Wracam dziś do domu, a więc czasu na pisanie nie mam. Zostawiam Wam fragment nowej książki, która znajdzie się w sklepie w poniedziałek.
W drugiej połowie XIX wieku narody Europy zachodniej uzyskują, w tej czy innej formie swoje cele, co doprowadziło do pewnego przesunięcia zainteresowań. Sojusz obozu antychrześcijańskiego z ruchami narodowymi był zjawiskiem przypadkowym. Z chwilą gdy cele narodowe straciły swą aktywność, wolnomularze i socjaliści zapomnieli chętnie o idei narodowego wyzwolenia i poświęcili swe siły realizacji zadań bardziej leżących im na sercu, jak przygotowanie rewolucji socjalistycznej albo budowa racjonalnego świata, opartego o wolne współzawodnictwo, materialistyczny pogląd na świat i system kolonialny.
Już to musimy przyznać, że zawsze chętnie szukaliśmy poza nami sił, które mogłyby za nas rozwiązać zagadnienia bytu narodowego. Tymczasem, w przeciwieństwie do pierwszej połowy XIX wieku, na Zachodzie panowało w sprawie polskiej milczenie. Wobec braku teatralnych aplauzów poczuliśmy się niepewnie, a nawet odczuwaliśmy zażenowanie wobec „partykularnego” charakteru naszych dążeń narodowych na tle ogólnoludzkich, uniwersalnych dążeń wielkich ruchów międzynarodowych. Ten narodowy kompleks niższości był wynikiem dwu nieporozumień.
Pierwsze z nich polegało na zapoznaniu oczywiście uniwersalnego charakteru idei narodowej. Sprawa polska nie była w tej perspektywie lokalna. Przeciwnie, chodziło w niej o konkretyzację na ziemiach Polski ogólnej normy polityczno-moralnej. Innymi słowy, nie dostrzegano w Polsce, że właśnie dobre rozgraniczenie narodowych praw, czyli rozróżnienie narodów, stanowi konieczny warunek międzynarodowego ładu. Po drugie zapomniano, że te warstwy społeczne, które nadały całą siłę i dynamikę zachodnim ruchom narodowym w początku stulecia, w Polsce pod jego koniec dopiero wchodziły w życie polityczne narodu.
Odwrócenie się kierunków myśli, jakie nastąpiło w tym czasie, powstało w znacznej mierze pod wpływem zetknięcia się z ludem. Tylko pierwsza inspiracja przyszła zza granicy od niedobitków dawnej wielkiej emigracji. Po wiośnie ludów kraj przestał się oglądać na ośrodek paryski, a upadek jego wpływów był jeszcze większy po klęsce powstania styczniowego. Nie bez racji przypisywano mu winę za niewczesne wybuchy, poddając zjadliwej krytyce rolę paryskich emisariuszy.
Ujawniona rozbieżność między krajem a emigracją wynikała z odmiennej perspektywy czasu. Całe zagadnienie walki o niepodległość wiązało się najściślej ze sprawą wyzwolenia chłopa i jego wciągnięcia do działań politycznych. Tu nie wystarczały doraźne akty czy manifesty komitetów rewolucyjnych, tu trzeba było przeorania terenu przez wiele lat pracy oświatowej i zatarcia śladów ustroju pańszczyźnianego. Dla emigracji takie rozpoznanie rzeczywistości oznaczałoby konieczność przekreślenia nadziei na rychły powrót bez tej pociechy, jaką dla pozostających w kraju stanowić musiały widoczne postępy prac, zmierzających do organicznego wzrostu sił walczących o niepodległość. Skądinąd zmiana stosunków politycznych w Galicji sprawiła, że nowi emigranci z Królestwa zatrzymywali się w Krakowie i Lwowie, czyli tym samym odległa emigracja zachodnia pozbawiona została szerszego dopływu nowych ludzi i wchłaniana była coraz więcej przez miejscowe społeczeństwo. Nawet ci, którzy świeżo przybyli do Francji, przenosili się później do Galicji, zwłaszcza po klęsce Francji w wojnie z Prusami, która była już zapowiedzią zbliżenia francusko-rosyjskiego.
Mimo to podejmowano próby tworzenia nowych ośrodków organizacyjnych, przeważnie w nawiązaniu do tradycji Towarzystwa Demokratycznego. Przez długi czas nie znajdują one żadnego oddźwięku w kraju. W miarę jednak jak odsuwa się w przeszłość wspomnienie klęski i rośnie niechęć wobec prądów ugodowych, coraz bardziej przychylających się ku postawie kapitulacyjnej, klimat duchowy kraju zmienia się.
