować?
Szalomon
Bardzo przepraszam, raz jeszcze powtórzę – albo będziemy drążyć ciekawe, trudne treści, każdy we własnym zakresie, albo pozostanie nam wybrać się do Góry Kalwarii na misterium męki pańskiej przygotowane przez wiceprezesa. Uważa pan, że w życiu ktoś będzie panu coś ułatwiał? Żeby pan lepiej i dogłębniej zrozumiał? Przeciwnie, wszystkim zależy, żeby pan nie rozumiał. Pan zaś mówi – dla kogo jest ta książka? Dla tych co chcą cokolwiek zrozumieć
Ja się jak mogę ustosunkuję do samego początku wpisu, bo do kręgu krytykantów metody promocji należałem i pewnie tylko dobra wola gospodarza uchroniła mnie przed banem.
Z mojej strony nie dysponuje żadną metodą promocji i żadnej nie polecę, za wyjątkiem jednej. Mogę książkę która mnie osobiście nie interesuje, ale uważam ją za bardzo ważną dla kogoś kupić i komuś podarować. Tak zrobiłem ze wspomnieniami księdza Blizińskiego, które dostał przy okazji kolędy mój proboszcz. Być może ta pozycją zainteresuje się ktoś z rodziny, poszukujący tematu na pracę magisterską na przykład z makroekonomii
Przesłuchałem rozmowę o. Rydzyka z Danielsem z 4 lutego w Radio Maryja – najpierw zamarłem a później stwierdziłem, że w tym szaleństwie jest metoda – i o. Rydzyk wymieniał z Danielsem pokłony aż do zemdlenia – Daniels nawet przeprosił za słowa pod adresem Brauna, w paru zasadniczo istotnych sprawach uciekł od odpowiedzi, no i jasne jest, że się nie odczepi, nadal będzie nas wielbił i kochał. Nie wiem niestety, jak skutecznie się od tych „zalotów” uwolnić…
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/rozmowa-jonny-danielsem/
W rezerwacie możemy przetrwać, jeśli druga strona chociaż w części uznaje jakiekolwiek prawo, oprócz prawa silniejszego. Jeśli mamy do czynienia z dziką hordą, która chce nas pozbawić wszystkiego, a potem wynarodowić i skundlić, to już musimy budować arkę.
Alez do przejscia do rezerwatu dojdzie bedzie na to powszechna zgoda i nad tym pracuje pelna para nie wiem jak to nazwac moze ministerstwo prawdy. na przeprowadzke do rezerwatu potrzebna jest zgoda. Nie trzeba sie na to zgadzac. podobna sytuacje (sprawa wyboru co robic) opisuje to interview
Norman Finkelstein – Hezbollah and Lebanon 2006 war
https://www.youtube.com/watch?v=8VfnGpHOEXQ
Co warto z tego zapamietac to podejscie Zydow „nigdy nie wybaczyc, nigdy nie wybaczyc”
druga strona zaklada rezerwaty nie po to by bawic sie w jakies przestrzeganie prawa . zamiast tracic czas na budowe arki radze uczyc sie uzywac slowa NIE . lepsze to niz calowanie drugiej strony w dupe (to tylko dalsza degradacja). Budowanie arki to zycie z glowa w dupe. nigdzie sie tak nie dojdzie bo gowno wtedy widac.
zylem w sasiedztwie 7 rezerwatow , wiem jak to wyglada. jedyne co jest skuteczne to uzycie slowa NIE
Słowa „nie” w języku hebrajskim używa się inaczej niż w naszym. O angielskim nie wspominając.
Świetnie Pan to ujął. Modlę się o czasy w których każdy Polak od małego będzie tego uczony… A i tego jeszcze by szanować ziemię i rolników, którzy mam nadzieję nie wpadną masowo w pułapkę „rolnik szuka…”
I mam nadzieję że młodzi adepci talentu coryllusa zrozumieją wreszcie że…
„… Jeśli ktoś liczy więc na to, że ja tu zaproponuję coś z ciekawych obrzędów religijnych, albo zaatakuję sierżanta Danielsa i dam tym samym powód do wkroczenia wojska w Góry Smocze, ten się srodze zawiedzie. Wydawało mi się, że to jest od dawna jasne… ”
mialo byc ” nigdy nie wybaczyc , nigdy nie zapomniec”
jezyk jest semantyczna klatka. . tu chodzi o wiecej niz slowo, tu chodzi o nieakceptowanie.
