Wobec takiej ilości ekspertów od uzbrojenia, taktyki i strategii militarnych oraz politycznych jacy się tu ostatnio ujawnili, trudno, choćby przez przekorę nie zabrać głosu w sprawie wojny z Rosją, co to wybuchnie lada dzień. Nawet gazety już o tym piszą, wchodzę wczoraj do spożywczego, a tam na okładce Polska The Times wielki tytuł „Putin zaatakuje Polskę i USA”. Niestety nie podano daty.
Wszyscy wiemy, że wojnę prawdziwą, taką ze strzelaniem i mordowaniem jeńców i cywili poprzedza wojna propagandowa, ta zaś jest już rozhuśtana na dobre. Gmyz ma już pseudonim leśny – Trotyl, reszta też się wkrótce jakoś określi wobec tradycji, sprzętu i osiągnięć techniki wojskowej. Wojna propagandowa polega rzecz oczywista na tym, by zohydzać wroga i nadawać sobie i swoim sojusznikom cechy niemal anielskie. Polega też na tym, by budzić odwagę w sercach tchórzliwych i utwardzać charaktery miękkie i rozmazane. Wszyscy to wiemy, każdy oglądał film „CK dezerterzy” i pamięta wierszyk – ein Stoss, ein Franzos, ein Schritt, ein Britt….Wszyscy też wiemy, że kto się sprzeciwia tego rodzaju metodom wychowawczym, nie tylko żołnierzy, ale także całego społeczeństwa ten jest po prostu zdrajcą. Jeszcześmy nie doszli co prawda do publicznego ogłaszania w gazetach kto jest, a kto nie jest zdrajcą, ale „nasi” są już na łamach „Faktu” więc moment ten zbliża się wielkimi krokami. Na razie ruchy patriotyczno-propagandowe widać najlepiej w branży tekstylnej, czyli jak to mówią, nic nowego. Ktoś wypuścił na rynek koszulkę, która przedstawia porośnięte szczeciną, ciało wilkołaka. Na piersi zaś ma ów stwór wypalone znamię, jest nim pieczęć NSZ. Jakaś pani przeprowadziła wywiady z dziećmi żołnierzy niezłomnych i wydała je w formie książki, ta zaś nosi tytuł „Wilczęta” czy jakoś podobnie. Ktoś pomyśleć by mógł, że oto weszliśmy w fazę wczesnej Wasilewskiej, która próbowała rozrywać dziecięce serca opowieścią o wilczętach z czarnego podwórza, które założyły drużynę harcerską im. Worcella, żeby walczyć o lepszy świat. Nie będzie ów ktoś daleki od prawdy. Bo ścieżki propagandystów są proste jak włos Mongoła i nigdy nie skręcają, co najwyżej zmienia się im kierunek wektora.
Wszystkie te akcje propagandowe służą rzecz jasna umocnieniu patriotyzmu w dzieciach i młodzieży. Jak ktoś sobie założy na grzbiet koszulkę wilkołaka z NSZ od razu poczuje się lepiej. Ja oczywiście wiem czym jest terror grupy rówieśniczej, szczególnie w miastach i nie podejrzewam, by ktoś dobrowolnie zakładał na siebie te szmaty. Muszą one być produkowane dla zorganizowanych grup, które mają na kartkach spisany jakiś program do wykonania i będą go wykonywać w najbliższym czasie przed naszymi oczami, oskarżając o zdradę wszystkich, którym się to nie spodoba i wołając ein Stoss, ein Franzos, ein Schritt, ein Britt….!!! Albo coś podobnego.
Ja już kilkakrotnie zwracałem uwagę na to, że przemysł tekstylny jest branżą ściśle powiązaną z wojną i dawnymi czasy, nie wiem jak teraz, można było wręcz wywołać długoletni konflikt w jakimś kraju, tylko po to, by upłynnić nadwyżki z magazynów w Manchesterze. O tym, że można wywołać powstanie na jakimś zadupiu, celem sprzedaży paru sztuk koszul lnianych, niech przekona wszystkich historia tak zwanych Kamizardów walczących na Południu Francji przeciwko królowi Ludwikowi XV. Tam ubrano w białe koszule partyzantów ganiających ze skałkową bronią po zielonym lesie, na potem wypuszczono na nich ekspedycję interwencyjną. Sprzedaż białych koszul podniosła się wskutek tego znacznie. Dowódca zaś tego zgromadzenia zrobił potem karierę w brytyjskiej armii. A przecież już Robin Hood wiedział, że jak ktoś chce prowadzić walkę w lesie, musi obstalować sobie garniak zielony i takąż czapkę. Swoją drogą ciekawe gdzie on zamawiał ubrania, może w fabryce należącej do szeryfa Nottingham? Wszystko jest możliwe na tym najlepszym ze światów. Pośrednikiem i dostawcą byłby wtedy Izaak z Yorku. Czy mówiłem Wam już, że na nowo odkryłem prozę Waltera Scotta?