Wyrazem nowych nastrojów były dwa pisma, powstałe niemal równocześnie: lwowski „Przegląd Społeczny” Bolesława Wysłoucha i warszawski „Głos”, redagowany przez Jana Ludwika Popławskiego i Józefa Bohusz-Potockiego. Oba te pisma miały charakter wybitnie ludowy, w tym znaczeniu, że zarzucały one dotychczasowym ruchom politycznym fałszywe podejście do mas chłopskich. Podkreślały, że nie chodzi o to, by chłopów użyć jako narzędzia walki o niepodległość, lecz o to, by zdobyć niepodległość dla ludu, który stanowi główną część „narodowej społeczności”.
Nowym prądom zarzucano, że niesłusznie dopatrują się odmienności cywilizacyjnej chłopa czy też, że nadmiernie ją idealizują. Były one jednak wyrazem koniecznego przeciwstawienia koncepcji pracy z ludem dawnym pojęciom pracy dla ludu ze stanowiska jakby protekcjonalnego, opartego na milczącym założeniu, że właściwa akcja polityczna pozostać ma nadal w ręku kierowniczych dotychczas warstw szlachecko-inteligenckich.
Wejście na nową drogę przywracało ruchowi narodowemu poczucie siły dając mu oparcie na kilkunastomilionowej masie chłopskiej. Równocześnie zaczął się zawiły proces ideowych przeobrażeń, wywołanych rzeczywistym zetknięciem się z prawdziwym ludem. Pozytywiści warszawscy głosili ten postulat raczej teoretycznie, a przez pewne zamknięcie się w gronie inteligenckim i uleganie tendencjom kosmopolitycznym wznosili zaporę między sobą a prawdziwym ludem.
Nawrót do ludowości musiał oznaczać także nawrót do prądów szukających związku z ludem, to jest do romantyzmu. Tą drogą zbliżano się znowu do tradycji trzech wieszczów, a w pewnym stopniu także do ideologii wielkiej emigracji. Okazało się przy tym wkrótce, że lud o wiele lepiej rozumie i przyjmuje poezję walki niż filozofię ugody. Mało tego, chłop nie mógł pogodzić swego, już coraz lepiej uświadomionego poczucia narodowego ze skrajnie krytyczną postawą wobec całej przeszłości historycznej Polski.
W ten sposób doszło do paradoksalnego stanu rzeczy: ruchy konserwatywne, a w każdym razie tak czy inaczej elitarne, wypowiadały bezwzględną krytykę Polski szlacheckiej, a lud chciał jakiegoś mniej przeczernionego obrazu jej przeszłości, wprost domagał się go od tych, którzy chcieli z nim współpracować.
Dlatego też warszawska szkoła historyczna, tudzież uczeni ze środowiska lwowskiego, pozytywniej oceniający dorobek Rzeczy Pospolitej niż krakowska szkoła historyczna, znajdują szersze echo w społeczeństwie.
Ferment ideowy doznał nowej podniety, gdy przebywający na emigracji J. J. Jeż (Miłkowski) wystąpił z nową koncepcją działania politycznego, jaką można uważać za próbę syntezy sprzecznych nurtów myśli: pozytywizmu i romantyzmu, realizmu i bezkompromisowej walki. Miłkowski w broszurze pt. „Rzecz o obronie czynnej i skarbie narodowym” odrzucał tezę, że należy się wyrzec raz na zawsze akcji powstańczej. Zalecał wprawdzie wiele poczynań, zawartych w programie pracy organicznej, ale rozumiał je jako przygotowanie do wystąpienia zbrojnego w stosownej chwili.
Oparciem dla długofalowej pracy narodowej, zdaniem Miłkowskiego, powinien stać się skarb narodowy i powołana przez niego do życia organizacja tajna pod nazwą Ligi Polskiej. Liga Polska, założona w Szwajcarii w r. 1887, szybko rozszerzyła swą działalność na kraj, a przede wszystkim za pośrednictwem Zygmunta Balickiego na Warszawę i koła młodzieży, zbliżone do tamtejszego „Głosu”. Narzędziem Ligi stał się wkrótce związek młodzieży „Zet”, posiadający trzy stopnie wtajemniczenia na wzór organizacji wolnomularskich. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, tudzież według tradycji późniejszej Ligi Narodowej, pierwotna Liga Polska miała swoje powiązania z organizacjami wolnomularskimi. Później jednak w drodze wewnętrznego przewrotu, jaki nastąpił w roku 1893, doszło do usamodzielnienia ruchu pod względem ideowym, co znalazło też wyraz w przybraniu nazwy Liga Narodowa.
