sty 302018
 

Czytam w zasadzie wszystko co jest dostępne w sieci na temat Tomasza Mackiewicza, czytam o reakcjach ludzi na jego wyczyn i myślę, że ja, jako autor i człowiek, nie mam właściwie szans na zaistnienie w tym dziwnym świecie. To znaczy, że nigdy nie wyjdę z niszy, w której się znajduję. Zacznę może od ludzi o Mackiewiczu piszących. Od wczoraj na zaginionym lansuje się Matka Kurka. Gdyby może on siedział cicho nie napisałbym na temat Mackiewicza ani słowa. No, ale Wielgucki dał głos w swoim, tak dobrze znanym stylu. Napisał, że Mackiewicz uciekał w góry przed alimentami, że był heroinistą i takie tam, różne…Polemiści natychmiast się odezwali zaczynając swoje filipiki od słów „prawicowy bloger obraził Mackiewicza”. Zacznijmy więc od dementi. Wielgucki nie jest żadnym prawicowym blogerem, to jest eksperyment cybernetyczny, który ma udowodnić, że Polacy, szczególnie ci deklarujący przywiązanie do wartości tradycyjnych to masa ciemnych chamów, bez krzty empatii, które nie rozumieją niczego. Innych funkcji Wielgucki nie ma. Jego postawa, styl i sposób komunikowania się z otoczeniem to preparaty rozpuszczane w materii przeznaczonej do badania. Najciekawsze i najgorsze z mojego punktu widzenia jest to, że ma ów dziwny człowiek wielu przekonanych zwolenników. Ja już od dawna nie pisałem nic na jego temat, no, ale teraz czynię od tej reguły wyjątek. Wielgucki, jak pamiętamy poszedł na świętą wojnę z Owsiakiem, wielu ludzi wierzy, że on sam jeden pokonał złego smoka Owsiaka i teraz nie musimy już go znosić każdego roku w styczniu, już Owsiak nie zjada dziewic, bo dzielny Wielgucki go zabił. I wyobraźcie sobie, że ludziom wyznającym ten pogląd w żaden sposób nie przeszkadza ani fakt, że Wielgucki musiał Owsiaka przepraszać z nakazu sądowego, ani nawet to, że po ulicach ciągle chodzą wolontariusze WOŚP, a Juras pokazuje się w telewizji w najlepszym humorze. To jest bez znaczenia. Matka Kurka bowiem urasta dla nich do rangi pewnego symbolu. I nie da się tym biedakom wytłumaczyć, że Wielgucki służy do tego, by oni – jako grupa, albo co się tu będziemy ochrzaniać – jako target – byli łatwiej dostępni dla mediów. Po co mają być dostępni? Żeby ich kopać po tyłkach i w ten sposób jeszcze bardziej integrować ten target i jeszcze silniej go wyodrębniać. No i pokazywać jako negatywny wzór, którego nie wolno naśladować, ale także jako sprzedażowy target dla książek i filmów produkowanych specjalnie dla nich i pod ich preferencje. Społeczeństwo bowiem musi być podzielone na dobrych – rozumiejących postawę Mackiewicza i złych – co są zwolennikami Wielguckiego. Tych drugich ma być mniej i muszą być od razu napiętnowani, żeby się dobrzy czasem nie pomylili i do nich nie przystali.

Czy ja rozumiem postawę Tomasza Mackiewicza? Nie. Słuchając zaś tych wszystkich mędrców od wspinaczki o oglądając ich chmurne twarze, pełne zadumy przypomina mi się pewna książeczka, której nigdy nie przeczytałem. Jej tytuł brzmiał „Gelsomino w kraju kłamczuchów”. Kupiła mi ją kiedyś matka, a ja wielokrotnie próbowałem ją przeczytać, zawsze z tym samym skutkiem – nie przebrnąłem przez pierwszą stronę. To samo mam dziś, kiedy słucham opowieści himalaistów, ludzi, którzy napędzają potężny biznes, pochłaniający co roku coraz więcej ofiar i oferujący coś, co w rzeczywistości nie istnieje na tych osławionych wysokościach – przygodę. Tam nie ma żadnej przygody, bo ta możliwa jest tylko wtedy kiedy istnieją jakieś relacje z drugim człowiekiem, relacje jeśli nie serdeczne to przynajmniej poprawne. Ja zaś dziś z rana przeczytałem, że Mackiewicz w dzień wylotu zgubił swój telefon satelitarny. W góry pojechali więc z jednym telefonem, z którego Mackiewicz mógł korzystać tylko grzecznościowo. Przeczytałem to i zamarłem. Był to fragment wywiadu z jego siostrą. To ona użyła tego zwrotu – grzecznościowo. A jakby pani Elisabeth zaklinowała się w jakiejś dziurze, to czy Mackiewicz powinien ją stamtąd wyciągać grzecznościowo czy może na jakiejś innej, nieznanej tu na dole zasadzie? Nie wiem jak oni się tam układają jeśli idzie o wędrówkę w te góry, ale nie jestem w stanie tego zrozumieć, tak jak nie jestem w stanie zrozumieć relacji rodzinnych pana Mackiewicza. Bardzo przepraszam. W tym wywiadzie z siostrą napisane jest, że jeśli on chciał jechać w góry, to po prostu oznajmiał to wszystkim i jechał, nie oglądając się na nic. Fantastyczny gość, ja nie mogę zabrać się za pisanie książki od dłuższego czasu, bo ciągle mam coś do zrobienia ponadto, co przecież jest moim najważniejszym tu zadaniem, a on po prostu oznajmiał, że jedzie i już. I wiecie co jeszcze Wam powiem – wszyscy go rozumieli, bo to naprawdę niezwykły człowiek i miał po prostu taką pasję. Szczerze podziwiam takich ludzi. Naprawdę. Może dlatego, że ja zawsze musiałem ukrywać swoje pasje i tracić wiele czasu na tłumaczenie się z nich. Gdyby moja córka powiedziała – tato, zostaw to swoje pisanie i choć ze mną na spacer, na pewno bym poszedł. Gdyby powiedziała – tato, nie jedź w góry, nie pojechałbym. Ja zresztą nie lubię gór, ani mrozu, ani wiatru, a więc takie wybory mi nie grożą. Nie jestem w stanie jednak zrozumieć jednego – jak można tolerować sytuację, w której jakiś pan, ojciec dwóch rodzin, jak zrozumiałem, pozostający bez pracy, zamiast się za tą pracą rozejrzeć, mówi – jadę w góry. Wcześniej zaś oznajmia, że nie może pracować, bo się dusi. O matko, ile razy ja się dusiłem, ale jednak nie rezygnowałem, ilu jest takich ludzi, którzy duszą się codziennie, ale nie rezygnują, nie jadą w góry, nie pracują na wysokościach, żeby poczuć ten zew wolności. Czy to nie są niesamowici ludzie? I nie chodzi tu doprawdy tylko o mężczyzn, bo oni – przynajmniej ci wyczynowcy – przyzwyczaili się już do tego, że słońce świeci tylko na ich tyłek, a to nie prawda. Świeci także na inne tyłki, w tym kobiece. Bo dziewczyny też są heroiczne, przeważnie bardziej niż faceci. Ktoś powie – no tak, przecież one też chodzą w góry. Nie wiem jak Wam to napisać, ale jakoś nie mogę się przekonać do wyczynu Elisabeth Revol, nie jestem w stanie uwierzyć, że ktoś lezie tak wysoko po to tylko, by ryzykować odmrożenia, a potem opowiadać mediom o emocjach, które towarzyszą wspinaczce…Moim zdaniem taka postawa świadczy tylko o tym, że osoby szukające takich przeżyć mają całkowicie zdewastowane emocje. Być może poprzez nadużywanie różnych niedozwolonych substancji, być może przez coś innego, nie mam pojęcia. Nie jest to ważne. Nie podoba mi się ton w jakim pisze się o Mackiewiczu i nie chodzi w tym momencie o Wielguckiego. Nie podoba mi się, że media w Polsce, mimowolnie jak mniemam, podnosząc heroizm Mackiewicza i Revol napędzają ten biznes. To nie są żadne wyczyny, podobnie jak nie jest promocją naszego kraju program zimowych wspinaczek na ośmiotysięczniki. To jest promocja produktów w określonych targetach etnicznych, w najlepszym razie niwelacja jakichś deficytów psychicznych i emocjonalnych. Być może też chodzi o jakieś, niejawne programy badań nad zachowaniem organizmu w warunkach ekstremalnych. Na pewno nie chodzi tam o przygodę, o piękno i o zmierzenie się z naturą. Jak ktoś chce się zmierzyć z naturą, niech chwyci łopatę i przekopie hektar łąki. Zobaczy wtedy jak mały jest człowiek wobec potęgi natury.

Wczoraj wróciłem do pracy nad Baśnią, tak więc będę się udzielał jeszcze mniej niż do tej pory. Widzę jednak, że uaktywnili się inni autorzy i to dobrze rokuje. Do kwietnia muszę skończyć obydwa tomy Baśni socjalistycznej i zabrać się za Sacco. Nie ma wyjścia. To nie jest wyprawa w wysokie góry, to są poważne sprawy. Chodzi o promocje treści naprawdę unikalnych.

Przypominam, że na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl trwa promocja książek i czasopism. Baśń czeska i amerykańska po 10 zł, Baśń III po 15, tak samo Łowcy księży oraz Straż przednia. Nawigatory także po 10, ale ubywa ich w zastraszającym tempie, więc trzeba się spieszyć. Na tej samej stronie dostępny już jest nowy komiks Tomka Bereźnickiego zatytułowany „Kościuszko. Cena wolności”.

  285 komentarzy do “Tomasz Mackiewicz w krainie kłamczuchów”

  1. Te skrajne postacie himalaizmu samobójczego, to narkomania. Adrenalina utlenia się u nich w organizmie do adrenochromu powodującego euforię. Nie mogą bez tego żyć.

  2. Ma Pan rację. Błogosławieni cisi, albowiem oni posiąda ziemię

  3. Zmieniłam swój nick, ponieważ jedna z pań miała taki sam i dochodziło do nieporozumień

  4. Oczywiscie, ze to nie jest promocja naszego kraju, bo we wszystkich dyskusjach pod postami dotyczacymi tej akcji ratunkowej, jak tylko ktos sie odezwal w stylu: Polacy to czy tamto, zaraz byl uciszany, ze to nie o narodowosc chodzi.  W Dzienniku Wyprawowym jeden z czlonkow wyprawy na K2 opisuje sytuacje przed rozpoczeciem akcji ratunkowej. Wyrwal sie tam na goraco ze stwierdzeniami „dumny z bycia Polakiem”. Pewnie niedlugo dostanie za to w leb, jesli jeszcze nie dostal (wyraza tam pretensje do Francji, ze jakos nie pali sie do pomocy swojej obywatelce, chodzilo o dzialania na poziomie ambasad, zeby ten helikopter poslac) Ten tekst:

    https://m.facebook.com/notes/polski-himalaizm-zimowy-2016-2020-im-artura-hajzera/dziennik-wyprawowy-cz-vi/1595066003873347/

     

    Co do Tomka i jego uporu w wyprawach..Niestety, zdarzaja sie tacy ludzie. To musi byc jakas dziwna konstrukcja mozgu, potrzeba adrenaliny, nalog. Moze psychiatrzy cos wiedza. Ludzie gor sa specyficzni i b.czesto olewaja swoje rodziny. Mimo blagan zony i postanowien, ze juz przestana albo ogranicza. (mowie o tzw.pasjonatach, a nie  „robiacych w biznesie”). Znam jedna podobna osobe, ciezki przypadek, klotnie w rodzinie.

    Pani Helena Pyz, misjonarka z Indii, mowila, ze byla rozczarowana kiedy dowiedziala sie o tym siodmym podejsciu Tomka. Wedlug jej slow on w 2016 po nieudanej kolejnej probie postanowil sobie (a moze zonie i dzieciom) ze juz daje spokoj z ta gora. Zlamal przyrzeczenie.

  5. Dziekuje za naukowe wytlumaczenie. Czytalam taki wywiad z Tomkiem, w ktorym on mowi, ze tylko tam na najwyzszej wysokosci osiaga jakis dziwny stan, sam tego nie umial nazwac, moze tam siedziec pare dni, warunki mu nie dokuczaja, chce byc sam, bez towarzysza wyprawy.

  6. Mieszkam w górach, a nigdy nie byłem, ani na Kasprowym, ani na Rysach, Sokolicy, czy Lubaniu. Uczył mnie dziadek, (a ja byłem pojętnym uczniem):

    Po co się skrobać tam, gdzie nie swędzi„.

  7. Mocno obrzydło mi słowo ”Pasja” po tym, jaką furorę zrobiło ono w naszych czasach. Dziś już nikt nie może mieć jakichś tam zainteresowań czy hobby, koniecznie trzeba mieć ”Pasję”. Tak, obowiązkowo przez duże P.

    Pasja musi mieć znamiona nałogu, doprowadzać do wrażeń i zachowań euforycznych, wzbudzać wśród współwyznawców danej Pasji poczucie wyższości nad osobami bez pasji i wymaga, jak każdy nałóg, składania na swym ołtarzu rozmaitych ofiar, przeważnie z obowiązków wobec swoich bliskich, ale także i z innych wartości. Również, choć nie tylko, materialnych.

    Bieganie jest dziś dość modelowym przykładem Pasji, wiele można się o objawach posiadania Pasji dowiedzieć przyglądając się tej miejskiej…subkulturze?…sekcie?

    Pan Maciejewski by pewnie powiedział, że rozkręca się coś takiego, żeby po prostu coś komuś sprzedać. I trudno się z tym nie zgodzić, gdy się poczyta uczone i natchnione wywody Pasjonatów o tym, jakie to trzeba mieć wypasione buty, termoaktywne koszulki i cały wachlarz gadżetów, żeby móc biegać, a wszystko to musi być oczywiście ”firmowe”. Wyjście na przebieżkę w zwykłych trampkach i t-shircie, jak jakiś wieśniak, gwarantuje piętno obciachu i pogardę prawdziwych wyznawców Pasji.

    Ale być może Pasja ma też swój wymiar duchowy, jako alternatywa dla religii.

  8. Ale być może Pasja ma też swój wymiar duchowy, jako alternatywa dla religii.

    Typowa herezja. Pasja ma stanowić ekwiwalent wyzwolenia/zbawienia dla doskonałych. A praktycznie jest rynkiem zbytu dla mocno przeszacowanych towarów. Dodatkowo wprowadza się podział na ortodoksów i zwolenników nowych trendów i wojenkę. Typowy przykład to zwalczające się subkultury muzyczne metalowcy vs coś tam itd.

  9. Jeszcze to wymowne zawłaszczenie słowa Pasja…

  10. Świeć Panie nad duszą Mackiewicza. Zgadzam się z tym, że to lansowanie tego stylu życia wiecznego Piotrusia Pana, który zabiera manatki i jedzie kiedy chce i gdzie chce z marnymi szansami na powrót, dla mnie to skrajny egoizm i uzależnienie ale co ja tam wiem. Ta Pani Revol już miała podobną historię, zdaje się z Czechem, który również nie przeżył tej ekscytującej przygody – jak nazywają te wyczyny wytrawni znawcy.

  11. Pieknie wszystko wywiedzione. Doskonale.

    Drugi akapit – cudo. Znam z boku kilka osob z kregu wspinaczkowego. Te powracajace namolnie dyskusje zon, w ktorych one karkolomnie probuja tlumaczyc „Pasja” wieczna nieobecnosc meza i ojca ich dzieci, zzymajac sie na to jednoczesnie.

    Co do zastapienia religii „Pasja”- z pewnoscia cos w tym jest. W wielu tysiacach komentarzy, jakie czytalam pod postami o akcji ratunkowej na Nanga Parbat, slowo Bog wlasciwie sie nie pojawilo..

  12. Pełna zgoda – takie rozumienie pasji to hormony i stany euforyczne ale te same bodźce z czasem wywołują coraz słabsze doznania i nie ma znaczenia czy to jest narkotyk, podróże, seks czy wspinaczka. Stąd te kolejne ośmiotysięczniki, teraz ze wschodu, za rok z zachodu, potem w zimie jak jeszcze nikt nigdy, jak poszukiwanie tych samych wrażeń po pierwszym strzale heroiny, który już nigdy drugi raz się nie wydarzy.

