cze 122018
 

Bardzo rzadko zdarza mi się zaglądać na stronę gazowni, ale dziś zajrzałem. Znalazłem tam informację, że Fundacja Wolność i Pokój chce upamiętnić jakiegoś Murzyna, ale sprzeciwiają się temu narodowcy. – To niemożliwe – pomyślałem. I rzeczywiście – to niemożliwe. Okazało się bowiem, że oni rzeczywiście chcą powiesić tablicę upamiętniającą czarnego muzyka, który walczył w powstaniu. Jeśli zaś idzie o narodowców, to przywołują wypowiedź Mateusza Pławskiego z roku 2017 o separatyzmie rasowym, za którą został on pozbawiony stanowiska w organizacji. Cóż tu rzec? Trzeba się po raz nie wiem który posłużyć znanym cytatem – nachalne są te kur…y i zuchwałe…Bo co innego można powiedzieć. Mamy do czynienia z czynną przez cały czas fabryką informacji preparowanych, która swój urobek kieruje do młodzieży męskiej w przedziale wiekowym 15-17 lat. To jest próba odbudowania targetu sprzedażowego, a jej główną sprężyną jest współczucie dla biednych, kolorowych i pokrzywdzonych, a także odraza dla wstrętnych, rasistowskich popaprańców. To się młodzieży zawsze podobało i pewnie spodoba się również teraz. Co jest najciekawsze – fundacja zbiera na tę tablicę pieniądze. Ma ona kosztować 5,5 tysiąca złotych i będzie wisieć na Krakowskim Przedmieściu. Uważam, że ustawienie się w roli pośrednika przekazującego pieniądze na cele szczytne i nikomu niepotrzebne, to jest największy sukces jaki ludzie związani z gazownią osiągnęli. Nic im tak nie wyszło jak to właśnie. Ciekaw jestem ile takich tablic jeszcze powieszą i ilu kolorowych zostanie w polskich miastach upamiętnionych, z powodu samego tylko swojego zaistnienia w Polsce.

Ponieważ sprawa tego czarnoskórego muzyka jest stara jak świat i stała się ona nawet kanwą filmu, gdzie rolę główną grał Adolf Dymsza, trochę dziwne wydaje mi się, że ta banda złodziei przypomniała sobie o Murzynie powstańcu dopiero dziś. Nie pamiętam, z którego roku pochodził ten film, ale to były lata sześćdziesiąte raczej, a może nawet pięćdziesiąte. Nakręcono wtedy komedię, w stylu „Jak rozpętałem II wojnę światową”, ale nieco bardziej przejaskrawioną, jak to zwykle filmy z Dymszą. Chodziło o to, że grupka artystów-cwaniaków, w tym Murzyn, usiłuje jakoś przetrwać w okupowanej stolicy. Zajmują się generalnie handlem towarem pochodzącym z ekspropriacji dokonywanych na bocznicach kolejowych. I pewnego dnia realizują zamówienie na dostawę większej ilości delikatesów do restauracji, z tym że delikatesy nie trafiają do restauracji dla Niemców, ale w lud. Kłopot zaczyna się wtedy, kiedy okazuje się, że delikatesy z przeznaczeniem na stół, to żywe żółwie. Nie pamiętam dokładnie przebiegu akcji, ale pamiętam, jak Murzyn trafił przed oblicze jakiegoś ważnego esesmana. Ten zaś rzekł – Ein Neger na cała Generalna Gubernia, to nie jest źle….Pamiętam też, że żółwie były wożone po Warszawie w trumnach, a na koniec szczęśliwy jak nie wiem co Murzyn wskoczył na scenę i odtańczył dziki taniec śpiewając piosenkę w której pojawiały się słowa – truposz opylony, Szkopy wykiwane. Dziś ludzie z gazowni, usiłują robić z tego faceta bohatera pierwszej linii barykad, który z narażeniem życia, wbrew narodowcom do tego, rzucał butelkami z benzyną w niemieckie czołgi. Prowokacyjny charakter tej akcji jest tak wyraźny, że wywołuje ziewanie. Jak już przykręcą tablicę zaczną zbierać pieniądze na chuliganów, którzy będą ją regularnie oblewać farbą i pisać tam – Jude raus. Dlaczego Jude? A dlaczego nie? Na każdorazowe czyszczenie tablicy można będzie wycharatać od frajerów nowe pięć i pół kawałka i szafa będzie grała – tuposz opylony, Szkopy wykiwane. To znaczy nie Szkopy, ale ci no….narodowcy.

