Mam wrażenie, że już o tym pisałem, ale nie zaszkodzi powtórzyć, tym bardziej, że powód jest dobry. Zaraz wyjaśnię jaki. Mamy oto czasem do czynienia z sytuacją, kiedy ktoś domaga się, by na jakiś temat nakręcić film, albowiem temat ten uniesie wszystko i ludzie będą takim obrazem zachwyceni. To jest założenie słuszne, pod tym jednak warunkiem, że nie dotyczy sytuacji, w której publiczność została zaliczona do grupy, nie mającej ani własnego głosu, ani własnych pragnień, ani mózgów. Nie wiąże się też z tą publicznością żadnych innych planów, ponad te, że ma ona być stadem baranów przeznaczonych do strzyżenia, albo na rzeź. I jedyne czego się od niej wymaga to posłuszeństwa i podziwu dla tych, którzy mają ważniejsze role do spełnienia i są jako zbiorowość i jednostki bardziej dojrzalsi. I dla takich ludzi właśnie kręcone są produkcje serialowe zatytułowane Stulecie winnych. Ja wiem, że to się komuś tu podobało, ale wzywam, by ten ktoś przyłożył sobie w tej chwili zimny okład do czoła. Nakręcenie takiego serialu, na szczęście już go nie puszczają, i umieszczenie akcji w Brwinowie, to jest nie tylko bezczelność, ale także sabotaż. Historia jest całkowicie dęta, wpakowano w nią nie wiadomo na jakiej zasadzie grube miliony, publiczność tego nie chciała, powieść zaś na podstawie której serial nakręcono była nominowana do wszystkich chyba literackich nagród w kraju.
Treścią tej produkcji są dole i niedole rodziny Winnych z Brwinowa, aspirujących chłopów, którzy dzięki znajomości z panem Stanisławem Wilhelmem Lilpopem, człowiekiem, który założył miasto ogród Podkowa Leśna, mają szansę wdrapać się na wyższy szczebel społecznej hierarchii i wykształcić dzieci na wiejskie nauczycielki, czy kogoś w tym guście. To jest tak bezczelne, że ja w ogóle nie mam słów. Już tłumaczę dlaczego. Już lepiej było nakręcić serial o samym Lilpopie, byłoby to uczciwsze, nie zaś o wymyślonej rodzinie, która ma być elementem jakiejś narodowej pedagogiki, prowadzonej przez panią, która ma specjalizację z epileptologii. Okay, chciała sobie autorka napisać powieść o fikcyjnej rodzinie, to jest jej sprawa i jej problem. Po co robić z tego serial i puszczać go w niedzielę po dwudziestej przez pół roku? No dobra, dalej nie wiecie czego ja się czepiam. Proszę Państwa, okolice, w których rozgrywa się akcja tego serialu nie są wcale takie zwyczajne. Brwinów, Podkowa, Pruszków, Milanówek, to są miasteczka, w których naprawdę działo się wiele i o tym można nakręcić filmy i seriale prawdziwe. One jednak miałby taki ładunek pozytywnych emocji, że parę osób mogłoby się zdziwić. No i pokazywałby tak zwanych zwykłych ludzi w świetle, w którym oni w żaden sposób w kinie polskim pokazani być nie mogą. Przechodzę teraz do konkretów. Historia mieszkającej w Milanówku obok Brwinowa rodziny Witaczków, którzy poświęcili całe swoje życie na propagowanie w Polsce jedwabnictwa, to jest coś, o czym powinien śnić każdy dyrektor Polskiego Instytutu Filmowego i każdy uczciwy minister kultury. To jest taki ładunek pozytywnych emocji i takie postaci do zagrania przez prawdziwych aktorów, że hej. Ta historia jest w dodatku bardzo dobrze znana, bo jedwab w Milanówku sprzedaje się do dzisiaj, choć przecież nie jest tkany z przędzy wytwarzanej w Polsce. Tekstylia jak wiemy to poważna sprawa, a przemysł rodzimy został zarżnięty i lepiej o nim nie wspominać. To jest zapewne jedna z przyczyn, dla których film o rodzinie Witaczków z Milanówka nigdy nie powstanie. Kolejną jest zapewne to, że rodzina ta miała nieprawdopodobne przygody z urzędnikami II RP, którzy prędzej oddaliby Hitlerowi Westerplatte niż zainwestowali pół złotego w rozwój rodzimego jedwabnictwa. Co oczywiście nie przeszkadzało ich żonom lansować się każdego lata na wystawach organizowanych przez Witaczków, w