mar 012022
 

Sprawie węgierskiej poświęciliśmy tu bardzo wiele uwagi. Myślę, że ja osobiście, a także Tomek, daliśmy mnóstwo powodów do tego, by na nowo rozpocząć dyskusję o Węgrach i ich historii. Wszystko to poszło jak krew w piach, albowiem zapomnieliśmy o jednym – takie dyskusje toczą się w gronie wybrańców i zawsze są sfingowane, a także klepane na jedno kopyto. I bez znaczenia jest ich systemowa nieskuteczność, albowiem polityki nie robi się za pomocą historii. Robi się ją za pomocą kantów i pieniędzy. Węgrzy to wiedzą, ale ich kanty i ich pieniądze są niestety jakąś żenadą do kwadratu. Podobnie zresztą jak sposób opowiadania przez nich własnej historii.

Pamiętam jak poszliśmy z Tomkiem na węgierskie stoisko na targach krakowskich, żeby wręczyć pani konsul egzemplarze Świętego Królestwa. Wszyscy się wystraszyli jak jasna cholera, bo myśleli, że będziemy chcieli od nich pieniędzy. Potem trochę się uspokoili i z wielką nieufnością przyjęli prezent. Wręczyli nam wydane przez siebie komiksy i książki. Powiem Wam, że nie dałbym tego psu na podściółkę do budy. No, ale darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Na koniec jakiś bałwan z Węgierskiego Instytutu Kultury zapytał mnie czy oni pod tym Mohaczem to wygrali czy przegrali.

Trochę się zasmuciliśmy, ale nie robiliśmy przecież Świętego Królestwa dla Węgrów, tylko dla siebie. Na tym skończyliśmy swoje relacje z kulturą węgierską i prób jej poznania nie podjęliśmy już nigdy potem. Uważam, że szczęśliwie się złożyło. Przypomnę jeszcze tylko, że raz jeden byłem w klubie Hybrydy, w czasie kiedy występował Jerzy Robert Nowak, uchodzący za znawcę Węgier. Był z jakimś węgierskim kolegą i sadził takie kloce na temat tych Węgier, że można było się porzygać. Kiedy skończyli obaj, wstałem i zapytałem, kiedy przywrócą królestwo, bo wydawało mi się to naturalną konsekwencją polityki Orbana. Ten Węgier o mało nie wlazł pod stół ze strachu. – Republika – wołał – tylko republika! Jerzy Robert Nowak zaś, bardzo przekonująco i fachowo, wytłumaczył mi, że jestem głupi.

Od tamtej pory nie interesowałem się Węgrami. Dziś to Węgry zainteresowały się mną. Tak bowiem oceniam postawę polityczną Węgier wobec wojny na Ukrainie. Węgry zainteresowały się mną, albowiem Orban chce zmiany granic w Europie, na korzyść swojego kraju i uważa, że nowy patron, w dłuższej perspektywie mu tę zmianę zagwarantuje. Tak przypuszczam, choć może się mylę i może chodzi o to, by Węgry były hubem, przez który surowce z Rosji i Arktyki, już wkrótce zawojowanej przez niezwyciężoną armię czerwoną, transportowane będą na Bliski Wschód – do Izraela, a stamtąd dystrybuowane będą dalej na wschód i na zachód. Zwykły deal gazowy to chyba jednak za mało na tak potężne skurwienie, jak deklaracja – chcemy pokoju – w kraju, który przede wszystkim tracił zawsze na traktatach. No, ale co ja mogę wiedzieć o polityce. Już mi przecież węgroznawca Nowak wyjaśnił, że jestem dureń.

Będę się upierał, jak zwykle zresztą, że kwestie doktrynalne w polityce są najważniejsze, ważniejsze niż gospodarka i finanse. Dlatego, jeśli Węgry serio myślą o odzyskaniu swoich dawnych ziem, przede wszystkim powinny przywrócić królestwo. Potem zaś myśleć o sojuszach, traktach, pokoju, gazie, prądzie, ropie i tego typu – pardon – pierdoletach.

