maj 092015
 

Obudziłem się wczoraj w hotelu bardzo rano i zacząłem oglądać telewizję. Nie nadawali akurat nic ciekawego, gapiłem się więc na telezakupy Mango. Potem przyszedł Toyah i zaczęliśmy oglądać TVP info. Były same nudy, a to Lisicki, a to Kuczyński, a to ktoś podobny. I nagle stało się coś niezwykłego. Pokazali news z Japonii, oto okazało się, że z zoo próbował uciec mały, malajski niedźwiedź, wylazł przez ten murek kamienny i chciał zbiec, ale w końcu zdecydował się, że wróci, bo zwiedzający go przestraszyli. Kiedy przestali pokazywać nagranie, pan prowadzący, którego nazwiska nie pamiętam wypowiedział słowa następujące: on wygląda jak mały, włochaty, ślazowy cukierek. Nic nie zmyślam, Toyah świadkiem. Tak powiedział prowadzący program informacyjny w TVP info, a pani co siedziała obok miast otworzyć usta w zdumieniu i wykrzyknąć: O matko, Zdzisek….coś ty łykał….udała, że nic się nie stało i dalej informowała nas o ważnych wydarzeniach z kraju i ze świata.
Wobec takiego postawienia sprawy zaczęliśmy się z Toyahem zastanawiać czy oni rzeczywiście tak strasznie ćpają w tych telewizjach, że im się później niedźwiedź, uciekający z zoo wydaje się podobny do cukierka, w dodatku włochatego. Zgodziliśmy się, że tak, że muszą coś wciągać, bo normalnie się tego przecież nie da przeprowadzić, nie ma takich sił w mózgu, które złożyłby w jedno słowa: niedźwiedź, mały, włochaty, cukierek i w dodatku jeszcze ślazowy. Nawet jak ktoś ciężko pije to nie wymyśli czegoś takiego. W grę muszą wchodzić narkotyki. Potem jednak, kiedy jechałem samochodem, a pół drogi myślałem o tym włochatym cukierku, przyszło mi do głowy, że to jednak nie narkotyki, że to konwencja. Oni są przecież szkoleni w tym prowadzeniu programów i żeby widz nie usnął, nie zamarł w stuporze, od tych propagandowych bredni, muszą mu czasem podawać coś zabawnego. Myślę, że są nawet specjalne przepisy na te telewizyjne żarty, wyobrażam sobie to mniej więcej tak: nie może być słowa dupa, ani nic o teściowej, trzymamy się z daleka od polityki i unikamy onomatopei. Nie naśladujemy również instrumentów muzycznych, pamiętamy, że żart nie może być dłuższy niż 4 sekundy. Musi mieć głównego bohatera, którym jest ktoś z ostatniego newsa i opis jego cech, krótki i zaskakujący. Oni – ci dziennikarze – siedzą na tych kursach i notują. A potem jest sprawdzian i pani mówi – No Kurzajewski, powiedz z czym ci się kojarzy pociąg odjeżdżający na wakacje, ten z ostatniego nagrania? – Z dupą psze pani….
A to czemu – pani jest zaskoczona. – bo Zdzisek powiedział, że on wszystko będzie porównywał z cukierkami, a Krzysiek Ziemiec, mówi, że on będzie mówił iż wszystko płynie jak woda. No więc dla mnie została tylko dupa.
Pała Kurzajewski, z całego bogactwa otaczającego cie świata wybrałeś akurat słowo, którego zabroniłam używać, pała!
Kurzajewski siada pochlipując.
Teraz ty Pochanke, z czym ci się kojarzy ten pociąg
Z Kurzajewskim psze pani
A to czemu?
Bo jemu się wszystko z du…ą kojarzy
Pani zasłania ręką oczy.
Może coś zaśpiewasz Pochanke?
Może być rota?
Dawaj, ale śmiało
Pochanke śpiewa: Boże coś Polskę, przez tak liczne wieki…..
Pała Pochanke, to nie jest rota
Nie, a co to jest?
To jest „Boże coś Polskę” kretynko, siadaj!
Pochanke siada pochlipując
Teraz ty Zdzisiu – powiedz z czym ci się kojarzy ten odjeżdżający w siną dal pociąg?
Mnie proszę pani ten pociąg kojarzy się z małym, włochatym cukierkiem ślazowym
Brawo! Widzicie durnie jak wygląda prawidłowa odpowiedź wykształconego dziennikarza?
Pociąg kojarzy mu się z małym, włochatym cukierkiem ślazowym.
Teraz nowy news
Na ekranie pokazują żołnierza jak stojąc w okopie wali z automatu gdzieś w przestrzeń, w offu słychać krzyki.
No Zdzisiu, z czym ci się kojarzy ten news?
Z małym włochatym cukierkiem ślazowym psze pani…
Doprawdy
Z całą pewnością
Nic nie chcesz zmienić w swojej wypowiedzi?
Nic, a nic
Wróżęć wielką przyszłość Zdzisiu, trafisz do głównego wydania wiadomości.