  13. Wyglada na to ( doniesienia o chorobie wysokosciowej, obrzeku mozgu itd..) ze tym razem Tomkowi zabraklo tego specyfiku, albo wzial go za wczesnie.

    http://www.portalgorski.pl/forum/1/21177/doping_wsrod_himalaistow_i_alpinistow_

  14. oglądanie godzinami telenowel, imprezowanie, magazyn na 3 zmiany i 12h w sobotę to są dopiero „pasje”. Ale nie, gorszy jest człowiek który się wspina.

    logika powala.

  15. Jedno i drugie jest takim samym uzależnieniem, wspinaczka obarczona jedynie o wiele większym ryzykiem, śmiertelnym ryzykiem.

  16. Kiedyś w pewnej dyskusji w internecie ktoś narzekał, że z tym biegactwem miejskim to już jednak troszkę przesada, bo organizuje się jakieś mega-spędy blokujące główne arterie komunikacyjne, jakby nie można było się tej Pasji oddawać gdzieś w plenerze.  Jako kontra od razu pojawił się wysyp komentarzy ostro szydzących z pielgrzymek i procesji. Wygląda na to, że nie można dwom panom służyć.

  17. za tymi pasjami idą duże pieniądze i reklamy: „ubierz się w obcisłe, bo to warto mieć styl” śpiewał nawet Janerka

  18. Nikt nie powiedzial, ze gorszy. Pewne jest, ze czesto sami uwazaja sie za lepszych.

    Do takich „pasjonatow”mozna tez zaliczyc przykladowo neofitow, ktorzy cale dnie poswiecaja na modlach wspolnocie, a praca rodzina i dom leza odlogiem.

    Zaniedbywania rodziny niczym nie mozna usprawiedliwic.

  19. ani nie muszą leżeć odłogiem, ani nie muszą zaniedbywać rodziny. Pozytywne pasje typu wspinaczka nie są „oderwaniem od rzeczywistości” lecz jej wzmocnieniem. Zdobywca szczytów poradzi sobie z problemami codziennego życia lepiej niż ten który codziennie wstaje o 5 ale nie wie po co. Seriale to dopiero „oderwanie od rzeczywistości”.

  20. Chyba nie zrozumiałeś dzisiejszego wpisu. Może to dlatego, że jesteś „wolnym strzelcem”.

  21. No ale praktyka pokazuje, że zdobywcy szczytów z problemami codziennego życia radzą sobie gorzej niż inni. Znałem tylko paru „alpinistów” (mała próbka), ale każdy z nich był kilkakrotnie żonaty.

  22. znowu mi odpisałeś. zapłacili mi za apo 😀

  23. i znam kogoś, kto ma wzorcowy charakter i jest permanentnym wspinaczem

  24. pasja znaczy cierpienie

  25. czesi nazywają to „chrobakiem” w głowie, i mówią o nim, że  żivot by bol smutný bez týchto chrobákov

  26. Mowimy o pasji, ktora zbyt czesto bywa uzaleznieniem, dla ktorego poswieca sie wszystko: pieniadze, czas, rodzine.Nie o uprawianiu sportu dla zdrowia i lepszego samopoczucia.

    Czasami jednak taki zdobywca szczytow sobie z codziennoscia niestety nie radzi, bo od niej ucieka.

    Znam takiego czlowieku, ktory w kazdy weekend kreci sie jak zwierz w klatce i organizuje wypad, zeby tylko nie musiec byc w domu z dzieckiem. O czyms takim mowie.

  27. U mnie w domu mówiło się „widzi, że góra i lezie…”

  28. Nie tylko ta cała Revol miała takie hm… „przygody”. Dwie pierwsze żony J. Onyszkiewicza zginęły w górach podczas wspinaczek z nim…

  29. Wiem, potrafię rozpoznać każde Twoje wcielenie. Ciesze się. Godziwie aby? Gdzie to można przeczytać?

  30. a może pasja daje pieniądze i pozwala poznać idealnego kandydata na tż(jak wyżej mówię o osobie którą znam i nie przypomina takich o których piszesz.

  31. na pewno mniej niż wrogowie Polski płacili wereszczyńskiemu. Gdy się nim zachwyciłeś w 2016 zadzwoniło mi to jak alarm, że kręcisz. Czymś takim zachwyciłby się ktoś z krytyki politycznej ale Ty?

  32. Nie miałem pojęcia, prokurator się temu przyglądał?

  33. Niech się wspina, ale na swoje ryzyko i za swój hajs. Renty sieroce z moich/naszych podatków pójdą.

  34. Zdobywca szczytów poradzi sobie z problemami codziennego życia lepiej niż ten który codziennie wstaje o 5 ale nie wie po co. Seriale to dopiero „oderwanie od rzeczywistości”.

    Wątpię. Tu chodzi o stymulację wydzielania adrenaliny, endorfin i Bóg wie jakich neuroprzekaźników, po takim haju powrót do ”problemów codziennego życia” będzie za każdym razem trudniejszy. Chodzi też o poczucie elitarności, o wrażenie, że robi się coś wyjątkowego, będącego ponad jakieś ”problemy codziennego życia” szaraczków, nie znających zapachu napalmu o poranku czy tam powiewu porannej bryzy na wysokości 8000 m n.p.m. Więc tym bardziej…

    Dla niektórych prawdziwą Pasją jest alkohol – równie dobrze można by pokusić się o myśl, że chłop, co potrafi wychylić pół litra na raz bez zakąszania poradzi sobie lepiej z problemami codziennego życia, niż taki, co chodzi trzeźwy i nie wie po co.

    Nie rozumiem, skąd u Pana te uporczywe odniesienia do seriali? Czy w tym wpisie lub w jakimkolwiek komentarzu ktoś sugerował, że oglądanie seriali jest dobre (albo chociaż w czymkolwiek lepsze od innych Pasji)? Czy to jakiś stereotyp służący dowartościowywaniu się Pasjonatów? Że niby jak ktoś nie ma Prawdziwej Pasji, to na pewno nic innego nie robi, tylko się tępo w seriale gapi, nie to, co my?

    Nie zna życia, kto nie służył w marynarce, a kto nie pije, ten donosi…ech.

  35. Nie spodziewałem się tutaj tego tematu, ale i trochę mi go brakowało 🙂 W dużej części ma Pan rację, ale z tymi górami to jest trochę bardziej skomplikowane. W nich faktycznie coś jest i niektórych to po prostu bierze. Sam Pan mówi często o własnych obsesjach, no a obsesją niektórych są góry. I to włażenie jak najwyżej. Ja myślę, że to chodzi o adrenalinę, o wejście tam gdzie nikogo nie ma, o walkę z przyrodą i samym sobą a na koniec satysfakcję, że się tego dokonało. Oczywiście nie jest to prawdziwa przygoda w tym sensie, jak prawdziwym przeżyciem nie jest sukces w pracy, tylko patrzenie z kimś bliskim na zachód słońca. Albo wspólne śmianie się z dzieckiem. Ale zdobywanie szczytów może wciągać i uzależniać. Podobnie jak szybka jazda samochodem lub motocyklem. I tak, na pewno jest to wynik jakichś deficytów. Ale kto z nas ich nie ma? Niektórzy mają po prostu więcej. Prawdziwą sztuką jest czerpanie energii  i radości z trudnej codzienności, ale to chyba mało kto w rzeczywistości potrafi. Mackiewicz myślę, że po prostu zamienił jeden nałóg w drugi, bo ci z nas którzy mają tendencję do popadania w nałogi, jakiś muszą mieć zawsze. Sam mam 2 kolegów, którzy wyszli z heroiny i to się u nich też sprawdza.

    Zupełnie inną sprawą kiedy ludzie, którzy jeżdżą w wysokie góry czy w ogóle w regularne dłuższe wyprawy lub podróże – mają rodziny, obowiązki i muszą zarabiać na życie, bo np. nie są niezależni finansowo (a prawie nikt nie jest). I wtedy to już faktycznie jest duża nieodpowiedzialność z ich strony. Zarówno materialna, jak i ta najważniejsza, dotycząca ryzykowania własnym życiem i dalszym losem swoich bliskich, głownie dzieci. Tego już nie bardzo da się za bardzo obronić jak dla mnie.

  36. Nic o tym nie wiem. Biorąc pod uwagę karierę tego Pana (oraz to, kto jest jego trzecią małżonką) – raczej wojskówka…

  37. I permanentny wspinacz wspina się z rodzina, czy zostawia ich w permanentnie wzorcowym dopieszczeniu na czas wspinaczki?

  38. Również dobre, zapamiętam! Dziękuję.

  39. Czasami daje, czasami zabiera.

  40. Tak, taki serialowy stereotyp od czapy przewija sie w rozmowach tych co czuja sie lepsi. Tylko, ze w seriale gapia sie przewaznie ich matki, dajace schronienie i wyzywienie synom- pasjonatom.

  41. bo zwyczajnie na inne „pasje” pozwolić sobie nie mogą, ktoś musi być w domu, zapłacić rachunki, wyprać gacie, zrobić zakupy itp, pasjonatów takie przyziemne sprawy zwykle mało obchodzą

  42. Pewnie za to wylecę, ale co tam…przypomniał mi się od razu de Saint-Exupery 🙂 To dopiero był Pasjonat. Sam się w młodzieńczej naiwności zachłystywałem tym poziomem Pasji. Za to jak się czyta jego listy do matki, to chcąc-nie chcąc widzi się przed oczyma duszy Zdzisia Maklakiewicza oddającego się swojej Pasji pod budką z piwem i tłumaczącego dzielnicowemu, że nie ma niczego niestosownego dla 38-letniego mężczyzny, by pozostawał na utrzymaniu matki staruszki, gdyż dopóki człowiek ma matkę, pozostaje dzieckiem. I ten tekst z tego filmu: ”mamusia da jakieś pieniądze, mamusia wie, jak się człowiekowi ciężko żyje bez pieniędzy”…po prostu wyczerpujące streszczenie listów Antosia do mamusi.

  43. Mysle, nie wyleci Pan 🙂 Calkiem ladna dygresja.

  44. Dzieciaki z de Saint-Exupery w tamtym roku maturę pisały. Syn zdał na czwórkę, a ja się przy okazji nie przyznałem, że „Małego księcia” nigdy nie byłem w stanie całego przeczytać.

  45. Większość ludzi ucieka od czegoś, może  salwował się ucieczką w góry ?

  46. Coryllus

    „Być może też chodzi o jakieś, niejawne programy badań nad zachowaniem organizmu w warunkach ekstremalnych.”

    Tez takie dziwne mysli chodza mi po glowie, zwlaszcza jak czytam te rozne wczesniejsze wspomnienia, ktore mozna strescic „Tomek kontra srodowisko”.

    Dzisiejszy artykul, ktory dalam powyzej, na temat zazywania profilaktycznie deksometazonu (przeciwko obrzekowi mozgu) tez wiele mi wyjasnil..

    Od Tomka juz nic sie nie dowiemy, a Elisabeth tez nam nie opowie.

  47. Pozytywną pasją może być łażenie po górach – ale nie sport ekstremalny, w którym relacja ofiar do zdobywców sięga 30% – a taka jest dla przedmiotowej góry. Nie wiem jak to nazwać – gladiatoryzm – może gladiatorstwo? To jest jak otwieranie sobie brzucha, by uratować honor pana.

    Przynajmniej do niedawna taka śmiertelność była. To oznacza, że na każde z trzech wejść na tę górę trzeba złożyć ofiarę z jednego człowieka. Ostatnia z ofiar została złożona kilka dni temu. Francuska też by została złożona w ofierze, gdyby nie fakt, że Urubka i Bielecki są osobami o zdecydowanie ponadprzeciętnej wydolności fizycznej – i akurat tam byli.

    Co do tej organizacji – to gdyby Pan przeczytał uważnie tekst, to by wiedział, że jest dokładnie odwrotnie – oni sobie radzą tylko i wyłącznie i co najwyżej  z organizowaniem wypraw – i na ogół z niczym więcej.

    Ja, kiedy mam się lepiej finansowo i jadę na narty – to zabieram ze sobą kartę kredytową z limitem prawie takim, jak był potrzebny na ten helikopter – bo w Alpach bywa to samo – jak Pan nie ma na helikopter – to im się nie chce sprawdzać, czy ubezpieczenie za 100 złotych go pokryje. Więc nie leci.

    Polska, która obsługiwała w 2016 45% „rynku” zimowego zdobywania Nanga Parbat powinna mieć linię kredytową na hasło pomoc – nieważne od kogo – przecież jest sponsor, którego nie wymienię z nazwy – dla którego 50 tys. USD to na waciki. Tzn. jak pakistański minister obrony usłyszy, że chodzi o Polaka – to powinien mówić, że dla Polaków to może nawet wykonać atak bronią jądrową na Himalaje. Szczególnie, że pakistańskie lotnictwo wojskowe było budowane przez polskich pilotów po II WS.

    O tym, że nie jest to pasja świadczy ponadto fakt – że wymieniony wyżej Bielecki ma swojego managera.

    Przypomina to sytuację z impresjonistami i van Goghiem. Pasja, dziwna sytuacja życiowa – i menadżer. Typowanie kandydata i hodowanie osobnika, co ma pasję, żyje na krawędzi – ale ma managera.

  48. Trudno się dowiedzieć nam (bo nie tym, w czyim interesie to się dzieje), skoro eksperymenty z obozów koncentracyjnych stanowiły cenne materiały dla co najmniej kilku gałęzi wiedzy – w tym lotnictwa wojskowego – a w kulturze pop i szkolnictwie  funkcjonują jako pseudomedyczne. Eksperyment niszczący, w którym człowiek ginie jest zbrodnią – ale nie jest pseudomedyczny – wyniki są prawdziwe.

  49. Ludzie poważnie zaburzeni zazwyczaj odczuwają tylko emocje silne. Ponieważ najsilniejszą ze wszystkich jest strach, lubują się w nim właśnie. I nie mają wyboru, bo człowiek nie odczuwający czuje się martwy. A to stan nieznośny.

  50. Bielecki – to nie ten Bielecki od zamieszania na Broad Peak?

  51. oni sobie radzą tylko i wyłącznie i co najwyżej  z organizowaniem wypraw – i na ogół z niczym więcej

    Podobnie jest z inteligencją szachisty 🙂

  52. Podobnie jak marynarz albo jakikolwiek inny człowiek który pracuje poza miejscem swojego zamieszkania.

  53. bardzo dobry opis.

    może też rytuał

    składania ofiar

    z ludzi.

    pogaństwo

  54. Tyle, że marynarza nie ma w domu, bo pracuje na dom, a pasjonata najpierw nie ma bo pracuje, a potem go nie ma bo przecież pracował na swoją pasję.

  55. Piekiełko w środowisku himalaistów po wyprawie na Broad Peak. „Bielecki uciekł, zostawił partnerów. Moralna katastrofa”

  56. Wszystko dobrze, tylko ze pan Tomek chyba nie podlegal pod nic, ani pod oficjalnych organizatorow, ani zdaje sie nie mial zadnego ubezpieczenia. Byl poza tym systemem ( moze w jakims innym). Dlatego musiala byc zrzutka.

    Dziwnie sie sluchalo francuskich info, gdzie byla mowa o akcji zorganizowanej przez francuska ambasade i pakistanska armie.

    Od ludzi z ekipy K2 wiemy tyle, ze to polski attaché Wyszomirski gimnastykowal sie i non stop wisial na telefonie zeby te helikoptery moc w koncu wyslac. Francuzi palcem nie kiwneli..

  57. Zdaniem himalaisty Ryszarda Gajewskiego

    [Broad Peak] to już nie pierwszy raz, kiedy Bielecki zachował się w ten sposób. „Mówiąc o nim, musimy pamiętać o kilku sprawach. Makalu – zostawił do spółki z Hajzerem dwóch partnerów – efekt poważne amputacje palców. Zszedł do obozu poniżej po tlen, ale go nie wniósł bo się zmęczył, za to szybko zbiegł do bazy. Na Gasherbrumie I uciekł Januszowi Gołębiowi jeszcze przed zdobyciem szczytu. Rozmawiałem niedawno z Gołębiem. Opowiadał o tym zimowym wejściu. Był wkurzony i rozżalony” – wspomina. 

