wrz 302021
 

Jak ogłosił wczoraj pan Sumliński, jego książka o Jedwabnem trafi do sprzedaży w sieci Empik. Mnie to w ogóle nie dziwi, albowiem poprzednie książki tego autora dostępne były nie tylko w Empiku, ale także w Biedronce. Leżały tam pomiędzy przypadkowo upuszczonymi do metalowych koszty brzoskwiniami i ogórkami. Dziwi mnie jedno – ilość obłąkanych komentarzy, jakie pod tą informacją pojawiły się na twitterze.

https://twitter.com/w_sumlinski/status/1442523925569695751?s=19

To jest jeszcze lepsze niż zestawienie newsów na temat covida puszczanych codziennie pomiędzy 19 a 20. Nie wiadomo właściwie co powiedzieć. Mamy autora, który z automatu w zasadzie trafia do wielkich sieci, tam robi klapę, albowiem nikt tej jego produkcji nie chce, a ludzie wierzą, że jest on uciskanym przez reżim i pilnowanym przez Mosad buntownikiem, odkrywcą prawdy, której poza nim nie dostrzega nikt. On zaś, za parę złotych, podzieli się swoimi spostrzeżeniami z publicznością. O ile, rzecz jasna, Mosad nie wyłączy prądu w sali gdzie odbywa się wieczór autorski. No, ale nawet wtedy pan Wojciech gotów jest do poświęcenia swojego czasu i przeniesie swoją prelekcję po prostu na chodnik.

Przedmiotem zaś dyskusji jest kwestia kto był rzeczywistą ofiarą II wojny światowej i czasów, które po niej przyszły – Polacy czy Żydzi? Od rozstrzygnięcia tej kwestii, czego podjął się ostatecznie Sumliński, zależy jak będą wyglądały święta Bożego Narodzenia w wielu polskich domach. Czy uda się przegadać szwagra czy nie. O nic innego bowiem nie chodzi. Tak sądzę, choć mogę się mylić, może się bowiem okazać, że Wojciech Sumliński wzorem Grzegorza Brauna także wybiera się do polityki, by tam zostawić za sobą ten swój ślad węglowy, który śledzić będą później różni tropiciele w rodzaju posłanki Spurek.

Skąd to się bierze? Mam na myśli tę postawę widoczną w komentarzach. Myślę, że to jest uboczny efekt oglądania kanałów takich jak Eurosport i wszystkich wspominkowych fragmentów meczów piłki nożnej, gdzie widać, jak Lato, Szarmach i Boniek strzelają gole. Ludzie chcą mieć po prostu swoją drużynę, która pnie się w górę w niełatwej, ale bardzo popularnej i generującej zyski lidze i chcą oglądać jak jej zawodnicy strzelają gole. Taki jest, mniemam, mechanizm tego niby sukcesu Sumlińskiego. Wszyscy wiedzą, że działa przedsiębiorstwo Holocaust, że generuje ono duże zyski i nikt poza osobami naprawdę wtajemniczonymi nie może w tej lidze zagrać. No, ale właśnie dlatego trzeba próbować i starać się strzelić możliwie dużo goli. I tą właśnie czynnością zajmuje się, w mniemaniu swoich czytelników, pan Wojciech. Nie ma doprawdy najmniejszego sensu tłumaczenie tym ludziom, że sport w którym aktywny jest Sumliński nie ma nic wspólnego z piłką nożną, a wiele wspólnego z rybołówstwem dalekomorskim. Chodzi o to, by wypłynąć możliwie daleko od brzegu i za pomocą sieci zwanej włokiem, przyciągnąć do tego brzegu jak najwięcej ryb. Ludzie komentujący wyczyny pana Wojciecha na twitterze nie rozumieją, że są tymi rybami, a nie spokojnie siedzącymi na trybunach kibicami, którym ktoś zaproponował komfortowe widowisko z elementami kontrolowanego ryzyka. Widowisko całkowicie bezpieczne w dodatku, które gwarantuje jednak sporą dozę ekscytacji. Tym większą, im więcej zawodników pochodzenia żydowskiego pojawi się na murawie. Tyle, że nie jest to mecz piłkarski. To jest połów śledzia. Przeznaczeniem zaś śledzia nie jest uczestnictwo w imprezach masowych, no chyba, że za takową uznamy pobyt w chłodni, a następnie pakowanie do puszek z napisem „polski, zezwierzęcony antysemita”.