Tak się właśnie robi tę całą telewizyjną technikę, tak się tworzy konwencję właśnie. I ja teraz chciałem rzez kilka słów o konwencji w sztuce, nie o konwencjach wyborczych, uprzedzam, żeby mi potem nie zarzucali, że łamię ciszę wyborczą.
Po ostatnim spotkaniu w Opolu, w czasie kolacji rozmawialiśmy o plagiatach, dokładnie zaś o tym, że w książce „Milczące psy” Łysiak umieścił całą scenę z jakiejś książki Bunscha. Tłumaczył zaś się tym, że wobec takiej masy treści jakie się produkuje codziennie plagiaty muszą się zdarzyć. I to jest moim zdaniem brednia. A to z tego względu, że prócz treści autor może jeszcze zagrać formą. Łysiak nie ma o tym pojęcia, bo on tłucze te swoje kawałki na jedno kopyto i już się od tego nie uwolni. Forma wymaga odwagi, to po pierwsze, u nas wymaga odwagi szczególnej, bo nie ma żadnego środowiska, który by autora eksperymentującego wsparło. Ludzie zaś chcą ciągle tych samych treści i tego samego poziomu emocji. Stąd bez przerwy w książkach występują ci sami bohaterowie, którzy wypowiadają te same kwestie. W powieści historycznej jest to szczególnie bolesne, bo wszystko właściwie sprowadza się do obrony czci zgwałconej dziewicy, która raz jest rzeczywistą dziewicą, choć czasami tylko udaje, a raz metaforą uciśnionej ojczyzny. Warianty tej sytuacji można mnożyć, ale nie w nieskończoność. I tak zawsze dojdziemy do ściany czyli do małego, włochatego ślazowego cukierka.
Odbywają się więc u nas swoiste zawody autorów w tym, kto zajmie swoimi treściami jak najszerszy plac i jak najpłytsze emocje czytelników zagospodaruje. Stąd właśnie sukces Łysiaka i jego nędzne tłumaczenia ewidentnej kradzieży.
Te, rzekomo przypadkowe plagiaty, biorą się też z tego, że nikt nie próbuje wyobrazić sobie rzeczywistych relacji ludzi, których opisuje. Każdy uważa, że koń, szabelka i butelka, to jest ten kierunek, który winien być ogrywany, bo każdy go rozumie.
Powtarzam więc jeszcze raz: eksperymenty formalne zabezpieczają nas przed plagiatem. Nawet przypadkowym, w którego istnienie nie chce mi się wierzyć.
Ponieważ ja mam odwagę potrzebną do przeprowadzania takich eksperymentów i ma ją także Tomek Bereźnicki, postanowiliśmy, że dziś w ciągu dnia rozpoczniemy sprzedaż naszego nowego albumu. Nie wiem jeszcze, o której godzinie, ale stanie się to dziś. Cóż to za album? Żeby o tym dokładnie opowiedzieć, musiałem zacząć od włochatego, ślazowego cukierka. Nie dało się inaczej.
W sztuce są różne tradycje, które można wykorzystywać z powodzeniem i czynić z nich atuty dzieła jak najbardziej współczesnego. Można to nazywać cytatami, albo jakoś inaczej, nie ważne….Tomek zwykle sięga w swojej twórczości do malarstwa akademickiego, co jest dość wyraźne w tym albumie, ale tu poszedł nieco inną drogą. Oto stworzył coś, co przypomina japońskie drzeworyty z epoki meiji, czyli z przełomu XIX i XX wieku. O tych czasach opowiada nasz album. I choć wszystkie prawie wydarzenia w nim przedstawione dotyczą Europy za nośnik posłużyła tradycja japońska. Album to jedyne jak na razie na świecie połączenie wątków wziętych ze sztuki akademickiej, tradycji artystycznej głęboko zakorzenionej w kulturze starego kraju i polityki, która doprowadziła do I wojny światowej czyli narodzin znanego nam świata. Myślę, że to jest dobra droga. Mamy więc prawdziwą historię opowiedzianą poprzez dynamiczne rysunki i krótki komentarz do tego, tak samo jak na tych japońskich drzeworytach. Z tym, że komentarz jest po polsku i każdy może go przeczytać. Jest on, rzecz jasna, ściśle powiązany z treściami tego bloga i tym kluczem do historii, który tu wspólnie wyszlifowaliśmy. Nie jest to rzecz dla dzieci, choć można ją dać do przeczytania młodzieży. Liczę na to, że po tym albumie nikt już nie zada mi głupiego pytania: panie, a jak tu trafić do młodzieży. Bo ciągle się takie pytania zdarzają.
Nasz album w żaden sposób nie może być nazwany komiksem, bo chodzi nam między innymi o to, by odejść jak najdalej od formuły komiksu i przywrócić należną rangę ilustracji, tak żeby ludzie zajmujący się ilustracją nie byli skazani na rysowanie dla dzieci, albo na układanie historyjek do coraz głupszych scenariuszy. To wielkie zadanie i nie wiadomo czy ono się uda, ale od czegoś trzeba zacząć. No więc zaczęliśmy.
Żyjemy w cywilizacji obrazków, co nie jest wcale nowością, bo cała nasza cywilizacja składa się z obrazków, o tym że jest inaczej przekonywali nas zwykle ludzie, którym się wszystko z dupą kojarzy, albo poważni ikonoklaści, którym obraz przeszkadzał w sposób istotny. Na pytanie więc, które pada równie często i brzmi – panie, jak ratować naszą cywilizację? Odpowiadam: rysować i malować, jak najwięcej i jak najlepiej. Nie gadać i nie drukować całych płacht gazet wypełnionych mądrościami, przez które nikt się nie przebije. Do roboty, bo nie wiadomo ile czasu zostało.
Prócz albumu, uruchomiłem dziś sprzedaż kolejnego numeru kwartalnika „Historia lokalna” wydawanego w Opolu, a także nowej powieści kryminalnej Kamila Staniszka, której akcja rozgrywa się na terenie powiatu piaseczyńskiego. Powieść nosi tytuł „Zemsta ma smak czerwieni”.
Zapraszam na stronę www.coryllus.pl