Niektóre formy organizacji wolnomularskiej, jak np. stopnie wtajemniczenia, zostały jednak zachowane, gdyż wydawały się one przydatne w warunkach działania nielegalnego. Z natury rzeczy ilość członków organizacji nielegalnej musi być ograniczona, a stopień znajomości wszystkich sprężyn organizacyjnych ruchu powinien być ograniczony w dolnych ogniwach do niezbędnego dla bieżącej akcji minimum. Między organizacją tajną a organizacją nielegalną zachodzi ta różnica, że w pierwszej tajemnicą dla członków niższych stopni jest także najistotniejsza część ideologii ruchu. Tymczasem w organizacjach nielegalnych cała ideologia jest jawna, a tajemnica dotyczy struktury organizacyjnej.
Tajność pracy organizacyjnej pociąga jednak za sobą pewne podobieństwo metod. Tak więc organizacja nielegalna, jeżeli nie jest spiskiem, obliczonym na krótko, musi działać poprzez rozległą sieć wszelkiego typu jawnych organizacji i jawnych organów prasowych, musi podejmować pod różnymi szyldami jawne akcje.
Tym bardziej dotyczy to oczywiście organizacji, stawiających sobie za cel objęcie całkowitego rządu dusz we wspólnocie narodowej, jak to miało miejsce w wypadku Ligi Narodowej. Możemy teraz zrozumieć, dlaczego wpływ Ligi rozciągał się nie tylko na różne organizacje społeczne, lecz także na różne ruchy polityczne, działające w różnych zaborach i wśród różnych warstw społeczeństwa. Liga Narodowa stawiała sobie za cel przeciwstawienie koncepcji trójlojalizmu hasła jednej polityki dla trzech zaborów, co znalazło później wyraz w nazwie „ruchu wszechpolskiego”.
Ponieważ ruch wywodził się z tradycji lewicowych Towarzystwa Demokratycznego, nie ma w tym nic dziwnego, że u swego początku obejmował także odłam socjalizmu polskiego, przeciwstawiający się kosmopolitycznym skłonnościom grupy Równość, a później warszawskiego Proletariatu. Po rozbiciu Proletariatu przez władze carskie, coraz silniej występują w ruchu socjalistycznym tendencje narodowe. Jeden z trzech późniejszych przywódców obozu wszechpolskiego, Zygmunt Balicki łączy członkostwo Ligi Polskiej z głoszeniem programu socjalistycznego. Gdy w roku 1892 cztery grupy socjalistyczne łączą się na zjeździe paryskim w Polską Partię Socjalistyczną, w jej komitecie centralnym zasiada dwu członków Ligi Polskiej. Nowo utworzona partia ma być dla niej jedną z organizacji infiltrowanych. Równocześnie jednak w szeregach PPS znajdują się ludzie, dziedziczący dawne tradycje Równości i Proletariatu, czyli tradycje mniej lub więcej niechętne wysuwaniu hasła niepodległości.
Nie do nas należy szczegółowe przedstawianie różnych etapów ścierania się tych sprzecznych nurtów w ruchu socjalistycznym. Wystarczy nam stwierdzenie faktu, że nastąpiło oddzielenie od PPS zarówno działaczy związanych z Ligą, jak kosmopolitów socjalistycznych z Różą Luksemburg i Marchlewskim, którzy powołali do życia Socjaldemokrację Królestwa Polskiego. To ugrupowanie nigdy nie uzyskało większego znaczenia poza ośrodkami narodowomieszanymi. Po różnych rozłamach w starciach wewnętrznych uformował się wśród socjalistów polskich ośrodek kierowniczy, skupiony dokoła osoby Józefa Piłsudskiego i poświęcający najwięcej uwagi sprawie walki o niepodległość. Rozbrat między tym ośrodkiem a Ligą Narodową stworzył najważniejszy na dobrych 50 lat podział polityczny społeczeństwa polskiego.
Momenty społeczne nie odegrały tu najważniejszej roli. W początkach Ligi jej publicystyka nie zostawia suchej nitki na kapitalistach-przemysłowcach Królestwa, dbających tylko o swój interes klasowy, tym bardziej, że ci przemysłowcy nie są przeważnie Polakami. Tworzone z inspiracji Ligi tajne, a później jawne związki robotnicze (Narodowy Związek Robotniczy, Polskie Związki Zawodowe) stanowią poważną siłę i nie wahają się użyć ostrych metod walki z wyzyskiem. Różnica polega tu raczej na odrzuceniu kosmopolitycznego socjalizmu i jego filozofii niż na reprezentacji interesów różnych warstw społecznych. Liga w założeniu swym miała reprezentować wszystkie warstwy społeczne, ale w pierwszym rzędzie „lud” – a pod tym pojęciem rozumiała zarówno chłopów, jak robotników – PPS uważała się za klasowe stronnictwo proletariatu.