    Gajewski twierdzi też, że Bielecki nie powiedział całej prawdy o wydarzeniach na Broad Peaku. Stawia tezę, że wcale nie miał rozstrojonego radia, a po prostu nie chciał rozmawiać z kierownikiem wyprawy. „Jak słyszałem, co oni opowiadali o ataku szczytowym, to byłem pełen podziwu, jak można tak ściemniać” – mówi.

  58. Od kiedy to życie człowieka ma polegać na spędzaniu czasu w domu?

  59. W „Ojcu chrzestnym” stary Corleone mówił, że prawdziwy mężczyzna siedzi w domu by dbać o rodzinę.

  60. Zupełnie inny kontekst ale scena przednia. 🙂

  61. Oni tam w gorze wlasciwie wszyscy maja nieracjonalne zachowania. Albo euforia, albo strach, albo wszystko do kupy. Organizm normalnie tam nie funkcjonuje, nie wspominjac o lekach-wspomagaczach.

    Tym razem trzeba przyznac, ze akcja ratunkowa byla spektakularna.

    Jest po hiszpansku tekst (moze juz przetlumaczony na polski) Denisa Urubko, w ktorym relacjonuje cala akcje. Dzisiaj tez zostal opublikowany raport, napisany przez jednego z czworki ratownikow.

    Ci z wp.pl jednak sa straszni. Najpierw polgebkiem wspominali, ze Tomek obiecywal juz nie isc na Nange, no i wyszlo jak wyszlo..Teraz zas pisza o „czlowieku, ktory zony nie slucha” i dzieki temu uratowal czlowieka…

    https://m.sportowefakty.wp.pl/alpinizm/734845/denis-urubko-nadczlowiek-ktory-zony-sie-nie-slucha

  62. No to dla odmiany mamy jeszcze do wyboru „Pana Samochodzika i templariuszy”:

    „Tam skarb Twój, gdzie serce Twoje”.

  63. Teraz zas pisza o „czlowieku, ktory zony nie slucha” 

    Tam jest o NADczłowieku, który żony nie słucha. Co za odlot w pychę. Domyślam się, że w wyobrażeniu tych głęboko uzależnionych i zwiedzionych ludzi na przeciwległym biegunie jest PODczłowiek, który ogląda seriale. A pomiędzy tymi dwiema kategorami rozciąga się bezkresna próżnia.

  64. Jesteś chyba „za szybki” 🙂

    Gdzie Gabriel napisał o tym, że ogląda telenowele, że imprezuje, albo pracuje na wózku widłowym?

    Napisał, że gorszy jest ten, kto się samolubnie czymś zajmuje, (tu: wspina), lekceważąc rodzinę(y) – krótkoterminowo bo znika, i długoterminowo – bo ciężko ryzykuje życiem.

  65. Ktoś tu parę dni temu zalinkował film Stanisława Latałły Listy naszych czytelników. Dziękuję za link. Znalazłem tam inny film – jego syna Marcina, pt. Ślad. Jest w sam raz do dzisiejszej notki. Zderzenie uwag rodziny i światka filmowego (Holland, Zanussi) bezcenne. Nie ma sensu żebym się rozpisywał, zobaczcie sami:
    https://vimeo.com/50688842

  66. Zamiast kopania, wybieram koszenie łąki – kosą. Polecam wszystkim.

    A jaką pracą nad charakterem jest nauczenie się klepania kosy – jako miastowy, bez przykładu?

    Kształtuje cierpliwość. Zaręczam.

  67. Jak czytam zyciorys tego Urubko, to dopiero widze „kraine klamczuchow”…..

    Nawet nie chce wiedziec o tych wszystkich uwiklaniach i zaleznosciach

    „Za K2 jestem gotow zaplacic kazda cene..”  no no

  68. A od kiedy życie polega na tym, żeby wystawiać je  z dużym prawdopodobieństwem na śmierć, która nie służy żadnemu dobru?

  69. Jest pseudomedyczny – -w sensie przysięgi Hipokratesa.

  70. Zdzisław Ryn prowadził badania nad profilem psychologicznym polskich alpinistów w latach 80tych. Wyszła z tego wręcz sztanca – deficyty od niskiego wzrostu począwszy. Chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na jedną sprawę – zachwyty w stylu „Dla ludzkiego organizmu nie ma granic”. Skąd my to znamy…

  71. Pamiętam, jak kiedyś była awantura związana z reklamą leku na biegunkę. Reklama operowała hasłem ”nie biegam” – chodziło oczywiście o niebieganie do toalety i wydawałoby się, że wszystko było zrozumiałe i w ogóle w porządku, ale…okazało się, że hasło to oburzyło Pasjonatów miejskiego biegactwa w stopniu takim, jakby ktoś wyznawcy Allaha napchał słoniny do butów. To było dosłownie ”święte” oburzenie, wskazujące dosłownie na stan sekciarskiego nawiedzenia. Nie pamiętam już, czy aby nie skłoniono wóczas reklamodawcy do zdjęcia reklamy i jakichś oficjalnych pokajań, ale bulwersowano się naprawdę mocno – jak można zamachnąć się na Święty Kult Biegactwa i sformułować tak obrazoburcze hasło? Mniejsza o to, w jakim kontekście użyte, w jakim by nie było, tak czy owak – bluźnierstwo!

    Tak sobie o tym wspomniałem i zabawiłem się psotną myślą, jakie reakcje udałoby się sprowokować, gdyby dziś, w tle wiadomych wydarzeń, puścić reklamę jakiejś, na przykład, maści na swędzenie. Z wizualizacją zwisającego na półce skalnej himalaisty i z hasłem, na przykłąd: ”nie drapię się, gdzie mnie nie swędzi”.

  72. To proszę tę informację przekazać osieroconym dzieciom Mackiewicza, że tatuś miał pasję, do której miłość przewyzszala tę, którą żywił do dzieci. Te istoty są już poranione do końca życia, a Pan pierniczy farmazony. Niech nałogowcy z takimi pasjami spędzają samotnie życie i unikają rozmnażania. Dziwne, że skutkami swoich wyborów obarczaja ludzi, którzy ich kochają. Tu nie ma żadnej wyższej konieczności, żeby ryzykować swoje życie. A może to po prostu opętanie? Jakiś czas temu pochowano komandosa, który popełnił samobójstwo, kiedy dowiedział się, że już nie wyślą go na wojnę. W domu piękna żona i dwójka dzieci. Żałosne, ale to ten sam typ szaleństwa

  73. Oni mają raczej inny system wartości. Biorąc pod uwagę, ile osób wspina się wyczynowo w najwyższych górach, to jakiś nieznaczny ułamek promila populacji. Taka aberracja, są gorsze chociażby seryjni mordercy.

  74. :)))

    Przy czym pikantnym szczegółem są tu pampersy… Znaczy, jak się wisi na półce w tych Himalajach.

  75. proszę gospodarza o archiwizację bloga i innych ważnych tekstów na kilku niezależnych nośnikach. Inna ze stron pozwalająca Polakom na swobodną wymianę myśli bez dobrotliwej cenzury moderacji Srulów Cenzursteinów właśnie zniknęła z internetu.

  76. dalej nie potrafisz pisać/mówić własnymi słowami.

  77. Niech może obrońcy himalaistycznych pasji przemyślą dlaczego ludzie, którzy wspinają się na najwyższe budynki świata spotykają się jedynie z krytyką, potępieniem i pukaniem w głowę. Czemu nie są otoczeni estymą, czemu nie chodzą w glorii sławy? W czym ich pasja jest gorsza?

    Może dlatego, że swoją pasję realizują za swoje, nie kupują drogiego sprzętu i wdrapują się na swoje szczyty w tenisówkach? Ale jak ich ktoś kiedyś przejmie komercyjnie to też staną się bohaterami masowej wyobraźni.

    Himalaje hipokryzji

  78. To sekciarstwo/herezja jest widoczna nie tylko u biegaczy ale np. u pasjonatów motoryzacji. Kiedy mówię im, że samochód jest dla mnie niezbędnym narzędziem podobnym do lodówki, traktują to jak bluźnierstwo.

  79. Ci, co nazywają je pseudomedycznymi mają na myśli nieprzydatność wyników eksperymentów – a nie etykę. Tzn. nienaukowy cel.

  80. Proszę mi wierzyć. Byłem kilka razy w górach. Chodziłem, podziwiałem. Zazwyczaj z przyjaciółmi i rodziną.

    Pasje przechodzące w obsesje to zupełnie inna bajka.

  81. No cóż. Jeśli ma się do wyboru „zdobycie szczytu zimą” a odrabianie z dzieckiem lekcji, koszenie z synem trawnika, uczenie dzieci pływać, wspólne rozpalanie ogniska i chodzenie na wycieczki – to chyba odpowiedź jest oczywista.  To oczywiście tzw. aspekt psychologiczny.
    Ale też mam swoje przemyślenia na temat tych „wypraw” w latach 70-tych. Młodzi faceci na posadkach za 15-20 USD w przeliczeniu, najczęściej jakieś pozoranctwo na uczelniach, gdzie innych obowiązywały terminy, zobowiązania i podległość. A tych nie. No i tajemnicze pytanie o to, jaki interes miał PRL aby pompować te „wycieczki ekstremalne”. Może warto przypomnieć sobie, że co najmniej od lat 60-tych ambasada PRL w Delhi była największym kompleksem „budowlanym” PRL jeśli chodzi o ambasady. Ktoś kiedyś napisał w latach 8-tych w drugim obiegu, że Sowieckij Sojuz stosował „socjalistyczny podział pracy” w dziedzinie wywiadu zagranicznego między krajami KDL i PRL przypadły Indie i okolice. A Delhi to był jedyny możliwy punkt przeładunkowy na Katmandu.  I tak sobie kiedyś podle podejrzewałam, że ci młodzi, wysportowani panowie o wysokiej inteligencji i ze znajomością języków jako „himalaiści” byli najlepszą przykrywką do różnych misji, zadań, przerzutów i szmugli, jak to opisała szczegółowo Kossobor. To padło w roku 1989 i „himalaizm” też „padł”. Ja się oczywiście mogę mylić, bo to tylko jeden z wielu możliwych scenariuszy ale czy wywiad nie chciałby wykorzystać tak eleganckiego sposobu poruszania się po świecie i przenikania w różne miejsca?  Może nie wszyscy ale wystarczyło kilku. Może z „obsługi technicznej”.

    Dzisiaj to jest tylko żałosne naśladownictwo i rzecz mało poważna bo tak na serio – największymi himalaistami świata są – Szerpowie, którzy codziennie po wodę schodzą 1000 m w dół i włażą 1000 m w górę. I targają dziesiątki kilogramów gruzu na plecach, żeby biali sahibowie mogli odegrać te swoje „przedstawienia heroizmu”. Dla nich to po prostu sposób na zarobek, bo trzeba utrzymać żonę i kupę dziecek. A nie żadne „wyczyny i heroizm”.
    Świeć Panie nad duszą Tomka Mackiewicza, ale oby był ostatnią ofiarą tego szaleństwa. Jego dzieci nigdy nie spędzą z nim Bożego Narodzenia, nie pójdą z nim na film i nie pogadają o książce.Nie poprowadzi ich do ołtarza, kiedy będą brać ślub i nie zachwyci się ich dziećmi. Ich dzieci nie będą miały dziadka.

    Nie wiem, kto chce nad Wisłą odgrzewać -kult heroizmu sięgającego samobójczych akcji, ale nie podoba mi się to.

  82. Reklama masci i pampersow w jednym:)

  83. Sam sie kiedys wspinalem ale tylko w lecie, jeden sezon, i w Tatrach. Oficjalnie sie przeszkolilem w Osrodku Szkolenia PZA (Polski Zwiazek Alpinizmu) w tzw. Betlejemce na Hali Gasiennicowej. Wspinanie, gory, zwlaszcza tak piekne jak Tatry to naprawde przygoda i bardzo milo to wspominam, poznalem wielu wspanialych i sympatycznych ludzi.

    Ale to wchodzenie na najwyzsze szczyty swiata zima, najtrudniejsze drogi, wysrubowane rekordy to zatraca sens. Zgadzam sie, to adrenalina, dziala to jak narkotyk.

  84. No, znam to 🙂 Gdy mówię w towarzystwie, że najchętniej bym w ogóle nie miał samochodu, bo to tak naprawdę tylko koszt, stres i użeranie się z mechanikami, ale mam niestety za daleko do pracy, żeby pozwolić sobie na taki luksus, to na dwoje babka wróżyła – albo nikt tego nie bierze na serio i z miejsca udaje mi się zyskać opinię zgrywusika i prowokatora albo ktoś to jednak bierze na serio, a wtedy…równie dobrze mógłbym puścić w tym towarzystwie bąka.

  85. Cały czas trwa „Narodowa Wyprawa na K2”, są plany, sponsorzy – nie wiadomo jak to się skończy.

  86. To tylko pokazuje jakie mają deficyty i kompleksy. W USA zbadano jakimi samochodami jeżdżą milionerzy, którzy sami dorobili się majątków: zdecydowana większość kupuje używane solidne marki. Samochód nie jest dla nich środkiem wyróżnienia się w tłumie. Jest nim: konto w  banku i nieruchomości w znakomitych adresach – również traktowane jako inwestycja i zabezpieczenie. Nie muszą nikomu niczym imponować: są spełnieni. A ci tutaj zaciągną kredyt i kupią brykę/ wyjadą na wyspy na urlop – żeby tylko nie odstawać od „grupy towarzyskiej”. Oceany kompleksów, pracowicie wdrukowywanych młodym przez speców od marketingu.

  87. A czy to nie pan minister Gliński należy do tego elitarnego grona „wspinaczy”? Byłych oczywiście i bez większych sukcesów. Coś mi się tłucze po głowie.

  88. Polska flaga na K2 na 100 rocznicę niepodległości, ile to chętnych chciałoby się przy tym ogrzać, zabłysnąć, za wszelką cenę

  89. A to ci dopiero. „Nie da się” sprowadzić do Polski – z Kazachstanu paru tysięcy Polaków, niejednokrotnie potomków Zesłańców, ale urodzony w 1972 r. obywatel ZSRR i Rosjanin z Kazachstanu – dostaje polski paszport -migiem. A gdzie te żony i pięcioro dzieci mieszkają? We Włoszech? To dlaczego nie wystarał się o włoskie obywatelstwo  tylko się przykleił do „Polszy prokjatoj”?  Brawo my. Kwintesencja polityki III RP.

  90. No to można powiedzieć że Tomek żył brawurowo. Odszedł brawurowo. Wieczny mu pokój.

  91. Tez mi sie to nie podoba. A ten Rosjanin z polskim obywatelstwem – to juz w ogole.

    Tomek M. jednak trzymal sie od tego systemu z daleka, myslal ze samotnie cos zwojuje. Nie lubili go.

    A Simone Moro (ktory zdobyl te nieszczesna Nange w 2016) to juz sie w ogole nie patyczkowal…

    http://www.portalgorski.pl/nowosci/wspinanie/gory-wysokie/6084-wywiad-z-simone-moro-zimowym-zdobywca-nanga-parbat

  92. brawo, choć jestem miłośnikiem gór, to podpisuję się pod akcją rozdania łopat i motyk oraz przydzielania pięknego kawałka leśnej łąki do zagospodarowania tym wszystkim gadającym głowom z chmurnymi twarzami w sprawie wyjątkowego traktowania himalaizmu, piłki kopanej, skoków tu i ówdzie czy podobnych pierdół typu poezja.