Cała polityka naszych wodzów od pierwszego rozbioru do dziś, to negocjowanie lub renegocjacje warunków przejścia do rezerwatu. Do tych rozmów nie dopuszcza się prostych Indian. Mogą tylko widzieć jakieś pozornie nie powiązane skutki, np że coś jest nagle zakazane albo nakazane. Zakazali połowu fok albo kazali segregować śmieci.
Ja panu dam dobrą rade niech pan nie kupuje tej makulatury jeśli nie jest panu potrzebna do niczego tylko weźmie tę stówę i przeleje na konto coryllusa i bedzie po problemie.
sojusz ołtarza z tronem zawsze źle się kończy
Kolonializm gospodarczy to jednak co innego niż utrata terytorium i przesunięcie granic. A ta jednak od 1945 roku nie miała już (i jeszcze) na szczęście miejsca. Więc idąc tym tropem można by zapytać, kto w ogóle niedługo pozostanie poza rezerwatem. To co ja miałem na myśli spełniłoby się jakby Polska nagle skurczyła się do jakiegoś księstwa warszawskiego. I do tego mam nadzieję nigdy nie dojdzie.
to nie „nasi wodzowie” tylko agenci wroga.
Miałem na myśli naszą grupę tutaj. Wydaje mi się, że jej sensem istnienia jest też jakaś współpraca, budowanie wzajemnych relacji (co się przecież dzieje) i czasem jeden drugiemu coś może podpowiedzieć. No ale dobrze, może faktycznie każdy musi sam sobie rzepkę skrobać.
w szerokim sensie wszyscy zyjemy w rezerwacie. jestesmy sklasyfikowani jako zasoby ludzkie w odroznieniu od zasobow naturalnych. i powoli zamienia sie nas w nieustannie przeprogramowywane bezwolne automatony
Dzisiaj pan Semka powiedział , że cała ta awantura z żydami to jest niedobra , ale wspaniała postawa Mateusza Morawieckiego rozwiewa pewne wątpliwości które mieliśmy w związku z jego nominacją.
Rośnie nam tęgi wódz, musimy wygrać.
Arka w sensie przenośnym. Taką arką miał być WiN po 1945r. Jak to się skończyło wiemy. Samo „nie”, nie wystarcza. Potrzebne są wszystkie Cnoty Boskie i Dary Ducha Świętego. Tylko jak biomasa je rozumie, jeśli w ogóle zakuma, a liczba będzie miała istotne znaczenie.
alez oczywiscie ale od NIE wszystko sie zaczyna. tyle tylko ze ludzie boja sie mowic NIE musza sie tego nauczyc ze wszystkimi tego konsekwencjami
zdupertowicz już ci odparł:
Jeszcze raz użyj słowa zdupertowicz….
może być „cham obrażający kobiety”?
Nie, nie może być
Jestem matką dwójki dzieci. Starsze jest na tyle duże, że musiało stanąć przed wyborem specjalizacji w szkole średniej. Jedną była klasa humanistyczna z łaciną, drugą klasa matematyczna. Wybraliśmy tę drugą. Mimo, że się z tym wyborem w pełni zgadzałam (sama z doświadczenia wiem jak niewiele wynosi się z lekcji łaciny w szkole), to jednak przeszkadzało mi, że syn będzie pozbawiony jakiegokolwiek kontaktu z tym językiem. Przez dwa lata uczyłam więc syna łaciny, a raczej nadzorowałam naukę. Syn przechodził to w miarę bezboleśnie. Nie protestował. Metoda jaką używaliśmy była nakierowana na rozumienie tekstu a nie zakuwanie deklinacji i koniugacji . Natomiast cała rodzina była przeciwko. Wszystkim przeszkadzało, że męczę biedne dziecko. Najczęściej powtarzanym argumentem był taki to argument: Wszystko co było warte przeczytania w języku łacińskim i tak jest już dawno przetłumaczone na inne języki, więc po co się uczyć. Ewidentnie było sporo traumy związanej z nauką łaciny. Teściowi przypominała się dwója z łaciny, przez którą musiał powtarzać klasę, mojemu ojcu dwója na semestr w klasie maturalnej. Teraz okazuje się nagle, że dużo rzeczy, które mogą być ważne nie zostało przetłumaczone, tak jak te cytaty. Dla mnie wniosek jest jasny, warto uczyć łaciny nasze dzieci.
