kw. 272019
 

Bardzo się staram, żeby w swoich tekstach nie poruszać tematów dotyczących kobiet. Czynię tak z kilku powodów. Po pierwsze pracowałem przez trzy lata w redakcji kobiecego pisma, co położyło się cieniem na całym moim życiu, ale dało mi za to dobry warsztat i nauczyło dyscypliny pracy. Po drugie kwestie dotyczące kobiet, to w zasadzie same pułapki, a kiedyś miałem okazję obserwować znanego felietonistę wymądrzającego się w poczytnym tygodniku na tematy okołodziewczęce i emocjonalne. Rozmawiał akurat z redaktorką kolumny, gdzie te jego kawałki leciały i ona tłumaczyła mu co i jak ma robić, żeby było fajnie. On zaś grzecznie kiwał głową i zgadzał się na wszystko. Nie wiem czy można sobie wyobrazić gorsze upokorzenie. No, ale może….Nie jest dobrze i nie jest bezpiecznie pisać o dziewczynach, ale bynajmniej nie z tego powodu, że ktoś się może obrazić śmiertelnie i nie odzywać potem przez całe życie. Powodem nie jest też obawa przed oskarżeniem o mizoginizm. Co innego jest ważne. To mianowicie, że tematy dotyczące dziewczyny są w zasadzie od góry do dołu spenetrowane przez macherów i macherki od sprzedaży. Konsekwencja tego jest taka, że żadne istotne spostrzeżenie dotyczące dziewczyn nie jest traktowane serio. Każda za to narzucona przez działy marketingu konwencja znajduje wdzięczne słuchaczki i jest szeroko komentowana. Jeśli więc chcemy coś pisać o dziewczynach już z miejsca robimy z siebie idiotę, bo nie znamy dobrego klucza, zestaw bowiem właściwych kluczy czyli konwencji wisi grzecznie w szafce tuż przy recepcji ogromnego domu sprzedaży zajmującego się dystrybucją wszystkiego, od emocji począwszy na plastikowej biżuterii kończąc. No, ale może spróbujmy, pokonajmy ten lęk przed kompromitacją, jaki zwykle towarzyszy przedsięwzięciom, podejmowanym przez facetów, którzy chcą coś mądrego napisać o dziewczynach. Jaka jest motywacja tych wszystkich działań służących zaspokojeniu, a kiedy to już nastąpi, wykreowaniu, potrzeb grup docelowych składających się osobników płci żeńskiej gatunku homo sapiens? Jest nią przemożna chęć zdegradowania tej grupy i sprowadzenia jej do roli bezmyślnego stada wariatek. To jest pewnik. Ktoś może powiedzieć, że to samo dotyczy mężczyzn. Otóż nie. Nie dotyczy, albowiem działy marketingu w pewnym momencie odpuszczają sobie facetów w ogóle. To znaczy oni przestają istnieć sprzedażowo, albowiem zamieniają się w starych sknerów, w alkoholików konsumujących tylko jeden rodzaj produktów, albo zostają ubezwłasnowolnieni emocjonalnie przez rodziny, mogą też po prostu wylądować w domu wariatów. Jako masa plastyczna dająca sobie narzucać kształt nie sprawdzają się zupełnie. Są jak kamienie w glinie przeznaczonej do wypalania garnków, trzeba je powyjmować i wyciepać na pole. Co innego dziewczyny, które do późnej starości pozostają, w większości, dobrze zorganizowane, poukładane i rozsądne. Potrafią też zadbać o siebie, sporządzić listę spraw do załatwienia na teraz i tę drugą, która może trochę poczekać. To im trzeba wmówić, a nie jest to łatwe, że są nikim, że się nie nadają, że potrzebują czegoś więcej niż to co same sobie zorganizowały. Z dziewczynami jest jednak tak, że pozostają one zupełnie bezradne wobec różnych atrakcyjnych, a często też „zdroworozsądkowych” propozycji. Jeśli do tego mają jakieś deficyty, głęboko przed wszystkimi ukryte, albo trochę chorują, przerobienie ich na plastyczną masę, nawet jeśli z początku nie rokuje za dobrze, na pewno się uda. I tym zajmuje się w zasadzie całe współczesna socjotechnika – dewastowaniem życia i emocji kobiet. U samego spodu, jak już powiedziałem jest konieczność zdegradowania pojedynczych osób i całej zróżnicowanej, ale jednak jednolitej pod kilkoma względami grupy. Bez tego nie ma mowy o masowej sprzedaży, albowiem ta napędzana jest aspiracjami.

