cze 272014
 

Nie wiem czy pamiętacie, ale pierwsza żona Alberta Einsteina była Serbką i nazywała się Mileva Marić. Kiedy małżeństwo się rozpadło, a Einstein zaczął robić karierę pojawiły się głosy, że tak naprawdę sukces jaki osiągnął powinno się podzielić na połowę. Ta druga połowa przypaść miałaby jego pierwszej żonie. To nie jest nowy mechanizm i on był parę razy już wykorzystywany przez środowiska feministyczne. Oto mężczyzna, tłamsząc kobietę i wykorzystując jej potencjał osiąga sukces, a ona ląduje na śmietniku historii. Miało to swój urok i wdzięk, wielu ludzi pozytywnie odbierało takie komunikaty, ale za każdym razem umykał wszystkim sens istotny tego przekazu. No bo cóż z tym zrobić? Mileva zamiast Alberta i co dalej? Rewizja nauki i historii, porównywanie wysiłku włożonego w badania? Odebranie nagród i medali za biegi przełajowe? Oczywiście, że nie, oczywiście, że chodzi jedynie o wywołanie negatywnych emocji w różnych niespełnionych i nie mających szans na spełnienie paniach, które podpierają swoich mniej lub bardziej inteligentnych mężów. Ja tu jakiś czas temu pisałem o swoistym bardzo fenomenie, właściwym tylko dla Polski, chodzi o taką parę, kiedy ona jest bystra a on tępy, ale ona z jakichś niezrozumiałych przyczyn lansuje go ile sił i robi zeń gwiazdę. Wbrew wszystkim i wszystkiemu. I jest przy tym tak zapiekła i zajadła, że trzeba by ją chyba zastrzelić, żeby przestała. Zastrzelenie tego gamonia, jej męża, nic nie da, bo ona natychmiast znajdzie identyczny egzemplarz, jeśli nie głupszy. I teraz patrzcie co się dzieje. Oto przed naszymi oczami splotły się te dwa socjologiczne fenomeny – kobieta, która pomaga robić karierę mężczyźnie i nie dostaje za to nic, a przy tym mężczyzna ten jest znanym w szerokich kręgach głupkiem, w dodatku agresywnym. Nigdy nie zgadniecie o kim mówię. Chodzi mi o Sławomira Sierakowskiego, dotowanego przez państwo polskie satanistę i bolszewika, kreowanego na jakieś skrzyżowanie Bertolda Brechta z Leonem Trockim oraz o jego, byłą już życiową partnerkę, panią nazwiskiem Cveta Dimitrova. Ona nie jest Serbką, ale nazwisko wskazuje, że też pochodzi z Bałkanów. Oto okazało się, a ujawnił to sam Sierakowski w sposób niezwykle wdzięczny i demaskatorski, że cała jego praca na odcinku propagandowym, antykatolickim, antywłasnościowym i antyludzkim, dokonywała się przy znaczącym współudziale pani Cvety, która robi doktorat na filozofii w Warszawie. No i Sierakowski po rozstaniu się z nią postanowił oddać jej sprawiedliwość i ogłosić światu, jaka ona była dla niego dobra i jaki jest jej wdzięczny. Ponieważ wszyscy zdają sobie doskonale sprawę z tego, że w tych ichnich działaniach ideologiczno-propagandowych chodzi wyłącznie o kasę, parę osób nie zdzierżyło i zapytało pana Sławeczka, gdzie są jednakowoż pieniążki dla jego byłej już damy?. Póki co odpowiedzi nie ma. A szkoda, bo jak pamiętamy za działalność tego pana płacimy my wszyscy. To dzięki nam może on lansować swoje czarne kłamstwa, to dzięki nam jego była już narzeczona może robić naukową karierę, to dzięki nam ukazuje się to nikomu niepotrzebne pismo pod tytułem „Krytyka polityczna”. Pismo lansujące postawy profeministyczne dodam i przyjazne kobietom. No więc chyba nie do końca przyjazne, skoro niedawno mieliśmy aferę z pisarką Malanowską, która została zamieciona pod dywan, a Malanowskiej ktoś powiedział, żeby się zamknęła, bo nic i nigdzie już jej nie wydrukują. Malanowska za pracę nad powieścią, nagradzaną powieścią i lansowaną powieścią, dostała 6700, w drobnych banknotach i rozłożone na raty w dodatku. Cveta nic nie dostała, tylko jej powiedzieli, że jest fajna i bardzo jej dziękują za bohaterską postawę. Czy myślicie, że to oznacza koniec trockizmu i anarcho-syndykalizmu w Polsce? Być może, ale chyba za wcześnie jeszcze na radość. W gangu bowiem nie ma miejsca na żarty, jak herszt mówi przepraszam, to znaczy, że trzeba się z tym pogodzić i nie liczyć na więcej. Nie wiemy też jakimi