U nas jest podobnie jak widzicie, niby dobrze, ale jednak źle. Wiemy bowiem, że człowiek nie stanie się odważniejszy, piękniejszy i lepszy kiedy naciągnie na grzbiet jakąś koszulę, może stać się co najwyżej pośmiewiskiem. Może zostać w coś wrobiony i to właściwie tyle. Pora zastanowić się nad tak zwanym sensem ideowym odzieży patriotycznej, że szczególnym wskazaniem na tą kojarzącą się z wilkami. To jest oczywiście degradacja pomordowanych, nie żaden hołd im oddany. I wiersz Herberta, słabego poety z pretensjami, nie ma tu nic do rzeczy. Ostatnio przeczytałem jego esej o katarach. Już lepiej pisałby o katarze. Na tym z pewnością znał się bardziej. Te odniesienia do wilków i wilkołaków są afirmacją klęski i odebranie tym ludziom resztek godności. A do tego odbywa się to wszystko w stylu naśladującym Hollywood. Mam nadzieję, że ci, którzy na tym zarabiają zostaną kiedyś zaszczuci i rzeczywiście poczują się jak wilki w pułapce. Ponieważ propaganda to bardzo ważna sprawa, podejrzewam, że za tym wszystkim stoi jakiś wykształcony w Oksfordzie albo w Cambridge spryciarz. Choć może się okazać, że nie doceniam „naszych”. Istotą propagandy jest moment oceny przez tak zwany świat zewnętrzny, czyli w naszym przypadku przez media niemieckie i amerykańskie. No i już w zasadzie jest pozamiatane. Bo rozumiem, że nasi nie zamierzają iść na wojnę z Rosją, sami, bez wsparcia NATO, w tych koszulach jedynie….Jak Siuksowie w czasie obrzędu Tańca Ducha?
Popatrzmy teraz co dzieje się z drugiej strony, czyli jak wygląda istota propagandy rosyjskiej. Zanim do tego przejdziemy słów kilka jeszcze o Sulimie i jego projekcie. On jak pamiętacie ogłosił, że pomordowani rzekomo przez Burego, a w rzeczywistości prze UB, mieszkańcy prawosławnych wsi, powinni zostać kanonizowani. Na razie mamy klasztor założony w miejscu zbrodni i mniszki modlące się tam co dzień. Pretekstem do kanonizacji ma być objawienie, którego był świadkiem jeden z pielgrzymów. Ot, w całym tłumie, tylko jeden zobaczył Matkę Bożą, która wskazywała jakieś płonące chaty czy stodoły. I nie było to wyobraźcie sobie Jedwabne. Sprawa jest bardzo rozwojowa, bo z jednej strony mamy Matkę Bożą, a niechby tylko wybiórczo się ukazującą, a z drugiej wilkołaki. Z jednej strony mamy sacrum, może troszkę podrasowane i naciągnięte, ale jednak, a z drugiej produkt holywoodzko-satanistyczny. No i jasne jest, że nikt na Marię Boga Rodzicę ręki nie podniesie, nikt szydził z niej nie będzie, bez względu na to czy będzie prawosławna czy katolicka. Sulima ma więc wszelkie widoki na medialny sukces, tym większe, że ikony, nawet byle jakie, wywołują w świecie zachodnim zawsze szczere wzruszenie i sympatię, dla prostej ludowej pobożności. O ile oczywiście nie jest to pobożność katolicka.
No, ale to jest tylko przygrywka, przed tym co może zrobić propaganda rosyjska, która gotowa jest do wolt o jakich nie śniło się najwytrawniejszym cybernetykom.
