Czasem ludzie pytają mnie jak ja to robię, że codziennie jest tekst i on jest jeszcze na poziomie, do którego większość autorów nie jest w stanie w ogóle doskoczyć. Nawet raz na pół roku. Zanim wyjaśnię, dodam tylko, że jak tu wejdzie ktoś i zacznie mi coś pierniczyć o skromności, wyleci od razu. Po tylu latach pisania te kawałki to już jest właściwie odruch. No, ale skąd on się bierze i skąd takie skojarzenia, jak to w tytule? Już tłumaczę. Cały czas piszę książkę o krzyżakach, zostały mi dwa rozdziały do końca. Nie jest to robota łatwa, ale o tym kiedy indziej. Wczoraj prof. Czarnek ogłosił, że na wojewódzkim zjeździe PiS w Lublinie stawiły się 623 osoby, a w całym województwie lubelskim jest ich 1100. Dziś z rana zaś prezes ogłosił, że najbliższe miesiące – do maja – to dla nas wszystkich będą miesiące walki o Polskę. Z tych trzech kawałków urodził się pomysł na dzisiejszy tytuł i dzisiejszy tekst.
Byłem przekonany, że struktury PiS w każdy województwie do co najmniej kilkanaście tysięcy ludzi, z których – w wyniku selekcji negatywnej – do sejmu i do głosu dostają się istoty przeciętne lub po prostu słabe. Jest jednak gorzej. Oto w lokalnych strukturach PiS, a na to wskazują informacje Czarnka, rządzą sitwy, których najważniejszym problemem jest zachowanie status quo, czyli nie dopuszczenie do głosu innych ludzi sympatyzujących z doktryną czy jak kto woli programem partii. Osoby ten, z jakiegoś powodu mają dojście do ucha i serca prezesa i przekonują go, że taka sytuacja jest nie tylko normalna, ale wręcz konieczna. Otóż nie jest. To jest sytuacja groźna. Przez nią PiS przegrał wybory w zeszłym roku. To jest sytuacja w jakiej znalazł się zakon krzyżacki w przeddzień wojny 13 letniej, odmawiając podmiotowości stanom pruskim. PiS jest w o tyle lepszej sytuacji, że ci, którzy do partii by wstąpili, albo chcieli ją wesprzeć realnie swoimi działaniami, a nie tylko podnoszeniem rąk na zjazdach i tupaniem w miejscu, nie mają się do kogo zwrócić. Nie mają żadnego Kazimierza Jagiellończyka, któremu mogliby złożyć hołd. Pozostają jednak w stanie pewnej labilności i nie ma w nich tej determinacji jaka jest w wyborcach KO. Mają trzy wyjścia – zagłosować na PiS, zagłosować na kogoś innego, kto coś im obieca, na przykład na Trzecią Drogę, albo nie głosować i zostać w domu.
Ludzie, którzy należą do PiS i mają prawo głosu, co jakiś czas dokonują demonstracji, w Warszawie czy gdzieś tam, która ma przekonać zarząd, że organizacja jest liczna i posiada siłę oraz środki. Nie posiada, czego dowiodły wybory rok temu oraz dowodzą comiesięczne demonstracje pod pomnikiem smoleńskim, w których prezes i jego najbliżsi współpracownicy usiłują udawać męczenników. To jest ostatnia rzecz, jaką powinni oglądać wyborcy, do których dzisiaj apelował prezes. Bo oni widzą w terenie tych wszystkich cwaniaków i te kobitki wyfiokowane, decydujące o losie partii. I wiedzą, że żadna z nich nie spędziłaby pod tym pomnikiem nawet minuty. Nie po to bowiem wstąpiła do partii. A po co? Takie pytanie rodzi się od razu. Kiedy śledzimy losy wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego, uderza nas to, że ludzie ci byli w większości spokrewnieni lub związani jakimiś innymi, silniejszymi jeszcze więzami. Kto raz wszedł do zarządu organizacji tego w zasadzie nie można było stamtąd usunąć. I tak aż do samego końca. Ludzie głosujący na PiS, ale do PiS nie należący obserwują tę samą zależność. Potem zaś idą do telewizora czy Internetu i widzą cierpiącego prezesa. No i myślą sobie – no, rzesz….k….a! I nie są w stanie w to uwierzyć. Na koniec patrzą na Czarnka, który mówi, że w Lubelskiem zebrał aż 623 osoby. Ludzie, w samym mieście Lublin powinno być ich kilka tysięcy. Wtedy moglibyście odpowiedzieć na wezwanie prezesa jak należy. Teraz PiS i jego losy zależą od ludzi niezdecydowanych, którym porządek w głowie organizować będą tamci. Bo to po ich stronie jest piłeczka, czego dowiodły wczorajsze wypadki pod pomnikiem smoleńskim.
