Wrócę na chwilę do wczorajszego tekstu, albowiem impreza w Gniewie zostawiła głębokie ślady w moim sercu i umyśle. Proszę Państwa organizując cokolwiek nie można się zasłaniać lokalnością i jeszcze liczyć na to, że ktoś nie zauważy błędów organizacyjnych. Szwedzi pod Gniewem zjawili właśnie dlatego, że popełniono szereg błędów organizacyjnych. A do tego przynieśli tu swoją lokalność. I jeszcze, jakby tego wszystkiego było mało, zostali tu ciepło przyjęci przez wrogą królowi agenturę w postaci środowisk protestanckich, rozsianych po całych Prusach, przeważnie w małych miasteczkach. Można rzec, że bitwa gniewska była sprawdzianem dla lokalności, czy radzi sobie ona z ogromnymi koncepcjami politycznymi, a to takich należała Rzeczpospolita Obojga Narodów. I okazało się, że radzi sobie całkiem nieźle. Król Gustaw Adolf zaś mówił o swoich żołnierzach – to są zwykłe, szwedzkie chłopy.
W Polsce zaś ta cała lokalność, te małe ojczyzny, służą nie do tego, by integrować środowiska i przygotowywać je do zamorskich inwazji, po uprzednim przebraniu w jednakowe lub choćby tylko podobne ubrania, ale do tego, by maskować bezradność, lenistwo i cele inne niż deklarowane.
Przed naszym wieczorkiem autorskim przypomniałem sobie, co tam o bitwie gniewskiej napisał Radosław Sikora w swojej książce o husarii. Ledwie zacząłem czytać już musiałem tę książkę zamknąć i jakoś się uspokoić, żeby nie pieprznąć, pardon, nią o bruk gniewskiego rynku i nie podeptać nogami. Misją Radosława Sikory jest obrona husarii za wszelką cenę, gotów jest on dla tego, nieistotnego całkiem celu, zrobić wszystko. Na przykład, zignorować całkowicie niedojrzałość polityczną elit polskich w przeddzień inwazji szwedzkiej. Pytanie czy była to niedojrzałość, czy robota agenturalna? Pisze nam bowiem Radosław Sikora, że Szwedzi kilkakrotnie przedłużali rozejm, aż na tyle uspokoili Polaków, że ci nie spodziewali się wkroczenia do Inflant. I wtedy zaatakowali. Potem Sikora porzuca te rozważania, by rozpaczać na tym, jakie to fałszywe oskarżenia rzucał przeciwko husarii prof. Teodorczyk w swoim artykule opublikowanym w niszowym, wojskowym piśmie, w roku 1966. Niemal 60 lat minęło od publikacji Teodorczyka, a Sikora, w XXI wieku zabiera się za polemikę z nim, a wszystko po to, by udowadniać tezę, że husaria, nie dość iż była zawsze zwycięska, to jeszcze była zawsze lojalna.
Zostawmy to jednak i zajmijmy się czasami współczesnymi. Obserwując to co działo się w Gniewie, zadałem sobie pytanie – czy ta cała lokalność to jedynie rodzaj tresury, która utrzymuje ludzi w totalnej bezradności i poczuciu niezrozumienia czegokolwiek z otaczającego świata? Albo nawet gorzej – oducza ich ciekawości, po to by zamknęli się w domach i pozostawili całą przestrzeń na zewnątrz jakimś współczesnym, kulturowym najeźdźcom? W wielu wypadkach na pewno tak, ale tak wcale nie musi być. Być może nie jest tak nawet w Gniewie, choć organizatorzy mocno się pogubili w intencjach, a przecież chcieli dobrze. Na pewno nie jest tak w Kwidzynie, gdzie pojechaliśmy w poniedziałek, a namówili nas od tego dwaj nasi czytelnicy – ojciec i syn – którzy przyjechali aż ze Słupska. W Kwidzynie jest kontrkatedra, jak wszyscy pamiętają, która połączona była z zamkiem krzyżackim. Dziś zaś jest połączona z resztką zamku krzyżackiego. No, ale do rzeczy. Jak Państwo wiedzą mam za sobą epizod „historycznosztuczny”. Jakoś z tego wyszedłem, choć lekko nie było. I mało co mnie tak irytuje jak przewodnicy, którzy oprowadzają wycieczki po zabytkach. Już samo pojęcie „zabytek” wywołuje u mnie dreszcze, a zabytek w połączeniu z przewodnikiem powoduje, że wpadam w dygot. Nigdy, powtarzam – nigdy – do dnia przedwczorajszego, nie udało mi się spotkać przewodnika, który nie zanudziłby mnie śmiertelnie, nie strywializował, w imię rzekomej atrakcyjności, tematu, o którym przyszło mu mówić. No, ale od początku…