W Rosji w zasadzie wszystko co dotyczy polityki państwowej przesunięte jest do sfery sacrum. Nie ma w Rosji rzeczy nieświętych. Pieśń ludowa, ikona, mundur kozaka, czy też mundur czerwonoarmisty, nie ważne, wszystko to są relikwie, którym należy się hołd i cześć oraz najwyższy szacunek. Każde łgarstwo byle było ładnie opakowane i usprawiedliwiało ekspansję oraz zasłaniało trupy swoje i obce jest przydatne i minister Ławrow będzie o nie walczył jak wilkołak, to jest chciałem powiedzieć lew. Rosyjskie świętości podzielone są na kilka segmentów sprzedażowych. I ja tu teraz zaprezentuje dwa produkty z różnych półek. Ten pierwszy przeznaczony jest dla oficerów FSB i ich rodzin. Ludzie ci przychodzą na koncerty i szczerze się wzruszają urodą pieśni i atmosferą, która panuje na sali, a we wzruszeniu tym nie ma kłamstwa i przez to właśnie władza w Rosji ma zawsze karte blanche jeśli idzie o pobór i zużycie rekruta w czasie działań bojowych. Sami zresztą popatrzcie.
Można się oczywiście śmiać, że piosenka głupia i pretensjonalna, a choreografia troszkę burdelowa. Nie ma to jednak znaczenia, bo ludzie rozumieją istotę tej prezentacji i istotę swoich własnych przeznaczeń, no i śpiewają i płaczą. Jest w tym szczerość.
A tu proszę, jak komuś nie odpowiadają świętości komunistyczne może się wzruszać losem białych generałów, którzy bohatersko walczyli z komunistami i poginęli lub poszli na emigrację:
I nie myślcie sobie, że w tym jest jakaś schizofrenia, że ktoś tam błądzi, a przez to rozdwojenie przekazu publiczność nie wie, w którym momencie klaskać, albo kiedy uronić łzę. Oczywiście, że wie. Tam każdy wszystko doskonale wie i nigdy się nie pomyli. Dlaczego u nas jest inaczej? Bo inne jest przeznaczenie naszej propagandy. Nie jest nim sukces, jak w Rosji, nie jest nim nawet widowiskowa klęska, na której można potem budować jakiś mit. U nas, ci którzy produkują wilkołaki, to ci sami co w Rosji chodziliby na koncerty pani Eleny. I oni te wilkołaki produkują specjalnie, bo wiedzą jakie jest ich istotne znaczenie. Jest nim całkowita anihilacja pamięci o żołnierzach niezłomnych i sprowadzenie jej do poziomu śmieci. Tak właśnie – śmieci. A jeśli się komuś zdaje, że teraz wspólnie z Amerykanami pokonamy Putina, bo Siemoniak kupi Tomahawki, to chyba oszalał. Siemoniak może kupić co najwyżej takie tomahawki na trzonku, co je w rezerwacie Indian Black Feet w Browning sprzedaje pewien Żyd, daleki potomek Izaaka z Yorku. W pakiecie do tego dostanie takie oto koszulki, które jak widzicie bardzo są podobne do naszej odzieży patriotycznej. I takąż samą mają wymowę propagandową. Oto Link:
https://www.facebook.com/pages/Native-American-Clothing/1577646669145289?fref
Na koniec jeszcze raz dołączam nagranie z wieczoru autorskiego w Dęblinie
No i nasze trailery.
Zapraszam na stronę www.coryllus.pl i do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy
Zwrot wektora.
Czytam od nowa Barcikowskich i to należało by tu w obszernych fragmentach przepisać jako komentarz. Ta młodzież wytracona w powstaniu i ta pani Barbara ucząca syna reduty ordona. Który w rzeczywistości nie zginął przecież. To mącenie w głowie romantyzmem tym dzieciakom co jeszcze przezyły. I finał powieści.
Oglądał Pan rosyjski film „Admirał” o Kołczaku, całkiem przyjemny kawałek kinematografii.
Link
https://www.facebook.com/pages/Native-American-Clothing/1577646669145289?fref
krótki 😉
Sulima bez Bartoszewskiego to klapa 😉
No właśnie nie oglądąłem, a chętnie bym obejrzał.
Wielce mnie niepokoją te porównania do wilków i wilkołaków. Właśnie czytam o chrystianizacji Irlandii i pojawia się tam określenie cu glas (szary pies = wilk) jako tradycyjne określenie kogoś absolutnie obcego miejscowej społeczności. Kogoś w rodzaju niebezpiecznego przybłędy. To określenie ma w Irlandii odniesienie również do tych, którzy udawali się za morze w celach pielgrzymkowych i chrystianizacyjnych. Obawiam się, że również w naszych kontekstach językowych porównania do wilków (nie mówiąc o wilkołakach) stawiają Żołnierzy Niezłomnych poza społeczeństwem, poza „tubylczością”, poza „normalnością”.