kreacjach z Milanowskiego jedwabiu. Kolejną przyczyną byłaby zapewne konieczność pokazania całego mechanizmu produkcji i dystrybucji tkanin, a stąd już prosta droga do wniosku, że wolny człowiek, jeśli mu urzędole nie przeszkadzają, sam sobie zrobi z drewna model rozwijarki do kokonów, a potem pójdzie z tym do stolarza i ten mu w niecały tydzień wykona urządzenie, z drewna co prawda, ale normalnych rozmiarów. I będzie można te kokony rozwijać. To jest nie do pomyślenia, albowiem idzie nowy ład. I nie ma mowy, żeby takie wzory promować. Następnym powodem jest kwestia postawy bankierów, którzy nie chcieli finansować projektów jedwabniczych. Pierwsze pieniądze na wykonanie maszyn wyłożył za to miejscowy ksiądz. Potem co prawda pomogła rodzina Kronenbergów, ale jakoś później słabo są oni widoczni w procesie dalszego rozwoju firmy. Wszystko tworzone jest własnymi siłami czterech osób, którym pomaga całe właściwie miasteczko Milanówek, na fali wielkiego i przez wielu nie zrozumiałego entuzjazmu dla idei polskiego jedwabnictwa. Jak mawiają niektórzy – temat sam się prosi o sfilmowanie. Powtórzę – to nigdy nie nastąpi. Jak młody Łysiak z Pawlickim mieliby napisać scenariusz do tego? Przecież ta historia w ogóle nie działa im na wyobraźnię, pobudzaną jedynie widokami gołych bab zrzucających z siebie jakieś przedwojenne kreacje i szarży ułanów, z którymi obaj się utożsamiają. To jest niemożliwe. Komu innemu zaś misji tak poważnej, jak rozbudzenie w Polakach dumy z osiągnięć własnych powierzyć nie można, bo wiadomo, że muszą to robić najlepsi. Tak właśnie – powtórzę – najlepsi.
Trzeba by też pokazać w takim serialu o rodzinie Witaczków osobiste poświęcenie tych ludzi, ich fachową wiedzę, którą zdobywają nie oglądając się na nic, a także ich niepewne, wcale nie robotniczo chłopskie pochodzenie. No i jeszcze jedna rzecz – być może dla niektórych najważniejsza. Jedwabnictwo połączyło wszystkie klasy, a Kronenberg jak napisałem, jest tam widoczny tylko trochę. Morwy sadzą panny na wydaniu przy dworach swoich ojców, którzy patronują temu przedsięwzięciu nie wierząc w nie ani trochę, no, ale skoro Misieńka chce mieć te morwy, to niech już panie dziejaszku rosną….Komu to w końcu przeszkadza…Hodowlą jedwabników zajmują się ludzie najniższego stanu, mieszczuchy z dziada pradziada gnieżdżące się po suterenach. Latem wynajmują chałupy od chłopów na wsi, po to tylko, by wyprodukować tam kokony i sprzedać je w Milanówku. Cały ten system trzyma się na entuzjazmie i pracy czterech osób. I to wszystko powinno znaleźć się w uczciwym, sfinansowanym przez ministerstwo filmie o Polakach, którzy tworzą nową gałąź przemysłu. Taką w dodatku, która z miejsca jest konkurencyjna wobec zagranicy. No, ale – powtórzę – film taki nie powstanie. Toż by się dopiero uśmiali rodzimi nasi biznesmeni, a ciekawe co by na to powiedział prezes Kluska? Ho, ho, tak, tak…Jedwabniki….też mi pomysł. Najbardziej zaś uderzające w tym filmie byłoby to, że nie byłoby widać tam mafii. Tak, ci wszyscy którzy mogliby zatopić inicjatywę Witaczków nie wiedzą jeszcze, że można człowieka zastraszyć, okraść i wygnać z własnego domu. Oni na razie patrzą i bardzo się dziwią, niektórzy nawet, jak minister Romocki, chcą pomóc. Po nich przyjdzie państwo jumaczy, które wszystko zagarnie dla siebie. No, a później już nasze szczęśliwe czasy, w których kręcić się będzie filmy o fikcyjnych rodzinach z Brwinowa, które w trudzie i znoju uczą dzieci czytać w domu pana Lilpopa. I noszą nazwisko Winny, bo jakże by inaczej. Dobrze choć, że żaden nie miał na imię Noah…
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/na-rodzinnym-jedwabnym-szlaku-saga-rodu-witaczkow/
A niedaleczko /zapomniałam nazwy miejscowości/ producent gąbkowych materacy ile razy był podpalany w minionych czasach.