Marszałek Śmigły-Rydz (1936 r.)
Naprzód, żołnierze stara wiara, młode zuchy.
Za Śmigłym-Rydzem pomni jego w boju chwał,
On nas wywiedzie cało z każdej zawieruchy,
Sam Komendant, sam Komendant nam go dał,
Sam Komendant, sam Komendant,
Nam go za Wodza dał!
Marszałek Śmigły-Rydz, nasz drogi, dzielny Wódz,
Gdy każe, pójdziem z nim najeźdźców tłuc.
Nikt nam nie ruszy nic, nikt nam nie zrobi nic,
Bo z nami Śmigły, Śmigły, Śmigły-Rydz!
W brzasku wolności w krwi i ogniu nam przewodził,
Zwycięskim szlakiem do Kijowa wiódł nas bram.
Jak szeregowiec z piechurami w piachu brodził
Dobry przykład dobry przykład dawał nam
Dobry przykład dobry przykład zawsze dawał nam.
Marszałek Śmigły-Rydz, nasz drogi, dzielny Wódz,
Gdy każe, pójdziem z nim najeźdźców tłuc.
Nikt nam nie ruszy nic, nikt nam nie zrobi nic,
Bo z nami Śmigły, Śmigły, Śmigły-Rydz!
Słowa i muzyka.: Adam Kowalski (to ten od pieśni „Morze, nasze morze”).
Dla niezależności głównie, jak pamiętam.
To „Morze nasze morze” musieliśmy na koloniach śpiewać codziennie na apelu porannym i wieczornym. Za komuny wczesnej.
łacina+greka+logika kiedyś to była podstawa ćwiczenia młodej makówki
Od 15 stycznia ćwiczę młodą makówke. Dostaniemy z okazji urodzin rmfu obciachowy wózek dziecięcy. Teściowa nie może przeboleć, że nie jest to wózek Jej ukochanego tvn-u. Czym karmili za młodu Jej makówkę?
nie mam pojecia kto to zdupertowicz, za to wiem jak smakuje mowienie NIE
Nie wiem czym ją karmili ale musiało tego być stanowczo dużo. Wózek wystaw na allegro, nie musisz uzywać 🙂
Mowienie NIE w naszych stronach może oznaczać strzał w potylicę. My się musimy nauczyć mowić „nie” po hebrajsku, angielsku ew.w jidysz. To ostatnie powinno nam przyjść najłatwiej, bo to słowiański język.
Może kiełbasą, ale niestety nie z czosnkiem
to chodzi o mowienie nie bez poczucia winy bez tlumaczenia.
W chórze szkolnym również, lata 70. W najładniejszym fragmencie trzeba „na dnie z honorem lec”.
Żydowski jest językiem germańskim podobnym do niemieckich dialektów szwajcarskich i do dialektu alzackiego. Ma jednak wiele zapożyczonych słów słowiańskich. Na youtubie jest wiele filmików w jidisz , więc można sobie posłuchać i samemu ocenić. Główną przeszkodą w nauce żydowskiego jest hebrajski alfabet.
Krasnoludy z Wiedźmina: oni chcą naszej ziemi, naszej krwi i naszych kobiet!
Jak tam kontrakt Jonathanka z LOT na obsługę PRową? Taka kasa warta jest plecenia komunałów do mikrofonu.
Oczywiście amerykańska Baśń jak niedźwiedź.
I nasz człowiek rzeźbiący monument Szalonego Konia 🙂
To słowiański język (gramatycznie) z germańskim słownictwem.
Też może być.
A po cholere Mu potrzebna jakaś kontrola wydanych środków finansowych? Im mniej wiedzą instytucje tym lepiej.
Dobre, krótko i na temat. Jak w mojej szkole mundurowej, haha.
Moje dziecko poszło na filologię klasyczną i zdało właśnie egzamin z łaciny. Dopiero I semestr.