  93. W Szwajcarii po wypasionych brykach rozpoznaje sie imigrantow z krajow bylej Jugoslawii:)

  94. Gdyby został kawalerem i nie miał dzieci, to dzisiaj wspominalibyśmy Go jako „wesołego niefrasobliwego poszukiwacza przygód”, który „żył pełną piersią”. Ale założył rodzinę a czytam, że nawet i drugą rodzinę. To całkowicie zmienia ocenę sytuacji.  To już smutna historia faceta skoncentrowanego na sobie i chyba nie do końca dojrzałego. Ojciec dzieci MA OBOWIĄZKI przypisane przez prawo Boskie i ludzkie. A on je ominął szerokim łukiem.  Niech spoczywa w pokoju w tych śniegach.  Ja mam poczucie straty, bo z pewnością był to Człowiek wszechstronnie utalentowany, mający jakieś wybitne zdolności, mogący wiele dać światu i swoim bliskim. Zrezygnował z tego dla jakiegoś mirażu.

  95. Tak w nawiązaniu do tego zakotwiczenia polskiego himalaizmu w Delhi, przypomniało mi się o tym, jak w książce  o Rosji carskiej, pisano że prawie w każdym większym miasteczku rosyjskim było Królewskie Towarzystwo Geograficzne, Królewskie Towarzystwo Ezoteryczne, Królewskie Towarzystwo Geologiczne (czemu nie?) , …………., no i konsulaty brytyjskie a w tym wszystkim agent Reilly (?) . No to ZSRR skorzystało z dobrego wzoru.

  96. Wybrał miraż i brawurę.

  97. Witam.

    Kiedy śledziłem różne relacje z tej himalajskiej awantury jedna rzecz utkwiła mi w pamięci szczególnie głęboko. Były to zielone buty. Są zdjęcia na Twitterze, tych ciał tam w górach jest tak dużo, że niektóre z nich, te które leżą w bezpośredniej bliskości szlaków są uznawane za drogowskazy w drodze na szczyt. Jednym z nich jest bezimienny w owych zielonych butach. Inny otulony był we flagę kanadyjską. Przynajmniej narodowość tego ciała jest znana. To są dziesiątki ciał biedaków, doskonale przez warunki które tam panują, zakonserwowanych. I jakoś nikt nie myśli aby je/ich sprowadzić, aby je/ich gdzieś pochować. Widocznie pochówek w tych naszych zwariowanych czasach stracił swoje pierwotne znaczenie. Niech chce mi się wierzyć, że nie znalazły by się na to pieniądze. Po prostu mamy takie drogowskazy w naszej współczesnej cywilizacji. Takie na jakie zasługujemy – „zielone buty” bezimiennego martwego wspinacza.

    Pozdrawiam

  98. Ten facet TRZY LATA masakrował się heroiną. Rozważania o jego postępowaniu a szczególnie ocena postępowania nie mają sensu, praktycznie żadnego.

    To tak jak ten gość, który wyszedł z nałogu i zaczął biegać ultramaratony. W końcu nawet film o nim powstał, podobno całkiem niezły.

  99. w odpowiedzi na bzdury dodam że życie bez pasji też wiele zabiera. Zastanowiliście się kiedyś, czemu prostytucja tak dobrze prosperuje? Nie przez wykolejeńców, bo wykolejeńcy nie utrzymaliby tak potężnej gałęzi przemysłu. Ani kawalerowie, bo większość klientów prostytutek to ojcowie rodzin z którymś tam dzieckiem. Czytaj: żadnych pasji, m jak miłostka i w weekend na ryby, brzuszek i trzecie dziecko w drodze. Ponieważ życie bez pasji staje się nie do zniesienia, stają przed wyborem: albo rozwód, albo pani lekkich obyczajów. Po wizycie mogą kilka dni funkcjonować. Często przychodzą do agencji/tirówki żeby się „pani” wygadać. A skorzystanie z najobrzydliwszej jest dla nich lepszą perspektywą niż kolejny dzień z żoną.

    co ciekawe, coryllus doszedł do podobnych refleksji:

    https://www.salon24.pl/u/coryllus/518467,zwykli-ludzie-z-ulicy

    https://coryllus.pl/antykwariusze-i-sutenerzy/

  100. No i ten gigantyczny przerzut towarów /głównie ciuchy indyjskie etc./ w latach 70-tych i 80-tych był poza kontrolą??? Paczki od mojego brata z Niemiec, w latach 80-tych, były dokładnie prute przez urząd, gdzie nam dozwolono taki poszarpany karton /z jedzeniem/ sobie zabrać. A tam był przerzut towarów w skali ciężarówek PZA.

  101. Szerpowie to chociaż są genetycznie uwarunkowani do życia na takich wysokościach, ale cisza zalega nad wspinaczkami na Kilimandżaro. Tam tragarzami są Murzyni, których cichaczem znosi się w workach z góry, jeśli umrą, a umierają. Biali turyści zaspokajajacy swoje pasje i pychę nie mogą oglądać takich obrazków, bo to zniszczyloby cały przemysł wspinaczkowy w tym rejonie. Nikt, rzecz jasna, że zdobywców nie zaprzata sobie swojej główki, co się dzieje z rodziną tego człowieka. On wyboru nie miał żadnego, a z pewnością charakter miał wyrobiony, jak to Szybki określił

  102. Odleciał Pan razem z Voyagerem

  103. nie bardziej niż pani:

    ” Tam tragarzami są Murzyni, których cichaczem znosi się w workach z góry, jeśli umrą, a umierają”

    jakbym słyszał nastolatki na imprezie opowiadające horror : D

  104. „charakter miał wyrobiony, jak to Szybki określił”

    proszę wskazać gdzie tak napisałem

  105. Zaraz Pan dojdzie do wniosku, ze trzeba miec pasje, ” bo jak nie to se na dziwki pojde”. Taki straszak na zone, znaczy sie.

    Pan mowi o dzieciuchach.

  106. I znów ten stereotyp – jak nie Pasja, to na pewno seriale (plus w pakiecie brzuszek i, a fuj, trzecie dziecko). A w konsekwencji burdel. Jakieś odcienie szarości pomiędzy tępym gapieniem się w tv, a nawiedzonym rzucaniem się w wir Pasji? Eee, po co?

    Ja się aż boję pytać, skąd się ten toporny stereotyp i skrajnie spolaryzowana wizja rzeczywistości wzięły.

    Tak naprawdę ci ”ludzie z Pasją” są przeważnie nudniejsi, bardziej sztampowi i bardziej przewidywalni od przeciętnego widza ”M jak miłość”. A żeby się utwierdzić w przekonaniu, że tak jednak nie jest, muszą sobie budować takie nawiedzone stereotypy. Tak samo, jak neofici ateizmu muszą się do wyrzygania przekarmiać obrazkiem Polaka-katolika, co to pije wódkę i bije żonę. Aha, i do burdelu też na pewno chodzi, nie może być inaczej.

  107. takich po 50-tce? Wiem to wszystko z relacji ludzi. Ci co chodzą na * są pantoflarzami i nie straszą żon.

  108. : D : D hahahahahahaha

  109. są na świecie dwa rodzaje ludzi. Ci, co używają „tak naprawdę”, i ci, którzy potrafią myśleć.

  110. a przeczytałeś tekst corylusa o prostakach?

  111. Pan nie musi używać ”tak naprawdę”, w Pana nawiedzonych wywodach opartych o siermiężne stereotypy atrybut bezrefleksyjnej pewności własnych osądów jest zbyt oczywisty, by trzeba go było werbalizować.

    Słowa ”myśleć” też bym na Pana miejscu nie nadużywał.

  112. No ale sam Pan to przeciwstawil:  prosperujaca prostytucja (bidoki bez pasji i nie umiejacy kochac, bo milostka przz male „m” jak Pan zaznaczyl)  albo ludzie z pasja za wszelka cene, nawet za cene zycia (bo o tym tu dzisiaj gadamy)

    A gdzie miejsce dla mezczyzn kochajacych, odpowiedzialnych, spelnionych w rodzinie?

  113. „milostka przz male „m

    chodziło mi o serial.

    Wszystko co zrelacjonowałem jest wzięte z żyzni. Które istnieje, w przeciwieństwie do cpnu, który wylądował na śmietniku dziejów.

  114. Pamiętam (jak przez mgłę) film, którego bohaterem był syn którejś zmarłej himalaistki (Rutkiewicz?) – absolutnie wstrząsający, dzieciak został osierocony na długo przed śmiercią matki.

  115. Dobrze, tylko ze nie musimy robic takich krancowych przeciwstawien.

    Rozumiem, ze broni Pan ludzi, ktorzy maja jakas pasje, zainteresowania (i to rozumiem) zamiast tkwic w beznadziei i depresji. Natomiast pasja, ktora bezposrednio laczy sie z ryzykowaniem swojego zycia, osieroceniem bliskich, jest nikomu (poza uzaleznionym) niepotrzebna.  Co innego narazac zycie w celu ratowania innych, ale o tym tu nie mowimy.

    P.S. co Pan ma z tymi serialami? M jak milosc ogladaja starsze panie lub bezrobotni a nie zapracowani ojcowie trojki dzieci

  116. Poprzedni moj koment tez do Pana

  117. są jeszcze zgorzkniali starcy mimo młodego wieku, skoncentrowani na własnych krzywdach.

  118. Im więcej czytam o tej akcji ratunkowej tym bardziej jestem przekonany, że jej jedynym celem był uratowanie tej Francuzki.

  119. dalej nie potrafisz pisać/mówić własnymi słowami.

  120. pani nadieżdo, napisałem powyżej, że wszystkie omówione przykłady pochodzą z życia.

  121. Alez to bylo wiadome od poczatku. Ja sledzilam komentarze, relacje na biezaco tego francuskiego przyjaciela Elisabeth (do niego wyslala pierwsze wiadomosci, w czwartek wieczor)  tam ani przez chwile nie bylo nadziei, tylko nie chcieli tak z grubej rury..Ktos (chyba jedna osoba z rodziny) udostepnil czesc wymiany prywatnych rozmow na messengerze; ten Ludovic, ktory mial staly kontakt z Revol mowil „sorry to say that, nie ma nadziei”. Wiec decyzja byla w zaadzie podjeta w chiwli wylotu ratownikow.

    Jak w koncu ruszyl helikopter w sobote to pokazal sie taki wywiad z kierownikiem wyprawy na K2 Wielickim (przyznam, ze przykro to bylo czytac). Tu w ogole nie bylo mowy o Tomku..

    http://www.rmf24.pl/sport/news-wielicki-o-akcji-na-nanga-parbat-dla-rmf-fm-musza-sie-wspina,nId,2515000

  122. Ależ wyniki tych pseudomedycznych eksperymentów mają jak najbardziej przydatne wyniki – przymiotnik „pseudomedyczny” ma tylko sugerować ich nieprzydatność i że nikt ich nie zlecił – ot tak sobie jeden doktór z drugim postanowili po przeprowadzać „pseudomedyczne eksperymenty”. A to, że były one zlecone przez lotnictwo i marynarkę wojenną to taki nic nie znaczący szczegół. I że te wyniki zostały wykorzystane.

  123. no i co z tego? to nie moja wina, ze ma pan smutnych znajomych, rodem ze stereotypowych opowiastek przy piwie, co maja liczne rodziny, brzydkie zony, nudna robote, czas na seriale i dziwki

    Rozmawiamy tu o czym innych, ale sie pan uparl

  124. Zresztą sama ocalona plącze się w zeznaniach.

  125. >Tam nie ma żadnej przygody, bo ta możliwa jest tylko wtedy kiedy istnieją jakieś relacje z drugim człowiekiem…

    W Andy, w Andy miły bracie…

  126. gdzie sie placze w zeznaniach?

    Poki co wywiadu nie udzielila, dzisiaj jest transportowana do Francji.

    To co wiadomo zostalo opublikowane w raporcie:

    http://www.sport.pl/inne/56,64998,22958497,nanga-parbat-analiza-oraz-wnioski-z-akcji-gorskiej-i-ratunkowej.html#Z_MT

  127. nie mam takich znajomków, ale o takich ludziach słyszę permanentnie.

    czytała pani tekst coryllusa?

  128. Wina tvn24 😉 dziękuję za link

  129. W wyprawie drugiej żony na Annapurne gdzie zginęła,  Onyszkiewicz w ogóle nie uczestniczył.

  130. Ja mam w podobnym celu krytykę SUVów.

  131. Są pasje (np. pszczelarstwo) i zajoby.

  132. Szybki ma samych znajomych z pasją. BTW, ciekawe, czy gandzia to też pasja może być?

  133. Kiedy pasja, jak jest etat, narzeczoną, matka, duchy, Kościół, las i porady pro bono. Tylko muzyka i książki. Mam zobowiązania. Świat ma w de moje hobby. Za studenta to by)o robić. Naturalna kolej rzeczy. W pokorze przyjmuje. Acz wiek Chrystusowy mam jak powieści przezyty. Tyle.

  134. Nie pamiętam już czy to coryllus czy siostra Michaela w Radio Maryja opowiadała o ścisłych związkach himalaizmu z okultyzmem…

  135. pszczelarze i wędkarze to nieruchawi brzuchacze.

  136. Poza kontrolą celników indyjskich:))) Bo oni się cieszyli, że eksport idzie. A co tam było w tych szmatach, to wie historia:))) Oczywiście zwykli szmuglerzy a raczej panie szmuglerki (pomnik powinien powstać w rejonie Stadionu Narodowego) , podlegali normalnym procedurom.

  137. W sumie…Aleister Crowley też się drapał na K2 i na Kanczendzongę. Był to, jak wiemy, człowiek ogromnej Pasji.

  138. To są puste gesty, które nikogo na świecie nie obchodzą. Wystarczy poczytać życiorysy „największych mountain climbers”, to tam co i rusz jakieś „controversy” i jakieś „ofiary w szczelinach”. To się zwłaszcza po aferach z Reinholdem Messnerem mocno oziębiło. A przecież to był czubek góry lodowej. To tylko taka gierka „na rynek wewnętrzny”. Ja nie chcę, aby ktokolwiek ginął w czasie pokoju aby cokolwiek udowodnić.

  139. I jest to przedmiotem powszechnej pogardy i lekceważenia jako objaw życia ponad stan a u nich oszczędzanie jest jedną z fundamentalnych cnót.

  140. Jakby dali Panu ten szpadel, to skopał by Pan ten hektar ziemi (na początek wystarczy trzy ary)?

  141. No to ja więcej pytań nie mam. Pozamiatane.

  142. No właśnie „za studenta to było robić”. Nie znam takich zestawień, ale giną ludzie po czterdziestce i to chyba nie przypadek. Żadne ćwiczenia, wysoka forma i doświadczenie nie oszukają biologii. W innych sportach to oczywiste i takich ludzi się nie wypuszcza na stadion żeby sobie krzywdy nie zrobili

  143. Heh…no to jeszcze żeby podgrzać atmosferę pozwolę sobie zacytować z wiki ciekawostkę z wyprawy Aleistera:

    W 1905, podczas wyprawy na Kanczendzongę, skłócony z własną ekipą alpinistyczną, odmówił udziału w ratowaniu zasypanych lawiną współtowarzyszy wyprawy, którzy zbuntowali się przeciw jego przywództwu. Część buntowników zginęła pod śniegiem.

  144. „Nie ma zaś nic gorszego niż zdeprawowany, młody mężczyzna. To jest po prostu nie do wytrzymania i nie wiadomo właściwie co z takim zrobić. Gorszy jest tylko zdeprawowany stary dziad”.

  145. z brzuszkiem i trzecim dzieckiem w drodze.

  146. Dość szokujący przypadek, Raczej nie nadaje się na przykład dla młodzieży i na symbol sukcesu na 100 rocznicę. Szkoda człowieka.

  147. Czyli tym torem idzie ta „pasja”.  Myślę, że to jest bardzo ważna informacja ta o Crowley’u i o tej wyprawie z 1905 r. Zasługuje na osobną notkę, bo okazuje się, że my prawie nic nie wiemy o korzeniach tych „wypraw”.  I o tych wszystkich „klimatach”.

  148. Jak mi jeszcze raz wypomnisz tutaj trzecie dziecko, to ci od mojego ojca rój pszczół sprezentuję, a od mojego drugiego dziecka porządnego okonia. Wtedy możesz wsadzić sobie te prezenty w majty, to może przez to szybciej od innych zimą na K2 będziesz popylał.