I jeszcze jedno – propaganda rosyjska jest zawsze propagandą imperialną. Polska, jak sam piszesz Coryllusie, nigdy nie miała misji i, co za tym idzie, propagandy imperialnej.
Trzeba to wreszcie zrozumieć.
Jesli narod ma misje to to sie zawsze konczy tak samo. Seria jakis bandyckich przedsiewziec.
O Włodkowicu Szanowny Pan słyszał? 😉
„Wilk” to powszechne w kulturze europejskiej określenie zbiega, wygnańca, osądzonego przez wiec i postawionego poza społecznością ludzką banity. Po strarosłowiańsku „vorg” (co w konsekwencji dało „wroga”), po germańsku „varg”, po celtycku właśnie „cu glas”. Trzeba przypomnieć, że taki osądzony zbrodniarz mógł być bezkarnie zabity (jako uznany za dzikie zwierzę) a jego mienie rozgrabione. Proces ten był częścią zinstytucjonalizowanej zemsty (rodowej) ze strony pokrzywdzonych (po starosłowiańsku „vorgda” – co przeszło w staropolską wróżdę a po germańsku „wargida”).
Interesująco to piszesz, no ale ja nie chce naśladować pewnego człowieka, który stawia pod notkami jedno słowo „bingo”.
Zatem mam takie pytanie czy czytałeś: Sean McMeekin – „Największa grabież w historii. Jak bolszewicy złupili Rosję”. Arcyciekawa, inspirująca pozycja, polecam każdemu. Pisze o tym bo min. wątek „tekstylny” już w samym wprowadzeniu jest poruszony. Zaledwie akapit, później w książce, co prawda nie za wiele, ale jednak porusza temat eleganckich całych kompletów umundurowania, co szły w milionach.
Gorzkie, smutne , przygnebiające i ciągle mnie dręczące pytanie kiedy się ci manipulatorzy, psełdo cybernetycy i inne badziewie wreszcie od mojej Ojczyzny odpieprzy?
Nie mogą wojować na Oceanie Spokojnym – cięgle tutaj, co kilkadziesiąt lat ciągle tutaj? Co tu jest Klondike? Nic o tym nie wiem, znam moją Ojczyznę raczej jako kraj wysoko opodatkowany, czego ci wszyscy wzmiankowani w tekście Coryllusa tu kotłują?
To wydaje się zupełnie świadomym nawiązaniem do lansowanego określenia „wyklęty”.
Wlodkowic byl kaplanem. Mial misje od Boga, a nie od narodu.
owszem, tu jest Klondike
http://www.gigawat.net.pl/archiwum/article/articleprint/1404/-1/94/index.html
Jest jeszcze parę innych pozycji, uran na Mierzei Wiślanej, złoto pod pokładami miedzi, uran w Sudetach, molibden pod Myszkowem.
A na 80% terenu kraju zasób geotermalny, który prawidłowo eksploatowany może zaspokoić 160% zapotrzebowania energetycznego (według dzisiejszych potrzeb)
Obawiam sie, że nie wiemy dokładnie od kogo miał misję Włodkowic
Właśnie o tym myślałem oglądając ten film o białych generałach. Wybucha powstanie za powstaniem, jedno pada, rozpala się drugie w innej części Rosji, wszystko chaotyczne i nieskoordynowane. A chłopcy umundurowani i piękni. Tak się składa, że obszary zajęte przez Białych zawsze dotykają morza i są tam porty. Kto im te mundury dostarczał? Czesi swoje zamówili w Japonii, ma na myśli legion czeski, a Rosjanie?
Wkurzyłam się i nie będę przebierać w słowach i życzę żeby wrogom Polski smród nogi powykręcał.
Właśnie zgraja wysłużonych trepów szykuje się do budowania obrony terytorialnej, forsa pójdzie na to i nowe sorty mundurowe się zakupi.
Wygląda na to, że tę ikonę, którą wkleił sobie Sulima w swoim wpisie, namalował jakiś jego kumpel, i ten kumpel pewnie miał też widzenie w monastyrze. Teraz Sulima szumi, że to Matka Boża w Zaleszanach komuś się ukazała. Kto w to uwierzy? Tacy jak on najwyżej.