komuś przeszkadzał…
Nic nie wiem
Dzień dobry.
12 6 Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma.
Warto czytać Pismo. I widzieć, nawet jak nikt palcem nie pokazuje. A potem zdecydować, którą drogę wybrać. Może jest jakaś oprócz tej Hiobowej.
Jedwabniczki u Witaczka
Michal Radziwill – czlonek rady fundacji „Trzy traby” – ktory wraz z rodzina m. in. wznowil dzialalnosc manufaktury majoliki i porcelany w Nieborowie, z powodu swojego arystokratycznego pochodzenia zostal aktualnie zaatakowany przez Szczepana Twardocha wykorzystujacego goscinne lamy Gazety Wyborczej oraz przez publicystow z radia Tokfm. Antyelitarysci i symetrysci wyzwali Radziwilla od chamow. Arystokrata nie pozostal dluzny i odszczeknal sie Twardochowi (rowniez na lamach GW) zarzucajac mu genetyczny marksizm.
Tu jest wyjasnienie punktu widzenia tworcow serialu i pada takze haslo „winny”:
https://wolnelewo.pl/chamy-i-pany/
Po co w ogóle gadać z Twardochem? I to jeszcze na łamach gazowni?
a’propos winnych
Prokurator generalny Szwajcarii rozpoczął śledztwo w sprawie systematycznego okradania Banku Libanu (BdL) przez zarząd + rodziny. Kwestionowane przelewy od 2002 (nie podlegają przedawnieniu) dotyczą 300 000 000$ (czyli drobne, uderzenie idzie w lokalnych bankierów i polityków).
Plotka mówi o odcinaniu gałęzi pod pieniędzmi zachomikowanymi przez Erdogana.
Czyli na świecie także mamy coś pozytywnego.
Arystokrata nie gadałby z T. tylko kazałby służbie T. wybatożyć.
Po tym poznajemy arystokrację.
🙂
Stulecie Winnych, czyli oferta – wymyślmy Polskę od nowa, na fikcji, tak jakby nic wcześniej pozytywnego nie było.
I znowu ta scenarzystka p. Łepkowska.
Ten film jest tak samo durny, jak serial Osiecka.
Komuniści o wiele umiejętniej potrafili propagandę siać, w serialach gdzie lewacy występują z flagą biało-czerwoną, jak w Blisko coraz bliżej, Polskie drogi, Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy.
Ale zdażało im sìę wyprodukować rodzynki, jak film Karczma na bagnie, które leżą na pułkach, i TVP ich nie przypomina.
