sty 192023
 

Znalazłem wreszcie książkę w języku polskim, która opowiada o początkach uniwersytetów.  Napisał ją profesor Jan Baszkiewicz i jest ona łatwo dostępna na allegro. Ma swoje lata, bo wydano ją w roku 1963 i zawiera treści dość kontrowersyjne, których zweryfikować nie potrafię.

Z ciekawostek tam umieszczonych najlepsza jest taka – w średniowieczu traktowano uniwersytet jako trzecią władzę, po papieskiej i cesarskiej. Była to więc instytucja poważna i choć nie prezentowała się tak wspaniale jak dzisiaj, nie miała wydzielonego obszaru z budynkami i infrastrukturą, jej wpływy były wielkie. Oczywiście w książce Jana Baszkiewicza sporo miejsca poświęcone jest filozofii starożytnej i wprowadzeniu jej najpierw do szkół biskupich i klasztornych, a stamtąd na uniwersytety, które – jak pisze Jan Baszkiewicz – nie były prostą kontynuacją działalności tych placówek.

Uniwersytety, a wcześniej szkoły klasztorne, rywalizowały ze sobą, o to która z nich jest bardziej szacowna i ma dłuższą tradycję. W tym celu preparowano dokumenty, w manierze XIII wieku, i podpisywano pod nimi donatorów – cesarza Teodozjusza na przykład, a jakby tego było mało jeszcze Cycerona. Tak zrobiono w Bolonii, uchodzącej za najstarszy uniwersytet w Europie. Mnie to zastanowiło, albowiem skoro pojawił się tam Cycero, to znaczy, że „odkryto” już filozofię antyczną. Nikt nie posunął się, co prawda, do tego, by podpisać pod taką fałszywką Arystotelesa, ale Cycero też jest niezły i świadczy o tym – co potwierdza Baszkiewicz – że kwestie metody i dowodu były w tamtych czasach traktowane dość luźno. Najważniejsze było, by udowodnić swoja pozycję. Możemy więc pokusić się o takie stwierdzenie – żeby udowodnić wyższość i postawić się na lepszej pozycji, a następnie ją obronić w dyskusji lub w walce na pięści czy też jakieś narzędzia, trzeba zastawić pułapkę.

Ja może teraz zacytuję fragment książki Baszkiewicza, który poprzedza ten kawałek, gdzie autor pisze o „odkryciu” wiedzy antycznej, co dokonało się w Hiszpanii zajętej przez Maurów i w Italii.

 

W miarę postępu wiedzy ludzie światli coraz wyraźniej dostrzegali wtórność, nieautentyczność nauki uprawianej w szkołach biskupich i klasztornych. Prymat problemów teologicznych, niechęć do zainteresowań doczesnych, do badań nad człowiekiem i jego naturą prowadziły do skostnienia tych szkół. Między VI a XII stuleciem ich programy zmieniły się minimalnie. Tętno pracy naukowej było słabe. Przepisywano wprawdzie uczone księgi w zakonnych skryptoriach, ale kopiści nie angażowali się w tę pracę intelektualnie, nie przeżywali żadnych naukowych emocji.

Nie wiem skąd Jan Baszkiewicz ma takie informacje – że nie przeżywali – ja od razu przypomniałem sobie Księgę z Kells i myślę, że jednak coś tam przeżywali w tych klasztorach i szkołach biskupich. Tyle, że wciąż jest to mało zbadane, albowiem wszystko przesłania odkrycie antyku i pisma ówczesnych filozofów, które odnaleziono we fragmentach.

Niektórzy już wiedzą do czego zmierzam i szykują argument – w średniowieczu nikt jeszcze nie rozumiał na czym polegała czysta spekulacja i jej wyższość nad metodami szczegółowymi. To jest zdobycz czasów późniejszych. No tak, ale ja właśnie o czasach późniejszych chcę mówić. Najpierw jednak cytat

Kiedy od końca XI wieku zaczęło wzrastać zainteresowanie „pogańską”, grecką i arabską filozofią oraz prawem rzymskim – autorytety kościelne, kierownicy szkół biskupich i klasztornych prawdziwie się przerazili. Każda nieco śmielsza nowość filozoficzna prowokowała wołanie o pojawieniu się nowej herezji lub o nawrocie pogaństwa. Obawa przed powrotem poganizmu była prawdziwą obsesją w średniowiecznym Kościele.