Tak się oczywiście nie stanie, albowiem Orban jest politycznym realistą, to znaczy, że stawia zawsze na silniejszego. Wykalkulował sobie, że na zachodzie rządzą politycy podporządkowani Moskwie, siedzący w kieszeni u Putina, a w dodatku same pedały. On więc, mając świadomość, że w jego partii też są same pedały, złożywszy dyskretniejszą i opiewającą na nieznaną jeszcze liczbę zdrad, ofertę Putinowi będzie czerpał z tego układu same korzyści. Do tego zaś, ponieważ demonstruje nachalnie swoją kalwińską religijność i ma żonę katoliczkę, uratuje dziewictwo wszystkich Węgrów, którzy zamienią się w anioły. Nie przewidział tylko dwóch rzeczy – doktryna amerykańska jest traktowana serio, a Putin trochę kłamał, jeśli chodzi o tę swoją siłę. W zasadzie to nawet bardzo kłamał. Okazało się też, że wyjęcie zachodnich polityków z kieszeni Putina i włożenie ich do innej kieszeni jest operacją nader nieskomplikowaną. No, a do tego jeszcze – jak przeczytałem dziś na twitterze – demoniczny minister wojny, pan Szojgu, satanista z Republiki Tuwińskiej, który wygląda jakby na śniadanie wypijał szklankę dziecięcej krwi, jest z zawodu brygadzistą budowlanym. Polityka zaś to jego zawód wykonywany. Stopnia wojskowego nie posiada, poza tym, który mu nadał – nie wiadomo za co – pan Putin. Rozumiem, że okoliczności te, plus pieniążki, tak silnie uwiodły Węgrów, że związali się oni z ekipą prowadzącą dziś wojnę na dobre i na złe. Który to już raz polityka węgierska dokonuje takich wyborów? Nawet nie chcę myśleć, co oni wszyscy mają w głowach. To znaczy wiem co mają, program najlepszych protestanckich uczelni z zachodniej Europy. To zaś powoduje, że z tego kanału nie wyjdą nigdy. A może się też zdarzyć, że po prostu znikną. Niech żyją uniwersytety w Lejdzie i Lovanium!

W przekonaniu tym utwierdza mnie sposób w jaki w Polsce dystrybuuje się kulturę i historię Węgier. Zajmują się tym – na prawicy Jerzy Robert Nowak, a w obozie postępu – Krzysztof Varga. Tego nawet nie ma z czym porównać, żeby się tym porównaniem nacieszyć i trochę pośmiać. To jest tak, jakby ktoś wymyślił zawody dla smakoszy oranżadki w proszku.

Realnie polityka węgierska wygląda pewnie tak – lewica czyli potomkowie ubeków likwidujących ziemiaństwo i mieszczan z majątkiem w latach czterdziestych kontra złodzieje co zajumali majątek po 1989. Ci pierwsi nie muszą się w ogóle uwiarygadniać, albowiem lud jest wytresowany i o wiele mniej dynamiczny niż u nas. Każda brednia więc podana do wierzenia wystarczy. Można się powołać na Kadara, jego małą stabilizację i gotowe. Ci drudzy muszą zaś co dzień odgrywać jakieś przedstawienie. Nie noszą rewolwerów, ale krzyżyki, opowiadają o swoich przeżyciach religijnych i tradycji, którą mają w nosie i która nic ich nie obchodzi. Interesuje ich tylko obsadzenie stanowisk w resortach i państwowych instytucjach. Stąd do Węgierskiego Instytutu Kultury w Warszawie trafia gość, co nie wie czym była bitwa pod Mohaczem. Wszyscy zaś mają jedno marzenie – żeby do Budapesztu przyjechał Kojak i został premierem. Taki jest niestety poziom zrozumienia rzeczywistości na Węgrzech.

  32 komentarze do “Węgry chcą pokoju…bez klamek”

  1. Dzień dobry. Cóż, nie pierwszy to w historii upadek wielkiego niegdyś narodu. Podobno niektóre się podnosiły, nie wiem, żaden przykład mi nie przychodzi do głowy. Poza tym – małe, słabe narody są zawsze niedoinformowane. Przez to tez na ogół są coraz mniejsze i coraz słabsze. A doktryna rzeczywiście jest najważniejsza i bynajmniej nie musi być związana z jakimiś konkretami i realizmem politycznym. Warto takie doktryny znać, myślę, bo wtedy wiedziałoby się, do kogo należy odwieczne prawo do terytoriów północnych i ukrytych tam skarbów. No i oczywiście warto uczyć się od mądrzejszych (narodów…) ale warto też pamiętać, tego, co pukał w drzwi w Auschwitz i wołał; „panie Niemiec, tu się gaz ulatnia…”

  2. Mają mieć jakąś spółkę rosyjsko- węgierska do przewozu towarów z Chin.

  3. Dwukółkami chyba…co za mędrzec to wymyślił. Jakiś współczesny konfucjanista chyba

  4. – pewnie tak, ale dla wielu „realizm” to wybieranie krótkoterminowych, wymiernych zysków. Myślę, że to kwestia horyzontów myślenia i planowania. Jedni planują na dni i lata, inni na pokolenia.

