Wczoraj odbył się kolejny wieczorek katakumbowy. Siedzieliśmy w willi Hueta w Kielcach, przyjechało niewiele osób, ale było bardzo sympatycznie. Z tym, że za bardzo politycznie. Był Michał i nagrał spotkanie, które – jak na podobne spotkania – miało niezwykłą dynamikę. Nie będziemy jednak upubliczniać tego filmu w sieci, bo tak będzie lepiej dla wszystkich. Mało było bowiem w naszych gawędach standardowych dyrdymałów na standardowe tematy. Rozmowa toczyła się głównie wokół moralności prawników. Ich odpowiedzialności i generalnie wyższości nad tak zwanym prostym ludem, do którego przemawiają. Mieliśmy prawnika na sali, czyli kolegę Grudqa, ale nie tylko jego, a dyskusja nie miała nawet pozorów rozmowy zaaranżowanej. Co prawda nie pobiliśmy się i nie doszło do łamania krzeseł, ale do tak zwanym konsensusie nie mogło być mowy. Stąd też mój pomysł, by nie upubliczniać nagrania. Jak ktoś będzie chciał uczestniczyć w dyskusji na autentyczne, a nie dęte tematy, to sobie przyjedzie na kolejne katakumby i będzie miał fun. Promocja moich wydawnictw za pomocą tego filmu i tak jest zbędna, bo sprzedaż można rozruszać innymi sposobami, a w idei katakumbowej chodzi o to, by czytelnik otrzymał coś, czego nigdzie indziej nie ma i by poczuł się wyróżniony. I mam wrażenie, że tak właśnie było wczoraj.
Po imprezie poszliśmy na piwo do Bristolu, zjedliśmy coś i porozmawialiśmy trochę bardziej prywatnie, choć całe spotkanie miało też charakter wybitnie prywatny.
Może jednak zdradzę na czym się ten nasz wieczorek skończył – na dyskusji o tym, że PiS zlekceważył sędziów i nie wystosował do nich żadnej oferty. Nie potrafiliśmy zrozumieć dlaczego tak się stało i obecni na sali adwokaci nie pomogli nam w tym wcale, sami nie wiedzieli. Teoretycznie, mając świadomość wszystkich wad systemu, taka oferta powinna się pojawić. No, ale może PiS liczył na to, że prezydent Duda podpisze ustawę o sądach i sprawa zostanie zamknięta, w sposób, że się tak wyrażę bezofertowy. Tak się nie stało, jak wiemy, a to z kolei prowadzi nas do kolejnego tematu poruszanego wczoraj – kwestii doboru kadr, co jak wiemy wzbudza wielkie emocje. Jeśli wytypowano takiego kandydata na prezydenta i nie złożono jego środowisku lub temu, co on sam za swoje środowisko uważał, jakieś oferty, trudno potem zrozumieć wszystkie gorzkie słowa i wyraz rozczarowania na wielu twarzach, po tym co zrobił.
Jeden z uczestników spotkania zwrócił nam w pewnym momencie uwagę, że powinniśmy zrobić przerwę. I była to uwaga słuszna, bo nawet nie spostrzegliśmy kiedy minęło półtorej godziny. Piętnaście minut rozmów kuluarowych bardzo się przydało. Po wszystkim miałem pewien niedosyt, bo chciałem, żebyśmy porozmawiali jeszcze i innych kwestiach, ale zrobiło się naprawdę późno.
Bardzo się cieszę, że nie odwołałem tego spotkania, mimo że zapisało się nań niewiele osób.
Niepostrzeżenie dla nas samych i bardzo powoli z dyskusji, bynajmniej nie chaotycznej, wyłaniać się zaczęły zarysy pewnego schematu. Okazało się, że z zestawionych przykładów, z czasów dawnych i współczesnych, powstał pewien ciąg podobieństw wskazujących na zestandaryzowanie metod politycznych stosowanych przeciwko Polakom. Ja się, przyznam, najbardziej zdziwiłem, kiedy kolega Grudziecki wspomniał o tak zwanych wunderkindach, opisywanych przed wojną jeszcze, przez Stanisława Mackiewicza. Akurat to podobieństwo mi umknęło, choć przecież współczesne „wundekindy” stanowią przedmiot licznych szyderstw na tym blogu również i są w opinii wielu ludzi dopustem bożym w polskiej polityce. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że numer ten z opłakanym skutkiem był stosowany już wcześniej. Po tych wybrańcach zaś nie należy spodziewać się niczego poza dewastacją i szaleństwem.