A wam zostawiam jeszcze trailer do naszego albumu.

http://www.bereznicki.pl

Aha, od poniedziałku kończy się promocja na II tom Baśni jak niedźwiedź. Była to najdłuższa nasza promocja. Książka, która teraz kosztuje 20 złotych, będzie od poniedziałku kosztować 30 zł.

  46 komentarzy do “Włochaty, ślazowy cukierek czyli o konwencjach”

  1. Plagiat bajki o Czerwonym Kapturku.

    – Babciu, dlaczego masz takie wielkie oczy?

    – Bo telefonuje wnuczek, a ja przecież nie miałam dzieci 😉

  2. To ja do tych Baśni pytanko mam, bo nie wiem czy jak będę miał kasiorę to kupować czy czekać. Czy II tom otrzyma nowe wydanie czy już tylko w obecnym wydaniu będzie dostępny? Jeśli otrzyma nowe to ja czekam na nowe.
    Drugie pytanie, bardziej perspektywiczne, gdy już będę miał jeszcze więcej pieniędzy to bym był zainteresowany tomem III, więc czy tom III otrzyma dodruk?

  3. Jak się sprzeda tom I to drugi będzie miał wydanie twarde i trzeci też. Nie wcześniej.

  4. W kwestii zaś kasiorki, sądzę, że powienieneś przełamać dotychczasową konwencję, którą stosujesz przy jej zdobywaniu i wprowadzić jakieś innowacje. Nie mówię, że od razu rabunek z bronią w ręku, ale może warto się zastanowić nad bezpośrednim poszukiwaniem pracy.

  5. To w takim razie przystopuję z Baśniami polskimi i poczekam, a na bliższy termin czekam na obiecywany tom o heretykach, kredytach i co tam jeszcze ma być.