I dalej:

W utworach wielkich Greków: Platona, Arystotelesa, Euklidesa, Ptolemeusza, Hippokratesa, w dziełach Arabów: Rhaziego, Awicenny, Awerroesa szukano wiedzy o świecie, szukano prawd odkrytych rozumem ludzkim.

Tako rzecze Jan Baszkiewicz. Jak wczoraj sprawdziłem, był on równolatkiem mojego ulubieńca z ostatnich dni, czyli prof. Giovanniego Reale. Baszkiewicz urodził się w roku 1930 i zmarł w roku 2011, a Reale urodził się w roku 1931, a zmarł w roku 2014. Obaj reprezentowali tę samą instytucję, którą w średniowieczu, przynajmniej przez jakiś czas uważano za trzecią władzę – uniwersytet. Obaj mieli obowiązek posługiwać się metodami, które starożytni wypracowali w mozole po to, by dociekać istoty i całości bytu. Jak widzimy Jan Baszkiewicz przeciwstawia „dobrą” starożytną metodę badań, „złej” średniowiecznej. Reprezentująca ją bowiem hierarchia obawiała się – całkiem bezpodstawnie przecież – nawrotu pogaństwa. A jakby tego było mało, sama nie miała żadnych widowiskowych dokonań, ciągle tylko kazała kopiować te manuskrypty. Znów przypomnę – Book of Kells – IX wiek. Ciemnota i zacofanie, nic nowego nie powstaje, od VI wieku tylko kopiują i kopiują, a dopiero w XI odkrywają nagle ten antyk i robi się afera. Niestety nie umiem wskazać w jakich okolicznościach i za czyją dokładnie sprawą „odkryto” pisma antycznych filozofów i jak trafiły one, od razu, do łacińskich kopistów, a stamtąd do ośrodków kolportujących wiedzę, zwanych uniwersytetami, ale liczę, że ktoś mnie oświeci w tym względzie.

Giovanni Reale zaś, w rozdziale swojej fantastycznej książki Historia filozofii starożytnej zatytułowanym Natura i problemy filozofii starożytnej pisze tak:

Powiedzmy od razu, że według tradycji twórcą terminu filozofia miał być Pitagoras. I chociaż nie jest to historycznie pewne, jest prawdopodobne. Termin został z całą pewnością ukuty przez umysł religijny, który zakładał, że pewne i całkowite posiadanie mądrości (sofia) możliwe jest jedynie dla bogów, a równocześnie podkreślał, że dla człowieka możliwe jest tylko dążenie do mądrości, ciągłe przybliżanie się, miłość do niej nigdy w pełni nie spełniona i stąd właśnie bierze się nazwa filo-sofia: umiłowanie mądrości.

Dalej czytamy o tym, że filozofia chce być czysto racjonalnym czyli rozumowym, wyjaśnieniem tej całości, która jest przedmiotem jej dociekań. I to wszyscy rozumiemy, albowiem większość z nas chodziła na podstawowy kurs filozofii, na którym nudziła się śmiertelnie. Racjonalne jednak poznanie już na samym wstępie – o czym pisze Giovanni Reale – zakłada istnienie bóstwa. Pytanie czy poznawalnego racjonalnie czy nie? Bo jeśli nie, to chyba jest tu jakiś kłopot. Rozumiem, że setki ludzi przede mną mierzyło się z tym problemem i nie jest on żadną nowością. Ponieważ nie jestem filozofem, ale autorem historyjek publikowanych w sieci i na papierze, chciałbym na tym gruncie postawić całą sprawę. Mam bowiem wrażenie, przyglądając się pismom dwóch profesorów żyjących w tym samym czasie, z których jeden jest prawnikiem i historykiem, a drugi historykiem filozofii, że nigdy nie ruszyliśmy się z tego miejsca, w którym władze uniwersytetu w Bolonii postanowiły sfałszować dokument dowodzący starożytności tej placówki i podpisały pod nim cesarza Teodozjusza, a także Cycerona.

– Ruchu nie ma – powiedział Zenon z Elei – a Achilles nigdy nie dogoni żółwia, albowiem najpierw musi się znaleźć w połowie drogi, a wtedy żółw będzie już w połowie tej połowy.