W zalinkowanym do artykułu o Murzynie-bohaterze innym tekście, jest mowa o dzielnej, czarnoskórej Polce imieniem Rajel, która przyjechała do Warszawy, żeby szukać pracy. Nie wiadomo dlaczego, chciała się zatrudnić w restauracji, choć – wnioskuję ze zdjęcia zamieszczonego w tekście – powinna raczej poszukać pracy w telewizji, jako pogodynka, zastępczyni Omeny Mensaach, albo wręcz w gazowni, znanej z przychylności dla kolorowych. Mogłaby się stać, na przykład, wizytówką Wysokich obcasów. Jednak nie, ona wolała pracować w knajpie i znosić docinki rasistów. Wytrzymała dwa tygodnie i wyjechała. Jaki z tego wniosek? Prosty. Rasizm jest tylko tam gdzie znajdują się oddziały Gazety Wyborczej. To raz, dwa w całej olbrzymiej sieci jaką tworzy spółka Agora nie pracuje ani jeden kolorowy. Poprawcie mnie jeśli się mylę. Czy to nie dziwne? Moim zdaniem bardzo. Może warto złożyć skargę na gazownię, gdzieś do PE, albo czy jak wiem gdzie, nie można przecież tak po prostu nie zatrudniać kolorowych. To jest skandal. Nie można też zasłaniać się tym, że kiedyś był tam jeden Murzyn felietonista.

Opowieść Rajel jest naprawdę fascynująca. Przez chwilę myślałem, że to może jest ta dziewczyna, którą kiedyś spotkałem w polu, jadąc z miejscowości Zaświatycze pod Włodawą, w kierunku szosy lubelskiej. Opowiadałem Wam o tym? Na pewno. Lipiec, skwar, pola ozłocone, na niebie krążą duże drapieżniki, w oddali dolina Bugu, a przed nami jakaś dziwna postać w kolorze intensywnie różowym, wymachująca rękami. Podjeżdżamy bliżej, a to czarna nastolatka z różowym czubem na głowie, w różowej skórze, miniówie oraz kabaretkach i glanach. Na uszach miała słuchawki i cały czas tańczyła. Szła w kierunku tych Zaświatycz. Dookoła nie było nikogo.

Przeczytałem o tej Rajel i pomyślałem, że to może ona. Dorosła i wyruszyła do Warszawy poszukać pracy w lokalu. Okazało się, że nie, Rajel jest z Krakowa, a jej rodzice są wykładowcami akademickimi. Mama zajmuje się historią i filozofią, a tata politologią. Niesamowite prawda? Córka naukowców z Krakowa jedzie do Warszawy i tu zatrudnia się w lokalu, mieszka na Pradze i w tramwaju spotykają ją różne szykany, a ona nie pomyśli nawet o tym, żeby zatrudnić się w jakimś innym, bardziej cywilizowanym miejscu. Musi w cholerę w tej knajpie sprzątać. Gazownia jej nie przyjmie to jasne, bo bycie kolorowym to jest trochę za mało, żeby znaleźć pracę w GW. Poza tym paru starych towarzyszy mogłoby się obruszyć na takie praktyki.

Biednej Rajel nie chcieli nawet wypożyczyć książki w bibliotece, domagali się od niej zaświadczenia, że jest zameldowana. Czy to nie skandal? Ode mnie też domagali się czegoś takiego, a jak się okazało, że nie mam, kazali mi wpłacić 25 zł kaucji. Wpłaciłem i mogłem wypożyczać książki. No, ale to było na Mokotowie, gdzie pewnie tych rasistów jest mniej.

Tata Rajel został, wyobraźcie sobie, oblany kwasem, na progu własnego mieszkania. Na pytanie dziennikarki czy zostały mu blizny, Rajel odpowiada, że nie…W tym momencie w zasadzie trzeba zakończyć nasz opis. Trzeba wyraźnie powiedzieć – dość. Można jeszcze dodać, że wszystkie te złe rzeczy dzieją się ponieważ PiS dał rasistom zgodę na agresję. Nie wiadomo tylko kto dał gazowni zgodę na łganie w żywe oczy, a przyczepionym do niej fundacjom zgodę na wyłudzanie pieniędzy. Tego się pewnie nie dowiemy nigdy. Na dziś to tyle.

W czwartek i piątek jestem we Wrocku – czwartek 17.00, piątek 19.00. Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl gdzie jest już druga część pogadanki o książce „Okraina Królestwa Polskiego. Krach koncepcji Międzymorza”.