    A ja będę siedział na kanapie i trzymał za Ciebie kciuki, mrucząc sobie pod nosem, że te ludzkie pasje to potrafią jednak wspólnie cudów dokonać.

  149. Kilka lat temu czytałem wspomnienia byłego himalaisty,który mówił o prawdziwych relacjach w zespole tam na górze,Nie ma mowy o żadnej empatii i miłosierdziu.Jak wszystko idzie dobrze to jest dobrze,jak nie to zostaje tylko egoizm,nikt się nie ogląda z pozostawionym towarzyszem,szkoda energii na to, myśli się o sobie.

  150. m jak miłostka taką wściekłość wywołuje? : D

    a tymczasem żony przesyłają sobie blachy mężów, którzy jeżdżą na tirówy. Chciały nawet ich rejestr zrobić xD

  151. Nie m jak miłostka, tylko M jak miłość do trzeciego dziecka.

    Szczerze życzę, żeby i Tobie dane było ją przeżyć.

    PS. To nie wściekłość, to drobna złośliwość była.

  152. Aleister Crowley w 1905, podczas wyprawy na  Kanczendzongę, skłócony z własną ekipą alpinistyczną, odmówił udziału w ratowaniu zasypanych lawiną współtowarzyszy wyprawy, którzy zbuntowali się przeciw jego przywództwu, toteż część buntowników zginęła pod śniegiem.

    Uroczy facet.

  153.  Podczas wyprawy w Alpy w roku 1957 wziął udział w poszukiwaniach zaginionych dwóch alpinistów jugosłowiańskich i towarzyszącego im Stanisława Grońskiego. Podczas tej akcji został przysypany lawiną lodową i na zawsze pozostał w Alpach.

    Wawrzyniec Żuławski.

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Wawrzyniec_%C5%BBu%C5%82awski

    http://drytooling.com.pl/baza/ludzie/1397-wawrzyniec-zulawski

    I to jest zupełnie inna KLASA, niż ci państwo, z Mackiewiczem włącznie, o których tu rozprawiamy. Zainteresowałam się Wawrzyńcem Żuławskim /znając część rodziny Żuławskich/, gdy nasz przyjaciel, Paweł Rydel, dał piękny koncert z utworami Wawrzyńca.

    O takiej klasie próżno mówić pośród himalaistów. Bielecki i ten Rosjanin to jednak świecą brylantowym światłem na tym tle.

  154. Za to ten reportaz w tvn jest niezly. Chyba prawdziwie Tomek tam pokazany. Podobny byl do swojej babci toczka w toczke:) Zastanawiac sie mozna co (kto) tym razem go przekonalo do ataku szczytowego, skoro zawsze w sytuacji watpliwosci pogodowych czy innych wycofywal sie. A tutaj byly i to duze..

    https://sport.tvn24.pl/inne,132/himalaista-tomasz-mackiewicz-reportaz-czarno-na-bialym-tvn24,810558.html

    No i prawda tez jest (za co go szanuje), ze chcial to swoje uzaleznienie uprawiac poza systemem handlu gadzetami, sponsorow, itd. Przez to go nie lubiano w tych wszystkich grupach, zwiazkach itd (moj koment z 14:35 z paskudnymi slowami Moro).

    Tak podsumowujac: zal czlowieka. I dzieci.

  155. A, widze, ze temat już ruszony. Przepraszam.

  156. wystarczy spojrzeć na twarz kogoś z pasją i na kogoś od seriali, żeby wiedzieć, kto ma rację.

  157. Facet wyznaczył nowy trend w tym himalaizmie. I tym tropem ci himalaiści często podążają…

  158. Jakoś tuż przed tą wyprawą w Himalaje był wywiad z pp.himalaistami. Dziennikarka zadała im m.in. pytanie, czy mają przy sobie jakiś amulet, który ich chroni przed niebezpieczeństwem i zapewnia powodzenie. No to jeden wyciągnął jakiś nanizany kamyczek, drugi jakąś inną duperelę.  Zmroziło mnie. W jakich rodzinach ci ludzie się wychowali?

  159. Pasję to mają moi mechanicy, którzy dłubią po godzinach w autach gimnastykując się tak, że przekracza to Twoje wyobrażenie. Wychodzą cudeńka i nie oszwabiają na częściach, bo te dystrybuuje ja. Niestety wmawia się im, że  spełnią się jak zostaną jakimś tam Cabalo Sranko albo wieczór spędzą na „ficie”.

  160. Wyjął mi Pan to co napisał z ust… Ciągle wciska nam się czyjeś aspiracje i publiczne leczenie własnych deficytów jako sposób na życie. Mało tego. Nazywa się to odwagą i bohaterstwem. W efekcie dochodzi do paradoksu w którym bezmyślne narażenie swojego lub cudzego życia jest jedynym prawdziwym i godnym życiem… Cała zaś pozostała działalność to tchórzostwo i nędza… Komuś się pozajączkowało, i ten ktoś ma ambicje zarazić tym „myśleniem” innych, tworząc aberrację elity/autorytetu

  161. Rozumiem, że Twoja żona/dziewczyna akceptuje Twoją pasję, bo zdaje sobie sprawę, że gdyby jej nie akceptowała,  to skończyłaby z trojgiem dzieci na rękau i mężem na kanapie, który podnosi się z niej tylko po to, żeby sprawdzić, co ciekawego dzieje się na parkingach dla tirów?

  162. Nie wszyscy, nie wszyscy.

  163. Dewastowanie emocji. Najłatwiej użyć w tym celu tych, którzy już mają zdewastowane.

  164. jesteś chamem, który obraża kobiety. przed wojną wrzuconoby cię za to w kałużę, bo kodeks honorowy takich nie obejmuje.

  165. Szybki, zmuszasz mnie do porzucenia zajęć zarobkowych. betacool nie jest chamem, zapewniam Cię, więc się może uspokój, co…

  166. Zobacz – starałem się iść tokiem Twojego myślenia i skończyłem bez honoru i będąc chamem.

    Już nigdy nie dam się tak podejść.

  167. Damy sobie tu z nim radę. Ma gość potencjał i walczy do upadłego o swoje, a takich lubię.

  168. W moim mieście organizują amatorską ligę koszykówki 35 plus. Jak kiedyś był ze mnie chwacki skrzydłowy, to jednak nie zdecydowałem się.

  169. Seriale? Dobry temat na osobny wątek. Zasadniczo złodzieje czasu. Żeby jeszcze ciekawe historie, ale albo odgrzewane kotlety, albo sztucznie generowany hype albo serial na kanwie filmu. Co i kto stoi za nadprodukcja tychże, czasem się zastanawiam.

  170. Nie chciałbym też popaść w ortodoksję, bo jakieś tam zainteresowania można oczywiście mieć, a pewnie nawet warto.

    Mniej więcej 20 lat temu pojawił się wśród nuworyszy ogromny boom na narty. Kto żyw, jeździł na nartach. Źle mówię, nie ”jeździł na nartach” – jeździć to się na nartach jeździło wcześniej. Wtedy zaczęto się narciarstwem PASJONOWAĆ. Wiązało się to oczywiście z szeroko rozwiniętym rynkiem gadżetów, a niepasjonowanie się białym szaleństwem zaczęło nagle skreślać towarzysko bardziej, niż oglądanie najgłupszych seriali. Gorszym blamażem było chyba tylko pojawienie się na stoku z niefirmowym sprzętem.

    W owym czasie zdarzyło mi się rozmawiać z co najmniej kilkoma ludźmi, którzy od dawien dawna lubili jeździć na nartach, takimi starymi hobbystami, co to jeszcze za PRL-u tłukli się  na urlop w góry ze zdezelowanymi deskami, żeby poszusować, a którzy jednak zniechęcili się do tej formy rekreacji lub nawet całkiem jej zaniechali – właśnie po konfrontacji z narciarstwem jako Pasją. Czyli z całym tym sekciarskim zadęciem podpieranym gadżeciarstwem i pseudo-filozofią gloryfikującą Pasję i wynoszącą Pasjonatów do rangi NADludzi (jak w tym artykule o Mackiewiczu).

    Ludzie, którzy od lat po prostu LUBILI sobie pojeździć na nartach i robili to bez pretensji, bez robienia z tego quasi-kultu, bez poczucia wyższości budowanego na prostych stereotypach, że świat dzieli się wyłącznie na Pasjonatów oraz na brzuchatych wędkarzy z trójką dzieci, chodzących chyłkiem po burdelach w przerwach między serialami, nie wytrzymali estetyki i klimatu PASJI i dali sobie spokój ze swoim hobby.

    Tak oto pieniądz gorszy wypiera pieniądz lepszy, jak zauważył już Kopernik.

  171. No rzeczywiscie…

    … wpis Gospodarza jak zwykle – PRIMA  SORT…

    … ale i wymiana komentarzy, zamieszczane linki  naprawde wymiataja… tak naprawde nic nie wiemy o „korzeniach” tych wypraw… o tych ich klimataH… no i o tych pasjaH,  wyzwaniaH, rekordaH i innych detych  farmazonach  pod publiczke… i za kase publiczki.

    Przeciekawa dyskusja…  dziekuje wszystkim komentatorom… no i jeszcze chociaz z jedna notka by sie zdala.

  172.  

    Mylenie obsesji z bohaterstwem powinno mieć granice.

     

    Wypada zatem casus  p. T. Mackiewicza ( i jemu podobnych) postawić w odpowiednim oświetleniu.

     

    Po pierwsze, dobrze wyposażona wyprawa w góry na wysokościach powyżej 7 km npm. jest bardzo kosztowna i mało kto może zgromadzić wystarczające na ten cel fundusze. Żebranina jaką uprawiają organizatorzy takich eventów w Polsce  jest żenująco żałosna. A p. T. Mackiewicz najwyraźniej nie zebrał tyle ile powinien (casus jednego telefonu satelitarnego, jednej pary okularów przeciwko promieniowaniu U-V, co po utracie pierwszej pary poskutkowało utratą wzroku i niemożnością samodzielnego schodzenia,   szturm szczytu w dwuosobowym składzie w ZIMIE, (minimum cztery osoby, jedna dla każdego w celu asekuracji  etc., etc.,  a co również nie bez znaczenia, brak  możliwości zapłaty za bardziej specjalistyczną akcje ratunkową.

     

    Zdecydowanie się w takiej sytuacji na podjęcie ryzyka było liczeniem na tzw. „fart” (cud), że nic się nie wydarzy takiego, co zaburzy grafik wejścia i zejścia przy  co najwyżej minutowych odchyleniach,
    de facto  bez marginesu tolerancji.

     

    Wiadomo było, eę bez zejścia grubo poniżej 7 km npm.  nie przeżyje jednej  doby w miejscu, gdzie został unieruchomiony., bo miał zapas tlenu tylko na ściśle  określony, krótki  czas, ale nie na biwakowanie na tych wysokościach. Poza wszystkim ponoć zepsuła mu sie maszynka do gotowania i nie mógł rozpuszczać śniegu, aby napić się  gorącej wody. W nocy temperatura spada tam poniżej –minus 50 C, a przy wietrze odczuwalna jest jeszcze  znacznie niższa. No i dramatyczny niedobór tlenu, pozbawiający przytomności. Co gwarantowało zamarznięcie.

     

    Dla przykładu, na poziomie morza ciśnienie tzw.  normalne wynosi 1013,25 hektopascala hPa), a na wysokości Mt. Everestu tylko 310 hPa, czyli poniżej jednej trzeciej normalnego. Taki jest deficyt tlenu. Na wysokości 5,5 km npm  ciśnienie  to oscyluje ok. 500 hPa, czyli połowy potrzebnego.
     T. Mackiewicz utknął na wysokości ok. 7200 m npm, czyli ciśnienie było  grubo poniżej połowy normalnego.

     

    To nie jest żaden sport tylko ruska ruletka. Albo testy ze Skania na głowę do basenu bez wody.

     

    Zatem amatorzy takiego zajęcia powinni robić go za własne pieniądze i na własne ryzyko.

     

    Podpisując przed małżeństwem intercyzę z żoną, aby nie musiała spłacać długów po mężu zaciągniętych na realizacje jego obsesji.

  173. test to był. bo mi komentarz nie chciał się wpisać

  174. Nie widze żadnego potencjału .Jest to typowy AA który od 10 lat nie pije i ma zawsze racje.Tak jak i P A S J A ma zawsze rację. Ja z defincji nie musze widzieć / dociekać wszystkiego 🙂 Także dobry alkoholik mi to wytłumaczył mówiac, że wypijając prawie codziennie rano około 10:00 flaszke +/- x2 wódki z kumplami świat nabiera innych barw i jest naprawde piekny. Na co mu odpowiedziałem ze nigdy w swoim zyciu nie wypiłem flaszki z rana. Na to mój rozmówca stwierdził, że w tej sytuacji nigdy się nie dogadamy i Ja Go nigdy nie zrozumiem. Oczywiscie przyznałem mu rację .Także i w tej dyskusji mamy dwa światy różnych barw 🙂

  175. Szybki. Twoje komentarze wydały mi się irytujące. Podejrzewam że to po prostu przepaść pokoleniowa. Ile ty masz lat? Bo ja mam 62. W realu widzimy się nawzajem i nie musimy zadawać sobie takich głupich pytań, no wiesz o wiek itp

  176. Ty miało być wielką, przepraszam

  177. dzięki za szacunek, też doszedłem do tego samego wniosku. tylko że ludzie z pasją są młodzi ciałem i duchem. Przykład 1

    Janos Petras, wokalista, 51 lat https://www.youtube.com/watch?v=BxcZIFDq7i4

    przykład 2, dr Marta Przyszychowska, zapalona alpinistka, teolog dogmatyczny tłumaczy teksty ojców Kościoła ze starożytnej greki, gdyż jest w tym specjalistką. Znajomych nie wymieniam.

  178. Ma potencjał, bo mnie nieźle rozgrzał. Aż sam się sobie dziwię.

  179. „Ma potencjał” właśnie się przyznaliście, że jesteście impotentami.

  180. Uważaj, Panie szybki. Podejrzenie o impotencję może stać się rysą na stereotypie brzuchatego tatuśka latającego za tirówkami w przerwach od gapienia się w seriale, a jak padną stereotypy, mogą pojawić się dysonanse poznawcze.

    A 51-letni Petras kompletnie nie robi wrażenia, dzisiaj przecież cały tzw. rock jedzie na ”czującej się młodo” geriatrii +60. Matko święta, dyżurny młodzieżowiec III RP, Kubuś Wojewódzki, ma już chyba z 55 co najmniej. Pasja rządzi.

  181. żeby było jasne: młody nie jestem. ani zbuntowany.

  182. kupa kojod*pska jest zerem, którego nikt nie chce, jest na etacie i nic więcej. Za to  Janos Petras i Karpatia rządzą na Węgrzech, w Polsce też są słuchani.

  183. Bez jaj, Kuba to jest przecież modelowy człowiek ”młody duchem” i z Pasją. Że sobie tę Pasję zaprzągł w etat, to przecież nic złego. Cóż może być piękniejszego, niż zrobienie z Pasji źródła utrzymania? Jak w tej piosence Kaczmarskiego: ”dobrze mi tu płacą za to, co i tak wszak lubię”.