  5. Jak Niemcy wdrożą swoje pomysły, to i dwukółka będzie luksusem wysoko opodatkowanym…

  6. Krótkoterminowe, wymierne zyski kończą się żebraniną pod kościołem

  7. Nie wdrożą. Niemcy będą mieli teraz kryzys i kto wie czy Gerharda przed sądem nie postawią

  8. Nie zrobią tego, bo pierwsza musiałaby pójść siedzieć Wielka Mutter. Piszą o historycznym przemówieniu kanclerza, zachwycie Francji, która zawsze była przeciw Putinowi… itp.

  9. To zależy od tego co Putin odwali

  10. Putin zrówna z ziemią Ukrainę, dla postrachu, by nikt nawet nie zechciał pomyśleć o sprzeciwie. Nas ogłoszą podżegaczami wojennymi i wspólnikami nazistów. Ta retoryka już była puszczona w ruch. Putin jest im potrzebny, bo robią z nim świetne interesy, no i jest doskonałym tłem dla nich samych. Będą się jeszcze bardziej puszyć i pouczać wszystkich dookoła. Już  w tej chwili mamy tylu fałszywych bohaterów, że momentami mimo braku złudzeń trudno to strawić. Świat się zawali pod kłamstwem i obłudą… bo nie od atomu Putina, bo ten się nie odważy walnąć rakietami,  będzie się bał, że mu  spadną na jego własny łeb.

  11. Ale za to będziemy chodzić na mszę trydencką i dziękować Bogu, że banderowcy Przemyśla nie zabrali

  12. Oni nagle odkryją, że ryt prawosławny lepiej uwewnętrznia tradycję. Tę rodem jeszcze od Fryderyka II Hohenstaufa. I wtedy zapanuje upragniona jedność i pełny ekumenizm.

    Mam jeszcze iskierkę nadziei, że Ukraina się obroni. Motywacja w walce jest ważna. Prowadzą wojnę sprawiedliwą, a to dużo.

  13. A tu takie coś: wpolityce.pl/swiat/587723-polska-nie-pomaga-ukrainieklamliwa-mapka-francuskiej-stacji. W światowych mediach nas nie ma, nie istniejemy, czasami coś tam wspomną na ostatnim miejscu.

  14. „Putin jest im potrzebny” pisać takie rzeczy na tym blogu, pod tekstem w którym stoi jak wół : „Okazało się też, że wyjęcie zachodnich polityków z kieszeni Putina i włożenie ich do innej kieszeni jest operacją nader nieskomplikowaną.” ?

    To oczywiste, że równie łatwo można wyciągnąć z kieszeni (a w przypadku Rosji, pewnie prędzej z brudnej dupy) kogoś innego i robić z nim jeszcze lepsze interesy. Nie wiemy jak skończy się ta wojna, ale chociaż nie zapominajmy tego co wiemy, czyli, że pacynki są wymienialne…

  15. Putin reprezentuje bardzo poważne interesy i zna wiele tajemnic. Zaczęła się propagandowa rozgrywka, pod tytułem on ma atom… bójmy się, jeśli się rozwinie, sprawy potoczą się zwykłym trybem i wyskakiwanie z kieszeni nie pomoże, zresztą można za chwilę być tam znowu, znajdą się argumenty.

  16. – tak najczęściej bywa. Ciekawe gdzie pójdą żebrać kiedy już nareszcie ten Kościół zlikwidują. Pod cerkwią czy synagogą wiele by nie użebrali.

  17. Coryllus ostatnio proponował książkę G.O. „Wojny totalne”. Książka prosto z Hameryki. Nie jestem historykiem, ale tam się roi od absurdalnych błędów, a wydają to bez komentarza. Podbudowa dostarczona, a gdzie będą żebrać? U resztek katolików tych nieprawomyślnych.