kanałami odbywa się to drenowanie budżetu ministerstwa i czy nasze pieniądze nadal będą płynąć do kieszeni Sierakowskiego i jego kolejnych kobiet, czy może ktoś postanowił to w końcu zatrzymać. Feministki, w liczbie jedna sztuka, nazwiska nie pamiętam, są postawą Sierakowskiego oburzone, ale cała gromada wariatek czynnych na terenie tej redakcji już mu wybaczyła i nadal wierzy w to co powie bez zastrzeżeń. To jest prawidłowość, której zmienić się nie da i może ona wskazywać – oby, oby – że środowisko „Krytyki politycznej” zamienia się w coś w rodzaju sekty „Niebo” prowadzonej przez charyzmatycznego guru Kacmajora, który – kiedy kończą się pieniądze – najpierw popada w zamyślenie, potem pisze jakieś pogłębione refleksje, a na koniec dostaje napadów furii. Miejmy nadzieję, że Sierakowski nie wyśle swoich kobiet na żebry, przebranych w żółte giezła i nie będzie sprzedawał zapachowych trociczek, żeby nieco podreperować ten ministerialny budżet, co mu go nowa pani minister okroiła. Bo o to chodzi, rozumiem? Że kasy za mało i trzeba się ratować? Za mało minister Rzeczpospolitej Polskiej przeznacza publicznego grosza na wygłupy grupki oszustów? Trzeba więcej.
Ponieważ od niedawna mamy nową panią minister i ona jest, trzeba trafu, historykiem sztuki, podejrzewam, że zbliża się najgorsze. Nawet jeśli okroiła Sierakowskiemu budżet i on z tego powodu uderzył w ton żałobny i podniosły, to za chwilę mu ten budżet znów podniesie. Nie miejcie złudzeń. I tak ich pewnie nie macie, bo pani minister już się wypowiedziała w kwestii przedstawienia „Golgota Picnic” i w innych kwestiach, powiedziała także coś na temat finansowania przez ministerstwo takich projektów. No więc one będą nadal finansowane, a to oznacza, że nowa dziewczyna Sierakowskiego również nie dostanie ani grosza za swoją pracę, bo nie o to chodzi. Chodzi o to, by czajnik gwizdał i krowy ryczały, by pan Sławeczek, mógł na konto tych wypłat przyciągać swoja charyzmą coraz młodszych i coraz bardziej ogłupiałych studentów. I zobaczcie jak to się dziwnie plecie i jakie jest przewidywalne. Deprawacja kobiet zawsze odbywa się za publiczne pieniądze, zawsze jest związana z wykorzystaniem pracy tych kobiet, bez honorariów i zawsze uczestniczą w tym inne kobiety, którym się zdaje, że kogo jak kogo, ale ich oszukać nie można. Jak myślicie ile czasu Małgorzata Omilanowska będzie tym ministrem? Sądzę, że jakieś pół roku, nie więcej. Przyjrzyjcie się jeszcze temu mechanizmowi, bo on się za każdym razem sam demaskuje, a dziś jeszcze możemy o tym mówić, bo Sierakowski nie ma jeszcze rewolweru i nie szefuje bojówkom. Prawa kobiet, tak jak w czasach dawniejszych herezji to jest towar eksportowy, wrzucany na zasadzie puszki z gnojem do środowisk, które kobiet nie wykorzystują i nie zabierają im pieniędzy ani czasu. Przeciwnie, czas ten im darowują. Prawa kobiet i pozycja kobiet definiowana przez lewicę właśnie po raz kolejny została zdemaskowana. I niech się nikt nie łudzi, że to jest przypadek, to jest stała. My zaś musimy co jakiś czas przypominać ludziom o tym mechanizmie.
Tak się złożyło ostatnio, że toczyły się tu wokół mnie rozmowy o kobietach właśnie, no i zapoznany przeze mnie niedawno reżyser teatralny powiedział, że w teatrze nie ma kim obsadzać męskich ról. Do dyspozycji są albo dziewczyny, albo 40 letni chłopcy albo pedały. W środowiskach zamkniętych, powiedział ten pan, takich jak zespoły teatralne, pozycja kobiet w tym układzie spada gdzieś poniżej pozycji labradorów trzymanych w domach par homoseksualnych. Tendencji tej odwrócić się nie da, a Sierakowski swoim przepraszającym listem gra wszystkim na nosie i mówi: a gówno nam zrobicie, te wariatki i tak będą tu przyłazić i zapieprzać za darmo. I ja to wiem i przyjmuję do wiadomości. Nic z tym nie możemy zrobić, a już na pewno nie wtedy kiedy ministrem kultury jest wybitna historyk sztuki. To już lepiej, żeby tym ministrem został św. pamięci Zbigniew Nienacki, ten od „Pana Samochodzika”.