  184. Ale nad czym się tu zastanawiać? Wystarczy otworzyć encyklopedię i rozejrzeć się dookoła, by zrozumieć, że ludzkość zawsze składała się generalnie z dwóch typów – tych co chcą być jak wszyscy wokół byle stabilnie, byle bezpiecznie, w ciepełku i z pełnym brzuszkiem oraz niespokojnych duchów – odkrywców, szaleńców, wizjonerów, artystów, geniuszy/wariatów (granica jest bardzo cienka), którzy nie spoczną dopóki nie opiszą wszystkich ptaszków na jakiejś egzotycznej wyspie, nie wdrapią się na jakąś górę, nie odkryją Ameryki, nie osiądą na dnie Rowu Mariańskiego, nie polecą na Marsa, czy nie skomponują jakiejś symfonii. Bardzo często niespokojne duchy są kiepskimi ojcami/matkami (jeśli mają rodziny), bo tak zwykle działa natchnienie/pasja (jak zwał, tak zwał), że kiedy się ono pojawia, to nic innego się nie liczy. Nie trzeba być alpinistą, kierowcą wyścigowym czy żołnierzem, by być kiepskim ojcem (niech nikt nawet nie próbuje bronić żołnierza czy strażaka – ryzykuje on życiem tak samo jak alpinista i co z tego, że za pieniądze, z których utrzymuje dzieci? Jakby mu zależało na dzieciach, to mógłby być konduktorem, czy kasjerem w sklepie, podobne pieniądze, a szansa, że osieroci dzieci jest znacznie mniejsza). Jak dzieci kompozytora chcą przebywać z tatusiem, kiedy on komponuje, to tylko pod warunkiem, że będą spać, bo każdy hałas uniemożliwia mu pracę, a jak chcą się pobawić to sio do cioci. Jest całkiem sporo filmów dokumentalnych czy książek o dzieciach tzw. wielkich ludzi. Nie mieli łatwo. Ale taka jest cena za dzieła czy osiągnięcia, których oni dokonują (jaki jest pożytek z alpinistów? Naprawdę takie trudne, żeby zgadnąć?)
    W National Geographic był artykuł opisujący tzw. „gen odkrywcy”. Tłumaczono tam dlaczego część ludzi pcha się zimą na 8000 metrów, a niektórzy wzdrygają się na samą myśl, że muszą wyjść do sklepu podczas deszczu. Jedna grupa nie zrozumie drugiej, jak kura nie zrozumie orła i odwrotnie. Po co taki orzeł tyle lata, jak mógłby spokojnie dziubać sobie z nami?
    Warto tylko by jedni i drudzy pamiętali, że nie mogą istnieć jedni bez drugich. Kanapowiec korzysta z postępu i odkryć szaleńców, a szaleniec może się realizować, bo często jest sponsorowany, przez kanapowca.

  185. Szybki. Napisałem że mam 62 lata i to jest konkret, proza. ” Młody nie jestem” jestem” to poezja, mgła. Po raz pierwszy poczułem że młody nie jestem pewnego letniego przedpołudnia, na schodach gdy miałem lat 14.

  186. stara lewacka ciota. kajmarski… bożyszcze konformistów.

  187. pomyliłeś się – miałeś się odlać, nie odlecieć.

  188. przecież nie będę danych podawał. A jak podam, to jakie ma znaczenie?

  189. No z jakich „elit”? Przecież kasę na to wszystko dawała komuna za komuny. Dobierali chłopaków, co to nie żyli kierowani przesądami religijnymi i obyczajowymi.  Zdrowe chłopaki z aspiracjami.

  190. To szybki skończył bez honoru bo „wyszedł z nerw”. Nie należy zachęcać i ośmielać takich „pasjonatów”, bo traci się czas i nerwy:))))

  191. Jurek Milewski mi się przypomniał, taki był wspinacz a potem Franciszek w Brukseli. Nie mogę znaleźć, kiedy go zwerbowali.

  192. Nie wiem czemu, ta cała dyskusja przypomniała mi jakiś dawny tekst Coryllusa o Łysiaku. Łysiak też mocno propagował Przygodę i Pasję. I też zachwycał się Antosiem de S-E, herbu ”mamusia wie, jak ciężko się człowiekowi żyje bez pieniędzy”.

    Ja może jestem przeczulony, bo w młodych latach niestety ”przechorowałem” tego Łysiaka, de S-E i jeszcze paru innych.

    Tą całą Pasją, Przygodą, Tajemnicą i byciem ”ponad” nudnego drobnomieszczanina się ludzi po prostu oszukuje i zwodzi. Na manowce, a kto wie, czy nie na zatracenie.

  193. Właśnie wróciłem z lodowiska. Zabrałem na nie mojego syna i jego kolegę od sąsiadów. Szczeniaki nie chciały robić zaordynowanych ćwiczeń. Woleli atakować śnieżkami starsze dziewuchy. Za karę gorliwie odjeździli dodatkowe kółka. Po drodze mijałem chmurnych biegaczy takich z pasją, że hoho. Jak z nimi gadam o łyżwach albo rowerze, to oni to kwitują z wysokości doskonałych, że to nic nie daje. A ja sobie w duchu myślę, że na łyżwach to trzeba umieć jeździć a to wymaga ćwiczeń i pewnej takiej łobuzerki. Na YT oglądałem niedawno jakiś instruktorów „fita” demonstrujących ćwiczenia na „stabilizację”. Ćwiczenia jak ćwiczenia, ale facet dwadzieścia parę lat, rzeźba Achillesa a ma problem z równowagą przy prościutkim ćwiczeniu. Tak to się wszystko pozmieniało, że coś co kiedyś było sztuką dziś jest traktowane z politowaniem a lansuje się biegające chomiki w klatce.

  194. No dobra, wszyscy tu mądrzy – to napiszcie, czy nasz Gospodarz, wielce szanowny Gabriel Maciejewski, pisarz, wydawca, były dziennikarz, to człowiek z pasją (Pasją) –  orzeł czy kura (nie mylić z J.Orłem i MKurką). A jak was to przerasta, to napiszcie czy macie odwagę żyć „na maksa”, tak jak On?

    AL

  195. Człowiek się uczy przez całe życie.

    Dla mnie to niezła lekcja o sobie samym. Pasjonaci wpychająy ojców trojga dzieci w kapcie i objęcia tirówek mogą doprowadzić człowieka do pasji, tyle że szewskiej.

  196. Oglądałem ten film z ciekawością do momentu, kiedy najpierw usłyszałem ten głos, a potem , na potwierdzenie, obraz Agnieszki coś tam coś tam i po prostu wyłączyłem… Odruch taki na diabła…

  197. Ja nie mam wrażenia, żeby Pan Gabriel żył ”na maxa”. Z tego, co na swój chłopski rozum łapię, to człowiek kiedyś wziął robotę w pismach dla pań, bo dla kogoś spoza układu i bez znajomości innej ”pisanej” roboty nie było, a teraz zasadniczo wozi dzieci do szkoły, użera się z kierowcami z drukarni i panią od wysyłek, dźwiga paczki po podwórku, gotuje pomidorową i w międzyczasie, jak znajdzie chwilę, coś pisze. Ot, taka to przygoda i pasja. Coś zupełnie spoza świata sekciarzy od Pasji.

  198. Uprawianie himalaizmu było popularne w tzw. kinie moralnego niepokoju jako oznaka przynależności bohatera do intelektualnej elity.

  199. To jest swietny przykład. Narciarstwo alpejskie jest trudnym sportem wymagajacym techniki i siły. Ale dzięki sporym nakładom udało się z niego zrobić sport popularny, w ktorym byle niemota może realizować swoją „pasję”. Ale za to setki mniej ” pasyjnych” mogą wydać dużo pieniędzy i poczuć się elitą. I tak stworzono genialny rynek. Tyle, że z alpinizmem tego zrobić się nie da, co zatem sprzedają?

  200. Oczywiście, że Orzeł! A że to wszystko godzi z życiem rodzinnym, tym większy podziw.

  201. Ło matko, kino moralnego niepokoju. Aleister Crowley jako himalaista jeszcze mnie nie przeraził, ale jak pojawia się kino moralnego niepokoju, to już, jak mawiał pewien mój proboszcz: ”czysty satanizm, a może i luteranizm”.

  202. No, jasne, ze czlowiek z pasja:-) Co nie przedzkadza mu byc mezem i ojcem na codzien, nosic kapcie i gotowac zupe pomidorowa jak trzeba. To mozna godzic:)

  203. Tu każdy jest czlowiekiem z jakąś pasją. Ale właśnie pasją, nie „Pasją”. Nasze pasje nie zastępują nam religii i staramy się, żeby nie krzywdziły naszych bliskich.

  204. My tu chyba dziś gadaliśmy o pasji prowadzącej do destrukcji, która nie służy budowaniu żadnych pozytywów  i o kłamstwach,  które ową pasję legendują.

    Gabriel nie krzyczy, że jest bliżej Boga do pożyczonego telefonu, bo swojego zapomniał, więc mniemam, że ofiarą żadnej pasji jeszcze się nie stał.

  205. Był taki nurt w peerelowskim kinie lat 70. Postać himalaisty jest na przykład bohaterem tego filmu.

  206. W tym filmie jest sporo o tym, o czym tu przez cały dzień się mówi. Zabranie tego reżysera na Lhotse to prawdziwe kuriozum, albo lepiej – wyrok śmierci. Te wypowiedzi Konwickiego i Holland wprost ze szczytów, ale brakuje mi słowa czego – może po prostu głupoty. Warto ten film jednak zobaczyć do końca.

  207. A mnie ten młody (szybki) pan – rozśmieszył. Obraca się w świecie stereotypów wytwarzanych w „zamkniętym kręgu” tych różnych genderystów, ekologistów, ocieplaczy klimatu. To są zabobony  czwartego pokolenia sierot po komunistach, które teraz stoją na czele (znowu) jakiegoś „postępu”: europejskości, światowego życia, diet wegańskich i napojów z jarmużu i różnych pasji np. biegania, wspinania, medytacji wschodnich :))) Życie dla nich jest wędrówką wąską ścieżką wśród otaczających ich wrogich i pogardzanych „plemion” : „tych zwykłych przeciętnych tutejszych  ludzi’. Z którymi nie chcą mieć nic wspólnego:))))

  208. No i właśnie to „coś” co pisze, jest najciekawsze. Średniowieczne zakony miały jako fundament sukcesu „trójpolówkę”: ora et labora (módl się i pracuj) co wyrażało się w tym, że braciszek mógł był pisać traktaty mistyczne i teologiczne ale musiał  też skopać grządkę i podlać jakieś warzywa. Albo podwiązać jabłonkę, żeby się gałęzie pod jabłkami nie połamały.  Oderwanie od codziennego mozołu to jest pułapka mentalna. Gotowanie pomidorowej czy robienie przetworów na zimę jest co najmniej tak samo potrzebne jak badania naukowe czy pisanie różnych rzeczy. Myślę, że dla wielu ludzi na świecie jest to niedościgły ideał.

  209. Pomiędzy siedzeniem w foteli i piciem piwa na bezrobociu – a grą w rosyjską ruletkę jest dosyć miejsca na pasje, które nie zabijają – lub przynajmniej nie stanowią aż takiego ryzyka. Padł przykład skoczni narciarskiej – kto stał na szczycie – wie, że ryzyko jest. Niemniej nie jest tak, jak na walkach gladiatorów – że po zawodach ściąga się ze sceny trupy.

     

    Kilka linków:

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Tragedia_na_K2_(1986)

     

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Aleksander_Ostrowski_(narciarz) :

    W ramach wyprawy pt. Cho Oyu 8201 – Ski Expedition 2014 zorganizowanej przez projekt Polak Potrafi 29 września 2014 jako pierwszy Polak w historii dokonał zjazdu na nartach ze szczytu Czo Oju (8201 m n.p.m. – szósty najwyższy szczyt Ziemi) bez użycia dodatkowego tlenu i ustanawiając rekord Polski w zjeździe na nartach ze szczytu o najwyższej wysokości.

    Rok później zaginął.

     

    Lista Polaków, którzy zginęli w Himalajach i Karakorum

    http://gorsko.eu/10-najgrozniejszych-gor-swiata/#

    Cytat:

    Annapurna 1 zabija ponad jedną trzecią wspinaczy, którzy odważą się podjąć próbę zdobycia szczytu. Stała się przez najbardziej niebezpieczną górą świata. Do jednej z ostatnich tragedii doszło w październiku 2015 roku, kiedy to po serii śmiertelnych lawin, na stokach Annapurny 1 zginęło 39 osób. (najwyższy współczynnik śmiertelności 34%).

     

    Za Onet (2013r.):
    Do sierpnia 2013 roku na Evereście zginęło 251 osób. Najtragiczniejszy był rok 1996, kiedy zginęło aż piętnaście osób, z czego osiem w jednym tyko dniu (11 maja 1996 roku). Ostatnie lata też jednak zbierały tragiczne żniwo – w 2012 roku życie straciło dziesięciu wspinaczy, w 2013 – dziewięciu.
    Pod względem ogólnej ilości ofiar to i tak dużo mniej niż na przykład na Mount Blanc, gdzie co roku ginie średnio pięćdziesiąt–sześćdziesiąt osób, ale trzeba też pamiętać, że na Everest w porównaniu z najwyższym szczytem Europy wchodzi też bez porównania mniej osób.
    (http://podroze.onet.pl/ciekawe/kto-z-polakow-zginal-na-everescie-ile-osob-ginie-i-z-jakich-przyczyn-oraz-co-dzieje/018bg)

     

    Cytat z Gościa Niedzielnego (sierpień 2017):

    Mont Blanc, choć w skali alpejskiej nie jest szczególnie trudną technicznie górą, pochłonęła już w swojej historii ok 8 tys. ofiar i pod względem ilościowym jest najbardziej zabójczą górą świata.

    Wpisujemy w Google: mount blanc ofiary – i nasi też tam są.

     

    Powtórzę nazwę jednego z programów: Polak Potrafi.

  210. Huhuhu. Alescie sie rozpisali Szanowni. Wszystko ciekawe a wieczor sie skonczyl. No to znowu polece skrotem:

    1) Codzienne doswiadczenia z rodzicami, co wbijaja swym nieszczesnym pociechom „P”asje z mlekiem matki (wbijanie z mlekiem to taka amatorska figura retoryczna): Jest grupa rodzicow, co przychodzi do terapeutow plakac, ze tyle inwestuje w pieciolatka, a ten ciagle nie potrafi skoczyc z kupki sniegu na nartkach / pojechac na rowerku bez trzymanki / zrobic jakiegostam numeru w karate. W anamnezie wychodzi, ze dzieciak potrafi wykonac rozne niefizjologiczne polamance (ale rodzic chce jeszcze, niczym kwas nienasycony), natomiast nie ma zielonego pojecia o zawiazywaniu sznurowek, zorganizowaniu przestrzeni, zaplanowaniu czynnosci dluzszej niz 10 sekund. Cialo i umysl takiego dzieciaka sa programowane na czynnosci bezcelowe. Nie budujace zadnej rzeczywistosci i nie dajace innej satysfakcji niz entuzjastyczne oklaski gapiow. Taki maly czlowiek jest od poczatku formatowany do szukania poklasku i od poczatku amputuje mu sie kawalek mozgu ktory moglby sformulowac pytanie o sens, ciaglasc czy tez – ojojoj – jakas transcendencje. Ma zmuszac swoje cialo do czynnosci sterylnych, malpiego nasladowania czegos, czego nie rozumie, a takie rozdzialy istnienia jak posiadanie rodziny, opieka nad nia, komunikowanie, maja pozostac czysta abstrakcja. Ma nie miec szans nawet na spostrzezenie, ze cos jest nie w porzadku z zostawianiem rodziny. Ma nie widziec roznicy miedzy byciem a niebyciem obecnym dla takowej – zona i dzieci maja miec taka sama funkcje jak kanapa i taborety. Ma sie swietnie poslugiwac wyznaczonym narzedziem typu wysokosciomierz, a funkcja grabi ma pozostac w niebycie. Ma prezyc wycwiczone na pakerni muskuly i byc niezdolnym do wykopania latryny, przejechania scierka po stole, wlozenia talerza do zmywarki.

    Rozmowy z tym typem rodzicow sa dlugie i jakze pasjonujace.

    2) Co do doswiadczen o biochemii biegajacego// drapiacego sie targetu: pamietacie „Nowy wspanialy swiat” Huxley’a i tresowanie pradem dzieci z probowki aby brzydzily sie natura, niemniej aby kochaly wydawac duzo pieniazkow na wycieczki w plener z bardzo drogim sprzetem? Ten stary dobry Aldous zapewne przez roztargnienie nie wspomnial, ze sie je musowo kontroluje na sklad i poziom rozmaitych hormonow. A moze i nie.

    3) Nie za bardzo potrafie rozkminic, co jest wlasciwie intencja konwersacji z szanownym komentatorem szybkim. Pewnie sie za wielu seriali naogladalam.