  12 komentarzy do “Truposz opylony, Szkopy wykiwane”

  1. Kto dał gazowni zgodę na łganie w żywe oczy? Pewnie mają w statucie, założycielski  zawoalowany zapis, o roli Gazowni do  grzania tematów destabilizujących to zaściankowe, nie nowoczesne polskie społeczeństwo.   Po co nowoczesnym elytom europejskim, taki tradycyjny, homogeniczny lud. No po co?

    Nam jesteśmy potrzebni, ale im?

  2. Jeśli chodzi o żółwie to historia jest prawdziwa. W czasie okupacji faktycznie raz odczepiono wagon z żółwiami jadącymi jako zaopatrzenie dla wojska na front wschodni. Potem te żółwie były sprzedawane w Warszawie na czarnym rynku. Moja mama jako dziecko miała takiego właśnie żółwia jako zwierzaczka domowego.

  3. Tata Rajel został, wyobraźcie sobie, oblany kwasem

    Może to chodziło o LSD?

  4. Wg Jerzego Zaruby te żółwie sprzedawali ze skrzynek uliczni sprzedawcy całkiem jawnie. Reklamując głośno jako „powolniaki na zupę”. Możliwe więc że cała akcja nie obyła się bez skorumpowania władzy okupacyjnej.

  5. Wygląda na to że Donald Trump swoją decyzją uderzył w samo jądro Izraela bracia dawajcie do Polski nieźle Was tu urządzimy tylko nie bieżcie Annulki ona się już wypaliła.

  6. Panie Gabrielu, proszę nie zapomnieć zabrać do Wrocławia ,,Dekret kasacyjny ,, w cenie promocyjnej. Dziękuję.

  7. Gazownia…

    … to juz  TRUPOSZ… nikt, nic i zadne dete zapisy lub ich brak tego nie zmienia  !!!

    Na 200%  te SZMATY z gazowni robia wszystko aby zdestabilizowac sytuacje w Polsce… bowiem dzieje sie w Europie duzo bardzo waznych rzeczy o ktorych  brukselska merdialnia milczy… poniewaz  lunia  tonie coraz bardziej a ratunku dla tych bandziorow z brukselki nie widac…

    … od 2 dni po Morzu Srodziemnym plywal sobie stateczek Aquarius z 629 emigrantami na pokladzie.   „Ugoszczenia” emigrantow odmowila  sloneczna Italia, potem odmowila Malta… wreszcie odmowila rowniez Portugalia, ojczyzna gangstera Barrosso… jego osobiste zaangazowanie w negocjacje nic nie dalo… wreszcie ulitowala sie i przyjela ich  Hiszpania,  docelowo maja byc rozlokowani przez „lekarzy bez granic” w Madrycie i Barcelonie… nb.  przyjaciel mowi, ze blizej beda mieli do Francji.

    Do polnocy nie bylo w zadnym telewizorze  zadnego  wzmozenia… swietego oburzenia tych debili junckersa i timmermansa… czy bicia piany o ksenofobii czy rasizmie… dzis ten temat juz nie istnieje… bije sie piane na detej wizycie Trumpa w Singapurze… albo o mundialu, ktory malo kogo interesuje… az mdlo sie robi  !!!

    No po prostu… Kryska Lagarde zaZONdza  chaosem.

  8. Może to był jad nienawiści produkowany w gazowni.

    „Origin of this name is Hebrew”. Myślę, że to doskonale tłumaczy pochodzenie takich historii. Kosiński firmował „Malowanego ptaka”, a ta bidula stworzyła opowieść na miarę swoich możliwości. Była już wycieczka nowych Niemców z Berlina, dziewczynka tureckiego pochodzenia, a teraz ta Afropolka i nic. Żadnych nagrań, świadków, nic. Taki Diduszko udawał trupa, ale nic z tego nie wyszło. Sami nieudacznicy po stronie postępactwa.

  9. Mój wkład do nowatorskiej techniki fotograficznej i pomników m.st.Warszawy

    Instalacja pod palmą – kolorowa parka w kąpieli

    A nowatorska technika jest opisana dzisiaj w Daily Mail.

  10. Parka jest chyba żeńska? To drugie słabo widać w moim małym klaptopku.

  11. Żeńska parka pod palmą to była wczoraj lub kilka dni wcześniej w naturze pod tą warszawską palmą – z napisem Lesbos. Moje modele są na pierwszy rzut oka różnopłciowe. Faktem jest, że zdjęcie robiłem pod światło, więc z kolorów najlepiej wyszła czerń.

  12. Towar opy opy opylony.Tak to szlo.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.