Niedawno pokazał się film „Gdzie jest Sonia?” Zrobiła go pani ze szkoły Wajdy. Opowiada o dziewczynie z Rosji, która w klasztorze maluje ikony, i jaka to niesamowita sprawa w tym świecie materialistów. Ta dziewczyna w Wielkanoc, w swoim pokoiku włącza radio i słucha ze łzami w oczach przemówienia Putina. Ale o tym w zapowiedziach filmu nie ma słowa, tylko zachwyt nad duchowością Soni. Trudno się więc dziwić, że Sulimie ktoś namalował tę ikonę o zbrodniach polskiego podziemia.
Do Odessy cały czas przypływały statki francuskie. Na koniec służące do ewakuacji uciekinierów. ?
Odwracanie znaczeń. Jakaś kobieta wydała książkę o nowych muzeach, ich architekturze i tłumaczy które są dla niej IKONĄ. Dalej wyjaśnia, ze ikona to ciągła zmiana, budzenie watpliwosci, niepokoju. Wszystko odwrotnie.
Jej ikoną – muzeum w Polsce jest MŻP.
Czyli Lyon, a powstanie na północy to musiał już Manchaster obsługiwać.
Ale czy to na pewno o zbrodniach polskiego podziemia? Czy tam sie gdzieś zza chmury prorok Ilia nie wysuwa i nie szepcze: Jedwabne, Jedwabne…czy Sulima się dobrze zastanowił nad swoim przekazem?
Jak się nazywa ta kobieta?
Pod Białymi Rosjanami Odessa była mrowiskiem interesów. Wiem „rodzinnie”.
Wczoraj wieczorem na radiokrakow.pl. Nie wiem. Może jest na stronie, ale już wychodzę i nie sprawdzę.
No i Pan Herbert utrwalił Wilki Wilki i nikt tego już chyba nie zmieni. I został po nich mocz … Nigdy mi się ta fraza nie podobała. Zostali bliscy, pamięć, wdzięczność, podziw.
Oni są silni Twoimi wartościami.
Nie pisz – kiedy sie odpieprzy.
Pisz, że trzeba ich znaleźć i wygnać (wersja lekka).
O!
A jak się ich poznajduje, to się do tego wykręcania może i sami przyczynimy?
Zgodnie z chyba angielskim powiedzeniem – „Pomóż sobie sam, to i Bóg Ci dopomoże”
Sulima nad przekazem się nie zastanowiał, oczywiście, bo on nie ma do tego głowy, tylko zleceniodawcy, ci od Jedwabnego.
Sulima tylko pisze, jak zwykle, jako bezbronny obrońca niewinnych.
„W monasterskiej kaplicy w Zaleszanach niedaleko Kleszczel (woj.podlaskie) kilka miesięcy temu miała się objawić Matka Boża. W grudniu poinformowała o tym przełożona wspólnoty ihumenia Elżbieta (Niczyporuk). Jednemu z pielgrzymów podczas nabożeństwa Bogurodzica jawiła się w asyście aniołów. Człowiek, który otrzymał widzenie, nie rozumiał szczegółów objawienia-płonącego domu oraz trójki małych dzieci w ogniu.
Dopiero, gdy opowiedział historię ludzie wytłumaczyli mu odnosząc to do wydarzeń sprzed prawie 70 lat. Bogurodzica nakazała świadkowi sporządzić ikonę oraz podyktowała troparion ku czci tego zdarzenia. Ikona szybko stała się przedmiotem kultu.”
Rzeczywiście szybko stała się przedmiotem kultu, skoro objawienie „miało być” kilka miesięcy temu. Na pewno to zasługa TVP Białystok, która od razu wyemitowała program o „objawieniu”. Jak to wszystko się zgrywa w czasie, a Sulima tylko pisze… A telewizja pokazuje…
Herbert był niestety zmanipulowanym głupkiem.
Chcialbym zwrocic uwage jeszcze na jeden aspekt tej koszulkowej sprzedazy, otoz dane osobowe osob kupujacych , moga w pewnych kregach byc duzo warte.
W obecnej sytuacji jest to moim zdaniem fatalne
Ja tę książkę Sean McMeekin’a co we wcześniejszym komentarzem podawałem, czytałem jakiś czas temu, szkoda, że nie mam jej pod ręką. Naprawdę jest świetna. Teraz z pamięci mogę odtworzyć. Np więc, wojna trwała a handel bolszewikami również jak najbarzdiej. Pośrednikiem głównym byli Szwedzi, a portem przerzutowy bodaj Tallin w Estonii. Autor opisuje to ze szczegółami, skupia się przede wszystkim na grabieży złota i srebra, kamieni, antyków itp. obywateli i cerkwi. Po prostu złupiło się do cna Rosjan, cerkiew, banki w zamian za mundury, karabiny itp. Co warto podkreślić S. McMeekin pisząc o rewolucji bolszewickiej wychodzi z założenia , ze jej trwanie, a ostatecznie zwycięstwo zależne było od pieniędzy. Ostatecznie za rewolucję zapłaciła sama Rosja, tej właśnie grabież jest poświęcona ta książka.