„albo naaadnie, z honoorem. Lec z ho- no- rem, lec z honorem lec”
Absolutnie tak!!! Brawo! I mój pełny szacunek. W języku bowiem znajdujemy doskonały obraz ciągłości /a więc i korzenie/ naszej kultury.
Anegdota jest taka: gdy syn miał tak z 10 lat i stał się przemądrzałym bachorkiem, jak to bachorki mają w zwyczaju, wrócił kiedyś ze szkoły i z miną besserwissera zagadnął, przeciągając głoski: mamooo, a czy ty wiesz, co to znaczy „si wi”? Przełknęłam ślinę, chwilkę odczekałam i z miną nadzwyczaj uprzejmą zapytałam: a czy ty, skarbie, wiesz, co to znaczy curriculum vitae?
No i był to ostatni raz, gdy bachorek pozwolił sobie na taki wyskok 🙂
Naturalnie, gdy czegoś nie wiem, to go pytam i wówczas jest bardzo dumny. A gdy wywodzę wyrazy z naszego języka z łaciny to zawsze słucha z zainteresowaniem.
„Marszałek Śmigły-Rydz, nasz drogi, dzielny Wódz,Gdy każe, pójdziem z nim najeźdźców tłuc.Nikt nam nie ruszy nic, nikt nam nie zrobi nic,Bo z nami Śmigły, Śmigły, Śmigły-Rydz!”
Gdy Mama to podśpiewywała /ale tylko tę zwrotkę/, to sądziłam, że sobie urządza kabaret /To było dawno temu, gdy II RP mieniła nam się legenda jaką złotą. Naszym Rodzicom przecież nie, bo żyli w II RP./. Co było prawdą, skądinąd…
Kiedys ojciec Rydzyk miał rozkaz wypromować Giertycha, teraz ma rozkaz wypromować Danielsa. Tak samo się to skończy.
Ostatnie rzędy już kończyły to „z honorem lec” znanym z kabaretów: bidibidibi. /Bodaj za Dobrowolskim./
Tak właśnie I to: bidibidibi!
Ja znowu kabaretowo, z wczesnej „Pod Egidą”: jakaś piosenka /o literaturze?/, której refren szedł tak: „A tobie co do tego, że poszłam za innego, nie trzeba było tak na siłę się oświadczać”. Może przypasować /działaniem/ do Danielsa?
Dawno temu w moim kiosku kupiłem gazetę „Fołks Sztyme”, i była normalnie drukowana polskim alfabetem.
Taka ciekawostka:
„Np. Niemczech koncerny farmaceutyczne wydają pieniądze na to, by kilka zespołów badawczych (jeden z przykładów: https://de.wikipedia.org/wiki/Johannes_Gottfried_Mayer#Forschergruppe_Klostermedizin) czytało dawne, starożytne i średniowieczne traktaty o medycynie i sporządzaniu leków, by sporządzali te leki, badali, czy rzeczywiście działają, czy są skuteczne, selekcjonowali z nich substancje czynne. Sprawdzali, czy można dziś takie leki produkować – by pomagać nam dziś przezwycieżać różne dolegliwości.”
http://woofla.pl/zywa-lacina-lekcja-mowienia-w-martwym-jezyku-czesc-ii/
Ale u nas się nie mówi do czego dana wiedza się może przydać i stąd postawa uczniów:A do czego mi się to w życiu przyda? I niechęć do nauki wszystkiego.
„Podobnie – gdyby rządzący zdawali sobie sprawę z tego, że większość polskich archiwaliów to teksty łacińskie, które nigdy nie zostały wydane ani przetłumaczone, to przeznaczaliby więcej pieniędzy na ich opracowanie. A w aspekcie praktycznym przyczyniliby się do wzrostu zatrudnienia w tym sektorze – tym samym filolodzy klasyczni przestaliby „zabierać etaty” pracując „w nie swoim zawodzie”. Chociaż trzeba przyznać, że praca stróża nocnego jest świetnym rozwiązaniem – w tej pracy można spokojnie napisać doktorat. Ale czy naprawdę trzeba władać łaciną, by pilnować budowy?”
Podobnie w GB analizują stare receptury średniowieczne.