  6. Ależ szukam, na wakacje wybieram się za granicę. Odbyłem już jedną rozmowę telefoniczną z człowiekiem zajmującym się pośrednictwem pracy z zagranicą z biura eures stacjonującego w ohp, ale rzekł mi że nie ma jeszcze ofert na wakacje. Więc drugą rozmowę zamierzam z nim odbyć w drugiej połowie maja(choć on rzekł żebym dzwonił początkiem czerwca)

  7. Te historie obrazkowe,To jest chyba przyszłość .Obserwuję wnuczki i widzę że obrazowane teksty ich książek są lepiej przez nich przyswajane od gołych wierszy.Występuje obecnie zjawisko powrotu do epoki jaskiniowej ,gdzie były tylko malunki.Powrót do przeszłości zawdzięczamy oczywiście telewizji i grą komputerowym.To chyba jedyna ich pozytywna rola.

  8. To jest zła konwencja, trzeba unikać pośredników. Musisz iść do ludzi, którzy potrzebują pracowników. Nie koniecznie za granicą. Jakbyś się pokulał trochę wokół Warszawy, zorientowałbyś się, że rynek usług działkowych czeka na swojego odkrywcę. Ludzie nie mają czasu na porządkowanie posesji. A zresztą rób jak chcesz….generalnie chodzi o to, by nie mieć do czynienia z pośrednikami. To już lepiej pojechać od razu za granicę i tam po prostu pytać.

  9. Mamy gdzieś w sieci video z Opola?.

  10. To nie jest zjawisko powrotu do epoki jaskiniowej, daje sie Pan nabierać na oszustwa ikonoklastów, to jest nowy kanał komunikacyjny, który jest całkowicie poza kontrolą dystrybutorów treści. Oni bowiem nie wiedzą jak kontrolować obraz nieruchomy. Co innego słowo i co innego media elektroniczne. To jest powrót do biblii pauperum, choć wcale nie tak bardzo pauperum jak widać po okładce. Chodzi o to, by świat był wyobrażony a nie tylko opisany.

  11. Na razie nie, będzie za kilka dni.

  12. O twardych okładkach ksiązek i ich ogólnej elegancji. Pokazywany przez mnie kiedyś pierwszy tom Baśni w miękiej okładce wymagał zachęty do wzięcia, przekartkowania, długiego gadania – nie koniecznie trafiającego do słuchacza. Nowe wydanie w twardej okładce i ogólnie eleganckie po prostu powoduje, że rozmówca nie czekając na mój komentarz wyciąga rękę i kartkuje ksiazkę. Taki plus „na dobry początek”.
    Bardzo by cieszyło wydanie Wojny i kredytu od razu w twardej okładce.

    Wczoraj dałem tu link do ZNAKU, w radiowej dyskusji prowadzonej przez Kozłowską wokół nowego numeru – majowego, któraś z dyskutantek powiedziała, że w przyszłosci powinny być podjęte uregulowania prawne związków między człowiekiem – a innym zwierzęciem ( !!! ) , uwzględniające równorzędność tych innych niż człowiek zwierząt z nami.( żebyśmy nie stosowali dualizmu kartezjańskiego ) Cała audycja i cały miesiecznik jest poświecony temu tematowi – to nie było przejęzyczenie. Więc może na tych szkoleniach dziennikarzy wbijają im do głowy z czym ( z d…) się zwierzątka – zwierzątkom kojarzą – a że nie wolno używać słowa d… no to stąd te kukis itp ??

  13. Nie damy rady wydać Kredytu w twardej oprawie póki co, przemodelowanie serii będzie trochę trwało.

  14. Ja też, w dzieciństwie, wymuszałem na rodzicach zakup bajek, baśni i innych książek jedynie dla ilustracji Szancera i innych. Wydanie „Króla Maciusia” powaliło mnie właśnie ilustracjami. To samo jeśli chodzi o „Dziadka do orzechów” Hoffmana czy bajek bp. Krasickiego. Rodzicom zaś wykradałem album z ilustracjami Berezowskiej. Ech, jak mówi w starym czechosłowackim dowcipie Hawranek: „Buchenwald – to se ne vrati”.

  15. A oni kiedykolwiek czytali Pismo Święte Starego Testamentu, np. Genezis?

  16. A jak się komuś wszystko kojarzy z białą chusteczką to co?

    Albo z rybą, która jest podobna do innej ryby?