  211. Wszyscy szukacie mądrości, ale ciężko to idzie. Widzicie niejasno. Mieszacie i plączecie. Ale ja was nie oskarżam. Ale jedynie pytam, czy zdajecie sobie z tego sprawę?

    Jak zdajecie – to jest dobrze. Wtedy czujemy, że nie jesteśmy w stanie dojść do prostej prawdy. A jeżeli jesteśmy to wymaga to ogromnego wysiłku.  Przykro mi, ale nikt tutaj w tej sprawie nie doszedł do żadnej prawdy. Dlaczego się lenicie?

  212. O, to to wlasnie chcialam wyrazic. A Pani, Pani Pantero, ujela to krocej i jasniej.

  213. Pan też nie doszedł do żadnej prawdy. Prawda jest taka, że Pan nie wie, kto tu i czym się zajmuje i do czego jest zdolny – i czy, a jeżeli tak, to jakie ma osiągnięcia. Prawdą jest, że codzienne napisanie sensownego tekstu – czy odkrywczej książki – wymaga więcej wysiłku, odwagi i męstwa – niż np. pokonanie lęku wysokości – to potrafi także azjatycki robotnik, pracujący na rusztowaniu z bambusa. I o nie jeden.

  214. Jeżeli to sięga aż tak głęboko, jak metody wychowawcze testowane na 5-latkach, to jest to naprawdę przerażające. Ja PASJOM przyglądam się już to z niedowierzaniem, już to z niesmakiem, od jakichś 20 lat, ale przez cały ten czas myślałem, że są to tylko niewinne w sumie i trochę śmieszne narowy szukających na siłę jakiejś oryginalności i tożsamości adeptów najświeższej fali awansu społecznego. Coś, jak w skali global hipsterstwo – idea takiego szukania oryginalności na siłę i ”offa” za wszelką cenę, że aż powstała z tego najbardziej homogeniczna i przewidywalna sztampa wszechczasów.

    A Pani mówi, że oni to narzucają dzieciom? To jest naprawdę straszne. To jest Aleister Crowley i kino moralnego niepokoju razem wzięte – czysty satanizm, a może nawet i luteranizm.

  215. Wiem, że był 🙂 Ja też mam tzw. ”swoje lata”. Cały ten moralny niepokój to była obłuda śmierdząca do Nieba – reżim gnębił wolność i na chama ciosał siekierką ”nowego człowieka”, a jednocześnie futrował jakiegoś Zanussiego i innych, żeby rozrząsali dylematy moralne kierownika dancingu.

  216. Ja z wiekiem dochodzę do wniosku, że robienie przetworów na zimę jest o Niebo bardziej twórcze i pożyteczne, niż większość dostępnej pisaniny. Gospodarzowi będę oczywiście kadził, że jego pisanina jest co najmniej tak samo dobra, jak jego pomidorowa, bo nie chcę wylecieć i bo to naprawdę dobra pisanina, ale pomidorowa i przetwory…ho ho. Pisać to dzisiaj każdy głupi może, I każdy głupi pisze. A robić przetworów nie ma komu.

  217. Normal
    0

    Mój instruktor od wspinaczki mówił tak:  „Najłatwiej jest wejść i spaść, zejść jest znacznie trudniej”. Pamietam to do dziś i stosuje tą prawde w różnych dziedzinach działalności.

  218. to częste np u pasjonatów np. wędkarstwa. Ta potrzeba wyciszenia spokoju Ale ich rozumiem jak patrze na niektóre ich tzw. żony. No i wątroba musi być zdrowa:)

  219. Tak, zupelnie serio. I totalnie pomijajac raban zwiazany z tematem, rzuconym jak padlina sepom, okreslanym slusznie zakazanym tu slowem zaczynajacym sie na „szcz”. (Tutaj off topic – niedawno, widzialam, ktos grzecznie wyrazal zdziwienie, dlaczego gospodarz zabrania wlazenia tu ze strzykawkami. Na szczescie tak robi. Gdyby chociaz troche uchylil drzwi, to byloby tak, jakby ktos na bramie biblioteki klasztornej wywiesil tabliczke „Wodka gratis. Mozna ciupciac” i wysadzil pod nia 3 autokary ziomali.)

    Do rzeczy: formatowanie, moim zdaniem, zaczyna sie od momentu zero. Znaczy sie, kiedy matka NIE slyszy od lekarza, ze jest w stanie blogoslawionym, tylko, ze ma zdecydowac, czy usuwa plod czy zostawia. Nastepny punkt to cesarka, ktora sprawia ze pewna funkcja systemu nerwowego nie moze sie, hm, „wlaczyc”, co przyczynia sie do tego, ze „przyszly alpinista” od malego nie moze sie skupic na czymkolwiek, tylko sie wierci jakby mial mrowki z tylu. Prosze popatrzec na place zabaw – ile jeszcze dzieci chodzi normalnie, a ile, jesli juz ma szczescie chodzic a nie jezdzic na dziwacznych zabawkach, wyrzuca smiesznie palce i stope do przodu i nie uzywa piety. Nota bene, te dzieciaki wola sie wspinac niz chodzic po plaskim, czego nie zaczne wyjasniac bo nie chce byc wywalona. I takich wlasnie przyszlych obywateli pakuje sie do satanistycznych, luteranskich i kollatajowskich instytucji gdzie nie ma zadnych szans, aby sie dowiedzialy od zatrudnionych histeryczek co to znaczy wyhodowac wlasna marchewke albo zrobic pomidorowa. Takze tego – ich nieszczesne pasje to jest cos wiecej niz niewinne i smieszne narowy adeptow. Byc moze jest to desperacka proba aby nie oszalec z samotnosci w swiecie, ktory percepcja takiego delikwenta zapodaje mu jako absurdalny i wypelniony nieanalizowalnym wrzaskiem.

    Moge oczywiscie sie mylic.

  220. Zapomnialam podsumowac, ze usuniecie Matki Boskiej przez luteran i strategia wyrwania kobiet ze struktur rodzinnych w celu posiadania absolutnej wladzy nad tanimi robotnikami o zdewastowanych emocjach jest programem wielopunktowym, wszechobecnym i zadziwiajacym.

  221. Normal
    0

    21

    false
    false
    false

    PL
    X-NONE
    X-NONE

    MicrosoftInternetExplorer4

    /* Style Definitions */
    table.MsoNormalTable
    {mso-style-name:Standardowy;
    mso-tstyle-rowband-size:0;
    mso-tstyle-colband-size:0;
    mso-style-noshow:yes;
    mso-style-priority:99;
    mso-style-qformat:yes;
    mso-style-parent:””;
    mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
    mso-para-margin-top:0cm;
    mso-para-margin-right:0cm;
    mso-para-margin-bottom:10.0pt;
    mso-para-margin-left:0cm;
    line-height:115%;
    mso-pagination:widow-orphan;
    font-size:11.0pt;
    font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
    mso-ascii-font-family:Calibri;
    mso-ascii-theme-font:minor-latin;
    mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
    mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
    mso-hansi-font-family:Calibri;
    mso-hansi-theme-font:minor-latin;}

    To jest kwestia genu nazywanego genem poszukiwania nowości (novelty seeking) + niedobór tlenu powodujący reakcję mózgu i wydzielania substancji uzależniającej, skąd się bierze chęć powtarzania doświadczenia. Podobny jest skutek długotrwałego barku snu – w mózgu wydziela się substancja w budowie i działaniu podobna do dietyloamidu kwasu lizergowego (LSD). Co nie oznacza, że wola wspomagana wiarą i wszystkim co się z nią wiąże, nie może sobie  tym poradzić. Jakoś wśród świętych mało jest zdobywców, także i gór, a więcej tych, którzy w pokorze i uniżeniu służyli Bogu i ludziom.

  222. oczywiście, że jak najbardziej satanizm.

    Gabriel Amorth (egzorcysta watykański) w jednej ze swoich publikacji jasno stwierdził, ze w epoce telewizji i internetu Szatan ma ułatwione zadanie, jak nigdy dotychczas, gdyż opętania mogą dokonywać się hurtowo, czyli za pomocą instytucji publicznych.

  223. https://teklak.pl/2018/dlaczego-nie-byli-ubezpieczeni/#comment-6919

    Komentarz użytkownika Prawdomowny z 28 stycznia 2018 godz. 22:42 do artykułu „Dlaczego nie byli ubezpieczeni” opublikowanego na portalu teklak.pl:”Zbiórka zbiórką, Kasa kasą – chuj mi do tego kto, ile i na co daje. Napiszę z innej perspektywy. Jestem synem człowieka, który na niejeden ośmiotysięcznik wchodził – na jeden wszedł i zginął. Chodziłem wtedy do podstawówki. I nie będę pisał o żadnym bohaterstwie mojego ojca. Wystarczająco nasłuchałem się tych wszystkich bredni na ulicy, w szkole, od urzędników, którzy widzieli moje nazwisko i z odmętów pamięci przypomnieli sobie o moim ojcu – chcąc mi sypnąć komplementem – słyszałem tysiące razy jakim to był wielkim bohaterem i jaką potężną miał odwagę. Chuja miał – nie odwagę. Chujem był a nie bohaterem. BOHATEREM była moja matka! Dopóki nas nie było na świecie razem wspinali się tu tu to tam. Obietnica była jedna – przychodzi dziecko na świat – odstępujemy od tego sportu w wymiarze ekstremalnym. I przychodzę na świat. Jest siermiężny PRL. Po co bawić się w kartki i kolejki, po co użerać się z bachorami, na chuj z tym wszystkim. I spierdolił. Mój ojciec był tchórzem ponad tchórze. Zostawił nas z tym wszystkim. Zostawił nas z traumą o której nawet głośno nie można powiedzieć – bo przecież był bohaterem! W imię czego bohaterem? W imię własnych ambicji które były ważniejsze niż dzieci? Na co szedł hajs? Na książki, zeszyty, ubrania, jedzenie? Zwykle pierdolenie – chodziłem w szmatach do szkoły, żarłem mortadele na która matka ledwo zarobiła biegając od jednej roboty do drugiej, z drugiej o trzeciej (i byłem szczęśliwy dzięki miłości matki). A on kartki sprzedawał by mieć na sprzęt. W dupie miał wszystko. Po co to piszę? Mackiewicz zostawił dzieci. Będą żyły z tym samym piętnem z którym ja i moje rodzeństwo borykaliśmy się tyle lat. I niech to będzie komentarz do jego bohaterstwa. Kocham góry ponad wszystko – ale kocham je mądrze i ta miłość to miłość przekazana dzięki matce. Wspinam się, ale nigdy nie narażę swojego życia w imię czczego bohaterstwa, w zapomnieniu dla rodziny i wartości, które powinny być nadrzędne dla każdego rozsądnego człowieka. Wychować dziecko – to jest bohaterstwo, odpowiedzialność to jest bohaterstwo – a nie wpierdolenie się na 7 tysięcy bez tlenu. Samobójstwo w imię dwóch zdań na wikipedii i jakiejś płaskorzeźby w bliżej nieokreślonej lokalizacji, w imię szyby wkutej w bloku mieszkalnym, w imię nazwy szkoły, której młodzież ma w dupie kim był patron, w imię jakiejś nazwy ulicy i bestialsko pojebanej gloryfikacji. I teraz walka z mitem – po co wchodzą na ośmiotysięczniki? Po co akurat tam? Dla pokonania własnych słabości, walki z ograniczeniami? Ściema kurwa. Ja Wam powiem po co mój ojciec to robił. By zaistnieć, by zapisać się na „kartach historii”, z nonszalancji, chujowo rozumianego splendoru, bo zwyczajnie w innych dziedzinach był zerem. Palił, pił – sportowiec. Przecież można wchodzić na o wiele mniejsze góry – nadal niebezpieczne – ale? No własnie nikt się takim wejściem nie interesuje. Na Mont Blanc wchodzą tabuny Januszów jak po browara w Biedronce. I tam „chwały” nie będzie. No chyba ze wszedłby boso. Mocarz bez tlenu wchodzi na Nanga Parbat i zostawia dzieci – i ja a takie bohaterstwo podziękuję.”

    Źródło – komentarz do artykułu: „Dlaczego nie byli ubezpieczeni” na teklak.pl
     

  224. Oczywiście że „wszystko’ jest dla ludzi. Chodzi tylko o umiar, oraz o nie obnoszenie się ze swoim hobby jako jedynym 'prawdziwym życiem” tudzież bohaterstwem… To paranoja nosząca znamiona kultu właśnie, a najgorszą jego emanacją jest wpychanie „tych co nie z nami” do nie żyjących lub gorszego sortu. Nie każdy wytrzymuje taką presję a młodzi są tu szczególnie podatni by się zarazić, lub popaść w stan niskiej samooceny. To dziś naprawdę poważny problem

  225. I wszystko w temacie.

    Podzielam opinię, łącznie z jej mocnym stylem wyrazu… A eksperci i dziennikarze gloryfikujący tych szaleńców niech się po prostu wstydzą…

    Dodałbym jeszcze pytanie co taki jeden z drugim powie Bogu gdy stanie przed jego obliczem.

  226. Wężykiem, wężykiem. Przemówił świadek i uczestnik oraz ofiara zarazem – tych „pasji tatusiowych”.

  227. Tego co powie nie wiemy bo nikt stamtąd nie wrócił, a w końcu samobójstwa w znaczeniu dosłownym nie popełnili. Ale o to samo można zapytać Edmunda Hilarego, Roalda Amundsena, Scotta itd. Wiec argument chybiony i prowadzi do absurdu. Po co np Charles Linbergh przelatywał Atlantyk? przecież to było wtedy równie ryzykowne.

  228. Argument? A niby za czym? To nie jest argument tylko pytanie. Bo nawet jeśli był w stanie łaski uświęcającej, to jak się wytłumaczy z tak bezzasadnego szastania Bożym darem… O taki absurd mi chodzi, a nie to co Pan sobie dopisał Amundsenem i resztą. Każdy sam za siebie będzie się tłumaczył ze swoich motywacji. I to nie jest oskarżenie czy założenie złej woli. Żebyśmy się dobrze zrozumieli

  229. czy to jest szastanie Bożym darem to pojęcie względne bo jeśli darem była własnie pasja i dar umiejetności wspinaczki? oglądania dzieł Bożych? i czy bezzasadne?  Bo można napisać że ktoś bezzasadnie szasta darem Bożym np. siedząc  na działce  albo przed tv a np . ma łaskę bycia utalentowanym pilotem eksperymentalnym?. poza tym co ma do tego łaska uświęcająca?  a jak był np. buddystą albo ateistą? nie rozmawiajmy o tym kategoriach pielgrzymki do cżęstochowy.

  230. Przeczytaj całość. Może coś zrozumiesz.

    http://weszlo.com/2018/01/29/wtorek-krzysztof-stanowski-47/

    Otóż himalaiści nie zmieniają świata, tak jak nie zmieniają go Rosjanie włażący na najwyższe dźwigi, kominy czy inne instalacje. Jak chcecie to sprawdźcie – możecie przespacerować się po balkonowej barierce i gwarantuję wam, że świata nie zmienicie, chyba że – odpukać – swoim najbliższym. Możecie też po prostu iść odmrozić dupę na trawniku przed blokiem i z tego powodu nasza cywilizacja nie ruszy do przodu.

    Owszem, przez tysiące lat potrzebni byli ludzie, którzy jako pierwsi zaglądali za najwyższą górę albo sprawdzali, co jest po drugiej stronie morza. Ale te czasy już minęły. Wiadomo, co jest dookoła każdej góry, zresztą latem widać lepiej niż zimą, więc jeśli włazić w takim celu – no to latem przecież. Himalaiści niczego nie odkrywają, nie są żadnymi Kolumbami XXI wieku, po prostu mają swoją pasję i swój wyścig. Ja tę pasję szanuję. To mocni ludzie, przełamują własne bariery, realizują marzenia. W porządku, naprawdę. Natomiast nie ma w tej pasji nic bardziej znaczącego dla świata niż w graniu w golfa. Też szanuję. Chociaż jeśli mam być szczery, to bardziej szanuję golfa, bo przynajmniej nie ma ryzyka, że osieroci się dzieci. No i w golfie jest jasne, że każdy płaci za siebie.