  18. Przeczytałam 26 stron, może dalej będzie lepiej?

  19. – nie zdecydowałem się tego kupić, sam opis mnie trochę zniechęcił. Mam swoje zdanie na temat procesu kształtowania się ukraińskiej świadomości narodowej, z pewnością nie wiem wszystkiego, ale Pan Gabriel będzie przecież jeszcze badał te sprawy. Amerykanie niestety często upraszczają albo piszą na zamówienie, więc sobie to daruję. Nie wiem czy autor był łaskaw zauważyć akulturację uciekinierów zaludniających sicz w jej początkach, powodowaną po części totalną mieszaniną ludów, które tam bywały i względną niedostępnością terenu utrudniającą jakieś czystki etniczne. W ogóle to myślę, że najważniejszym czynnikiem kształtującym tę tak zwaną ukraińską świadomość była obca propaganda i indoktrynacja, z sowiecką włącznie, zawsze mająca swoje ukryte cele i wrogą ludziom żyjącym nad Dnieprem. Z taką świadomością to sobie można…

  20. Jest to pisane niby z perspektywy ukraińskiej, ale tak naprawdę rosyjskiej, a na pewno antypolskiej. Na temat tego Amerykanina nie można nic właściwie znaleźć, nie wiadomo kim on jest.

  21. – stawiam na to, że rosyjskim Żydem. Albo niemieckim. Albo i to i to 🙂

  22. A propod wojny i doktryny.Rosjanie uważają się za III Rzym .Oni biorą to na poważnie .Jakby się przypatrzeć ich taktyce wojennej to rzeczywiście od czasu Czeczenii naśladują Rzymian.Mianowicie Armia Rzymska miała trzy szeregi .Pierwszy w którym walczyli najmniej doświadczeni żołnierze .Druga w której byli starsi stażem i trzecia która kończyła bitwy tzw .Triari.Dzisiaj Rosjanie na pierwszy ogień puszczają najmłodszych i najmniej wyszkolonych żołnierzy .Ci przeważnie przegrywają i giną  ale wywiad rozplanowuje punkty oporu przeciwnika.Potem wkracza ciężka artyleria i ona ryje ziemię na głębokość kilku metrów .Na zgliszcza wchodzi trzecia fala czyli ostrzelani w walce weterani.Ukraińcy są na razie w pierwszej fazie .Powinni skupić się na zlikwidowaniu stanowisk artylerii.

  23. A co do wykształcenia Szojgu ,to może to była przykrywka jakiegoś KGBisty albo GRU owca .Facet mógł budować tajne bunkry i tylko KGB o tym wiedziało .Potem go wyciągnęli z niebytu.Niekoniecznie to może być surowy ,nieświadomy sztuki wojennej człowiek.

  24. No nie wiem, oni się zawsze chwalą swoimi.

  25. Dobrze by było, gdyby to Panowie mieli rację.

  26. „Zaczęła się propagandowa rozgrywka, pod tytułem on ma atom …”

    Ja bym tak lekko do tego nie podchodził. W przemówieniu rozpoczynającym wojnę to powiedział. Jeżeli ktoś będzie aktywnie wspierał zbrojnie Ukrainę w trakcie działań, to może być uderzenie. Oczywiście chodziłoby o pociski taktyczne. A wiadomo, że Polska jest obecnie głównym hubem pomocy militarnej dla Ukrainy. No i jest pan premierem i dostaje najpierw poufnymi kanałami info, że jeżeli dalej będzie to wsparcie to Moskwa ogłosi za dwa dni, że uderzy trzema pociskami w wybrane cele na Podkarpaciu (jakieś wioski i małe miasteczka mogą to być – chodzi o efekt). Co pan robi?

  27. Miałem dokładnie takie same obserwacje i skojarzenie dotyczące tego szyku legionowego, o którym Pan napisał. To bardzo podobna – i skuteczna (choć mało ludzka) – taktyka.

  28. Dowodzi Gierasimów – Szojgu to administrator.

  29. Zauważył Pan, że prawobrzeżna Ukraina jest wolna od wojsk?

  30. Dla Rosji wydarzenia na Ukrainie są ich „Expo”.  Po trzech dekadach rozwoju, już bez tych wszystkich darmozjadów (Ukraińców, Polaków, Litwinów, Łotyszy, Estończyków itd.), z którymi zawsze były tylko kłopoty mogą teraz pochwalić się swoją „ruską cywilizacją, ruską techniką wojenną, strategią i wszystkim tym czego im cały świat może zazdrościć 🙂

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.