  17. Zagranicę wybieram z dwóch powodów, po pierwsze dla lepszego zarobku a po drugie dlatego, że…

    Wiem, że to nie jest najlepsze wyjście takie szukanie pracy ale ja to traktuję jako pewien punkt startu, rozpoznanie bojem kompletnie nieznanego dla mnie świata pracy na zachodzie. Chce jakoś poznać ten świat, a przede wszystkim poznać jakichś ludzi, bo może by się udało(w bardzo optymistycznym wariancie) z kimś dogadać, żeby już na przyszły rok załatwić robotę bez pośrednictwa.

  18. Trzeba nadmienić ,że Biblia Pauperum (biblia dla ubogich, ale w znaczeniu ,dla ciemnoty) jest nazwą przypadkowo wyciągniętą z pism średniowiecznych w znaczeniu ; ubodzy, w sensie ;nie umiejący czytać i pisać.To wydawać by się mogło obrażliwe dla dzisiejszych młodych czytelników.

  19. Te skomplikowane programy ikonograficzne nie były bynajmniej przeznaczone dla niepiśmiennych i ubogich.

  20. Pełniąc obowiazki katolików musieli czytać. To są ludzie z humanistyki i z psychologi na UJ i w Ignacjanum. Ci ostatni to już na mur czytali. Muszą wiedziec z czym walczyć.
    Proszę kliknać na mój wczorajszy link a też na stronę miesiecznikznak , bo tam sa teksty a nie tylko spis treści.
    Ciekawy wywiad Kozłowskiej dla Gw i inne. Porozmawiamy po niedzieli, OK?

  21. Bardzo cieszę się, że wyjdzie w końcu tak książka z rysunkami Bereźnickiego. Nie mniej ciszę się na Wilczą gontynę. Kilka dni temu przeczytałem Romowe i bardzo mi się podobało.
    Czy cokolwiek zmieniło się w sprawie komiksów o generale Sosabowskim i Sacco di Roma? Naprawdę nie będzie tych albumów? Serdecznie pozdrawiam.

  22. Tu już ktoś zamieszczał wiadomość z Kalifornii, na zdjęciu załączonym do tej wiadomości był „pan młody” w szafirowym garniturze i „panna młoda” suczka białej maści w welonie na głowie. No to na początek bo jeszcze wg p. Kozłowskiej mają być inne zwierzęta czy tak? To o te prawa jej chodzi ?

  23. Czy państwo młodzi wytarzają się po ślubie w odchodach? Psy tak czasem robią. Może na początek w śmietniku, żeby nie szokować publiczności.

  24. Hartman już się ślini ???

  25. Tak artykulowany entuzjazm jest calkiem mozliwy i nawet w takich okolicznosciach zalecany.

  26. Skoro się Pan pojawił, zapytam nie w temacie, korzystając z rady Pana Coryllusa.
    Jeśli dobrze wywnioskowałem z Pana komentarzy prowadzi Pan jakąś swoją działalność gospodarczą w kraju Helwetów. Dobrze wywnioskowałem?
    Jeśli tak to czy nie miałby Pan przypadkiem jakieś pracy na wakacje dla niewykwalifikowanego robotnika sprowadzonego z Polski?

  27. A propos przejęzyczeń czy nieprzemyślanych wypowiedzi. Pan prof Ryba powiedział w trakcie audycji w TV Trwam że Sowieci w 44 chcieli pozbawiali nas życia ale chcieli też zabić nam duszę. Prof katolickiej uczelni zapomniał że dusza ludzka jest nieśmiertelna czemu zresztą komuniści jako materialiści zaprzeczają. Więc albo prof palnął bzdurę … Albo celowo puszcza takie memy …

  28. Wydaje mi sie, ze moj biznesik jest calkiem podobny do biznesiku gospodarza. Wyrabiam wlasciwie wszystko wlasna glowa i rekami. Jestem producentem odziezy na rynek szwajcarski i wiekszosc produkcji mam ustawiona w Polsce. Niewykwalifikowanemu jest i bedzie bardzo ciezko znalezc prace. Jesli mysli pan powaznie o pracy za granica to polecam zdobycie jakis kwalifikacji, opanowanie jezyka obcego przynajmniej na bazowym poziomie i wtedy latwiej sie cos znajduje. Obilo mi sie o uszy. ze spawacze aluminium maja wziecie. Kurs w Polsce kosztowny, ale prace za 5 tysiecy frankow w Szwajcarii mozna stosunkowo latwo dostac.

  29. Nie wiem czy praca na 2 miesiące wakacji może być nazwana poważną. A dłuższy pobyt, przynajmniej teraz, mnie nie interesuję. Roboty poszukuję, żeby móc po wakacjach dalej studiować.