Pojechaliśmy do tego Kwidzyna, który okazał się miasteczkiem nadzwyczaj sympatycznym. Przyznam, że się tego nie spodziewałem. Obiekt, który mieliśmy zwiedzać stoi po środku zabudowy miejskiej, na przeciwko nowego centrum kultury, które – jak wiele tego typu obiektów w kraju – epatuje rdzą na fasadzie. Katedra zaś stoi prostopadle do niego. Obok niej jest księgarnia „Tabularium” gdzie kupuje się bilety, ale także książki wydawane przez lokalną bibliotekę. Bardzo porządnie wydawane, dodam od razu i bardzo ciekawe. W „Tabularium” przesiadują też przewodnicy, którzy oprowadzają wycieczki. Zwykle najpierw idzie się na wieżę, a potem – z innym przewodnikiem – do krypty i do kościoła. Miałem same złe przeczucia jeśli chodzi o przewodników. Okazało się jednak, że pan, który zaprowadził nas na wieżę, nie przynudzał wcale. Przeciwnie, był sympatyczny, wesoły i działał na nas uspokajająco, a to ważne, bo było stromo, można było zahaczyć głową o belkę w stropie. Michalinie zrobiło się słabo, mnie potem także, ale nie dałem nic po sobie poznać. Po zwiedzeniu wieży, mieliśmy już jechać do domu, tym bardziej że w nawie odbywało się nabożeństwo żałobne i do zwiedzania była tylko krypta wielkich mistrzów. No, ale jednak zostaliśmy. I dobrze zrobiliśmy. Naszym przewodnikiem był pan Adam Nosko. Jeśli kiedykolwiek będziecie w Kwidzynie, domagajcie się, by ten facet oprowadzał Was po katedrze. Możecie nawet za to dopłacić. Nie ziewnąłem ani razu, nie czułem też zmęczenia. I do tego wszystko rozumiałem. Oczywiście, jak wszystkim przewodnikom, także Adamowi Nosko, ktoś kazał opowiadać dowcipy, żeby publiczność nie usnęła. Moim zdaniem jednak nie było to potrzebne. Sama historia postaci z kwidzyńskiej katedry wystarczy, by zacząć strzyc uszami, a styl pana przewodnika, niezwykle dynamiczny i bardzo rzeczowy załatwia resztę. Opowiedział nam Adam Nosko przede wszystkim o historii wykopalisk w krypcie, gdzie odnaleziono szczątki trzech wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego. W tym Henryka von Plauen, człowieka, który zatrzymał Polaków pod Malborkiem. Potem sam wybrał się wielkim mistrzem, a następnie został z urzędu usunięty. Kłopot z wielkim mistrzem Henrykiem jest taki, że jego płyta nagrobna znajduje się w Malborku, a szczątki były w Kwidzynie. Skąd wiemy, że tam były? No właśnie…I to jest ta tajemnica Henryka von Plauen. Musicie tam pojechać to Wam pan Adam Nosko wszystko po kolei wyjaśni.
Kolejną kwestią, dla mnie jeszcze bardziej wstrząsającą niż historia wielkiego mistrza Henryka, była postać i dzieje błogosławionej Doroty z Mątów. W diecezji gdańskiej i elbląskiej do dziś odbywają się pielgrzymki do Mątów lub Mątowów, bo obydwie formy są w użyciu. Wiem, bo nasz kolega Wiesiek, na te pielgrzymki chodzi. Okazało się, że przemądrzy badacze ze wszystkich najważniejszych uczelni w kraju, od wojny aż do całkiem niedawna wskazywali, że rekluza Dorota żyła, za pozwoleniem biskupa, zamurowana w celi, którą tuż po wojnie wskazali ojcowie Franciszkanie. Dlaczego wskazali akurat to pomieszczenie? Nie wiadomo. Jak to zwykle bywa z uczonymi, jeden powtarzał za drugim i jeden od drugiego przepisywał, nie zajmując się wcale kwestią taką, jak reguła życia rekluzyjnego, która dokładnie opisuje także wygląd celi, w której zamurowana zostaje osoba doświadczająca zjawisk mistycznych.