Uczyłam się łaciny, ale nam wmawiano, że to martwy język i nauka łaciny to czysty snobizm
Gdy byłem mały język angielski był równie przydatny co tybetański. Jasne było że nigdy nie wyjedziemy z Polski, i nic nie było do czytania w tym języku. Głównie dzieci ubeckie chodziły na prywatne lekcje angielskiego, więc ze snobizmu rodzice mnie też posyłali, co nie wiele dało.
Kiedyś ojciec Rydzyk pewną prezydentową nazwał czarownicą . Na rozkaz tych samych ….?
przepraszam, ale nie mogę Wam odpowiedzieć z braku czasu,
załączam natomiast pouczające fotki, które zrobiłem 2 lata temu 🙂
https://images81.fotosik.pl/986/82e76d5bd5ca766d.jpg
Piękne! Nawet lwy w synagodze pozłocili;-). W jakim to mieście „Chińczyki trzymają się (tak) mocno”?
dowiem się czy jest mi potrzebna dopiero jak przeczytam. Sądzę że Gabryś woli to niż przelew.
Nie ma potrzebne czy nie potrzebne. Książki o jachtach, wołach, czy robakach dowodzą że Polacy coś kiedyś potrafili sprytnego zrobić i zarobić. Są po to żeby trwały, by do nich ktoś czasem zaglądnął i się stuknął w łeb.
Jak możesz tak się wyrażać o profesorze, ty wiesz co on wynalazł?
Też mam taką nadzieję. I przede wszystkim mądry rolnik nie musi szukać. Sama/samo się znajdzie.
Si.
Międzyrzecz, Pojezierze Lubuskie.
Ale aż tak pięknie to pewnie nie jest, przypuszczam, że ten zabytek najpierw, za nasze pieniądze, został odrestaurowany a później wprowadzili się Chińczycy. Ciekawe kto czerpie zysk? Miasto czy gmina? Stawiam na gminę – żydowską rzecz jasna, bo aj waj jak nam tu źle.
Gdy się skarżyłem Ś.P. stryjowi, który był księdzem, że muszę się uczyć łaciny, odparł mi: „Łacina jest najważniejsza”. No i skończyło się jęczenie.
Krótka kwerenda i już wiadomo kto jest właścicielem. Krzysztof Andrzejak a nie żadna gmina, nasza czy zydowska. Źle Pan postawił.
Chińczyki to Żydzi Wschodu, jak wiadomo. /Nasz przyjaciel mówi o swoich chińskich studentach fortepianu: Chińczyki i Chińczyczki :)/
Wrecz przeciwnie 🙂
To mi dzwonilo, tylko zgubilam szufladke z Agentem Sapkowskim. Tylko mi sie majaczyly przekrwawione oczy krasnoludow.
Sama może nie koniecznie. Kto szuka ten znajdzie… 🙂 Ale nie tak! W taki właśnie sposób ziemiaństwo traciło majątki na rzecz „społeczników” wiadomej proweniencji
No, Mosiek nachalny jest…
… ale to taka jego moskowata natura… i tak ogolnie to zero zdziwien – dla mnie… ale im go wiecej u tych zjednoczonych-nulandowych sprzedawczykow – tym go mniej…
… nie mam zadnych zludzen, ze ten wystrugany z banana Mosiek – to prowokacja… i ja go za nic na swiecie NIE KUPUJE !!!
Stabat Mater dolorosa
juxta crucem lacrimosa
dum pendebat Filius
Dolaczam sie entuzjastycznie do gratulacji KOSSOBORa. Swietna robota. Dzieki w imieniu przyszlych pokolen :))
P.S: W wieku zaawansowanym dobrze sie wraca do laciny w modlitwie. Samo sie przypomina i odkurza w glowie.
Otoz to…
… ta ksiazka jest dla kazdego KTO CHCE – tak sam z siebie, coskolwiek zrozumiec !!!
Wczorajsze wyrywki z tej ksiazki byly arcyciekawe… a te tlumaczenia z laciny – po prostu genialne !!! Bardzo zaluje, ze u nas w szkole juz sie nie ucza laciny… ja nawet nie wiem co to jest, ale tak jak kiedys powiedzial sp. JP2 – lacina, greka to jest cos wspanialego… tym samym wielkie dzieki za te opracowania lacinskie dla Pana Krzysztofa Laskowskiego.