  30. Palnął bzdurę, a w dodatku powtórzył ją za Józefem Mackiewiczem.

  31. http://www.miesiecznik.znak.com.pl/16315/przemoc-wobec-zwierzat

    W oparciu o całkiem rozsądny punkt widzenia, że należy być dobrym dla zwierząt i opierając się o autorytety rozmywa się granice. Wielokrotnie pada stwierdzenie, że nie ma jasnej granicy.
    Nie mówi się prosto, że człowiek nie ma duszy i zwierzę nie ma a przynajmniej nie da się tego udowodnić naukowo. Pomija się tę kwestię i snuje się rozważania naukowe.
    Intencje redaktorów ZNAKu były w audycji jasno wyczuwalne. Zresztą całkowite zamilczenie istnienia duszy bardzo ciekawe w katolickim ? czasopiśmie.
    No i te związki człowieka z innym zwierzęciem – komentatorka troszkę się przy tym zająknęła – ale nikt jej nie wszedł w słowo, nie próbowano tego nijak „zagłaskać”. Poszło.

  32. Bez kwalifikacji i bez jezyka to sa szanse bardzo marne. Poza tym trzeba zalatwiac pozwolenie na prace, bo Szwajcaria nie jest w Unii. Ja osobiscie nie mam ani takich potrzeb, ani mozliwosci, zeby w tej materii pomoc.

  33. Jeśli chodzi o język to po angielsku jestem w stanie się skomunikować.
    Dziękuję, że Pan mi odpowiedział i porozmawiał, to już zawsze coś.

  34. Gdzie Pan wyjezdza? Jesli do Niemiec, to moze pomoglabym Panu.

  35. Z czasopismami ambitnymi i opiniotwórczymi jest pewien problem. Nikt ich nie czyta ( no, prawie nikt ) natomiast dobrze jest wiedzieć co tam napisano aby błysnąć towarzysko. Aby sprostać temu zapotrzebowaniu są audycje promujące np kazdy nowy numer czasopisma. Można powiedzieć wiele takich zdań, których nie umiesci się ( jeszcze ) w drukowanej wersji. Kto to sprawdzi? Niewielu kupi miesięcznik by stał na półce „i wyglądał”. A zawsze mozna się tłumaczyć, że audycja radiowa ma swoje para -np do skrótu myślowego. Tak się sprzedaje poglady, bo słuchalność jest znacząco większa od „czytalności”.

    A z duszą i polską duszą – to przecież nie to samo a stosuje się zamiennie.

  36. Pan Gabriel ma jak najbardziej racje. Jak poszukiwac pracy to bezposrednio u zrodla a jak nie ma takiej mozliwosci to przezzaufanych proxy(rodzina ewentualnie dobrzy znajomi). Wszelkie agencje pracy tymczasowej to zwykly handel niewolnikami w najgorszym wydaniu. Magiczne agencje HR rekrutujace specjalistow wbrew pozorom to dokladnie to samo z tym ze handluja duzo lepszym towarem ale marze maja na tym samym poziomie. Oczywiscie tutaj trudniejszy rynek bo trzeba towar pozyskiwac zanim zacznie sie go upychac..
    Tak ze wracajac do meriutm sprawy najlepiej zalatwiac prace u zrodla wymaga to troche wiecej inicjatywy ale rezultaty sa o niebo lepsze..
    Praca zawsze byla jest i bedzie czasem trzeba sie nagiac do koniunktury czy miejsca w ktorym ona wystepuje jesli ktos jest typem najemnika..

  37. Tu chyba nie chodzi o zabicie duszy w sensie religijnym?

  38. Dusza to dusza. Jak ktoś chce powiedzieć kultura specyfika czy mentalność to niech użyje tego słowa a nie słowa dusza. W 44 mogli jedynie sporo ludzi zabić lub uwięzić. Żeby zmienić mentalność trzeba lat propagandy. Ale dusza jest nieśmiertelna i w tym tkwi beznadzieja ich usiłowań. Walles krzyczy możecie odebrać nam życie ale nie odbierzecie wolności. Człowiek średniowiecza powiedziałby raczej że wrogowie mogą odebrać mu życie lecz on dba jedynie o zbawienie swojej duszy i życie wieczne. Uważam że takie teksty jak palnął Ryba są niedopuszczalne. Kto jak kto ale profesor powinien dbać o precyzję używanych terminów.