Ja do niedawna nie miałem pojęcia o istnieniu błogosławionej Doroty, ale to się zmieniło, kiedy przed wakacjami jeszcze wziąłem do sprzedaży książkę wydaną przez wydawnictwo Marka Derewieckiego, o Dorocie właśnie. I tak błogosławiona Dorota zaistniała w moim życiu. Sprawa wyjaśnienia, gdzie istotnie znajdowała się jej cela, w której żyła do śmierci, oddzielona od świata, znalazła finał całkiem niedawno. Oto pani Marta Kowalczyk z Wyższego Seminarium Duchownego w Elblągu, jako jedyna zajęła się sprawą poważnie i wskazała inną lokalizację. Także na terenie katedry kwidzyńskiej. Gdzie znajduje się to rekluzorium? Tego już się dowiecie, jak będziecie na miejscu. I dowiecie się też co tam było wcześniej, że nikt nie brał tego pomieszczenia pod uwagę prowadząc badania. Marta Kowalczyk napisała oczywiście książkę o Dorocie z Mątów. Trzy egzemplarze będą w naszym sklepie, podobnie jak zbiór studiów dotyczących życia błogosławionej Doroty.
W katedrze kwidzyńskiej, jest jeszcze coś ciekawego – nagrobek człowieka, który założył pierwszą, brandenburską kolonię w Afryce. Właśnie wydano jego wspomnienia. Są już u mnie w sklepie, a poza tym można je dostać jedynie w Kwidzynie. Na dziś to tyle. Pamiętajcie – kontrkatedra w Kwidzynie, sklep „Tabularium”, przewodnik Adam Nosko.
Byłbym zapomniał – jak już będziecie w tym Kwidzynie i przyjdzie Wam do głowy, żeby coś zjeść, to tylko restauracja „Staromiejska”, która mieści się w starym spichlerzu. To jest bardzo blisko katedry, bo tam wszystko jest blisko.
Tak, jak codziennie bardzo proszę wszystkich, dla których nie jest to kłopotem, by wsparli moją zrzutkę na lokal dla Saszy i Ani. Jeszcze trochę nam brakuje:
https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification
A teraz już nowe książki i przypomnienie o promocjach z okazji 15 lecia istnienia naszego bloga.
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/blogoslawiona-dorota-z-matow/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/opis-podrozy-orientalnej-brandenburskiego-pielgrzyma/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kosciol-i-synagoga-na-rozdrozu-30-313-po-chrystusie/
A teraz promocje
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/o-ujscie-wisly-wielka-wojna-pruska-adam-szelagowski/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wzrost-panstwa-polskiego-w-xv-i-xvi-wieku-adam-szelagowski/
https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sanctum-regnum/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/bitwa-o-warszawe-1944-major-zbigniew-sujkowski/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jan-kapistran-biografia/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ojciec-dreadnoughta-admiral-john-fisher-1841-1920/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zabojczyni-leon-cahun/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-34-numer-o-zlocie/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zaginiony-krol-anglii/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/przygody-kapitana-magona-leon-cahun/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sprawa-macocha-w-swietle-prasy-1909-1916/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/polskie-kresy-w-niebezpieczenstwie-pod-wozem-i-na-wozie/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/o-polskich-tradycjach-w-wychowaniu-stanislaw-szczepanowski/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/pamietniki-sybiraka-edward-czapski/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/smierc-bale-i-skandale/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/prawda-i-pamiec/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/smierc-bale-i-skandale-cz-4/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/smierc-bale-i-skandale-cz-5/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/okraina-krolestwa-polskiego-krach-koncepcji-miedzymorza/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wielki-zywoplot-indyjski/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/i-co-kiedys-bylo-fajniej/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ryksa-slaska-cesarzowa-hiszpanii/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/walka-urzetu-z-indygo/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/katastrofa-kaliska-1914/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/plan-marshalla-w-gospodarce-dwoch-kontynentow/
Dzień dobry. Całkiem ciekawa jest historia tej rodziny z Plauen, dobrze ilustrująca sformułowaną przez Pana przy innej, też średniowiecznej okazji tezę, że obciążenia rodzinne są bardzo trwałe. Nawet z samej Wikipedii można to wyczytać. Oto rodzina z niewolnej służby domowej i administracji sprytnie przyłącza się do saskiej ekspansji na wschodzie, na ziemie powoli wydzierane tamtejszym Serbom, a po paru setkach lat mamy już to samo, tylko setki kilometrów dalej. A jaka kariera i zamożność przy okazji. Ciekawa rzecz ta genealogia…
W nawiązaniu do poprzedniego tekstu. Spostponował Pan w swojej książce husarię i chciał Pan , by „dumna szlachta” kupiła książkę?
Organizatorzy chyba rzeczywiśie dali plamę bo Gniew można byłoby powiązać z wieloma osobami czy wątkami……… np.Maria Teresa Sobieska https://pl.wikipedia.org/wiki/Maria_Teresa_Sobieska
Mały błąd w tekście: powinno być konkatedra, lecz nie *kontrkatedra.
Dzięki. Machnęło mi się
Mieli sponsora i sponsor postawił swoje warunki?
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.