Nikt tego nie powie wyraźnie, ale media i pop kultura za wszelką cenę chcą uczłowieczyć kobiety. To jest istotny sens ich działań. Dokładnie tak samo, jak Romek i A’Tomek próbowali uczłowieczyć Tytusa. W zakres uczłowieczania wchodzi w tym wypadku oferta zawierająca – złudzenie wolności, złudzenie jakości, złudzenie sukcesu. To znaczy kobieta musi się wyzwolić, potem stać się piękna, a na końcu zrobić coś, co można będzie nazwać sukcesem. Jeśli idzie o młodsze roczniki jest to zwykle uwiedzenie jakiegoś małpiszona w dziwnych gaciach i garniaku z wyraźnymi szwami, wykonanymi białą nicią. Jeśli idzie o roczniki starsze to już różnie, w zależności od okoliczności. W każdy razie zestaw taki jest zestawem podstawowym i od niego rozpoczyna się uczłowieczanie kobiet. Przebiega ono w dwóch kierunkach – od deformacji do stylizacji. Często jest tak, że normalnym dziewczynom udaje się wmówić, iż nie będą sobą jeśli nie założą na głowę czarnej wełnianej czapki naciągniętej na oczy (w lipcu), żółtego swetra z dziurami, spodni od dresu po starszym bracie, który miał kłopoty z nadwagą i pepegów. W stroju tym zaś iść powinny na marsz szmat, czy inne jakieś zbiegowisko, gdzie podobne istoty, oszukane i nie płacone od roboczo-godziny, wykrzykują różne hasła i domagają się czegoś, czego nikt nie zamierza im dać, a najbardziej ci, co tę demonstrację zorganizowali. Nie chodzi bowiem o to, by coś dawać, ale o to, by sprzedawać. Do tego zaś potrzebna jest duża, zdyscyplinowana grupa, kierująca się fanatyzmem. Nie można w zasadzie zorganizować takiej grupy, bez wskazania wroga i bez wmontowania w narrację wątków obyczajowych. Chodzi wprost o tak zwane przesądy – kobieta ma się wyzwolić od przesądów. Pojęcie to zaś może oznaczać dokładnie wszystko, od nawyku smażenia jajecznicy mężowi, po przywiązanie do wykreowanych przez nieznaną grupę nawyków sprzedażowych, które muszą zniknąć, albowiem pojawiła się nowa linia produktów i tamto stare się już nie liczy. Wyzwalanie się spod przesądów może mieć kilka etapów, ale efektem tych poczynań jest zwykle to samo – kompletna alienacja i bezradność wobec technik sprzedażowych. Kiedy jedna z drugą już się wyzwolą ze wszystkich możliwych przesądów i czekają na ów sukces, czy co tam jeszcze, okazuje się, że poza fałszywymi relacjami w grupie, poza samotnością i bezradnością, w pobliżu pojawia się coś jeszcze. Drogowskaz do piekła mianowicie. Przedsionkiem piekła zaś są jak wiemy uzależnienia, te zaś mogą być różne, ale mają jedną cechę wspólną – zawsze pozostawiają niedosyt, a przez to człowiek niewolny od uzależnień staje się także niewolnikiem nowej sprzedażowej jakości. Tę zaś obsługują już nie ludzie a demony…Ktoś może się w tym momencie roześmiać. Rzeczywiście, być może jest to powód do śmiechu, ale nie przypuszczam. Można zapytać dlaczego mężczyźni nie muszą w tym uczestniczyć, w tej całej piramidzie oszustw? Nie mogą, bo oni jako inteligentniejsi, bardziej rozsądni i silniejsi trafiają do miejsca gdzie stoi ten drogowskaz od razu. Bez żadnych pośredników. Wiedzie ich tam niezawodny instynkt, głos serca, przeczucie, albo głębokie, oparte na doświadczeniu życiowym przekonanie. Dlatego są słabiej obrabiani przez działy marketingu i promocji, albowiem nie ma sensu tracić czasu i energii na montowanie dla nich jakichś kampanii i zachęt. Oni sami wiedzą, gdzie jest to najważniejsze miejsce i idą tam krokiem pewnym i niezachwianym. Nawet jeśli są trochę wstawieni.

Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl

  16 komentarzy do “Uczłowieczanie kobiet – od degradacji do stylizacji”

  1. na początku kwietnia szeptem w kuchni poinformowałam krewną /matkę 12 latka, że świat sie przewraca, bo kolega z klasy jej synka nosi różowy t-shirt. Czy widział kto mężczyznę w różowym?? Ona mi odpowiedziała, że właśnie któraś z sieciówek ubraniowych rzuciła na rynek całą „męską” serię  różowych koszul i t-shirtów i chyba bielizny też. Dopytam która to z sieci odzieżowych. No i „pogubione” dziewczyny z mężczyznami ubranymi na różowo )czyli też nie mogącymi się odnaleźć)  to będzie dopiero ta społeczność o którą chodzi.

  2. Miałem kolegę, który w latach osiemdziesiątych chodził w różowej koszulce bez rękawów z napisem „Pattaya”. Nie przesadzałbym z tym kolorem

  3. Piękne oczy, słodka minka

    I tak z kozy jest dziewczynka

    czyli Human Paradox

  4. przepraszam ale to był tylko Pana kolega, choć ubrany nie poważnie. A nawet z dzisiejszego modowego punktu widzenia, to był on w tym podkoszulku ubrany awangardowo. Co porabia dzisiaj ten kolega?

    Natomiast seria letnich ubrań męskich w różowym kolorze ? Chyba że był to efekt optymalizacji produkcji odzieży, gdzie po uszyciu serii ubrań damskich pozostały jeszcze bele materiału i trzeba to było optymalnie zagospodarować. Co to znaczy optymalnie produkować, oznacza to minimalizację strat. I może o to chodziło. Ale mężczyzna „w różowym” jest śmieszny.

  5. Georgiusie daj spokój A. Mucha przewraca się w grobie.

  6. Ten kolega? Nie mogę do znaleźć wśród pracowników nadleśnictwa, gdzie był zatrudniony, więc przypuszczam, że umarł z przepicia

  7. „alkoholików konsumujących tylko jeden rodzaj produktów” padłem 🙂

  8. Różowe różowym, ale jest jeszcze jakaś moda na „męskie” torebki.

  9. Od mody na męskie torebki i słuchawki są piłkarze. 😉

  10. Zapewne chodzi o Alfonsa Muche, ale wczoraj byl artykul na Interii pod tytulem: „Niewiarygodne, ile ona ma lat! – Anna Mucha” (wczoraj skonczyla 39) Jeszcze brakowalo dopisku – ludzie tyle nie zyja. Tytul zupelnie bez sensu, sensacyjny, bo Anna Mucha jest ladna kobieta i wyglada na tyle lat, ile ma. Kiedys spotkalem ja na lotnisku Okecie, poniewaz tam pracowalem i ona podeszla do mnie i zapytala o cos, a ja odpowiedzialem, ze nie wiem, a ona mowi: Boze! nareszcie jakis mezczyzna, ktory przyznal sie, ze czegos nie wie!

    Co do kobiet, to wlasciwie nie ma takiego bytu w liczbie mnogiej. Gatunek sklada sie z kobiety i mezczyzny i jedno bez drugiego nie istnieje, tak jak nie istnieja osobno zoladki, czy serca ludzkie, lecz sa ludzie jako calosc.