Jakie aspiracje politykierów. Taki filmy i propaganda. Jaka elita (uniwerystet, rozum, wiedza), takie państwo.
a ta Rozwadowska to z których rozwadowskich, chyba z pańszczyźnianych skoro urąga, bo prawdziwi herbowi a herbowym to się mogą procesować, ale bez prostactwa
„Andrzej i Maciek to bracia górale. Po śmierci ich ojca, do której przyczynił się Andrzej, Maciek odbiera młodszemu bratu ukochaną Bronkę. Andrzej opuszcza rodzinny dom. Na swojej drodze spotyka tajemniczego Schaffera, antropologa i wspinacza. Ten dzieli się z nim swoją alpinistyczną techniką i wiedzą o pragockim pochodzeniu Górali. Gdy wybucha wojna Andrzej wraca do Zakopanego. Przekonany o swoim mitycznym pochodzeniu chce nakłonić Górali do współpracy z Niemcami po to żeby uchronić ich od wojennej zagłady. Andrzej i Maciek stają po dwóch stronach barykady. Konfrontacja braci jest krwawa i bolesna.”
S. Pitoń wlasnie oprotestowuje ten film, finansowany z PISF
Bez przesady – były jeszcze pojedynki, zajazdy (nie mylić z karczmą przydrożną)
gdzieś już było opisane takie rozdzielenie ideologiczne czy nie u Odojewskiego , w książce 'Zasypie nas zawieje …’ /albo jakoś tak/. Jeden u bolszewików, drugi do końca ratuje majątek, kiedy już nic nie do się zrobić, podpala tych co dwór splądrowali i jedzie w kierunku polskiej granicy
nie było nudno, mieli swoją kulturę szlachecką, no i nie było prostacko, natomiast mam do pana pytanie czy osoba z historycznym nazwiskiem ma zabronione korzystanie z praw obywatelskich – tak było za prl zwłaszcza wczesnego , dopóki się w Moskwie nie uporali ze stalinizmem – ale teraz , GW ma opiniować wydanie zezwolenia ….. na prowadzenie działalności gospodarczej , no, no,
Scenarzysta forsę wziął, potem zaczął pić….
„I dla takich ludzi właśnie kręcone są produkcje serialowe zatytułowane Stulecie winnych. Ja wiem, że to się komuś tu podobało, ale wzywam, by ten ktoś przyłożył sobie w tej chwili zimny okład do czoła. Nakręcenie takiego serialu, na szczęście już go nie puszczają …”
Nadal puszczają. Wczoraj bodajże był odcinek z protestami Grudzień 1970 w tle. Mnie ciekawi sprawa, jak to sie dzieje, ze władze sie zmieniają (a decydenci w TVP razem z nimi), a gnioty takie jak „Barwy szczęścia” (Łepkowska stała za tym w latach 1999–2002), „M jak miłość miłość” (Łepkowska stała za tym w latach 2007–2014) czy „Na dobre i na złe” (Łepkowska stała za tym w latach 1999–2002) mimo to nieprzerwanie od dwóch dekad są kontynuowane. Nie rozumiem, jak to sie dzieje, że te odmóżdzacze przez dziecięciolecia są sączone z ekranu? Że równolegle są zapodawane w tv z „Korona królów” czy „Stulecie Winnych”, które przy tamtych „dziełach” moga uchodzić za kino ambitne? Ile to godzin wyjetych z życiorysu „gospodyń domowych”. Z żoną w godzinie emisji nie pogadam, „bo film”, a właściwie maraton filmowy M jak miłość- Lesniczówka – Barwy szczęścia – Przyjaciólki. I jeszcze podchody z jej strony, ze moze bysmy netflixa kupili (którego u mnie w domu nie ma i nie bedzie, tak samo jak żadnego HBO czy innego zjadacza czasu). Przy czym zona pracuje na dwa etaty i nie jest to znudzona gospodyni domowa, ale i tak kiedy wraca zmeczona do domu , to pilot w łape i dawaaaj maraton sie zaczyna. To jest uzaleznienie kobiet, takie samo jak uzaleznienie mezczyzn od tych lig mistrzow, czy innych piłkokopów, gdzie kupa doroslych facetow w krotkich spodenkach lata za szmaciana piłką. Że oni latają to rozumiem (maja za to kase), ale ze ktos to oglada, wykupuje jeszcze jakis pakiet sport, no to tego nie moge zrozumiec, tak samo jak tych maratonow serialowych. Pozdr. MB
„a właściwie maraton filmowy M jak miłość- Lesniczówka – Barwy szczęścia – Przyjaciólki”
Zapomniałem dopisać „Na dobre i na złe”.