Ja kupie te ksiazke – nie wiem tylko kiedy ja przeczytam… ale ja kupie… i polecam ja z calego serca zwlaszcza mlodym… odwaznym i ambitnym. Absolutnie nie martwie sie o sprzedaz tej ksiazki.
Na zakonczenie chcialabym zapytac, Panie Gabrielu czy ksiazka o polskim czerwcu bedzie do nabycia w ksiegarni w Grodzisku, czy tylko mozna ja kupowac przez internet?
Co za kretyn, ten caly Semka !!!
Madra mama… bravo !!!
Ówczesna kampania nienawiści wobec pary prezydenckiej mogła udzielić się każdemu. Walczył o słuszną sprawę, o ochronę dzieci nienarodzonych. Szkoda, że dzieci nie mogą się same bronić.
A potem wial ze swoja Rydzowa przez Zaleszczyki !!!
No nic. Trza się odłączyć od you tube i … przeczytać o wołach i o czerwcach. 😉
Nie-sa-mo-wi-te !!!
No właśnie, to jest powtórzone trzy razy i jeszcze uwypuklone, zaś „mamy rozkaz cię utrzymać” pojawia się tylko raz. Tak jakby autorowi jednak bardziej zależało na tym dnie.
Oryginał Rydza:
https://www.youtube.com/watch?v=H1s2a9sqHv8
Chyba nie zdajemy sprawy z tego jakiego rodzaju wychowaniu patriotycznemu Polacy byli poddawani w II RP. Dlatego warto zerknąć do poniższego opracowania (choć jest pochwalne):
http://muzeum-niepodleglosci.pl/wp-content/uploads/2017/10/Tradycje-II-Rzeczypospolitej-do-internetu-12.09.pdf
Dlatego o kolejnych rocznicach Września oficjalnie mówi się coraz mniej.
Wyświetlił mi się w googlach Andrzejak, który w necie miliony zarabia – nie wiesz, czy to ten sam?
I tak na szybko przeczytałem, że synagoga już nie chińska…
http://miedzyrzecz.naszemiasto.pl/artykul/synagoga-juz-nie-chinska-jaka-jest-historia-budynku-i-jaka,4386007,art,t,id,tm.html
A 24 stycznia miała być opisana historia, jak budynek trafił w prywatne ręce – czy ktoś ma Gazetę Lubuską? Bo jestem bardzo ciekawy jak to się odbyło…
Regałów z towarem były tam 2 piętra. Centralnie zrobiono schody na piętro, jak w jakimś domu handlowym. To był współczesny element. Strop miał wycięte półkole przed tymi lwami. Wszystko zastawione tak, że ledwo to było widać na pierwszy rzut oka.
ja tę rozmowę inaczej odebrałem – w duchu udawania Greka, ale pewnie się mylę.
Tych technik powinniśmy się od nich uczyć. Czego ten Daniels tam nie wyczyniał. Przepraszał, dawał prezenty, kadził, czarował. Ciekawe w jakiej szkole handlowej tego uczą?
A kto wydał rozkaz? Bo ja myślałem, że dał się na niego nabrać, jeśli to możliwe.
Dobre. Tylko co z takim zranionym łosiem potem zrobić?
.. nie kazał robić nic ..
Mała poprawka – historia tej synagogi w „Głosie Międzyrzecza i Skwierzyny”, z 24 stycznia 2018 r. Jak ktoś ma – to proszę o przybliżenie…
Uff… 🙂
Mama śpiewała wersję z już marszałkiem.
Porzucić na zimno 🙂
Tym bardziej żal Szydło, bo to powinna zrobić kobieta, na luzie i z wdziękiem… 🙂
A tu wystąpienie ks. Guza, bardzo ciekawe, z 4 lutego, i zupełnie w innym tonie niż ta rozmowa z Danielsem:
https://www.youtube.com/watch?v=bM-TKDWLmKM
Rydzowa zwiała z walorami i dywanami wcześniej. Za to Rydz wydał rozkaz: z Sowietami nie walczyć. No i nie mieliśmy przeto stanu wojny z ZSRR.
Niczego już nie mieliśmy…
Przywódców to my mieliśmy, zaiste…
No nie wiem. Kiepsko to wygląda. Nie będę bronił – starszy kapral podchorąży – …
I robić tak dalej.