Różnice te nie spowodowałyby jednak tak głębokiego rozdźwięku obu kierunków, mających przecież wspólną genezę, gdyby nie dołączyły się do nich dwa inne. Oba kierunki potępiały ugodę i oba rozbijającej koncepcji „trójlojalizmu” starały się przeciwstawić koncepcję jednej polityki polskiej w trzech zaborach. Oba ruchy zajmowały też w gruncie rzeczy podobne stanowisko wobec zagadnienia walki zbrojnej: przeciwstawiały się jej wykluczeniu, lecz uczyły realizmu w ocenie jej możliwości. Drogi ich rozeszły się w przededniu rewolucyjnych lat 1905-1906, kiedy wybrały inny kierunek polityki „zagranicznej” wobec rysującego się już napięcia między dwoma obozami mocarstw.
Liga Narodowa uważała groźbę niemiecką za największe niebezpieczeństwo dla narodu i obawiała się zwłaszcza w roku 1906 powstania antyrosyjskiego, które znów jak w 1863 roku mogłoby zbliżyć Rosję do Niemiec i odsunąć zbliżający się konflikt między mocarstwami zaborczymi. PPS stała na tradycyjnym stanowisku: walki przede wszystkim przeciw Rosji z rachubami na poparcie Austrii. Ta rozbieżność koncepcji łączyła PPS z konserwatywnymi ugodowcami w Galicji, a Ligę Narodową z konserwatywnymi ugodowcami w Królestwie, zaś równocześnie najostrzej przeciwstawiała sobie Ligę i PPS. W gorącym okresie rewolucyjnym doszło do ostrej walki między nimi, połączonej z wieloma aktami terroru.
Do tego przeciwieństwa dochodzi z czasem inne. Manifest Towarzystwa Demokratycznego z roku 1836, do którego nawiązała Liga Polska, głosił program federalnej struktury wskrzeszonego państwa. Ten postulat harmonizował z koncepcją walki skierowanej przeciw Rosji, gdyż rozszerzał automatycznie zasięg terytorialnych żądań wobec imperium carów, wysuwanych nie tylko w imieniu Polaków, lecz także w imieniu Litwinów czy Ukraińców; co do Białorusinów nie przesądzano na razie niczego. Był to nawrót do dawnej koncepcji „narodu Rzeczy Pospolitej”.
Sojusz niepodległościowego ruchu szlacheckiego z pierwszej połowy XIX wieku z ludowymi ruchami rewolucyjno-narodowymi w Europie sprawił, że ten sposób patrzenia na charakter polskiej wspólnoty narodowej przyjął się w różnych kołach lewicy zachodniej, w szczególności zaś Marks wyraźnie się ku niemu przechylał, odmawiając np. Ukraińcom zdolności do samodzielnego tworzenia państwa. Ułatwiło to socjalistom polskim, a w szczególności ich najaktywniejszemu odłamowi, kierowanemu przez Piłsudskiego, przyjęcie szerszej koncepcji nadnarodu, rozszerzonego na Litwinów, Ukraińców i ewentualnie Białorusinów, zachowujących na równi z Polakami samodzielność w ramach federacji, język i odrębności kulturalne.
W przeciwieństwie do takiej postawy pojęcie narodu u Ligi Narodowej formułuje się w oparciu o warstwy ludowe, dla których polskość jest równoznaczna z używaniem języka polskiego. Walka o zachowanie polskości chłopa ze wszystkich zaborów była równoznaczna z walką o język polski. Gdy nie było własnego państwa, kryterium językowe, przesądzające w znacznej mierze o jedności kulturalnej, decydowało o poczuciu wspólnoty w większym stopniu niż tradycje wspólnej historii, w której tworzeniu lud świadomie nie uczestniczył. Kryterium języka zadecydowało też o zjednoczeniu Włoch czy Niemiec, bardziej odpowiadało zachodniemu pojęciu narodu niż koncepcje narodu wielojęzykowego czy wielonarodowościowego. Do tego trzeba by dodać wielki wpływ nauk przyrodniczych także na wyobrażenia społeczne owych czasów: wszak Spencer, wywierający wielki wpływ na obóz Ligi Narodowej, próbował przenosić pojęcia przyrodnicze do nauk społecznych. Stąd biologiczne pojęcie narodu, w którym nie było właściwie miejsca na tych, co nie wywodzili się ze „szczepu Piastowego”.