Co do wątku tekstylnego. To autor nawet podaję nazwę firmy z USA oraz ilość gigantycznego zamówienia! Co do ciekawostek, to wszyscy mamy wdrukowany obraz brudnego, obdartego czerwonoarmiejcy z karabinem na sznurku. Pewnie i tak na końcu było. W każdym razie zamówienia szły na obstalunek z najwyższej półki. Najwyższej klasy skórzane buty, mundury itd. Osławione skórzane kurtki komisarzy, czy popularne pilotki to wszystko było eksportowe.
Słuszna uwaga.
A co powiemy na kluby Gazety Polskiej to taka integracja kontrolowana. Ostatnio odwołano wyjazd na Węgry na jeden gwizdek…
Wszystko prawda…. Ja bym jeszcze dodal ze te okreslenia stosuje sie do odczlowieczenia ludzi w tym przypadku zolnierzy niezlomnych.
W zyciu prywatnym mozemy to zastosowac np. zona zaklada nogi meza a ten mowi wez ze mnie te racice… i tak dalej… do ekstremalnego opisu swinskiego ryja.
Pozdrawiam
”Ponieważ propaganda to bardzo ważna sprawa, podejrzewam, że za tym wszystkim stoi jakiś wykształcony w Oksfordzie albo w Cambridge spryciarz. Choć może się okazać, że nie doceniam „naszych”.
Oj nie doceniasz Corylusie……dobry propagandysta musi byc lokalny znajacy dobrze strukture motywacji narodu.
Doc. K przeszed na emeryture w 2001 roku. Przedtem wyszkolil paru zdolnych ludzi ( jak sam powiada) ktorzy doszlu tam gdzie doszli i natychmniast jak tam doszli zlikwidowali nauczanie specjalnosci doc. K.
Moze jak bysmy troszke pogrzebali w absolwentach szkoly na ktorej uczyl doc. K to by sie odkrylo kilka niewidocznych kart…
Pozdrawiam
Gdzieś czytałem, że bolszewicy wyprzedawali skarby carskie inwestując cały szmal w uniwersytety i wywiad na Zachodzie.
Uniwersytety zachodnie oczywiście.
Okładka nowej starej Baśni jest super. I to nie jest żadna propaganda
Obrazki są jeszcze lepsze. Kolorowe na całą stronę. Do tego złota kapitałka i takaż wstążka-zakładka.
Kiedy? Bo przygotowuję się do zakupu pezentów wielkanocnych…
Po Wielkanocy niestety, wcześniej nie damy rady. Na prezent wielkanocny najlepszy będzie album Święte Królestwo:-)
Mam, prezentem jest doskonałym, ale ja nie lubię płacić haraczu poczcie. Poczekam do BjN1(bis) z większym zamówieniem zatem.
Muszę też oswoić z wydatkami bliskich, ostatnią dużą paczkę zamawiałem w sklepie z grami planszowymi.
Jest jedna, której oczywiście nie kupiłem, ale której link tu wkleję dla uprzytomnienia obecnym, jak głębokie i trafne są spostrzeżenia Gospodarza:
http://boardgamegeek.com/image/239254/here-i-stand?size=original
Gra dotyczy okresu 1517-1555 dotyczy reformacji i pokazuje nie wprost, jakim zadupiem w oczach zachodu była Polska Jagiellonów.
Jesteśmy tak nieważni na tle ościennych potęg, że bez szkody dla równowagi gry o dominację w Europie można na nas zamieścić tabelkę z modyfikatorami. No i nie warto tu wchodzić.
Oficjalna propaganda oczywiście nie przeszkadza habsburskim i angielskim agentom (również wpływu) w głębokiej infiltracji Rzeczpospolitej – oraz w gospodarczej eksploatacji tutejszych ośrodków przemysłowych i korzystania z tutejszego zboża za bezcen.
Propagandy imperialnej Polska nigdy nie miała – to prawda. Miała jednak wielką misję propagowania wolności. Była – i w swej najszlachetniejszej i patriotycznej warstwie – nadal jest Mesjaszem narodów.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.