Niestety nikomu tego wyjaśnić nie można, bo ludzie deprawowani przez dekady fragmentami ustawionych meczów sprzed lat, są silnie i głęboko przekonani o swojej podmiotowości. Nie rozumieją, że ta nie manifestuje się poprzez pochwały, których im i ich bohaterom udzielają inni, ale przez coś innego zgoła. Najczęściej poprzez bezsilną wściekłość i całkowity brak akceptacji. No, ale braku akceptacji śledzie pousadzane na trybunach nie zniosłyby na pewno, chyba, że byłby on firmowany przez posłankę Spurek, która traktowana jest dziś – całkiem niesłusznie – jak niegroźna wariatka. To błąd, być może gorszy od entuzjazmu towarzyszącego, umieszczeniu książki Sumlińskiego w Empiku. W polityce bowiem jest podobnie jak w wojsku, miarą sukcesu drużyny są wyniki ostatniej ofermy. W polityce miarą skuteczności, a także wróżbą na przyszłość, jest zainteresowanie, jakim cieszy się największa idiotka w całym zgromadzeniu. Często bowiem ona jest tą osobą, którą się wystawia, by mówiła prawdę o przyszłości i deprecjonowała ją swoimi niekonwencjonalnym zachowaniem usypiając w ten sposób przyszłe ofiary. Po to, by nikt jej nie wierzył, by wszyscy z niej szydzili i klepali się z radości po udach, kiedy tylko pani owa otwiera usta. Proroctwa Spurek są niepoważne, a sukces Sumlińskiego jak najbardziej. I tego właśnie trzyma się publiczność polska, ciągnięta we włoku ku nieznanym jej jeszcze brzegom.

Na koniec wrócę jeszcze raz do wątku, który był tu poruszany po wielokroć. Ani wizualizacja w postaci filmu, ani publikacja w postaci książki nie zmieniają trwale niczyich poglądów i zapatrywań i nie mają wpływu na to, jak postrzegają nas inni. Przesadna zaś wiara, że takie rzeczy zachodzą, wywołuje jedynie politowanie i szyderstwo na twarzach. Jedyną aktywnością, która naprawdę może podnieść ciśnienie ludzi kreujących globalne hagady jest zawłaszczenie lub stworzenie nowych kanałów dystrybucji, będących samą w sobie atrakcją. No, a żaden z naszych demaskujących żydowskie podstępy autorów tego nie czyni. Przeciwnie z ochotą korzysta z tych kanałów, które są dostępne i kontrolowane przez wszystkie ciemne siły tego świata. To sukces – powie ktoś – albowiem treści te znajdą się wtedy obok innych ważkich i masowo kolportowanych treści. Okay, podam przykład co się sprzedaje w Empiku i co się tam eksponuje. Już po wyrzuceniu Brzęczka przez Bońka i zatrudnieniu pana Sousy, na półkach znalazła się książka Małgorzaty Domagalik pod tytułem W grze. Była to biografia Brzęczka czy też może wywiad z nim. I nikt nawet nie mrugnął, choć przecież Brzęczek właśnie z gry wypadł. No, ale kto by się tym przejął. Empik nie jest zwykłym kanałem dystrybucji, to sieć do łowienia śledzi. Tak, jak wszystkie sieci ma on problem z selekcją tego co jest doń wrzucane na przynętę. I to jest dla nas wszystkich szansa. Każda bowiem sieć ma za zadanie zagarnąć jak najwięcej śledzi. Problem w tym, że nie wszystkie się do niej garną, szczególnie, że prócz zysków z połowów ma ona jeszcze do spełnienia inne zadania. Chodzi mi o zadania propagandowe. Pogodzenie tych dwóch funkcji jest trudne i śledzi napływa coraz mniej. Dlatego stosuje się nowe przynęty, takie jak Sumliński. Mam nadzieję, że nie przesadziłem z ilością metafor na jeden akapit.

Dziś ostatni dzień promocji

https://patronite.pl/Coryllus?podglad-autora

 

 

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kredyt-i-wojna-tom-i-2/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kredyt-i-wojna-tom-ii/

 

No i zasygnalizowana wczoraj wrześniowa promocja

 

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-i/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-ii/

 

  19 komentarzy do “Z którego peronu odchodzi salonka do Auschwitz?”

  1. Ostatnie słowa to dzieło geniusza i/lub wielu bolesnych doświadczeń.

    ALE … książka służy do organizacji myśli, a film do sterowania bezrozumnym stadem. Stąd dystrybucja myśli owszem, niemniej do załamania hagad globalnym potrzebne będzie ich osłabienie do poziomu króla Baltazara w Babilonie (podpowiedź: jeśli wewnątrz miasta byli żydzi to kto otworzył bramy Persom?).

    Dlatego – jeśli chce Pan tworzyć niezależny kanał dystrybucji to niestety musi powstać jakieś środowisko. Sam Pan nie zdziała więcej niż w tej chwili. Poleganie na zewnętrznych narzędziach – Patronite np. – niesie ryzyko utraty projektu gdy lokalni faktorzy hagady wezmą Pana na celownik.