Ponoć Diogenes z Synopy, jak mu powiedzieli, że ruchu nie ma, wyszedł z beczki i zaczął chodzić w tę i nazad. No, ale on nie kierował poważną placówką naukową więc mógł sobie pozwalać na takie ekstrawagancje jak chodzenie. Z profesorami jest znacznie gorzej. Oni muszą przekonać studentów nie tylko do takich banałów jak brak ruchu, ale także do nieistnienia Pana Boga, diabła, a także Księgi z Kells. I dostają na to naprawdę wiele czasu – 1930-2011, 1931-2014. I niech mi nikt nie mówi, że się nie starali.

  6 komentarzy do “Uniwersytet jako trzecia władza”

  1. Dzień dobry. Tak dla porządku – jest Pan autorem historyjek publikowanych w ten czy inny sposób, czyli – jest Pan filozofem. Gdyby żył Pan w czasach Sokratesa – byłby Pan uważany za jego konkurenta. Musiałby Pana zagadać z Fenicjanami albo z Persami i uważać na napoje. Różnica jest taka tylko – wracając do naszych czasów – że jest Pan filozofem niecertyfikowanym. Certyfikacja jest bowiem istotą naszych czasów, nie jakieś tam prawa Maxwella, Einsteina, itp. Masz certyfikat – jesteś gość, nie masz – nie istniejesz, jak ta księga z Kells. Tak myślę sobie – kiedy to się zaczęło? I wychodzi mi na to, że wtedy, kiedy wymyślono stemple na monetach. Wcześniej płacono muszlami, sztabkami metali itp, więc trzeba było być przytomnym, żeby nie dać się oszukać. Potem wprowadzono te stemple i kto nie chciał ich honorować narażał się na konflikt ze stemplującym. Ten zaś miał możliwość kantowania na monetach. Jak widać – na „filozofach” – też może…

  2. „Mnie to zastanowiło, albowiem skoro pojawił się tam Cycero, to znaczy, że „odkryto” już filozofię antyczną.” Niczego nie musiano odkrywać, bo ona była cały czas znana. Arabowie mają duże zasługi, ale w niszczeniu klasztorów, bibliotek i kasowaniu na wszelkie możliwe sposoby chrześcijan. 

  3. „Achilles nigdy nie dogoni żółwia” – powtarza jak mantrę żółw z żółwiowej zupy na talerzu Achillesa.

  4. Interesując zbieżność dat: w 1930, gdy rodził się pan Baszkiewicz, w Królewcu odbyła się konferencja matematyków, podczas której pan David Hiblert…

     

    https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/Hilbert-David;3911678.html

     

    … przedstawił (jeszcze raz) swój program że da się opracować formalny system dowodzenia twierdzeń obejmujący całą matematykę. Mocno uproszczając, byłby to miły sercu pana Reale pogląd, że „pewne i całkowite posiadanie mądrości” JEST możliwe dla ludzi.

     

    Rok później, w 1931 roku gdy właśnie rodził się pan Reale, pan Kurt Gödel udowodnił, że NIE JEST to możliwe. Przynajmniej bez odwołania się do rzeczywistości spoza świata badanego. Czyli do meta-fizyki.

     

    https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/Goedla-twierdzenia;4008379.html

     

    Obaj ci panowie więc mieli (nie)szczęście urodzić się w okresie gdy nauka (a przynajmniej jest podstawa – matematyka) stałą się (w ich rozumieniu) religią.

     

    Ten niezauważalny dla większości proces wciąż trwa, zeszłoroczna nagroda Nobla za łamanie nierówności Bella to cios w serce najświętszych przekonań materializmu, że świat istnieje obiektywnie.

     

    Dla równowagi, odwoływanie się do rzeczy poza materialnych, tych, których fizyka z definicji nie bada, do meta-fizyki, nie mówi nic o Bogu (bogach), jedynie zdaje się unieważniać rewolucję Kartezjusza.

     

    Patrząc po datach to Baszkiewicz i Reale głosili „nowoczesność” i „rozum”, które nie był już ani „nowoczesne” ani tym bardziej „rozumne”.

     

    Dla zainteresowanych może więcej od kogoś, kto potrafi opowiedzieć o tym z większym sensem (ale uwaga, to również – chyba? – platonik):

     

    https://www.youtube.com/watch?v=9EUdyXSKDVU

     

    Dobranoc

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.