    Tak czy siak – przestańcie pierniczyć o jakimś wpływie himalaizmu na losy naszej cywilizacji, bo czy ktoś wejdzie zimą na K2, czy zatrzyma się 200 metrów od szczytu, to naprawdę bez znaczenia dla naszych przyszłych lotów w kosmos.

    A bohaterem można być przez 365 dni w roku tu, na miejscu. Wstając co rano i zapieprzając, żeby dzieci mogły zdrowo jeść i mądrze się uczyć. Jak jeszcze starczy nie tylko na własne dzieci, ale też na cudze – to świetnie, jeszcze większy podziw. I przepraszam z góry oburzonych, ale to jest dla mnie większe bohaterstwo niż pomachanie dzieciom na lotnisku, gdy zadłużony po uszy tata jedzie w góry. Promujemy niewłaściwe wzorce i oby nie skończyło się głupim naśladownictwem.

  231. Nawet podejrzewamy, jakiego to „bohatera” syn napisał te słowa.

  232. Tak właśnie – wężykiem!

  233. Eee tam zapierniczanie po papu jest rzeczą naturalną i żadne w tym bohaterstwo. Po prostu utrzymywanie się na powierzchni i tyle. To robi każdy przeciętny  zjadacz chleba.Tak jak moi rodzice, tak i jak staram się zapewnić dzieciom jedzenie, odzienie i wychowanie. Ale nie dorabiam do tego bohaterstwa. W końcu w przyrodzie też zwierzęta opiekują się potomstwem i to jest naturalne.Czytając książkę o zapierniczaniu po jedzenie i odzienie usnąłbym po pięciu linijkach. Natomiast z pasją czyta się o niezwykłych osiągnięciach, odkryciach i niezwykłych ludziach. Zgadzam się co do tego że w obecnych czasach himalaizm i tego typu „osiągniecia” to absurd dla podbudowania ego niektórych, nic nie wnoszący generalnie. Ale czyż tak myśląc i osiągnięcia sportowe coś wnoszą że ktoś np skoczy dalej?  Są może po prostu ludzie którzy pragną czegoś innego niż li tylko wstawanie rano i codzienne zapierniczanie po 8-10 godzin na jedzenie ubrania dzieci , żony, wczasy,samochody itp. Kwestia wyboru. Czy to lepsze czy gorsze? jak zwykle zależy od punktu widzenia. Wszystko jak w życiu kosztuje. Jedno podejście i drugie może rodzić frustracje. I tego do końca nie rozstrzygniemy.

  234. Pozwoli Pan zatem że względnie nie będę kontynuował dyskusji z Panem. Bo względnie mam tak samo rację jak jej nie mam 🙂

    Dobrego dnia

  235. I znow odwieczna historia z grochem i sciana :))

    Dialog miedzy osobami, z ktorych jedna jest zorientowana na wlasny pepek, czyli bezustanne poszukiwanie pozycji antalgicznej, jak mawia moj malzonek, a druga na budowanie (lecimy ostro) Krolestwa Bozego na ziemi, czyli pomnazanie ilosci Dobra, jest z gruntu usiany cierniami nieporozumien. Nie mam pojecia czy „odgiecie” typu nr1, czyli zauwazenie istnienia zycia pozapepkowego, jest do osiagniecia na poziomie werbalnym.

    Narodziny, czyli przejscie z pozycji skulonej do wyprostowanej, to cos wiecej niz gadanina.

  236. Daj mu spokój… Ktoś kto stawia znak równości między odkrywcami i ich motywacjami a marną kopią i hobby jakiegoś biednego człowieka nie jest gotowy na tego rodzaju dyskusje… I ta względność w podejściu do sensu życia i śmierci. Dla mnie to za dużo

  237. :-)) No i globalnie nie wiadomo, czy racja to nie to samo co nie-racja, a tak wogole to wiadomo, ze prawda nie istnieje. Ho, ho, tak, tak.

  238. 🙂

    No bo po co są niebezpieczeństwa na świecie który jest przecież dobry? Niektórym się wydaje że właśnie dlatego.

  239. „… Względności prawd sumienni dociekacze –

    Wszelkich nowinek najemcy karnisze… ” 🙂 

  240. Karni rzecz jasna, bez sze na końcu choć ciekawie wyszło 🙂

  241. Sze wi. Takie czaszy 😉

  242. Kurcze… I najemnicy a nie najemcy (choć też pasuje)

  243. Dokładnie… Ale dosyć bo gospodarz zaraz miotłę weźmie. Pozdrawiam 🙂

  244. Dzieki!! To jest wlasnie najlepsze podsumowanie. Tym cenniejsze, ze mowi czlowiek, ktorego rzecz bezsposrednio dotyczy. Wlasnie na tego rodzaju swiadectwo czekalam.

  245. Jak dla mnie – Himalaje szczerości.

  246. Juz dwoch dziennikarzy (przynamniej na tamtym portalu) zglasza sie do goscia z prosba o kontakt. Na moje oko, to ktorys z synow Kukuczki, obydwaj zreszta do „pasji” ojca sa zdystansowani

  247. Wystarczy jeden taki komentarz pod całym artykułem…pozamiatane.

  248. Pani powinna napisać książkę. Lub blog chociaż. Myślę, że byłyby bardzo ciekawe.

  249. Doskonaly…  wstrzasajacy komentarz  !!!

    Pozostaje tylko temu czlowiekowi podziekowac, ze zechcial podzielic sie z czytelnikami, z rodakami ta – dla niego – nieslychanie bolesna i gorzka prawda…

    … a Pani znowu postawila „kropke nad i”…  juz nie mam pytan w kwestii tej calej pasji i tego  boCHaterstwa w  CHimalaizmie…

    … dzieki.

  250. Kukuczko, żył na niezłym poziomie w PRL. Jeździł Toyotą. Ostatnio ukazała się książka, trochę kontrowersyjna, bo pokazująca drugie dno alpinizmu w latach 80tych. Czyli kto komu musiał nosić plecaki, kto zarabiał duże sumki na przemycie itd. Mnie czerwona lampka zaświeciła się jak zobaczyłem kiedyś w nocy film dokumentalny o jakiejś wyprawie na 8tysięcznik. Rozbija dwóch gości namiot, obok jakieś 100-200 stoi też namiot i jakby w połowie lezy śpiwór, z kimś w środku. Ten film leci, oni tam się krzątają przed swoim namiotem, i tak gdzieś w połowie widz dowiaduje się że ten namiot i śpiwór obok  to zwłoki  uczestnika z tego co pamiętam bułgarskiej wyprawy. Dla nich to było tak obojętne jak dla starych więźniów KL. Później troszkę poszperałem o Kurtyce, bo ciekawiło mnie dlaczego środowisko z niego trochę kpi, że zniewieściały, nawiedzony itd. On faktycznie  jest lekko odjechany, może ciąży na tym fakt, że jest synem Henryka Worcella, ale bardziej wydaje mi się, że chodzi o inne rzeczy. Pierwsza to to, że nie akceptował wielkich wypraw, czyli pewnie tych wszystkich przemytów itd. Druga sprawa to, to że każdy jego partner wracał z nim z wyprawy. Nikt nie zginął podczas jego wspinaczek.  Prawdopodobnie w niesprzyjających okolicznościach umiał zrezygnować z ataku szczytowego. Kukuczce powiedział wprost, że przegina i więcej z nim nie pójdzie.

  251. Parę linijek w Wiki, płaskorzeźba, żona i mały syn w momencie śmierci wskazują, że himalaistą może być Mirosław Dąsal. [Śledztwo na Wykopie]

    Jeden z synów Kukuczki wlazł na Mt. Everest więc się nie zdystansował za bardzo. A i jego rodzinie niczego nie brakowało. (Poza ojcem rzecz jasna)

  252. Ten z postu tez pisze ze lubi gory, ale nie „na zaboj”.

    Natomiast mlodszy syn, ktory w momencie smierci ojca mial piec lat (wiec ten post-jesli  juz – moglby pochodzic od starszego, wowczas ok.10 – letniego syna, sporo pamieta) i byl na M.Everest, tak o tym mowil (pod imieniem i nazwiskiem, wiec w sposob wywazony, ale entuzjazmu do gor nie widze..)

    http://sport.tvp.pl/17374614/25-lat-po-smierci-rozmowa-z-synem-kukuczki

    Zona zas w jednym z wywiadow tak wspomina:

    „Oddawaliśmy rodzinne kartki na żywność, żeby mieli jedzenie na wyprawę. Czasem na wsi coś się kupowało, jak sąsiad zabił cielaka czy świnię.„, co by sie pokrywalo ze wspomnieniami z postu. No, chyba ze ktos celowo sie podszywa.

  253. W zalinkowanym wyzej wywiadzie Wojciech Kukuczka opowiada o tych trupach na M.Everest.

  254. Mysle, ze pamiec dzieci jest inna niz zon (ktore wybaczaja wszystko), czy nasze oceny po latach teraz.

    Ten post pisze czlowiek, wowczas dorastajace dziecko („chodzilem wtedy do podstawowki”) ktore wiele widzialo i rozumialo. On tak te rzeczy zapamietal.

    Z tego co widze pobieznie w internecie, starszy syn Maciek, raczej odstal od rodziny, nie angazuje sie w te rozne projekty pamieciowe.

  255. Nie sadze, ze chodzi o Dąsala.

    „Był wybitnym himalaistą, ale nie osiągnął żadnego z czternastu ośmiotysięczników.”, „który zostawił żonę i 10-letniego syna Mateusza”

    cytaty stad: http://przelom.pl/15086-zginal-pod-everestem.html

    Facet w poscie (zalinkowanym przez Kossobor) pisze, ze ojciec zdobyl osmiotysieczniki , oraz ze on-syn, ma rodzenstwo. Wiec to sledztwo na wykopie kiepskie jakby:)

  256. Ostatni raz na temat, bo z ciekawosci zajrzalam na ten wykop. Powiem szczerze, ze ludzmi mozna sie zalamac. Po pierwsze z ich komentow wynika, ze nie umieja czytac.

    Przeciez w tym poscie facet pisze, ze chodzil do podstawowki . „Detektywi” zas z wykopu oni z uporem maniaka czepili sie tego Wojtka, ktory jest mlodszy o piec lat, w momencie smierci ojca – mial cztery lata. Wszedl na ten Everest, ale z tego co czytam – wystarczy poszperac -nie jest to jakas jego „pasja”, ot byla okazja, zaproponowali mu, to skorzystal z wyprawy.

    Kolejna rzecz: wystarczy przeczytac jakies wywiady z zona, albo po prostu strone w wiki,   zeby od razu dowiedziec sie, ze Wojtek ma starszego brata Macka. Malo go mediach, bo sie nie udziela (najwyrazniej nie zyje za dobrze z rodzina). Ten to Maciek jako dziesiecioletni chlopiec pojechal z matka pod Lhotse w pierwsza rocznice smierci ojca.

    https://sport.onet.pl/alpinizm/cecylia-kukuczka-nie-czuje-zalu-do-tych-gor/y85rv

    Pomijajac czy autor wpisu jest prawdziwa osoba czy ktos podszyl sie pod rzekomego syna Kukuczki, taka reakcja akurat tego czlowieka jest bardzo prawdopodobna. Nie wszystkie dzieci musza byc dumne ze slawnych tatusiow. Maciek, jak wynika z opowiesci matki, bardzo zle to wszystko znosil.

    Tak sobie wlasnie uswiadomilam, ze wlasciwie wiekszosc tych zimowych wypraw zaczyna sie w grudniu, czyli prawie zawsze tych „pasjonatow” nie ma w domu na Swieta. Oni po prostu spieprzaja z domow na Swieta, nie znosza ich. Ale to taka uwaga na marginesie.

  257. Mam nadzieje, ze bedzie…

  258. Mozna sie zalamac, fakt. Pod postem Prawdomownego u Teklaka jakis domorosly szerlok sie wypyszczal, ze trzeba czytac ze zrozumieniem; on czyta i wie, ze tajemniczy ojciec zdobyl jeden szczyt. Bo bylo napisane: „wchodzil, wchodzil, a raz jak wszedl to nie zszedl”. No to jak raz to raz, a na inne tylko w czasie niedokonanym. Chcialam mu odpisac, ze wlasnie nie zszedl byl na tym, na ktory wszedl. Ale zrezygnowalam, poczytawszy dookola. Nie u Teklaka.

    Dzieki za spostrzezenie o Swietach. Bardzo prawdopodobne, ze momenty podniosle czynia ich jeszcze bardziej nieadekwatnymi.

  259. (Miedzy 21:20 a 22:22 uprawialam codzienne bohaterstwo, pewnie Ty rowniez Imienniczko 🙂 )

  260. To dobrze 🙂 również czekam

  261. Obejrzalam sobie w sieci duzo slicznych zdjec Kukuczki z zona i synkami. Mlodszy syn Wojciech zajmuje sie archiwizacja ( i wraz z matka dbaniem o te Izbe Pamieci w domu w Istebnej). Jest tego sporo. Sa zdjecia z chrztu sw. Wojtka, pierwszej komunii Macka, i inne.No staral sie pan Jerzy  na ile mogl, ale dla chlopaka, ktory potrzebowal ojca na codzien to nic nie znaczylo. I jeszcze na dodatek „wzial i zginal” w tych gorach, dziecko to przezylo mocno.  Jak opowiada matka – przed tym wlasnie wyjazdem wyjatkowo prosila go by nie jechal..

    Cos takiego znalazlam i mam ochote ostrzegac wszystkich: ludzie! Uciekajcie co sil w nogach przed nawiedzonymi i uzaleznionymi od pasji!

    http://m.newsweek.pl/polska/gory-na-zycie-i-smierc,102524,1,1.html

  262. Celibat dla pasjonatów.

  263. Zwlaszcza dla opetanych gorami (sami tak o sobie mowia z blyskiem w oku).

    Gdzies mi mignelo pare dni temu, ze juz bodaj w XVIII w jakis czlowiek radzil ze wspinacz powinien byc samotny ( moze nawet w tym artykule, nie mam czasu zerknac).

    Pani Eli wlasnie udzielila wywiadu francuskiej agencji prasowej. Koncowka najlepsza. To sa ludzie absolutnie chorzy.

  264. Tomasz Gorazdowski z polskiego radia udostepnil na facebooku ostatni wywiad z Mackiewiczem, a w nim m.in. takie wyznanie:

    – Ja wiem, że ta góra jest takim dziwnym bytem. Zresztą lokalna społeczność jest bardzo silnie przekonana o tym, że tam żyją jakieś mistyczne, niewidoczne istoty, dziwne duchy.

    Przy okazji Gorazdowski ciezko westchnal nad faktem, ze w tym kraju wiekszosc ludzi nie ma Pasji i przez to Pasji nie rozumie oraz rzucil cierpka uwage o ”troglodytach hejtu” 🙂

  265. Ci co poświęcają się rodzinie, nie są sławni, a ci co są sławni, zazwyczaj w życiu codzienny (w relacjach z rodziną) mają problemy. Przykładów jest bardzo dużo, szczególnie w świecie artystycznym.

  266. Wychowałem trójkę dzieci. Jak patrzę wstecz, to jedyne czego żałuje, to że nie była to piątka, albo szóstka. Ale dostałem tylko trójkę od Opaczności. Dziękuję i za to!

  267. Hm…jakaż głęboka ignorancja i infantylizm emocjonalny.Zaskakujące, że jest Pan pisarzem.Zawsze myślałam, że pisarze to ludzie niezmiernie wrażliwi, rozumiejący ludzkie emocje i patrzący na świat z ” wyższej ” perspektywy niż zwykli, przyziemni ” zjadacze ” chleba.

    Czytajac Pana artykuł dotarło do mnie, że jednak się pomyliłam…No cóż, człowiek się całe życie uczy.Krytykuje Pan człowieka tak prostacko, jak wielu niedouczonych ludzi, dla których sportem ekstramalnym jest wyjście na spacer. Proszę się zastanowić, zanim następnym razem Pan coś napisze…Czasami „milczenie jest złotem”…

  268. Ja nie lubię złota, wolę srebro, jest mniej prostackie

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.