  39. Oczywiście. Ale wymyślono to określenie: polska dusza, zreszta rosyjska dusza też funkcjonuje. A dusza to dusza.

    Troszkę to przypomina np demokrację socjalistyczną itp… Ale to już na marginesie potyczek językowych. Istotne, że w katolickim ? piśmie dusza przeszkadza.
    Bez niej jesteśmy jakims gatunkiem świata zwierząt. I to chca wtłoczyć.

  40. Celowo – przecież to KUL – uczą gender itp. Musi im sie wszystko zazębić.
    Była o KULu dyskusja u Coryllusa na salon24 dość juz dawno.

  41. Pojechałam do miasta w takiej części naszego kraju, gdzie się trochę inaczej akcentuje, stąd od razu po mojej wypowiedzi „słychać” że jestem nietutejsza. Po obiedzie i lampce wina, wzięłam psa gospodarzy na spacer. Na spacerze rzucił się na swobodnie biegającego małego kundelka. Właścicielka kundelka podniosła wrzask, przechodnie stanęli po jej stronie, wywnioskowali z moich wypowiedzi że jestem nietutejsza, choć wina nie była po mojej stronie (wyprowadzany pies był na smyczy), dostałam mandat, badanie alkomatem wykazało, że jestem po lampce wina, podniesiono kwotę mandatu. Taka jest lokalna polska dusza – trzyma ze swoimi. Murem.
    Mam pytanie czy wychodząc z psem na spacer nie można być po np. piwie?
    Wysokość mandatu wydaje się wskazywać, na fakt że w opinii Policji, zaatakowany , swobodnie biegający kundelek ma duszę.

  42. Genialne! To zastosowanie postulatu by prawnie uregulować związki między człowiekiem a innymi zwierzętami. My tu mamy na myśli jakieś głębsze związki ( ktoś wyżej wspomniał o prof. H. ) a tu prosta sprawa – przemoc domowa o podłożu alkoholowym. Pą Rezidą akurat podpisał jakąś konwencję? Będzie jak znalazł na okoliczność wychodzenia na spacer z psem!

  43. Dziwne ,to właścicielka kundelka powinna dostać mandat, za nie manie smyczy.Pani może nawet po trzech lampkach wina wyjść na spacer i nawet milicjantom to powinno wisieć. Nie powinna Pani przyjmować mandatu.

  44. Był Międzynarodowy Dzień Pieszego, czy jakoś tak podobnie i policja by się wykazać ustawiła się suką w ukryciu po drugiej stronie ulicy przed dworcem, a naprzeciwko mieli przystanek autobusowy. Spojrzałem na zegarek i by zdążyć na pociąg obszedłem autobus od tyłu i przeszedłem na drugą stronę i wpadłem na policjantów. Krótkie pouczenie i wypisanie mandatu, którego nie przyjąłem i stwierdziłem, że proszę o wpisanie numeru posesji na wysokości której przechodziłem na drugą stronę.. Z drugiej strony szok, że winny a ma jeszcze jakieś żądania. W końcu dostałem to co chciałem. Pociąg mi zwiał, więc poszedłem do kiosku i wróciłem na dworzec. Wszysko to trwało może z 5 minut, a chłopców już nie było. Uczcili Dzień Pieszego mandatami karząc kilku jeleni i pojechali. Zmierzyłem odległość miejsca gdzie przechodziłem od przejścia ze światłami i było chyba z 40 m, więc mandat się należał. Zalecam opór lub niestandardową odpowiedź.

    Sokiście, który złapał mnie przy przechodzeniu przez tory. odpowiedzieałem na jego pytanie co upoważnia mnie do przechodzenia w tym miejscu odpowiedziałem, że bliskość pociągu (miałem na myśli, że niedługo miał właśnie nadjechać mój pociąg), najpierw zbaraniał, potem mnie pouczył i na koniec dodał, że na drugi raz…

  45. Spacer z psem po spożyciu… Kompromitacja Policji…

  46. Już pies trącał mandat jako taki i jego niesłuszność, ale ta wysokość mandatu podniesiona po stwierdzeniu że piłam wino do obiadu. To jest uważam koronny dowód na uznanie przez policję „wyższości duszy kundelkowej bez smyczy, nad duszą psa na smyczy, ale wyprowadzanego przez nietutejszą”.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.