Tamci bowiem dobrze wiedzą, podobnie jak egzekutywa zakonu krzyżackiego, że zarządzają terenem podbitym. Ich dintojra zaś jest w cesarstwie. Wszelkie lokalne więc układy i układziki mają znaczenie wtórne. I tak należy czytać doktrynę Najmana, a nie jako deklarację jakiegoś kacyka. Sytuacja w cesarstwie właśnie się zmienia i PiS widzi w tym nadzieję. No, ale jaką nadzieję, jak tamci przedstawią czynnikom zewnętrznym prawo własności do gruntu i nieruchomości? To nic, że sfałszowane, ale mające bezwzględne poparcie niezrzeszonych w partii tłumów! Mam na myśli KO, bo KO sprzedaje tym tłumom złudzenie uczestnictwa we władzy, w sposób identyczny jak czynili to Krzyżacy – proponując walkę z poganami. Tymi poganami są oczywiście pisowcy, którzy nie rozumieją nowych czasów, cywilizacji i postępowych obrządków. I ludzie w takie rzeczy wierzą, a jakby tego było mało, po stronie PiS tamci nie natrafiają na równie zdecydowaną postawę. Przeciwnie, jest dużo wątpliwości. I teraz powinienem usłyszeć, że to przez takich jak ja ten stan się pogłębia. Bo gdyby wszyscy milczeli i słuchali byłoby lepiej. I tu dochodzimy do najważniejszego podobieństwa pomiędzy PiS a zakonem krzyżackim. Tym wszystkim działaczom lokalnym, tym paniom Krysiom i panom Władkom, co zarządzają strukturami powiatowymi i wojewódzkimi, też się marzy zarządzanie terenem podbitym. To znaczy takim, na którym nikt poza egzekutywą nie ma prawa głosu. No, ale to jest także istotna różnica pomiędzy Polską dziś, a Prusami w XV wieku – Polska nie jest terenem podbitym. I jak PiS rości sobie prawa, by reprezentować całą patriotyczną Polskę, a nie naśladować jej okupantów, powinien zdyscyplinować tych swoich członków, którzy zachowują się jak okupanci, albo nawet myślą jak okupanci. A takich jest sporo, jak wszyscy wiemy. I to oni są głównym problemem.
Odpowiedzią na mobilizację i prowokacje tamtych, nie może być tworzenie zamkniętych kręgów w województwach, gdzie ciągle te same osoby pieprzą te same kawałki, a od czasu do czasu jeżdżą do Warszawy i skandują Jarosław Polskę zbaw! Bo to jest droga ku katastrofie. Trzeba powiększyć liczbę członków partii w powiatach i poszerzyć spektrum zainteresowań i kwestii istotnych dla kraju i organizacji. Dlaczego to jest niemożliwe? Bo wtedy osoby, które ogniskują te kwestie tak silnie, że w końcu same stają się ich uosobieniem, tracą na znaczeniu. Mam tu na myśli głównie ludzi mediów kojarzących się z PiS.
Organizacja przez całe dekady żyła z tropienia antypolskich postaw i agentów. Czy to zmniejszyło ilość antypolskich postaw i agentów? A gdzie tam, w najlepszym razie nie zmieniło niczego, w najgorszym postawy takie stały się jeszcze bardziej atrakcyjne. Tropiciele zaś się postarzeli, a do gry weszli nowi agenci z nowymi pomysłami i nowymi – „młodzieżowymi” – sposobami ich kamuflażu. Podział kraju na postępowych i konserwę utrwalił się, a ci pierwsi jeszcze silniej są przekonani, że zarządzają lub biorą udział w zarządzaniu terenem podbitym. O czym mówić głośno nie wolno, ale w myśl tej zasady działać jak najbardziej należy. I póki PiS przyjmuje taką postawę jaką przyjmuje sytuacja się nie zmieni. Struktury terenowe nie mogą aspirować do tego, by być wice Najmanami. Miasta wojewódzkie zaś to nie komturie na żmudzkim pograniczu.
To zaś co dziś wyprawia się w KO, czyli te wszystkie nagłe zwroty i nawoływanie do odejścia od ładu klimatycznego oznacza, że wszelkie wzmożenia i postawy serwowane na gorąco – z patriotycznego grilla – będą równie łatwe do skompromitowania. Co już nie raz bywało. Musicie znaleźć mili pisowcy nowy język do komunikacji z ludem. Czas jest dobry, a przynajmniej taki się wydaje, bo nie wiadomo co tamci dziś wywiną na marszu. I czy nie okaże się, że cała prawica jest w sytuacji gorszej niż wspomniany tu już Związek Pruski. Wielki mistrz Tusk zaś, poprzez swoje zniknięcie i ponowne pojawienie się w odpowiednim momencie, zgarnie wszystkie wziątki. Także te, do których się do tej pory nawet nie przymierzał.
Może się bowiem zdarzyć, że poprzez sam fakt sprawowania władzy tamci ukradną całą, jakże przecież prymitywną, narrację patriotyczną, bez której PiS nie istnieje, i zaczną nią wymachiwać jak cepem. I co wtedy? PiS pójdzie na skargę do Trumpa, że oni są hipokrytami? Dajcie spokój.
Na dziś to tyle. Obserwujmy co będzie działo się na marszu.
Flagę już wczoraj wywiesiłam, idziemy rodzinnie na Marsz, zobaczymy co się będzie działo.
a co do tekstu to przeczytany pobieżnie przypomniał mi jedną chyba ogólnie obowiązującą partyjną, grupową konstatację, że członkowie w grupie sa dla siebie największymi rywalizującymi wrogami ….
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.