Nasi umiłowani przywódcy nie są żadnymi przywódcami tylko tanimi namiestnikami, za którymi stoi głodna pieniądza biurokracja. Oni powinni przebrać się w zależności, z którego obozu są w niemieckie, angielskie czy żydowskie barwy. Dzięki temu byłoby nam łatwiej ten stan rzeczy zrozumieć i tolerować a nie mieć do nich pretensji, że polskiego interesu nie reprezentują.
Ja od zawsze powtarzam, że najpierw katolik, dopiero później Polak, nie na odwrót. Katolicyzm nie służy do okopywania się tak jak chcą tego narodowcy. To ma być ofensywa i o ile katolicyzm to umożliwia jako ruch cywilizacyjny tak polskość nic za sobą nie niesie i nie mam zamiaru tutaj podniecać się argumentem, że Polacy potrafią organizować się w trudnych warunkach Nie interesuje mnie to.
Tak, Gospodarz niech nie kokietuje i pisze wymagające od czytelnika książki. Będę je kupował nawet jeśli będą kurzyły się na półce, bo np. nie zdążę ich przeczytać, ale ktoś inny możliwe, że tak.
Można powiedzieć, że niektóre rozdziały w I tomie Baśni trochę kokietowały, ale pierwsze koty za płoty.
Czasy natomiast mamy ciekawe i katolicyzm wymaga radykalizmu, m.in. dla tego, aby komuniści nie próbowali wciskać wszem i wobec, że katolicyzm wymyślili Żydzi, tylko na użytek własny jako buldożer do równania innych cywilizacji pogańskich takich jak ta egipska, grecka czy rzymska. Każdy widzi, że Żydzi robią interesy lepiej niż katolicy, lepiej też wprowadzają biurokrację i bezcenni są dla naszych ciemiężców również w roli poborców podatkowych.
Chcę widzieć więcej i więcej opracowań na temat działalności gospodarczej różnych zakonów, bo do tego będziemy musieli niedługo wrócić. W filmie Brauna o Lutrze było to wspomniane, ale nie zostało to wyczerpane, co odbiorca łatwo może odebrać jako jakaś katolicka propaganda, katolickie bajki o zakonnikach hutnikach.
Mieszkam w Londynie i co mnie przeraża, to, że na tak wielką populację Polaków w Londynie i okolicach na takich wydarzeniach pojawia się dokładnie ta sama ekipa, większość ludzi znam z widzenia, te same twarze. I to nie jest jakaś wielka grupa, raptem 100-200 ludzi.
Podejrzewam, że innych Moloch czy jakaś korporacja już pochłonęła.
I nie oszukujmy się, ale oferta brytyjska pomimo tego i owego jest atrakcyjna, dlatego też wielu żołnierzy AK i służb specjalnych szybko stawała się podwójnymi agentami i pracowała dla Korony.
Może Rot-szyld trzyma łapę na Banku Angielskim, ale Anglicy w dobie informacji wydają się dużo bardziej świadomi realiów finansowych niż Polacy i tam Żyd jest niejako pod kontrolą, jeśli nie pod butem. Patrząc na rezultaty można powiedzieć, że protestanci lepiej radzą sobie z problemem żydowskiego konia trojańskiego niż katolicy. Anglicy potrafią zaprząc ich do własnych celów, Polacy natomiast nie. Bardzo możliwe, że znając żydowską pychę stwarzają im dobre marchewki, za którymi tamci z ochotą biegają.
W Polsce jest natomiast na odwrót co widać po polityce polskiej i ich reprezentantach. Jak to możliwe, że do końca IXX wieku 85% polskich Żydów nie umiało mówić po polsku?
Kościół oddał pola w sferach życia, które kiedyś były jeszcze dyskusyjne, obecnie obraca się wyłącznie w sferze moralności. Jak najbardziej różaniec, ale nie wyłącznie różaniec.
Jeśli to jest ta polska normalność, o której mówił Braun, to się bardzo myli.
Nie może tak być, przymus ubezpieczeń i lichwa w obecnym kształcie musi zostać wyeliminowana.
Możliwe, że nasze zbuntowane armie spotkają się kiedyś na rozwidleniu dróg w drodze, aby oblegać upadłe stolice, ale najpierw trzeba będzie stawić czoła nadciągającej armii złożonej głównie z arian.