Świetny tekst, książka musi być równie ciekawa, dziękuję.
Po rozważaniach politycznych kto z kim i dlaczego i przeciwko komu i z jakim programem, z czasem przeradza się to w działanie, ta rewolucyjna robota potrzebuje taktyki i pieniędzy.
W „Pismach zbiorowych Józefa Piłsudskiego” jest nakreślona taktyka i są przypisy podające sposób finansowania bojówek myślących o przyszłej Polsce:
1. Wyzyskanie elementu niespodzianki (…) Niespodziewaność jest główną podstawą akcji, jedyną szansą, zapewniająca zwycięstwo.
ie 2. Szybkie opanowanie i sterroryzowanie terenu, ponieważ ma się do czynienia z przeważającymi siłami, wrogiem, lub obojętnym otoczeniem.
3.Brak rezerwy (chyba chodzi o zaplecze?), spowodowany koniecznością konspiracji i trudnością wycofania się. Brak rezerwy wymaga bardzo szczegółowego planu.
4. Unikać długich bitew. Akcje trwają krótko: albo opanowanie albo porażka i szybkie wycofanie się.
5. Sprawność ludzi jest gwarancja powodzenia. Akcja na Wspólnej (1907) jest szczytem sprawności bojowej, w ciągu kilku minut miała miejsce konfiskata pieniędzy, bitwa z żołnierzami a straty to tylko 3 rannych którzy się wycofali i zniknęli bez śladu.
6. Rola kierowników ważna przy koncentracji i wycofywaniu się. Posiada moralne znaczenie, ale w samej akcji nie istotna.
7. Cofanie się bardzo ważną częścią akcji. Całą sztuka polega na szybkim rozpłynięciu się w otoczeniu. (str 36 wyd. 1937)
W robocie rewolucyjnej (jak w każdej) potrzebne są pieniądze. Ta akcja na Wspólnej, to akcja bojowa na urząd pocztowy w dniu 22 lutego 1907 roku i przeprowadzenie tej akcji pod dowództwem Tomasza Arciszewskiego. Akcja pod Bezdanami w dn. 26 września 1908 r, zdobyto kasę ale trzeba było uciekać przez trzy zabory, akcja pod Lubartowem 6 sierpnia 1905 zdobyto 12 tys. rubli, Rogów atak na pociąg 8 listopada 1906 roku ile zdobyto kasy nie podano.
Jak widać działano skromnie ale jednak co jakiś czas kalkulowano wypad.
>Liga Narodowa uważała groźbę niemiecką za największe niebezpieczeństwo dla narodu […] PPS stała na tradycyjnym stanowisku: walki przede wszystkim przeciw Rosji. […]Ta rozbieżność…równocześnie najostrzej przeciwstawiała sobie Ligę i PPS. W gorącym okresie rewolucyjnym doszło do ostrej walki między nimi, połączonej z wieloma aktami terroru.
PPS, Liga Narodowa i kryptosocjalista Paryski w Ameryce
Dziś doszła do mnie wiadomość, że w wieku 99 lat zmarł mój kochany przyjaciel i mentor Dobry wybitny angielski sędzia, Polak z pochodzenia i serca -His Hon George Dobry CBE QC Dr Jur (Hon). Ostatni raz spotkaliśmy się na kolacji w Kapsztadzie kilkanaście lat temu, gdzie jego żona była zaproszona jako znana ekspertka od zakładania ogrodów. Potem straciliśmy kontakt przez Jego i moje przygody z adresami e-mail. Nie mogę odżałować. Liczyłem, że będzie żył wiecznie. Napiszę o Nim coś więcej na moim portalu google sites, gdy uda mi się zdobyć jego zdjęcie w domenie publicznej i konkretne wiadomości o jego przedwojennej i wojennej chwalebnej drodze życiowej. Dzięki nekrologowi w The Times dowiedziałem się wielu anegdot z jego życia. Dołożę swoje anegdoty oraz zdjęcie polskiego godła, które otrzymałem z Polski z podziękowaniem (za kilka milionów uratowanych dla Polski funtów), które należy się mojemu Mentorowi za wielogodzinne telefoniczne wsparcie w walce z brytyjskimi prawnikami. To może zająć mi trochę czasu, bo sędzia Dobry nie szukał medialnej popularności.
No to, ten pan, urodził się w 1919 roku. Na jego oczach przetoczył się prawie cały XX wiek, wiek strasznych intryg imperialnych.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.