    Pewne rozwiązania oferuje Unauthorised.TV czy Arkhaven Comics (płatność wewnątrz systemu, własny software puszczany na własnym hardware). Coś takiego próbują chyba PCh24 czy u redaktora Roli, ale Pan pewnie wie o tym lepiej ode mnie.

  2. Dzień dobry. Ja do empiku nie wchodzę. Podobnie jak do kilku innych sieci sklepów, które mam na czarnej liście. Wiem, że jestem nudny, ale to jedyny sposób, w jaki mogę wyrazić praktycznie swoje stanowisko. Bojkot naprawdę jest skuteczny. Ja to pamiętam z czasów młodości, kiedy obserwowałem co się dzieje w innych krajach, podobnych do naszego. U nas władza robiła z nami co chciała. A tacy Czesi potrafili – dzięki nie istniejącej u nas zdolności do porozumienia się i połączenia wysiłków – czasem tej ichniejszej komunie się postawić. I ona ich jednak trochę inaczej traktowała. Dlatego na większość tak zwanych „propozycji kulturalnych” naszego obecnego reżimu reaguję starym powiedzeniem; tylko świnie…

  3. też się tak zastanawiam, pani która wypromowała na prezydenta miasta Słupska osobę  jak na tamte czasy /chyba 12 lat temu/  tak nietypową jak Biedroń , pani ukazująca portrety krów w pasiakach z Auszwicu z komentarzem wołającym o pomoc specjalisty i nawołująca do nieoddychania, do niejedzenia /chyba że 2 świerszcze dziennie/ itd itd, itd – no to jest zastanawiające …

  4. Tu akurat pani Spurek ma rację, bo małpa zje świerszcza, a wołowiny chyba nie.

    A czym my się różnimy od małp?

  5. czym się różnimy? no może mózgiem , a może czymś innym… podpowiedz…

  6. Wydzieliliśmy „Cech kucharzy” -> Jak przygotować Chateaubriand z polędwicy wołowej z sosem béarnaise”

  7. To wlasciwie jest pytanie o tozsamosc. Czym w ogole jest tozsamosc i dlaczego jestesmy tym, kim (czym) jestesmy? Niektorzy powiedza: jestes tym, co jesz, ale to nieprawda. Ale juz stosowanie preparatow mRNA moze zmieniac nasza tozsamosc, a przynajmniej samopoczucie.

  8. „Mamy autora, który z automatu w zasadzie trafia do wielkich sieci, tam robi klapę, albowiem nikt tej jego produkcji nie chce…”

    A jeszcze będą na tej podstawie żalić się nad upadkiem czytelnictwa : ) Jaki to stary mechanizm, ale niezmiennie dobry, jak młotek. „Zarówno księgarstwo, jak i dziennikarstwo nasze przebywa obecnie kryzys jakąś złowrogą. Półki księgarskie zawalone stosami nierozchodzących się nakładów, po ulicach uwijają się Żydzi oddający za dziesiątą część ceny nie tak dawno wydane dzieła”

  9. Książka pani Domagalik, pojawiła się wcześniej, Brzęczek był wtedy jeszcze selekcjonerem, a dobra recenzje tej książki zrobił pan Stanowski w kanale sportowym na jutubie.

  10. Patrząc na to, że aktualnie 1% Węgrów ma geny madziarskie, śladu po genach mongolskich nie ma wogóle, a my, potomkowie Sarmatów/Scytów mamy dokładnie te same geny które znajdują się w grobach sprzed 4000 BC…

    A z drugiej strony skali obszary grzebalne rozgraniczone przez rzekę Tamar w Kornwalii zachowują nie tylko spoistość genetyczną z lokalnymi grupami DNA rozgraniczonymi tą samą rzeką ale wykazują … brak mieszania genów!!!

    Nasze geny chyba są funkcją położenia geograficznego. To kulturę mamy przekazać dzieciom, DNA poradzi sobie samo.

  11. „Niektorzy powiedza: jestes tym, co jesz”

    Prawdziwość(?) stwierdzenia zależy od 'ideologii'(?) 'stwierdzającego’; z 'medycznej’ to patrz  Mosley „Jelita wiedzą lepiej”.

  12. Ja na ten przykład mam duszę. A co tm siedzi w Malinowym garniturze – któż to wie?

  13. Ja tylko z córką, jak ona coś chce kupić

  14. Tak, chodzi o takie zalanie rynku, żeby pośrednik mógł żyć ze sprzedaży egzemplarza za 10 procent ceny, a wydawca z autorem mają zdechnąć

  15. Super. Ale jak Brzęczek nie był trenerem to ta książka ciągle tam leżała, jak szyderstwo

  16. Jeśli Pan nie wie, czym Pan się różni od małpy to Panu współczuję.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.