O dziwo, kiedy powiedziałem, że cała historia związana z tak zwanym rozbiciem więzienia w Kielcach jest sfingowana, nikt z mieszkańców Kielc nie protestował, a przeciwnie, wielu kiwało głowami ze zrozumieniem. To samo było przy Piwniku i Kąkolewskim. Główny nurt naszej dyskusji toczył się bowiem wokół skuteczności narracji, które tak zwany obóz patriotyczny prezentował nam przez ostatnie lata. Całkowicie lekceważąc tkwiący w nich negatywny potencjał. Wnioski były dość oczywiste – polityka nie jest wojną o charakterze totalnym i nie można w nią angażować mas, szczególnie zaś nie wolno tego robić za pomocą narracji fałszywych, sprokurowanych przez komunistów w celu przejęcia emocji narodu i zawładnięcia nimi na czas dłuższy. Można się oczywiście łudzić, że to się uda, ale praktyka dowodzi, że raczej nie. Polityka jest grą w zasady. Zwycięża ten, kto wykaże, że jego zasady są nienaruszalne. PiS przegrał, a zwyciężyli sędziowie, którym ktoś – spoza PiS – złożył ofertę. My zaś zostaliśmy z jakimiś sparciałymi szmatami starych opowieści w rękach. No i z Jackiem Kurskim, któremu się zdaje, że potrafi zawładnąć emocjami tłumu. Niestety, i z tym też zgodzili się chyba wszyscy obecni, nie można nikomu z polityków wyjaśnić, że opisane wyżej postępowanie jest fatalne. Każdy bowiem uważa, że posiadł wiedzę unikalną na temat manipulacji duszami ludzi i wystarczy, że wypowie dwa lub trzy zaklęcia, żeby świat wokół odmienił się, a ludzie zaczęli słuchać uważniej. Każdy czuje się przynajmniej jak czarnoksiężnik z krainy OZ. Zgodziliśmy się wszyscy, że przebudzenie raczej nie nastąpi. Stąd też, między innymi, moja decyzja by nie upubliczniać nagrania. Spotkanie miało charakter prywatny, były zapisy, każdy musiał się zdeklarować czy przybędzie czy nie. Wykonać pewien wysiłek, przejechać 200 kilometrów najmarniej, zatrzymać się w hotelu i poświęcić swój czas na udział. To zbyt wiele, by innym ułatwiać konsumpcję treści, które przecież i kolegę Grudzieckiego i mnie kosztowały trochę wysiłku.
Przed wakacjami nie zorganizujemy już kolejnego spotkania w katakumbach, ale może uda się na jesieni, bo format jest rozwojowy i ma potencjał. Z tym, że na jesieni chcemy zorganizować dwie konferencje, a ja dostałem wstępną propozycję z jeszcze jednego miasta na Śląsku. Na razie czekam na wyznaczenie dogodnego terminu. Może być różnie, ale spróbujemy coś przedsięwziąć. Uważam bowiem, że czytelnikom się to należy.
A propos zaklęć i ogólnego niezrozumienia okoliczności politycznych i innych. Jak wszyscy pamiętają, dokonaliśmy tu ostatnio demaskacji astrologii, posługując się wydaną w Kielcach właśnie książką „Wenus panią roku, mars towarzyszem…”. Książka jest w zasadzie niedostępna w wersji papierowej, ale ja w swoim cielęcym uporze zleciłem jej niewielki dodruk. Policzono mi za to bardzo słono, nie mogłem jednak zrobić inaczej, bo treści w niej zawarte są bardzo inspirujące. Wydawnictwo UJK w Kielcach zaproponowało mi tylko miękką oprawę, zgodziłem się, bo bardzo chciałem mieć tę książkę w ofercie. Przyjedzie do nas w poniedziałek. No, ale sprzedaż uruchamiam już dziś. Cena nie może być niestety niska, bo produkcja kilkudziesięciu egzemplarzy w cyfrze swoje kosztowała. Jak się nie sprzeda, trudno, więcej nie dodrukuję i będę miał nauczkę. Sami jednak wiecie jak jest, co można poradzić, kiedy ktoś się uprze…?
Slogan ukuty przez Lenina – chętnie potem powtarzany przez Stalina – „kadry decydują o wszystkim”. To bowiem czynnik ludzki miał i na pewno mieć będzie dalej, kluczowe znaczenie w dziejach naszej cywilizacji 😉
tak czynnik ludzki święci Piotr i Paweł , wyznaczeni zostali do budowy Koscioła Chrystusowego obchodzą dzisiaj tj 29 czerwca swoje święto, a wg prawosławia to święto przypada 2 tygodnie później czyli 11 lipca, no i na Ukrainie ci sami święci zupełnie inaczej odczytani jak …. że już nie przypomnę 1943 roku …. odczytani za bardzo politycznie
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.