Nie chce mi sie sprawdzac, ale to artystyczne darcie „ryja” na początku każdego odcinka „Korony królów” (co doprowadzało mnie do szału, bo kuchnia niestety połączona jest z salonem i niosło aż tam) może mieć tego samego pomysłodawcę, co początek każdego odcinka „Leśniczówki” – Teeeeeeeeeeeen doooooooom, jest z zaklinaniu jutra jakis sens. A nie czekaj, teeeeeeeeeeeen doooooooom to drze się Górniak Edyta, a nie to ambitne kino jest w takim razie, w ogóle sie nie znam 🙂
est w zaklinaniu jutra jakiś sens,
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,edyta_gorniak,dom_dobrych_drzew.html
est w zaklinaniu jutra jakiś sens,
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,edyta_gorniak,dom_dobrych_drzew.html
Żeby nie było, że tylko narzekam i sie czepiam. Proszę, tu unowoczesniona wersja Bogurodzicy:
https://www.youtube.com/watch?v=7Tgq9aiSNBg
Jak dla mnie rewelacja, lepsze od oryginału (choć w komentarzach pojawiają się głosy, że to profanacja hymnu, ze jak tak mozna). No ale jak to w zyciu, wszystkim nigdy się nie dogodzi. Chyba że …. gdyby tak Górniak wydarła się (no bo śpiewem tego nazwać nie można) na melodię z „Lesniczówki”: Moooooooooooooooj dooooooooom muuuuuuuuuuuuuuuuuuuuurem poooooooooooooooodzielony, poooooooooodzielone murem schooooooooooooooooooody, po lewej stroooooooooooonie lazienka, po prawej strooooooooooonie kuchenka. To byłby dopiero hit, wrzutka na początku „Stulecia Winnych” w odcinku o roku 1989 upadek muru berlińskiego, pełne zaskoczenie gospodyń domowych , do tego ambitne i wpadające w ucho ( z hukiem). Gospodynie domowe z częściową utrata słuchu będa zmuszone na przekonwertowanie się na mecze pikarskie, bo mniej dialogów, więcej akcji i drzeć się można gooooooooool, teeeeeeeen goooooool, jest w gwizdaniu sędziego jakiś sens 🙂
Także Związek Podhalan: https://www.wnp.pl/parlamentarny/spoleczenstwo/gorale-przeciwni-filmowi-o-goralenvolk-minister-glinski-ich-uspokaja,136787.html
Aktualnie na ABCtvp emitowany jest serial animowany dla dzieci „Leo da Vinci”. Głównym bohaterem jest chłopiec Leo, który wymyśla różne wynalazki i sposoby wyjścia cało z różnych przygód, taka sugestia że to mały Leonardo da Vinci. To, co mnie uderzyło w tej bajce, to po kilka razy w odcinku wtrącane: „ród Medici troszczy sie o nas”, „musimy chronić rodzinę Medici”, ród Medici wybudowal coś tam itd. I tak dzieciakom wbija sie w głowe, że ród Medici to bardzo fajna rodzinka, a Leonardo im pomaga. Indoktrynacja od najmłodszych lat, żeby potem nie chciało się komuś wnikać za mocno kim naprawdę byli ci Medyceusze (bliskowschodni gang trucicieli, morderców i złodzieji) albo kim był Leonardo (większość pomysłów technicznych i militarnych ukradł innym autorom mu wspólczesnym, kopiując rysunki z roznych książek często bez zrozumienia, dlatego jego wynalazki nie mogły działac i na projektach sie skończyło). Taki złodziej cudzych pomysłów, jak później Edison (setki wynalazkow ukradzionych lub odkupionych za grosze) czy Einstein (pracownik w urzędzie patentowym). Pozdr. MB
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.