Zapraszam na stronę www.coryllus.p

  13 komentarzy do “W niewoli zbrodniczych idiotów 3”

  1. Gdzie diabeł nie może tam kobietę wysle.

  2. Herszt na ministry takie wybiera, których nie będzie mu żal POżegnać w POtrzebie 😉

  3. tymczasem Londyn pochyla się nad rządem słońca Peru z bratnią pomocą: w Polsce nie było lepiej od czasów Jagiellonów
    http://forsal.pl/artykuly/806488,the-economist-w-polsce-nie-bylo-tak-dobrze-od-czasu-jagiellonow.html

  4. Tak, a czasy Jagiellonów to było to niebo w gębie. Co za ludzie….

  5. A jak to było z śp. Anna Walentynowicz, którą zastapił Wałęsa, bo związkowcy bali się, ludzie nie pójdą za kobietą?

  6. Ci lewacy jakoś tak mają, że wspomnę „Motory” Zegadłowicza. Bez pomocy kobiety nie staje im …. konceptu.

  7. To mnie zawsze dziwiło, bo ja nigdy konceptu ze sprawami moczo-płciowymi nie łączyłem. I tego Zegadłowicza miałem na półce, ale przeczytać nie potrafiłem, bo wietrzyłem w tym jakieś oszustwo.

  8. To był chyba jakiś, jak to określasz Coryllusie, głęboki deficyt. Deficyt, który przerodził się w coś poważniejszego (psychiatrycznie). Motorów nie da się w całości przeczytać, potwierdzam, czytałem to z doskoku przez trzy lata.

  9. Też tego nie mogłem zmęczyć …

  10. Tak sobie myślę – już w niewoli? Czy na razie barbarzyńcy u bram?

  11. Tak mi Pan rozbudził ciekawość ,,Sacco di Roma,,że podczas tegorocznej kanonizacji łaziłem po Rzymie i inaczej na niego patrzyłem.To jest niesamowita historia.Ci Szwajcarzy którzy ewakuuowali papieża do zamku św .Anioła mostem.Większośc zginęła .Ci którzy dotarli z papieżem nie sprzedali go .Choć ofiarowano im więcej złota niż mogli sobie wyobrazić .Gwardia Szwajcarska jest symbolem tego że są na świecie ludzie których NIE MOŻNA kupić.Po prostu nie można .I jak mało ludzi zna tę historię .Opowiadałem ją ludziom duchownym którzy mówili mi że o niej w ogóle nie słyszeli.Dobrze że o tym zrobicie komiks.

  12. Na razie pod zakamuflowana okupacja. Obecnie mamy awarie panstwa , i tu mysle nasza rola – by neutralizowac i „wykadzac siarka”. Ile kto moze > dac opor – cierpliwie podsycajac swiadomosc.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.