    Kiedys przeprowadzono eksperyment dla studentow architektury w zwiazku z projektowaniem dla ludzi niepelnosprawnych, ze ograniczono im mozliwosci ruchowe, wzrok, sluch itp., zeby mogli sie wczuc w sytuacje takich osob i wykorzystac to doswiadczenie przy projektowaniu. Zeby jako mezczyzna wyobrazic sobie, jak to jest byc kobieta, trzeba wylaczyc sobie funkcje myslowe i sile fizyczna i sprobowac funkcjonowac. Natychmiast rozwinie sie intuicja, emocjonalnosc, empatia, rozpoznawanie kolorow, mimiki twarzy, nastrojow i te wszystkie znane nam cechy.

    Szkoda mi Roberta Kubicy, ktory jest przeciwienstwem cech kobiecych, bo naprawde robienie sobie krzywdy na torze nie jest konieczne, zeby pokazac, jakim sie jest twardzielem. Na pewno znajdzie sie jakas kobieta, ktora mimo wszystko go pokocha i stworza razem jako para kompletny gatunek.

  11. Takim uzależnieniem, dającym złudzenie wolności, pułapką są portale społecznościowe, smartfony, internet. Dziwię się, że jeszcze nikt nie wpadł pod samochód np. kobieta pchająca wózek wpatrzona w smartfona. Jest wiosna i zamiast patrzeć się jak wszystko budzi się do życia ludzie siedząc na ławkach oglądają w smartfonach miejsca gdzie byliby szczęśliwi ? Taka refleksja z ostatnich dni na świeżym powietrzu. Chciałbym, aby mój syn zobaczył jak wyglądało nasze dzieciństwo. Oczywiście oby nie wróciło stanie w kolejkach po mięso na kartki.

  12. Alfons Mucha nie był pierwszym mężczyzną, który odkrył rynek wyidealizowanej kobiety. Dawno przed nim był Boticelli. A długo po nim – manipulatorzy fotoszopa na okładki magazynów kobiecych. Dla odmiany Sarah Bernhardt była jedną z pierwszych kobiet, która stworzyła rynek celebrytek. Załączam Sarę w wykonaniu Muchy, Chartrana i jej własny autoszkic.

  13. Ania Mucha też mi się podoba, poradzi sobie w każdej sytuacji bo uroda pomaga żyć oi przeżyć.

    A w notce pomyślałam o Alfonsie Musze, no malował kobiety wyidealizowane, ale zapewne była to właściwa decyzja.  Było mu na pewno łatwiej żyć, komplementując kobiety swoim malarstwem.

    No ale teraz „idzie nowe” w którym to  dziewczyny z KOD – wiodą prym, są  naturalne, rozczochrane, puszyste, wyzwolone od przesądów,  pewne siebie, mogą bezkarnie wrzeszczeć, nawyzywać broniąc zgodnie z dyrektywami słusznych spraw,  są estetyczne inaczej  – są efektem socjotechniki zajmującej się dewastacja ich kobiecych emocji.  Tak je widzę jako prekursorki zupełnego odczłowieczenia kobiet.

  14. Świetny i prawdziwy tekst.

  15. Ciekawi mnie gdzie w tym wszystkim znajduje się ojciec Szustak, bo z tego co wiem to nie oglądają go faceci (potomkowie mężczyzn) a właśnie baby.

  16. Odpowiedź jest prosta. Od momentu „uwolnienia” kobiet tzn. od kiedy zaczęły z mężem wyrabiać tyle samo albo mniej (albo w pojedynkę) jednocześnie niż płeć brzydka stały się bardziej wydajnymi klientami z komercyjnego punktu widzenia. Nikt nawet nie myśli specjalnie adresować konkretnych grup kobiet, bo dużo więcej zarabia się opychając towar ogółowi kobiet (ciuchy, buty, kosmetyki itd.) i tak ma zostać. Do tego mężczyźni w mniejszej częstotliwości odreagowują zakupami.

    Zwisające portki i marynarki z kontrastującym szwem to jedno. Ale do tego są jeszcze czółenka, w których chodzą bez skarpetek jak jacyś rozbitkowie. Właśnie bo to są rozbitkowie.

    Kiedyś degeneracji ulegały jednostki a obecnie całe pokolenia idą do ścieku historii.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.